Prorocy w kraju przodków

Zespół Profeti della Quinta rozpoczął dziś serię koncertów edukacyjnych w Filharmonii Narodowej „Muzyka dawna – zaskakująca, różnorodna, inspirująca” z cyklu  „Po prostu… filharmonia!”.

Pięciu śpiewaków (w większości Izraelczycy, ale związani dziś ze Scola Cantorum Basiliensis) z towarzyszeniem pozytywu, chitarrone, lirone, wioli da gamba oraz klawesynu, na którym grał bas, a zarazem szef zespołu Elam Rotem, wykonało cały cykl Lamentacji Jeremiasza Emilia de’Cavalieri. Wykonywał je kiedyś też zespół Le Poème Harmonique – zupełnie inaczej. Już nie mówiąc o brzmieniu (we francuskim zespole śpiewają też kobiety, z niesamowitą Claire Lefilliâtre na czele), ale także pod względem formalnym: dziś został wykonany wyłącznie tekst muzyczny Cavalieriego, bez chorałowych dodatków. Jednak jako że jednym ciągiem poleciały wszystkie lamentacje, przeznaczone na różne dni, między tymi przypadającymi na poszczególne dni Aki Noda grała na pozytywie jako przerywniki utwory Andrei Gabrielego i Girolama Frescobaldiego.

Jutro zespół zaśpiewa to samo w Poznaniu, w ramach inauguracji Poznań Baroque – tutejszy cykl zawdzięczamy właśnie temu festiwalowi. Ciągle więc trwa współpraca Anety Nowak, swego czasu współtwórczyni cyklu Mazovia Goes Baroque, dziś kierującej działem edukacyjnym FN, z Cezarym Zychem: do Warszawy dojadą jeszcze Jan van Elsacker z United Continuo Ensemble (czwartek, w Poznaniu w piątek) oraz Helsińska Orkiestra Barokowa z Pierre’em Hantaï i Aapo Häkkinenem (niedziela; w Poznaniu poniedziałek). Jutrzejszy koncert Magdaleny Koženy z zespołem La Cetra pod batutą Andrei Marcona jest tylko w Warszawie (i z innej puli, zwanej „Czeski sen”, propagującej muzykę czeską, co swoją drogą zabawne, bo czeskiej muzyki na tym koncercie nie będzie). Tak więc jeśli ktoś się na Koženą nie wybiera, może posłuchać Dwójki, w której będzie transmisja z Poznania, albo – jeśli znajduje się w Poznaniu – pójść na koncert. Ja do stolicy Wielkopolski dotrę we środę i stamtąd trochę ponadaję.

Ale na razie jeszcze o Profetach. Tutaj malutka próbka w trochę innej wersji, bo w trochę innym składzie, także z jedną śpiewającą panią. Jednak słychać, że to zupełnie inne podejście do tej muzyki. Usłyszycie jutro (jeśli będziecie słuchać). Na tym nagraniu jednak jest to bardziej „skoczne” niż było na koncercie, na którym dominowała atmosfera skupienia i powagi. Przez ponad godzinę niemal jednego kaszelku nie było, czasem tylko spadały jakieś przedmioty (to zwykle świadczy o skupieniu na muzyce…) i jedna komórka się odezwała już całkiem pod koniec. Ale nastrój był niesamowity. Na bis muzycy wykonali – oczywiście – jedną ze swoich specjalności, czyli Salomone Rossiego (którego więcej śpiewali w zeszłym roku na Mazovia Goes Baroque), dziwne tylko, że Rotem zapowiedział, że jest to modlitwa analogiczna do Gloria Patri (?!), bo wykonuje się ją na koniec nabożeństwa – zamiast powiedzieć, że jest to po prostu Kadisz.

Potem było sympatyczne spotkanie artystów z publicznością. Pytania przesyłano na kartkach, niektórzy zadawali je osobiście, ale dając kartkę można było potem zostać wylosowanym i otrzymać płytę i tak przydarzyło się jednemu panu. Pytano o różne rzeczy, od zasadniczego – dlaczego muzyka dawna, po techniczne – jak się rozśpiewują (każdy inaczej). A na koniec padło to, co musiało paść: czy któryś z izraelskich śpiewaków ma polskie korzenie? Na co wszyscy (czyli czterech z pięciu) podnieśli ręce. Plus lutnista.