Ahat ili jeszcze raz

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Na koncertowym wykonaniu zeszłorocznej opery Aleksandra Nowaka w Tychach miała być autorka libretta, czyli Olga Tokarczuk. Jednak z powodów zdrowotnych nie dotarła. Ale nie żałuję, że przyjechałam.

Można było co prawda spędzić wieczór przed radiem, słuchając transmisji w Dwójce. Jednak na sali odbiera się inaczej, intensywniej. Nawet bez inscenizacji, a właściwie tym bardziej, że nie było inscenizacji. Bo, całkiem jak w przypadku Dracha, ta muzyka i ten tekst oprawy wizualnej właściwie nie potrzebują, tak są mocne.

Zajrzałam właśnie do moich tutejszych zapisków zeszłorocznych i z lekka się zdziwiłam przypominając sobie to, co kompozytor powiedział na spotkaniu przed spektaklem: że był zaskoczony chłodem i surowością opowiadania Anna In w grobowcach świata. Bo jednak na kanwie tej opowieści, częściowo ją wraz z pisarką zmieniając, stworzył dzieło tak głęboko emocjonalne, że po zakończeniu trzeba było długo ochłonąć. Przedtem odbywszy 10 minut owacji na stojąco, zakończonej tylko dlatego, że artyści zeszli w końcu ze sceny.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Z tej ciąży nie ma już co zbierać, mówi lekarz na USG. „I czego pani od nas oczekuje?”

Nie wrócę do ginekologa, który prowadził moją ciążę, bo musiałabym skłamać, że poroniłam, opowiada Wioletta. Przez kilka tygodni żyłam jak tykająca bomba, nie jadłam, nie spałam, wyznaje Karolina. Obie przerwały ciążę w drugim trymestrze.

Agata Szczerbiak

W wykonaniu wzięli udział ci sami soliści, co w Krakowie, oraz oczywiście AUKSO pod batutą Marka Mosia, tylko chór był inny – zamiast Chóru Polskiego Radia Camerata Silesia. Śpiewacy mówią, że zupełnie inny był między nimi rodzaj interaktywności, może nawet większy niż w przedstawieniu. Wszyscy byli znakomici, nadzwyczajnie zaangażowani, zwłaszcza Jan Jakub Monowid swoją uwodzącą sceną z Ereszkigal po prostu wzruszał (powiedział potem, że to muzyka idealnie w jego typie), ale i Urszula Kryger w roli pełnej poświęcenia Ninszubur, i obie siostry – Inanna (Joanna Freszel) i Ereszkigal (Ewa Biegas). W wersji koncertowej można było lepiej docenić niezwykle smaczną instrumentację – a to kontrabas w wysokim rejestrze przed wejściem kontratenora, a to niskie brzmienie marimby, a to janczary na świąteczną atmosferę, nie mówiąc o zestawieniach instrumentów. Uderzające też były momenty zbliżania się do słodkiej tonalności, niemal już na granicy kiczu – i nagłego cofnięcia. O falowaniu emocji pisałam już wcześniej – ta opera ma kilka kulminacji. Rozplanowanie tych napięć jest zupełnie niezwykłe.

No i jeszcze lepiej dochodził do słuchającego (przynajmniej do mnie) tekst – tłumaczenia były wyświetlane. Przy okazji, może ze względu na ten koszmar, który dziś się wydarzył w sejmie, wyraźniej odczułam pewien ważny aspekt tej historii. Otóż Inanna wstając z martwych łamie prawo – efektem jest wydostanie się na ziemię piekielnych demonów powtarzających, że prawo zostało złamane, więc już nie istnieje, a świat należy do nich i pędzi ku zagładzie. Ninszubur schodząc do podziemi ratuje ponoć świat, ale co dalej z demonami?

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj