Partnerstwo Wschodnie w Berlinie

Wyobrażam sobie, jakie to musiało być przeżycie dla młodych, świeżo po studiach muzyków z Ukrainy, Białorusi, Armenii, Gruzji, Azerbejdżanu, Mołdawii – ale i Polski też. Zagrać w legendarnym „cyrku Karajana”, gdzie grają najlepsi – o czymś takim pewnie niedawno jeszcze nie marzyli. A jeszcze wczoraj na próbie odwiedził ich tutejszy szef – Simon Rattle. Ogromnie mu się podoba idea. Sam intensywnie się szykuje do najbliższego koncertu z Dziewiątą Mahlera; próba I, Culture była wciśnięta między dwie próby Berlińczyków.

Orkiestra pracuje głównie pod przewodnictwem polskiego dyrygenta zamieszkałego w Londynie – Pawła Kotli, ale też miała w Gdańsku warsztaty z Maestro Marrinerem, z którym właśnie tu w Berlinie odbyła pierwszy koncert. Z Kotlą grała już w Kijowie i ponoć był wielki sukces z owacją na stojąco.

Pierwsza zbiórka była w sierpniu, ale potem był miesiąc przerwy. Krótki był więc czas na stworzenie z ok. setki młodych muzyków – zespołu. Czy zespół już powstał? Wczoraj dało się to odczuć szczególnie w drugiej części programu: IV Symfonii Czajkowskiego (zwłaszcza w finale) i zagranym na bis pod dyrekcją wezwanego specjalnie w tym celu przez Marrinera na scenę Kotli Mazurze z Halki. W pierwszej części było dużo trudniej. Także z powodu samych utworów. Uwertura Pan Wojewoda Czajkowskiego – no cóż, nic dziwnego, że tego się właściwie nie grywa, bo dość nudne i mało efektowne, trudno sie przy tym pokazać. No, a I Koncert skrzypcowy Szymanowskiego jest piekielnie trudny dla orkiestry – te wszystkie solóweczki, ptasie ćwierkania, nocne nastroje… Nie wszystko poszło tak, jak by się chciało. Za to Arabella Steinbacher – świetna skrzypaczka. Pięknie śpiewała tam, gdzie trzeba śpiewać, ale i przytupnąć potrafiła – dziewczyna z temperamentem. A brzmi – no cóż, jak to prawdziwy stradivarius (instrument z 1716). Na bis zagrała z ogniem Recitativo i Scherzo Kreislera. Bardzo dobrze, że udało się ją zaprosić do występu z tą orkiestrą, bo to zdecydowanie podniosło atrakcyjność koncertu – także dla miejscowych. Koncert odbył się w cyklu Pro Musica – Musikalische Akademie, a więc nie była to jakaś tam zamknięta impreza dla dyplomacji, lecz każdy berlińczyk mógł przyjść. Rozeszło sie ponoć, łącznie z zaproszeniami, 1500 biletów – sala ma 2200, więc wyglądało to tak: choć z pustymi miejscami, ale nie wstydliwie. Zainteresowanie prasy też podobno było duże.

Szacun też dla Maestra – jest w świetnej formie, robił wrażenie, jakby przy tej młodzieży nawet odmłodniał. Przecież, daj Boże zdrowie, rocznik 1924…

Tutaj jest strona orkiestry. Dziś rano już mieli ruszyć autokarem – do Brukseli. Potem jeszcze Londyn i Madryt, a w końcu Warszawa.