Gorący nius na gorący wieczór
A jednak! Co prawda, wiadomo, że w takich wypadkach trzeba do ostatniej chwili odpukiwać, żeby nie zapeszyć, ale jednak już jest załatwionych parę nadprogramowych koncertów na festiwalu Chopin i Jego Europa.
Na 26 sierpnia zapowiadany jest koncert kameralny (oczywiście o 23.)z udziałem Marthy Argerich; w pierwszej części miałoby zostać wykonane m.in. Trio Maurycego Moszkowskiego, a w drugiej Martha z drugim pianistą wykonałaby program tangowy.
28 sierpnia pod godz. 21 widnieje w tej chwili tylko tytuł koncertu: Osiemnasty wiek Fryderykowi Chopinowi. To taki tytuł-wytrych, bo będzie Beethoven: III Koncert c-moll wykona Maria João Pires, a I Koncert C-dur – Martha. Obie zagrają na erardzie z towarzyszeniem Orkiestry XVIII Wieku pod batutą Fransa Brüggena.
Ponadto znów pojawi się niewymieniony wśród artystów festiwalowych Nelson Goerner, który zagra na promocji nowej książki brytyjskiego chopinologa Jima Samsona. Recital zaś Hany Blazikovej w Teatrze Stanisławowskim będzie połączony z promocją książki Bohdana Pocieja Polskość Chopina.
Trzymamy kciuki, żeby wszystko się udało. Jutro dokładniejsze informacje na stronie NIFC.
Komentarze
Pobutka.
Odświeżam i nic poza pobutką, której nie mogę usłyszeć. A chciałbym jeszcze coś przeczytać poza gorącymi newsami, które owszem, całkiem, całkiem.
Popatrzyłem w program i na e-bilet. Koncertu kameralnego nie widać nigdzie, XVIII wieku Chopinowi nie ma na e-bilet24. Pewnie się rozeszło zanim zaczęli sprzedawac. Nie dziwota za bardzo.
Dzień dobry,
pewnie po prostu jeszcze nie wstawili na stronę. Wiadomość jest świeża, z wczoraj, bezpośrednio ze źródła. Ponadto są jeszcze jakieś atrakcje załatwione na przyszłość (cytat: „mniam, mniam”), ale jeszcze nie wiem, co – muszę poprzestać na oblizywaniu się na niespodziankę. 😀
Aha, i uprzedzam, że jak już te bilety będą, to należy się na nie rzucać szybko, albowiem niestety z przyczyn niezależnych oba koncerty odbędą się w Studiu im. Lutosławskiego i w związku z tym będzie mniej miejsc do dyspozycji 🙁
Już jest:
http://pl.chopin.nifc.pl/festival/edition2012/concerts/day/10
i: http://pl.chopin.nifc.pl/festival/edition2012/concerts/day/12
Biletów (juz ? jeszcze ?) nie ma, przynajmniej na bilety24.
A wracając do wczorajszego Trybunału, nikt nie sluchał, poza PK ? Szukałam na stronie Dwójki, ale nic, a ciekawam kto odpadał i w jakiej kolejności. I kto wygrał.
Nie miałam szans na posłuchanie wczoraj 🙁
To ja powiem 🙂
Najpierw odwalili Franka Petera Zimmermanna i Bartka Nizioła. Potem poleciał Kremer. Na trzecim miejscu Leonidas Kavakos, na drugim jakaś młoda skrzypaczka, nazwiska nie pomnę, a bezapelacyjnie wygrał Thomas Zehetmair. Rzeczywiście to jest zupełnie niesamowite wykonanie, inne niż wszystkie. Nawet Kuba trochę się dzięki niemu przekonał do Ysaye’a 😛 , bo to jego ulubiony skrzypek. Zresztą grywa z nim w kwartecie.
Pani Kierowniczko, wylazło szydło z worka. Jakub Jakowicz, który dostał się do kwartetu Lutosławskiego zapewne za protekcją ojca, teraz bierze udział w Trybunale promując zwycięstwo kumpla z innego kwartetu, w którym grywa. Jakbym był Macierewiczem, natychmiast doniósłbym, gdzie trzeba 🙂
Hi hi 😆
Pani Doroto! Życzyłbym sobie tylko takich newsów na tym blogu 😀
Bardzo cieszy mnie fakt, że pomimo małego załamania i kryzysu w Instytucie Festiwal CHiJE nadal się odbywa i nadal zaprasza artystów z najwyższej półki. Pan Leszczyński doprawdy nas rozpieszcza! Martha – prawie – co roku! 🙂
A co to za inne niespodzianki? Martha w jakimś doborowym składzie ? Kremer, Maisky? Teraz to wszystkie można się spodziewać 😀
Oj, to się cieszę z wyroku Trybunału. I bezapelacyjności. Zehetmaira komplet Y. kupiłam w ciemno. No nie całkiem. Z góry wiedziałam, że to to. No ale ja jego bezapelacyjnie akceptuję.
Ja tej płyty niestety nie mam, muszę poszukać. Ale chętnie znalazłabym też te sonaty w wykonaniu Henninga Kraggeruda, który je grał w zeszłym roku na Wratislavii – to była rewelacja. Dorota Kozińska, z którą byłyśmy na tym koncercie, wspomniała o tym wykonaniu na początku Trybunału. A ja wygrzebałam, że nagrał też płytę.
Zehetmaira będę miała niewątpliwą przyjemność posłuchać na żywo 21 lipca w pięknym anturażu – na festiwalu w Herrenchiemsee, nieopodal Monachium, gdzie wpadam na weekend. Niestety, będzie grał Koncert Schumanna, którego kompletnie nie rozumiem. Ten sam, który grał w Warszawie dwa lata temu. I wystąpi jako dyrygent.
Taki to festiwal:
http://herrenchiemsee-festspiele.de/en/program-tickets/program-tickets.html
O parę dni rozminę się tam z naszą Leniwą Orkiestrą 😀
A ta skrzypaczka z drugiego miejsca to chyba ona:
http://store.harmoniamundi.com/six-sonatas-for-solo-violin-op-27.html
Dorota na urlopie, więc mnie teraz nie poprawi 🙂
Próbka na tubie: http://www.youtube.com/watch?v=Mw4D8ZbXGx0
Maestro Antoni W. w wielce pretensjonalnym (choć ciśnie się na usta bardziej dosadne określenie) wstępie do Księgi Programowej na sezon 2012/13 niby to z żalem żegna się z publicznością FN bo z końcem roku wygasa jego kontrakt ale jednocześnie nic nie słychać o rozpisaniu konkursu na jego następcę. Czy należy domniemywać że mnister Zdrojewski zamierza dożywotnio przedłużać kontrakt Maestra, bo chyba tylko takie rozwiązanie w aktualnej sytuacji wchodzi w rachubę? W normalnych warunkach następca powinien być znanany przynajmniej z dwuletnim wyprzedzeniem aby mógł w miarę sensownie zaplanować działalność FN na kolejne lata.
gucio, tak to już jest. Taka Polska polityka. Pan Antoni W. powinien jak najszybciej zniknąc z Filharmoni Narodowej, a sama instytucja powinna wreszcie być kierowana przez kompetentne osoby.
Jestem zdania, że NOSPR pod tym względem jest świetnie prowdzonone, ma wspaniałych dyrygentó honorowych i doradców (Skrowaczewski, Semkow) i jest to obecnie i od jakiegos już czasu naczelna polskie orkeistra, która zostawie każde inne (w tym narodową) daleko w tyle…
Kontrakt formalnie miał wygasnąć z końcem roku kalendarzowego, ale pan dyrektor wyprosił jeszcze u ministra pozostanie do końca sezonu, co ma sens. Co potem? Będzie zmiana. Ale coś słyszę, że minister chce jej sam ręcznie dokonać, bez konkursu…
NOSPR ma dobrą sytuację, głos muzyków jest brany pod uwagę. To oni sami wybrali swego czasu Gabriela Chmurę, a teraz, od przyszłego sezonu – niemieckiego dyrygenta Alexandra Liebreicha.
W Warszawie – tajemnica. Coś się wspominało o młodych: Michale Dworzyńskim, Krzysztofie Urbańskim, a ostatnio o Łukaszu Borowiczu – ale wydaje mi się, że dla każdego z nich to nie to, a i dla naszej filharmonii również. Mnie osobiście bardziej pasowałby Kaspszyk – Filharmonia Wrocławska po tych paru latach jego szefowania to już zupełnie inna orkiestra (właśnie, jak w zeszłym roku, dyrygował na festiwalu Marthy w Lugano). A może też ktoś z zagranicy?
Ja też uważam że Kasprzyk byłby idealny ale wolałbym aby wrócił do TWON, który po jego odejściu systematycznie stacza się po równi pochyłej i to zarówno jeśli chodzi o poziom muzyczny spektakli jak i inscenizacje.
To jest raczej nierealne, z powodu totalnego braku chemii między nim a Trelińskim.
Piszę eufemistycznie „chemii”, ale czemu nie nazwać rzeczy po imieniu: dla Trelińskiego liczy się przede wszystkim obrazek, teatr, a poziom muzyczny jest mu właściwie obojętny (jeśli mógł wybrać to skrzeczące stworzenie na Turandot tylko dlatego, że było chude), nic więc dziwnego, że Kaspszyk nie mógł tego znieść. A że dopominał się swego, to nie byl wygodny.
Tak swoją drogą, to z Kaspszyka lepszy symfonik niż dyrygent operowy.
Tak teraz myślę… zamiast Strugałę cisnąć do Krakowskiej, to lepiej wykorzystać go w Narodowej….
Tak, w NOSPRrze liczy się zdanie muzyków, to bardzo ważne. W ogóle ta orkiestra świetnie prosperuje i gra, jak mało która, przynajmniej w Polsce i tej częsci Europy…
Dworzyński czy Borowicz to dobrzy muzycy i bardzo obiecujący młodszego pokolenia, ale ze zbyt małym dorobkiem i doświadczeniem, aby kierowali narodową…
Nie mogłem się oprzeć pokusie zaprezentowania próbki pełnego pokory i skromności tekstu Maestra zamieszczonego na stronie FN:
„Słowo wstępne w książce programowej Filharmonii Narodowej na sezon 2012/2013 – (w druku):
Szanowni Państwo, drodzy Melomani, Przyjaciele Filharmonii,
program sezonu 2012/13, jaki Państwu przedstawiam, to ostatni sezon koncertowy zaplanowany całkowicie przez mnie. Tak się bowiem składa, że 31 grudnia br. dobiegnie końca mój jedenastoletni okres pracy na stanowisku dyrektora naczelnego i artystycznego Filharmonii Narodowej, którą to funkcję sprawowałem przez trzy kadencje mianowany kolejno przez Ministrów Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kazimierza Michała Ujazdowskiego, Waldemara Dąbrowskiego i Bogdana Zdrojewskiego.
Minione jedenaście lat dało mi mnóstwo satysfakcji w postaci koncertów i nagrań. Bliższe szczegóły znajdą Państwo na s. 133 w życiorysie uwzględniającym dokładniej moje ostatnie dokonania także z orkiestrami, z którymi występowałem gościnnie. Przedstawiam również najbliższe projekty. Mam ich tak wiele, że trudno byłoby mi pogodzić je ze stałą, tak intensywną jak dotychczas pracą w Warszawie.
W tym miejscu pragnę gorąco podziękować moim wszystkim współpracownikom – znakomitej Orkiestrze i wspaniałemu Chórowi, a także całej Załodze – bez jej profesjonalizmu i troski o interes instytucji nie byłoby możliwe stworzenie atmosfery, jaka panuje w murach naszej Filharmonii.
Ale dziękuję także Wam, kochani Melomani, za to, że obdarzaliście nas zaufaniem wypełniając tłumnie nasze sale. Prowadzenie działalności koncertowej jest możliwe tylko z życzliwą, miłą i kompetentną publicznością.
Cieszę się, że minione lata upłynęły bez komplikacji, o których często się słyszy w naszym życiu kulturalnym, a instytucja znajduje się w dobrej kondycji pod każdym względem.
Jest obecnie normą na całym świecie, że planowanie działalności artystycznej odbywa się z 2 i 3-letnim wyprzedzeniem. Dlatego w 2014 roku zamierzamy uczcić różne ważne rocznice, jak na przykład stulecie urodzin Andrzeja Panufnika, czy Witolda Rowickiego. Z osobą tego ostatniego chcielibyśmy związać nowopowstający ogólnopolski Konkurs Dyrygencki – tak bardzo potrzebny dla rozwoju naszych najmłodszych kadr. Są też już zaplanowane występy niektórych światowych zespołów, jak chociażby Filharmoników Berlińskich.
Mam nadzieję, że w przyszłości będzie możliwe wypełnienie przygotowanych przeze mnie planów, nie tylko zamieszczonych w niniejszej książce programowej, ale także tych projektów, jakie przewidziane zostały na lata następne.
A ja będę zawsze bardzo szczęśliwy mogąc spotkać się z Państwem podczas pracy z Zespołami Filharmonii Narodowej.”
ciekawski @ 20:28
P. Tadeusz Strugała jest w znakomitej formie, ale jest od p. Wita starszy o 9 lat…
Grunt to dobre mniemanie o Sobie!
Jasne, ale skoro jest propozycja, żeby maestro Strugała był dyrektorem artystycznym filharmoni krakowskiej, to raczej widziałbym go w Filharmoni Narodowej z takim dorobkiem i doświadczeniem (w koncu byl dyrektorem wielu orkiestr i festiwali…). No, ale pewnie – niestety – juz to tam gdzies u wyzej wszystko z góry ukartowane :/
No nie, potrzebny bylby tu ktoś energiczny i z mocnym wyjściem w świat. Pomysł krakowski też mi się średnio podoba; ten zespół w ogóle ma pecha, odkąd pamiętam.
Wiek nie jest wyznacznikiem energi 🙂 O ile dobrze pamiętam p. Strugałę to jest nadal pełen werwy na scenie i pomysłach 🙂
No, ale nie ma co gdybać. Nie od nas to zależy. Pożyjemy, zobaczymy. Oby nie było gorzej :/
Może dawid Zinman
I kto jeszcze? 😆 Czy mamy bardzo atrakcyjne warunki do zaproponowania? Hm…
Może NOSPR jest dlatego tak dobra, że nie łączy funkcji Dyrektora (naczelnego) z Artystycznym. A w FN jest pokusą obsadzanie samego siebie w roli gwiazdy..
To na pewno jest jakaś pokusa. Choć bywa, że taki system się sprawdza. Ale nieczęsto.
Dyrektor Wit rządził (i jeszcze rządzi) wszystkim, i orkiestrą, i np. tym, czy się sprzedaje wejściówki. Nie wszyscy mają takie potrzeby. A gwiazdą muzyczną można być i bez dyrekcji naczelnej. Ale wtedy powinni się z naczelnym dobrze rozumieć i chcieć się dogadywać.
To dobra uwaga. Dyrektor naczelna NOSPRU – p. Nazarowa to świetna organizatorka życia muzycznego i kobieta, która ma „łeb na karku”. Na pewno ma to wpływ na tak dobre wyniki całego zespołu…
A ciekawski znowu się rąbnął we własnym nicku i w związku z tym schował w poczekalni 😛
NOSPR ma swoją tradycję jeszcze sprzed p. Wnuk-Nazarowej. Też miała swoją epokę Wita (i żegnała się z nią z niejaką ulgą), ale i wcześniej miała wybitnych szefów; zawsze miała stempelek najlepszej, dlatego też łatwiej było ją uratować niż śp. krakowską radiówkę.
Dobry wieczór,
jeśli się jeszcze ta informacja nie pojawiła na Dywanie, to spieszę donieść:
21 września 2012 w Poznaniu recital MAXIMA VENGEROVA 🙂
W Gdańsku w sierpniu natomiast kursy mistrzowskie przez niego prowadzone.
Myślę, że warto się wybrać 🙂
Nocne pozdrowienia!
Tak, zakorzeniły się te gdańskie kursy. Ciekawe, czy w tym roku pociągną, bo są bardzo drogie, a o ile w zeszłym roku udział się opłacał z powodu Wieniawskiego, to tym razem nie ma już tej atrakcji…
Wracając jeszcze do dyrektora Narodowej. Jedno wydaje mi się oczywiste: przyszły dyrektor powinien być osobowością artystyczną dużego formatu. Ale w tej konkurencji większość naszych maestrów odpada.
Pobutka
No to może jednak najlepszym wyjściem byłaby jakaś uznana osobowość spoza naszego grajdołka. Jakiś Rattle, Chailly, Abbado czy Muti choćby 🙂
Albo w celu ożywienia skostniałości – Dudamel !
Pewnie tutaj też istnieje jakaś międzynarodowa giełda ..
Borowicza bardzo lubię, ale tez wydaje mi się zbyt młody jeszcze
Drogi lesiu, wielcy artyści planują z kilkuletnim wyprzedzeniem. A u nas o wszystkim decyduje się w ostatniej chwili. Ja rozumiem, że żartujesz, ale takie żarty są bolesne…
Borowicz ma POR i tam jest OK, polubili go też w ostatnich latach w Niemczech, to i fajnie, bo trochę on taką niemiecką stylistykę ma. Co zaś do młodości, to Dudamel młodszy 😉
Z drugiej strony wczorajsze pomysły ciekawskiego ze Strugałą też chybione. Przypomnijmy poziom Polskiej Orkiestry Radiowej, którą swego czasu usiłował prowadzić… Potem był Rajski, równie mało skuteczny. Teraz jest Borowicz i rozkręciło się dopiero, a jego pasja do odkrywania nieznanych rzeczy w sam raz pasuje właśnie do Polskiego Radia.
A wracając do tematu wpisu, to dziś wieczorem w Dwójce retransmisja z festiwalu w Lugano – będzie można posłuchać paru muzyków, którzy przyjadą (miejmy nadzieję) z Marthą: skrzypaczki Dory Schwarzberg, pianistki Eleny Lisitsian, no i Marii João Pires (z Marthą – w tej samej Sonacie D-dur Mozarta na cztery ręce, którą grały w Warszawie 🙂 ).
Dzień dobry!
Bilety na kursy mistrzowskie Maxima Vengerova w Filharmonii Bałtyckiej (6-16 sierpnia) są do nabycia w cenie 23 zł. lub 13 zł (ulgowe). Przysłuchiwać się można i to może być miłe doświadczenie.
Spokojnego wtorku!
Teraz będę bardziej uważnie wpisywał nick 😀
Może Pani rozwinąć myśl o Strugale i Rajskim w POR? Pytam z ciekawości (:P), bo słyszałem gdzieś, że ta orkiestra pod nimi bardzo dobrze działała. Borowicz na pewno się realizuje, a poza tym to jest po prostu dobry dyrygent.
Tak, Narodowej przydałoby się duże nazwisko, artysta dużego formatu, ale znając życie jakiś Polak przejmie – i pewnie będzie to po znajomości, moze już p. Wit szykuje kogoś w zamian?
Jeśli chodzi o długą kadecję Wita w NOSPRrze to też słyszałem, jak Pani wspomniała, że raczej w tamtym środowisku nie mówi się o nim dobrze :p
A w oczekiwaniu na Marthę… http://www.youtube.com/watch?v=wJTjjLikJts
Może by tak namówić Argerich do solowego występu w Warszawie? W ostatnich 20 latach wystapiła solo chyba z 8 razy, a z Leszczyńskim chyba się lubią. A poza tym Martha podobno bardzo polubiła Polske…
Ale nie na tyle, żeby grać solo. Ma przed tym lęk.
Po kilku wpisach nick powinien się zagnieździć w polu „Podpis” i nic nie trzeba wpisywać…?
Czy się mylę? Zapewne paranoiczne zabezpieczenia komputera w którymś momencie uniemożliwają to.
Może to zależy od przeglądarki i jej, hm, wieku 🙂
Teraz działa.
A wiadomo co z Krakowską a propo? Media milczą
Konkursu jeszcze nie było:
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,11980483,12_chetnych_do_kierowania_Filharmonia_Krakowska.html
AW jest wspaniałym dyrygentem i najbardziej kompetentną osobą do dyrektorowania z definicji. Wszyscy decydenci i dziennikarze telewizyjni przyzwyczaili się, że tak jest. Opinia taka ma pewne podstawy. Takich czy innych sukcesów artystycznych odmówić się nie da, a dyplom prawniczy UJ też coś znaczy. Słabości dostrzegam raczej w nadmiernym zadufaniu graniczącym z autopoczuciem wspaniałości, co zawsze skutkuje wpadkami. Do tego poczucie, że geniusz uprawnia do wpływania na wszystko, co się da, nawet na przebieg konkursów. Wyobrażam sobie te przyszłe konkursy dyrygenckie im. Rowickiego.
Moim skromnym zdaniem król nie jest nagi, ale na pewno nie jest odziany po królewsku. Zmiana na pewno bardzo się przyda. Można dalej zgadywać, ale ogłoszenie konkursu może przynieść miłe niespodzianki. Pewnie są krasnoludki, które będą konkurs opóźniać, ale to u nas normalka.
To, że p. Wit jest wspaniałym dyrygentem jest odważnym stwierdzeniem. Kłociiłbym się… 🙂
Artykuł stary, ale jest w nim napisane, że przesłuchanie kandydatów miało odbyć się pod koniec czerwca, czyli powinno już być coś wiadomo… 🙂
Jeśli chodzi o konkursy to każde, dyrygenckie też (nawet te wielkie światowe) są ustawione. Już widzę te obiektywnie oceniane konkursy z szanowną komisją. To po prostu przykre.
Liczmy trochę. Skoro artykuł ukazał się 21 czerwca, a konkurs miał sie odbyć za dwa tygodnie od tej daty, to wniosek prosty: jeszcze się nie odbył, odbędzie sie na dniach. A wtedy pewnie coś napiszą 🙂
W przypadku takich muzyków jak Wit, z braku (bądź nadmiaru) wyraźnych bodźców zaczynam nerwowo wylizywać futerko.
Niewątpliwie ma zasługi choćby w nagraniu kompletu dzieł Karłowicza, Lutosławskiego, teraz Pendereckiego dla Naxosa.
Poziom tych nagrań to insza inszość.
Podczas konkursu chopinowskiego nie wiem, czy lepiej nie byłoby puścić akompaniament orkiestry z jakiejś płyty.
i muszę usiąść i wylizywać futerko.
Ciekawski, napisałem, że Wit jest wspaniałym dyrygentem z definicji. Definicje nie muszą być trafne.
Biedne futerko 😀
Pan dyrektor jest przecież laureatem licznych nagród za płyty, a nawet nominacji do Grammy:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Antoni_Wit
PS Napisałem też, że miał sukcesy artystyczne, co już jest faktem. Jak jest teraz w FN, każdy widzi.
Raczej słyszy… 😆
Prawda, słyszy
Za PRL mieliśmy narodnych umelców z definicji wspaniałych. Teraz podobne zjawisko nie powinno się pojawiać, ale homo sovieticus przebija się w różnych postaciach i wierzy się, że jak o kimś dobrze piszą i mówią to jest wspaniały i koniec. Jak ktoś pisze tak, jak tutaj, może się spotkac z zarzytem szargania świętości i się spotyka w istocie. I chwała za to szarganie. Coś czasem z tego wynika.
Jak ktoś słucha i potrafi myśleć logicznie to nie pójdzie za opinią ludu… 🙂
A propo dyrygowania – kilka dni temu natknąłem się na tę osóbkę. Ktoś słyszał, ktoś wie?
http://www.youtube.com/watch?v=HOc1k1cKGNE
Taniec Dvorzaka z konca filmu dyryguje świetnie 😮
Wygląda ciekawie. Jest w prestiżowej agnecji Harrison Parrot. Znalazłem jeszcze taki film : http://www.youtube.com/watch?v=tii908zqfr4
SŁYSZY I WIDZI – np. kwiatuszka dla artysty czy ku ozdobie FN nie widział już dawno…
Pani Doroto, Wydaje mi się, ze Martha z Marią Joao-Pires wykonały w Warszawie 2 lata temu Sonatę D-dur Mozarta, a nie G-dur…
Oczywiście D-dur, myślałam o D-dur, paluszek się omsknął o porannej porze. Już poprawiłam.
Pani Patrycja Pieczara jest absolwentką krakowskiej uczelni, studiowała u Tadeusza Strugały. Zetknęłam się z nią osobiście, ale jeszcze nie na polu zawodowym.
Właśnie Martha gra z Gautierem Capuconem w Dwójce 🙂
Teraz poleci Moszkowski, ten sam utwór, który będzie w Warszawie.
A za oknem burza 🙂
Też Dwójka. Ale bez burzy 🙂
Och, mniejsza o koncerty! Mnie tam literatura zainteresowala. Czy po ksiazce „Polskosc Chopina” wydadza nastepne? „Polskosc Wojtyly”, „Polskosc Sklodowskiej -Curie”, „Polskosc Moniuszki’. Moze nawet „Polskosc Conrada” i „Polskosc Apollinaire’a”? Roboty na pokolenia! A jak sie ucieszy Polonia Amerykanska! 😈
Mordko, tę książkę wydaje Instytut Chopina, więc pozostałe z wymienionych przez Ciebie postaci nie leżą specjalnie w zasięgu jego zainteresowań 😉 Książki jeszcze nie znam, nie wiem, czy ma sens (różnie to bywało z śp. Pociejem, czasem sobie fruwał w jakieś wydumane rejony), ale nie będę jej podsumowywać, póki się z nią nie zapoznam 🙂
Dzięki, Kocie – jakoś mi do tej pory umykało, że Apollinaire to po prostu Wilhelm Apolinary Kostrowicki. 😳
To IFC nie mogl mu jakiegos ladnego tytulu wymyslic, aby nie brzmialo tak obciachowo? 😈
Mnie już nieodparcie z Apollinaire’em/Kostrowickim kojarzy się ta książka jednego z moich ulubionych autorów 😉
OOO! Ja tego akurat Themersona nie czytalem!
Super jest 😀
Ja czytałam chyba wszystko, co napisał 🙂
Polski Chopin zajadał dzwonko polskiej ryby,
wtem go zaczęło dławić cosik nie na niby.
– Czym się dusisz? – pytanie się wyrwało gościom.
Na to Chopin, już siny, zacharczał – polsk…ością! 😯
Lecz gdyby wybrał gefilte fisz
Łyknąłby gładko
I poloneza
Równie mistrzowsko
Zagrał tyż
Z ciekawością przejrzałem sobie powyższa dysputę o przyszłości FN w kontekście nowego dyrektora-dyrygenta. Wymieniano rózne nazwiska, w tym niektóre zagraniczne.
Nie sądze, aby zagraniczny dyrygent, nawet o bardzo znanym nazwisku, automatycznie zapewnił światowy poziom produkcji artystycznych filharmoników warszawskich. W ogóle wielu krajowców niesłusznie reprezentuje sposób patrzenia na nasze sprawy taki, że co polskie to zaściankowe i miałkie, a co zagraniczne to ekstrapodniecające…
A tymczasem z punktu widzenia samych doznań słuchowych bywa róznie. Oto ostatnio mam fazę na Szymanowskiego i chętnie słucham różnych wykonań utworów naszego staro-nowoczesnego mistrza. I cóż usłyszałem: gdzieś na jutubie znalazłem recital znakomitej skrzypaczki Janine Jansen grającej Mity. JJ to Sława Światowa z pewnością, ale w jej interpretacji Mity nie podobały mi się wcale. Jakies nudnawe to było. Gdzie jej tam do wykonania płytowego (sprzed lat) nagranego przez Kaję Danczowską z Justyną. Nie sądze, aby JJ dostała nagrode Wandy Wiłkomirskiej za to wykonanie…Ola K. z Marcinem K. zagrali to lepiej, choc nie są (jeszcze) artystami swiatowej sławy.
Podobnie, chociaż w zasadzie uznaję znakomitośc Marthy Argerich, wiele jej wykonań mi sie po prostu nie podoba. Jak dla mnie gra zazwyczaj za szybko, jakby diabeł ja gonił, albo spieszyła sie na pociąg. Czasem to robi dobre wrażenie, kiedy muzyka powinna być szalona, ale czasem po prostu nie moge jej słuchać i nic na to nie poradzę.
Jesli chodzi o dyrygenta do Filharmonii, to akurat nie mam wiele zastrzeżeń do A. Wita i zupełnie nie zgadzam się z negatywną oceną jego przygrywania podczas Konkursu Chopinowskiego. W końcu to nie miał być popis umiejętności orkiestry, tylko pianistów. JA słuchałem i obserwowałem pianistów, a nie wsłuchiwałem się w to co robiła orkiestra. Jednak można sobie posłuchac nagrań z konkursu i można tam chyba usłyszeć, że orkiestra dośc dobrze wczuwała sie w to co wyczyniali na scenie pianiści. Raczej im pomagała niz przeszkadzała.
Osobowośc dyrygenta ma wielkie znaczenie dla postawy muzyków wtedy, kiedy pracują na nowym wykonaniem. KIedy jakiś utwór wykonuja po raz 56-ty, oczywiście raczej nie będa wychodzić z siebie podczas grania. Przyglądałem się nagraniom przeznakomitych orkiestr wiedeńskiej i berlińskiej i mozna tam zauważyc, że muzycy raczej z rzadka zaszczycaja dyrygenta spojrzeniem. Każdy gapi sie w swoje nuty i dobrze wie kiedy co i jak ma zagrać.
Dyrygent gra tym co ma i ma tylko częściowy wpływ na to czy w jego zespole są same znakomitości, czy też te znakomitości wyjechały robić karierę gdzieś za granicami, gdzie można lepiej zarobić na chlebek i masełko…
Ciekawa wypowiedź, poruszająca trochę różne jednak sprawy.
Janine Jansen – no cóż, być może nie wie do końca, o co „biega” w Szymanowskim. Ale i niejeden polski wykonawca też nie wie. Rozumiem jednak, o co chodzi. Zawsze np. uważałam, że kwartety Góreckiego nasz Kwartet Śląski gra o niebo lepiej niż Kronos Quartet, dla którego zostały napisane. Bo nasi muzycy czuli tego góralskiego bluesa (a raczej zbójnickiego – to wychodziło bardziej w szybkich częściach), który się tam czai.
Martha – też nie wszystko mi się w jej wykonaniu podoba. Niedawno włączyłam Dwójkę i usłyszałam jakiegoś Chopina granego w totalnym zadyszaniu. To była Martha w nagraniu z lat 70. Ale ona jest nieobliczalna, nie gra tego samego utworu dwa razy tak samo. Dlatego zresztą nawet nie mamy jej aż tak za złe, że gra wciąż ten sam repertuar…
Prowadzenie orkiestry podczas Konkursu Chopinowskiego – nie wiem, czy był Pan wtedy na sali. Ja byłam i był to jeden koszmar. Jedyny pianista, z którym dyrygent rzeczywiście starał się współpracować, to był Wunder – pewnie dlatego, że już się wcześniej znali, a mógł i Harasiewicz szepnąć parę słówek za swym pupilem. Ale z resztą wyglądało to tak: on sobie, pianiści sobie. Współczułam tym młodym ludziom.
Nie wykluczam, że p. Wit może się w niektórych rzeczach podobać. Mnie jednak ta masa dźwiękowa przytłacza.
Aha, a jeszcze a propos „dyrygent gra tym, co ma”. Dyrygent może motywować tych samych muzyków bardziej i mniej, to też jest wielka umiejętność. Ile razy opowiadałam już tutaj przy różnych dyrygentach gościnnych, jak inaczej grała wtedy Narodowa niż na co dzień i z jaką radością przyjmowała dyrygentów, którzy wchodzili z nią w dialog.
Przyznaję się, że ocene gry orkiestry oparłem na koncercie Wundera, który mi się podobał. NA sali nie byłem. Słyszałem tylko w TVP.
Jeszcze o dyrygentach…
Jest taki świetny film o W.Wiłkomirskiej („Ja wam to jeszcze zagram” chyba sie nazywa) gdzie ona pieknie opowiada o zaletach i wadach róznych dyrygentów z którymi los ja zetknąl. Bardzo chwaliła W.Rowickiego np. własnie za umijętnosc „pozbierania” orkiestry w kazdych warunkach, „zarażenia” jej własnym entuzjazmem.
Toteż dla FN zapewne najlepiej by było, gdy nastał jakiś młody, dynamiczny dyrygent z osiągnięciami i ambicjami wykraczajacymi poza ramy polskiego grajdołka kulturalnego. Jednak moim zdaniem powinien to być dyrygent polski, bo po pierwsze sa z pewnością bardzo dobrzy (dobrze zapowiadający sie ) młodzi dyrygenci, a po drugie, zeby POlska i do tego Narodowa Filharmonia DOBRZE grała polski repertuar, musi byc to człowiek czujący muzyke polska po polsku. Pan T. Strugała mógłby z pewnością kogoś odpowiedniego polecić, bo jego aktualna ambicja jest promowanie utalentowanych muzyków polskich.
Tytuł tego filmu o Wiłkomirskiej był bez „jeszcze” 🙂
Rowicki podobno kiedyś był znakomity. Ja niestety, we wczesnej młodości uczęszczając do FN pod jego dyrekcją, trafiłam już na jego najgorszy, ostatni okres, kiedy był znany głównie z przeklinania na próbach, ale – zawsze słyszałam – kiedyś to był ktoś…
Nie wiem, co jest aktualną ambicją p. Strugały (z młodymi styka się na krakowskiej uczelni, ale ma mało studentów) i czemu to on właśnie miałby polecać 🙂
Pan Strugała mógłby polecać kogoś, bo jest uznanym autorytetem w tej branży, a sam juz chyba nie mysli o stawaniu do konkursu na stanowisko dyrektora. Dyrektorowanie to jest ciężka praca wymagająca sporo energii do użerania się z ludźmi i instytucjami. Co innego samo dyrygowanie…Mozna to czynić do późnego wieku.
A propos późnego wieku: gdzieś, chyba na niezbyt starej płycie video z nagraniami A.S.Mutter widziałem dyrygującego K.Masura. Strasznie mu jedna ręka latała, jak onegdaj papieżowi. I w ogóle wyglądał jakby to raczej muzyka nim dyrygowała a nie on muzyką… Ech! Lata lecą i nie zatrzymuja sie ani na chwilę…A szkoda.
A tak w ogóle podsumowując problem wyboru jakiejś znakomitości na dyrygenta-dyrektora FN, to warto pamiętac, że nikt nie ma patentu na stałe bycie wybitnym artystą.
Wybitnym artysta bywa sie sporadycznie, na wydarzeniach, które później ludzie latami pamiętają. Nie warto pamietac tego, co komu kiedy nie wyszło, tylko to co było wspaniałe.
np. Czasem sobie odsłuchuję-oglądam nagranie poniewierające sie w zdekompletowanych częściach po jutubie, na którym Kremer i Majski graja koncert podwójny Brahmsa. Jak dla mnie to jest fantastyczne wykonanie, chociaż na koncercie w Wiedniu nie byłem, a nut nie znam i nie wiem czy grali prawidłowo czy tez mylili się w nutach jak szewcy (sądze, że sie nie mylili). Ta muzyka do mnie przemawia pełnym głosem. I chociaz słyszałem tez zupełnie (jak dla mnie) nieudane wykonania Bacha (Kremer) i fałszującego Majskiego (nie wiem co, ale słyszałem ze grał nieczysto), to obu panów uznaje za wielkich i wybitnych artystów.
Podobnie bywa nawet z koncertami studentów różnych szkół. Nieraz cos tam zabrzęczy, smyczek zapiszczy, czy pare fałszywych nut sie trafi, ale ludzie bija brawo, wstają z miejsc i domagają się bisów. A czasem ktoś gra zupełnie poprawnie… i nic. Serce nie wali mocniej, a oczy same się zamykaja podczas koncertu.
Jak cos było marne, to mi zaraz wypada z pamięci i dlatego częściej chyba chwalę niz ganię różne wydarzenia muzyczne.
@Mel55 14:34
No i pewnie z tej przyczyny Kurt Masur od paru lat raczej nie dyryguje. Jeszcze kilka lat temu przyjeżdżał co roku do swojego Heimatu (Brzeg i Wrocław ) i zapewniam,że znakomicie panował nad muzyką,muzykami,a nawet tzw.czynnikami dodatkowymi,jak np.specyficzna akustyka wnętrz,w których mu przyszło występować (do końca życia nie zapomnę wyjącego wentylatora czy innego ustrojstwa w Hali Stulecia podczas koncertu filharmoników nowojorskich 🙁 w 2000 r. ).
@ew_ka
Ach, nie trzeba mnie zapewniać o wielkości Kurta Masura…Ja tylko wyrażałem żal, że czas bezwględnie mija i wielcy artyści, których by się chciało słuchac bez końca, też przemijają…
Na szczęście coraz to pojawiają się nowi 🙂