Stańko staro-nowy

Skąd ten tytuł? Stąd, że choć na występie zamykającym Jazzową Jesień lider, czyli tradycyjnie szef artystyczny festiwalu, czyli Tomasz Stańko, wystąpił z nowym składem i z paroma nowymi utworami, to były też i stare, m.in. The Dark Eyes of Martha Hirsch (ale trochę zmieniony). Trębaczowi partnerowało Craig Taborn Trio.  Zdarzyło mu się w tym roku koncertować w Stanach w zestawie z saksofonistą Chrisem Potterem (z którym Taborn grał w Bielsku w zeszłym roku), perkusistą Jimem Blackiem i Thomasem Morganem na basie. Teraz jest zachwycony sekcją rytmiczną Taborna – Morganem i perkusistą Geraldem Cleaverem – i chciałby z nimi grać dalej. Pianista również (i słusznie!) budzi jego prawdziwy podziw, ale jest bardzo zajęty, czego dowód dał i na tym festiwalu (o tym za chwilę).

Nowojorskie projekty będą miały przyszłość, a na razie premierowa próbka była w Bielsku. I początkowo miałam wrażenie, że trio zachowuje się muzycznie ze zbyt wielką nieśmiałością wypływającą zarówno z respektu, jak i z faktu, że właściwie grali razem po jednej próbie. Z czasem jednak rozkręcili się i dali prawdziwego czadu. Jak zwykle byłam zachwycona dźwiękiem Stańki – jestem przywiązana do tych różnych jego chwytów, chrapliwych, przeciągłych fraz, trylowego mamrotania w górze lub w dole. Trochę miałam nadzieję, że więcej swojego pokaże też Taborn, ale on, mimo że jako lider jest gigantyczną indywidualnością, jako członek czyjegoś zespołu stara się pozostać na drugim planie, dopasować i podporządkować.

Podporządkował się też w pierwszej części wieczoru, grając w kwartecie Michaela Formanka, kolejnym po Vitousu basiście amerykańskim pochodzenia czeskiego. Grał z nimi jeszcze saksofonista Tim Berne oraz znów Cleaver na perkusji. To było granie bardzo sophisticated, takie nawet trochę mądrzenie się, znów były skomplikowane rytmy i harmonie, ale, w odróżnieniu od gry wczorajszego tria, nie przyniosły wielkich emocji, były dość chłodne. Oklaski były, ale bez większej owacji. Muzycy grali repertuar z zeszłorocznej płyty The Rub and Spare Change, nagranej – oczywiście – dla ECM.

PS. Wczoraj Tomasz w rozmowie wysnuł tezę, że kryzys jest czymś dobrym dla kultury, a ściśle rzecz biorąc dla jej jakości, bo dobrzy zostaną, a chłam odpadnie. Mnie się wydaje, że jest zbyt wielkim optymistą. A wam?