Jak nas słyszą, tak nas grają
Dziś na ChiJE dwa koncerty z muzyką w absolutnej większości polską – pierwszy z romantycznym fortepianem z elementami rodzimie tanecznymi, drugi ze światowym Lutosławskim. Oba całkowicie w wykonaniu obcokrajowców – ciekawie jest poznać ich ogląd.
Przeuroczy był popołudniowy występ niemieckiego pianisty Tobiasa Kocha (poleconego organizatorom przez Andreasa Staiera, i słusznie), który repertuar, jak twierdzi jego biogram, ma od Orlanda Gibbonsa po Karlheinza Stockhausena, więc niezłe czterysta latek. Ale jego konikiem jest muzyka romantyczna na instrumentach z epoki, więc coś akurat tu dla nas. Człowiek sympatyczny, z poczuciem humoru, zmontował program głównie z różnych polonezów i mazurków, a przygotowując go udał się ponoć (tak mi opowiedziała koleżanka, która się nim tu opiekowała) do Instytutu Polskiego w Düsseldorfie i spytał pracujące tam sympatyczne panie o krok mazura. Któraś z nich podobno nawet umiała mu pokazać – super! Podobno się trochę poduczył, ale z założeniem, że bez przesady, bo przecież nie chce dostawać się do finału Konkursu Chopinowskiego. Jeszcze na dodatek rozsądny gość.
Dobierał też adekwatnie fortepiany do utworów. Kompozycje Józefa Elsnera, Franciszka Lessla, niejakiego Karola Załuskiego oraz wczesne mazurki Chopina grał na instrumencie Grafa, pompatyczne prześmiesznie polonezy Kurpińskiego oraz jego, Marii Szymanowskiej, Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego i Karola Mikulego, a także późne chopinowskie mazurki – na fortepianie Erarda (tym nowszym nabytku NIFC). Na nim wykonał też młodzieńczą Sonatę A-dur Wagnera, napisaną w tym samym 1832 r., kiedy to przyszły twórca Tetralogii fascynował się Polakami, więc choć utrzymana jest w duchu beethovenowskim, to w I części jakieś echa polskie, polonezowe, można dosłyszeć, jeśli się ktoś uprze…
Co zaś do wykonanych tańców polskich, to w większości są to zabawne bibelociki i na ich tle jeszcze lepiej widać, jaki rajski ptak nam się przydarzył w osobie Chopka. Między poziomem jego mazurków i reszty – przepaść. Ale było i parę niespodzianek; jak dla mnie największa to Mazurek Ignacego Friedmana, trochę jakby wagnerowski… Ten jeden utwór Koch zagrał na bösendorferze.
Jego bezpretensjonalna gra tak się spodobała, że zmuszony został (ale zbytnio się nie opierał) do bisowania trzy razy. Najpierw zagrał na grafie po prostu Preludium A-dur Chopina, ale przyspieszył je do tempa walczyka. Potem zawołał klawesynistkę Małgorzatę Sarbak (tę od albumu z Partitami Bacha), która wcześniej przewracała mu kartki w sonacie Wagnera, i zagrali razem Polonez tegoż Wagnera, ten na cztery ręce, ale w skróconej wersji. Wreszcie ostatnim bisem był kolejny mazurek autorstwa równieśnika Chopina z Düsseldorfu, Norberta Burgmüllera.
Wieczorem kolejny występ orkiestry imperialnej, czyli Rosyjskiej Orkiestry Narodowej pod batutą Pletneva. Pierwsza część poświęcona Lutosławskiemu – bardzo ładnie z ich strony, nawet się starali, ale nie zrozumieli do końca. Livre pour orchestre, jeden z moich najulubieńszych jego utworów: początkowo ładne, pełne brzmienia, potem trochę forma się rozłaziła, fortepian pod koniec pierwszego odcinka zamiast kilku tonów perkusyjnych zabrzmiał jak z Rachmaninowa, brakło pulsu w drugim odcinku, w ostatnim nie było prawdziwego narastania, a finałowy odcinek był za szybki, muzyka nie wybrzmiała jak trzeba. Do tego jakiś klakier się wyrwał, ledwie przebrzmiała ostatnia nuta, czego nienawidzę. W Koncercie fortepianowym ogólnie orkiestra sprawiła się lepiej, ale Gerhard Oppitz nie olśniewał (cóż, jak się słyszało w miarę na świeżo Zimermana…). Grał solidnie, ale bez polotu i poezji. Lutosławski w tym koncercie nawiązuje do bardzo bogatej tradycji fortepianowej, więc można z niego „wyciągnąć” Chopina, Liszta, nawet Brahmsa – i chyba ten ostatni patronował wykonaniu Oppitza. Cóż, czekam na 22 września.
W drugiej części suita z Ognistego Ptaka, która także mnie rozczarowała – zbyt to było masywne i toporne, brakło lekkości, zwiewności i poezji. Cóż, część widowni, zwłaszcza oficjeli na balkonie, wstała…
PS. Proszono mnie – co chętnie spełniam, bo bardzo cenię Panią Elżbietę Tarnawską – o zamieszczenie tego smutnego linku.
Komentarze
Widzę, że i Pobutkę muszę wrzucić. Znalazłam pierwszy z czterech wykonanych wczoraj polonezów Kurpińskiego, niestety w bardzo szkolnym wykonaniu:
http://www.youtube.com/watch?v=NGLNbVrRk84
Co nam przypomina początek? 🙂
Po wczorajszym recitalu Tobiasa Kocha mam cichą nadzieję, że SL zaproponuje nagranie w ramach jednej z serii NIFC wyboru salonowych miniaturek na różnych instrumentach. Recital Kocha był świetną lekcją poglądową brzmień XIX-wiecznych instrumentów klawiszowych 🙂
Też mam taką nadzieję 🙂
Mnie kompletnie brak wiedzy i osłuchania, ale Livre pour orchestre podobało mi się.
Myślę, że to ważne, żeby polscy twórcy XX w. byli grani i dali się osłuchać szerszemu gronu słuchaczy.
Jak się człowieka dotknie jakiś utwór, to później sam szuka innych.
Słusznie.
To teraz absolutnie wzorcowe wykonanie NOSPR pod Krenzem:
http://www.youtube.com/watch?v=ghtpM_OA0Gg
i dalszy ciąg:
http://www.youtube.com/watch?v=4QCV17laIEk
Jakość marna, ale wsłuchując się będzie łatwiej zrozumieć, o czym mówiłam we wpisie.
Pierwszy dzień festiwalu to nie moje oczekiwania. Chopina może orkiestra nie czuła, a pianista, którego bardzo lubię, no starał się. I tyle. Wczoraj Livre pour orchestre – tak jak i mt7:) mnie się spodobało. Lutosławskiego może bym się nie czepiała, gdyby nie porównania z grą Zimermana. Tu się zgadzam z PK. A jak on zabrzmi – to do Jesieni poczekam.
Natomiast Strawińskiego słuchałam z przyjemnością. Po prostu, orkiestra mnie „kupiła „. Cóż, każdemu co innego w danej chwili w duszy gra 🙂
Podzielności uwagi nie mam, więc robiąc zdjęcia nie potrafię się do końca wsłuchać i dlatego o koncercie wypowiadać się nie mogę. Kilka zdjęć zrobiłem i zapraszam na moją stronę i ostatnie z wczoraj z ukłonami dla autorki
http://tomaszkwiatkowski.pl/galeria-muzyka/
Wysłuchałam, pewnie trzeba było wczoraj przed koncertem, bo już nie pamiętam szczegółów wczorajszych, a ten z YT utwierdził mnie, że słusznie mną zawładnął.
Ciekawa jest ta muzyka, nigdy nie wiadomo, co się człowiekowi przydarzy. Ostrzę sobie zęby na jutrzejszego Góreckiego. Złapał mnie kiedyś kompletny odjazd w wykonaniu Royal String Quartet i trzyma. Mam nadzieję, że się dostanę.
fo_to_mek – dzięki! 🙂
A ja nie lubię CHiJE – nie byłem na żadnym koncercie, przez te wszystkie lata. Czasem się zastanawiam dlaczego?
Coś jest w tym festiwalu, że mnie od niego odstręcza.
A może kto jeszcze ma podobne odczucia i mógłby pomóc mi posegregować moje?
Hm, a jak można nie lubić czegoś, na czym się nie było?
Ja np. przyszłam wczoraj i dziś, żeby po raz kolejny stwierdzić, że nie lubię Pletneva i tego, co robi ze swoją orkiestrą. Oczywiście całkiem niemała część publiczności jest z tego zadowolona. Cóż, de gustibus…
Dziś w każdym razie zezłościł mnie w Rach 3 totalnym brakiem współpracy z Luganskim. W ogóle nawet na niego nie patrzył, tylko machał swoje całkowicie autystycznie, choć pianista szukał kontaktu wzrokowego. Nic z tego – więc nic dziwnego, że się rozłaziło, zwłaszcza w I części. A solista? Technicznie nie ma żadnych problemów, ale grał chłodno, by tak rzec – arystokratycznie. To jest dobre dla Rachmaninowa, bo pozbawia go czułostkowości i kiczu, ale pod tym chłodem powinno kipieć… Cóż, bardziej było to widoczne w bisie – tym:
http://www.youtube.com/watch?v=CT1-RsP-uao
W drugiej części Pory roku Głazunowa. Balet i muzyka baletowa to rosyjska specjalność, jak również dobra instrumentacja, więc utwór to był zgrabny, stylistycznie – jakby Czajkowski zwrócony w stronę Francji. Ciekawie było to usłyszeć, tylko – jak zawsze – było, zwłaszcza na koniec, zbyt wiele decybeli (wielu się to jednak podobało). Zmęczyłam się nimi, doszłam do etapu, że na samą myśl o tej orkiestrze zaczynam czuć się zmęczona 🙁
Jutro się nie wybieram. Za późno, nie miałabym jak wrócić do domu.
Dziękuje, Panie Tomaszu, za fotografie. 🙂
Na pewno wiele osób się ucieszyło.
Zupełnie nie widziałam w pierwszej części dyrygenta, bo mi go klapa zasłaniała. Zastanawiałam się, czy Luganski szukał natchnienia na suficie z lewej strony, czy patrzył na dyrygenta.
Ja się cieszę tymi koncertami, bo często słyszę coś po raz pierwszy, a poza tym takie spotkania z muzyką na żywo z dobrymi wykonawcami to jest dla mnie prawdziwe święto muzyki.
Czekam cały rok. 🙂
Sobotni koncert w ramach CHiJE dla mnie był odkrywaniem nieznanego i w sumie wyszedłem z filharmonii zadowolony.
W koncercie Rachmaninowa faktycznie wydawało się, że orkiestra (zwłaszcza dyrygent) grali sobie, a Lugański bardzo próbował się z nimi zgrać – energii go to kosztowało sporo. Finał był chyba najbardziej efektowny. Siedząca na przykład niedaleko mnie Pani Wnuk-Nazarowa była zachwycona.
Miło było obserwować wsłuchanych w muzykę, a siedzących na widowni, Nelsona Goernera i Piotra Anderszewskiego.
Dla wielu „Pory roku” Głazunowa to była zdecydowanie zbyt rozrywkowa i lekka muzyka. Mnie się podobało. Takie bardzo z ducha rosyjskie, ‚imperialne’, znakomite do wytańczenia np. w moskiewskim Teatrze Wielkim 🙂
Bardzo dobrze i sugestywnie oddane przemiany pór roku, rytm zmian w przyrodzie. Na myśl przychodziły mi co i rusz świetnie robione animowane filmy radzieckie, które kiedyś często gościły i w polskiej telewizji.
ps. cieszę się, że takie festiwale jak wielkanocny p. Pendereckiej czy CHiJE p. Leszczyńskiego się odbywają, przychodzą na nie różni ludzie – i wielcy melomani, i ci, którzy dopiero poznają, kto zacz Chopin czy Beethoven. Ten letni festiwal może nieco mniej koturnowy, ‚lżejszy’, ale ze znakomitymi wykonawcami. Nie wszystko się musi podobać – jedni się zachwycają, inni wychodzą czasem rozczarowani…
Ale niezmiernie miło i krzepiąco jest widzieć kolejki po wejściówki – są młodsi i nieco starsi, panie, panowie, rodzice z dziećmi, muzykolodzy, politycy…Słuchają, kupują płyty, dyskutują- O MUZYCE. To dobrze! To ważne!
Kłaniam się!
Paręnaście lat temu Michaił P. sam grał w Warszawie Rach3 – też chłodno…
Ja, tak jak Pani Kierowniczka, choć z dużo mniejszym zrozumieniem, 😉 nie lubię Pletneva, tego, co robi ze swoją orkiestrą i tego, czego nie robi z solistami.
Pobutka! 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=oA0kXDMKiLg
PA spotkałam przed wejściem, właśnie przyjechał. Trochę się zdziwiłam, że wybrał się na Rachmaninowa 😛 , ale ponoć kiedyś, w dawnych czasach, miał na niego „fazę”, a III Koncert momentami nawet bardzo lubi. W sumie ja też 🙂 Nie lubię II Koncertu, bo to banał nad banałami, ale mam słabość do utworów fortepianowych: preludiów, etiud. To takie fajnie pianistyczne rzeczy, same w łapy wchodzą 🙂
Co zaś do zdjęcia fo_to_mka, na którym widnieję, to obok mnie stoi ze swoją mamą moja dawna koleżanka z klasy z podstawówki, Ania Golka (mieszka obecnie w Houston i uczy dzieci grać, rozkręciła tam Towarzystwo Chopinowskie, a poza tym jest mamą wspominanego tu Adama Golki) oraz moi koledzy ze studiów – małżeństwo Zielińskich (on był przedstawicielem Yamahy najpierw w Kanadzie, potem w Paryżu), które właśnie wróciło do Polski 🙂
Klakier/ 17.08. 20:22/ To Ty masz tak jak moja Suka. Ona też nie lubi szpinaku chociaż go nigdy do pyska nie brała. Powinieneś to z nią spróbować posegregować 😉
😀
To zupełnie jak koty Hoko, które nie lubią miodu 😉
http://hokopoko.net/koty-nie-lubia-miodu/
A teraz niespodzianka: tutaj gra młodziutki Grisza:
http://www.youtube.com/watch?v=kwp_pP09WPk
Jest też dalszy ciąg.
Do Klakiera: to prosze sie przelamac i pojsc, byc moze sie polubi i problem z segregacja odczuc odstreczajacych z glowy 😉
A do Pani Kierowniczki prosba: prosze pisac czesto i gesto, bo ja CHiJE baaaaardzo lubie a najprawdopodobniej nie uda mi sie w tym roku byc 🙁
A swoja droga, czy muzyka moze odstreczac?!? Moze sie nie podobac, ale az odstreczac?
E, to tak jest, jak chce się być przekornym na siłę.
Oczywiście, że będę pisać i liczę na to, że Blogownictwo też mnie w tym wesprze 😉
A obok Sokołowa film z młodą Marthą też w 3 koncercie http://www.youtube.com/watch?v=MOOfoW5_2iE
O, tak, ktoś tu wrzucił już ten film z kilka tygodni temu (chyba pod wpisem o filmie Stephanie Argerich), nie sposób się od niego oderwać. Martha już zresztą tak bardzo młoda tu nie była, właśnie przekroczyła czterdziestkę. Smarkaczem był wtedy dyrygent Riccardo Chailly, który dopiero zbliżał się do trzydziestki 🙂
Jeśli chodzi o nagrania Rach3, to o tym nagraniu:
http://www.youtube.com/watch?v=RNkl3SPukMM
ktoś napisał w komentarzach, że jest to:
„eine Referenzaufnahme….besser als alles vorherige und bis heute folgte….unerreicht!!!”
Sokołow we wstępie gra takie dźwięki, które tylko mogą się kojarzyć z muzyką pojedynczej kropli deszczu wpadającej do jeziora.
Nie ma w nich tej rach-ciach-cianki, która jest i u samego Rachmaninowa, czy Argeritch. A Lugański z Государственный Академический Симфонический Оркестр России w nagraniu, które mam na CD rzeczywiście gra arystokratycznie – tak to dobre określenie.
ps. Pozdrawiam wszystkich Państwa, którzy zechcieli się zatrzymać przy moim nielubieniu ChiJE
Dzięki, klakierze, za link. Ciekawe jest porównanie z wyżej przeze mnie wstawionym młodzieńczym jego nagraniem. Pewne cechy pozostały, jak swoisty intelektualizm, precyzyjne niemal matematycznie wygrywanie wszystkich nutek, kocie skradanie się – ale w wieku dojrzalszym doszło trochę emocji w kulminacyjnych momentach. W każdym razie podoba mi się jego interpretacja. Jest w niej też taka typowo rosyjska melancholia.
Z Marthą jest zupełnie inaczej: jest po prostu porywająca i elektryzująca, bez dwóch zdań. Emocje w stanie czystym. Ona obrazuje tę dzikszą rosyjską naturę (w końcu rodzina jej matki przybyła do Argentyny z Rosji 😉 ).
Bede sie wpisywal fragmentami. Drugi koncert Rachmaninowa. Polecam W. Kapella. Jest w stanie wycisnac z tego nieslusznie ocenianego jako „muzyczka” utworu muzyke. Tak jak , nieoceniony Rubinstein, albo Richter, w zupelnie innych wykonaniach. Dla ciekawostki – posiadam oryginalna PIERWSZA wersje long play Rubinsteina na 45 – cos osiem plytek.
PS Jako szczesliwy posiadacz „adapera” (50 lat temu) i plyt (mojego Taty) trzecia czesc drugiego koncertu, poza Bill Haley i E. Presley, byla przebojem na prywatkach. Uwierzycie?
To byly czasy „The Eddy Duchin story”.
Tyrone Power.
No, przy słynnym finale Drugiego to pewnie odchodziło na tych prywatkach niezłe przytulango 😉
Ten pianista z tym zespołem mieli właśnie teraz u nas koncertować… 🙁
http://www.youtube.com/watch?v=_uI931h5TA4
Ale ponoć nic straconego, jeszcze przyjadą kiedyś.
Dobry wieczór!
Mam ogromną prośbę do dobrych Warszawiaków: jutro wybieram się na oba festiwalowe koncerty, a jako mieszkanka Wrocławia, niezupełnie wiem, jak przedostać się z filharmonii do S1 tak, aby zdążyć tam na czas. W normalnych warunkach należałoby skorzystać pewnie z metra, ale z uwagi na remonty i budowy ta opcja odpada. Czy ktoś z Dywanowiczów mógłby polecić jakieś połączenie? Z góry ogromnie dziękuję. 🙂
D.W.
W przerwie wczorajszego koncertu zakupiłem nowiuteńką płytę, wydaną przez NIFC z koncertami Lessla i Dobrzyńskiego w wykonaniu Howarda Shelleya. To nagranie z zeszłorocznego festiwalu, zagrane na Erardzie (1849) z towarzyszeniem Concerto Koln. Nagranie jest przepiękne, instrument brzmi wspaniale, cudownie wpasowując się w grę orkiestry. Brawa dla realizatorów! Warto posłuchać i porównać ze znakomitym nagraniem tych koncertów dokonanych przez Shelleya z Sinfonią Varsovią, wydanych przez NIFC w serii „fioletowej” rok temu. Tamto wydawało mi się doskonałe, a dziś odkrywam oba koncerty w wykonaniu na instrumentach z epoki na nowo. I ogromnie żałuję, że nie mogłem być na tym koncercie zeszłym roku.
Żałuję ogromnie, że koncert Arthura Schoonderwoerda i Ensamble Cristofori został odwołany. Bardzo lubię ich nagrania koncertów Beethovena wydane przez Alphę i bardzo chciałem usłyszeć, jak zabrzmi na koncercie. Trudno, poskromię ciekawość i mam nadzieję, że Schoonderwoerda wkrótce zobaczymy.
Też mam nadzieję.
Miło, że Aian znów tutaj – może się zobaczymy na festiwalu 🙂
W sobotę się widzimy Pani Kierowniczko? Mniam!!
No oczywiście, łabądku 🙂 Mniam mniam!
DWie – są tramwaje (15, 35, 74 i 75) i autobusy zastępcze Z-1, które podwożą z Marszałkowskiej do Metra Politechnika. Stamtąd metrem 3 przystanki do Wierzbna. Ale faktycznie może być problem ze zdążeniem…
Dziękuję bardzo za pomoc. 🙂
A dlaczego Metro Centrum nie działa?
Myślałam, że tylko Świętokrzyska jest wyłączona.
Dobrze, tzn. nie dobrze, nie działa, ale dlaczego można nie zdążyć?
O 17. gra Kola, to ile może potrwać 1,5 godz. do 18:30.
A w S! o 20. To można na piechotę dojść. 😀
Siedzę rząd 3 miejsce 7 więc w razie czego możemy się wspólnie ewakuować.
DWie, nie wiem czy nie jest za późno, ale bezpośrednio z centrum można do Studia dojechać tramwajem nr 18 albo 4 – wysiadka Królikarnia i tup tum jeden przystanek Woronicza. Może też jedzie jakiś tramwaj od Królikarni (ze strony Wyścigów) w kierunku Służewca. Powodzenia. Pieszo trochę daleko, jak dla mnie
Pobutka!
http://www.youtube.com/watch?v=5G-Fjd-Z7xg
Myślę, że jeśli Kola zabrnie w bisy (a przecież my fani, łącznie z DWie 😉 , nie odpuścimy; mam nadzieję, że nas nie zawiedzie), to może potrwać spokojnie do 19., jeśli nie trochę dłużej. Lepsza więc jest opcja tramwaj-metro. Trzy przystanki Politechnika-Wierzbno metrem przejeżdża się szybciej niż z 8 przystanków tramwajem od Placu Zbawiciela do Królikarni (4) czy 10 do Metra Wierzbno (18).
Przecież ja żartowałam z piechotą.
Oczywiście, że nie opuścimy bisów. 🙂
Dziękuję raz jeszcze wszystkim za pomoc. Miejmy nadzieję, że wszystko uda się znakomicie – i kocerty, i przejazdy.
A jak się teraz jedzie sensownie z Wrocławia do Warszawy?
Mam wracać z Wratislavii 16 września (zamierzam przyjechać na ostatnie trzy dni prosto z Berlina), a to, co zobaczyłam w necie, po prostu mnie przeraziło. Pociąg bezpośredni 7,5 godz. albo z przesiadką sześć z kawałkiem. Ani jednego EIC. Groza!
Wiem, że jeszcze jest Polski Bus – on jedzie 5’50”. Nie lubię autobusów, nie jestem w stanie w nich czytać, to co robić przez te 5 godzin? Skichać się można po prostu.
To ma być przyszła stolica kulturalna Europy 😈
Ja przyjechałam Polskim Busem 5,5 godz. Bardzo wygodnie. Nic innego sensownego nie było. A ponieważ jechałam w nocy (wyjazd o 23) to zdrzemnęłam się nawet nieźle. Przyjeżdża do Metra Młociny.
Czytać można, bo są światełka, ale wszyscy śpią, to i mnie zmogło.
Można jakiegoś audiobooka załadować do telefonu i słuchać, zamiast czytać.
No chyba że rzeczywiście wybrać opcję nocną… ale o czwartej rano wylądować na Młocinach, metro chyba jeszcze nie kursuje, a ja na Kabaty 🙁
Na smartfona ani na audiobooki jeszcze się nie nawróciłam 😉
Jest tam podobno dostęp do netu, to można sobie posurfować, ale nie mam pojęcia, czy to może wywołać u mnie taki efekt jak czytanie książki. Chyba że sobie film jaki obejrzeć…
Kursują już tramwaje i autobusy, to chyba metro też.
Ludzie szli do metra.
Słuchanie ciekawej, dobrze czytanej książki też jest dobre.
Ja mam zwykły telefon, ale można nagrywać dźwięk i odtwarzać. Mam kartę pamięci 16 GB to wrzucam. Słucham najczęściej, jak nie mogę czytać, a chcę wypełnić czas. Przyznaję, że przeskakuję ścieżki, bo w czytaniu bardziej wychodzą zapchajdziury w tekście i bywają irytujące ble, ble, niczego nie wnoszące.
Zaczęłam słuchać, odkąd zaczęłam chodzić z kijkami, a to nudne zajęcie iść i iść. 😀
Pani Kierowniczko. Z Berlina do Wrocławia jeździ się najwygodniej EC z Berlina do Poznania (5 x dziennie) + przesiadka na cokolwiek ludzkiego do Wrocławia. Wielu wrocławian tak właśnie jeździ.
legat8, dzięki, ale ja nie pytam o podróż z Berlina do Wrocławia. Tym bardziej, że jest na tej trasie elegancki EIC, który jedzie chyba krócej niż do Warszawy 🙂
Ja do Warszawy przyjechałam również Polskim Busem. To chyba najwygodniejsza opcja, mimo że to autokar, za którymi nie przepadam. Nawet nie trzęsło za bardzo. Fakt faktem jednak, że komunikacja na tej trasie pozostawia wiele do życzenia. Niestety.
No to witamy w Warszawie 🙂
16.09 są trzy EIC – o godz. 4 rano, 5 rano i Panorama o 14.42 (jedzie 5 i pół godziny).
Co dwie, trzy godziny jest też samolot z Wrocławia do Warszawy, leci godzinę. Ale teraz bilet na połowę września kosztuje co najmniej 300 zł.
jutro w TVP Kultura film „Piotr Anderszewski gra Schumanna”
http://www.tvp.pl/kultura/propozycje/klasyczny-wtorek-piotr-anderszewski-gra-schumanna/12010606
Szkoda, że o tak dziwnej godzinie 🙁
@ jan
Dzięki, ale brałam pod uwagę raczej godziny, które są, a nie te, których nie ma 😉 A po południu to już dla mnie za późno.
Pewnie rzeczywiście skuszę się na Polski Bus. Zwłaszcza, że do tego jest dużo tańszy 🙂
@biber
Dzięki za info!