El Sistema w Afryce
Na kolejnym spotkaniu w Instytucie Adama Mickiewicza z cyklu What’s Next (parę miesięcy temu opowiadałam tu o poprzednim) dowiedzieliśmy się trochę o tym, jak i dlaczego w Republice Południowej Afryki młodzi ludzie śpiewają opery Purcella.
Odwiedziła nas Shirley Apthorp, która mieszka w Berlinie i pisze dla „Financial Times” krytyki muzyczne z krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Przyjechała właściwie po to, żeby zrecenzować premierę Qudsji Zaher, co zresztą zrobiła dość łagodnie, (szkoda tylko, że pomyliła Damiana Konieczka z Nauczycielem), wcześniej była na koncercie urodzinowym Lutosławskiego, ale przy okazji zgodziła się porozmawiać z zainteresowanymi o swoich zupełnie innych zajęciach. To osoba o bardzo ciekawym życiorysie i robi świetne rzeczy.
Od czterech lat w Cape Town, gdzie się urodziła, tworzy z międzynarodową grupą muzyków Cape Festival, czyli Umculo. Tutaj można poczytać o tej inicjatywie. W skrócie mówi się o tym w filmiku pod powyższym linkiem: są to warsztaty dla dzieci i młodzieży oraz projekt wystawienia pełnej opery; jak dotąd były to dzieła Purcella: King Arthur i The Fairy Queen. Postawiono na muzykę barokową (lub współczesną, specjalnie tworzoną), tłumaczy Shirley, ponieważ emisja jest tu najzdrowsza dla młodych głosów. A jakość głosów i muzykalność tych młodych ludzi, powiada, może w jakimś czasie doprowadzić do podboju światowych scen operowych przez afrykańskich solistów; Afryka może być nadzieją muzyki wokalnej, podobnie jak Wenezuela orkiestrowej.
Śpiew, a zwłaszcza śpiew chóralny (ze swoistą choreografią; rzadziej śpiewają spokojnie jak Europejczycy) jest dla tych dzieci czymś absolutnie naturalnym. Istnieje tradycja opowiadania historii za pomocą śpiewu. Chóry działają nie tylko w szkołach, ale w zakładach pracy, kościołach, a nawet więzieniach. Śpiewa się praktycznie codziennie, traktując to poważnie (2-3 godziny dziennie).
W czasach apartheidu istniał w dziedzinie muzyki ścisły podział: opera i w ogóle muzyka poważna była domeną białych, chóry – czarnych. Założyciele Unculo chcą przybliżyć operę czarnoskórej części społeczeństwa – to przecież dorobek całej ludzkości. Młodzież jest zachwycona. To droga do stopniowego niwelowania barier.
Tutaj zapowiedź festiwalu, tutaj też mała próbka, tutaj goście z Wenezueli, tu próbka Króla Artura, tutaj próby do The Fairy Queen, a tu, jeśli ktoś ma cierpliwość – całość tej opery. I w ogóle dużo jest ich filmików na tubie.
Komentarze
Drogi Piotrku, nie masz pojecia jak sie ucieszylem z tej nagrody ZAIKSu za Szekspira! Nie znam Twych tlumaczen Barda, ale z pewnoscia po nie siegne (oi Opowiesc zimowa w pierwszy rzedzie) , choc musze sie przyznac do sekretnej namietnosci do Paszkowskiego. 😳 Wiem, wiem, wszyscy na niego prychaja, ale ja zostaje mu wierny od pirewszego zerkniecia, to to on mi wlasnie Szekspirea otworzyl w dosc wczesnym kociectwie. Ale wszystie nastepne tlumaczenia i tak czytam. A Paszkowski jest jak stara sprana pizama, ukochana i wygodna.
Mam nadzieje, ze siegniesz po Lira. Tam dopiero sa katalogi rozlosznych wyzwisk! To bardzo smieszna sztuka, niestety zawazyla na niej XIX-wieczna tradycja i wszyscy sie boja na tym smiac …
Wyslucgalem calej tej rozmnowy z Dwojki i troche sie ubawilem ( a nawet bardzo!) wzmianka o AL, ktory nie byl laskaw w zaden spoosb odnotowac Twego wkladu do roznych tam…. Toz nie tylko Twojego, choc o Twoim nie wiedzialem… Nie zauwazylem tez by wspomnial kiedykolwiek o wkladzie Jacka G, a przecxz to Jacek wlasnie rozumial naprawde en francais,… 😈
He, he. 😈
Ucalowania dla Kota i kupa serdecnosci dla Wandy.
Pobutka.
Dzień dobry,
Inspiracja dzisiejszym google-doodle? 🙂 Dobra czarna kawka, dobrze zaśpiewana, zawsze rano się przyda.
Parę ogłoszeń:
1. Jutro w ramach festiwalu Żydowskie Motywy w warszawskim kinie Muranów o 17:20 w sali Zbyszek projekcja filmu dokumentalnego Christine Jezior Wiem, skąd jestem (o Idzie Haendel). Polecam.
2. Jako że czytają ten blog osoby o różnych zainteresowaniach, proszono mnie o zaanonsowanie tego:
http://rozdroza.com/?p=1616
Serdeczne gratulacje dla Pana Piotra Kamińskiego. Jak to miło czytać o takim wydarzeniu, gdy po otwarciu Onetu rzuca się w oczy tytuł „Śmierć na zawodach w piciu wódki”. Ten sam kraj a jak różne konkurencje i na szczęście różni „zawodnicy”.
Dziękuję za podpowiedzi wszystkim, którzy wczoraj coś napisali na temat Met. Ja wyszedłem z pracy bardzo wcześnie, miałem pogrzeb rodzinny w Sopocie. Miałem okazję spotkać trochę osób bardzo sympatycznych, których nie widziałem od lat.
Z Kotem zgadzam się w ocenie Paszkowskiego. Barańczak błyskotliwy, dobre wyczucie i w ogóle wszystko, co naj. Jednak czym skorupka nasiąknie… Zimowa opowieść była moim pierwszym kontaktem z Szekspirem. Teatr Młodego Widza w Krakowie, rok 1955, reż. Iwo Gall. W Trybunie Ludu napisano (Jaszcz) o tym spektaklu, że w Krakowie mordują Szekspira. Mordowali nie dziwnymi pomysłami inscenizacyjnymi tylko adaptacją do potrzeb młodzieży nadającą spektaklowi charakter zbliżony do „Romantycznych”. W zespole teatru byli między innymi Kazimierz Orzechowski (Floryzel w Opowieści), Zofia Kucówna i moja powinowata Halina Zalewska.
Akcja pierowzoru zimowej opowieści opisanego przez Janka z Czarnkowa dzieje się na Mazowszu. Szekspir przeniósł ją do Czech i na Sycylię. Sycylia to zatem Polska, więc analizując Króla Rogera… Z drugiej strony „w Polsce czyli nigdzie”. Biegły dowodziciel dowiedzie, czego tylko chce.
lisku, odpowiadając na Twoje wczorajsze pytanie:
Kolega mi przysłał, a jak on na to wpadł, nie wiem.
Niektórzy grają na jednej strunie nawet, jeśli mają sześć 😈
A czy ktoś z P.T. Blogownictwa wybiera się na Festiwal Prawykonań ?
Zapowiada się ciekawie : http://www.nospr.org.pl/6147.xml
Dla tych co ma morzu 😉 pozostaje nieoceniona Dwójka http://www.festiwalprawykonan.pl/program-transmisji.php
🙂
Szekspirem mnie zarazil pan Jan Kott (tez Kot?) laureat Herdera (chyba Krzysztof Meyer tez nim byl. Tu w szkole teatralnej (Sztokholm) obowiazkowa lektura „Szekspira mego wspolczesnego”. Nie wiem, czuy dobrze pamietam ale byla pewna pani a mianowicie Anna Staniewicz, ktora redagowala dziela Szekspira w PIW-ie. O niej duzo slyszalem a takze o jej „przgodach” ze Slomczynskim
PS uklony panu Stanislawowi
To jest nie do wytrzymania. W ten sam weekend jest Festiwal Prawykonań i 5 (pięć!) premier operowych w całym kraju: Traviata w Łodzi i we Wrocławiu, Halka w Bydgoszczy, Orfeusz i Eurydyka w Krakowie i Wieczór Strawińskiego (Święto wiosny i Król Edyp) w Poznaniu. I jeszcze transmisja z Met – Giulio Cesare.
Co ci ludzie sobie wyobrażają? Czy tego nie można jakoś skoordynować?
Niestety większości tych imprez muszę powiedzieć: bawcie się beze mnie.
Wszystkim Państwu bardzo serdecznie dziękuję za miłe słowa. Przy okazji dowiedziałem się, głupol, że za Kotem Mordechajem kryje się jakiś znajomy – może by dał cynk, kto w tym futrze siedzi? Niestety, nasz Kot Dyziek (zdrobnienie od Diesel, bo strasznie głośno warczał, jak mu było fajnie) już od wielu lat biega po innych korytarzach…
Ja akurat wcale nie prycham na Paszkowskiego, ani zresztą na Ulricha. To znakomite przekłady. Warto zresztą zajrzeć do oryginalnego Paszkowskiego, który wyszedł tylko raz, dawno temu. W „kanonicznej” edycji PIW jest wersja bardzo przeredagowana.
O wszystkim, co składa się na Opowieść zimową, dowiecie się z przedmowy pani Anny Cetery – pewnie gdzieś na jesieni. Tymczasem do nabycia Ryszard II, Makbet, Wieczór Trzech Króli i Burza, następne w drodze.
Co do Becketta – z Jackiem święta prawda. To on „wymyślił” wówczas tego autora i wiele w tej sprawie dobrego zrobił. Mój „wkład” był publikowany i nawet grany tu i ówdzie.
Co do śmiechu w Szekspirze: pisałem o tym kiedyś, więc się powtarzam, ale najpiękniejszy Hamlet, jakiego widziałem, to wielki Mark Rylance w Globie. Grał to jako rolę komiczną, nie marnując żadnego dowcipu w tekście. Publiczność szalała. I właśnie dlatego śmierć Hamleta była tam tak wstrząsająca.
Ale neo-reżyseria nie umie się śmiać – w najlepszym razie „wyśmiewać”, co nie jest tym samym.
PMK – wyjaśnienia co do Mordki wysłałam mailem 🙂
Dziękuję, już wszystko rozumiem…!
Aha : Mapapie Kochany (dzięki za dobre słowo – pewnie wpadniemy tu i ówdzie), nie masz pojęcia, do jakiego stopnia podzielam Twoją opinię na temat Alana C. Serce się kraje i wyć się chce, jak się patrzy na te znakomite obsady marnowane przez nędznego dyrygenta. Były ostatnio dwa inne przypadki tego typu, oba wagnerowskie : Walkiria Gergiewa na płytach i Parsifal Gattiego w Met.
Ooo, „Burzy” jeszcze nie mam. Lecę kupować 🙂
koryguje:
________
nie Anna Staniewicz a ANNA STANIEWSKA studiowala anglistyke u prof. Romana Dyboskiego; mam tez pare przekladow Witolda Chwalewika (m.in. Hamlet) i Krystyny Berwinskiej jakies stare wydanie Otella z konca lat 50.
Artykuł Anny Staniewskiej sprzed 30 lat jest dostępny na internecie.
Ta seria „piwowska”, powstająca chronologicznie między Kanonem a Słomczyńskim, zawiera kilka bardzo pięknych przekładów. M. in. tam się ukazał Sen Gałczyńskiego i „październikowy” Hamlet Brandstaettera.
Najserdeczniejsze gratulacje dla Piotra Kaminskiego!!! Wzniesmy toast à la William! A co sie wtedy pijalo? I w jakich ilosciach?
Z kolei jam jeszcze rozentuzjazmowana wczorajszym koncertem w Bibliotece Polskiej w Paryzu (choc to troche glupio zachwycac sie wlasnorecznie zorganizowanym koncertem)
Wymyslilam sobie, ze jezeli w tym roku przypada 330 rocznica Bitwy pod Wiedniem, to trzeba te rocznice jakos uczcic. I namowilam krakowski zespol Cantica Sacra, zeby wymyslil jakis program okolicznosciowy. Wszak Marysienka grala na klawesynie. I trzy dziewczyny (Paulina Tkaczyk – klawesyn, Karolina Jesionek – traverso i Justyna Krusz – viola da gamba) zrobily mi super program rozpoczynajacy sie polonezem Telemanna, a konczacy ich wlasna aranzacja trzech piesni o Janie III Sobieskim traktujacych. Po drodze byla i sonata triowa Telemanna, i Folia Marina Marais, i Hotteterre, i Leclair. Program arcyciekawy, wykonanie znakomite, gambistka nawet sama prowadzila po francusku. Zaluje tylko, ze nie bylo 60jerzego, bo napisalby wspaniala recenzje. Ja tak pieknie i wnikliwie nie potrafie.
W kazdym badz razie polecam. Gdyby udalo im sie powtorzyc ten koncert gdzies w Polszczyznie – warto, naprawde warto. 🙂
Gratulacje dla Pani Teresy za zorganizowanie takiego koncertu.
Ozzy, ja też, po 50-ciu latach, pamiętam wiele z tego, co przeczytałem w Szekspirze współczesnym i jeszcze wcześniej w Szkicach. Szczególnie pamiętam, kim według Kotta byli Hamleci grani przez poszczególnych aktorów polskich.
Wielki dla mnie autorytet, profesor Dyboski. Wielcy pisarze amerykańscy, 55 lat temu. Było wtedy zafascynowanie Ameryką, a Dyboski pisał tak przystępnie. Na maturze pisałem o Faulknerze w dużej mierze w oparciu o Dybowskiego, choć trochę własnych refleksji też miałem. Przez wiele lat Faulkner był moim ulubionym pisarzem, dopiero potem dobili do grona ulubionych inni. Chyba w ślad za Dyboskim przyszedł Nicoll, aby przybliżyć dramat amerykański. A było, co przybliżać. Ile się wtedy grało Tennessee Williamsa, O’Neila, Arthura Millera. Tramwaj zwany pożądaniem, Kotka, Szklana Menażeria, Pożądanie w cieniu wiązów, Żałoba przystoi Elektrze. Zmierzch długiego dnia To kawał historii polskiego teatru. Wielką estymę mam też dla jednoaktówek Williamsa bardzo długo u nas jakoś nie wydawanych. A są tam sceny, których nie zapomnę. Rozmowa dwojga dzieci spacerujących po torach kolejowych. Jedno opowiada o matce, która uciekła z hamulcowym, drugie o sukcesie w szkole. Nauczycielka zachwyciła się rysunkiem: „Jaki świetny Chaplin ze swoim kapeluszem”. „Nie, to mój stary z butelką”. Można boki zrywać prawie jak na Królu Learze. Jedno i drugie jednakowo tragiczne, jednakowo śmieszy.
Z tej trójki, która wystąpiła u Tereski w Paryżu, znam (muzycznie) Karolinę – gra także w zespole Laboratoire de la Musique, który wyróżniliśmy na konkursie młodych zespołów barokowych dwa lata temu w Świdnicy.
Och, to bardzo sie ciesze, Dorotko, ze Karolina gra w nagradzanych zespolach. Przyznam, ze nie wglebialam sie w zyciorysy (zreszta i tak trzeba bylo je skrocic do minimum). Zaufalam Paulinie Tkaczyk. I nie zawiodlam sie. 🙂
A to takie mile. 🙂
Inspiracja wikipedią, przypominającą o urodzinach Elli Fitzgerald 🙂
(A Googla zobaczyłem później 😉 ).
Te dzieciaki są teraz ambitne, bo muszą. To ciężki i niestały kawałek chleba. Każdy gra rozmaite projekty w rozmaitych zespołach.
Toast za pana Piotra! Co pijał William, lepiej nie wiedzieć. W każdym razie działało. 🙂
Czekam na Sen nocy letniej 😈
Operę z RPA zacząłem wczoraj oglądać, ale zrezygnowałem. Trzeba być bliskim krewnym któregoś z uczestników, żeby to wytrzymać. 😛
Skoro już PK wspomniała o Festiwalu Bachowskim w Świdnicy, to donoszę na Dywanik, że organizatorzy proszą o zarezerwowanie sobie wolnego czasu od ostatniego weekendu lipca do pierwszego weekendu sierpnia 2013, tak jak wcześniej zapowiadali. Pan Minister był łaskaw docenić (klasę) i przyznać (kasę) 🙂
ew_ko, dziękuję za informację. A czy wiesz może, kiedy będzie znany program? Bo to i owo mi się o uszy obiło, ale wolałabym mieć czarno na białym 🙂
@ Beata 15:22
Miało coś być na stronie festiwalu,ale na razie wisi tam tylko program zeszłoroczny… Na FB też żadnych nowości jeszcze nie ma.
No to czekamy.
Toasty za nagrodzonego Piotra? To ja też lecę z gratulacjami i białym wi… tfu, z białym wierszem.
Pić albo nie pić? E, też mi pytanie.
Szlachetnym duchom wszakże nie uchodzi
kielichów nie wznieść za laureata,
który, ze wszech miar słusznie nagrodzony,
stokroć na toast serdeczny zasłużył.
Umrzeć? Spać? To zły pomysł, bo sen śmierci
dla wyrażenia czytelniczych wzruszeń
dość zasadniczą mógłby być przeszkodą
i nieść w przyszłości niewesołe skutki.
Po cóż by dźwigać tłumaczenia brzemię,
walczyć z tysiącem bezczelnych idiomów,
słowami, które wciąż stawiają opór,
bez tej nadziei, że ktoś w miarę żywy
przekład przeczyta i – może – doceni?
Doceńmy zatem i toast wypijmy
bez żadnych albo, nie hamletyzując,
a kto nie zechce, tego we dwa kije
(uwaga dla tłumacza: to jest idiom). 😀
Bobiku, jestem wzruszony, jak stary siennik…
Napomknalem wczoraj a ANN HALLENBERG i jej dwa aktualne nagrania z oper Händla.
_________________________________
*GF Händel, „Giove in Argo”, Il Complesso Barocco, Alan Curtis i inni (Virgin/EMI)
*”Hidden Handel”, Il Complesso Barocco i Alan Curtis (Naïve/Naxos)
_________________________________
Krotko: Zamordowany ojciec, utracone krolestwo a kto sie zemsci? Wzgardzona przez pasterza, osmieszona przez Calisto, znienawidzona przez Ozyrysa, czyz mozna wiecej cierpiec? Czym zywa? Bredze? Snie? Jestem Izys? W takim stanie duszy znajduje sie ksiezniczka Isis w drugim akcie G.F. Händla „Giove in Argo” z 1791 (przedtem nigdy nie nagrywane). Opera oparta na pozyczonym materiale (przede wszystkim przez niego), ktora rozgrywa sie pastoralnym krajobrazie, w ktorym bogowie i krolowie w postaciach nimf i i pasterzy. Sielska atmosfera, ktora jednak nie chroni przed atakiem
dzikiego niedzwiedzia ani przed strzala, ktora rani smiertelnie.
Ann Hallenberg jako Isis spiewa uroczo, wyraziscie i z wielkim wczucielm w jej role. Ta szwedzka mezzosporanistka, ktora swa kariere miedzynarodowa rozpoczela w 2003 roku, kiedy niespodziewanie zastapila Cecylie Bartoli, ku radosci rodzimym sluchaczom w
Göteborgu, w „L’Italiana in Algeri” Rossiniego a pozniej „Il ritorno d’Ulisse in patria” Monteverdiego w teatrze sztokholmskim na Drottnigsholmen. Solistka jest faworytka wielu dyrygentow. Alan Curtis szczegolnie ja sobie upodobal ze swym lirycznym temperamentem i „francuska wrazliwoscia” (niegdys jego interpretacje Cuoperina czy Rameau na klawesynie) – tak slyszalem w radio. 😉
Bez watpienia sam Händel bylby zachwycony sluchajac Ann Hallenberg.
Sceny pastoralne w ktorych Curtis i jego Il Complesso Barocco sa jasne i spokojnie. Po prostu odpoczywa sie przy nich. W pierwszym akcie w ktorym Theodora Baka w roli bogini lowow Diany zaczyna bardzo naturalnie.
Scena nastepna to groza i podniecenie w tym wibrujacym spotkaniu w cieniu drzewa miedzy Isis a Aretesem (Anicio Zorzi Giustiniani), w ktorej on w takiej bezkresnej czulosci
uwalnia ja z marow sennych.
Drugi album Ann Hallenberg i Alana Curisa to „Hidden Handel” z alternatywnymi ariami z oper Händlai, ktore nie byly poprzednio nagrywane. Tutaj szczegolnie mozna uslyszec jej cudowny register bel canto. Od skrajnej zlosci i triumfujacej nadziei az po przejmujacy bol jak np w tym tekscie: „Wiatry, zrodla, cienie chlodzace, o czym opowiadacie? Co mam poczac? Wytrzymam, nie strace nadziei, bede kochala swoje rany tak dlugo az ta reka, ktore je spowodowala uleczy je” (przekl. moj)
Lubie Ann Hallenberg w jej elegjinych tesknotach ulotnych, kiedy ozdabia powtorki az staja sie nieslychanie piekne. Jak np w „Vieni, o caro” z „Rinaldo”, „Sa perché pena il cor” z „Teseo” czy tez „Farò cosí più bella” z „Admeto”. Arie w wykonaniu Ann Hallenberg
bezsprzecznie pokazuja, ze Händel nalezy do wielkich mistrzow w historii opery.
__________najlepsze sciezki: sceny 2, 3 i 4 na „Giove in Argo”; a na „Hidden Handel”
„Solitudini amate”
Questo d’un fido amore: https://www.youtube.com/watch?v=CKJ2wD7t_-I
Jestem bardzo zakamuflowany. 😈
Piotrku ,moim wkladem do B bylo brawurowe wykradzenie z biurka Joe Pappa kopii maszynopisu „Not I” ( z odrecznymi poprawkami Autora) zreprodukowanego nastepnie w irlandzkim numerze LnS a przelozonego pieknie przez Jacka oraz przetlumaczenie i publicznym wygloszeniu kilku pinkwolonych referatow na temat B. Nie mowiac o zalatwianiu rozlicznyxh atrakcxyjnych kontaktow, bo ktos z nas musial jednak umiec mowic po angielsku…. 😈
No popatrz Pan, Panie Kot : to ja robiłem dokładnie to samo w języku la-la, co Ty w języku the-the. Słowo daję, szacun dla wirtuoza.
😈 😈 😈
i troche rozrywki na dobranoc…. Latma TV (19 kwietnia) EN
_________________________
http://www.youtube.com/watch?v=319s21al5BU&list=PLz-laKe5E8hz7SoYHjGWl6g66tbK5rlB7&index=1
(ed.Caroline Glick)
kolejny skandaliczny Fryderyk, tym razem w kategorii artysta roku – średnio zaawansowany użytkownik komputera z odpowiednim oprogramowaniem napisze podobne dziełom laureata gnioty bez większego intelektualnego wysiłku…
A kto w ogóle przejmuje się Fryderykami? Przecież to badziewie przyznawane sobie samym przez muzyków i firmy. Dawno nie spełniają żadnej roli opiniotwórczej.
A co, już ogłosili? Nawet nie wiedziałam, nie interesuje mnie to.
@PMK:
Kot Dyzio jak diesel, ale co z Fidelem?
Gratulacje z okazji nagrody. Pozdrowienia dla Wandy.
jrk
Kot zakamuflowany. Za głupi jestem na takie rzeczy, choć w 1972 roku już miałem swoje lata. W 1972 Joseph Papp wystawiał „Not I”. Więcej nic nie kojarzę, ale pewnie taka była intencja Kota.
Zajrzałem do repertuaru Teatru Polskiego. Szekspir Forever na liście bieżącego repertuaru ale spektakli w kwietniu i maju nie widać.
Fryderyki mogłyby nie interesować, gdyby nie obciążały konta Fryderyka. Może Instytut mógłby delikatnie (albo i brutalnie) zaprotestować przeciwko szarganiu imienia.
Protesty były na początku, przeciwko pierwszej statuetce, która była w glanach 😛
Co do zakamuflowanego Kota, to zapewne puszczał sygnały do PMK, żeby ten się zorientował, skąd mogą się znać 😉 Tymczasem kolejnym znajomym tegoż okazał się jrk 🙂 Wszyscy pozdrawiają Wandę, więc i mnie nie pozostaje nic innego, jak się dołączyć, w końcu to była moja szkolna koleżanka 😆
@Stanisław 9:04
To prawda , chyba biedak przewraca się w grobie. Chociaż werdykty krytykowane są z różnych pozycji . Gali oczywiście nie śledziłam,ale znalazłam np. taką opinię z forum dyskusyjnego (?) po rozdaniu nagród (autor raczej nie jest gościem Dywanika 😉 :
„Sam jazz,muzyka poważna i jakaś Mela. Dno totalne,debili z ludzi robią ” (koniec cytatu).A skoro tak , to wklejam :
>Laureatem „Złotego Fryderyka” w kategorii „muzyka rozrywkowa” został Józef Skrzek.
– Urodziłem się na nowo. Miło mi bardzo. Jesteście na sto procent z miłości. A trzeba jeszcze podziękować mamuśce, która jako pierwsza uczyła mnie „pinkania” – komentował nagrodę słynny śląski muzyk, który podziękował również żonie, córkom i wnuczce.
W kategorii „muzyka jazzowa” uhonorowano: płytę „Places” zespołu Atom String Quartet („album roku”), ex aequo Piotra Damasiewicza i grupę Interplay Jazz Duo („debiut roku”) oraz Henryka Miśkiewicza („artysta roku”). Jazzowego „Złotego Fryderyka” przyznano pośmiertnie zmarłemu w 2012 roku Tomaszowi ‚Szakalowi’ Szukalskiemu, jednemu z najwybitniejszych polskich saksofonistów.
W sekcji „muzyka poważna” nagrodzono Bartka Nizioła i Pawła Andrzeja Mazurkiewicza za wykonanie „Works for Violin & Piano” Karola Lipińskiego („najwybitniejsze nagranie muzyki polskiej”), Rafała Blechacza za płytę „Debussy, Szymanowski” („album roku”) i Pawła Łukaszewskiego („artysta roku”). „Złoty Fryderyk” w kategorii „muzyka poważna” trafił do pianisty i kompozytora profesora Jana Ekiera, który w tym roku będzie obchodził 100. urodziny.<
Kółko wzajemnej adoracji jednym słowem. Ale wygląda na to, że jest za co adorować. Wanda imieniem mi bardzo bliskim, więc też pozdrawiam, choć nie znam. Może znam z mediów.
A propos B. coś z cyklu „znacie, to posłuchajcie”: Laura Cerrato w tłumaczeniu K. Rodowskiej
„TŁUMACZĄC BECKETTA KTÓRY TŁUMACZY SAM SIEBIE”
Przetłumaczyć z języka którego nie znam
na inny prawdopodobnie mi znany.
Czy przypadkiem jednak nie tłumaczę
z języka którego nie znam
na inny którego także nie znam?
A może jest tak, że tłumacząc z języka którego nie znam
doskonalę nieznajomość własnego.
Może się też zdarzyć że tłumacząc
z języka którego nie znam
na inny którego tak samo nie znam
dojdę do poznania pierwszego z nich.
Albo drugiego.
A może tłumaczenie z języka którego nie ma
mogłoby stać się jedyną
możliwością terminowania w tej materii.
@ PK 9:47
I osoba zasłużona w dziedzinie edukacji Gostka Przelotem,o ile czegoś nie pokręciłam 😉
Świat jest jednak mały 🙂
Hej,
Wczoraj spotkalem paru przedstawicieli „marcowych” ze Szwecji, ktorzy byli na oficjalnych uroczystoscich w rocznice Getta. Byli zachwyceni! I chyba oto chodzi. Jedna z nich zna pania Belle 🙂
PS: a fish called Wanda…albo Wanda Jackson – pierwsze asocjacje z tym pieknym imieniem…
Po pierwsze : serdeczne dzięki od Wandy za te wszystkie pozdrowienia. Z mediów to Jej tu chyba nikt nie zna, bo Ona w nich nie bywa, ale, jakby się kto pytał, kształci francuskich nauczycieli fizyki, a teraz także nauczycieli tych nauczycieli…
Inicjały JRK nic mi nie mówią. Pierwsze dwie litery wskazywałyby nawet na pewną osobę, która mogłaby znać Fidela (przechowywany u nas przed laty cudowny, czarny jak diabeł kot Koleżanki, który z wielkim taktem robił te rzeczy do wanny, a potem właził, deptał i mruczał jak stary traktor), ale wtedy trzecia się nie zgadza. Chyba, że jakieś oszustwo…
Rany, Edgar Wallace by się nie powstydził.
Wierszyk Laury Cerrato wprawił mnie w histeryczny dobry humor, choć autorka oczywiście nie wie nawet, co napisała. Ale Mordechaj już wie.
Szekspir Forever głównie teraz jeździ po Polsce, może dlatego nie ma go na afiszu w TP.
Bobiku, nie myślę nawet o konkurowaniu. Ale grafoman to ma do siebie, że się nie potrafi oprzeć.
Co jest tym pytaniem
określającym egzystencję ludzką?
Lecz co określa, warto to ustalić:
Pytanie czy odpowiedź?
co dla nas ważniejsze?
Przyjdzie, nie przyjdzie,
nie ma to znaczenia.
To, że czekamy, jest istotą bytu.
Czy, gdy czekamy, czas w ogóle płynie?
Jeśli nie płynie, wniosek naturalny,
istota bytu mego poza czasem.
Zatem, gdy czekam ważnej odpowiedzi,
której udzielić nikt wszak się nie spieszy,
proces starzenia prawie zatrzymany.
Czekajmy zatem by pozostać młodym.
Panie Piotrze, dziękuję za informacje.
Wanda to imię mojej matki. Z natury rzeczy trudno o bliższe.
Zajrzałem do googli. Szekspir Forever nie tylko w ramach Agencji Kontakt (właściwie nie wiem, czy w ogóle), ale i w szkołach gości i na imprezach typu „Dzień teatru”.
Wracając do Festiwalu Świdnickiego, jest zabezpieczony na trzy lata:
http://swidnica24.pl/festiwal-z-gwarancja-na-trzy-lata/
Programu tegorocznego jeszcze nie podają.
Zamiast pobutki
Wkleilo mi sie nie to co chcialam 😯
Chcialam to –
http://www.youtube.com/watch?v=-6J3BBLQIfw
Niezła zmyła 😯
Dzięki za Pobutkę w samo południe 😀 PAK już pewnie rozpoczął długi weekend 😉
Powinnam byla napisac „Zamiast hejnalu” 🙂
Mam taki głupi nawyk, że sobię łamię głowę, gdy nie mogę znaleźć jakiejś odpowiedzi. Zamiast czekać szukam i się starzeję.
W tej chwili łamanie głowy dotyczy Kota, choć wiem o nim co nieco, ale są to okruchy mało znaczące w sferze publicznej. Jeżeli Kot przyjął imię, jakie przyjął, dla uczczenia kogoś znanego nie tylko jego środowisku, to nic mi się nie kojarzy poza Powstaniem. Bomba atomowa, teatr Atelier w Sopocie (piosenki do tekstów Gebirtiga w wykonaniu Andre Ochodło) czy wreszcie Kaplan, jakoś nie pasują. Pozostaje opiekun Estery, który wysoko ceni kamuflaż i nie przepada za wyjawianiem szczegółów personalnych.
Ew_ka 9:50
Nie zaglądałem do nagród. Teraz się dziwię. Może nie aż tak głupie. Cytowany komentarz w spodziewanej normie 🙁
Byłby może zasmucił psa Stanisław, który
pisał, że nie uderzy do zwierza w konkury,
gdyby nie pewne wieści, psu skądinąd znane,
o Stanisława nade wszystko Ukochanej.
Konkretnie czytał Bobik na wspomniany temat,
że owa Ukochana konkurencji nie ma,
więc i tak żadne zwierzę, czy to pies, czy wydra,
konkursu z wymienioną powyżej nie wygra,
więc miast się martwić sprawą z góry przechlapaną,
pies się pocieszy jedną panienką z Serrano. 😈
Piesku, w zadumę popadam i powoli myślę nad melancholią, czy wręcz depresją. Pisałem, co pisałem, ale nadziei nie traciłem. A tu przegrywam z panienką z Serrano. Jedyna pociecha, że dla pieska szynka znaczy niemało.
Raczej z panienka ze Sierry/sierry (serrano = de la sierra), znaczy sie z goralka. A co na to Owczarek? 🙂
Drżę z niepokoju. Powiedz, Bobiku, o góralkę chodzi czy o szynkę.
O madre! A to biedne się wrobiło psisko. 🙄
Teraz mu wszyscy każą zająć stanowisko,
a to trudno tak zaraz tędy czy tamtędy,
bo przeróżne wziąć trzeba pod uwagę względy.
Ale dobrze, odpowiem bez zmrużenia oczek:
Owczarek to Pies Duży, jemu nie podskoczę,
zatem w imię rozsądku oddam mu bez walki
wszyściutkie bogobojne, porządne góralki,
a sam serce i krótkie me skieruję nóżki
tam, gdzie mój smak ucieszą góralki-świntuszki.
Bo choć morale też jest atrakcyjne krzynkę,
to jednak dla psa nie ma, jak złapać za szynkę. 😈
😆
Znaczy nie goralka, a gorska… Liski tez lubia.
Bobiku, uspokoiłeś mnie. Życzę tej szynki w jak najlepszej jakości.
Przy kupowaniu będę uważał zwłaszcza na pułapki językowe. Bo przykro by było, gdyby nieuczciwy sprzedawca wcisnął mi np. szynkę steraną. 😎
Zaraz, Bobiku – zdradziłeś pasztetówkę?
Zdradziłeś, zdradziłeś. 👿 Nie można tego jakoś delikatniej i nowocześniej? Testy przygotowawcze w zakresie wdrażania alternatywnych strategii rozwoju, albo co… 🙄
albo: programowe warianty planowego rozwoju , czyli trzymajmy sie z dala od zawodowych dyskutantow
Jest jeszcze sprawdzone „wycofanie się na z góry upatrzone pozycje”.
Kontestacja kontrolowana wedle
Kleyffa, Karpinskiego i Tarkowskiego…alez to byla Trojka(Trójka).
a href=”http://www.youtube.com/watch?v=Lu9erHOsksw”>Pobutka (inspirowana wczorajszą serraną 🙂 )
Take two:
Pobutka (inspirowana wczorajszą serraną)
Bardzo ładne 🙂
Dzień dobry w samo południe (prawie) 🙂
Widzę, że Lisek objął odpowiedzialną funkcję Młodszego Pobutkowego. 🙂
Ktoś pobutkuje, żeby nie pobutkować mógł ktoś 😆
Jeżeli tylko PAK nie ryczy z bólu, to wszysto jest w jak najlepszym porządku. 😆
Ja tylko dlatego ze Pani Kierowniczka napisala o dlugim weekendzie PAKa 🙂 Sama zawsze wole zobaczyc co PAK wrzuci… (A u sasiada zdolalam nawet poczytac co pisze, i tez bylo warto).
Kolejna transmisja w Multikinie. http://multikino.pl/pl/wydarzenia/wybrane/gioconda-na-zywo-z-opera-de-paris/ Chyba można się wybrać bez strachu?
No, skoro reżyseruje Pizzi, to raczej basenów ani klozetów nie będzie 🙂
U mnie w jednym z teatrow tez zachcieli basenu z woda; aktorka sie poslizgnela na mokrej emalii i zlamala kostke. Teatr zaplaci ponad pol miliona sz. odszkodowania.
Za godzine w Trybunale Exsultate, jubilate KV 165
Już za pół godziny. Czas się szykować 🙂
http://pix.avaxnews.com/avaxnews/d8/28/000028d8_big.jpeg
🙂
Niektorzy nawet kibicuja aktywnie 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=si4go3Hraq8
Nie wiem, czy on kibicuje, czy może trenuje; z takim w domu trzeba by uważać 😆
Jedynka głosik miała taki Emmowaty 🙂
Miales racje 🙂
Niestety wychodze i nie doslucham do konca.
Ja też idę. Wszytko już powiedzieli, kto gdzie, więc po bede siedział 🙄 Zwłaszcza że nic mi się tu za bardzo nie podoba, ta Kirkby może najbardziej. I szóstka też fajna, ale co tam.
Jeszcze dorzuce ze wbrew slowom Doroty Kozinskiej, Maniaci nie jest wlasciwie naturalnym kastratem, bo hormonalnie jest ponoc OK, choc ma krtan kastrata (rzeczywistym naturalnym kastratem byl chyba Radu Marian); kiedys byla tu rozmowa na ten temat z Beata i PMK.
Ja tam mu, Lisku, w hormony nie zaglądałam 😉 chodziło mi właśnie o „niedorozwiniętą” krtań. Pozdrawiam całą kompanię!
🙂
Luigi Dallapicolla, Tre poemi (ciekawa postac )
https://www.youtube.com/watch?v=hf87gkqJ3SE
Zycze przyjemnej niedzieli
Oj, za intensywny ten Dallapiccola na dobranockę… Ale owszem, postać ciekawa.
Ciekawam, czy Julka też była w dzisiejszym zestawie…
A ja wracam z Cezara z Met. Cóż, reżyser chciał za dużo, za śmiesznie, zbyt zaskakująco. Po pierwszym akcie powiedziałam: ale przynajmniej basenów ani łazienek nie ma, tymczasem w II akcie wjechała wanna (ale stylowa 😆 ). Zresztą co tu gadać, rzecz jest znana od 8 lat z Glyndebourne, DVD, a teraz nawet YouTube:
http://www.youtube.com/watch?v=hwXT4pvGtK8
http://www.youtube.com/watch?v=6AVyAEvVDP8
http://www.youtube.com/watch?v=Mngt5dGGOGo
Tyle że tam śpiewała Cezara wspaniała Sarah Connolly, która była, hm, o wiele bardziej męska (nie mówiąc o walorach głosowych) niż David Daniels. A Kleopatra, cóż, Natalie Dessay to już zupełnie nie to (i zresztą do Haendla moim zdaniem nigdy nie była za bardzo „to”), lepiej tańczy niż śpiewa czy wygląda.
Tylko zrobił się z tego musical.
Trudno.
Dobranoc 🙂
Pobutka
Dzien dobry 🙂
Julka byla, nagranie zostalo ocenione na 3 miejsce („zanizyla” orkiestra).
Dzień dobry 🙂
W pogodnym rytmie Vivaldiego, w niepogodę za oknem (nie dość że pada, to się porządnie ochłodziło, buu…) zaraz idę do pociągu do Poznania. Bo jednak z pięciu premier w ten weekend wybrałam jedną, oczywiście kompozytora, którego najbardziej lubię z tego zestawu, czyli Strawińskiego 🙂
To jest właśnie paradoks tych „prawdziwych chłopów” co próbują śpiewać role pisane dla kastratów, że dobra baba wychodzi – i wokalnie, i często scenicznie – jako znacznie bardziej męska. W najlepszych latach, Marilyn Horne miała w głosie więcej testosteronu niż niejeden baryton…
Franco Corelli chwalił się kiedyś, że tak męsko śpiewa, bo ma oba ze stali hartowanej. I że zna tylko jednego śpiewaka, który ma trzy : Birgit Nilsson.
P. S. To co Antonini i jego kapela wyrabiali w tym Mozarcie – nie da się opisać. Jaka kontrola jakości to puściła?
Donoszę, że Król Edyp w Poznaniu bardzo udany – świetny Jacek Laszczkowski, chór i orkiestra, całkiem udany debiut reżyserski Jacka Przybyłowicza -w formie opero-oratorium z elementami tańca odnalazł się bardzo ciekawie. Święto wiosny udane mniej…
Nawiązuję do tematu i bardzo przepraszam szkołę muzyczną z RPA za protekcjonalny ton. Naprawdę, wszystko odszczekuję. A to dlatego, że zobaczyłem (nie pierwszy raz, niestety) co mogą zawodowcy
http://www.youtube.com/watch?v=YKzyZ4SwBLA
Český překlad libreta – czyżby to była adaptacja tego gniota z Salzburga? W takim razie tu mają lepsze kostiumy. 🙄
Melduję się z miasta Poznania. Tu słoneczko wygląda zza chmur, ale za to zimno 🙁 Podobno tak ma być z grubsza przez cały tydzień, a zamierzam powczasować troszkę…
Dziś w każdym razie cieszę się szczególnie na Króla Edypa. Jacek Laszczkowski! Super! Świąt to już się trochę widziało. Ale Edyp na polskiej scenie – pomijając efemerydę w łódzkim Teatrze Wielkim, to nie przypominam sobie.
Był jeszcze Król Edyp w reż. Swinarskiego, dyrygowany przez Wodiczkę, premiera na Nowogrodzkiej w Warszawie bodaj w 1962 r. Za młody jestem, żeby to móc obejrzeć, Pani Kierowniczka bym bardziej, ale sam ciekaw jestem, jak ten spektakl miał kształt. Kierownictwo w Teatrze Wielkim dziś widziano, pozdrawiam chociaż tą drogą.
Dobry wieczór,
nie wiem, czy tym bardziej (dzięki, legat8 😉 ), ale fakt, nie widziałam (dlatego też nie wspomniałam). A podobno rzecz była legendarna.
Miło, że „widziano”, nawet rozglądałam się za miłymi znajomymi, ale głównie przebywałam w towarzystwie dyrekcji. Odpozdrawiam więc również tą drogą i zabieram się zaraz za wpis 🙂
Ten Edyp z Nowogrodzkiej, ze scenografią Jana Kosińskiego (10 I 1962), to legenda polskiego teatru operowego. Opera miała wtedy w Polsce swoje 5 minut. Wskrzeszono to potem, w roku 1965, na Placu Teatralnym, ale już bez Wodiczki.
Znalazłem starą recenzję
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/99135.html?josso_assertion_id=19AC44748119D5B4
gdzie z Kosińskiego zrobił się… Kościelny! Freud, czy co?