Nowa muzyka w Nowym Teatrze

Właśnie wróciłam ze świetnego koncertu Chain Ensemble pod batutą Andrzeja Bauera, który zainaugurował cykl koncertów w tym miejscu w wykonaniu tego zespołu. Zapowiada się znakomicie.

Nietypowy był termin tej inauguracji, bo rzadko kiedy coś się inicjuje na koniec – praktycznie – sezonu. Ale w Nowym Teatrze wciąż coś się dzieje, w dziedzinie muzyki zresztą też: już 5 lipca solowy wiolonczelowy recital Michała Pepola (Royal String Quartet) z utworami m.in. Wojtka Blecharza, Alvina Luciera, Tomasza Sikorskiego, Arvo Pärta i Pawła Mykietyna. A w połowie miesiąca Blecharz przedstawi swoją Body-Operę i może uda się to lepiej niż na Festiwalu Huddersfield… Poza tym obok teatru przycupnął chwilowo wysiedlony z Placu Grzybowskiego klub Pardon, To Tu, gdzie są koncerty jazzowe.

Program Sceny Muzyki Nowej jest dziełem Andrzeja Bauera i Krzysztofa Kwiatkowskiego. Seria zaplanowana jest na kilka sezonów, a w tym roku jeszcze m.in. utwory György Kurtága, Agaty Zubel, Georga Friedricha Haasa… Na inauguracji zaś usłyszeliśmy trzy dzieła, by tak rzec, już z klasyki, i dwa – twórców pokolenia czterdziestolatków.

Chain Ensemble, jak sama nazwa wskazuje, powstał w związku z Lutosławskim, a dokładniej przy Towarzystwie im. Witolda Lutosławskiego. Nie mogło więc być inaczej – na początek koncertu musiał zabrzmieć jego utwór. Wybór padł na Przezrocza (Slides). Bardzo lubię ten krótki, zwarty utwór, który rzeczywiście przypomina pokaz slajdów: serię krótkich obrazków dźwiękowych przedzielanych energicznymi uderzeniami w wielki bęben (zmiany slajdów). Ucieszyłam się, że został przypomniany – zbyt rzadko się go wykonuje. Ucieszyło mnie również wykonanie Appendix Pawła Szymańskiego z 1983 roku – do tego utworu też mam słabość i też nie słyszałam go od lat. Jest to jednak dzieło trudne i nie znam satysfakcjonującego mnie w pełni wykonania. Słuchając go przypomniałam sobie, jak ważne dla mnie były utwory Pawła z tej dekady, od Villanelli i Sonaty począwszy – coś porządkowały, pokrzepiały, wzruszały w tych trudnych czasach. Dziś znów mamy trudne czasy, ale zawsze warto słuchać tej muzyki.

Część pierwszą zakończył Koncert kameralny György Ligetiego – stosunkowo wczesny, z 1969-70 roku, czyli jeszcze z czasów, gdy tworzył muzykę bardziej statyczną. Andrzej Bauer, który zapowiadał utwory, wspomniał, że ten utwór budzi w nim uczucie niedosytu, co potwierdziło mu się, gdy przeczytał w sieci wywiad z kompozytorem, gdzie on wspomina, że chciałby, by słuchacz przy jego muzyce miał poczucie niedosytu. Później się to zmieniło zresztą.

W drugiej części = najpierw Finito ogni gesto (2010) Francesca Filidei – 44-letniego kompozytora rodem z Pizy, ucznia Salvatore Sciarrino, związanego z IRCAM. Utwór miał charakter solenny, żałobny (nawet w oznaczeniu tempa, jak zacytował dyrygent, znalazło się słowo funebre). Młodszy o dwa lata jest Raphaël Cendo z Nicei, również coraz bardziej ceniony – Chain Ensemble na zakończenie koncertu przedstawił jego utwór-fajerwerk Action Painting. Rzeczywiście, hałaśliwość i pewna bezkształtność mogła się nieco kojarzyć z malarstwem Jacksona Pollocka.

W Chain Ensemble grają znakomici kameraliści i wykonawcy muzyki współczesnej, m.in. pół Kwadrofonika (pianistka Emilia Sitarz i perkusista Miłosz Pękala), skrzypaczka Anna Kwiatkowska, altowiolistka Katarzyna Budnik-Gałązka, wiolonczelista Mikołaj Pałosz, waltornista Tomasz Bińkowski. Już jestem ciekawa kolejnych koncertów. Miejsce może nie jest bardzo piękne i akustyczne, ale też nie jest złe, a ponadto dla bywalców teatru Warlikowskiego kultowe. Widownia była pełna i to dobrze rokuje.