Portret przerysowany
Portret Mieczysława Weinberga (pisanego tu jako Wajnberg; on też się tak czasem podpisywał w listach po polsku) wystawiony został w Poznaniu przez Davida Pountneya w przykrojonej do wizji reżysera formie.
Dzięki temu, że widziałam wcześniej tę operę (w innej inscenizacji – Johna Fulljamesa) w Bregencji, wiem, że w tutejszej wersji została całkiem porządnie skrócona. W oryginale jest bardzo długa – z dwiema przerwami trwała koło czterech godzin. Tu z trzech aktów zostały zrobione dwa, z tym, że większość tego drugiego stała się praktycznie jedną wielką sceną umierania głównego bohatera, przekraczającą wymiary sceny śmierci Borysa Godunowa u Musorgskiego. Moim zdaniem zostały w ten sposób zachwiane proporcje.
Portret według krótkiego w oryginale opowiadania Gogola jest smutną historią młodego, ubogiego malarza Czartkowa, który kupuje tanio na targu portret starca. Najpierw fascynuje się odmalowaniem tej postaci, która ściga go ludzkim wzrokiem, potem za ramą odnajduje duże pieniądze, które pozwalają mu stanąć na nogi. Czartkow wzbogaciwszy się rozmienia się na drobne, malując portrety wielmożom. Oczywiście rzecz smutno się kończy, albowiem jest to historia z morałem.
Pountney niespodziewanie łączy epoki. Mimo że pierwszy akt dzieje sie w dziejach przedrewolucyjnych, a różne bogate i groteskowe postacie, które przychodzą do niego zamówić własne upiększone portrety, są ubrane w stroje bardziej „z epoki”, to drugi (w jego ułożeniu) akt rozpoczyna się w stalinizmie, z licznymi portretami Generalissimusa wiszącymi na scenie, a Czartkow ubrany jest w stalinowski uniform. Zaraz potem rzecz odwraca się o 180 stopni i nieszczęsny bohater ukazuje się w peruce przypominającej uczesanie Andy’ego Warhola, filmowany do tego z bliska przez postać w białym gieźle, grającą rolę jego muzy, którą nazywa Psyche.
O ile więc wystawienie Pasażerki przez tego samego reżysera naprawdę satysfakcjonowało, o tyle to – już mniej. Ale z przyjemnością się słuchało tej muzyki, podobnej niby do Szostakowicza, a jednak się różniącej, prowadzonej przez Tadeusza Kozłowskiego. Jacek Laszczkowski w głównej roli może był tym razem trochę mniej przekonujący niż w Graczach czy Edypie – może trochę mniej był przy głosie, zwłaszcza w I akcie – ale i tak robił wrażenie. Także wielką klasę ma znany nam też z Opery Krakowskiej Stanisław Kuflyuk, który występuje tu w pięciu w sumie rolach. Zwraca też uwagę Jaromir Trafankowski jako służący Nikita i Piotr Friebe w roli starego Latarnika. W tym sezonie już tego dzieła nie zobaczymy, ale kiedy będzie powtórzone w przyszłości, warto – mimo moich powyższych zastrzeżeń – wybrać się na nie. Choćby z powodu samego kompozytora, którego poznański Teatr Wielki uczcił dodatkowo wydając niewielką monografię Danuty Gwizdalanki Mieczysław Wajnberg: kompozytor z trzech światów.
Komentarze
Tak czekałem, kiedy wstrzelić się ze swoim off-topikiem… 😉
Muzyka dawna, renesansowa, pojawia się tutaj rzadko, więc korzystam z okazji, że jest nostalgicznie, smutno… Proponuję wysłuchanie jednego z najpiękniejszych w literaturze muzycznej lamentów miłosnych autorstwa Johna Benneta. Wykorzystał on tutaj i przetworzył motyw czołowy popularnej na przełomie XVI i XVII wieku pieśni Johna Dowlanda „Flow my teares”, składając tym samym muzyczny hołd prekursorowi tzw. „lute-song”. Nigdy wcześniej nie publikowane nagranie Collegium Vocale Bydgoszcz zostało dokonane podczas próbnej sesji z nowo przyjętą sopranistką, 4 lipca 2004 roku w auli Technikum Kolejowego w Bydgoszczy:
http://www.youtube.com/watch?v=61reQs7TUzg
No i oczywiście popełniłem literówkę w nicku (co trafnie przewidział Piotr Kamiński 🙂 ) i teraz muszę czekać na moderację wcześniejszej wiadomości 😉
Pobutka.
Nowy, Dzien Dobry – (kolejna działka smutnych wiesci).
Smutek nr 1
Przykrym elementem, (ktory obiecalem) wczorajszej premiery, nowej plyty Marthy Argerich, grajacej utwory Mozarta wraz Orkiestra imieniem kompozytora, pod batuta Claudio Abbado (DG), by fakt, ze tydzien temu, „Orchestra Mozart zawiesila dzialalnosc”, nie mogac, juz od dluzszego czasu, sprostac wymaganiom finansowym. Przewaznie, jest to PR-owski jezyk, sygnalizacji poczatku konca. Tylko jeden element tej orkiestry zapewnia wysoki poziom wspolpracujacych z nia artystow, prywatne sponsorowanie, ciaglosc repertuarowa, okresy corocznych regularnych wystepow goscinnych w Wiedenskiej Musikverein i na Festiwalu Mozartowskim w Saltzburgu, coroczne, wypelnione koncerty abonamentowe w ich akustycznie wspanialej Bolonskiej siedzibie oraz trasy koncertowe po Europie… Tym nierozlacznym elementem jest Maestro Abbado. Niestety Mr. Abbado, szczegolnie ostatnio, powaznie podupada na zdrowiu. Juz od przeszlo 14 lat, zyje od kryzysu do kryzysu, dzwigajac sie jak feniks z popiolow, po to, aby znow dyrygowac wczesniej niz zalecaja mu lekarze. Teraz jednak, ma on ponad 80 lat i nie dyrygowal zadnym koncertem od wrzesnia ubieglego roku. Warunkiem utrzymania orkiestry przez prywatnych, bankowych sponsorow jest jego koncertowa obecnosc – magnetyzm nazwiska. To on 10 lat temu, w bardzo krotkim czasie, sciagnal do Bolonii mlode talenty i doswiadczonych muzykow z najlepszych europejskich centrow muzycznych. Jest specjalista od tworzenia wspanialych zespolow np. „Gustav Mahler Youth Orchestra” czy „Lucerne Festival Orchestra”. Najblizsze, kontraktowe koncerty, w ktorych z Orkiestra Mozart solista ma byc Maurizio Pollini, zaplanowane sa na 5 i 6 Lutego w Krolewskiej Operze Omanskiego Sultanatu w Muscat. Nie wiadomo, kto bedzie tam dyrygowal. Na wyswietlanym, koncertowym portalu, ciagle na afiszu jest reklamowany Abbado, ze swoja orkiestra. Ostatnio, w grudniu 2013, w Wiedniu i w Bolonii z Pollinim wystapil Bernard Haitink.
Dziewiecioro pracownikow administracji orkiestry, pozegnalo sie wzajemnie i opuscilo siedzibe dyrekcji orkiestry w Bolonii, 10 stycznia b.r., zabierajac ze soba kartony z prywatnymi przedmiotami. Podobno, muzycy nie mieli wyplat juz od kilku miesiecy i moze koncerty w „emiratach’ moglyby przyniesc im chocby chwilowy zastrzyk gotowki. Blogosfera jest pelna pytan, czy i jak beda honorowane, bilety, juz sprzedane na koniec lutego w Rzymie i daty nawet czerwcowe w Wiedniu…
Z drugiej strony bardzo niepokojacym jest fakt, ze tak wspaniala, profesjonalna machina, zostala zbudowana wokol jednego, charyzmatycznego guru i nie potrafila sobie przez prawie dekade, zapewnic bytu, poza schematami królujacymi w latach 60-tych, kiedy np. na jednym slowie Karajana, wisial prestiz calego przygranicznego budynku filharmonii, jako ostoi zachodniej cywilizacji w „oblezonym” Berlinie Zachodnim. Karajan byl mistrzem od eksploatacji geopolitycznego polozenia swojej Philharmonie, oraz kontrolowania i manipulowania, czesto za pomoca szantazu, gwaltownym rozkwitem formatow Lp, VHS, LaserDisc i CD. Jego narcystyczne dziecko, muzyczna wytwornia filmowa Unitel, dziala do dzis i na szczescie nie ma obowiazku wciskania klientom repertuaru wizualnego jego koncertow symfonicznych rejestrowanych w latach 80-tych, ktore byly wtedy jednymi pozycjami „katalogu”, a naprawde byly jego wielkimi wielominutowymi zblizeniami. Zblizeniami twarzy dyrygenta, ktory czterdziesci lat wczesniej, w 1940 roku, trzy tygodnie po zdobyciu Paryza przez hitlerowcow, z triumfalnym wigorem, dyrygowal Berlinskimi Filharmonikami w paryskim Palais de Chaillot.
W latach 80-tych, Karajan przeczuwajac, ze jego era sie konczy, na leb na szyje, gonil z cyfrowymi nagraniami i etykietami DDD, swoich, czesto gorszych, niz te z lat 60-tych wersji symfonii Beethovena, Szostakowicza, Brucknera, Schuberta, Mozarta i Schumann’a. Mahlera Karajan nagral dopiero po raz pierwszy w polowie lat 70-tych, bo wczesniej to bylo dla niego „brudne” slowo.
Orchestra Mozart, Bologna (2004 – 2014) – zawieszenie
http://www.orchestramozart.com/index.php?mact=News,cntnt01,detail,0&cntnt01articleid=180&cntnt01origid=15&cntnt01detailtemplate=dettaglio-news&cntnt01returnid=75
No rzeczywiście smutne wieści, ale jakby przewidywalne… 🙁
Niestety, samotulinusie, nie mogę na razie wpuścić Twojego offtopika, bo na komórce nie jest to niestety możliwe. Dopiero w domu to zrobię.
W tej chwili przyszłość Opery Rzymskiej również zależy od jednego człowieka – Riccardo Mutiego. Właściwie tylko dzięki jego interwencji odbyła się premiera Ernaniego inaugurująca sezon 2014. Niestety sytuacja dalej jest napięta, o czym świadczy zbojkotowanie przez orkiestrę Jeziora Łabędziego – balet musiał tańczyć do muzyki puszczonej z nagrania. Mutiego można lubić lub nie, ale dyrygentem jest doskonałym i szkoda byłoby, żeby jego praca z orkiestrą Opery Rzymskiej poszła na marne, tym bardziej, że przynosi ona doskonałe rezultaty.
Tymczasem…
http://de.ria.ru/world/20140114/267636588.html
No faktycznie, Chavez się tylko do musicalu nadaje, i to na Białorusi… 😈
Już wróciłam i wpuściłam „samotulisa” 🙂
Serdeczne dzięki 🙂
Jaka premiera płyty Argerich? Na stronie DG podana jest informacja, że płyta ukaże się za miesiąc, 17 l u t e go.
http://www.deutschegrammophon.com/en/cat/4791033
Swoją drogą szykuje się kolejna, muzyczna uczta 🙂
Bardzo smutna wiadomość: zmarł Wojtek Krukowski.
http://wyborcza.pl/1,75478,15295381,Nie_zyje_Wojciech_Krukowski__wieloletni_dyrektor_Centrum.html
Był osobą, która była obecna przez całe moje życie artystyczno-interdyscyplinarne. W czasach moich studiów i później prowadził Galerię Dziekanka, w której działo się bardzo wiele, był prawdziwy ferment twórczy, także muzyczny. Jego teatr Akademia Ruchu był dla mnie zawsze bardzo ważny – pamiętam, że szczególnie wstrząsnął mną Autobus według słynnego obrazu Linkego. Tyle spraw, które stworzył, od pisma „Obieg” do CSW, było tak istotnych w naszym życiu kulturalnym. Kiedy odchodził z CSW, wielu sobie nie wyobrażało, jak to będzie dalej.
Nie będzie już kogoś takiego jak Wojtek.
Na gorąco po powrocie z koncertu w FN. Kolejny raz Kaspszyk wzniósł jej zespoły – szczególnie orkiestrę, bo chór na ogół bywał świetny – na niebotyczny poziom w elektryzującym wykonaniu „Stabat Mater” Dworzaka. We wspaniałym kwartecie solistów na szczególne brawa zasłużył sopran i tenor. Entuzjastyczne owacje i w końcu stojak tym razem jak najbardziej zasłużone.
I w moim życiu Wojtek był od zawsze, i trudno pogodzić się z tym, że odszedł.
Stał tak sobie z boczku w tej Dziekance, czy na tych wernisażach, czy na spektaklach Akademii Ruchu (bo on nie grał). Jak, toutes proportions gardees, Kantor w swoich spektaklach, ale Kantor niepokoił, a Wojtek budził zaufanie i sympatię.
Strasznie mi smutno. Miał 70 lat, nie tak dużo. Walczył z rakiem.
Ja też byłam w FN i nawiałam z Dvoraka – zupełnie mi to dziełsko nie pasowało do pierwszej części, a w pierwszej był Springfield Sonnet Kilara – świetnie, że to wygrzebali, to jedno z jego fajnych dzieł awangardowych z lat 60. – i Msza Krzysztofa Meyera (tegorocznego kompozytora sezonu w FN), utwór ascetyczny, nawiązujący do średniowiecza, ale pobrzmiewający przy tym miejscami Hindemithem, a parę razy nawet Strawińskim. Rozbuchanie emocjonalne Stabat Mater jakoś wydało mi się nie na miejscu po tych utworach.
Szczerze… prawdę mówiąc przewidywałem taki obrót sprawy że PK zwieje. Zestawienie obu części koncertu było być może rzeczywiście nie najszczęśliwsze, ale myślę że warto było się przełamać i posłuchać Dworzaka w takim wykonaniu. De gustibus … !
Pobutka.
Jak to żaden wykres nie potrafi oddać tego, co w muzyce…
Pierwsze wchodzące trzy nuty – as, g, b – i myślimy, że jesteśmy w As-dur. Nagle pojawia się nuta a i całe przewidywania burzy. To się odbywa cicho, na wykresie nie ma prawie zmiany jakości, ale dla mnie jest zawsze piorunujące tak, jak było za pierwszym usłyszeniem.
Sorry za nadmierny może dla niektórych merytoryzm, ale inaczej tego nie umiem opowiedzieć.
A w ogóle Lontano bardzo mi trafia w obecny nastrój…
„as-g-b-a” = „B-A-C-H” 🙂
Dzien dobry,
w piekna sloneczna zime,
A u nas (Sztokholm,Berwaldhallen)) CHRISTIAN GERHARER ( w ub tygodniu byl Matthias Goerne) z Mahlerem (23, 24.01) Lieder eines fahrenden Gesellen, Symfoni nr 7 i tenze baryton 26.01 z Schumannem : Sechs Gesänge, Dichterliebe, Lieder und Gesänge aus Wilhelm Meisters, Lehrjahre, Melancholie, Der arme Peter, Tief im Herzen trag´ich Pein, Tragödie, Der Einsiedler.
Orkiestre poprowadzi Daniel Harding zas na fortepianie z koncertem schumannowskim
Gerold Huber.
1 lutego w sztokholmskiej Operze Krolewskiej ( az do 8 marca) nowa premiera „Stifelio” Verdiego w roli tytulowej wloski tenor Andrea Caré a dyryguje Giampaolo Bisanti.
Rev. Stiffelio mowi czesto o znaczeniu przebaczenia, ale jak sie zachowa, kiedy sam bedzie ofiara? Przebaczy, by zyc wedlug swoich idealow?
Skoro mowa o J S Bachu, to dzisiaj zagra u nas (Konserhuset)pianista ANDRÁS SCHIFF, ktory wykona „Das wohltemperierte Klavier II”
http://www.youtube.com/watch?v=7GGirYExCnc (Schubert, Andantino)
PS Nina Stemme jest jedna z 5 nominowanych do prestizowej nagrody dziennika szw. Dagens Nyheter. W wywiadzie powtarza za Davidem Bowie, ze artysta nie jest absolutnym wladca swego dziela. Jest to nawiazanie do Richarda Wagnera.
W roku 2015 wystapi w roli glownej w monumantalnej operze Hansa Geforsa „Notorious” (razem z Kerstin Perski) – na motywach Hitchcocka.
Gidon Kremer i jego Kremerata Baltica z koncertami w USA i album ECM New Series poswiecony Mieczyslawowi Weinbergowi (release 18 luty)
________________
http://www.examiner.com/article/gidon-kremer-and-kremerata-baltica-will-to-mieczys-aw-weinberg-on-their-us-tour
Właśnie mam nadzieję, że nagranie czeka już na mnie w redakcji 🙂 (nie było mnie tam dwa dni).
Latem w Warszawie Kremerata Baltica grała program mieszany, w którym znalazł się i Weinberg. Piękne to było.
A zima u nas jest paskudna, pochmurno, wietrznie i trochę mroźnie, coś bezsensownego się sypie z nieba 🙁
Mam nadzieje, ze Kot widzlal wczoraj pierwsza strone The Times:
POLICE FEAR INNER CITIES TAKE LAW INTO OWN HANDS
(Tutaj ostrzegam przyjezdnych do np. Londynu, ktorzy nieopatrznie moga znalezc sie pod Somalijskim, Nigeryjskim czy muzulmanskim [Sharia] „wymiarem sprawiedliwosci”)
Some minority communities are operating their own justice systems with offences as serious as murder going unreported to police, according to the Chief Inspector of Constabulary.
Tom Winsor said that officers were never called to some neighbourhoods that “administer their own form of justice”. In an interview with The Times, he added that such alternative systems were run not by criminals, but by “law-abiding people”.
http://www.thetimes.co.uk/tto/news/uk/crime/article3979078.ece
„Law-abiding”? Which law? W Wielkiej Brytanii jest, o ile mi wiadomo, jedno prawo dla wszystkich.
We Francji jest rzeczą powszechnie znaną, że paryskie Chinatown i inne, podobne dzielnice w innych miastach, same załatwiają wszystkie swoje problemy. Ku powszechnemu zadowoleniu, już choćby z przyczyn… językowych.
W obu wypadkach mamy więc do czynienia z jawnym pogwałceniem praworządności.
Preludku, jesli chcesz mi zakomunikowac, ze mam sie bac swych sasiadow somalijskich, nigeryjskich czy muzulmanskich, albo ze wszyscy oni lub ich wiekszosc bierze prawo w swoje rece, to nie ze mna te numery, Bruner. Ja mieszkam w tym miescie juz ponad 30 lat i nie przytpominam sobie abym jiedykolwiek bal sie sasiadsow lub doznal od nich jakiejkolwiek krzytwdy. I nie przepadam za rozmowami zmierzajacymi w kierunku rasistowskich stereotypow. Dosc sie ich nasluchalem w polskich sklepach.
Bardziej balbym sie przybyszow znad Wisly ( po flaszce gorzaly) – na szczescie – nie mam z nimi do czynienia.
Drogi Kocie, prawdę mówiąc nie widzę, gdzie w wiadomości przekazanej przez Preludka kryją się „rasistowskie stereotypy”. Mowa jest o czymś zupełnie innym: o praworządności, o prawie takim samym dla wszystkich. I to jest chyba problem wart dyskusji, prawda?
Może niekoniecznie tutaj zresztą 😉
Napewno ma Pani rację, Pani Kierowniczko, pytanie tylko – gdzie? Gdzie jest ten „dernier salon où l’on cause”, jak u Copiego…
Owszem, slowa o „ostrzezeniu” ze ktos przyjezdny moze sie znalezc pod szariatem odbieram jako w najlepszym wypadku idiotyczne, w nieco gorszym jako rasistowskie, majace przekonac przyjezdnych ze Somalijczycy, Nigeryjczycy czy inni muzulmanie sa tu jakas niebezpieczna sila jaka powaznie zagraza przyjezdnym..
Gdybym napisal, ze ostrzegam przed przyjazdem do Polski gdyz starszne rzeczy dzieja sie w Bialymstoku i policja nie reagiuje, to byloby to tez raczej zle widziane. Choc jestem przekonany, ze Bialystok jest miastem bardziej niebezpiecznym niz Londyn. I nie tylko Bialystok. Nie przypominam sobie aby w Londynie lecialy kamienie i obelgi w kierunku Teczowej Parady. Nie pamietam podpalania squatow i bicia skwatersow. Nie widzialem nigdy rasistowskich napisow na murach pozostakjacych przez dlugie miesiace.
Nie przypominam sobie aby na drzwiach biura jakiegokolwiek posla do Parlamentu od miesiecy widnial napis: Bij pedala! (tak jak to jest na biurze Biedronia) .
Prawo jest oczywiscie rowne dla wszystkich w tym kraju, dlatego komendant reaguje jesli ma doniesienia ze jakies grupki chcialyby prawo brac w swoje rece.
https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTvENXqrFGYmnr7HZ5lifSf8HNIgqU5B8Ha9CxwMp2X3f_mgssyqQ
Ta pani na zdjęciu to pewnie z Białegostoku i dlatego taka wytrenowana. 😉
Ludzie, no naprawdę… darujcie sobie, proszę.
Na zmianę tematu, a raczej powrót do Weinberga i Kremera – mała niespodzianka:
https://www.youtube.com/watch?v=bNgbKRrB5rc
Ozzy, czy tenor w roli Simona Boccanegry już jest obowiązkowy? Wszystko przez Dominga… To ja już wolałam czasy, kiedy Simona śpiewał baryton, mimo wszystko. Kolejny off topic – na stronie La Monnaie można obejrzeć (chyba do początku lutego) „Hamleta” Thomasa.Z barytonem Stephanem Degout w roli tytułowej. Głownie dla niego i Minkowskiego warto, ale nie tylko dla nich.
W operze göteborgskiej w ub roku byla wystawiana (kwiecien-maj) opera Verdiego
„Simon Boccanegra” ponad 3 godz. z barytonem (!) Stefano Antonucci. Dyr.Giancarlo Andretta.
Verdi napisal opere do libretta Francesco Pave z mysla o owczesnym barytonie
Wiktorze Maurelu. Do Szwecji trafila opera na poczatku lat 30. Przedstawienie przeniesione do opery w Göteborga z ub roku w rezyserii Clausa Gutha mialo premiere w Hamburgu w 2006 r. Wowczas to glowne role powierzyl rezyser Franzowi Grundheberowi ( znany baryton m.in. z filmowego „Wozzecka”, rez. Patrice Chérau)
A ta opera byla tak niepomyslnie przyjeta podczas premiery weneckiej 1857 a w dwa lata pozniej wygwizdana w La Scali.
Sorry, Ozzy, ale Verdi nie skomponował Boccanegry z myślą o Maurelu, gdyż w roku 1857 Maurel miał 9 lat. Protagonistą prapremiery był Leone Giraldoni, Maurel zaśpiewał Boccanegrę dopiero w wersji ostatecznej z 1881 roku.
Panie Piotrze,
mea maxima, pokrecilem
To byla nowa wersja z 1881, chyba tak.
I za staraniami wydawcy Giulio Ricordiego.
Gdyby ktoś miał ochotę, to wersja pierwotna 1857 wyszła właśnie w nagraniu z zeszłorocznego Festiwalu Beethovenowskiego pod dyrekcją Łukasza Borowicza. Pomimo licznych kataklizmów chorobowych wśród obsady, wyszło chyba nieźle.
Na jednym ze szw kanałów leci film o franc. kompozytorze , dyrygencie
Jean-Baptiste Lully „Le Roi Danse”.Świetnym byl tancerzem w jego „ballet de cour” i jakze na owe czasy
Ludwika XIv wspaniala orkiestra 24
smyczkow-ciekawy podzial instrumentów.
Lully nie cierpiał konkurentow. La Fontaine nazwał go „psem, ktory pożera wszystko”.
Ależ imprezy byly w ogrodach Wersalu.
Pobutka (wersja długa).
Pobutka (wersja umiarkowana).
Dzien dobry,
PAK – dzieki za „pobutkowe” ilustracje.Tak wczesnie?
W drodze do pracy – tramwaj (z iphone)
Dzień dobry,
PAK zawsze tak wcześnie wstaje 🙂
A my jesteśmy wdzięczni, bo zawsze miło mieć muzyczną niespodziankę z rana 😀
ODSZEDŁ CLAUDIO ABBADO.
To była pierwsza wiadomość, która dopadła mnie po wejściu do hotelu w Rzymie.
Ogromny smutek i wciąż żywa pamięć tych paru prowadzonych przez Maestro koncertów, na których miałem okazję być.
W takim razie:
http://www.youtube.com/watch?v=s89cFWVDGeE
Strehlera nie ma już 17 lat.
😥
Straszna, straszna wiadomość. Mnóstwo utworów poznawałam z Jego nagrań.
Stale do nich wracam.
Tyle planowałam, i nie zdążę już na Jego koncert.
Mr Claudio Abbado RIP
……….
Nowym dyrygentem w Bolszym zostal Tugan Sokhiev, 36, ktory wkrotce bedzie musial zrezygnowac z Berlina lub Toulouse.
………
W Sobote miala miejsce w Houston Grand Opera,TX, amerykanska prapremiera Pasazerki, Mieczyslawa Weinberga. Jest to wspolpraca z Chicago Lyric Opera ktora wistawi ta opere w 2015. Przewidziany jest tez wystep w NY w czasie Lincoln Center Festival. Jest to inscenizacja przeniesiona z Europy, ktora rezyserowal David Pountney. Polecam pieknie wydanie Blue-ray/DVD.
https://neos-music.com/?language=english&page=output.php?content%3DAlben/51005.php
Dla tabloidalnych portali ważna jest wiadomość, że kiedyś po koncercie Abbado rzucono na scenę 4000 kwiatów. Ciekawe, jak policzyli…
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/wlochy-zmarl-swiatowej-slawy-dyrygent-claudio-abbado/ey5nj
Ale dobrze, że w ogóle napisali 😈
Cóż, przykro niezwykle, na szczęście pozostają nagrania.
A jeśli chodzi o portal, o którym wspomniała Pani Kierowniczka, to reszta tekstu też nie lepsza 🙁
„Claudio Abbado poprowadził tę orkiestrę podczas nagrania znanej płyty „Moment of Glory” niemieckiego zespołu rockowego The Scorpions, wydanej w 2000 roku.”
oraz takie dziwo:
„Choć specjalizował się w muzyce klasycznej, prowadził też orkiestry podczas słynnych wykonań utworów współczesnych kompozytorów.”
Teraz sprawdziłam, to jest wzięte z PAP 🙁
Jak wielu, mam na półkach masę płyt Claudia Abbado, chyba więcej niż któregokolwiek innego dyrygenta. Wynika to wszakże nie z samej tylko obfitości nagraniowego dorobku (liczebniejszego choćby u Karajana czy Bernsteina), lecz z jego jakości – często były to i są po prostu najlepsze wykonania w płytowym katalogu. Od baroku (m.in. niezapomniane Stabat Mater Pergolesiego z Margaret Marshall i Lucią Valentini-Terrani) aż po Stockhausena, Kurtaga i Rihma. Z dorobku operowego przechowuję w pamięci zwłaszcza (obydwa) nagrania Podróży do Reims oraz Wozzecka, z symfonicznego – dzieła Schuberta, Mendelssohna, a także oczywiście fin de siecle i całe XX stulecie.
Wielki dyrygent, wielka strata.
Próbuję sobie przypomnieć, czy jeszcze kiedyś byłam na jego koncercie poza owym pamiętnym z GMJO w Warszawie. Jak to już dawno…
Fajnego kota spotkałem, na koncercie zresztą 😉
https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.net/hphotos-ak-frc3/t1/1545705_483929288384678_1128414208_n.jpg
„Ruch Muzyczny#” w sieci, w którym „Czytelnik znajdzie […] najnowsze informacje ze świata muzyki” – nie odnotował wcale śmierci C.Abbado. Może dlatego, że nie jest to już informacja najnowsza, tylko sprzed kilkunastu godzin?
Nieco lepiej zareagowała społecznościowa ekspozytura RM# na fb, wklejając link do noty ze strony Polskiego Radia.
Odejście Abbado to symboliczny koniec pewnej ery – Bernsteina, C.Kleibera, Karajana czyli ery po Furtwanglerze, Reinerze, Walterze – teraz mamy erę Giergieva i innych latających dyrygentów. Coś się kończy, coś się zaczyna. Ja go podziwiałem za to że do końca kariery potrafił zmieniać się, zaskakiwać i tworzyć piękno.
A kto to ma robić? Cyz już nawet do redakcji nie przychodzi. Czasem tylko wysyła jakieś rozkazy mailem czy esemesem do biednych niezorientowanych dziewczyn. Kacper na zwolnieniu, i w ogóle on i Olgierd na wylocie. Tej redakcji już po prostu nie ma.
A pan minister właśnie rozesłał jak spod sztancy liściki do prezesa ZKP, do dawnego składu redakcyjnego w odpowiedzi na oświadczenie z grudnia, do prof. Piotra Urbańskiego, treści mniej więcej: staramy się z red. Gaudenem naprawiać sytuację w „RM”, pochopne ingerencje nie są wskazane. Czy jakoś tak.
Czy ten człowiek żyje na Księżycu?
Liściki są z datą 10 stycznia, więc przed złożeniem przeze mnie petycji. Ciekawe, czy minister lekką ręką oleje te ponad 600 podpisów i do mnie też wyśle taki liścik.
@Irek
Koty w futerałach instrumentów to dość popularny temat.
Np. to zdjęcie:
http://cheezburger.com/7922051328
dowodzi, że koty w temperaturze pokojowej mogą przyjmować stan płynny.
🙂
Nieźle się wpasował 🙂
AP – witam. Ja też mam poczucie, że odszedł jeden z ostatnich prawdziwych gigantów.
W radiowej Dwójce nb. orzeczono dziś, że Abbado wystąpił w Polsce tylko raz – w Poznaniu; już prawie chciałem uznać niegdysiejszą obecność na jego warszawskim koncercie za sympatyczny omam i wishful thinking, gdy PK przyszła mi w sukurs.
Jakiś Poznań też mi się majaczy…
Moja znajoma takie ładne video zrobiła:
http://www.youtube.com/watch?v=OmKb5glKAOA
Riccardo Muti – z portalu
I EXPRESS MY SORROW FOR MAESTRO CLAUDIO ABBADO PASSING
January 20, 2014
I am deeply saddened by the loss of a great musician, a man who for many decades has marked history in the world of conducting and musical interpretation for international institutions. His work is an immense testimony to the importance of European and Italian culture around the world. I admire him for the strong courage he showed in the face of a long and terrible illness, and for the seriousness and profundity that characterized his life as a musician and as a Maestro
Riccardo Muti
Daniel Barenboim wspomina Claudio Abbado:
“I knew Claudio Abbado from the early 1950s, when he was studying piano with Gulda at the Mozarteum in Salzburg. We both graduated from the conducting class in Siena in 1956 and since then we enjoyed a long musical and personal friendship. I have lots of memories of him, most recently of course his return to La Scala in 2012 where we appeared together in concerts. We have lost one of the great musicians of the last half-century and one of the few musicians who had a particularly close relation with the spirit of the music, and one that went beyond the boundaries of musical genres. In particular we must recognise his commitment to contemporary music and composers such as Nono, Ligeti and Kurtag, whose music he performed at the La Scala when he was music director there. One of Claudio Abbado’s great achievements was to set up a number of youth orchestras. In this respect, he was a pioneer who worked with young musicians throughout his entire career, he supported and nurtured them. He sent signal to the world that young and inexperienced musicians can, with the right mindset and commitment play music at the very highest level. For this we must thank him.”
Ciało Maestro Abbado bedzie spoczywac dzis od 14:00 i jutro, do polnocy, w Bolonii.
Rodzina prosi, w imieniu zmarlego, aby zamiast kwiatow, przekazywac datki na Centrum Hematologii i Onkologii Pediatrycznej w Bolonii.
. . .
The chapel of rest will be held at the BASILICA DI SANTO STEFANO, BOLOGNA from 14:00 on January 21 until midnight January 22.
THE FAMILY ASKS TO RESPECT CLAUDIO’S WISHES and SHARE THEIR MEMORIES by offering a DONATION IN LIEU OF FLOWERS:
Centro di ematologia oncologia pedriatica Bologna
IBAN IT 87 E 0200802474000103019755
CODICE BIC UNCRITMM
Casa Circondariale Dozza
Giovanni Nicolini
IBAN IT78 W063 8536 7900 7400 0048 43S
coordinata bancaria internazionale
BIC CRBOIT2B
Preludku,
Z Pelnym Powazaniem, ale niektorzy tez czytaja blog Normana Lebrechta…
jrk
jrk – Czy jestes wiceKierowniczka/czkiem?
Wszyskie wiadomosci pochodza z roznych mediow i zrodel, n’est ce pas?
Wg Twojego klucza, moglibysmy zaczac dolowac tez wszystkich innych, cos cytujacych, np. z ostatnich godzin: „amolka – 21.01.14 00:15, dzieki amolka, ale niektorzy tez ogladaja youTube”… please…
Pozwol, ze wspomne (chyba, ze byles przy lozu smierci C. Abbado i tylko zapomniales nas poinformowac) ponizsza wiadomosc:
W Srode, 22-go Stycznia b.r., w paryskiej katedrze Notre Dame, odbedzie sie wykonanie Requiem, Berlioza, dedykowane pamieci C. Abbado, przez Gustavo Dudamel’a, Simón Bolívar Symphony Orchestra of Venezuela i Orchestre Philharmonique de Radio France.
Transmisja na zywo:
http://liveweb.arte.tv/fr/video/le-Requiem-de-Berlioz-interprete-dans-la-cathedrale-Notre-Dame-de-Paris/
Pobutka.
jrk – niektórzy czytają, niektórzy nie. Ja nie mam czasu łazić po milionie stron i zawsze liczę na to, ze w komentarzach na blogu trafi się jakieś ciekawe odniesienie (zresztą blog już od dawna funkcjonuje jako pole wymiany rożnych informacji – dla mnie nieocenione).
Preludku – dziękuję.
Dzień dobry.
Kochani, tak czy siak są to kwiaty dla Abbado od blogowiczów. Dowód, że myślą o Wielkim Artyście.
Ja nawet zastanawiałam się nad wpisem. Ale cóż można powiedzieć…
Santo Stefano w Bolonii – to i jeszcze następne zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/PaniDorotecka/Bolonia#5285656979992263074
Właśnie słuchałem niedawno koncertów fortepianowych Beethovena z Festiwalu w Lucernie przy okazji pracy nad V tomem Lekcji muzyki Piotra Orawskiego. Niebywałe, że tak szybko przyszła wiadomość o śmierci ich dyrygenta. Może to tylko słowa, ale nie każdy pewnie by napisał o swojej pracy nad nagraniem coś takiego: „In this project the conductor, the soloists, and the orchestra are not only colleagues, but also human beings connected by bonds of friendship, united and supportive of each other, and sharing a common sensibility.”
Tu jest blog Lebrechta, gdyby to kogoś interesowało:
http://www.artsjournal.com/slippeddisc/
Właściwie chyba powinnam zrobić na blogrollu odniesienia do kilku ważniejszych stron muzycznych – nie wszystkich, bo blogrolka zrobiłaby się długa… i przy okazji zareklamować parę polskich.
Zrobię to w wolniejszej chwili; teraz idę na ciekawą (chyba? zobaczy się) konferencję.
Właśnie doczytałam, że Minkowski i znów zagra i nareszcie nagra 🙂 pasję Janową, i tak się cieszę, że musiałam się podzielić…….
http://www.mdlg.net/la-saison-2013-2014/page/5/
Lu – uśmiech
Abbado był wielkim Europejczykiem, arystokratą ducha, znakomitym artystą, ale nade wszystko – co podkreślają wszyscy mający szczęście poznać go osobiście – ciepłym, skromnym Człowiekiem. Jego kunszt znam tylko z nagrań; niestety tak rzadko występował w Polsce… Szczęśliwie zostawia znakomitą generację włoskich dyrygentów – Muti, Chailly, Gatti, Pappano, Luisi, Armiliato, Luisotti, czy nawet „nasz” Montanaro.