Zaczęło się

Dziś Gauden z Cyzem wyrzucili z redakcji „Ruchu Muzycznego” Dorotę Kozińską. Postać dla tego pisma emblematyczną, pracującą tam – z jakim efektem, czytelnicy wiedzą – od lat. To, po destrukcji jakości pisma, początek niszczenia redakcji.

Od czerwca trwa tam koszmar. Im dalej, tym bardziej wszystko wskazuje na to, że panowie po kolei będą wyrzucać wszystkich. Typowy skok na kasę – niewielką, ale zawsze. Bo, przypomnijmy obu panom, „Ruch Muzyczny” jest tzw. czasopismem patronackim, jedynym na rynku z założenia fachowym i kompetentnym pismem muzycznym, a Instytut Książki ma je wydawać na zlecenie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Dziś natomiast Tomasz Cyz oświadczył członkom redakcji – na ich argumenty, że felietony i teksty firmowane przez nazwiska związane z literaturą, które zaczęły się od poprzedniego numeru, są poniżej poziomu pod względem kompetencji i w związku z tym nie na miejscu w piśmie muzycznym  – że „Ruch Muzyczny” jest teraz pismem literackim czy też literacko-muzycznym. Jest to po prostu samowola. Nie do tego został stworzony, nie takie zadanie dostał Instytut Książki. Jeśli Tomasz Cyz chce wydawać pismo literackie, może je przecież sobie sam założyć. Najlepiej w internecie, bo w tej dziedzinie, w przeciwieństwie do redagowania pisma papierowego, jakieś doświadczenia ma. W tej chwili jest to przejęcie tytułu i wykorzystanie go dla własnych celów. Gauden przy okazji dał robotę grafikowi Markowi Knapowi, który kiedyś mu zrobił przyzwoitą makietę „Rzepy”, ale dziś nawet nie jest w stanie wymyślić dla „Ruchu Muzycznego” czcionki, która dałaby się czytać, nie mówiąc o zupełnie idiotycznym, niekompatybilnym z treścią, doborze ilustracji. Sama ilość światła i zmiana formatu to trochę mało.

Wracając do dzisiejszego wydarzenia, jest to zapewne jedynie początek. Dorota Kozińska poszła na pierwszy ogień, bo ma charakter i wygarnia niewygodną prawdę w oczy. Ale długo to się utrzymać nie może. Za pomocą intryg, wydawania niewykonalnych poleceń (a potem karcenia, że ktoś ich nie wykonał) i po prostu kłamstw, bo jak inaczej nazwać to, że na ten sam temat jednej osobie mówi się jedno, a drugiej coś zupełnie innego, nie da się kierować niczym. Naprawdę dziwię się Tomaszowi, bo pamiętam czas, gdy był zupełnie inny. Nie wiem, co mu się stało. Ale, prawdę mówiąc, po tym, co się zdarzyło i dzieje nadal, mało mnie to już obchodzi. To jego problem.