Trochę współczesnej opery
Zatęskniłam za muzyczną współczesnością. Ale słuchanie jej nie zawsze jest w tym czasie łatwe.
Zmobilizowało mnie, że na stronie Met pojawiła się dziś w nocy opera L’amour de loin Kaiji Saariaho, którą to fińsko-paryską kompozytorkę lubię. Opera była transmitowana i wyświetlana w kinach i nawet się na nią wybierałam, ale nie pamiętam już, który wyjazd mi w tym przeszkodził… Teraz więc nadrobiłam zaległość (do jutra można ją jeszcze obejrzeć).
Napisana została do libretta Amina Maloufa, pisarza libańskiego również żyjącego w Paryżu, ale to kompozytorka była motorem powstania tej treści, od dawna bowiem była przywiązana do romantycznej, rzewnej historii o trubadurze Jaufré Rudelu, który istniał naprawdę – zachowało się kilka jego pieśni – ale niewiele o nim wiadomo poza legendą o tym, jak zakochał się w kobiecie, której nigdy nie widział, popłynął do niej przez morze (po drodze na krucjatę), ale po drodze zachorował i zmarł na jej rękach. Kaiji Saariaho podziałał tak silnie na wyobraźnię, że stworzyła na jego temat w sumie trzy utwory.
Operę napisała dla Salzburga, tam odbyło się jej prawykonanie (dwadzieścia lat temu) w reżyserii Petera Sellarsa. Od tej pory pokazała się na wielu scenach, a Met wystawiła ją kilkanaście lat później w reżyserii Roberta Lepage’a w 2016 r., jako drugie w historii dzieło kobiety (ale pierwsze – Ethel Smyth – pojawiło się tu 113 lat wcześniej!). Co więcej, był to zarazem debiut kobiety dyrygentki – Susanny Mälkki, specjalistki od muzyki współczesnej.
Ogólnie muzycznie brzmi to rzeczywiście świetnie, ładnie było też wystawione, ale gorzej ze śpiewem – zastrzeżenia mam do odtwórcy roli głównego bohatera, Erica Owensa. Jego głos ma niezbyt ładną barwę, jest też nadmiernie rozwibrowany – w ogóle nie kojarzy się z trubadurem. W kontraście z nim znakomita jest Susanna Phillips jako jego ukochana – Clémence. Jeszcze jest trzecia postać, Pielgrzym (rola kobieca), Tamara Mumford, która mi się dość podoba. Co do całej muzyki – wspaniałe brzmienia orkiestry wymieszanej z elektroniką, z ważną rolą chóru, w swoich harmoniach i zwrotach przypominają mi czasem… Lutosławskiego. To muzyka płynąca jak morze, bo na morzu się dzieje; trochę być może jednostajna harmonicznie, ale potrzebuje czasu. Na YouTube znalazłam całe wykonanie tego dzieła z Opery Fińskiej w Helsinkach i tu obsada jest dużo lepsza: ze znakomitym Geraldem Finleyem (jemu bardziej można uwierzyć, że jest trubadurem) i wspaniałą Dawn Upshaw w roli Clémence (choć Susanna Phillips jest jeszcze przy tym piękna). I reżyseruje, jak na prawykonaniu, Peter Sellars. Warto.
Wczoraj też trafiłam na niesamowite znalezisko, genialne, choć emocjonalnie dołujące – jak to Beckett (choć podobno na irlandzkiej premierze tej sztuki chichrano się z dialogów). Końcówkę (polskie tłumaczenie angielskiego Endgame czy francuskiego Fin de partie jest niedobre, powinno być raczej: koniec gry) György Kurtág pisał przez 8 lat: zamówienie od La Scali dostał w 2010 r., a w 2018 r. odbyło się prawykonanie (miał wtedy 92 lata!). I właśnie to wystawienie możemy sobie po prostu teraz obejrzeć w archiwach RAI, ich części poświęconej La Scali, w których także wiele innych ciekawych rzeczy, ale to dla mnie było szczególną gratką. Niesamowita, aforystyczna muzyka jest kongenialnym dopełnieniem tekstu Becketta. Ale łatwo się tego nie ogląda.
Na te archiwa trafiłam dzięki linkowisku z „Musical America”, które co jakiś czas dostaję i wrzucam tu. Dla wygody jeszcze raz.
Komentarze
W nawiązującym do szachów tytule dramatu Becketta chodzi jednak nie o koniec gry (czyli zakończenie partii), lecz właśnie o jej końcówkę, ostatnią fazę, grę końcową.
Tytuł „Końcówka”* jest więc zrozumiały dla szachistów, w innych zaś wypadkach wymaga może jakiegoś dopowiedzenia.
Pamiętam zresztą, że za komuny inne tłumaczenie (zbyt dosłowne, a do tego jakże niesłuszne 😉 ): „Koniec partii” dziwnie się nie podobał cenzorom…
* Mógłby on więc brzmieć również: „Gra końcowa”.
…dziwnie się nie podobało…
No tak, to jest trudne do dokładnego przetłumaczenia. Końcówka to z kolei słowo wieloznaczne.
Koniec gry byłby pewnie lepszy, ale Końcówka, jak Pani zauważyła, jest wieloznaczna, co akurat wydaje się zaletą, bo tytuły niejednoznaczne intrygują 🙂 W języku polskim zresztą mało takich mamy, za to w angielskim „pun” jest na porządku dziennym, większość tytułów filmowych na przykład to niemal z reguły jest gra słów, wieloznaczność. Jeden z moich ulubionych to Good Will Hunting:) czyli polski Buntownik z wyboru:) A jeszcze wracając do Becketta i teatru absurdu w ogóle, dialogi zwykle są powierzchownie „śmieszne”, krótkie, zwodniczo proste …po to, żeby ich straszność uderzyła nas w pewnym momencie w splot słoneczny; a bywa, że dzieje się tak dopiero po wyjściu z teatru:)
Oooooo, nowe szaty!
@ nokraj
Mnie akurat straszność Becketta „uderza w splot słoneczny” od samego początku. Zbyt dobrze znam różne sytuacje związane z rozpadem osobowości i mrożących krew w żyłach banałów z tym związanych, żeby to na mnie nie działało… Co więcej, u Becketta poczucie beznadziejności i uwięzienia w niej zawiera się już w samej sytuacji, w której umieszcza swych protagonistów. W Końcówce też tak jest. A już jak zobaczyłam w tej operze wyłaniających się z beczek Nell i Nagga, jakoś od razu pomyślałam o cudownej parze – kompozytorze i jego żonie (zmarłej ostatniej jesieni)… To właśnie z czasów pisania Końcówki:
https://www.youtube.com/watch?v=Z8lTh58jhA8
Skoro jestem przy La Scali, wiadomość. Teatr dołączył właśnie do platformy Google Arts & Culture. Można go teraz wirtualnie zwiedzać: salę, scenę, królewską lożę, a nawet budkę suflera, sekretne miejsce pod żyrandolem i Złoty Pokój. A także zaplecze. Można również obejrzeć zbiory La Scali, w tym cenne rękopisy, kostiumy itp. Także pracownie i „making of” różnych spektakli.
https://artsandculture.google.com/project/la-scala-theatre
Pani Doroto, wspaniale, że pisze Pani o Kurtagu! Udało mi się zobaczyć to na żywo rok temu w Amsterdamie, absolutne arcydzieło. Saariaho zresztą też, ale to już wiadomo od jakiegoś czasu.
Pozdrawiam!
Najnowsze komentarze i najnowsze wpisy są teraz na górze. Łatwiejszy będzie dostęp.
Jak macie jeszcze jakieś uwagi, to przekazujcie. Są czytane 🙂
Dzięki, Panie Alku 🙂 Cudowny był też koncert z Paryża sprzed kilku lat, na którym Kurtágowie przeplatali Bacha z Kurtágiem. Wisiał przez jakiś czas na stronie Philharmonie de Paris, teraz tylko strzępki utworów zostały… szkoda. ECM wydał to na DVD, oglądałam ten film na dużym ekranie, kiedy robili jubileuszowy przegląd filmów muzycznych.
Bardzo pomysłowy, choć też trochę przerażający plakat:
https://twitter.com/atharaud/status/1258644776460697601/photo/1
Załamałem się, Sokolova uwielbiam od lat. A mimo to, jego najnowszy album dla Dg nie nadaje się do słuchania. Jak oni to robią? Wykonania powalają, a mastering sprawia, że płytę chce sie wyrzucić do śmieci. To jakaś głucha, nierealna akustyka. Nie można byłoby zostawić materiału w postaci surowej? Gorzej od tej farsy brzmi chyba tylko schubertowski album Zimermana.
Coraz gorzej w DG z jakością nagrań, to prawda.
Nie słuchałam tego jeszcze, choć też dostałam link. Wkręciłam się na Met w Capriccio Straussa z rozkoszną Renee Fleming. Mam sentyment do tego kawałka, że tak się nieładnie wyrażę.
trzeba być naprawdę „zdolnym”, żeby obrzydzić miłośnikowi Sokolova jego nagrania. Tego się nie da słuchać, mimo genialnych interpretacji artysty.
Wersja SHM też pewnie niewiele na tę przypadłość pomoże, gdyby nawet Japończycy ją zrobili (na razie wyszedł tak chyba tylko wcześniejszy – warszawsko-salzburski – album Sokołowa).
Hm, nie wiem czy SHM znacząco poprawia brzmienie płyty, jeśli mastering jest spepszony. Natomiast Zimerman nie jest dobrym punktem odniesienia, bo on lubi dłubać w produkcji. Kręci go to, ale skutki są generalnie mizerne. Trochę jak u Goulda, który też miał własne jakieś widzi-misie brzmienia fortepianu i nagrywania go, a wychodziło to bardzo różnie.
Kto teraz ma czas i pieniądze (nawet przed kowidem) na spędzanie tygodni w studiu nagraniowym, żeby dopieścić płytę, poza niedużymi wytwórniami?
Jak się chce słuchać ładnego brzmienia instrumentu, to trzeba iść do Hyperiona 🙂
O, już widzę, że jest większe pole do wpisywania komentarzy. Super 🙂
Odebraliście mi chęć na przesłuchanie tej płyty. Choć pewnie muszę to zrobić…
Tak oglądałam sobie dziś to Capriccio, a że dziś rocznica zakończenia II wojny światowej, myślałam sobie gorzko o tym, kiedy ta opera powstała, Że ta muzyka musująca jak szampan, obracająca się wobec pięknoduchowskich, acz istotnych tematów, powstawała w latach 1940-41, a jej prawykonanie odbyło się w Monachium jesienią 1942 r., w kilka miesięcy po tym, jak pomysłodawca przedsięwzięcia, czyli nowego spojrzenia na temat Prima musica, poi le parole, opracowany kiedyś operowo przez Salieriego, czyli Stefan Zweig, popełnił samobójstwo na emigracji w Brazylii. Nie mówiąc o tym, co w tym czasie działo się w Europie.
Strauss miał już swoje lata, to była jego ostatnia opera. Nie był on jednoznaczną postacią, jeśli chodzi o stosunki z nazistowskim reżimem. Miał swoje powody, żeby nie podskakiwać. W tym samym 1942 r. też przeżywał rodzinny dramat, z którego jednak udało mu się wyjść z rodziną bez szwanku. I taka muzyka. Dysonans poznawczy, ale znamy takich więcej.
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=Kgo2z-gtsVU
Słucham tego Sokołowa i nie wiem, czy moja tolerancja dla słabych realizacji tak bardzo wzrosła ostatnio, czy przedmówcy mają takie wygórowane wymagania. Akustyka jak akustyka, słyszało się gorsze, jeśli coś mi czasem przeszkadza, to odgłosy z sali, bywają dość głośne. Ale z koncertami tak bywa. Fortepian ujęty raczej punktowo, w jednym miejscu, raz grubszy, raz cieńszy – bo to są nagrania z różnych miejsc. Szału nie ma, ale i włosów z głowy też bym nie rwał. Stawiam, że na sprzęcie statystycznego melomana będzie to brzmiało mniej więcej tak samo jak wiele innych koncertowych realizacji solowego fortepianu 🙂
hoko, ale jak to możliwe, że dźwięk Sokolova po ingerencji magików z DG niemal zawsze traci swoje niezwykłe możliwości? Pirackie nagrania dostępne na youtube brzmią o wiele pełniej. Trudno jest na tej płycie (zwłaszcza utwory Brahmsa rażą) poznać pianistę po barwie fortepianu. Nie znam jeszcze materiału DVD, więc na ten temat się nie wypowiem.
A skąd pewność, że traci? A może to dźwięk piratów te „niezwykłe możliwości” zyskuje? Czym te pirackie nagrania są robione? Telefonami? 🙂
Jeśli można, proszę o link do takiego niezwykłego nagrania 🙂
Bardzo proszę: https://www.youtube.com/watch?v=CdEYaAZtklc
Ale to są różne nagrania. I w sumie nieco odmienne interpretacje. I mnie akurat bardziej podoba się ta z płyty – dźwięczna, selektywna… a na YT taki romantyczny, pulchny misiek. No, nie ukrywam, że za Sokołowem nigdy nie przepadałem, może właśnie przez taką miśkowatość. Kwestia gustu. Tak czy owak, trudno to porównywać od strony realizacji technicznej, takiej czysto inżynierskiej, bo to pewnie rożne sale i różne fortepiany. O samych humorach pianisty nie wspominając 🙂
DOROTA SZWARCMAN
Kolejny blog na ktorym bywam – LA, został dotknięty plagą ” dobrej zmiany”.
Wielu blogowiczów od razu wyraziło swoje niezadowolenie, tak jak Pani goście.
Jedna z pań wpadła na pomysł, aby zebrać zastrzeżenia od wielu osób i przekazać je redakcji. Wykonała więc scan obecnej sytuacji – dodając swoje spostrzeżenia, a obok dla pórownania scan z blogu red. Passenta ( ktory jeszcze pozostał w dawnej formie)
Mamy więc link ze scanami i jest miejsce, gdzie każdy może wpisać swoje zastrzeżenia
i uwagi. Projektujemy pozostawić możliwość komentowania przez tydzień i wtedy wszystko przesłać do redakcji. Chętnie wkleiłabym ten link tutaj, ale najpierw chcę zapytać Panią, czy to będzie ok
Pozdrowienia
Dziękuję za link do Końcówki/Fin De Partie/Endgame- świetna opera.
Dokładne tłumaczenie tytułu to „Końcówka Partii Szachowej”. Niezbyt zręczne.
Tak ustalił naczelny beckettolog Antoni Libera. Nawiasem mówiąc, Piotr Kamiński (tak, ten) też parał się tłumaczeniami Becketta (wraz z AL). Schodząc kulturalnie o 2 piętra niżej
wolę narzekać na tłumaczenie tytułu filmu „Last Action Hero”. Pozdrawiam.
@ basia.n
Wszelkie uwagi chętnie widziane, komentarze na blogach też przez kolegów czytane, ale działania spowolnione przez pracę zdalną – niektórzy są na niej, niektórzy nie, a poza tym cała strona internetowa przeżywa teraz oblężenie i wszystko nagle stało się pilne. Nie planowali tego na czas pandemii zdecydowanie 😈 Tak więc wszystkie blogi będą stopniowo przechodzić na nowy layout, ale wolniej niż byłoby to w normalnych czasach, więc dlatego jedne blogi jeszcze przy starym pozostały, inne nie.
Wasze uwagi są bardzo cenne, ja też przesyłam na bieżąco informacje, co uważam za niewygodne. Literki w komentarzach też mają powiększać, jak już wspomniałam, pokrzykuję o tym co chwila. Stopniowo będziemy łagodzić ten kataklizm 🙂
@ SCM
Trudno mówić, że to dokładne tłumaczenie, bo w tytule szachy są przecież jedynie w domyśle – choć wiadomo, że o nie chodzi.
A moje ulubione spolszczenie tytułu filmu (skądinąd świetnego i bardzo znanego) to bezapelacyjnie „Żądło” 3:-)
Na końcu miało być: 👿
Dziękuję za tak wyczerpującą odpowiedź ( jak zawsze ) 🙂
A więc podam tu link wykonany przez blogowiczkę, gdzie można wpisywać swoje uwagi
Po pewnym czasie wszystko zostanie przekazane do redakcji.
https://photos.app.goo.gl/FwAuP8LVbFt4VNUk8
Ja zaczęłam wczoraj swój prywatny festiwal Mahlera.
Ale inaczej niż jest proponowany u nas.
Ja słuchałam Symfonii no.1 ze swego zbioru w wyk. RSO z Chailly. Słyszałam ją z nimi na żywo. A dziś dla zmiany – dla mnie zagra Resurection Claudio Abbado z posiadanego dvd. Dla mnie obaj dyrygenci dokonali najwspanialszych nagrań symfonni Mahlera.
Chociaż kiedy ISO z Mehtą grała przed laty w Rotterdamie Symfonię no5, pomyślałam,że nikt tego lepiej nie wykonywał.Bylam pod ogromnym wrażeniem 🙂
Hoko, pod wpływem Twoich sugestii posłuchałem jeszcze raz materiału w całości. O ile Beethovena da się przeżyć, Brahms od strony realizatorskiej moim zdaniem brzmi w sposób nieakceptowalny i wcale nie jest to winą (tak myślę) sali czy instrumentu na jakim grał artysta. Początkowe akordy Rapsodii op. 119 nr 4 obrazują to najdobitniej. Dźwięk jest sztucznie przytłumiony, jakiś taki rozmemłany. A przecież koncepcja Sokolova jest całkowicie odmienna, co pianista unaocznił chociażby na swoim ostatnim warszawskim recitalu. Oby materiał DVD brzmiał korzystniej. Mam nadzieję, że chociaż na drugim recitalu uda mi się rozpoznać pianistę:).
Jutro o 19. na fb Teatru Studio recital Aleksandry Kurzak.
Będzie śpiewać Chopina (parę pieśni i mazurków w opracowaniu Pauline Viardot), Schumanna (Frauenliebe und -leben) i arie operowe.
https://basiaacappella.wordpress.com/2020/05/10/niech-zyje-kazdy-dzien-maja/
Pozdrowienia znad Bielska, pozdrowienia spod Spodka!!
(Niby OTT, ale PRed raczej znajdzie powiązania… 🙂 )
A o 12 też na fb w Teatrze Studio Marcin Masecki i historia jazzu.
Ech, stare kąty… bywało się tu i ówdzie…
Ale pójdę do Lasu Kabackiego i też zrobię zdjęcia 🙂
@Dariusz Marciniszyn
Tak czy owak, nie jest to gorszy dźwięk niż w wielu nagraniach historycznych – czy nad nimi też załamujesz ręce, bo nie jest to koncepcja pianisty? Nie popadajmy w paranoję, bo trzeba będzie wyrzucić większość nagrań. Ale stawiam, że tu nie o obiektywny odbiór idzie, ale o emocje – spartolili, chociaż przecie mogli zrobić lepiej, to ja im pokażę i wyrzucę płytę 😉 No, rozumiem, też kiedyś tak miałem. Ale przeszło mi, właśnie gdy zacząłem słuchać tych nagrań starszych i dźwiękowo nieraz bardzo kiepskich. Do tego najlepiej mieć drugie kolumny, takie zwyczajne, na których da się słuchać trash metalu – mam podłączone do komputera, stoją koło siebie, to i brakami w stereofonii nie muszę się przejmować. I gra muzyka, jaka by nie była 🙂
A wracają do tej koncepcji artysty (czyli tegoż interpretacyjnych humorów), to chyba nic tu nie wiadomo, skoro artysta zgodził się na publikację nagrania. I nie pamiętam, czy to o Sokołowa szło – czy on pozwala na normalne profesjonalne nagrywania koncertów? Bo to jest jednak pewna ingerencja techniki w tzw. misterium, jak to niektórzy nazywają… Czy może odbywa się to na zasadzie, możecie rejestrować, ale ja nie chcę nic o tym wiedzieć, ani tym bardziej widzieć was na scenie… Bo że publiczności nie poproszono przed koncertem, by nie chrumkała (a w przypadku profesjonalnych i zaplanowanych realizacji jest to normą), to, sądząc po odgłosach z sali, rzecz niemal pewna 🙂
Pobutka (spóźniona, za to długa)
https://www.youtube.com/watch?v=nOfpJqU0BE0
Hoko, Sokolov od lat nie zgadza się na radiowe transmisje a jego recitale są nagrywane wyłącznie na użytek artysty. Załamuję ręcę. Oczywiście. Sytuacja jest kuriozalna, żeby nie powiedzieć dobitniej. Absolutnie wszystkie materiały ze zbiorów Archiwum Polskiego Radia związane z Sokolovem brzmią lepiej, a często były przygotowywane w o wiele gorszych warunkach. Z porównaniem do nagrań historycznych nie mogę się zgodzić. Kiedyś możliwości były ograniczone, teraz, przy odrobinie dobrej woli można by osiągnąć imponujący efekt. No, ale lepiej bawić się w niepotrzebne masteringi, sztuczne usuwanie pogłosu itp. Tak. Biorąc pod uwagę, że Sokolov to chyba najwybitniejszy żyjący pianista (do Pogorelicha mam równie entuzjastyczny stosunek, ale to temat na odrębną dyskusję), a DG to (jeszcze) prestiżowa wytwórnia, wspomniana sytuacja nie powinna mieć miejsca. Swoją drogą jutro zamierzam skontaktować się z agencją Artysty i wyrazić swoje wątpliwości.
W niejakim nawiązaniu do tematu, ale nie do końca…
Bardzo proszę p.t. Frędzelkownię o zidentyfikowanie tego utworu:
https://drive.google.com/open?id=1JsLJjOWZWG3OmlaGHulkWkAaxPiYdE2Y
(Leniwy jestem, a Google identyfikator się wykłada). To jest bis Piotra Anderszewskiego z koncertu w Krakowie w 1999 r.
Z góry wielce zobowiązany etc.
@Dariusz Marciniszyn
Ale skąd masz wiedzę, w jakich warunkach dane nagranie było przygotowywane? 🙂 Tak czy owak podejrzewam, że to widzimisię artysty decyduje, że koncerty nie są profesjonalnie nagrywane.
Przy porównywaniu do starych nagrań nie miałem na myśli możliwości technicznych, ale odczucia słuchacza – skoro słucham źle zrealizowanych starych nagrań, to dlaczego nie mogę nowych? Jeśli weźmiemy pod uwagę tylko odczucia estetyczne, to przecie na jedno wychodzi 🙂
Gostku, to Mazurek op. 50 nr 14 Karola Szymanowskiego.
@D.M. – dzięki. On jest nie od początku, bo miła Pani prowadząca była tak gadatliwa, że wcięła się w pierwsze dźwięki utworu, a PA jak wszyscy dobrze wiemy zaczyna grać zanim jeszcze dobrze usiądzie przy instrumencie…
Przy okazji, powiedz proszę co uważasz o jakości dźwiękowej tego nagrania (pomijając że to nędzna empetrucha) 😉
Gostku, Brzmi to jak amatorsko zgrana kaseta magnetofonowa. Najprawdopodobniej ktoś mocno przesadził z tzw. redukcją szumów. JEżeli masz jeszcze orginalny nośnik, możnaby sporo wyciągnąć z tego materiału.
Oryginalny. Literówka:)
Mam wrażenie, że ta dyskusja o nagraniu płyty GS jest nieco jałowa (jeżeli kogoś uraziłem, to z góry przepraszam).
Primo: nagrania nie są robione z ukrytych pokątnie mikrofonów (dzięki któremu to patentowi wiemy coś więcej o scenicznych kreacjach np. Callas, za co piratom chwała). Za każdym razem są to mikrofony ustawiane za zgodą GS przez zawodowców (a zawodowiec zawodowcowi nierówny przecież).
Secundo: nagrania zatwierdza do tłoczenia sam artysta (chyba, że w kontrakcie stoi inaczej; ale tego nie dowiemy się). Zatem jeżeli ktoś o takiej wrażliwości na dźwięk, brzmienie, jego subtelności etc. zatwierdza nagranie, to tzw. pretensje do kogo kierować? Powiedzmy, że to pytanie retoryczne.
Tertio: podobnie, jak są twarze, które kamera / aparat fotograficzny lubią, tak są pianiści, którym mikrofony niczego nie odbierają lub przynajmniej pozostają na swój sposób neutralne. Oraz tacy artyści, w przypadku których sztuka wykonawcza zarejestrowana w naszej pamięci podczas koncertu nigdy nie zostanie utrwalona (zapuszkowana) na nagraniu w sposób mniej lub bardziej „odtwarzalny”. Do nich – w moim odczuciu – należy niewątpliwie Sokołow.
Wszystko powyżej to truizmy, ale czasami o nich zapominamy.
@D.M. – odezwałbym się na priv, ale gdzieś go posiałem…. Czy to był dżimejl?
Gostku, Podaję adres jeszcze raz:), dariusz.marciniszyn[at]interia.pl 60Jerzy, Jeżeli nagranie pirackie jest w stanie wierniej oddać specyfikę gry danego artysty od oficjalnej rejestracji to coś jest mocno nie tak. Nie wykluczam w tym winy samego Sokolova, gdyż problem pojawiał się nawet wtedy, kiedy utrwalał dla Op. 111. Nie znam innego pianisty, którego oficjalnym, koncertowym nagraniom tak wiele dolega.
Obejrzałam recital Aleksandry Kurzak. Potwierdziła mi się opinia, że jest to śpiewaczka operowa jak najbardziej, ale w mniejszym stopniu pasują jej pieśni. Schumann był trochę za bardzo na koturnach, z patosem – o wiele bardziej wolę interpretacje pełne prostoty i bezpośredniości. A co do opery, to jednak wciąż bardziej jest kokietką niż heroiną (jako Rozyna lepsza u Rossiniego niż u Mozarta). Ale aria Toski była ładna.
Właśnie zakończyła się gala „Gramophone Music Awards”, mająca na celu, podobnie jak ta MET, zebranie funduszy dla muzyków. Różnica tylko taka, że tutaj nie było to na żywo.
Występowali artyści-laureaci tych nagród. I muszę powiedzieć, że Orliński – Dębicz wszystkich pokonali. Nieskazitelnym dźwiękiem, żeby nawiązać do dyskusji powyżej, przygotowanym zapewne przez realizatorów Dwójki, bo to jest materiał chyba pierwotnie tam do emisji, ale też poczuciem humoru. Zaprezentowali swój, już, szlagier „Stay Home”:-)
Część artystów grała, część tylko mówiła. I nawet PA parę słów powiedział. Mogliśmy się dowiedzieć, że poświęca obecny czas na przygotowywanie materiału na nową płytę.
Gala będzie jeszcze przez tydzień dostępna on line.
A w kwestii layoutu już wiem, co mi przeszkadza. Szara czcionka, zbyt mała i/lub zbyt małe spacje między linijkami. Tamte komentarze były przyjaźniejsze.
Proponuję CTRL+kółeczko myszy aż będzie dobrze, a przeglądarka to zapamięta. 🙂
Na szarość i straszliwy krój nie znam szybkiego sposobu.
Sposób na szarość i krój czcionek, i w zasadzie na wszelkie aspekty wyglądu: zainstalować w przeglądarce dodatek umożliwiający modyfikację stylów CSS. W Firefoksie nazywa się to Stylus. Żeby się w tym sprawnie poruszać, trzeba się trochę orientować w temacie, ale można też skopiować gotowy styl – który zrobi ktoś inny, albo podebrać go ze starego layoutu, działa, sprawdziłem 🙂
LINK
Zauważyłem, że skutkiem ubocznym tej modyfikacji jest strona główna bloga z czerwoną czcionką. Ale to można poprawić, modyfikując kod 🙂
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=BQ9bI7dWEqs
…Czyli POLITYKA wywaliła multum kasy (której rzekomo ma znacząco mniej (jako od pięciu lat koncern i tytuł opozycyjny), byśmy my, czytelnicy mogli się rozwijać informatycznie modyfikując kody do starej postaci layoutu*… 😆 😆 😆
_____
*minus – przykładowo – dostęp do przyjacielskich blogów i idiotycznie działające archiwum (spróbowałam w blogu P. Adamczewskiego – „intuicyjnie” nie da się inaczej dotrzeć do pośmiertnych blogów, jak tylko przeklikując się miesiąc po miesiącu aż do wiosny 2016… lecz może należy się też doszkolić informatycznie, by uzyskać lepsze intuicje juzerskie… 🙄 )
[jeśli już o pośmiertności – w starych „wyglądach” niektórzy blogerzy trzymali w swoich miejscach dostępy do blogów Janiny Paradowskiej, Zdzisława Pietrasika, uśpionych blogów żyjących autorów… — niby cenne, niby historia a nawet empiria, niby wizytówka pisma, ale… – czemu nie zniszczyć, skoro się da?… 🙁 …oczywiście ci, którzy potrafią – odszukają w sieci nawet POLITYKOWEGO Pilcha – apage… 🙄 …lecz nie po tropie „Wszystkie blogi”…]
PS, a co powiedzieli autorzy tego pożal się boże apgrejdu o spacjach? – Zwłaszcza w boldzie… …ale i dziwacznym niedopracowaniu odstępów śródwyrazowych (zob. choćby powyżej u Hoko:
modyfikacji jest
Może i czytelne* światło między wyrazami mamy sobie ustawić sami?
(Rym zamierzony… 😆 )
____
*wyraźne, proporcjonalne, klasyczne…
@archiwum
U mnie też z początku wstawili ten idiotyczny kalendarz, ale wyprosiłam dawną formę archiwum, okazało się to możliwe 😈
Też mi brakuje przejść na inne blogi. Teraz te autorów nieżyjących można chyba tylko guglać (?).
Czcionki mieli poprawiać, będę jeszcze przypominać.
W ustawieniach ognioliska (Narzędzia-> Opcje -> Ogólne -> język i wygląd) można też narzucić krój czcionek szeryfowych i bezszeryfowych, ale nie wiem, czy takie ustawienia można zastosować tylko dla danej strony. Jest też nowy wynalazek „poprawianie czytelności”, ale wtedy nie widać komentarzy…
Sprawdzalam opisy, tylko dla danej strony nie mozna. Jest jakas wtyczka, ale firefox zaznacza ze nie sprawdzil jej bezpieczenstwa.
Alex Ross: https://www.newyorker.com/magazine/2020/05/18/igor-levit-is-like-no-other-pianist?utm_source=twitter&utm_medium=social&utm_campaign=onsite-share&utm_brand=the-new-yorker&utm_social-type=earned
„high Mahlerian hairline” 😀
Coś w tym jest 😆
Czcionki mieli poprawiać, będę jeszcze przypominać.
To proszę powiedzieć ONYM, że licencja na fonty Benton dla Adobe (czy wszystkie, to nie jestem pewien) wygasa 15 czerwca i potem trzeba sobie jeszcze raz kupić. Jesli w ogóle ONI sobie zawracają głowę takimi rzeczami. Na ogół nie, ale jak ktoś powie, to już bywa różnie. 🙂
I jeszcze taka ciekawostka dla ONYCH, ale nie tych od grafiki, tylko od serwera.
Jeśli się zaloguję tu, u Pani Kierowniczki, a potem wyloguję, to pozostaję zalogowany na innych blogach Polityki, tych ze starym lajałtem. Jeśli tam się zaloguję i wyloguję, wszystko jest w porządku.
Więcej testować nie będę. 🙂
Logowanie i komentowanie na różnych blogach Polityki było i jest dla mnie piątą tajemnicą wiary.
No rzeczywiście. Wbrew mocnemu postanowieniu jednak trochę się rozejrzałem i niewiele rozumiem oprócz jednego – że nikt nad tym nie panuje.
To cos w rodzaju walki w blocie, dosc dziwne ze komus to sprawia przyjemnosc
Linkowisko c.d.
https://www.musicalamerica.com/news/newsstory.cfm?storyid=45083&categoryid=1&archived=0
Mnóstwo ciekawych rzeczy. Lady Macbeth mceńskiego powiatu – słynny spektakl z Evą-Marią Westbroek, Lohengrin z Drezna z Beczałą (chętnie to zobaczę, skoro nie dojechałam) itp.
A jutro w Filharmonii Dwójki przypomnienie koncertu PA, Mozarta A-dur KV 414 z 1997 roku. Dyryguje Agnieszka Duczmal. Chętnie posłucham, jak zmieniała się interpretacja na przestrzeni czasu. Zwłaszcza, że sama w tamtym czasie wiedziałam o muzyce poważnej niestety niewiele.
A propos PA. Niesamowite, co człowiek może znaleźć podczas sprzątania 😉 Nawet program z festiwalu w Dusznikach z 1995 r., na którym rzeczony artysta zagrał Sonatę B-dur Schuberta (ostatnią) i VIII Sonatę (też B-dur) Prokofiewa. Na bis był Mazurek op. 59 nr 1 Chopina oraz Polonez z Suity francuskiej E-dur Bacha.
Tego Schuberta grał tak a la Richter, ale jeszcze bardziej, czyli baaardzo wolno.
Przegadaliśmy potem chyba pół nocy, jak pamiętam, siedząc sobie w kilka osób.
Piotr Anderszewski utrwalił Sonatę D 960 także dla Polskiego Radia. Interpretacja jest jeszcze bardziej wciągająca, a tempo pierwszej części wolniejsze niż na nagraniu z Dusznik (całość trwa ponad 53 minuty). Chciałem to wyemitować jakiś czas temu, ale artysta zastrzegł materiał i na dzień dzisiejszy nie jest to możliwe.
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=Ry5SGnRlkSw
Ładne. Fajna transkrypcja 🙂
Szkoda, że nie można odtworzyć tego Schuberta, ale oczywiście rozumiem PA – nie identyfikuje się już z tym, więc nie chce upowszechniać. A to było bardzo ciekawe doświadczenie, zwłaszcza na sali. Byłam wtedy na etapie poglądu, że tej sonaty nie da się zagrać tak, żeby nie było nudno, że niebiańskie dłużyzny itp., że tylko Horowitz umiał sobie z tym poradzić (dziś już uważam inaczej, pojawiły się też inne wspaniałe interpretacje). A tu naraz takie spotęgowanie tego wszystkiego.
Zazdroszczę Państwu tych wspomnień w 1995 byłam jeszcze z w zupełnie innym świecie…:-)
Żebyście wiedzieli, co ja za „muzykę” mam w tej chwili za oknem… I zanosi się jeszcze na dwa miesiące.
Remont balkonów 👿
Na szczęście panowie schodzą z szychty po czwartej. Ale w godzinach pracy będę musiała uciekać z domu (już dziś wybrałam się spacerkiem na zakupy), bo tak się nie da żyć.
Było to zaplanowane na dwa miesiące wcześniej, a ja zaplanowałam sobie w tym czasie kilka wyjazdów. No i chodzenie do pracy. Tak to bywa z planami.
Muzyka na ukojenie po remoncie balkonów:
https://www.youtube.com/watch?v=wClwaBuFOJA
Swoją drogą, u nas też remontują (ale nie wszystkie, tylko na górnych piętrach). Widocznie taki sezon nastał…
Co kilka minut słychać to cudowne szszszszszszuuuuuuuuuuuupppppp gruzu spadającego przez rurę 😀
A u mnie wrrrrr w różnych tonacjach, duetach itp. Odbywa się prawdopodobnie skuwanie gresu z balkonu. W tej chwili też na najwyższym piętrze, to znaczy, że do mnie przyjdą na końcu.
Ale mam las w pobliżu 🙂
A ten kawałek bardzo lubię, dzięki 🙂
Kiedy jeszcze w zeszłym wieku czytałem autobiografię Zappy, w której wspomina ten utwór jako jeden z definiujących jego upodobania muzyczne (i reakcję jego matki kiedy to usłyszała) po opisie spodziewałem się bógwieczego, jakiejś kompletnej kakofonii. A to właściwie spokojne granie jest….
Dziś o 20. inauguracja Praskiej Wiosny na żywo z dachu Rudolfinum 🙂
Na stronie festiwalowej.
PRed,
a fotki kabackie kiedy? 🙂
Bo mnie zaciekawiło,
https://pl.wikipedia.org/wiki/Rezerwat_przyrody_Las_Kabacki_im._Stefana_Starzy%C5%84skiego
…a tu piszą, że ponad 900 ha (samego rezerwatu*) – toż to 3x więcej, niż całe Lasy Tynieckie, drugie co do wielkości w Krk i obiektywnie rzecz ujmując atrakcyjne wielce…
____
*wiem, wiem jaki jest mechanizm stanowienia onych i podobnych – np. Park Narodowy Łęgi Naddunajskie (pod Wiedniem) chwilami słabszy jest, niż nasze mokradła wiślane w obrębie miasta… ale jednak coś cennego muszą chronić 🙂
Z muzyka to moze wiele wspolnego nie ma, ale poogladac mozna 😉 https://www.vogue.com/article/the-complete-met-gala-oral-history?utm_source=pocket-newtab
Do lasu może pójdę jutro. Prędzej czy później zrobię te zdjęcia 😉
Taki koncert właśnie się zaczął w Berlinie…
https://youtu.be/LZjBuqSA5is
Uzupełnienie: „intonations“ – das Jerusalem Chamber Music Festival im Jüdischen Museum Berlin
O, dzięki, w sam raz po tej miniinauguracji w Pradze, która była właściwie tylko złożeniem życzeń 🙂
Polecam się 🙂
Dawno nie słyszałam Baszkirowej. Gra elegancko, tylko miała wywrotkę pamięciową pod koniec I części.
Bardzo ładnie dzisiaj opowiadała w Kulturradio RBB, jakim wzruszeniem i radością była dla niej możliwość powrotu do prób…
Właśnie będą rozmawiać. A ten prowadzący to dziennikarz radiowy, który często przyjeżdża do Polski. Nie pamiętam nazwiska.
Volker Michael
@pauline
Pytanie, czy pod tym nickiem kryje się może koleżanka, z którą, swojego czasu, chodziłam na niemiecki do GI i o tym blogu rozmawiałam?
A właśnie. Przyjeżdża na Warszawskie Jesienie i Festiwale Beethovenowskie.
@Frajde
Tak, to ja, pozdrawiam Cię serdecznie 🙂 Brakuje nam Ciebie w naszej porannej, chwilowo (oby!) zwirtualizowanej grupie…
O, jaka miła niespodzianka! Też Cię serdecznie pozdrawiam:-) Mi też Was brakuje, ale już mi się nie udało Was dogonić:-) Dla mojego niemieckiego tak lepiej. Może, jak nas znowu otworzą, spotkamy się na jakimś wydarzeniu w bibliotece.
Ale świat jest malutki 🙂 Znam obie Panie osobno…
I w ten sposób udało się zamarkować jedną z przyjemności życia koncertowego w realu – spotykanie znajomych z różnych stron na widowni i w kuluarach 😉
Bardzo to miłe. 🙂
Skoro opera współczesna to nie wiem czy już była taka informacja na Blogu, ale od 17 maja na platformie TW-ON dostępne nagranie filmowe prapremiery opery „Guru” Laurenta Petitgirarda.
Dziś właśnie dostałam mail ze Szczecina. Czy to jest coś warte? Ja nie dojechałam…
Pamiętam, że ktoś tu dzielił się swoimi wrażeniami z premiery. Chyba @maatat jeśli nie przekręcam nicka.
Chyba też RM coś wtedy pisał…
Na Forum Opera taka recenzja się pokazała: https://www.forumopera.com/guru-szczecin-je-ne-suis-pas-un-numero
Ja zerknę, bo też mam potrzebę czegoś nowego a tutaj temat dość na czasie chyba