Trochę ogłoszeń drobnych
Jesień, kryzys, ale mimo to dużo się muzycznie dzieje w całym kraju w bardzo różnych dziedzinach. Np. w Warszawie, jak zwykle o tej porze, festiwal improwizacji Ad Libitum, a w aglomeracji śląskiej inwazja muzyki dawnej: otwarcie „jedynego w Polsce Fortepianarium” i koncert Orkiestry Historycznej, niestety tego samego dnia – 14 października.
Fortepianarium – ładna nazwa – powstało z inicjatywy klawesynisty i organisty Marka Toporowskiego oraz fortepianistki Katarzyny Drogosz w tzw. Domu Kawalera w Zabrzu. Inna nazwa: Śląskie Dziedzictwo Instrumentów Klawiszowych. Czyli – ratowanie zachowanych zabytków z klawiaturą. Otwarcie będzie połączone z koncertem-prezentacją. Więcej o tym tutaj, a także na blogu Marka Toporowskiego. Świetna idea, eksponatów na razie mało, ale z założeniem powiększania kolekcji.
Niestety ta impreza odbywa się tego samego dnia, co koncert Orkiestry Historycznej w Kościele Mariackim w Katowicach. Teoretycznie jakby ktoś się uparł i przyjechał do Zabrza samochodem na 17., to mógłby potem siąść za kółko i przejechać do Katowic – ale też trudno powiedzieć, jak długo to w Zabrzu będzie trwało, może trzeba byłoby wyjść w środku. Nie dzieje się tak wiele w tym regionie w tej dziedzinie, nie wiem, dlaczego nie dało się tego jakoś uzgodnić.
Na Śląsk powraca też jazz, a właściwie jaZZ i okolice, bo tak nazywał się kultowy cykl koncertów w katowickiej Hipnozie, który właśnie powrócił – koncerty raz w miesiącu. Kolejnym miejscem jazzowym są Gliwice – bardzo reklamujący się ostatnio nawet w tiwi Palm Jazz Festival. W listopadzie w różnych miejscach kraju będzie – tradycyjnie już – jeszcze więcej dobrego jazzu (wrocławski Jazztopad czy bielska Jazzowa Jesień). Warszawa mało tych smakowitości liźnie. W ramach Ad Libitum, które właśnie się rozpoczęło, jest improwizacja bardziej klasyczno-współczesna z wychyleniem didżejskim, jeśli tak się można wyrazić – trochę warszawskojesienna (np. jutro zagrają wspólnie Pierre Jodlowski, Anna Zaradny i Cezary Duchnowski), ale finał w stronę jazzu – Anthony Braxton Diamont Curtain Wall Quartet.
A z zupełnie innej beczki, w końcówce przyszłego tygodnia ormiańska Nostalgia w Poznaniu. Choć może nie tak do końca z innej beczki, bo – jak Jazzowa Jesień – w większości ECM-owska…
PS. No i zbliża się też 17 paździerkika – rocznica śmierci Chopina. Pora więc na Requiem Mozarta w warszawskim Kościele św. Krzyża. Tym razem w polskim w większości wykonaniu.
Komentarze
Mnie też zdumiewa niemożność „dogrania” terminów imprez, o czym pisze PK. Nie po raz pierwszy to się zdarza. Melomanów nie jest tak dużo, nie jesteśmy rozpieszczani nadmiarem, więc czemu nie uzgodnić terminów?
A może dałoby coś zmienić, przesunąć?
Pobutka.
Dzień dobry,
ja będę miała z kolei w listopadzie – a raczej nie ja, lecz organizatorzy konkursu dyrygenckiego w Katowicach – problem: akurat na dwa pierwsze dni konkursu organizowana jest bardzo ciekawa międzynarodowa konferencja o zarządzaniu orkiestrami. Wiele osób, w naturalny sposób zainteresowanych obiema imprezami, tam chce pojechać, a to na drugim końcu Polski – w Szczecinie. Organizatorzy konferencji tłumaczą się, że tylko w tym terminie dało się dograć zaproszenie zagranicznych prelegentów…
ad Warszawa
dorzucam cykliczną imprezę „Sinfonia Varsovia swojemu miastu”
to już od jutra
a w niedziele 14 na Tarchominie jeden z kosciołów zaprezentuje nowe organy
http://www.pieknamilosc.waw.pl/
No właśnie się spotkałam z Pawłem Kotlą, który jutro dyryguje 🙂
http://www.sinfoniavarsovia.org/sv.php?ref=%2Findex.php
Nie wiem, czy dojadę, bo to ode mnie daleko 🙁
Ale od Gostkostwa blisko, więc przypuszczalnie się przytelepią, choć to tylko Beethoven.
GP: „choć to tylko Beethoven.” ??????
😆
Oj Pietrku, wszystkim (jak widać prawie) wiadomo, że Beethoven nie cieszy się specjalną estymą wśród czytelników tego bloga.
Zaraz nie cieszy estymą!
Na Kamionku, to okolice mojego dzieciństwa.
Kościół był odnawiany, przyjemnie byłoby zobaczyć stare kąty, ale jestem jeszcze trochę przeziębiona.
Zobaczę. Dzięki za cynk. 😀
Dlaczego nie cieszy się? Kiedyś foma zrobił mu czarny pijar i tak już zostało, ale to nie do końca prawda przecież 😉
mt7 „Na Kamionku, to okolice mojego dzieciństwa.”
No tosmy z niemal tego samego podworka – tyle, ze ja z drugiej strony (poludniowej). W zimie chadzalem na Jeziorko Kamionkowskie na lyzwy. A bylo to w czasach, kiedy czasami cwiczyla tam Kadra!
„Beethoven nie cieszy się specjalną estymą wśród czytelników tego bloga.”
Jasne. Ale ekspertow od najlepszego wykonania Ksiezycowej jednak nie brak 🙂
Pietrek, pewnie jestem starsza, albo byliśmy biedniejsi, bo łyżwy (saneczkowe) dostałam dopiero po przeprowadzce na Pragę II, byłam wtedy w trzeciej klasie szkoły podstawowej.
Ale najwcześniejsze dzieciństwo, a więc najlepsze wspomnienia, spędziłam na Bliskiej i okolicach.
Mój Boże, jaki ten świat był wtedy ciekawy i fascynujący
Zawsze jest ciekawy i fascynujący, i wkurzający oczywiście też… 🙂
Jesli ktos ma ochote, za pare minut zacznie sie transmisja koncertu Trifonova i jego nauczyciela w Tel Awiwie; w programie:
24 preludia Chopina – Daniil Trifonov
Trio nr 2 op 9 Rachmaninova na fortepian, skrzypce i wiolonczele – Sergei Babayan (nauczyciel Trifonova), Sergei Ostrovsky, Felix Nemirovsky.
http://www.iba.org.il/media/
(nalezy wybrac „Kol HaMusica” w sekcji „radio live”)
(o 20.30)
mt7 łyżwy (saneczkowe) ? Nie pamietam. Ja mialem „turfy”, a kolezanki mialy „sniegorki” – oba rodzaje przyczepiane do butow. Lyzew montowanych do butow na stale nie mial wlasciwie nikt.
O starozytnosci wspominanych czasow (pierwsza polowa lat piecdziesiatych) mial swiadczyc akapit o kadrze narodowej trenujacej na jeziorku – jeszcze bez toru.
PS Owszem, w Parku Skaryszewskim (bron Boze Paderewskiego) bylo male lodowisko, chyba AZS ?, ale tam placilo sie wstep – a wiec chadzlo sie na Jeziorko.
Zmiana programu 😯 zagral Odbicia w Wodzie Debussy’ego a teraz etiudy Chopina.
Łyżwy turfy, przykręcane z przodu kluczykiem do butów 😀 też miałam, ale później, może w czwartej (57.), jak się nauczyłam na tych dwupłozowych jeździć.
Kiedyś powstawało dużo przydomowych lodowisk, widocznie taki był przykaz, dozorca robił wały ze śniegu wokół dużego trawnika i polewał go kilkakrotnie wodą. To były porządne lodowiska i służyły dzieciom całą zimę.
A do Parku Skaryszewskiego chodziłam na spacery z przedszkola, które mieściło się na rogu Skaryszewskiej i Lubelskiej za Pallotynami (pamiętasz ten uroczy, mały kościółek?).
O tu sobie siedzimy na murku w tym parku:
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/MojeZdjCia#5169895447010845266
Załapałam się na koniec, Lisku. 🙁
Czy tam miał być też obraz, bo był tylko dźwięk, a ekran czarny.
Tylko dzwiek, to byla transmisja radiowa (na ekranie przewaznie sa kolorowe kalejdoskopy 🙂 ). W trio na fortepianie gral tez Trifonov.
(Babayan z Trifonovem zagraja jutro na dwa fortepiany, ale to nie bedzie transmitowane).
Pobutka.
Z kroniki towarzyskiej : dzisiaj urodziny obchodzi nie tylko Ralph Vaughan Williams,ale także trochę starszy Sylvius Leopold Weiss 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=ap6FBM7rTXU
Dzień dobry,
od Pobutki zrobiło się wiosennie, od drugiego linku – znajomo 😉
W ramach różności muzycznych: fragment wywiadu z Jackiem Kaspszykiem – o nieodżałowanym ekscentrycznym psie : „ – Co to znaczy, że pies był ekscentryczny?
– Zakochał się w kocie i wył po nocach z tęsknoty. A gdy już czuliśmy się z żoną tym poirytowani, mówiliśmy w dowolnym języku: „Kot w telewizji” i Lenny pędził do salonu i usadawiał się na kanapie przed ekranem. Imię dostał po Leonardzie Bernsteinie, bo mieli te same skłonności – upodobanie do przedstawicieli tej samej płci i nadmierne spożycie płynów. Oczywiście Bernstein pił whisky, a mój Lenny wodę, ale hektolitrami, więc baliśmy się z żoną, że ma cukrzycę. Weterynarz powiedział, że nasz westie jest całkowicie zdrowy, ma po prostu problem z piciem, jakkolwiek to brzmi. Na spacerach zbiegali się wokół nas gapie, nie dowierzając, jak tyle płynu mieści się w tak małym stworzeniu. A co do weterynarzy – bardzo ich lubił, co się zwierzętom na ogół nie zdarza. Był tak wyjątkowy, że od czterech lat nie możemy się z żoną zdecydować na innego psa.”
Jest też o muzyce, ciszy, o Polakach, Anglikach oraz pewnym brzemiennym w skutki spotkaniu na stoku narciarskim 😉 http://www.filharmonia.wroclaw.pl/home/showNews/1037
CC zaprasza na retransmisję opery „Ariodante” Haendla, którą wykonano na finałowym koncercie Festiwalu Bachowskiego w Świdnicy 2012.
Sobota 13 października 19.00, Dwójka.
A tutaj szczegóły http://www.polskieradio.pl/8/Audycja/7364
na marginesie———————–a jednak zal, ze nie Robert Zimmerman dostal Nobla literackiego 🙁 a jakis chinski Maksym Gorki ;)…juz nie mowie o moim faworycie sir Salmanie Rushdie
Ładny ten wywiad z Kaspszykiem – dzięki 🙂
ozzy – obie kandydatury były od początku nierealne.
Z ekumenicznego podwórka – kiedy możliwa jest współpraca międzywyznaniowa,nawet w tak drobnej sprawie jak wspólne poświęcenie tablicy,jakoś od razu sympatyczniej…
http://www.kosciolpokoju.pl/index.php?D=mod&mod=nowosci&a=2&b=274
A ostatnio w naszym ulubionym Kościele Pokoju gościł…Horowitz (na wszelki wypadek wyjaśniam – Ryszard 🙂 ), świeżo utytułowany doktor h.c.wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Pewnie było to duże przeżycie dla pastorowej,pani Bożeny, która sama jest fotografikiem.
Pan dyrektor chyba po dużym piwencju 🙂
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,12660587,Kosendiak___NFM_zbudujemy__pocalujcie_mnie_w_dupe__.html?lokale=warszawa
Pobutka, której proszę sobie nie brać do serca. Ot, nawiązuje do poprzedniego wpisu 😉
Nie wiem, czy pojawiło się to już w „Pobutkach” PAKa i czy to znacie:
http://www.youtube.com/watch?v=mRVVGmtslCo
Dla mnie – prawdziwy kosmos, rzecz niewiarygodna!!!
Trzeci kur 🙂
Dzień dobry,
Pobutka: ocenzurowanie zwrotki „kleszej”, zwłaszcza przy pozostawieniu zwrotki „żydowskiej”, jest ze strony Teatru Roma draństwem, a co najmniej tchórzostwem.
Samotulinus: 😯 Bywały tu podobne przypadki, ale tego jeszcze nie.
Co do Babayana, mam mieszane uczucia. Słyszałam go na żywo dwa razy w Dusznikach. Za pierwszym razem – rewelacja, za drugim, po kilku latach – manieryczność i szarżowanie 🙁 Ale ten Rachmaninow ładny.
Ten wideoklip zaszokował mnie z dwóch powodów. Nie, wcale nie ze względu na nadzwyczajną technikę wiolinistyczną i zbliżoną do perfekcji intonację. To jasne, że każdy po kilku latach intensywnej nauki gry na skrzypcach (ważne, aby zacząć w momencie, gdy mamy już za sobą okres raczkowania, możemy stanąć pewnie na dwóch kończynach dolnych i przyjąć właściwą postawę do gry) jest w stanie osiągnąć taki poziom 😉 🙂 Moją uwagę zwróciła niezwykła dojrzałość muzyczna tej 11-letniej Koreanki. Kiedy zamknąć oczy nic nie wskazuje na produkcję „cudownego dziecka”. Ona frazuje, rubatuje, niuansuje, panuje nad brzmieniem tak, jakby od co najmniej dwudziestu lat nie słuchała innej muzyki.
Druga rzecz, która mnie zaszokowała jest związana z tym, że na juniorskim konkursie Menuhina AD 2012 Soo-Been Lee zajęła… drugie miejsce!?!?!?
No, ale I miejsce też wporzo:
http://zhuanti.ccom.edu.cn/mny2012/junior/en/kevinzhu/
(fajny Bach w I etapie)
Strach się bać, jak za parę lat (kiedy tylko regulamin na to pozwoli) przyjadą na konkurs do Poznania 🙂
Z pewnością oglądali Państwo genialnie skręcony dokument „Trip to Asia” o dalekowschodnim tournee berlińskich filharmoników.
http://www.youtube.com/watch?v=yxQL0-C2TI0
Najbardziej zdumiała mnie informacja sprzedana przez Simona Rattle’a po wizycie w szanghajskim konserwatorium. Otóż dowiedział się on, że na terenie samych Chin działa blisko 70 milionów (70 000 000!!!) pianistów (począwszy od początkujących kajtków aż po profesjonalnych muzyków). Szok! Szok! Szok! Kiedy tak obserwowałem z jakim histerycznym entuzjazmem tysięczne rzesze melomanów w wieku od 5 do 100 lat przyjmowały Berlińczyków po koncercie w Taipei (nawet Rattle był wielce zdziwiony i czuł się nieswojo w roli „pop-gwiazdy”), na którym grano wcale niełatwy repertuar (oprócz lekkostrawnej „Eroiki” wykonywali także „Życie bohatera” Straussa i awangardowy utwór Thomasa Adesa), z jakim skupieniem, zainteresowaniem słuchali i obserwowali to, co dzieje się na estradzie za pośrednictwem wielkich ciekłokrystalicznych ekranów (sala koncertowa mogła pomieścić nędzne dwa tysiące słuchaczy, więc dla pozostałych tysięcy zorganizowano „strefę melomana” na rozległej łące), nabrałem przekonania, że wielka ofensywa dalekowschodnich muzyków jeszcze przed nami, a jak można skonstatować na podstawie tych dwóch juniorskich produkcji z ostatniego konkursu Menuhina, ilość przeradza się w jakość.
O przepraszam, zaniżyłem szacunki. Rattle wyraził się dokładnie tak:
„Jeśli nie przywieziesz z Azji odrobiny pokory, to przegapiłeś sedno sprawy. To niezwykłe natężenie ruchu, społeczeństwa przechodzące nieustanne przemiany… Oszołomiła mnie informacja, że w Azji liczba uczniów w klasie fortepianu przewyższa całą populację Niemiec. Przepraszam, nie w całej Azji, lecz w samych Chinach”.
Tak więc, wspomniana liczba dotyczy jedynie uczniów, a jeśli weźmiemy pod uwagę dane demograficzne z 2010 roku, dotyczące populacji Niemiec (81 799 600),
http://en.wikipedia.org/wiki/Germany
trzeba dorzucić jeszcze z dziesięć milioników młodocianych chińskich pianistów. 🙂
To są same Chiny. A jeszcze jak doliczyć Koreę, Japonię itp. …
I wszędzie tam, hihi, grają Chopina 😉
W mojej bydgoskiej uczelni już w tym roku goście z Dalekiego Wschodu stanowią przeszło połowę studiujących w klasie fortepianu (w tym ok. 30 Chińczyków). Bardzo jestem ciekaw, jak to jest w innych akademiach…
No nieźle 😯
Moja dawna szkolna koleżanka mieszka w Teksasie i od lat uczy dzieciaki gry na fortepianie. Cały czas mówi, że białe dzieci wśród swoich uczniów na palcach jednej ręki może policzyć.
Co tam przemyt, haracze, usługi erotyczne, narkotyki. Chińska Triada powinna się teraz przerzucić na produkcję pianin i fortepianów oraz wydanie dzieł wszystkich Fryderyka Chopina. To jest dopiero miliardowy rynek do zagospodarowania 🙂
Liczna populacja, to i widoczna coraz bardziej w różnych dziedzinach. 😀
Ciekawe, czy Gostek był w na koncercie na Kamionku.
A mnie w tej Pobutce z Tuwimem cos innego do zywego oburza. Ze mianowicie aktorowi nie moglo przejsc przez gardlo „czciciele radia i fiZYki”, wiec wbrew rytmowi „recytuje ” FIzyki z akcentem na pierwsza sylabe, bo tak go w szkole teatrealnej nauczyli wymawiac slowo fizyka.
Oczywoscie, ze nalezy mowic fizyka z akcxentem na pierwsza sylabe, ale TUWIM NAPISAL Z AKCENTEM NA SYLABE DRUGA i tak nalezy to czytac, a nie poprawiac poety jak jakis pinkwolony pedant od siedmiu bolesci.
Dlaczego ja, Kot, po paru zaledwie latach uczena sie jezyka polskiego jako drugiego jezyka ( scisle – osmiu) , to rozumiem, a aktor nie rozumie? 👿
Re upowszechnianie muzyki – nazwijmy to umownie – europejskiej na Dalekim Wschodzie.
Jak wspominalem, przez trzy lata uczylem w szkole w Seulu.
Szkola miala cca 1200 uczniow. Nie jestem w stanie, aby okreslic nawet w przyblizeniu liczbe zespolow muzycznych dzialajacych po lekcjach – od orkiestry symfonicznej (probowali nawet Eroice – z uczniem dyrygentem), poprzez zepoly kameralne, zespoly wokalne, zespoly jazzowe, zespoly rozrywkowe, orkiestry dete, no i oczywiscie solisci.
Szkola miala sale koncertowo-teatralna, jakiej nie powstydzilaby sie zadna instytucja w zadnym kraju europejskim, czy amerykanskim. Byla tez druga scena, byla sala kameralna – slowem wszystko.
A tu, na rodzinnym podworku tylko sie czyta o kolejnych cieciach.
Swoja droga, upowszechnianie muzyki musi opierac sie na znajomosci i powszechnosci tejze wsrod spoleczenstwa. Tak naprawde nie wiem ilu z tych 70 milionow Chinczykow gra bo lubi, czy bo tak wypada.
Cudowne dzieci są spoko, tylko pytanie, czy z dziecka wyrośnie coś więcej, niż zwinnie przebierająca palcami małpa.
W tym przypadku wyrosło. Od sonat i partit Bacha w wykonaniu tej laski nie mogę się oderwać od dłuższego czasu. 🙂
http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=S18qej3LQXc#t=92s
Tatarzy krymscy się liczą do Azjatów? No to by się zgadzało. 😎
No, to jest ktoś:
http://www.youtube.com/watch?v=VgDUb8IMGiM&feature=related
Alena Baeva, zwyciężczyni Konkursu im. Wieniawskiego, też była cudownym dzieckiem i też pięknie wyrosła.
Slicny kawalek, WW.
Zawsze mnie jakos gleboko porusza, ze najbardzij wolnosc i roznorodnosc doceniaja ci wszyscy, dla ktprych wolnosc i roznorodnosc nie jest wcale czyms oczysiwstym, kazdemu danym. I Alina Ibrahimowa kiedy o tym mowi jest bardzo wuarygodna, to widac, ze jej slowa ida z serca i z innego doswiadczenia zyciowego. Jesli jest Krymska Tatarka, to doswiadczeie jej rodzicow, a predzj chyba nawet dziadkow musialo ja badzo uksztaltowac, choc sama nie przezyla wygnania i wszystkich upokorzen, ktore staly sie losem Krymskich Tatarow.
A tu Daniil Trifonov jako dobrze zapowiadajacy sie osmiolatek. Drugi utwor ktory gra (5:17) to jego wlasna kompozycja, popelniona w wieku lat siedmiu 😀
http://www.youtube.com/watch?v=imGD8UsZxu8
Nie rozumiem komentarza Wielkiego Wodza. Przeciez nie o to chodzi by z tych 80 milionow wyrosli sami wirtuozi. Nalezy docenic, ze rodzice i nauczyciele w Azji uwazaja nauke gry na fortepianie, czy w ogole nauke muzyki jako wazny element ogolnego wyksztalcenia. Pietrkowi odpowiem, ze mozna czegos nie lubic w dziecinstwie, ale docenic w latach dojrzalych. Brawo Chinczycy, Japonczycy, Koreanczycy……
Dalekowschodnie narody mają niesamowite wręcz zdolności przystosowawcze. Ten niezrozumiały dla nas głód zachodniej kultury, „żarłoczność” z jaką pochłaniają europejską muzykę, dochodząc w swoim wykonawstwie do perfekcji i pomału wypierając naszych muzyków, może budzić podziw i szacunek, lecz jednocześnie lęk przed całkowitym zdominowaniem rynku w niedalekiej przyszłości.
HIPowy barok? –> proszę bardzo, Bach Collegium Japan.
Chopin? –> Fou Ts’ong, Dang Thai Son, Lang-Lang…
Jazz? –> Hiromi Uehara dialoguje z Chickiem Coreą jak równa z równym:
http://www.youtube.com/watch?v=BRU1o-sCnqY
A co powiecie na koreański chór, który zabrał się za rozpracowywanie… Missa Paschalis Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego? Macie pojęcie? Gorczycki w Seulu! Póki co, to raczej amatorka, ale gdyby wzięli się za śpiewanie polifonii na poważnie…
http://www.youtube.com/watch?v=nA4xrrltW40
Swoją drogą, zabójczy jest ten marszowy Introit w bezpośrednim połączeniu z Sanctus. W swoich estetycznych wyborach nie mają żadnych kompleksów i ograniczeń. To muzyka i tamto muzyka. 😉
Strasznie poważny był ośmioletni Daniłko – nie to, co teraz, kiedy ciągle się uśmiecha 🙂
ROMek – ja rozumiem o tyle, że czasem te dzieci rzeczywiście się tresuje, aż wpadają w wyścig szczurów, co na pewno nie jest zdrowe dla kształtującej się psychiki. No, ale przy takiej licznej populacji…
Oddalam się w stronę transmisji z Met 🙂
To prawda PK, ale tak juz w XVIII wieku tresowal malego Wolfganga papa Mozart (co prawda zaprzeczam tutaj swojemu poprzedniemu wpisowi poniekad uznajac racje WW). Tez sie oddalam, bo po raz pierwszy ide na koncert Concentus Musicus. Wylacznie Haydn, ktorego bardzo lubie.
Mi tez nie chodzi o to, żeby było z tego 80 milionów wirtuozów, tylko żeby było może z tysiąc muzyków, takich prawdziwych, posługujących się rozumem na równi z palcami. A nie na przykład jeszcze jedna Vanessa Mae (jak jesteśmy przy Azjatach, bo bliżej też bym coś znalazł). 🙂
Muszę przyznać, że ci Koreańczycy radzą sobie nie gorzej, niż podobne chóry amerykańskie i europejskie. Każda nutka jest, sensu nie ma. 🙄
WW „Muszę przyznać, że ci Koreańczycy radzą sobie nie gorzej, niż podobne chóry amerykańskie i europejskie. Każda nutka jest, sensu nie ma.”
Nie straszcie nas! Wlasnie nabylismy bilety na Taiwan National Choir conducted by Agnes Grossmann!
Byyyyyyyłeeeeeeeeem naaaaaaaa koooooooooooonceeeeeeeercieeeeeee iiiiii baaaaaaaaaaaardzooooooooo przeeeeeeepaaaaaaaastnyyyyyyyy ooooooodgłooooooooooooosssssss głóóóóóóóóównieeeeeeee byyyyyyyyłooooooooooo słychaaaaaaaaaaaaaać, ale poza tym bardzo miło. Pani Hirose na fortepianie odegrała bardzo poprawny trzeci koncert. Siódma symfonia z odpowiednią ilością werwy. Wszystko bez przerwy, trochę na modłę LFJ, co w kościelnej ławce wymaga trochę samozaparcia. O niuansach niestety trudno coś powiedzieć z powodów jw.
Chcę iść za tydzień na „Szembe” na niedokończoną i koncert skrzypcowy Dvoraka. Wiem już, że trzeba usiąść gdzieś z samego przodu.
Kiedy w tym samym kościele (na Kamionku) byliśmy na Haydnie na Wielkanoc, siedzieliśmy skrzypkom prawie na kolanach i dźwięk był poprawny.
W kościołach na koncertach należy siadać z przodu.
Ale gdyby każdy próbował… 😆