A ten Avi cudnie gra na mandolinie
…udibidibindia, udibidibindia… Piosenkowa panna Mania temu programowi raczej nie dałaby rady, ale na pewno bardzo by się jej podobał – lekki i przyjemny.
Trio Avi Avitala – to obok słynnego izraelskiego mandolinisty młoda akordeonistka Ksenija Sidorova, urodzona w Rydze, ale od czasu studiów zadomowiona w Londynie, oraz krajan lidera perkusista Itamar Doari, uczeń m.in. znanego nam ze współpracy z Leszkiem Możdżerem Zohara Fresco. Program był zatytułowany Między światami i jego fragmentów możemy posłuchać tutaj, ale podróży było znacznie więcej – muzycy ruszyli z Rumunii (za sprawą Tańców Bartóka zagranych w duecie mandoliny z akordeonem) poprzez Turcję, Izrael, Bułgarię (z Bachem po drodze) i Gruzję przez Niemcy, Hiszpanię (oczywiście Pieśni Manuela de Falli), Brazylię (ma się rozumieć Aria z Bachianas Brasileiras Heitora Villi-Lobosa), by dotrzeć do Rosji – Nikołaja Budaszkina mało kto zna, był to kompozytor głównie muzyki do sowieckich filmów, a Koncert a-moll przeznaczony jest w oryginale na domrę, czyli rosyjską wersję mandoliny, ale w stronę bałałajki.
Trio grało przez większą część koncertu w duetach: mandolina i akordeon (poza Bartókiem Bach – jedna z części Sonaty G-dur na skrzypce i klawesyn, i Kreisler – Preludium i Allegro) oraz mandolina i perkusja (utwory ludowe; ciekawe, czy jeszcze ktoś wysłyszał w pieśni izraelskiej cytat z Chaconne Bacha). Każdy miał swoją solówkę: akordeonistka – Sarabandę z Uwertury francuskiej Bacha, perkusista – improwizację, a sam Avi Avital – Niguna Ernesta Blocha, do którego podszedł z ogromnymi emocjami. Bardzo trudno jest śpiewać i emocjonować się na instrumencie szarpanym, ale przecież można.
Całe trio grało m.in. Trzy miniatury na tematy ludowe Sulchana Tsincadze, z których druga to opracowanie Suliko, ukochanej pieśni Stalina. W komplecie muzycy wykonali też dzieła de Falli, Villi Lobosa i wspomnianego Budaszkina. A na deser Czardasz Montiego. Udibidibindia, udibidibindia…
PS. Ogłoszenie dla warszawskich wielbicieli muzyki dawnej: w piątek o 20. w Teatrze Studio wystąpi zespół Arte dei Suonatori z solistą Marcinem Świątkiewiczem, laureatem Paszportu „Polityki”. W programie m.in. koncerty klawesynowe Haydna. Bardzo polecam!
Komentarze
Dzień dobry!
PS do PS – w sprzedaży internetowej na stronie teatru są jeszcze bilety w cenie promocyjnej 20 zł
Pobutka 20 VII W. Maliszewski 143 https://www.youtube.com/watch?v=25whwHyP5O4 u nas juz dawno przekwitly 🙁
https://www.youtube.com/watch?v=d6ukSi9xxVo
i cos do wpisu https://www.youtube.com/watch?v=9OJ0bsyIryc
PS Jak pare razy wspominalem, po zakonczeniu kariery wokalnej Ben Heppner, miedzy innymi, dziala w CBC. Prowadzi “Saturday at the opera” i “Backstage” – jednogodzinna audycje poswiecona muzyce i muzycznym anegdotkom, czesto wzietych z jego wystepow. Nie bede znudzal wszystkimi – wszystko jest w CBC 2 – ale kilka jest tak niewiarygodnych, ze wartych powtorzenia 😉 Kiedys spiewal w operze – nie pamietam jakiej – ale katem oka zobaczyl w rogu sceny bardzo zwawo gestykulujaca panienke. Okazalo sie, ze opera byla transmitowana przez TV i panienka tlumaczyla co sie dzieje na scenie gluchym widzom 😯 . Ale kiedy doszlo do jakiejs karkolomnej wokalnie arii (szybko, duzo slow) aktorzy zamiast na widownie, gapili sie na owa panienke, ktorej sprawnosc manualna – jak opowiadal – graniczyla z cudem 😀
Dobry wieczór 🙂
Po kolejnym koncercie. Czajkowski Trifonova – rzeczywiście momentami niebanalny, czasem zbyt rozpędzony, ale robił wrażenie, zwłaszcza druga część. Jeszcze większe zrobił bis – Reflets dans l’eau z Images Debussy’ego. Impresjonizm to muzyka, która mu wyjątkowo leży.
(Z późniejszej rozmowy: fascynuje się późną twórczością Richarda Straussa. Grając jest wrażliwy na harmonię – zresztą, jak mówi, w jego szkole kładziono na to szczególny nacisk, a ponadto jego matka jest teoretykiem muzyki i też go w tych sprawach pilnowała.
Aha – a najczęstsze zdrobnienia jego imienia to Danik lub Danczik 😉 )
Bamberger Symphoniker – świetna orkiestra, David Afkham – dyrygent młody i zdolny. Na początku koncertu był Coriolan, na koniec – II Symfonia Brahmsa. Tak jak zawsze uważałam ją za najpogodniejszą z jego symfonii, tak dziś miałam trochę wątpliwości – została poprowadzona z jakąś tajemnicą i melancholią. Może też na mój odbiór miał wpływ nastrój, w który dziś wpadłam, nostalgiczne refleksje (zresztą są tu właśnie potworne upały, które w ciągu dnia przetrzymuję w rozkosznym Luitpoldpark; na sali też było gorąco i duszno), w każdym razie nawet finał nie wydał mi się dziś radosny. Dlatego jakoś niespecjalnie mnie zachwycił Taniec węgierski g-moll, ten najpopularniejszy, zagrany na bis. Nie to, że był źle zagrany, przeciwnie, ale mi nie pasował do nastroju. Ale publiczność była szczęśliwa.
Jutro mój ostatni dzień tutaj – i do Warszawy.
Zazdraszczam szczerze. Mam też prawie wszystko to na wyciągnięcie ręki: kurorty, parki, koncerty, festiwale, nawet upał mam (ten wybitnie jednak wbrew woli). Tylko czasu – cholera – nie mam, żeby się wsłuchiwać, co w duszy gra. Czytam pobieżnie, gdzieś przy Villi-Lobosie i de Falli przeszywa mnie dreszcz rozkoszy, a raczej tylko wspomnienie o takowym, ale na klikanie w linki nie pozwalam sobie – wiem, że czas nie jest z gumy, a do rana jeszcze tyle do zrobienia. Wśród nocnej ciszy rzucam więc okiem na park Luitpolda i zamiast muzyką wzruszam się szybko hotelem dla insektów…
Bis bald!
Pobutka 21 lipca u nas lato na calego – goraco i wilgotno https://www.youtube.com/watch?v=fX1ZhLfzdZo
Brexit chyba ich nie dotyczy 🙄 https://www.youtube.com/watch?v=hBdHDmybCYY
no i 😳 https://www.youtube.com/watch?v=XrkAsoD0Atk 😉
Dzień dobry.
Bardzo dziękuję za A. Avitala. Ernesta Blocha w jego wykonaniu nie znałam.
Dzień dobry 🙂
Też nie znałam, bardzo mi się spodobał. Mam specjalny sentyment dla tego utworu także dlatego, że grała go na skrzypcach moja siostrzenica (a mnie się zdarzało jej akompaniować).
I po upałach. Rano lało, teraz przestało, ale temperatura spadła do ok. 17 stopni. Można odetchnąć.
Dzień dobry za ponad dobę i już w Warszawie 🙂 Wczoraj prosto z koncertu zostałam porwana na przyjęcie za miastem i wróciłam do hotelu o 2 w nocy, a cztery godziny później Pobutka, bo jeszcze droga na lotnisko… Tak więc nie zdążyłam wejść do kompa, żeby opisać swoje ostatnie wrażenia z Bad Kissingen (co za chwilę zrobię) i wpuścić paOlOre (co właśnie zrobiłam) 🙂
Występ Aviego pamiętam ze starej okropnej siedziby Filharmonii Szczecińskiej. Który to mógł być rok? – 2012 lub 2013. Nie pamiętam dokładnie co grał, ale chyba to była przeróbka któregoś koncertu klawesynowego Bacha…