Les pieces de clavecin par M. Szymanski

To był krótki (niewiele ponad pół godziny), ale bardzo specjalny koncercik w foyer Teatru Studio. Małgorzata Sarbak grała utwory klawesynowe Pawła Szymańskiego. Nie wszystkie.

Nie było w tym programie utworu grywanego również na fortepianie (i spopularyzowanego w tej wersji przez Macieja Grzybowskiego) – Une Suite De Pièces De Clavecin Par Mr Szymański, za to była inna suita o podobnej, całkowicie prywatnej proweniencji: Les Poiriers en Pologne ou une Suite de Pièces Sentimentales de Clavecin fait par Mr Szymański (prawdę mówiąc nie wiem, czemu Paweł upiera się przy angielskim Mr, po francusku powinno być M. od Monsieur). Państwo Poirier, jak dowiedziałam się później, to francuska rodzina, która mieszkała przez pewien czas w Polsce – on był przedstawicielem firmy Peugeot. Znalazłam właśnie jego zdjęcie i okazuje się, że go kojarzę. Był kiedyś sponsorem Warszawskiej Opery Kameralnej (kiedy jeszcze dyrektorowi Sutkowskiemu chciało się szukać sponsorów) i często pojawiał się tam na spektaklach i konferencjach. Muzyką interesował się prywatnie, ale intensywnie, miał nawet przyzwoity klawesyn, na którym sobie czasem pogrywał – a Władysław Kłosiewicz nagrał na nim suity Rameau, których do dziś nie udało mu się wydać. Stąd więc ta znajomość, a z czasem serdeczny kontakt. O ile tamta poprzednia suita nawiązywała do Bacha, to suita napisana na odjazd biznesmena nawiązuje do Couperina. „Nie pytajcie mnie, kiedy to napisałem – bardzo dawno, chyba w pierwszej połowie XVIII wieku” – zażartował kompozytor przed koncertem. W suicie sportretowani są pan (w Allemande) i pani domu (w Courante) oraz dwójka ich dzieci (Rondeau, Canaries), a także parę win (pan Poirier jest znawcą wina i do tej dziedziny ostatnio się zwrócił rzuciwszy Peugeota) oraz… piwo Zwierzyniec (Menuet polonais). Całość wieńczy elegijny Le Départ des Poiriers ou Chaconne ancienne, a tematem tej chaconny są… trzy dwudźwięki z początku sonaty Les Adieux Beethovena. Stylistyka, jak już wspomniałam, nawiązuje do Couperina czy Rameau, ale i tu, nawet częściej niż w poprzedniej suicie, od czasu do czasu coś się „po szymańskiemu” rozjeżdża.

Inny jest utwór, którego prawykonanie odbyło się dziś, napisany specjalnie dla Małgorzaty Sarbak, pod dość trafnym tytułem Dissociative Counterpoint Disorder. Jest tu wszystko to, co znamy (i lubimy) z muzyki Szymańskiego: przenikanie się bardzo zróżnicowanych fragmentów, stylizacja przełamywana pauzami, dziurami, efektem zacinającej się płyty. „Disorder” robi się coraz większy, próbuje się układać na nowo i znów się rozpada. Bardzo to trudne dla wykonawcy, kompozytor twierdzi, że napisał tak specjalnie, ponieważ program Instytutu Muzyki i Tańca „Zamówienia kompozytorskie”, w ramach którego i to zamówienie zostało złożone, zakłada opublikowanie nut w sieci, a Paweł Szymański, żeby przez pewien czas Małgorzata Sarbak miała wyłączność. „Napisałem więc tak trudny utwór, żeby tylko Małgosia była w stanie go zagrać” – powiedział. Cóż, sama znam parę osób, które także byłyby w stanie, ale solistka poradziła sobie z tym naprawdę dobrze. I myślę, że ten utwór i tak byłby w ten sposób napisany, niezależnie od tego, czy ma być publikowany, czy nie.