Kylián u swojej uczennicy
To jest prawdziwy sukces: w cztery lata budując teatr tańca spowodować, że jeden z najwybitniejszych choreografów naszych czasów, Jiří Kylián, nie tylko powierzył temu zespołowi swoje dwie choreografie i najpierw wysłał do pracy z tancerzami asystentów (a praca – prawdziwa harówka – trwała trzy miesiące!), a na koniec przyjechał sam, by nadać ostatecznego szlifu, ale też był tak zadowolony z efektu, że zezwolił nawet na pokazywanie ich za granicą (niedługo Bałtycki Teatr Tańca pojedzie z nimi na festiwal do Bielefeld, będą też inne wyjazdy z tym repertuarem).
Zapewne nie stałoby się to wszystko, gdyby Kylián nie znał twórczyni i szefowej Bałtyckiego Teatru Tańca, Izadory Weiss. Gdy obejrzał kiedyś w Poznaniu jej choreografię do I Koncertu skrzypcowego Pendereckiego, zaprosił ją na staż do prowadzonego przez siebie wówczas Nederlands Dans Theater. Tak więc przyczynił się do jej artystycznego ukształtowania.
To, że Izadora Weiss jest nim zafascynowana, nie dziwi – twórczość Kyliána musi chyba zafascynować każdego, kto się z nią zetknie. Obecnie jest już w nieco innym miejscu niż to, w którym się znajdował, gdy tworzył rzeczy pokazywane właśnie w Gdańsku – po opuszczeniu kierownictwa NDT stał się wolnym artystą i zainteresował się filmem (ale także w powiązaaniu z baletem). Ale jego dawne realizacje są absolutnie ponadczasowe, genialne. No More Play do Fünf Sätze für Streichquartett Antona Weberna powstała ćwierć wieku temu, ale to jest w ogóle nieistotne – ta precyzja, to wizjonerstwo, dokładnie odpowiadające muzyce, nie ma sobie równych. Zresztą to samo dotyczy muzyki, która liczy sobie już ponad wiek (1909). Z kolei w jednym z największych hitów Kyliána, Six Dances do Sześciu tańców niemieckich Mozarta, jeszcze o dwa lata starszym (1886), dochodzi jeszcze nieprawdopodobne poczucie humoru. (Przez pewien czas wykorzystywał tę choreografię balet Opery Narodowej.)
Wszystko to jest jeszcze na dodatek piekielnie trudne. A jeszcze dochodzi trzecia, a właściwie w kolejności pierwsza choreografia, czyli gospodyni. Windows, jak twierdzi Izadora Weiss, to scena mówiąca „o kobiecie, która poświęciła swoje życie marzeniu, tęsknocie za czymś, co nie istnieje w rzeczywistości. Jej prawdziwy świat, szanse, emocje i ludzie przemijają za plecami. Ona nie może ich zauważyć, bo jest skoncentrowana na ułudzie”. Rzeczywiście, zwraca uwagę postać kobieca stojąca w głębi sceny, odwrócona do nas tyłem i wpatrująca się w coś, w co tak naprawdę wszyscy się wpatrują, bo przyciąga uwagę: w znakomitą scenografię multimedialną (autorstwa Radka Moenerta), czyli piękny, malarski pejzaż morski – film, zajmujący całą płaszczyznę tyłu sceny. Uroda tego pejzażu przytłacza ewolucje taneczne zespołu kilkunastu osób, ale ogólnie jest to bardzo liryczny spektakl. Tym razem jednak, choć Izadorze Weiss zdarzały się jawne nawiązania do swojego ulubionego Mistrza, takich nawiązań właściwie nie ma. Jednak, jak sama twierdzi, spektakl jest rodzajem hołdu dla niego.
Komentarze
Pobutka.
Balet Opery Narodowej nie „wykorzystywał” choreografii Sześciu tańców, tylko miał je w repertuarze w ramach całego wieczoru Kyliana: Svadebka, No more play, La petit mort, Six dances. Również na licencji Kyliana, z udziałem jego asystentów i jego samego w procesie prób i przygotowań
Doc Watson nie żyje… 🙁
Nie wiem, na ile ta muzyka mieści się w estetyce p.t. Dywanowiczów, ale był jednym z wielkich.
http://www.youtube.com/watch?v=U5c1k949Zn4&feature=related
Dzień dobry (już z Warszawy),
gamzatti – oczywiście tak. Słowo „wykorzystywał” zresztą też jest tu adekwatne, bo co niby z nią robił? 🙂 Z drugiej strony na pewno bardziej „naturalne” jest pojawienie się tych realizacji w balecie Opery Narodowej niż w – bez obrazy, ale jednak – teatrze tańca na prowincji, i tu duży sukces p. Izadory.
Byłam, widziałam i podziwiałam choreografie Kyliana. A przyjemność była tym większa, że niespodziewana. Oczywiście dla mnie, czyli osoby wprawdzie uczęszczającej na spektakle baletowe, ale bez znajomości tej dziedziny. Publiczność była zachwycona. Część pierwsza – choreografia Izadory Weiss podobała mi się znacznie mniej także dlatego , że nie potrafiłam zinterpretować sobie tego, co przedstawiali tancerze.
Niespodziewanie dla mnie i mojego towarzystwa okazało się, że spektakl był premierą w Operze Bałtyckiej. Bilety kupione zostały na poczatku sezonu, spektakl odbywał się w niedzielę/ a premiery zazwyczaj są w sobotnie wieczory/, sądziłam więc, że idę na drugie przedstawienie. Dopiero widok niektórych gości, a potem i J. Kyliana uświadomił mi, że to szczególny wieczór.
Ja byłam już na kolejnym przedstawieniu i nie dane mi było spotkać Kyliána.
Ale obcowanie z jego sztuką jest zawsze przeżyciem.
Jak nie przepadam w ogóle za tą dziedziną, to kiedy oglądam choreografie jego czy Piny, jestem zafascynowana. Bo to jest sztuka w wielu wymiarach.
Niniejszym informuję fanów i niefanów:
http://www.teatrwielki.pl/repertuar/koncert/kalendarium/recital_wokalny_olgi_pasiecznik.html?kid=895
Wątpię, żeby byli jacyś niefani 🙂
Super!
O wczorajszej akcji. W papierowej „Stołecznej” pozostał z tego tekstu tylko ogryzek:
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,11824035,Requiem_dla_ministra_na_ulicy___Doda_nie_wystarczy_.html
Dreszcz po plecach przechodził, Requiem było potężne i piękne. Cała „akcja” przebiegła pokojowo i kulturalnie. Szkoda, że takie Noce Mozarta i publiczne wykonania arcydzieł nie mogą się odbywać ot tak, po prostu, DLA SZTUKI, a nie dla jej ratowania:(
Czuję się dywanowiczem, trzepałem Dywan nieraz… mieści się w estetyce mojej jak najbardziej Gostku.
A pan minister i tak nie usłyszał – był w Rzymie 🙁
@Gostek 13:20
Tu chyba fani są w zdecydowanej większości…
Trochę się wcinam,ale dopiero dzisiaj znalazłam chwilę,żeby podzielić się wrażeniami z weekendu 🙂 W piątek 25.05. Julianna wystąpiła we Wrocławiu z II Koncertem fortepianowym Beethovena, w towarzystwie naszej orkiestry symfonicznej, którą poprowadził Jacek Kasprzyk. Frekwencja była całkiem przyzwoita ( w tym trochę nowych osób, bo niezorientowanych w topografii budynku 😉 ) chociaż myślałam, że będzie większy tłum. Dwa dni wcześniej na koncercie tandemu Olejniczak-Seweryn / Chopin-Norwid był podobno zdecydowany nadkomplet. Nie nastawiałam się na wielką niespodziankę interpretacyjną, bo kilka dni temu słuchałam w Dwójce retransmisji tego samego jej koncertu z Filharmonią Narodową. Mimo że wówczas jakoś mnie szczególnie nie wessało, nabrałam ochoty na posłuchanie na żywo. I dobrze 🙂 . Pianistka znakomicie porozumiewała się z orkiestrą , a sam koncert wydał mi się zagrany perfekcyjnie, chociaż powściągliwie. I to jest chyba to słowo, które obok profesjonalizmu najlepiej określa Kocicę. Perfekcyjna, znakomicie czująca się na estradzie ,trochę chłodna profesjonalistka – tak ją odebrałam. W przerwie podsłuchałam rozmowę dwóch muzyków ( w tym jednego praktykującego pianisty), zachwycających się krystaliczną czystością od pierwszego uderzenia. Ludność klaskała szczerze i gorąco, wypraszając dwa (chopinowskie, a jakże) bisy. Maestro Kasprzyk zniknął z estrady po pierwszej fali oklasków, zostawiając bohaterkę wieczoru sam na sam z publicznością. Zresztą miał jeszcze do poprowadzenia po przerwie V Prokofiewa, a w takiej sytuacji każde pięć minut oddechu jest bezcenne 😉
W niedzielę recital solowy miał chyba taki sam program jak w Łańcucie ( może łabądek w wolnej chwili coś napomknie w tej sprawie ) czyli kolejno : J.S. Bach – Uwertura francuska h-moll BWV 831
F. Chopin – Barkarola Fis-dur op. 60 i Scherzo b-moll op. 31
*
W. Rihm – Klavierstück nr 5 „Tombeau”
M. Ravel – Sonatina
S. Prokofiew – Sonata nr 2 d-moll op.14 Muszę się przyznać, że jej Bach mnie jakoś specjalnie nie przekonał ( i to wcale nie dlatego, że ciągle mam w uszach jedynie słuszne wykonanie czyli wzorzec metra, nieprawdaż,Ago? 😉 ) Nie wiem czemu, może to z powodu brzmienia steinwaya wydał mi się jakiś kanciasty i zbyt masywny, a ogólnie jakiś mało taneczny. Chopkowa barkarola i scherzo wypadły zgodnie z oczekiwaniami, ale dla mnie prawdziwa uczta zaczęła się po przerwie. Moim zdaniem to właśnie muzyka szeroko pojętego XX wieku jest środowiskiem naturalnym Julianny ! Rzadko grany utwór Rihma (podobno miał premierę na WJ w 1983) słusznie, choć niechronologicznie, znalazł się na początku drugiej części –dla niektórych słuchaczy mógłby być za trudny na finał 😉 .W sonatinie Ravela znalazła się cała migotliwość tej muzyki ( w programie wprawdzie napisano, że jest to – w odróżnieniu od innych utworów Ravela- utwór neoklasyczny, nie impresjonistyczny, ale dla mnie jest właśnie impresjonistyczny, tak to słyszę i już 🙂 ). Ale najwięcej wrażeń przyniosła sonata Prokofiewa, nic dziwnego, że najpierw wcisnęła słuchaczy w fotele, a potem poderwała ich z miejsc. Wydaje mi się, że nawet pianistka na moment wyszła z roli chłodnej perfekcjonistki. Owacja była w pełni zasłużona. A na koniec coś w stylu Pudelka czy innego Kozaczka – tym razem Julianna nie dała pretekstu malkontentom, którzy marudzili, że przez cały Konkurs Chopinowski występowała w tym samym garniturze (swoją drogą – do czego to się ludzie nie przyczepią, kiedy już nie mają innych argumentów 😉 ) W piątek wystąpiła w klasycznym czarnym fraku (jaskółczy ogon, spodnie z lampasami ), w niedzielę w obcisłym kusym żakieciku z ciemnoszafirowej (czy kobaltowej ) połyskliwej tkaniny 🙂
Tutaj jeszcze wywiad z artystką dla Radia Wrocław http://www.prw.pl/articles/view/22428/yulianna-avdeeva-we-wroclawiu
To ja też się wetnę, bo na ceremonii otwarcia Ełro wystąpi znany węgierski pianista Adam Gyorgy i zagra etiudę Chopina op. 25/11
I co, łyso wszystkim? A to taki kulturalny iwent będzie.
Powiem więcej – nie będzie za to Koko Euro Spoko 😛
ew_ko
a jak rzeczona V Proko ?
O Dżizas – też się rymuje…
ew_ko, dzięki! Ja też podejrzewałam, że XX i XXI w. to dla niej może być to.
No przecież o Proko jest powyżej.
Sprawdziłam tego Rihma. Tak było, grał Bernhard Wambach, bardzo przyzwoity pianista.
Dziś rano w PR3 była mowa o tym, że Jarzębinki zostały oszukane, bo miały wystąpić, a po aferze z piosenką organizator wycofuje się rakiem z planowanego występu. No i OCZYWIŚCIE ktośtam już zdążył się pożreć z kimśtam o prawa autorskie do utworu.
@ PK 16:39
Lesiowi chodzi o tego Prokofiewa bez Julianny 🙂
@ lesio 16:38
Łał,czyli wow, czy jak tam mawia młodzież !
Tutaj to ja pierwsza zerwałam się do owacji (chociaż może o ułamek sekundy wyprzedziła mnie koleżanka,nic dziwnego -młodsza 🙂 )
Pożarł się facet, który uważa się za pomysłodawcę i producenta, z facetem, który zrobił ten kretyński discopolowy aranż. Jednym słowem, wszyscy siebie warci i dobrze im tak. A Jarzębinki niech sobie wracają do swoich pieśni nabożnych, które śpiewają naprawdę dobrze.
Dlaczego Polmic żąda od dziś hasła?
http://www.polmic.pl/
Nie widzę 😯
ew_ka
nie potrafię już sobie przypomnieć, czy pierwszą płytą jaką sobie w pseudo-dorosłym życiu nabyłem (dorosłym, bo po maturze, ale pseudo, bo miałem wtedy niecałe 17 lat) była właśnie V Proko (chyba tak), ale moja liubow do tej symfonii nie opuszcza mnie przez ostatnie 50 lat 🙂
Dobry wieczór.
Się zaczyna!!!!
http://wyborcza.pl/1,91446,11832967,Powazne_nieprawidlowosci_w_finansach_Warszawskiej.html
No cóż…
Niemało z tego jest prawdą. Ale na niektóre sprawy nie da się patrzeć wyłącznie tak, jak patrzą kontrolerzy. Bardzo to jest złożone.
Niestety dyr. Sutkowski sam się właściwie podłożył, doprowadzając do takiego stanu rzeczy i jeszcze na dodatek nie przygotowując nikogo, kto mógłby tę instytucję poprowadzić w przyszłości.
A marszałek będzie miał teraz świetną podkładkę, żeby wsadzić tam swojego powinowatego, który zapewne co się da, to wyp…..i (ludzi) lub sprzeda (instrumenty, sprzęt). Za mały to budynek na operetę, ale z zapleczem w postaci siedziby Mazowsza już można żyć 👿 Z siedziby na Bielanach MTM już z końcem tego sezonu rezygnuje. Wymowne.
Przykładowo Opera Bałtycka, którą właśnie odwiedziłam, ma salę na 476 miejsc, a etatów ok. 240. Trzeba też wziąć pod uwagę, że np. soliści są tam w absolutnej większości doangażowywani.
Jeśli jednak chodzi o WOK, to jest tam coś w rodzaju błędnego koła. Repertuar jest bardzo szeroki i różnorodny, w każdym spektaklu występują inni muzycy. Nie można wypominać solistom, którzy nie są w obsadzie, że „są nieobecni”, bo to przecież naturalne. Że śpiewają mało – przecież chcieliby więcej, tylko do tego trzeba kasy, której nie ma. Natomiast na etatach aż 75 ich być nie musi. I tak jest ze wszystkim. Po co na etacie aż 5 klawesynistów czy kwartet smyczkowy, dlaczego chór kameralny (!) ma liczyć aż 40 osób? Toć oni nie dadzą rady się na tej scenie zmieścić.
Pani Kierowniczko, nie spodziewalem sie takich wyrazen (wyp…i) w Pani wpisie 21:18 !!!!
To cytat z czcigodnego powinowatego, ROMku. 🙂
O, dzięki, Wodzu, za wyręczenie 🙂
Była o tym mowa, gdy powinowaty przymierzał się do wejścia do Studia im. Lutosławskiego i oglądał salę. Magazyn – a co tu stoi, jakiś fortepian? A, to się wy….
Dobry wieczór,
tylko słówko dopełnienia inormacji o WOK- audyt zlecony przez p.Struzika nie był audytem zewnętrznym, było to panie z urzędu marszałkowskiego..
Mówić dalej?
Cóż, jak powiedziałam wyżej – podkładka 👿
Ale jeżeli jest jeszcze coś ciekawego do powiedzenia, to mówić dalej 😉
Raczej nie. Tu by należało wstawić puentę kawału o facecie rozrzucającym ulotki na Placu Czerwonym, ale tam jest brzydkie słowo. 🙂
Z drugiej strony, porządny audyt chyba by nie zaszkodził. 🙄
O, znów się nie zgadzamy 😆
Zaraz, zaraz, kto z kim się nie zgadza i dlaczego? 😈
No, mówić czy nie mówić 😆
Ale spoko, mówić, tylko że ja chyba wiem co dalej bez mówienia. 😎
No, ja chyba z grubsza też, ale zawsze lepiej wiedzieć więcej 😉
A tak swoją drogą ciekawe, że ogłoszono te wyniki szybciuteńko po tym, jak petycja z 20 tys. podpisów powędrowała do ministerstwa. Żeby jeszcze uświadomić na wszelki wypadek ministrowi, jaki zły ten Sutkowski, no i szybciutko go odwołać. Bo dodatkowa meta wiadomemu panu przepadnie?
Najśmieszniejsze, że wszyscy to wszystko wiedzieli, o czym tam się mówi, a PAP pisze, że „Kontrola wykryła”… 😈
Witam – na pobudke chyba za wczesnie. Wlasnie wrocilismy z koncertu Marka Kudlickiego – dla amatorow: http://www.kudlicki.at/concert-organist/index.html.
Koncert byl w anglikanskim kosciele Sw. Pawla w Toronto, pod patronatem Polskiego Konsulatu w Toronto. Program byl eklektyczny, i, jak maestro po koncercie, na raucie (ale nie rauszu) powiedzial, dostosowany do specyfiki koscielnych organow. Wszystko od Jana z Lublina, poprzez Nowowiejskiego (Feliksa) do Borowskiego (Felixa – 🙂 ).
Pobutka.
Dzień dobry,
ciekawa rozmowa z Waldemarem Dąbrowskim o nowym sezonie w TWON:
http://www.rp.pl/artykul/492745,883534-Dobrze-jest-miec-czas-i-komfort-wyboru.html
Pani Kierowniczko, nie jestem aż tak biegła liczeniu ile smyczków i głosów na scenie potrzeba, ale poważnie w sprawie WOK: z większością argumentów Kierowniczki się zgadzam!!! Kiedyś w sprawie trudnej sytuacji jednej z instytucji zamiast konkretnych argumentów za lub przeciw uslyszałam od pewnego decydenta ” zaorać i kapustę posadzić”. I to byłoby na tyle…
Pozdrawiam jaśminowo, akurat zakwitły na podwórku
Dobrze byłoby zawezwać tam kogoś rozsądnego, kto jeszcze na dodatek ma jakieś pojęcie o temacie. Ale to może się okazać niewykonalne. Teraz widać, jakie Kraków z Adamusem miał szczęście… Ktoś taki by się tu przydał. (Tak nawiasem mówiąc, Opera Rara Adamusowa już we środę 🙂 )
Zapraszam do nowego wpisu 🙂
Część Izadory Weiss, podobnie jak dwa wcześniejsze spektakle reżyserowane przez nią, nie zachwyciła mnie. Zaczyna mi brakować emocji podanych w „Romeo i Julii” czy „Eurazji”. Było nużąco. Za to kolejne dwa- mocne. Naprawdę mocne.
Marzena – witam. Nie widziałam Romea i Julii ani Eurazji, widziałam za to Święto wiosny, które było dość mocne i kontrowersyjne, więc Windows mnie trochę też zaskoczyły.
Pamiętam „Eurazję” jeszcze z Wrocławia,rzeczywiście bardzo piękny spektakl…
Zajrzałam do mojego wczorajszego wpisu – nie dość że rozpisałam się nieprzyzwoicie długo,to jeszcze mój komputer samowolnie zmienił ( i to dwukrotnie 🙁 ) pisownię nazwiska Jacka Kaspszyka,bo niby on wie lepiej. Za karę wyłączyłam głupiej maszynie opcje poprawiania,niech sobie nie myśli…
A tymczasem we Wrocławiu strefa kibica już nie mieści się w rynku i zaczyna wylewać się na sąsiednie ulice.Trzeba przemykać się kanałami 😉 Biedny Stanisław, jeżeli rzeczywiście zrealizował swoje plany przyjazdowe , to tym razem na spacer po starówce nie ma szans… Lokalsi jakoś sobie poradzą,nie takie rzeczy my już tutaj przeżyli 🙂
Naszło mnie offowe pytanie: dlaczego strefy kibica muszą (?) się w samym centrum miasta, gdzie z zasady jest dosyć ciasno, bo chętnych do spacerowania wielu? Dlaczego nie mogą być na przykład na jakichś błoniach i peryferiach, gdzie przestrzeń większa? ustawić telebimy i co tam trzeba i byłoby. Ale nie, upychają w samym środku, utrudniają, a wręcz uniemożliwiając normalne przemieszczanie się, blokując dojazd i dojście. Był taki rynek, a teraz będzie czarna dziura: ani ominąć, ani przeskoczyć.
@notaria 31.05.godz.20:23
A mnie naszło pytanie w kwestii szczegółowej : jak zareaguje obecny minister, a ówczesny prezydent naszego miasta,gdy kibice zgromadzeni w tej strefie, przymuszeni prozą życia, zaczną sobie folgować w wybudowanej przez niego fontannie, którą lud Wrocławia na jego cześć nazwał Zdrojem 😉 ? I bez obudowania fontanny trybunami zdarzały się takie incydenty 🙂
Tutaj fachowe uwagi krytyka o niedzielnym recitalu Julianny 🙂
http://kreatywnywroclaw.pl/wps/portal/creative/kreatywny/inne/wydarzenie/!ut/p/b1/04_SjzS1tLQ0MjWztNCP0I_KSyzLTE8syczPS8wB8aPM4h1dLPwtg12MDfwDPFwMPE1cjU0M3QyN3QMMgQoigQoMcABHA0L6vfSj0nPyk4BW-Xnk56bq50blWKQ7KioCAMljEKo!/dl4/d5/L0lJSklKQ2dwUkNncFJBISEvb0V3d0FBQVlRQUFFSVFTaktNSlRndUNKd0EhIS80SmtHUW9RcE1oVERVSTVDbEdveC9aNl9BRDhPOVNEMzBPUEhEMEk0RTM0MUYxM0dEMC9aN19BRDhPOVNEMzAwM1MzMElLMElKUkQzMzBHMC9pZFd5ZGFyemVuaWEvOWRjNWVkZTYtZDBmNy00ZGU4LWIyYWYtNzYxMGZmOTU2YTNmL25hendhQmxvZ2EvbS50YWxpa19ibG9n/
Upss…taki monstrualny link może nie chcieć się otworzyć 🙁
To może od razu wkleję tekst :
(zródło – portal Kreatywny Wrocław, autorka -Magdalena Talik)
„Metamorfoza pianistki. Recital Julianny Awdiejewej w Filharmonii Wrocławskiej”
Mam podziw dla rosyjskiej pianistki. Konsekwentna na Konkursie Chopinowskim, ale znienawidzona w chwili ogłoszenia werdyktu jury. Mająca wówczas przeciwko sobie całą publiczność potrafiła, mimo to, zebrać siły i zagrać z nowojorską filharmonią koncerty na dobrym poziomie. W niedzielę największe brawa Julianna Awdiejewa dostała, paradoksalnie, za utwory Fryderyka Chopina, choć trudno było oprzeć się wrażeniu, że prawdziwie otworzyła się dopiero w drugiej części recitalu.
Trudno powiedzieć, czy Awdiejewa jest chopinistką. Z całą pewnością natomiast jest dojrzałą pianistką, artystką, która na scenie czuje się pewnie. Pewnie też proponuje publiczności swoje interpretacje, nie zawsze może porywające, ale z pewnością przemyślane i dopracowane zarówno pod względem koncepcji, jak i brzmienia. Dawno nie słyszałam tak koronkowej Sonatiny Maurice’a Ravela, czy tak precyzyjnie poprowadzonej pod względem narracyjnym II Sonaty Sergiusza Prokofiewa. Bachowską Uwerturę w stylu francuskim h-moll Awdiejewa zróżnicowała artykulacyjnie bardzo ciekawie, ale niektóre jej pomysły dotyczące tempa, czy wykonania ozdobników mogły już wzbudzić wątpliwości. Ciekawe, ale mimo aplauzu dwa chopinowskie utwory-Barkarola Fis-dur i Scherzo b-moll nie zachwycały. W Barkaroli zabrakło śpiewności, zaś w Scherzu zakradło się kilka technicznych błędów, a pianistka zadbała przede wszystkim o to, by utwór wybrzmiał efektownie, ale nie udało jej się słuchaczem wstrząsnąć, pobudzić do refleksji. Być może dlatego, że Juliannie Awdiejewej okazywanie emocji, wywnętrzanie się przy fortepianie przychodzi trudniej. Nie bez powodu to Sonata Prokofiewa była bodaj najjaśniejszym fragmentem koncertu, ale też w zwartej, wyjątkowo logicznej strukturze uczucia nie są sprawą priorytetową, raczej logiczna analiza.
Trzeba jednak przyznać, że Rosjanka coraz lepiej czuje się w kontakcie z publicznością, która docenia niewątpliwy kunszt i dojrzałość artystki. Laureatka Konkursu Chopinowskiego dba też o poszerzanie i wzbogacanie repertuaru, co w przyszłości z pewnością zaowocuje. Już dziś śmiało można powiedzieć, że od czasu warszawskiej rywalizacji w 2010 roku po dziś dzień Julianna Awdiejewa prawdziwie się zmienia i ciężko pracuje na swój sukces.
Magdalena Talik
Przyjemnie poczytać, Ewko 🙂