„Polska” młodość Wagnera

Niewiele się wie o fascynacji Wagnera Polską i jej tragicznymi losami. Dowiedział się o niej trochę więcej, gdy uciekinierzy z powstania listopadowego wędrowali przez Europę i trafili także do jego rodzinnego Lipska. W 1832 r. wziął udział w wydarzeniu, które wywarło na nim wielkie wrażenie. Miał wtedy 19 lat.

Była to uroczystość z okazji rocznicy ustanowienia Konstytucji 3 Maja, zorganizowana przez grupę polskich emigrantów. W Lipsku przyjmowano ich z otwartymi ramionami, powstał nawet specjalny komitet, by im pomagać. Spotkali się 3 maja 1832 r. w restauracji gdzieś pod Wiedniem, wynajęli orkiestrę dętą, która grała im pieśni powstańcze, sami z nią śpiewali i bez końca dyskutowali. Wagnerowi tak się to wbiło w pamięć, że po 40 latach relacjonował ten wieczór we wspomnieniach Mein Leben, cytując nawet, że słowem, które najczęściej tam padało, było słowo „oiczisna” (pisownia oryginału).

Młody kompozytor wcześniej już śledził z podziwem zwycięstwa wojsk powstańczych i żałował ich przegranej. Gdy resztki oddziałów polskiej armii przybyły do Lipska, patrzył na Polaków jak na bohaterów. Zafascynowała go zwłaszcza postać hr. Wincentego Tyszkiewicza. Dzięki kontaktami z nim i jego otoczeniem uczestniczył w owym trzeciomajowym spotkaniu, które miało charakter zamknięty. Nie tylko go ono wzruszyło, lecz zapłodniło muzycznie, choć efekty, powiedzmy szczerze, nie były szczególnie oryginalne – są dziś tylko świadectwem ideowości młodego kompozytora.

Pod wpływem kontaktów z Polakami napisał więc najpierw dwa polonezy, oba w D-dur. Jeden z nich, na cztery ręce, został wydany w tym samym 1832 r. jako op. 2 (przez pewien czas Wagner opusował swoje utwory). Dziarski, i owszem, ale czy ktoś by w tym dostrzegł przyszłego autora Tristana i Izoldy? Drugi, na fortepian solo, jest jeszcze prostszy, powiedziałabym nawet – prymitywniejszy (trio jest oparte na tym samym materiale, co w polonezie na cztery ręce), i nawet młody kompozytor nie zdecydował się go wydać; ujrzał światło dzienne w druku dopiero w 1977 r.

W tym samym czasie Wagner wziął się za dzieło większe – uwerturę Polonia. Tu już szło mu wolniej, skończył utwór cztery lata później, a jego prawykonanie odbyło się w Królewcu. Wrzucam to nagranie, bo to już totalne multikulti: utwór z polskimi motywami niemieckiego kompozytora, orkiestra z Hongkongu, dyrygent (nieżyjący już dziś) urodzony w Bejrucie, o dość skomplikowanym życiorysie, a wrzucił niemiecki użytkownik YouTube. Nie wiem, czy muszę tu dokładniej opowiadać, gdzie jest jaki motyw, bo przecież Witaj, Maj, Trzeci Maj na pewno rozpoznajecie, Mazurka Dąbrowskiego (lekko zmodyfikowanego i chwilami „na dwa”) pewnie też. Mniej rozpoznawalna współcześnie jest trzecia melodia, która rozpoczyna się o 4’25” – Wionął wiatr błogi przez Lechitów ziemie, czyli tzw. Litwinka – pieśń legionów litewskich. Ogólnie – cóż, nie jest to wielkie dzieło, ale już dość sprawne warsztatowo, z wpływami beethovenowskimi, ale posmakiem romantycznym.

No i to są polonica wagnerowskie. Ale był jeszcze jeden projekt. Młody Wagner był zaprzyjaźniony z literatem Heinrichem Laube, który później został dyrektorem teatrów w Wiedniu i Lipsku. Laube był także entuzjastą Polaków i zamarzyło mu się, że razem z przyjacielem stworzą operę Kościuszko. Napisał libretto i dał je Wagnerowi. Ten początkowo się zapalił, ale w końcu zrezygnował. Różne są poglądy na to, dlaczego ostatecznie nie zechciał napisać tej opery. Zaskakująca, i nigdzie indziej niespotykana, jest rzecz opowiedziana przez niejakiego Mariana Dienstla we wstępie (który można przeczytać tutaj) do tłumaczenia eseju Wagnera Opera i dramat. Otóż powołuje się on na rozmowę (nie swoją) z Wagnerem pod koniec jego życia, z której wynika, że jakieś fragmenty muzyki mogły powstać! Cóż, nawet jeśli rzeczywiście powstały, to zaginęły w pomroce dziejów.

W każdym razie Wagnerowi po latach związane z Polakami wspomnienia były tak bliskie, że nie dość, że tak pięknie opisał je w Mein Leben, ale też udało mu się wygrzebać partyturę Polonii z domowych przepastnych archiwów, zamówić przepisanie głosów i wykonać. Potem znów na lata słuch o niej zaginął.