Ablogin!

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Ogromnie się cieszę, że dyrekcja festiwalu docenia tego artystę ewidentnie skrzywdzonego przez jury Konkursu Chopinowskiego na instrumenty historyczne.

W poprzedniej wersji tegorocznego programu Dmitry Ablogin miał wystąpić z orkiestrą. Stało się inaczej i ja jestem z tego bardzo zadowolona, bo pianista znów mógł pokazać nam wachlarz swoich możliwości. On najlepiej jednak wypada w monologu, gdy sam przykuwa uwagę – a potrafi, i to jak. A ponadto otrzymał okazję, by „obejść” Rok Beethovenowski.

Na początek jeszcze Andante cantabile e presto agitato Mendelssohna, drobiażdżek poprzedzony jeszcze improwizowanym preludium, jak to Ablogin ma w zwyczaju. Zarówno ten utwór, jak parę dzieł Chopina – Etiuda cis-moll op. 25 nr 7, Nokturn Des-durPolonez-Fantazja, zabrzmiały na erardzie pięknie i subtelnie. A później pianista przesiadł się do grafa i już bez żadnych wstępów rozpoczął danie główne tej uczty: Wariacje na temat walca Diabellego Beethovena.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Z tej ciąży nie ma już co zbierać, mówi lekarz na USG. „I czego pani od nas oczekuje?”

Nie wrócę do ginekologa, który prowadził moją ciążę, bo musiałabym skłamać, że poroniłam, opowiada Wioletta. Przez kilka tygodni żyłam jak tykająca bomba, nie jadłam, nie spałam, wyznaje Karolina. Obie przerwały ciążę w drugim trymestrze.

Agata Szczerbiak

To było drugie w historii festiealu wykonanie tego utworu na instrumencie historycznym – dziesięć lat wcześniej usłyszeliśmy go w interpretacji Andreasa Staiera (wówczas jeszcze w znakomitej formie), ale był on w o tyle lepszej sytuacji, że grał w Studiu im. Lutosławskiego, a ponadto na erardzie, więc brzmienie było donośniejsze. Ablogin ambitnie wybrał instrument bliższy epoce powstania dzieła – z początku jak zwykle przez chwilę musiałam się do brzmienia przyzwyczajać, ale później zaczęłam doceniać, ile on jest w stanie z tym dźwiękiem zrobić. I nie tylko z dźwiękiem, ale też z nastrojami. Technikę ma taką, że wszystko przychodzi mu z lekkością, ale to przecież niejedyny walor tej gry – cechuje ją przede wszystkim wielka subtelność i wrażliwość. I umiejętność zabawy kontrastami, która jest w tych wariacjach szczególnie potrzebna. Na bis był też Beethoven: Rondo C-dur, z którego Ablogin zrobił rozkoszny bibelocik.

Wciąż nie jestem w stanie pojąć, co właściwie stało się na tamtym konkursie, że jeden z nielicznych pianistów, którzy w ogóle wiedzieli, o co chodzi w graniu historycznym, został tak potraktowany. Ale cóż, konkursy są dla koni, jak mawiał Bartók.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj