Konkursowa obfitość

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Niesamowite, ile w tym roku w Polsce przypada międzynarodowych konkursów wokalnych – mamy właśnie całą ich serię. Za nami VI Konkurs im. Reszków w Częstochowie i II Konkurs im. Antoniny Campi w Lublinie, przed nami IV Konkurs im. Adama Didura w Bytomiu i warszawski jubileuszowy X Konkurs Moniuszkowski.

Turystów konkursowych jest na nich niemało, a rekordzistą, który zgłosił się do wszystkich wymienionych czterech, jest baryton Paweł Trojak, którego pamiętam też z zeszłorocznego katowickiego Konkursu im. Szymanowskiego. I to on właśnie zwyciężył w Lublinie (zaraz po tym, jak otrzymał II nagrodę w Częstochowie), a co więcej, zgarnął jeszcze wszystkie trzy nagrody specjalne, czyli kontrakty na występy w Paryżu, Budapeszcie oraz od agencji Tact, czyli działającego w niej jurora Marcina Kopcia.

Czy słusznie? Pamiętam, że w Katowicach żałowałam, że nie wszedł do finału; tym razem trochę byłam zaskoczona w drugą stronę, zwłaszcza że w arii Hrabiego z Wesela Figara (Hai già vinta la causa) nie był w stanie zaśpiewać tych słynnych triol pod koniec (ale gdy śpiewał już jako laureat, to mu lepiej wyszły). Trzeba jednak przyznać, że aktorsko jest niezły (podobno chciał też być aktorem), a sceny łakną męskich głosów. Tymczasem był to jedyny pan w finale (choć trochę się zdziwiłam, że nie przepuszczono choćby niezłego kontratenora Jakuba Borowczyka).

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Mocne canadiano

Nowy premier Kanady Mark Carney jest chodzącym wzorcem wszystkiego, czego Donald Trump nienawidzi najbardziej. Czy będzie też prorokiem antypopulistycznej reakcji?

Łukasz Wójcik

Co do pań, nie dziwię się, że II nagrodę otrzymała Natalia Rubiś – byłam przekonana, że którąś otrzyma. W kwestii III nagrody trochę mnie zaskoczyło, że otrzymała ją Magdalena Wachowska, choć pamiętam ją z dobrej roli Ewy w Space Opera Aleksandra Nowaka w Poznaniu. Ale jakoś nie zachwyciła mnie zaśpiewana przez nią aria Maryny Mniszech z Borysa Godunowa – choć również drugi raz zaśpiewała ją lepiej. Drugą jej arią (każdy w finale śpiewał po dwie) była ta Cześnikowej ze Strasznego dworu; jakoś mi bardziej pasowało wykonanie Anny Thun, która w ogóle została moim zdaniem niesłusznie niedoceniona. W Katowicach miała niezbyt ciekawy finał; w Lublinie podobała mi się, także jako Ulryka z Balu maskowego. Może trochę za bardzo przypomina pod względem barwy i interpretacji swoją panią profesor Jadwigę Rappé, ale ja to akurat lubię. Cieszę się, że przynajmniej za pieśń doceniono ukraińską sopranistkę Victorię Melnyk – w ogóle zagraniczni śpiewacy nie mieli tu szczęścia.

W końcu miesiąca rozpoczyna się Konkurs im. Didura i poza Pawłem Trojakiem staną do niego inni uczestnicy lubelskiego konkursu – Justyna Sławiec-Korzeń (półfinalistka), Magdalena Wachowska, Joanna Kędzior (finalistka), Anna Thun i Marta Gamrot-Wrzoł (finalistka). Będzie też tam parę nazwisk, które znam z Katowic, jak też ze scen operowych, jak Marcelina Beucher, Ewa Tracz (katowicka zwyciężczyni) i Matheus Pompeu, pamiętny brazylijski Jontek z Halki Fabia Biondiego. Ten ostatni weźmie również udział w Konkursie Moniuszkowskim, a tam też masa znajomych nazwisk – z lubelskich poza Trojakiem Rubiś i Kędzior. Podziwiam kondycję i życzę powodzenia na scenach.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj