Dziewięć Koncertów e-moll!
Tyle ich usłyszymy w finale. Gorzej niż pięć lat temu (8:2). A Koncert f-moll tylko w jednym wykonaniu, ale za to jakim: Charlesa Richarda-Hamelina. Może przełamie przesąd związany z tymi koncertami?
Mamy więc dziesiątkę. I znów pojedyncze werdykty zadziwiają, i zapewne każdego inne. Przyznam się, że po południu próbowałam sobie zmontować tę dziesiątkę – ostatecznie zgodziło mi się z niej siedem osób. W najśmielszych snach nie przewidziałabym Jurinicia, który jak dla mnie jest kopistą, i to nie bardzo udanym, bo zbyt ciężkim. Myślałam, że z Polaków przejdzie raczej Książek niż Nehring, choć fakt – sama uważam, że dwa poprzednie etapy Książka pokazały go również z gorszych stron, a Nehring cały czas szedł w miarę równo. Myślałam, że przejdzie Marek Kozak, do którego właściwie nie było się o co przyczepić, choć też nie był jakiś porywający. Ale to jury jednak jest inne. Wolało dać kolejny wielki kredyt Georgijsowi Osokinsowi, który mnie osobiście o ile w pierwszych etapach szczerze ubawił, to w trzecim wręcz mnie zmęczył i znudził. Potrzebni są nadal „skandaliści”, choćby byli tylko wykreowani…
Tak nawiasem mówiąc, to kolejne Chopieje mogą być ciekawe. Zapowiada się już przyjazd różnych postaci, także wśród tych już odpadniętych – ale nie z Chopinem. I to będzie dopiero fajne! Na razie nic bliższego, z czasem się więcej dowiemy.
Co do reszty – nie mam wątpliwości, że powinni byli się znaleźć w finale. A kolejność… zależy już od koncertów.
W oczekiwaniu na finały, wspomnienie sprzed pięciu lat. Żadne jury Konkursu Chopinowskiego nie otrzyma już takiej ody, jaką napisał po ogłoszeniu wyników poprzedniego nasz kochany, nieodżałowany Bobik.
O wy, co Chopinowskim Konkursem władacie
i patent na sapiencję nieomylny macie,
wyście w wyrokach równi na Olimpie bogom,
choćby ogół słuchaczów był zawiedzion srogo.
Wyście dostrzegli śmiało, bez trzęsawki portek,
Nefrytowej Kocicy* tak wybitne forte,
że z wrażenia aż przysiadł gromowładny Zeus
i zapomniał na chwilę, gdzie leży Pireus,
wasza myśl, śmigła niby antylopa kudu,
znalazła dla Geniuszu** miejsce i dla Cudu***,
tudzież dla miniastego publiki Bożyszcza****…
Cóż, że w niektórych sercach zostawiacie zgliszcza,
cóż, że się niekontentych znalazł odłam spory,
którym żal było Koli***** albo Leonory******,
wyście się nie ulękli błagań, ni złorzeczeń,
ni zarzutów, że ktoś tam upiec chciał swą pieczeń,
walczyliście nie serca bronią, lecz punktacji,
bacząc, by nikt za dużej nie miał satysfakcji.
I słusznie, boć sumienie przyjąć myśl się wzbrania,
by serce coś w konkursie miało do gadania,
albo na przykład uszy jakiegoś równiachy,
co nawet się nie otarł o wieko Yamahy.
Kornie wasze surowe przyjmując werdykty,
pomnik wam wystawiamy trwalszy niźli z dykty
na forum internetu. W jego twardych słowach
niech o waszych zasługach pamięć się przechowa.
*przydomek nadany na blogu Yuliannie Avdeevej
**Lukas Geniušas
***Ingolf Wunder
****Evgeni Bozhanov
*****Nikolay Khozyainov
******Leonora Armellini
Komentarze
Tytuł wpisu okazał się łajzą z mtl 🙂
A wiesz, Dorotko, ze czekajac na werdykt mialam skrobnac wierszyk (bo tak jakos) ale nie moglam. No, jednak na razie nie.
A Blechacz gral e-molla, pamietam doskonale.
P.S. Osokins dla mnie zaden skandalista.
Najwybitniejszy pianista pokolenia, czyli Rafał Blechacz grał e-molla. Inna rzecz, że F-mollem też by wygrał.
🙂
Jurinic
moze sie bano ze jak za wczesnie Chorwat odpadnie to Marta znów wyjedzie albo chca miec łatwiejsza robote przy wyborze szóstki
ale troche mi go żal bo teraz skupia na sobie pytanie „co on tu robi?”
i „gniew ludu”
dziwne – no ale jest „sport” to są niespodzianki
bo
Osokins to wiadomo ze ma rzesze fanów, którzy by mogli sie oflagowac pod FN wiec woleli go puscic, albo byli w zabawowym nastroju i rzucili go na kurs kolizyjny z orkiestrą zeby zobaczyc co z tego wyjdzie
No to poprawiam, dzięki. Nie wiem, skąd mi się to wzięło.
Mokre dziękuję.
Teresko, zajrzyj do poczty!
A Rafał Blechacz wygrałby czymkolwiek, bo on jeden był przygotowany. Na całym, caluteńkim konkursie, którego wysłuchałam tak dokładnie jak tego 😈
Że niby jakby ryżanin nie przeszedł, toby Martita znowu wyjechała? Przypuszczam, że wątpię – tym razem wyglądałoby to jednak cokolwiek groteskowo. A trzeci etap dla Jurinicia i Osokinsa i tak był zbytkiem łaski. Ciekawe skądinąd, że braciszek Georgijsa na swej stronie pisze o sobie Osokin – czyżby dlatego, że w dzisiejszych czas rosyjsko brzmiące nazwisko wydaje się lepszą przepustką do kariery? I jeszcze z taką końcówką… 😉
Bobik ponadczasowy! A przy jednym z postów mtl ubawiłem się do łez. 😀
Dorotko, poczta odpowiedziana, a co do przygotowania konkursowego, to z mojego punktu widzenia najlepiej przygotowana jest Ameryka – przemyslane i dopracowane programy, no a juz ci, ktorzy maja gigantyczny margines repertuarowy, to inna sprawa.
O… przypomialo mi sie, ze krazyla niegdys taka anegdotka, ze jak Ohlsson przyjechal na konkurs, to zle zrozumial regulamin i nauczyl sie wszystkiego, co tam bylo napisane, czyli: cztery scherza, cztery ballady, dwie sonaty, wszystkie mazurki, oba koncerty i wszystkie inne przydasie.
No bo mu sie wydawalo, ze na konkursie chopinowskim to z tego calego repertuaru beda wybierali po jednym utworze. Nie wiem, czy to prawda, czy tylko mit mego dziecinstwa, ale moze ktorys dziennikarz podpyta. Jezeli mit, to Ohlsson sie zdziwi i bedzie bardzo milo. 🙂
@mtl, w tym filmiku na temat dynastii ryżskiej (to celowo PK, please) jest urywek Chopina. Kaspszyku drżyj!
Ameryka – razem z Kanadą licząc 🙂
Tak, tak, myslalam o kontynencie. 😉
Rozumiałem, że MA bardziej forsowała Łotysza niż Chorwata, ale jeśliby obydwu… Podobno mamy głasnost’, 🙂 więc się w końcu dowiemy.
Ja będę drżała razem z Kaspszykiem, no bo sorry, ale on nawet Marthy nie wyczuwał był w epickim a-moll ukochanym moim.
A notka biograficzna brata Osokinsa strasznie nadęta jakaś ….tak jak to,że on, Grigori..s..jsk….skandalista.On taki bardziej przestraszony i tak się nastroszył i nadął trochę, taki ryski macho;-)
@albertyno, tam chyba nawet Lacan nie poradzi. Dajmy sobie spokoj. To wieloplaszczyznowe.
Podsłuchałam trochę tego brata z konkursu Rubinsteina, nawet nieźle.
Może Kaspszyk Marthy nie wyczuwał, ale ona uważa, że on ją wyczuwa, i lubi z nim grać 🙂
A na dobranoc, tlumaczenie z japonskiego:
10. śpiewane Jin Cho (Korea)
20. ariosa yurnitchi (Chorwacja)
27. Megumi Kobayashi (Japonia)
34. Kate Liu (Stany Zjednoczone)
35. Eric Le (Stany Zjednoczone)
47. Simon bliski (Polska)
53. Georgisu Osokinsu (Łotwa)
59. Charles Richaru = Amran w Charlevoix (Kanada)
64. Dmitrij Shishkin (Rosja)
77. Graba (Tony) młody (Kanada)
I tym optymistycznym akcentem sciskam grabe mlodemu!
@tjc
No własnie, wielopłaszczyznowe i m.in. dlatego sluchaliśmy takich pianistów pt. jestem jaki jestem i umiem szybko i glośno i ale o co chodzi …. ?
Dobrej nocy, może niekoniecznie z Chopinem , bo mi się dzisiaj śniło, że zapowiadają, a nie umiem akurat tego , czyli klasyk snu muzyka:-)
Śliczne! 😆
Dobranoc.
inny klasyk muzyka – już zapowiadają, a nie wiadomo, gdzie schowały się buty koncertowe, muszę wyjść w skarpetkach 😀
To już teraz wiem, czemu niektóre panie (bo panów jakoś nie pomnę) występują boso. 😀
A Osokins idealnie trafił z nazwiskiem. W trzech z czterech etapów przypadł mu sam koniec wieczornej sesji.
Tylko raz musiał grać w sesji przedpołudniowej.
Ano mamy dziewiątkę 🙂 taki trochę smutny standard.
Osobiście liczę, że wygra Richard-Hamelin, który jak dla mnie osobiście gra takiego Chopina, jakiego chętnie chciałbym słuchać. Wyjątkowo dobrze wypadła – jak dla mnie – jego Etiuda e-moll. Może do ideału daleko ale posłuchać przyjemnie.
A jeśli już o finalistach, to:
Jurinic, to dla mnie osobiście nieporozumienie. Momentami gra jak by się tym graniem męczył. Jeśli tak jest, to co robi w finale? Jeśli to taka maniera koncertowa, to fatalna – przynajmniej dla mnie.
Nehring bardzo poprawnie wykonywał swoje utwory i może to przekonało sędziów do niego? Szału nie było ale przy tak nierównym poziomie grających, może właśnie ta jego „stabilność” wystarczyła na finał.
Przy okazji. Tutaj co do Książka, to momentami grał naprawdę słabo, jak by się nie przykładał / nie zależało mu, i może stąd taka decyzja jury.
Osokins, to taki wyrachowany aktor, który mnie osobiście nie przekonuje. Fajne ma te swoje niektóre wariacje ale za często brzmią jak oderwane od siebie. Przekombinował parokrotnie i jako całość było to po prostu słabe i dziwaczne.
A tak przy okazji, to Ivo przynajmniej miał swój naturalny styl a w tym finale nie ma nikogo, dla kogo warto by rezygnować z zasiadania w juty. 🙂
„Dorota Szwarcman: A Rafał Blechacz wygrałby czymkolwiek, bo on jeden był przygotowany.:
Dokładnie tak.
Dzien dobry
@akond ze skwak W tej materii musi podziekowac biednemu Luigiemu, bo gdyby Luigi nie mial problemow z reka, Osokins gralby na sniadanie.
Dzień dobry 🙂
Wszyscy odsypiają – ja też! Nareszcie.
Dziś wieczorem oddalam się od Chopina. Ale nie do Mozarta (choć soliści świetni, polecam), tylko dalej w czasie w tył. Też napiszę, ma się rozumieć 🙂 Przerywnik dobrze robi.
W ferworze klawiszowych emocji warto nie przeoczyć ważnego wydarzenia na scenie WOK – premiery ‚Pigmaliona’ Ramaeau (z atrakcyjnymi dodatkami). To urzekająco subtelna i dowcipna inscenizacja świetnej jak zawsze Natalii Kozłowskiej-Baińskiej, muzycznie poprowadzona pewną ręką Benjamina Bayla. Absolutnie wspaniała jest jest rola tytułowa w kreacji Karola Kozłowskiego, który po raz kolejny zadziwia wszechstronnością swego talentu (notabene jest też absolwentem… Wydziału Rzeźby ASP w Warszawie!) i śpiewa tak, jakby Rameau był jego emploi od lat, a z jego (wzorowo zresztą prowadzonej) strony internetowej to zupełnie nie wynika! Mam nadzieję, że ten spektakl okaże się prawdziwym „nowym otwarciem” i WOK coraz częściej raczyć nas będzie dziełami, do których jest szczególnie predestynowana, zwłaszcza barokowymi! Ubolewać można tylko, że ta premiera (może wobec absencji tourującej po Japonii dyrekcji?…) nie miała chyba dostatecznie dobrego wsparcia promocyjnego, choć warto podkreślić obecność na widowni min. Omilanowskiej. Oby nie okazało się, że ew. nowi ministrowie będą preferowali tylko dzieła „narodowe w formie i patriotyczne w treści”, a wiek XVIII będzie reprezentowany wyłącznie „Krakowiakami i Góralami”….
No otóż właśnie tam się dziś wybieram 😀
Jedyna możliwość…
Dlaczego WOK to dał w takim terminie, trudno zgadnąć.
Nie tylko odsypiamy (pogoda sprzyja), ale też robimy w sobie miejsce na nowe wrażenia od jutra. Podziwiam PK za wytrwałość.
dla zwolenników spiskowej teorii dziejów – w biogramie Jurinica na stronie konkursu są jego nagrody konkursowe wymienione i coś o fundacji Alink-Argerich, taka ciekawostka bo mi to nic nie mówi i nie zamierzam kopać głębiej
Fundacja Alink-Argerich zajmuje się konkursami. Jest organizacją, która je zrzesza, Konkurs Chopinowski też jest jej członkiem 🙂
no i własnie jest info ze wystapił w czterech konkursach zrzeszonych w tej fundacji i wszystkie 4 wygrał
czyli można zacząć nerwowo się poprawiać w fotelu 😉
A oto dla Dywanika i Jasnie PK w prezencie, zanim sie zacznie 9 koncertow e-moll.
Wczoraj wieczorem, Maurizio Pollini z NY Philharmonic ,Allan Gilbert za.pulpitem. Pollini po raz pierwszy od 20 lat z ta orkiestra, rowniez pierwsze wykonanie od niemal 5 lat, kiedy ten koncert grala z nimi Avdejeva.
4-minutowy szal publicznosci, Pollini bardzo serdecznie dziekowal orkiestrze i wydawal sie wrecz zaklopotany owacjami. Ja, jedynie wykonaniem….
http://we.tl/yGHXuHvdsA
dostepne do 24.X.2015. Nie wiem, czy w przypadku tego nagrania powinieniem zakonczyc slowami „milego sluchania”…..
Pollini grał w Berlinie parę miesięcy temu. Kreisleriana- tragedia. W Chopinie momenty były. Rozromantyzowanie na starość, zaślinienie wielkiego stylisty u schyłku. Smętna sprawa. Standing był.
A nie prościej byłoby napisać 1 czy też 2 koncert? Nie każdy, kto czyta ten blog jest przecież muzykologiem. Poza tym, to drugi jest mniej „zgrany”.
Stern Combo Meisen, jakowalski – witam. jakowalski – ale o co chodzi? Koncert f-moll i Koncert e-moll to nazwy własne, to tak trudno w ten sposób potraktować? Tym bardziej, że u Chopina numeracja jest myląca: Koncert f-moll, któremu przypisano numer drugi z powodu opusowania, został napisany jako pierwszy.
Wracam właśnie ze spotkania u Prezydenta RP. Było czcigodne jury (poza Marthą, czemu się nie dziwię), byli finaliści (z nich nie pojawił się z kolei Nehring), byli organizatorzy konkursu.
Pan prezydent Duda był uprzejmy powiedzieć, że „prawdopodobnie tylu wybitnych artystów jednocześnie nie gościło w tym miejscu wiele, wiele lat”. Akurat wybitni artyści – co prawda w większości polscy – gościli w tych podwojach za poprzedniej kadencji dość często, nawet zdarzały się naprawdę duże imprezy – zakończone pożegnaniem prezydenta Komorowskiego wystawionym tam baletem 😉 Było też podobne do dzisiejszego spotkanie w związku z poprzednim Konkursem Chopinowskim. Obecnych państwa prezydentostwa nie widuje się na imprezach muzycznych w ogóle. Kiedy na koncercie otwarcia Konkursu Chopinowskiego witano panią prezydentową, nie była to p. Agata Kornhauser-Duda, lecz p. Anna Komorowska.
Pani tłumaczka, nawiasem mówiąc, choć nieźle znała angielski, wciąż zamiast „konkurs” tłumaczyła „koncert”, a minister Wojciech Kolarski użył też określenia „festiwal”. Ja nie wiem, czy to ogólnie ludzie tych terminów nie odróżniają i uważają je za synonimy 😈
No nic, ale ogólnie było miło, dzieciaki przyszły przejęte. Osokins tym razem epatował klatą wychylającą się z dekoltu czarnej koszuli oraz… mitenkami w norweskie wzory. Richard-Hamelin, jak się okazuje z bliska, nie jest wcale taki misiu, tylko ma zbyt obszerny garnitur jak po otyłym wujku – może „takiego ma stajla”, jak mówi młodzież? Hm.
A w imieniu jury naprawdę pięknie przemówił prof. John Rink.
@jakowalski
Jest taka historyjka:
Dzwonek do drzwi:
„czy to pan Jablonski, co uratowal mojego syna, jak sie topil w stawie?”
„tak, to ja”
„no, a co sie stalo z jego berecikiem?!”
Nie wiem dlaczego, ale Pana komentarz przypomnial mi te historyjke. A moze nawet i wiem…..
http://www.echoklassik.de/de/klassik-preistraeger/
Dobry wieczor,
w Szwecji Konkurs Chopinowski zupelnie nieobecny w mediach. Moje jedyne zrodlo to blog pani Doroty i niezastapione komantarze szanownych Panstwa. Zupelny brak muzykow ze Skandynawii grajacych na Konkurasch Chopinowskich.
A dzisiaj od godz. 19.00 do 22.00 blok w szwedzkiej dwojce SVT2 poswiecony rosyjskiemu pianiscie Daniilowi TRIFONOWI (gral na Konkursie Chopinowskim) W programie brytyjski dokument: Daniil Trifonov: Piano Sensation (BBC, 2015, 60 min) a takze koncert pianisty z Lyonu (sala Maurice´a Ravela). W programie Bach Fantasi fuga g-mol, Beethoven ostatnia piano sonata i Liszt transcententalne etiudey i ekstra numer – artysta zrzuca marynarke a kwiata leca na scene.
*
Daniil Trifonov, Chopin Etudes, op 10 nr 8; op 25 nr 6.
https://www.youtube.com/watch?v=PtM-4WKVFCk&list=PLC65B670A4078693D
@Robert 2
Tak, wiemy. Będzie nawet transmisja w ZDF. Nie wiem jednak, czy możliwa do oglądania tylko w Niemczech, czy w innych krajach też.
Jest i nasz Piotruś 😀
Oto skromna próbka prezydenckiego przemówienia:
[…] „W muzyce Fryderyka Chopina najważniejsza jest jej jakość”. […]
Gorąco dziękuję Panu Prezydentowi za światłą wskazówkę, bo do dziś – jakże błędnie – sądziłem, że co insze.
A z czym się naszej głowie państwa kojarzy muzyka Chopina – ano, z łanami zboża oczywiście…
Ach, nawet ktoś te złote myśli był uprzejmy zakonotować 😯
Ciekawe, kto to napisał… choć prezydent mówił bez kartki, to wątpię, żeby nie nauczył się tekstu na pamięć.
Coś mu się jednak pozajączkowało, bo wyraźnie pamiętam zwrot „pobrzękiwanie sukman”. Aż go zanotowałam, bo mnię zatkało. 😈
O tak, o pobrzękiwaniu sukman tyż było. 😀
Tom nie głucha, cieszę się 🙂 A gdzie to opublikowano?
Widać każdy prezydent musi coś mieć z tym Chopinem 😆 Teraz można zrobić konkurs, co lepsze: pobrzękiwanie sukman czy armaty w krzakach.
Że przypomnę truizm. Z głowy mówił, czyli z niczego 🙄
A PK tam za karę, czy z obowiązku? Bo dla sukman warto było, choćby za karę 😉
Z ciekawości dziennikarskiej 😆 No i była okazja, żeby poplotkować z tym i owym…
Ha! Jest pobrzękiwanie sukman 😀
http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wydarzenia/art,47,finalisci-konkursu-im-fryderyka-chopina-w-palacu-prezydenckim.html
To niby miał być cytat z Paderewskiego, który powiedział tak: „…w Chopinie tkwi wszystko, czego nam wzbraniano: barwne kontusze, pasy złotem lite, posępne czamarki, krakowskie rogatywki, szlacheckich brzęk szabel, naszych kos chłopskich połyski, jęk piersi zranionej, bunt spętanego ducha, krzyże cmentarne, przydrożne wiejskie kościółki, modlitwy serc stroskanych, niewoli ból, wolności żal, tyranów przekleństwo i zwycięstwa radosna pieśń”.
Też śliczne, ale sukmany tam jakoś nie pobrzękują.
A, jeszcze: zapomniałam powiedzieć o tej anegdocie, którą przytoczył o Frycku i jego kołnierzyku, z puentą, że Chopin zawsze jako artysta był skromny. Przecież on miał wtedy 8 lat! Dzieci nie są skromne, ale szczere.
@Pani Kierowniczko, armaty w krzakach jednak nie do przebicia (zwlaszcza na zywo). Jak przy sukmanie byla sakiewka (a pelna) to i pobrzekiwac musiala, a te armaty czaily sie i czaily na tego dzika, ukrywaly, a juz jak wyczaily i odkryly, to i wystrzelily. A dzik jak to dzik – dziki.
Chopin by tego nie wymyslil, na polowania chyba nie chodzil (przynajmniej biografie milcza). A juz na pewno nie z armatami (no ale w sukmanie tez niby nie chodzil… wot, zagwozdka).
Wszystko przez te kościoły, które tak wytrwale nawiedza. Dzwony biją, a on już nie wie w którym…
Co do mnie, podsłuchałem w radyjku (przy okazji dwójkowych omówień wyników 3. etapu). Wrażenia oceniających nie odbiegały zresztą od naszych tu blogowych – przynajmniej głównego blogowego nurtu. 😉
jakos w dwójce jak dla mnie przynudzali wiec w ramach przygotowania ucha posłuchałem trybunału francuskiego z zeszłego roku gdzie debatowano (w tym Piotr Kamiński) nad emolem, wśród nagrań 4 dobrych znajomych z konkursu 2010
http://www.francemusique.fr/emission/la-tribune-des-critiques-de-disques/2013-2014/concerto-pour-piano-ndeg1-op-11-en-mi-mineur-de-frederic-chopin-03-30
Pani Kierowniczko, wiadomo coś ciekawego o tym spotkaniu jurorów z dziennikarzami? słyszałem jakies odpryski ale raczej ogólniki bez wchodzenia w kuchnię
Nie było spotkania jurorów, była tylko krótka konferencja z udziałem prof. Katarzyny Popowej-Zydroń i dyr. Artura Szklenera. Był wielki pośpiech, bo trzeba było uwinąć się w 40 minut, żeby udać się do prezydenta. Dyrektor powiedział więc o imponujących statystykach odbioru konkursu (wielomilionowa publiczność internetowa na całym świecie – to tak w największym skrócie), a przewodnicząca jury – o tym, czy jest zadowolona z werdyktu. Tak więc w istocie były głównie ogólniki.
Zrobiłam nowy, niechopinowski wpis 🙂
dziękuję
jeszcze może emol z trybunału dwójki jakby ktoś chciał, świeża rzecz
https://www.polskieradio.pl/8/1015/Artykul/1506685,Koncert-emoll-Chopina-Najlepszy-z-Yundi-Li
Czy ci trybunaliści upadli na głowę? 😯
nasi czy francuscy? 😉
u nas zaskakujaco, az sie zapaliłem zeby posluchac bo nie znam tego jeszcze
1. Ależ ja wiem, że pierwszy jest w tym przypadku drugi a drugi to jest pierwszy, ale ja też od lat w Polsce nie mieszkam, a tam gdzie najdłużej mieszkałem to koncerty Chopina znane są jako „The Piano Concerto No. 1 in E minor, Op. 11” oraz „Piano Concerto No. 2 in F minor, Op. 21”. Wiem też, że mimo iż Koncert Numer 2 został on napisany wcześniej (jednakże w tym samym roku) niż Koncert dziś zwany Numer 1, to jednak nazywany jest on „drugim” z powodu późniejszego numeru opusu. Przecież numer opusu nie musi być w 100% zgodny z kolejnością napisania danego utworu czy też nawet jego prawykonania czy też opublikowania – to jest numer dość umowny, a służy głównie do odróżnienia danego dzieła tego samego kompozytora od innych oraz dla wielu wybitnych kompozytorów (Bach, Mozart) się go nie używa. Przypominam też, że w przypadku Chopina to są w użyciu oprócz numeracji opusów aż trzy katalogi jego dzieł: Numery „B” (Maurice J.E. Brown), Numery KK (Krystyna Kobylańska) i litery A, C, D, E, P i S (Józef Michał Chomiński).
2. A swoją drogą to śmieszy mnie od dziecka ta maniera nadawania opusowi w języku polskim rodzaju nijakiego, n.p. „Dziewiąta Symfonia d-moll opus sto dwudzieste piąte Ludwiga van Beethovena”. To po polsku brzmi po prostu sztucznie i pretensjonalnie i wręcz odstrasza wiele osób od muzyki zwanej w Polsce „poważną”, a w krajach angielskojęzycznych „klasyczną”. Oba te ostanie określania są zresztą bez sensu, jako że trudno uznać n.p. „Cyrulika Sewilskiego” Rossiniego za dzieło „poważne” a z kolei „nasz” Chopin był przecież muzykiem z epoki romantyzmu, a nie klasycyzmu. Poza tym, to jazz, uważany do niedawna jeszcze za muzykę wielce „niepoważną” wszedł ostatnio na salony zarezerwowane do niedawna tylko dla tzw. muzyki poważnej (klasycznej). I tak to zeszliśmy z tematu właściwego na dywagacje terminologiczne…
3. Muzyka Chopina jest typową sztuką abstrakcyjną. Ja w niej nie widzę ani też nie słyszę ani pobrzękiwania (sic) sukman ani też armat w krzakach. U Czajkowskiego słychać jest czasem armaty (Uwertura „Rok 1812”) a u Beethovena zwierzęta takie jak n.p. słowik, przepiórka i kukułka (Symfonia „Pastoralna”), ale to są zdecydowanie wyjątki potwierdzające regułę.
4. Nie wiem i nie chcę wiedzieć o co chodziło Romkowi z NY. Mnie chodziło zaś o uproszczenie przekazu i o nic więcej.
A za najlepsze wykonanie Requiem Mozarta rodzimi trybunaliści uznali wersję Currentzisa. Hmmm…
W USA w popularnych środkach przekazu koncerty Chopina są oznakowane albo przez numery albo faktycznie podana jest tonacja. Ja mam dla Państwa (szczególnie PK) pytanie odnośnie przesłuchania koncertów: czy finaliści mają jakąkolwiek możliwość próby z orkiestrą? Mam na myśli oczywiście orkiestrę FW.
I dlaczego pani Martha nie była na spotkaniu u Prezydenta? Nie za bardzo jestem zorientowana w realiach politycznych (jeżeli o to chodzi). Czy dlatego, że ogólnie unika publicznych wydarzeń i mediów?
Pani tłumaczka na spotkaniu u prezydenta moim zdaniem popełniła sporo błędów i jej tłumaczenie było mało precyzyjne, nawet w anegdocie o kołnierzyku (!!!). Nie czepiam się, ale to w końcu spotkanie na wysokim szczeblu, więc po co zatrudniać kogoś po znajmości zamiast korzystać z innych kryteriów.
Berkeley special
i się trochę polityki wkradło na forum,dobrze że na razie pianiści
unikają jej.
a tak poza tym to np. na tubie oglądalność sonaty b-moll jest taka że Osokinas ma mniej więcej dwa razy więcej odtworzeń od Liu,czyli odwrotnie do jakości wykonania,może być tak mam nadzieje że się mylę
że dziś o wygranej decydują słupki oglądalności,potencjał marketingowy
(trzeba przecie zarobić ecie pecie),a ludziom wmówić że tak też jest ok.
i ciemny lud to kupi.
zobaczycie werdykt dżiri zadziwi świat,a może ich samych też.
3 Liu
unikają poza wizytą u Dudy,ale to nie było chyba
obowiązkowe(Nehring głosował pewnie na Kukiza i dlatego
nie przeszedł)
@jakowalski
Odnośnie punktu 2.: opus w języku polskim jest rodzaju nijakiego, tak samo jak w łacinie, z której pochodzi. Rozumiem, że wyczuwa Pan raczej rodzaj męski, ale jest to błąd. Wynika to z tego, że opus odmienia się w liczbie pojedynczej według paradygmatu rodzaju męskiego (opus, opusu, opusowi itd.), ale zachował rodzaj łaciński, czyli opus dziesiąte. Stąd też Pewnie Pan wyczuwa ów rodzaj męski (bo z odmiany), a zachodzi tu mechanizm różnicy pomiędzy rodzajem gramatycznym rzeczownika (nijaki) a odmianą (męski). Ciekawe, że nie jest dla Pana sztuczne i pretensjonalne słowo „mężczyzna”, bo gramatycznie jest to rodzaju męskiego, ale odmienia się w liczbie pojedynczej według paradygmatu żeńskiego (płachta, płachty, płachcie, płachtę itd.)…
@Frajde,
o, to nie wiedziałem, że „wiemy” 🙂 Ja wspominałem chyba ze dwa dni temu, że laureatem jest Bartek Nizioł.
ZDF, o ile mi wiadomo, jest dostępna w całej Europie.
Martha Argerich nie przyszła, bo oficjałki stara się omijać jak najdalej. Jej prawo.
A Nehring zapewne gorączkowo ćwiczy e-molla…
Próby z orkiestrą uczestnicy oczywiście mają. Stąd zresztą przesłuchania wyłącznie wieczorami.
Ta wygrana Yundiego w polskim trybunale mnie zaskoczyła. Zresztą reszta nagrywała ten koncert więcej niż jeden raz, więc zależy, które nagrania zostały dobrane. Martha ma np. kilka nagrań gorszych, kiedy była w dość trudnym okresie życia – jest takie nagranie z Warszawy, którego po prostu nie da się słuchać. Jeśli wzięto to, to nic dziwnego, że przegrała. Natomiast ostatnie nagranie z Chopiejów jest rewelacyjne i myślę (mam nadzieję), że nie mogłoby przegrać z żadnym innym.
Pan Duda przebrnął jedynie przez lata dziecięce w biografii Frycka i gęboko uwierzył, że to wystarczy , aby olśnić i zaimponować swą szeroką wiedzą .
A swoja droga tez mnie zastanawia zawsze ta nieumiejętność przyswojenia sobie pojęć typu koncert,symfonia sonata, konkurs,festiwal . To można pojąć i zapamiętać w minutę.
Mr. Le Gat
Wyraz „mężczyzna” jest tak powszechnie używany w mowie potocznej, że nikogo, kto jest tzw. native speakerem (tu z kolei termin, dla którego nie ma zgrabnego polskiego odpowiednika) języka polskiego, to już nie razi. Przypominam też, że w językach germańskich wyraz „okręt” jest rodzaju żeńskiego (ship, die Schiff), ale kiedy skończono „Bismarcka“, jego dowódca stwierdził, że jest to zbyt potężna jednostka, aby używać w stosunku do niej rodzaju żeńskiego (przypominam, że w III Rzeszy feminizm nie był dominującą ideologią, szczególnie zaś w siłach zbrojnych). Wracając do „opusu”: gdyby używać polskich odpowiedników tego wyrazu, to nie raziło by to ucha, n.p. „Dziewiąta Symfonia d-moll dzieło sto dwudzieste piąte Ludwiga van Beethovena“ albo „Dziewiąta Symfonia d-moll utwór sto dwudziesty piąty Ludwiga van Beethovena“.
Po prostu nie ma potrzeby używania łaciny tam, gdzie mamy polskie jej odpowiedniki. W matematyce nie używamy przecież w Polsce „integrałów”, a całki, ani też „dyferencjałów” a różniczki. Dyferencjały pojawiają się za to w motoryzacji, jako że prościej jest przecież powiedzieć „dyferencjał” niż „mechanizm różnicowy”. Nikt nie używa w branży motoryzacyjnej wyrazu „dyferencjał” aby komukolwiek zaimponować, w odróżnieniu od branży muzycznej, z jej pretensjonalnymi opusami. To by było tyle.
E, no, nie zgadzam się. Mnie by bardzo raziło ucho, gdyby użyć zwrotu „dzieło sto dwudzieste piąte” albo „utwór sto dwudziesty piąty” LvB, bo sugerowałby on, że to jest sto dwudzieste piąte dzieło, jakie napisał w życiu, a przecież to, co jest w opusach, nie zawsze jest zgodne z kolejnością powstania (jak już wspominaliśmy przy Chopinie), po drodze mogły powstać inne dzieła, których kompozytor nie wydał. Opus to opus, nomenklatura przyjęta na całym świecie, po co szukać dziury w całym? Nawiasem mówiąc widać, że jest Pan od dawna poza Polską i że nie uczył się Pan muzyki, bo w Polsce naprawdę nikogo to nie razi. Zarówno tonacja, jak i opus to część tytułu utworu.
To, że dla prezydenta kultura to obcy teren, na którym wciąż się o coś potyka, jest wystarczająco niepokojące. Ale przeraża mnie dopiero to, że wydaje się uważać, że jest to sfera tak nieistotna, że nie warto zainwestować w znalezienie ludzi, którzy by go dobrze przygotowywali do „kulturalnych” wystąpień i pomagali mu kamuflować ten brak rozeznania i zainteresowania. A łany zboża przypomniały mi natychmiast, że prezydent nie dojechał na otwarcie wrocławskiej filharmonii, natomiast następnego dnia, oczywiście, stawił się w Częstochowie na dożynkowych uroczystościach religijnych.
Zgadzam się z PK w sprawie użycia słowa „opus”. Legat8 wyjaśnił to bardzo dobrze. W j. polskim nie brzmi to nienaturalnie. Natomiast takich ciekawych przykładów jest masa. Mówimy „łacina” w skrócie od łacińskiego zbitku „lingua latina” – po polsku to jest „język łaciński (m) lub łacina (ż). Rodzajniki w (za)pożyczonych słowach nie musza być zgodne, ale moga. Inaczej musiałoby być „łacina jest trudny” (bo chodzi o „język”). I po co od razu Bismarcka budzić? Nie lepiej Szekspira? Bo William. a William the Conqueror to już nie William po polsku, a Wilhelm. Język rzadzi się własnymi zasadami, które nie sa tak sztywne, jak niektórzy by chcieli/chciały (!!!).
Dziękuję za informacje odn. prób z orkiestra i p. Argerich.
Berkeley special
niedzielne sloneczne popoludnie…
______
@legat8
niegdys pani profesor od laciny i kultury antycznej Lidia Winniczuk zwykla byla powtarzac, ze rzeczowniki „poeta”, „nauta”, „agricola” jest jak „femina” albo „puella”- deklinacja pierwsza ale: poeta, nauta rodzaj (gender) meski! – rodzaj naturalny, ktory ma powiazanie z trescia (zawod, narodowosc)
Szanowna Pani Gospodyni
Pozwolę się z Panią nie zgodzić. Przede wszystkim, to nie jest blog dla muzykologów, a raczej dla melomanów. A to są zupełnie inne zbiorowości, a więc brak muzycznego wykształcenia nikogo tu nie razi i razić nie powinien. Poza tym, to ‚opus’ znaczy dokładnie to samo co ‚dzieło’, jakby się kto pytał, a więc „opus sto dwudzieste piąte” znaczy dokładnie to samo co „dzieło sto dwudzieste piąte”. Nie znaczy to bynajmniej, że powstało ono po sto dwudziestym czwartym a przed sto dwudziestym szóstym, ale tylko to, że nadano mu arbitralnie numer sto dwudziesty piąty.
ozzy
Czy bycie poetą zastrzegasz tylko dla facetów? 😉
Berkeley
Nie budziłem żelaznego kanclerza tylko wspomnienie o okręcie noszącym jego imię. Poza tym jest ma usuwanie pretensjonalności i zbędnych zapożyczeń z języka polskiego.
Aga
Prezydent RP nie musi znać się na muzyce i jej historii. Od tego ma swoich doradców. Prezydent musi się zaś znać na doborze swych doradców.
Pozdrawiam z kraju, gdzie do dziś mów się po łacinie, a dokładniej jej lokalnym dialektem.
P. Jakowalski: z tym oczyszczaniem języka (na siłę!) to bardzo, ale to bardzo się pan spóźnił. Już próbowano zrobić „zwis męski prosty” z krawata (boć to pretensjonalne zapożyczenie), „nosówki” z chusteczek nosowych (po co dwa słowa na 1 przedmiot). A pewnie Pan się nawet nie domyśla, że słowo „pacierz”, takie polskie i przez „rz” jest importem (vel zapożyczeniem) prosto z łaciny. Zapożyczenia,którego nigdy nie zwrócimy…
Może warto wrócić do ksiażek albo do sortowania ołówków według ich długości…
@jakowalski
To może, z pełną już konsekwencją (za niezgrabny przekład z góry przepraszam):
Dziewiąta Symfonia d-moll, dzieło sto dwudzieste piąte Ludwiga van Beethovena:
1. Ruchliwie, ale nie nazbyt radośnie.
2. Żart – Bardzo żywo.
3. Bardzo wolno i śpiewnie – Umiarkowanie spokojnie.
4. Pospiesznie – itd.
Odpowiedniki włoskich terminów w polszczyźnie też przecież mamy… więc po cóż nam zbędne zapożyczenia?
….i tak byłby Żart b mały dzieło trzydzieści jeden…..:-D
@jakowalski
Ma Pan wyjątkowego pecha, ponieważ trafił Pan na językoznawcę.
1. Niestety muszę Panu zakomunikować, że nieco się Pan myli. Otóż rzeczywiście w języku angielskim nazwy statków są zwyczajowo odczuwane jako żeńskie, ale proszę szczodrym gestem nie rozrzucać to na wszystkie germańskie, ponieważ Schiff jest rodzaju das, czyli nijakiego (ewentualnie, uprzedzając poszukiwania, das Boot i der Dampfer, czyli nic tam żeńskiego, niderlandzkie schip jest neutrum).
2. Native speaker ma swój zadomowiony odpowiednik w języku polskim: rodzimy użytkownik języka.
3. Jeśli Pan chce wyrzucić łacinę z polszczyzny (nie jest Pan pierwszy, zapewniam), to wyrzućmy owego poetę (który również o odmienia się w l. poj. po żeńsku, jak w łacinie, którą to odmianę ozzy za sprawą Lidii Winniczuk przywołał), i kilkaset jeszcze innych słów. Damy sobie radę, tylko po co?
4. Słowo opus nie jest raczej w dyżurnym słowniku rodzimego użytkownika języka polskiego, a raczej w słowniku tych osób, które się muzyką interesują. Stąd też należy je traktować jako specjalistyczne. Stąd też proszę nie przykładać wyczucia językowego profana do wyczucia osób, które się tym zajmują, po prostu mogą być w błędzie.
5. Język jest strukturą również ekonomiczną. Rzadko kiedy jest tak, że w przypadku synonimów mamy do czynienia z synonimami pełnymi, to znaczy stojącymi w relacji swobodnej wymienialności (lub mówiąc przeklinaną łaciną: opcyjnej wariancji). Jeśli mamy słowa będące synonimami, to zwykle jakaś nawet drobna różnica między nimi jest, chociażby stylistyczna. Inaczej po co dwie nazwy na to samo? Skoro jest „dzieło”, to po co „opus”? Ale widać nie wyczuwa Pan pewnych subtelności językowych, bo jak pisałem w punkcie 4., „opus” jest według słowników języka polskiego „utworem lub zbiorem utworów jednego kompozytora, numerowanymi według kolejności pierwszych wydań” (sprawdziłem trzy słowniki, łącznie z Doroszewskim, wszystkie tylko o muzyce, opus magnum opuszczę dla klarowności wywodu). Skoro tak, to opus owszem, dziełem jest, ale li tylko muzycznym. Czyli każdy opus jest dziełem, ale czy każde dzieło jest opusem? Tak jak Pan pisał o dyferencjale. Każdy jest różniczką, ale nie każda różniczka jest dyferencjałem.
6. Nakłada Pan swoje wyczucie językowe, na dodatek wyciąga Pan wnioski w oparciu jedynie o nie, podchodząc do sprawy bardzo emocjonalnie. Niekoniecznie jest tak, że jeśli się jest rodzimym użytkownikiem jakiegoś języka, to się wie o nim wszystko. Im dłużej żyję, tym bardziej mnie polszczyzna zaskakuje swoim bogactwem, pięknem i mądrością.
@jakowalski
alez skadze, przypomnialem tylko o niewielkiej grupie rzeczownikow w j.lacinskim, ktore przynaleza do I deklinacji. A „zeglarz”, „poeta” za czasow Marka Tuliusza Cicero…to byli mezowie (vir, viri)
Byla Sapho ale Greczynka.
Tyle mojej tachygrafii.
PS w jezyku islandzkim, chyba najbardziej zachowaczym wsrod pn. germanskich (najstarsza pisowania) terminy muzyczne sa z Italii, ale juz wynalazki techniczne
útvarp-radio, tölva-komputer (szw.dator).
@jakowalski
Z Italii? Z Italii? Z jakiej Italii! Proszę się tu nie zapożyczać niepotrzebnie. Z Włoch, a jakże!
….a wracając do konkursu …..:-) czy ktoś z Państwa ma jakiś pomysł co Jurinic ma na tej karteczce, którą czyta zawsze przed wyjściem na scenę ? Coś typu – tam wtedy 3-ci palec zamiast 5-tego, a tam jest fis a nie d, czy np.” you are the best you are the best ”
🙂
Cho pięknie zagrał, wszystko idealnie (tak tylko dodam, że tiwi pokazywała wciąż w przerwie publiczność czemuś ziewającą).
I Jurinić gra jak na razie ciekawiej, muzykalniej niż Cho, na którym się znudziłam. Czary. To może to jury nie pomyliło się tak bardzo jednak.
@Albertyno13, z tego, co zauważyłam, ziewała chyba bardzo konkretna publiczność, japońska, która po pierwsze, pewnie przybyła podziwiać głównie Kobayashi, a po drugie – jet lag chyba robi swoje. O tej porze pewnie większość Japończyków przeżywa trzecią fazę REM.
Ale ileż u Chorwata sąsiadów, Frajdo! Jak w mrówkowcu. 🙂
„Native speaker ma swój zadomowiony odpowiednik w języku polskim: rodzimy użytkownik języka”. Zgoda, legacie, ale u przedpisacza stało jednak ‚zgrabnego odpowiednika’ – więc owo spolszczenie mógłby uznać za niezgrabne (choćby z racji długości). Może nawet słusznie, niech tam.
Uprzedzam chyba jedyny zasadny argument przedpisacza, bo cała reszta to dla mnie już tylko zawracanie kijem Wisły (czy innego Tybru). Najlepsza metoda – nie karmić, bo inaczej na każde dwa zdania najskromniejszej polemiki dostaniemy dwadzieścia dwa zdania riposty. Ten typ tak ma.
Ścichapęku, a Ty też nie na sali:-) Tak, to prawda. Cho grał dość czysto. Ale jednak wolę, jak ktoś się myli, niż gdy gra poprawnie choć bez żadnego charakteru. Na razie mamy dwa do porównania, miejmy nadzieję, że te najlepsze jeszcze przed nami.
Jurinic rabal w finale jak opetany 👿 A ludzie lubia glosno…
Za to Cho jak zwykle super.
W radiu tej rąbanki tak nie słychać. A teraz gra cudowne dziecko. Zastanawia mnie na ile takie młode osoby jak Tony Yang czy nawet już trochę starsza Aimi, są ukształtowanymi artystami. Na ile to jest talent, a na ile wyuczona gra, którą mogą z wiekiem zatracić, jeżeli okaże się, że nie była uwewnętrzniona.
Pani Kierowniczko, post z 19:33 lepiej chyba usunąć, bo pierwszy raz się zdarzyło, że nie skorygowałem w porę nicku (chyba przez tę rąbankę Jurinicia…). A w radiu nawet zażartowano, że na końcowy szaleńczy aplauz złożyli się najpewniej liczni kibice piłki kopanej z Zagrzebia. 😀
Frajdo, to nie to, że ktoś się myli; Jurinić trafialność miał dziś, przyznasz, katastrofalną. Kiksował po prostu okropnie i ponad wszelką miarę.
Może zresztą niż też swoje robi…
Ścichapęku po prostu nie mam aż takiego słuchu. Pewnie dlatego jestem bardziej pobłażliwa.
Waltorniści chyba się cieszą, że tylko raz bedą grać f molla 🙂
Aimi tez pięknie….Jurinić nieporozumienie.
Teraz przyczajony tygrys ukryty smok….. czyli Kate 🙂
Eh eh.
Muszę przyznać wyższość Kate Liu nad Aimi Kobayashi. Aimi przyciężko zagrała i w kontraście z Liu słabiej jej wypadło.
A ten pan w loczkach, co grał po Cho to chyba szedł na czyjś ślub i niechcący trafił na scenę?
Za to orkiestra ogólnie bardzo dobrze. Równo, dźwięcznie. Postarali się.
A ja dzisiaj zrozumiałam, dlaczego gra Kate Liu jest tak wyjątkowa na tle pozostałych uczestników. Ona jest po prostu bardzo inteligentną i wrażliwą dziewczyną, mającą do powiedzenia więcej niż to, że lubi jeść i spać czy że nie ścieli łóżka. Takie interpretacje nie biorą się z pustej główki. Mam nadzieję, że Jury to doceni.
Pan w loczkach może wracał już ze ślubu ?
Kate miała wpadkę, mam nadzieję, że to nie zaważy …
O, a gdzie miała wpadkę? Poza drobnymi kiksami nie zauważyłem niczego poważnego (ale też nie siedziałem kołkiem przed tiwi, więc może coś mi umknęło).
Aha – to bardzo istotne. Kate Liu zagrała dziś na Steinwayu. Kobayashi chyba od początku gra na Steinwayu.
Chyba w trzeciej części, ale błyskawicznie wybrnęła:-)
Dobry wieczór!
To był pełen wzruszeń i i uniesień czas!
A przy koncertowym larghetto niejedna łza zakręciła się w oku…
Moi faworyci z dzisiejszego wieczoru to Seon-Jin Cho i Kate Liu.
Ukłony także dla dobrze grającej orkiestry FN.
Co to z percepcją człowieka się dzieje, że za każdym razem słuchając dziś Koncertu e-moll Chopina podświadomie przyrównywałam go do mojego ideału, jakim jest mix koncertów zagranych przez Kristiana Zimermana i Rafała Blechacza (wersji z konkursu)… Chyba byłabym kiepskim jurorem 🙂
Jednakże, z czterech dzisiejszych koncertów najbardziej mnie ujęło wykonanie Kate Liu, choć i ona niektóre fragmenty z III części zagrała dość monotonnie.
@Albertyno @Gostku: Kate sama powiedziała po występie, że grała szybciej niż na próbie (Rondo) i że kilka dźwięków nie wygrała tak jak chciała i nie jest do końca zadowolona. Poza paroma sąsiadami (nie szkodzi!) opuściła kilka szesnastek pod rząd około 268. taktu III części. Ale ciiiii…. może jury na sali z balkonu niedosłyszało 🙂 I oby, bo to wspaniała dziewczyna!
Prof. Tarnawska celnie podsumowała – Aimi – ciepła, kobieca gra. Kate – mistyczna, natchniona. A sama Kate występuje w roli medium. Coś w tym jest.
Aljosza w swoim stylu 😀 Wszystko tak samo łupane 😉
Seong dla mnie pozostanie nieodsłuchany do jutrzejszego poranka, bo ustawienie się w kolejce po wejściówkę o 14 było niewystarczające i do domu wróciłem, jak już na estradę wyjeżdżała yamaha dla Chorwata.
Dobrej nocy, bo jutro również bardzo emocjonujący dzień! 🙂
Kochani, przepraszam za milczenie, ale przyjechała Tereska i musiałyśmy pójść się trochę nagadać 😀
To ja zrobię nowy wpis, żeby było jutro łatwiej rozmawiać.
Jeszcze tylko przywitam lawendę1975, która, jak dopiero odkryłam, wpadła mi do spamów 😀
Rodzinnie (3x fortepiano) http://s2.lsm.lv/media/f/5/large_51dc.jpg
No jednak się uśmiecha czasem:-))
– Berkeley special
1. „Zwis męski” to jest przecież żart.
2. Pacierza i wódki nie odmawiam. Wiadomo mi jest poza tym, że „pacierz” pochodzi od „Pater noster” – stąd też pisze się ten wyraz przez „rz”.
– akond ze skwak
Allegro ma non troppo, un poco maestoso -> Szybko, ale nie za bardzo, trochę majestatycznie;
Scherzo: Molto vivace – Presto -> Żart: bardzo żywo – bardzo szybko;
Adagio molto e cantabile – Andante moderato – Tempo primo – Andante moderato – Adagio – Lo stesso tempo -> Bardzo powoli i śpiewnie – Umiarkowanie wolno – Powrót do szybkości jak na początku – Umiarkowanie wolno – Powoli – Ta sama szybkość;
Recytatyw: (etc.)
– Legat8
1. Pisałem o Bismarcku (okręcie liniowym, a dokładniej pancerniku), który wyraźnie był rodzaju żeńskiego: Die Bismarck war ein Schlachtschiff der deutschen Kriegsmarine und bildete mit ihrem Schwesterschiff Tirpitz die Bismarck-Klasse – de.wikipedia.org/wiki/Bismarck_(Schiff,_1939). Trochę się przez to pospieszyłem z nadaniem rodzaju żeńskiego wszystkim niemieckim okrętom.
2. Ten „rodzimy użytkownik języka” brzmi po prostu nienaturalnie.
3. Nie mam zamiaru wyrzucać łaciny, a tylko nie chcę przesadzać z zapożyczaniem z niej.
4. Język specjalistyczny nie musi być niezgodny z zasadami obowiązującymi w języku literackim. Niestety, ale nie ma dziś w Polsce wybitnych uczonych, którzy by, wzorem Jana Śniadeckiego, wprowadzili do polskiej terminologii naukowej coś na kształt całek czy też różniczek.
5. Numeracja „opusów” w teorii powinna być według kolejności powstania poszczególnych utworów, a nie według kolejności ich publikacji. Poza tym, to nie jest ona zawsze do końca zgodna z chronologią powstawania czy też publikacji utworów muzycznych danego kompozytora, stąd też mamy te BWV dla Bacha czy też KV dla Mozarta.
5a. Dyferencjał to jest mechanizm różnicowy, a nie różniczkowy. Po prostu różniczka nie jest zwyczajną różnicą. Przykładowo, jeśli zmienna oznaczana jest literą ‚x’, to zmiana jej wartości często oznaczana jest jako ‚Deltax’, a różniczka oznaczana jako ‚dx’ reprezentuje podobną zmianę, lecz nieskończenie małą. Oczywiście, powyższe nie jest precyzyjnym sformułowaniem, ale jest niezmiernie użyteczne intuicyjnie, szczególnie, jak to by ująć za Panem, dla „profanów”. 😉
6. I tak to odeszliśmy od Szopena do rachunku różniczkowego i całkowego oraz mechaniki samochodowej. Pora więc, przynajmniej moim skromnym zdaniem, zakończyć tę dyskusję, albo też przenieść ją w inne miejsce.
no aż głowa boli od tego pana. Nic już się nie odezwę bo i tak nie dociera…
Berkeley special
@jkowalski
Według Pana oświadczenia, długo Pan już w Polsce nie mieszka, może więc i Pana wyczucie językowe nieco zardzewiało. Najprawdopodobniej jednak jest tak, że po prostu mamy zupełnie inną wrażliwość językową. Podziwiam jednak za zero-jedynkowe widzenia zagadnień językowych: to brzmi nienaturalnie, to pretensjonalnie, a tak powinno być. Słowniki się mylą, „moi” wie lepiej.
Wracamy jednak do baranów, a raczej do nazw okrętów. Raczył Pan podać artykuł z wikipedii, który dość dokładnie wskazuje na błędne Pana rozumowanie. Zaznaczyłem, że NAZWY okrętów są rodzaju żeńskiego po angielsku. Podana przez Pana artykuł z wikipedii podaje takoż:
Schiffsnamen sind in Nordeuropa und Nordamerika meistens weiblich, insbesondere wenn es sich um Schiffe handelt, die nach Personen oder geographischen Begriffen benannt sind (die „Eisenhower“, die „Hamburg“). Schiffe, die nach einem Ausdruck mit Artikel (zum Beispiel Tiere, astronomische Begriffe) benannt sind, behalten dessen Genus normalerweise bei (der „Widder“, das „Frettchen“), es kann jedoch auch die weibliche Form verwandt werden (der/die „Pfeil“). In romanischen und slawischen Sprachen wird das Genus des Namens beibehalten. Die österreichische Seemannssprache (bis 1918) lehnt(e) sich daran an – es gab also den „Szent Istvan“, die „Kaiserin Elisabeth“, den „Sankt Georg“ und die „Wien“ (von: die Stadt).
Nazwa okrętu jest czym innym niż rzeczownik określający sam przedmiot, czego Pan jednak nie rozróżnił, podając nawet błędne „die Schiff”. Ponieważ podskórnie czuję, że mam do czynienia z osobą o wykształceniu technicznym lub matematycznym, to pewnie nie muszę podawać na czym ten błąd w rozumowaniu polegał.
Umówmy się, że nawet będąc rodzimym użytkownikiem języka niekoniecznie się trzeba na nim znać, albo są ludzie, którzy znają się na nim odrobinę lepiej. Co do jednego zgoda, dyskusję trzeba skończyć. Finis coronat opus 🙂
Ale chce tę dyskusję zakończyć, to już dobry znak 😉
Odpowiadałam jakowalskiemu, tymczasem odezwał się legat8 😆 Ale mam nadzieję, że to już rzeczywiście będzie koniec tego dość jałowego jednak sporu. Jedno mnie w tym wszystkim zadziwia: jeśli to „nie jest blog dla muzykologów” (ja uważam, że dlaczego nie, np. PMac jest znakomitym muzykologiem i chyba też nie powinien czuć się tu źle), to dlaczego niemuzykolodzy nie mają się czegoś nauczyć? Przecież właśnie po to ten blog powstał.
PK, czasami strasznie tu brakuję takiego coś do kliknięcia „lubię to” 🙂
Nie, nie ” jakowalski” nie obrażaj się i nie uciekaj. Rozmawiać, trzeba wiedzieć – jak, i rozumieć – co.Czytam Państwa dyskusje, czyli “opus-y” o muzyce ( nie od dzisiaj) i języku, i nie mogę się nacieszyć i nadziwić, że jeszcze są osoby dyskutujące tak lekko i sympatycznie a tak profesjonalnie i poważnie.
berkeley special – tak wcześnie rano to może głowa boli z innej przyczyny….? jakowalski nie zmieniaj miejsca bo Cię nie znajdę.
Pani Gospodyni
To nie jest (na szczęście) blok edukacyjny, a informacyjno-dyskusyjny. Jeśli byłby edukacyjny, to stał by się on zwyczajnie nudny, jako że to, co jest prawdziwie naukowe w muzykologii jest przecież praktycznie niedostępne dla laików, podobnie jak niedostępne są dla laików szczegóły technik rozwiązywania równań różniczkowych czy też doboru materiałów do budowy mostów wiszących a nawet bardzo istotne szczegóły techniki budowy fortepianów koncertowych.
akowalnis
Ja się nie obrażam i nie uciekam a tylko nie chcę, aby dyskusja na tym blogu odbiegła od jego właściwego tematu.
Legat
1. Wyczucie językowe języka ojczystego wyostrza się na obczyźnie, choćby przez to, że się jest tam poddany ciągłej presji obcojęzycznego otoczenia, a więc ma się inny, bardziej szeroki obraz.
2. Poznając inne języki, poznaje się też lepiej swój własny, szczególnie, jeśli są to języki, z których polszczyzna czerpała i nadal czerpie otwartymi (a często zbyt otwartymi) garściami – w moim przypadku głównie angielski, ale także języki pochodne od łaciny.
3. Estetyka nie jest nauką, a gałęzią filozofii, stąd też „beauty is in the eye of the beholder”, innymi słowy różni ludzie mają różne definicje piękności.
4. Słowniki nie są nieomylne.
5. Oczywiste jest, że odnosiłem się do nazwy okrętu, ale o to mi właśnie chodziło, że odnosząc się do pancernika „Bismarck”, Niemcy używają rodzaju żeńskiego, mimo iż wyraz „okręt” jest w niemieckim rodzaju nijakiego a Bismarck był jednak mężczyzną, a nie kobietą.
6. Wróćmy lepiej do estetyki, jako że to jest blog o muzyce, czyli o tym, czym się zajmuje (m.in.) estetyka, a porzućmy te jałowe przecież i mało kogo na tym blogu interesujące dywagacje ściśle lingwistyczne.
7. Jak to mówią: native speaker, czyli rodzimym użytkownik języka, ma zawsze rację, jako że języki ludzkie nie dadzą się jak na razie do końca sformalizować. A tym bardziej więc nie da się sformalizować do końca ich opisu, przez co językoznawstwo może stać się nauką ścisłą dopiero wtedy, jeśli udało by się sformalizować opis całej naszej ludzkiej kultury.
Pozdrawiam.
więc zgodnie porzucamy dywagacje o rodzajnikach. opus pozostaje opusem, a na razie interesuja nas jedynie 2 opusy: jedenaste i dwudzieste pierwsze). Jak dla mnie to Cho, Liu i na razie tyle. Mam nadzieję, że Szymon Nehring pięknie zagra.
Maestro Kaspszyk świetny.
Berkeley special
Berkeley special
OK. A co do Szymona, to niech on zagra doskonale, niekoniecznie pięknie, jako że „beauty is in the eye of the beholder” a w tym przypadku „in the ear of the listener”. 😉
A tak swoją drogą, to pytanie od profana: dlaczego na tym etapie nie można wykonać, zamiast jednego z dwóch koncertów, wariacji B-dur op. 2 (drugie, jak kto woli) na temat „Là ci darem la mano” z opery „Don Giovanni” W. A. Mozarta?
Byłoby ciekawiej, a pianiści mieli by jeszcze więcej okazji do wykazania się swym kunsztem.
Na którymś konkursie, pamiętam, nawet wykonywało się obok koncertu inne z dzieł Chopina na fortepian i orkiestrę. Ale przedłużało to nadmiernie finały, więc zrezygnowano z tego – może trochę szkoda.
Dlaczego dwa koncerty? Dlatego, że konkurencja jest podobna: duża forma trzyczęściowa, którą trzeba zbudować. Inne utwory z orkiestrą są jednoczęściowe, zwykle w formie ronda. To byłoby tak, jakby uczestnik grał tylko jedną część koncertu (oba finały koncertów mają tę formę), podczas gdy inny by grał trzy – byłoby to niesprawiedliwe.
Tak nawiasem mówiąc odniosę się jeszcze do problemu edukacyjności i zauważę, że widać całkiem nieźle realizuję swoje zamiary, skoro Pan tej edukacyjności nie zauważa 🙂
Pani Gospodyni
Po co Pani napisała, że realizuje Pani zamiary edukacyjne na tym blogu? Ja przecież o tym wiem od początku, ale napisałem o tym w taki sposób, aby nikogo do tego blogu nie zniechęcić… 😉
A swoją drogie to mozartowskie wariacje Szopena składają się z 4 części:
1. Introdukcja: Largo, 2. Temat: Allegretto. 3. Wariacje (I-V). 4. Finał.
Wykonuje się je zaś w 17 do 19 minut, czyli niewiele krócej niż koncert fortepianowy nr 2 (ok. 33 minuty). Ale rozumiem: to jest kwestia gustu. 🙂