Trzy soprany

Zmobilizowaliście mnie i przesłuchałam trzy najnowsze płyty solowe trzech młodych sopranów, z których dwa nazwiska padły ostatnio w naszej rozmowie. Po kolei więc.

Najpierw płyta, która już się ukazała: Danielle de Niese, Beauty of the Baroque. Mieszkająca w Anglii Australijka nagrała na kolejną już płytę dla firmy Decca (czy ma z tym coś wspólnego, kto jest jej mężem?) repertuar – jak sama nazwa wskazuje – barokowy, którego chyba jednak do końca nie rozumie. Ma sympatyczny lekki głos, który teoretycznie pasuje do baroku. Ale robi z nim dziwne, pretensjonalne rzeczy, jakieś podjazdy, mizdrzenia się. Najbardziej się pohamowuje w Haendlu i Bachu; Purcell jest dla mnie kompletnie niestety nie do słuchania. Tak że pani Danielle mnie nie urzekła. Co nie znaczy, że kogoś innego też urzec nie może. Towarzyszy jej The English Concert, a w paru utworach – Andreas Scholl.

Teraz płyta, która właśnie ma premierę: Romantic Arias Nino Machaidze, debiut płytowy w firmie Sony Classical. Gra orkiestra bolońskiego Teatro Comunale, dyryguje Michele Mariotti. Tu wiadomo, czego się spodziewać: ma być belcanto i jest soczyste belcanto, a piękna Gruzinka nawet chyba wie, o czym śpiewa, powinna jednak popracować nad wymową francuską (Gounod, Donizetti w Córce pułku). W każdym razie płyty słucha się z dużą przyjemnością.

I na koniec płyta, której jeszcze na rynku nie ma, ale już zdradzę, że jest na co czekać do sierpnia! Też debiut solowy – w firmie Decca znów, ale bohaterka jest sześć lat starsza od Nino, a od Danielle – dwa. Tak więc nie ma co narzekać, że o Gruzince „było cicho”, trzeba raczej się zdumiewać, dlaczego dopiero teraz dostajemy do rąk płytę Aleksandry Kurzak… Bo nie można tu liczyć pieśni Chopina w czarnej serii NIFC jako debiut solowy – tę płytę dzieli przecież z Mariuszem Kwietniem. A tu bohaterką jest ona sama. Płyta nazywa się Gioia, z solistką gra Orquesta de la Comunitat Valenciana pod batutą Omera Meira Wellbera, w paru numerach śpiewa z nią tenor Francesco Demuro, a repertuar jest bardziej wszechstronny niż na płycie Nino – też jest Donizetti i Rossini, ale i Wesele Figara, i Zemsta nietoperza, i Rigoletto czy Traviata, i na koniec Straszny dwór. Jeden utwór łączy te dwie płyty, Ragnava del silenzio z Łucji, i moim zdaniem Nino odpada w przedbiegach. No, co tu dużo mówić, to fantastyczna płyta, bo i głos, i aktorstwo – zwłaszcza w ariach, gdzie potrzebna jest zalotność i poczucie humoru. Jak posłuchacie, będziecie wiedzieć, że nie zachwycam się po prostu z patriotyzmu.

Naprawdę – Pani Ola górą!