Pięć chińskich instrumentów

Kilkadziesiąt osób, w tym zapewne większość zaproszonych jak ja, przyszło dziś do Studia im. Witolda Lutosławskiego, by posłuchać przedstawicieli – a raczej pięciu przedstawicielek – Chińskiej Orkiestry Hongkongu. Orkiestra w pełnym składzie liczy 85 muzyków i gra jeszcze na wielu innych instrumentach – panie ograniczyły się do strunowych, a jest tam też oczywiście dużo dętych, no i oczywiście po ileś w grupie. Dostałam właśnie od sympatycznej pani dyrektor album (CD plus dwa DVD) zarejestrowany na belgijskim Klarafestival; jak będę miała więcej czasu, oczywiście się zapoznam.

Mieliśmy więc do czynienia, jak wspomniałam, z instrumentami strunowymi, ale niekoniecznie jest to tak, jak w powyższym linku. Otóż pipa jest czymś pośrednim między lutnią a mandoliną, ale większą (trzyma się ją pionowo, gryfem do góry), a zheng trudno nazwać chińską cytrą, bo jest dużo od niej większy. Co do pozostałych, to już się bardziej zgadza: yangqin to cymbały, zhongruan to też coś lutniowo-mandolinowatego, ale o całkowicie okrągłym pudle rezonansowym. Ja najbardziej jestem zafascynowana brzmieniem erhu, jedynego w tym zestawie instrumentu smyczkowego o przedziwnym, trochę jakby przypominającym głos, niespodziewanie donośnym (przy tak małym – ale za to głębokim – pudle rezonansowym) dźwięku.

Zespół w dość oryginalny sposób łączy muzykę tradycyjną z dziełami współczesnych kompozytorów. Ta współczesność zresztą jest przez nas czasem trudna do rozpoznania, ale parę utworów brzmiało wręcz awangardowo, tj. z awangardowymi chwytami rodem z Europy, jak klastery, pukanie w pudło rezonansowe i różne rodzaje pobudzania strun. Ale dla nas i tak to wszystko to język obcy i trudno nam znaleźć odniesienia, nie mając orientacji w kontekstach.

Ciekawy eksperyment będzie niedługo udziałem młodego polskiego kompozytora Wojtka Blecharza. Zaraz po moim pobycie w Chinach parę lat temu była tam również delegacja Związku Kompozytorów Polskich i w efekcie rozpoczęła się współpraca. W ramach tej współpracy przyjechali i dzisiejsi goście – ZKP był jednym z organizatorów koncertów w Warszawie i Lublinie. Ale Wojtek za parę tygodni jedzie do Pekinu na rezydencję przy orkiestrze Zakazanego Miasta. Będzie się uczył grać na różnych chińskich instrumentach i coś na nie stworzy. Ciekawe, co wyjdzie z takiego przeszczepu.