Brawo, Pani Profesor

Różne już podczas tych tygodni powszechnej kwarantanny zdarzyły się internetowe występy, ale ten był szczególny: z tego nowoczesnego sposobu kontaktu ze słuchaczem skorzystała dziś nestorka polskiej pianistyki.

Lidia Grychtołówna gra od ponad osiemdziesięciu lat: zaczynała jako cudowne dziecko, a w lipcu skończy 92 lata i wciąż jest czynna. Bardzo dobrze przyjęto jej recitale jubileuszowe, na dziewięćdziesiątkę, w NOSPR i FN (ja akurat nie mogłam być ani na jednym, ani na drugim). Pianistka nie pozwala sobie na emeryturę, codziennie dużo ćwiczy – granie wciąż pozostaje treścią jej życia. Chętnie więc dołączyła do akcji „koncertów dla bohaterów” – tutaj zapowiada swój dzisiejszy występ. Ponadpółgodzinny recital chopinowski transmitowany był po południu na kanale YouTube fundacji Art & Progress, wciąż można go posłuchać – tutaj link (uwaga: koncert zaczyna się 5:33 [poprawka z poniedziałku: link ten sam, ale te puste 5 minut zostało obcięte]).

Takie występy się zdarzają, acz nieczęsto. Mieczysław Horszowski dał swój pamiętny recital w FN mając również 92 lata, ale grał potem jeszcze prawie dziesięć (życzymy Pani Profesor co najmniej tego samego…). Prawie dwa lata temu, na 120-leciu Deutsche Grammophon, byłam w Berlinie na recitalu Menachema Presslera, który grał Debussy’ego mając 94 lata. Na YouTube można obejrzeć film o zmarłej sześć lat temu pianistce Alice Herz-Sommer, najstarszej ocalonej z Theresienstadt, która, gdy film kręcono, miała prawie 110 lat. Gra w nim Bacha i Beethovena. Kiedy się takie koncerty obserwuje, refleksja jest jedna: muzyka trzyma przy życiu i zawsze rozwija.

Lidia Grychtołówna grała dziś Chopina, z którym obcowała przez całe życie. Jest to muzyka wygodna dla pianisty, choć bynajmniej nie łatwa, co przypominamy sobie nieraz z bólem podczas słuchania kolejnych uczestników Konkursów Chopinowskich. Ale zawsze można w niej znaleźć, odkryć coś nowego. Tak sobie właśnie myślę, że Pani Profesor ćwicząc codziennie rzeczy znane sobie od dobrych kilkudziesięciu lat wciąż znajduje w nich coś nowego i to słychać. Tym bardziej, że siłą rzeczy gra wiele szczegółów wolniej, co pozwala spojrzeć na nie jakby przez lupę, podczas gdy zwykle nam przemykają. Jest to pewna zmiana jakości odbioru, i dla grającego, i dla słuchającego. Kiedyś zabawiałam się grając komuś bardzo wolno np. Scherzo h-moll. To oczywiście był swego rodzaju dowcip, ale pouczający.

W artykule w „Wysokich Obcasach”, który został opublikowany z okazji powstania muralu poświęconego artystce w jej rodzinnym Rybniku, jest parę jej ciekawych wypowiedzi, np. o modnym niegdyś „neoklasycyzmie”, który był „wielkim nieszczęściem dla sztuki pianistycznej, zwłaszcza dla muzyki Chopina (…) Należało grać nie za szybko, nie nazbyt emocjonalnie, w bardzo uporządkowany sposób”. Z kolei dzisiejszych młodych, szybko grających pianistów nazywa „elektroluksami”. „A Chopin jest zbyt dobrym kompozytorem, żeby go tak zamiatać. (…) Jeśli gra się Chopina zbyt szybko, umykają niuanse”. No właśnie.