Wisława z Nowego Jorku

Wisława pisana z ł, Tomasz Stańko z „n” w nazwisku na nowym, dwupłytowym albumie ECM. Jak wypadło zestawienie naszego trębacza z trójką nowojorskich muzyków? Bardzo naturalnie – wszyscy fantastycznie się nawzajem rozumieją i uzupełniają. Płyta z nowojorczykami, nagrana tamże, jest uniwersalna, jest po prostu piękna.

Z tymi muzykami Stańko gra już od pewnego czasu. Jeszcze na Jazzowej Jesieni 2011 wystąpił z basistą Thomasem Morganem i perkusistą Geraldem Cleaverem, którzy wówczas występowali jako dwie trzecie Craig Taborn Trio i którymi już wtedy ogromnie się zachwycał; pianistą też, ale ten jest zbyt zajęty. Sekcja rytmiczna jednak weszła ze Stańką w ścisłą współpracę. O ile wówczas, jak wspominałam, współmuzykujący z trębaczem byli jeszcze początkowo dość nieśmiali, to dziś ta nieśmiałość absolutnie się już ulotniła. Nie jest co prawda tak awangardowo jak w triu Taborna, ale nie miało przecież tak być. Miał być styl Stańkowy, w końcu kompozycje wszystkie są jego, ale naznaczony osobistą indywidualnością i muzykalnością każdego z grających. Na fortepianie w tym składzie gra David Virelles, młody pianista urodzony na Kubie, także niezwykły: choć bardzo subtelny, jego obecność od razu się zauważa, obecność nieagresywną, dostosowującą się, parę razy wychodzącą na pierwszy plan.

Noblistka i Tomasz Stańko admirowali się nawzajem. Trzy razy znaleźli się razem na scenie, trębacz komentował muzycznie (solo) wiersze poetki – ona nawet powiedziała na wieczorze w Operze Krakowskiej: „Nie wiem, jak państwo, ja przyszłam tutaj posłuchać tej trąbki”. On mówił o niej, że znaleźć się z nią na scenie to jak grać z Jarrettem, Coreą czy Milesem. Wspólne nagranie na płytce CD zostało dołączone do jej tomiku Tutaj.

W tym albumie jest oczywiście inna muzyka – choć także, jak mówi Stańko, pisana jak wiersze (mawia, że ceni każdą nutę, podobnie jak w poezji ceni się każde słowo). W każdym razie tematy. Temat tytułowego utworu, bardzo łagodny i refleksyjny, zapamiętuje się z miejsca; na płycie są dwie wersje Wisławy, na początku i na końcu. Muzycy nie mogli się zdecydować, która wersja jest lepsza, więc postanowili włączyć obie i jest jakby w Wariacjach Goldbergowskich, ale trochę inaczej, bo wersje jednak się różnią. Inne tytuły w większości pochodzą od wierszy Szymborskiej: Assasins (Zamachowcy), Metafizyka, Mikrokosmos, Oni (tak właśnie, po polsku, pisane), Tutaj – Here, a z wiersza Myśli nawiedzające mnie na ruchliwych ulicach wywodzą się dwa tytuły: Faces (twarze) i A Shaggy Vandal (kudłaty wandal). Nie ma co się dosłuchiwać jakichś ilustracji w tych utworach, ale na pewno dobrze będzie do tego czytać wiersze Szymborskiej.

Dziś premiera płyty z koncertem w Monachium, w poniedziałek w Krakowie, znów w operze. Niestety bez bohaterki tym razem…