Starsi Panowie Czterej

Bardzo intensywnie kończy swoją działalność Hilliard Ensemble: 20 koncertów w październiku, 18 w listopadzie, 11 w grudniu… Jak widać, głównie koncertami z Garbarkiem; na ostatnim występie w Wigmore Hall będzie swoista mieszanka. Program O Emmanuel zaśpiewali tylko w Gdańsku.

Poproszeni byli o to, by wykonać repertuar wokół Bożego Narodzenia, i rozwiązali to w ten sposób, że szkieletem koncertu uczynili Magnificat ulubionego Tomása Luisa de Victoria, przedzielając go antyfonami rozpoczynającymi się od „O” (O Sapientiae, O Adonai, itd., aż do końcowego i tytułowego O Emmanuel) oraz utworami z Codex Speciálnik. Czyli same ich specjalności, a wszystko rozpoczęli pamiętnym Viderunt Perotinusa.

Cóż można powiedzieć o tym koncercie… smutek i wzruszenie. Tyle razy się ich słyszało, od tak dawna… oni byli od zawsze. Magdalena Łoś w swoim świetnym tekście w „Tygodniku Powszechnym” pisze, że ten rok wyznacza koniec epoki: rok śmierci Fransa Brüggena i Christophera Hogwooda oraz ostatni rok działalności Hilliard Ensemble.

Pamiętamy spory, jakie pewien czas temu zaczęły się wywiązywać wokół ich stylistyki, zarzuty, że to jest „za ładne”, „zbyt nieludzkie” – wtedy pojawiła się moda na śpiewanie bardziej zgrzebne, nawet celowo toporne, bo takie jest rzekomo bliższe życia. Ale skąd to wiadomo? Mnie się wydaje, że każda interpretacja jest równoprawna, chyba że jest jakoś z gruntu sprzeczna z wykonywanymi dziełami, czego przecież Hilliardom w żadnym wypadku zarzucić nie można. Ale też i ich – z czasem – zainteresowanie muzyką współczesną, i wejście w projekty typu Officium z Garbarkiem (i wszelkie jego dalsze ciągi), to też było szukanie jakiejś innej drogi. Pamiętamy, jak wykonywali także w Polsce Pasję Arvo Pärta. I właśnie jego utwór, napisany specjalnie dla nich, Most Holy Mother of God, zaśpiewali na pierwszy bis. Drugim, ostatnim, o znaczącym przesłaniu, była szkocka pieśń Remember me, my dear.

Cóż, że panowie mieli już głosy dość zmęczone i ściśnięte, zwłaszcza kontratenor David James (jaki to był kiedyś mocny głos…) i bas Gordon James. Że śpiewali w sumie dość cicho (mam pewne obawy, czy z tyłu kościoła św. Jana było coś słychać). Jednak wciąż była słyszalna ich wielka kultura śpiewania, którą Brytyjczycy nabywają już w chórach chłopięcych i pozostaje im na całe życie. A kto wie, może i zwolennicy śpiewania „bliżej życia” stwierdziliby tym razem, że ten występ taki właśnie był…

Na antenie Dwójki tego nie usłyszymy, ale na pociechę zapowiem, że Magdalena Łoś i Klaudia Baranowska przeprowadziły długi wywiad z zespołem (40 minut!) – podobno panowie świetnie opowiadali, z klasą i humorem. Jakoś zapewne w styczniu zostanie ten wywiad wykorzystany w specjalnej audycji.

A teraz jeszcze trochę migawek festiwalowych. Z poniedziałku, z wtorku, ze środy i z czwartku. Z Hilliardami też będzie – i to będzie jedyny ślad tego koncertu.