Energia, humor i szał

W hali Nowego Teatru w niedzielny wieczór na kolejnym koncercie z cyklu Sceny Muzyki Nowej mogliśmy się miło ochłodzić. Ale wykonana przez Chain Ensemble muzyka niosła wysoką temperaturę.

Andrzej Bauer bardzo ciekawie ułożył tym razem program. Słuchaliśmy utworów niedługich, ale mocnych, z charakterem. Na początek petarda młodego Stockhausena – Kreuzspiel z 1951 r. W Polsce w tym czasie pełnia socrealizmu, a 23-letni student kompozycji pisze coś takiego. Pod wpływem punktualizmu, ale nie całkiem, z pełnymi niepokoju powtarzanymi dźwiękami perkusyjnymi, skrajnymi, akcentowanymi dźwiękami i urywanymi frazami wprawiającymi w trans. Znakomity utwór i niesłusznie zapomniany.

Od młodego niemieckiego mistrza do młodego polskiego twórcy – choć Andrzej Kwieciński pisząc a6 [+1] cztery lata temu miał 31 lat. To jeszcze jeden z serii podobnych utworów, jakie kompozytor tworzy od kilku lat, składających się z gestów, szmerów, rytmów, nietypowych dźwięków, krótkich motywów. wszystko to ułożone w trochę żartobliwy, specyficzny quasi-taniec, mechanizm (kiedyś napisałam „powtarzalny jak pozytywka” i coś w tym jest).

Przy humorze pozostając, muzycy zaprezentowali – po raz kolejny w tym cyklu – kompozycję Caroli Bauckholt Laufwerk. Niemiecka twórczyni, która studiowała w Kolonii u Mauricia Kagla, kontynuuje właśnie ów specyficzny humor, który był ważną częścią wszechstronnej twórczości wybitnego Argentyńczyka. W tym wypadku jest to naśladowanie wyimaginowanej machiny, również z udziałem nietypowo wydobywanych dźwięków.

Tradycyjnie znalazł się w programie utwór Lutosławskiego (organizatorem koncertów jest Towarzystwo im. Lutosławskiego) – tym razem Subito w transkrypcji na klarnet z fortepianem, dokonanej przez Juliana Paprockiego i przez niego wykonanej (z pianistą Maurycym Stawujakiem). Wreszcie na zakończenie Amok-Koma zmarłego już 15 lat temu, przedwcześnie w wieku 41 lat, a wybitnie uzdolnionego Fausta Romitellego. Amok to szał, ale nie słyszało się tam szału, tylko energię. Komy też nie było. Dobry, mocny utwór, z momentami przypominającymi Messiaena, ale nie szkodzi.