„Szopenoodwyk”?…
(Termin copyright by Gostek Przelotem) – w ramach takowego poszłam dziś na koncert kameralny do FN. Ale po powrocie nie wytrzymałam i włączyłam transmisję z NOSPR.
Koncert w filharmonii był świetny, ale trochę dziwnie się czułam – odzwyczaiłam się od publiczności poniżej stu osób, i to na sali kameralnej. W tym grupa seniorów, a także uczniów (i świetnie).
Messages Quartet – nazwa pochodzi od podtytułu II Kwartetu smyczkowego Andrzeja Panufnika – jest jednym z lepszych polskich zespołów młodego pokolenia. Członkinie (to kolejny wyłącznie żeński kwartet) nauczają na uczelniach katowickiej i krakowskiej, ale też intensywnie występują w różnych krajach, otrzymały kilka nagród na konkursach, wydały parę świetnych płyt – jedną z muzyką Szymona Laksa, drugą – z kwartetami Panufnika, Moniuszki i Pendereckiego. Teraz przygotowują nową płytę w kwintecie z pianistką Julią Kociuban, również cenioną i bywałą w świecie, związaną z Akademią Muzyczną w Łodzi.
Właśnie autorstwa dwojga kompozytorów urodzonych w Łodzi utwory zostały dziś wykonane. Zgodnie z zainteresowaniami zarówno pianistki, jak zespołu. Julia Kociuban nagrała dla firmy DUX z orkiestrą Filharmonii Łódzkiej pod batutą Pawła Przytockiego koncerty fortepianowe właśnie Grażyny Bacewicz i Aleksandra Tansmana. Że ma temperament i dryg do tej muzyki, udowodniła jeszcze na debiutanckiej solowej płycie, gdzie obok II Sonaty Bacewicz są Kreisleriana Schumanna oraz Andante spianato i Wielki Polonez Chopina. Zespół również ma w repertuarze zarówno klasykę, jak muzykę XX wieku i muzykę współczesną.
Oba kwintety Bacewiczówny to już klasyczny repertuar, pierwszy z nich, z 1952 r., czyli jeszcze z okresu neoklasycznego, jest przebojem (zwłaszcza Presto, jeden z najbardziej zgrabnych oberków w jej twórczości), drugi, o 13 lat późniejszy, jest grywany rzadziej – kompozytorka próbowała wówczas innej, bardziej aktualnej stylistyki, budując nastroje i tajemnicze brzmienia, by od czasu do czasu osunąć się w typową dla siebie stylistykę tanecznych rytmów i cierpkich harmonii. Oba utwory pamiętamy zwłaszcza z niesamowitego wykonania pod egidą Krystiana Zimermana; można ich nawet posłuchać na YouTube: tutaj i tutaj. Ale trzeba powiedzieć, że i dzisiejsze wykonanie było świetne, z pasją.
Bardziej jednak intrygowało dzieło nieznane chyba dotąd u nas – Musica a cinque Aleksandra Tansmana; nagranie, które artystki przygotowują na nową płytę, będzie pierwszym. Utwór pochodzi z 1955 r., a więc z czasu, gdy kompozytor wrócił już do Paryża z wojennej amerykańskiej emigracji. Dlatego też zapewne w wolniejszych częściach utworu można wysłyszeć pewien posępny cień. Ale te szybkie – to typowy dla kompozytora rytmiczny pęd z barwnymi, jazzowymi harmoniami. Zarówno Bacewicz, jak i Tansman to były osobowości pozytywne, o naturalnym optymizmie, wiele ich stylistyki łączyło. Cieszę się więc z tej zapowiadanej płyty.
A kiedy wróciłam do domu – koncert trwał niedługo, bo bez przerwy – oczywiście nie wytrzymałam i włączyłam transmisję z NOSPR, ale cofnęłam ją od razu do początku, żeby posłuchać Evy Gevorgyan. I stwierdzam, że i słuchana z komputera jest znakomita. Zwłaszcza przy ostatniej części Sonaty b-moll, tych podmuchach wichru, ciarki chodzą. Bruce też pięknie, choć najwyraźniej już trochę zmęczony, ale swobodny, wciąż ten jego Koncert żyje. Jak przeżyje ten maraton, to już będzie dobrze.
Komentarze
Miło, że ktoś na tym koncercie w FN był. 🙂
Ale od Chopina trudno uciec. Słuchałem przez prawdziwe radio i przyznaję – Jewa grała ciekawie, bez konkursowego usztywnienia. Gdyby grała tak jak dzisiaj, to i zeznawałbym wtedy inaczej. Bez tego całego sportowego napięcia było naprawdę bardzo dobrze.
Wracam do FN. Skoro grała Julia Kociuban, niegdyś laureatka konkursu Miłosza Magina, to cały czas czekam na opowieść o mongolskiej inwazji na Paryż! 😉
Teresko, hop, hop! 😉
Do Szopenoodwyku – przynajmniej nam – daleko. CBC troche sie zajelo Brucem Xiaoyu Liu i marginalnie J.J. Jun Li Bui – ale bez przesady.
Pewnie w koncu pojawia sie w Toronto.
My w koncu tez bylismy na koncercie – pierwszy raz od chyba dwoch lat. Nie obylo sie bez przygod – w ostatniej chwili zmienili polowe wykonawcow! Z USA nie dojechal Dover Quartet. W ostatniej chwili – o szostej po poludniu w przededniu koncertu – zwerbowali kanadyjski New Orford Quartet.
Ale bas-baryton Davóne Tines stawil sie jak nalezy! W programie byla glownie Caroline Shaw.
W pierwszej czesci Entr’acte https://www.youtube.com/watch?v=5JvFLBe7hWg;
w drugiej czesci BARDZO skrocona msza, ktora, oprocz oryginalnie skomponowanych czesci, ma arie Bacha, Prelude to the Holy Presence of Joan d’Arc Juliusa Eastmana i Give Me Jesus – Mosesa Hogana https://www.youtube.com/watch?v=J1AePuEn_cY
W niedziele 31 X Kremerata – od Bacha do Piazzolli.
Uklony
Mnie tez bardzo podobal sie wystep Evy, a owacja moze jej troche zrekompensowala wyniki. Za to Bruce byl nieco mniej pewny, a orkiestra narzucala mu tempo wolniejsze niz chcial. Musi byc trudno grac ten sam utwor tyle razy pod rzad, a jeszcze pare razy go czeka… Na szczescie czesc jego pokonkursowych wystepow to recitale.
Tu kalendarz:
https://konkursy.nifc.pl/en/aktualnosci/widok/91
@ lisek Dzięki za link do kalendarza. A jednocześnie smutno, że Bruce się nie pojawi w najbliższych miesiącach ani w Berlinie, ani w Szczecinie a do Wrocławia już nie zdążę. Szkoda. Pięć lat temu było tak samo. Dopiero pół roku po konkursie do Szczecina przyjechał na recital Cho Seong-jin dzięki miejscowemu deweloperowi.
Teraz też Filharmonia zawaliła temat a taką ładną salę mają…Choć może o tym decyduje wyłącznie NIFCh? Wiadomo dla Warszawy Szczecin to jakiś bezludny biegun pólnocny…
Bedzie tez w Poznaniu
Jestem zaszczycony, ale nieśmiało zwrócę uwagę, że użyłem tylko jednego „o” – łatwiej schodzi z języka 🙂
Wczorajszego koncertu obejrzeliśmy sam środek – Sonatę w wykonaniu Ewy i I i II część koncertu po przerwie. My globalnie jako cała rodzina Gostków* trochę mamy dość e-molla, a jeszcze Gostkowa kazała, niejako na drugą nóżkę, przygotować do odtworzenia wszystkie w naszym posiadaniu f-molle w ramach analizy porównawczej (trochę się tego uzbierało… 👿 )
Bruce może jest zmęczony, ale jego wczorajsza gra wydawała się w miarę spokojna. Tempo faktycznie wolniejsze, ale brzmienie orkiestry ogólnie ładniejsze, spójniejsze od FN. Nie wiem ile sala ma tu do powiedzenia, czy to może kwestia miksu, czy może nawet samych mikrofonów (parafrazując Zappę – w NOSPR wszędzie stały poważne, duże mikrofony, podczas gdy w FN były jakieś maciupcie plastikowe bździny) 😛
Sama Ewa na pewno sobie poradzi, choćby jako anty-wygrana. To ją będą teraz zapraszać, a nie Gadjieva czy Garcię. Zobaczymy, kogo p. Leszczyński zaprosi na ChiJE 🙂
*koty się nie wypowiadały
@lisek.
W Poznaniu chyba nie ma już biletów, ale kto wie?
Mogłem w sumie od razu obstawić inne miasto, ale wydawało mi się, że jednak zwycięzca zostanie wysłany w pierwszej kolejności do trzech nowych dobrych sal koncertowych a nie do auli 😉
Możliwości szopenoodwyku się kurczą, przynajmniej w Warszawie:
http://filharmonia.pl/aktualnosci/koncerty-29-i-30-pazdziernika-odwolane
Wie ktoś, co się stało?
Pewnie ktoś zachorował 🙁
Fala covidowa rośnie (dziś 8361 zakażeń!), a władzuchna ma wszystko gdzieś i nie robi ograniczeń, bo się boi o głosy… 👿
Zdaje się, że do ostatniej chwili próbowano ratować sytuację:
http://filharmonia.pl/repertuar/koncert-symfoniczny-koncerty-organowe-na-120-lecie-filharmonii-01
Władzuchna władzuchną, ale P. T. Filharmonicy też mają swoje za uszami – pamiętamy te protesty przeciwko „segregacji sanitarnej” w orkiestrze na inauguracji sezonu…
Oj tak, mają za uszami niestety.
Teraz nigdy nie wiesz, czy akurat nie trafisz na antyszczepionkowca. Najlepsze byłoby rozwiązanie sytuacji po francusku czy po włosku.
A u nas słupki albo ( i…) śmierć!
Jeśli ktoś jeszcze tego pysznego zestawu nagród nie widział, przerzucam tutaj w związku z „Szopenodwykiem” (niech już będzie wersja Gostka):
https://www.youtube.com/watch?v=i0VPdZWTVfg
Szanowna Pani! Bynajmniej nie w ramach odwyku miałem szczęście wysłuchać wczoraj na żywo koncertu Bruce`a Liu i Jewy Geworgian. Wielki zwycięzca Konkursu Chopinowskiego i wielka (zdaniem niektórych) przegrana. W bilet przezornie zaopatrzyłem się już dawno i czekałem na koncert, który miał być dla mnie pięknym dopełnieniem konkursu. Po ogłoszeniu werdyktu jury czułem ogromną radość, że wygrał właśnie Bruce i że to właśnie jego wysłucham na żywo we wspaniałej Sali NOSPR. Potem był ogromny zawód, że zagra także Pani Gevorgian – liczyłem po cichu, że poza koncertem Pan Liu da jeszcze krótki recital solowy. Chyba jednak nie było to w ogóle brane pod uwagę, bo pięć lat temu po Konkursie Pan Seong zagrał w NOSPR tylko koncert Chopina. Nie byłem też – przyznam szczerze – zadowolony, że zagra właśnie Pani Gevorgian, nie jest przecież laureatką konkursu, a jej interpretacje Chopina na konkursie nie do końca mnie przekonały. A jednak nie ma tego złego… Oto można było wysłuchać i porównać grę dwojga pianistów, którzy wzbudzili na konkursie bodaj największe emocje.
Jak wypadło to porównanie? Zdecydowanie na korzyść Pana Liu i zdecydowanie potwierdziło werdykt jury. Pani Gevorgian po prostu nie jest dobrą interpretatorką Chopina, co można było usłyszeć zwłaszcza w mazurkach. Grała je bez lekkości, natarczywym dźwiękiem, gubiąc całą paletę nastrojów, które potrafią odnaleźć inni pianiści, w tym także Bruce. Mimo że koncert w jego wykonaniu nie wypadł tak okazale jak na konkursie – miałem wrażenie, że artysta dopiero w trzeciej części zaprezentował pełnię możliwości – czuć było, że gra wielki zwycięzca konkursu. Jego grany na bis mazurek z op. 33 był po prostu wspaniały: delikatny, wirtuozowski, w chopinowskim klimacie i po prostu głęboko poruszający. Bruce ma w palcach to coś, czego niestety – póki co – mimo świetnej techniki nie ma Pani Gevorgian. Odnoszę też wrażenie, że Bruce ma też coś chopinowskiego w duszy. Dla niego gra na fortepianie nie jest ciężkim treningiem, on się nią bawi, a do swojej pianistyki ma dystans, co wynika z wywiadów z nim, a co chyba jest bardzo chopinowskie.
Publiczność przyjęła Panią Gevorgian ciepło – część oklaskiwała ją po występie na stojąco – jednak nie da się porównać jej przyjęcia z burzą oklasków, jakie zebrał Pan Liu. Oczywiście oklaski rozpoczęły się przy ostatnich akordach koncertu, a publiczność jak jeden mąż zerwała się z miejsc. Po zagranym na bis mazurku obecni na sali długo wywoływali artystę, ale był on już pewno zmęczony.
NOSPR zaplanował jeszcze cztery koncerty laureatów konkursu.
Cieszę się, że wysłucham jeszcze kilku świetnych pianistów i pianistki, ciekawe, kogo wybierze NOSPR, czy też kto się zgodzi na propozycję NOSPR. Na razie ciągle nie wiadomo, kto wystąpi. Nie mogę w tym kontekście oprzeć się wrażeniu, że występy Pani Jewy były już wcześniej jeśli nie planowane, to przynajmniej sugerowane. Skoro pianistką opiekuje się poważna agencja, dba z wyprzedzeniem o jej interesy. Sugestia była prosta: przyjeżdża faworytka konkursu, więc lepiej odpowiednio wcześnie zaklepać występ. Profesjonalną opiekę nad karierą młodej pianistki widać po materiałach, jakie ukazywały się przed konkursem w mediach, powiedzmy, niespecjalistycznych, a które były przygotowane, jak podejrzewam, na zlecenie. Na przykład https://www.se.pl/wiadomosci/exclusive/sliczna-pianistka-podbije-konkurs-chopinowski-16-polakow-walczy-o-przejscie-do-historii-aa-TugC-kHsY-k4AE.html
Lub https://styl.interia.pl/magazyn/news-eva-gevorgyan-zachwyca-nie-tylko-swoja-gra,nId,5563074
Widać robotę profesjonalisty, choć informacja o występie wspólnie z P. Putinem nie była chyba przeznaczona dla polskich odbiorców. Czy jestem przewrażliwiony? Może ktoś z bywalców Pani bloga zna kulisy działalności menadżerskiej na rynku muzycznym i rozwieje moje wątpliwości?
Pozdrawiam
@ JanPS – witam. Faktem jest, że od niedawna Eva Gevorgyan została zauważona przez Gergieva, który jest w Rosji, jak wiadomo, potęgą, i od roku jest pod opieką tej agencji: https://www.felsnerartists.com/artists/eva-gevorgyan#biographie
I to być może były podstawy tej „roboty profesjonalisty”, jeśli chodzi o lżejszą prasę. Eva Gevorgyan dała się zauważyć w Warszawie jeszcze podczas eliminacji w lipcu.
Natomiast jeśli chodzi o NOSPR, mogę Pana uspokoić, że nie było tu żadnego narzucenia. Konkurs, a dokładniej jego późniejsze etapy, obserwowały osoby z NOSPR i opierając się wyłącznie na własnych wrażeniach i na tym, co się podczas konkursu odbyło, dokonały właśnie takiego wyboru.
Co zaś do oceny gry… rzecz gustu. To prawda, że Bruce Liu potrafi być improwizatorem, a Eva Gevorgyan raczej ustala sobie interpretację tekstu. Każde z nich ma swoje walory, zupełnie inne. Słyszałam oboje na sali, każde z nich zrobiło na mnie wrażenie, zupełnie różne w obu wypadkach. I tyle. Gevorgyan, jeśli wytrzyma tę presję, jaka na nią spada, będzie znakomita. Zobaczymy, jak sobie poradzi. Rosyjski system eksploatacji młodych zdolnych artystów jest bardzo wyczerpujący.
Nawiasem mówiąc, polecam mój artykuł: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/2140702,1,konkurs-chopinowski-inny-niz-poprzednie.read
To bardzo ciekawe śledzić rozgrywki sportowe z boku 😉 Jak pył opadnie to sobie posłucham. NFM nieodmiennie stara się pilnować antykowidowości, ze wszystkich instytucji jakie odwiedziłem. Chociaż teraz ludź siedzi na ludziu.
Artykul niestety tylko dla prenumeratow
Najlepsze wykonanie e-molla przez Bruce’a bylo na drugim koncercie laureatow, ale nagranie tego wlasnie koncertu zniknelo z YT. Moze NIFC planuje je wydac na CD?
Dokładnie tak czuje, jak @JanPS.
Liu bawi się interpretacja. Cos takiego jest, ze gdy ty czujesz sie absolutnie pewnie i bezpiecznie, czujesz, ze masz w garsci wszystkie srodki i mozesz zrobic co zechcesz – zaczyna sie poprostu wirtuozeria. I tę lekkość ma Bruce. On ma jeszcze i naturalny (nie – „wyuczony”) talent. Czego absolutnie nie czuje u Ewy. Raczej sama czuje sie skowana, sluchajac jej gry. Aczkolwiek rzeczywiście w takim wieku ma taki warsztat. Malofiejev wczoraj tez robił ma mnie wrażenie tego typu, ze przełączając z Bruce’a na Aleksandra – bardzo uderzala we mnie właśnie roznica w byciu swobodnym. Ale Aleksander jest juz poza granica, ktorej jeszcze Ewa nie przekroczyla. I tak to czuje. Bach na Youtubie tez mnie nie zachwycił. Pamiętam jak kiedyś w latach 90′ jedna Rosjanka nie zdobyla 1 miejsca na konkursie i strasznie na nią krzyczeli gdzieś w kącie. A my – rebiata, patrzyliśmy na te scene z kruglymi glazami…
No ale to taka anegdota. Zycze pani Ewie wszystkiego najlepszego, bo całe życie temu poswiecila. A Bruce chyba umie znaleźć dystans wobec swojej profesji i to tez cos mówi. Swoboda i wirtuozeria u niego porywa sale i on doskonale wie ze ma takie środki w garści …
W sumie zgadzam się z opinią JanPS. NOSPR , I balkon . Zacznę od końca: fenomenalne brzmienie orkiestry !Nie mam niestety porównania z FN, bo słuchałem tylko transmisji, ale i tak wydaje mi się, że tu był kolor, tkanie nut, flet! Jednocześnie były to śpiewne , unoszące się aż do plafonu dźwięki. Odnalazł się p. Bruce w nich wspaniale. Najpełniej , rzeczywiście w Rondo-Vivace. W grze laureata nie czułem zmęczenia, jego Fazioli grał w punkt,. Mazurek na bis ścisnął gardła wszystkim moim sąsiadom z widowni.
Nie oceniam gry p. Evy, mnie nie wzrusza jakoś , ale czuję jakąś niesprawiedliwość wobec niej w werdykcie jury. W Nosprze jej Steinway (tak przypuszczam, dopiero wybieram się do okulisty) strasznie mulił w basach. Był albo źle dobrany do sali, albo tak słychać w tym miejscu ( Fazioli bez zastrzeżeń) . Może jednak za dużo pedału, a może tak po prostu gra p. Ewa? Podobne spostrzeżenia miała moja żona, choć ona akurat kibicowała mocno EG w trakcie konkursu.
Najkrócej : wieczór był niezwykły, publiczność ryczała oklaskami ,BL (geniusz) i EG (świetna) to wg mnie pianiści z innych bajek. Opowieść Kanadyjczyka jest dla mnie bardziej czytelna i śmiała.
Akustyka NOSPR, mimo starań p. Toyoty, to osobny rozdział. I balkon jest niestety najgorszy do słuchania fortepianu. Siedziałam tam kiedyś (w I rzędzie, z boku) na recitalu Andrasa Schiffa i mało co słyszałam, a grał genialnie.
Pośrodku, czyli tzw. miejsca VIP, też są w I rzędzie najgorsze – lepsze w II lub III rzędzie, ale ogólnie najlepiej na parterze i w amfiteatrze, nawet pod balkonem. II balkon (tzw. żyleta) też jest ciekawy. Tam spędziłam inaugurację i o dziwo wszystko słyszałam.
Bardzo śmieszne są te FAKE SPECIAL PRIZES, które linkował najpierw Lame Marek, a potem PK przekleiła pod ten wpis. Polecam tym, którzy nie mają jeszcze dość konkursu. Coś w stylu przeżyjmy to jeszcze raz, na wesoło.
Przeczytałam też artykuł PK w papierowej „P”. Interesujące, wyczerpujące podsumowanie. W ocenie pianistów, nie ze wszystkim się zgadzam, ale z większością tak:-)
Należy się cieszyć, że w końcu mamy takiego zwycięzcę, który nie generuje podziałów, lecz, z którego jesteśmy dumni. W konkurach 2010 i 2015 krytycy i publiczność nie byli tak jednomyślni. I w ogóle uważam, że ten konkurs był o niebo ciekawszy niż te dwa poprzednie. Ze względu na poziom, ale też bardzo ciekawe osobowości wielu pianistów. A pamiętam dyskusje z poprzednich, że już nigdy nie będzie tak, jak kiedyś. Cieszę się, że się nie sprawdziły. Pozostanie obserwować, na przestrzeni lat, czy uda się Liu zdobyć pozycję Polliniego, czy Zimermana, czego mu życzę. Zwycięzcom z poprzednich lat, to jeszcze się raczej nie udało.
A ja nie byłam świadoma inby, jaka się rozpętała wokół (faktycznie żenującego, choć z paroma drobiazgami mogę się zgodzić) tego tekstu z „Dwutygodnika”:
https://www.dwutygodnik.com/artykul/9749-sukienka.html
Zareagował „Ruch Muzyczny”: https://ruchmuzyczny.pl/article/1518-nie-zgadzamy-sie-na-pisanie-takim-jezykiem
„Dwutygodnik” zamieścił drobne przeprosiny obok tekstu. Ale można go nadal przeczytać.
Z kolei w dyskusji na łamach „Ruchu Muzycznego” głównym tematem jest ten straszny gender… 😉
https://ruchmuzyczny.pl/article/1517-#chopin2020-indywidualizm-niekonsekwentnie-nagradzany
Czytałem już te wypociny w „Dwutygodniku” kilka dni temu. W innym miejscu w sieci człowiek by pewnie wzruszył ramionami, ale artykuł zamieściła redakcja, która od lat się stara przekonać , że jest to otwarte, równościowe i progresywne miejsce pisania o kulturze.
Dziś większość mediów tak wiele mówi (nawet w swych ogłoszeniach o pracę) o „oryginalności”, i tak bardzo od autorów oczekuje przede wszystkim „znajomości zasad… SEO” 🙂 że oto Pan autor wraz ze swoją firmą mogli stać się ofiarą takich poszukiwań…
Można się zastanawiać, jakie pigułki bierze sam autor (którego wyraźnie dopadł jakiś brzydki andropauzalny kryzys). Czuć, że niewłaściwe 😉 Ale tekst ma zapewne niezłą klikalność – i chyba właśnie po to został wysmażony.
A gdyby w Dwutygodniku mieli redaktorów z prawdziwego zdarzenia, to jednak ktoś by poprawił choćby pisownię nazwiska Koli Chozjainowa (w tej czy innej transkrypcji).
A mnie się tekst w „Dwutygodniku” podobał. Napisany lekko, erudycyjnie, prześmiewczo – trochę w stylu Janusza Głowackiego. Poza pewnymi sformułowaniami, które autor – niesiony weną – mógł sobie darować, sporo ciekawych przemyśleń o Konkursie. Nie widzę powodu do świętego oburzenia.
Erudycyjnie? Trochę w stylu Janusza Głowackiego? „Osobnik tłustawy”, „osoba skrajnie neurotyczna”, „uczestnik o nader dziwacznym nazwisku”, „okropna fryzura”, „uśmiech Krystyny Jandy”?? Hm.
Zrozumiałem z tego tekstu z dwutygodniuku, że Pan autor/ poeta poczuł się we własnym tekście „niezwykłym słuchaczem”… Myślę, ze jest to jedną z miar tego tekstu, jednak jest bardzo dalekie i od Janusza Głowackiego, jak i zresztą wszystkich artystów / w tym poetów / istotnych (dla mnie).
Jak zresztą jest z tą muzyką? Może być tak, że w tym 13 rzędzie siedzi ten czy ów Posadzony 🙂 (nie ma ani słuchu, ani nie czyta nut, ani nie ma nawet elementarnej podstawowej wiedzy i praktyki muzycznej) i rośnie z roku na rok wraz z tym swoim fotelikiem i każdym swym artykułem zamieszczanym na 1 szpalcie jakiejś gazety, czy gazetki (wynikającym jednakowoż jedynie z jego odczuć (podoba się / nie podoba się) i niczego więcej)? no może, ale to w sumie bezużyteczne.
Może wreszcie być tak, że sugerowany przeze mnie niegdyś „test na słuch” 🙂 zakończy się mniej więcej tak: Pan Krytyk oznajmi artyście, że nie potrafi wcale dobrze grać, „Pan laik” usłyszy od artysty, że ma słuch wręcz prawie absolutny, „Pan laik” oznajmi krytykowi, że podziwiał jego artykuły od dziecka, zwłaszcza tę precyzyjną „giętkość sformułowań”. I jedynie artysta nie powie nic Panu Krytykowi, obaj zresztą w tym milczeniu perfekt doprawdy się dowiedzą, co to Pan Krytyk mógłby ewentualnie usłyszeć… Będzie w tym Mrożek? Miejscami… Być Może. pa pa m
Przeczytalam i zaluje…
„Lekkość ” autora tekstu waży tyle, że nie radziłabym udawać się na basen – wyraźna groźba pójścia na dno.
Myślę, że piszącego zamiast na salę koncertową trzeba raczej wysłać wkrótce na film Dziewczyny z Dubaju.
Tam jego „lekkość i erudycja” może znaleźć pole do popisu.
Ktoś się naczytał Hurwitza i zaprawił to tradycyjnymi polskimi, lekko przypalonymi skwarkami.
Nie przyznałem się wcześniej, ale spróbowałem wziąć oddech jeszcze w trakcie konkursu, właściwie w oku chopinowskiego cyklonu, realizując zaległy bilet w ON na koncercie Leszka Możdżera promującego najnowszy projekt „Just ignore it”. Hmm, nie polecam, bo poziom (nie)złożoności utworów oraz umiejętności pianistyczne w zestawieniu z oszałamiającym poziomem Konkursu wypadły tak blado, że nawet się o tym na Dywanie nie zająknąłem. Pomijam pełzające, w mojej skromnej opinii, odklejanie się osobowości tego muzyka od rzeczywistości w stronę jakiejś narcystycznej i przekombinowanej formy. Pomijam zastąpienie oryginalnego składu Możdżer, Danielsson, Fresco & Holland Baroque polskimi artystami: na przeszkadzajkach Patrycji Betley oraz Orkiestry Warszawskiej Opery Kameralnej MACV. Dialog fortepianu z partiami perkusyjnymi przy dość jednostajnej i banalnej harmonice był tak jałowym zabiegiem z samego założenia, że od połowy wiało nudą. Don’t give up Petera Gabriela kontrastowało, ale to tania nostalgia. Najpiękniej słuchało się samej Orkiestry 🙂
Zdrada Konkursu się nie opłaciła 🙁
Amen
„Don’t give up” (w ujęciu Lechosława) słuchałem ostatnio też 🙂 (ale na płycie m.in.) i podobało mi się, może z nostalgii… za „idiomem realworld” 🙂 m
Zestawianie Wiedemanna z Głowackim również mnie wydaje się i trochę zabawne, i trochę obraźliwe dla autora dialogów „Zimnej wojny”.
A nazwisko Nikołaja wedle ostatnio przyjętych zasad rodzimej transkrypcji powinno mieć nawet podwójne i: Choziainow – co tylko powiększa pulę błędów redakcji.
A ta ostatnia niby się (ogólnie) kaja, ale zarazem – jakaż przemyślna strategia 😉 – zostawia nam wszystkie brzydko pachnące kwiatki. Hmm.
Proponuję poczytać Wiedemanna i o Wiedemannie:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Adam_Wiedemann
Wiedemanna przeczytałem (ten artykuł), o Wiedemannie przeczytałem. Mówisz: nie ma powodu do świętego oburzenia. No nie ma, ale kto tu się oburzał święcie? Nawet nie oburzał się normalnie, tylko nazywał rzeczy po imieniu. Oczywiście, każdemu wolno lubić taki styl pisania. Mi się nie podoba, może dlatego, że umiem lepiej, a kiedy chcę uchodzić za dowcipnego, nie muszę wracać do erudycji ze szkoły podstawowej – nie tej z lekcji, tylko z przerw. Chociaż czasem wracam. 😛
A w kwestii formalnej – wywiesili już te protokoły jury? Bym poczytał. 👿
„Poczytałam o Wiedemannie” i nie widzę w cv żadnego wykształcenia muzycznego.
Też ( pomimo innego zawodu) czasem w moim grajdołku coś o muzyce piszę, koncerty od zawsze zapowiadam i nawet jakieś ” papiery” mam, ale żeby się zaraz krytykiem muzycznym ogłaszać????? Znay proporcyą,mocium panie…..
Też bym chętnie poczytała protokoły – co jakiś czas zaglądam na stronę i nic…
Wiedemann zdaje się jakąś szkołę muzyczną za sobą ma i coś tam o muzyce wie. Merytorycznie, w sprawach czysto muzycznych, nawet się zgadzam z tym, co pisze o Bruce’ie Liu, Soricie, Gadjievie, Garcii x 2, Armellini, Osokinsie, Nehringu czy Yasuko Furumi.
Ale rozdzielmy dwie rzeczy. To jest pisane o żywych, prawdziwych i wrażliwych młodych ludziach. Gdyby to była po prostu literatura, o fikcyjnym konkursie i fikcyjnych pianistach, to proszę – może się podobać lub nie, jest w tym chamstwo, ale wówczas można je uznać za pewnego rodzaju stylizację, w jakim celu – to już sprawa autora. Ale pisać w ten sposób o prawdziwych ludziach to jest chamstwo do kwadratu. Tyle.
Co zaś do polskiej transkrypcji nazwiska Khozyainov, to pytanie, czemu ona ma służyć. Jeśli ma być czysto fonetyczna, to nie ma czego zarzucić pisowni Chazjainow – tak się to nazwisko czyta. Wiadomo, że pierwsze, nieakcentowane „o” czyta się po rosyjsku jak „a”, jak w źródłosłowie nazwiska: „chazjain” – gospodarz. Zbitka „zia” jest myląca – ktoś mógłby ją przeczytać tak, jak w słowach huZIA na JóZIA 🙂
Nawet nie chodzi o to ze mowa o wrazliwych mlodych ludziach. Nie przyjechali tu na konkurs pieknosci tylko na konkurs muzyczny, nie maja obowiazku mu sie podobac pod zadnym innym wzgledem. Nieco zadufany ten pan.
Otóż to.
A na wyborcza.pl Michał Rusinek pięknie pisze o przemówieniu Dudy na rozdaniu nagród 😆
A szopenodwyk calkiem mi nie idzie 🙂 Slucham dokladniej roznych wystepow, aktualnie trzeciego etapu Koli. Sonata oczarowala mnie zupelnie, ale nokturna, tz jego drugiej czesci nie rozumiem. Dlaczego tak szybko i tak ze prawa reka nie miesci sie w lewej…?
A może to jest, przepraszam, kwestia pokoleniowa? Bo jeszcze ileś lat temu to takie wyzłośliwianie się uchodziło za świętą wolność krytyka wręcz świadczyło o jego wysokim profesjonalizmie, że takie ostre pióro i bezkompromisowe sądy.
Dzisiaj gdy kultura wysoka ma generalnie pod górę i raczej walka jest o to, żeby pewne obszary życia po prostu przetrwały taki styl jest, mam wrażenie, anachroniczny a może i – by użyć modnego epitetu – boomerskie.
A jeśli chodzi o tego autora z „Dwutygodnika” to on miewał w przeszłości fajne teksty o muzyce nawet jeśli dyskusyjne (np. krytyczna recenzja jednej z płyt Zimermana). Dlatego wciąż uważam, że chamstwo chamstwem, ale redakcja Dwutygodnika zrobiła i krzywdę autorowi i wykazała się brakiem profesjonalizmu. Zresztą te niby przeprosiny zostały z całą pewnością zamierzone pod wpływem zmasowanego oburzu.
Wyzłośliwianie się było, ale na tematy artystyczne (Słonimski o teatrze, w muzyce też). Ale nie mówiło się o „tłustawych osobnikach” itp.
Ależ tam jest intencja „nie wprost” — to parodia „lookizmu”, tak dojmująco obecnego teraz wszędzie, w tym – natyralnie – w wydarzeniach popkulturowych (a takim stał się od dwóch-trzech edycji „festiwal piosenki szopenoskiej”…)
Gdyby to był coaching do matury albo wcześniejszych testów kompetencyjnych z polskiego (od szóstej klasy podstawówki, na stare pieniądze) – zadałabym pytania pomocnicze (co wzbudziło pierwsze podejrzenia a co utwierdziło cię w pewności intencji nie wprost…)
Do tekstu kolegi ze studiów mam (niezłośliwe 😈 ) zastrzeżenia* natury czysto literackiej. Konstrukcyjnej, kompozycyjnej. Ale może moje niezrozumienie szkieletu tego felietonu (dość wybredne, chciałabym wierzyć za Miłoszem) ulotni się po kolejnej lekturze?… Na którą nie mam póki co czasu… 😆
[ https://basiaacappella.wordpress.com/2021/10/27/lumbarda-podglady-spacery-impresje/#comment-88937
PS, jeśli natomiast czytać Wiedemanna prostodusznie – potraktujmy ten tekst jako łagodną szczepionkę (powiedzmy pfizer pierwsza dawka dla młodych, zdrowych, aktywnych, o pojemnościach płuc zbudowanych wieloma dekadami śpiewu 😆 ) przeciwko przykrościom znanym doskonale wszystkim ale to absulutnie wszystkim, którzy cokolwiek w życiu robili „publicznie”…
😀 😀 😀
Just Ignore It! 🙂
Na blogu, jak to na blogu,
trafi się nieraz podpucha
Człowiek zamiast milczeć subtelnie,
albo subtelnie słuchać…
Pisze, a teraz nie martwi się wcale,
wśród liści czerwonych i złotych…
– Prawdziwi poeci nim wiersz zaczynają
sprawdzają u Wiki swe noty!
pa pa m
Lisku mi też nie wychodzi szopeodwyk. Cały czas sobie coś czytam. Nasluchuję. Zastanawiam się, czy będą jeszcze transmisje koncertów. To był wyjątkowy konkurs:-)
U mnie już po Szopenoodwyku, dość szybko porzuciłam monodietę na rzecz urozmaiconej 😉 Od słuchanych w kółko Wariacji B-dur op. 2 w wykonaniu Bruce’a Liu gładko przeszłam do opery, a później już samo poszło.
Zgadzam się, że pisownia Chozjainow byłaby logiczniejsza, a przyjęta obecnie zasada ma swoje wady.
Jeśli ją przywołałem, to wyłącznie w celu uprzedzenia ewentualnego zarzutu.
A z repertuaru pana Liu słucham w kółko Ronda a la Mazur. Pychotka 🙂
@lisek et al – szopenodwyki są różne. Słuchanie wykonań z konkursu na tubie wygląda mi na kurację metadonem 😛
Co do pana Adama, to ja szkół w tym zakresie nie kończyłem, ale z erystyki stosowanej postawiłbym mu 3=
Znalazłem coś takiego:
https://www.youtube.com/watch?v=czzgCoi4QgE
Zza maseczki nie widać wygibasów twarzą!
Problem z Chopinem jest taki, że jeżeli już ktoś do beczki z tym nektarem wpadł, niczym Obelix, moc zostaje na zawsze. Tylko niekiedy bardziej się ujawnia (a nawet manifestuje!).
Zawsze wiedziałam, że Chopin dobrym kompozytorem był, ale po ostatnim konkursie przyznaję, że nawet pośmiertnie robi gigantyczne postępy.
Dziękuję młodzi zakochani w muzyce Chłopaka!
Może on powinien stale grać w maseczce? 😛
Ja w ramach szopenodwyku byłam wczoraj w BUW. Tak, w Bibliotece UW, gdzie, jak wiadomo, jest Gabinet Zbiorów Muzycznych, a w jego ramach – Archiwum Kompozytorów Polskich. (Miałam je zresztą przyjemność kiedyś odwiedzić i oglądać rękopisy m.in. Karola Szymanowskiego – dzięki uprzejmości PMac.) Archiwum to parę lat temu wzbogaciło się o rękopisy Zbigniewa Bargielskiego, ofiarowane przez samego kompozytora, a wczorajszy koncert był rodzajem podziękowania. A zarazem inauguracją salki koncertowej w podziemiach BUW, która na pewno jeszcze w przyszłości się przyda. Jest nieduża, ma 6 rzędów po 13 miejsc i trochę dziwną, suchą akustykę, ale w sumie da się słuchać. Wykonawcy też byli bardzo w porządku.
Teraz będziemy mieć przerwę świąteczną w wydarzeniach, ale potem trochę będzie się działo (o ile oczywiście nie będzie znów jakichś obostrzeń). Zwłaszcza w Studiu im. Lutosławskiego: 4 listopada ostatni z koncertów festiwalu muzyki kameralnej Salon Jesienny,
10 listopada w ramach czwartych urodzin Radia Chopin wystąpi z recitalem Jakub Kuszlik, będzie grał nie tylko Chopina, ale też swojego ukochanego Brahmsa! Super.
A potem ma ruszyć znany nam i lubiany festiwal Trzy-Czte-Ry!
https://www.festiwaltrzycztery.pl/program.php
Z kolei w BarStudio trzy koncerty muzyki barokowej, ale zapewne w dość szczególnym wydaniu…
https://www.facebook.com/events/305388884753527
https://www.facebook.com/events/670655900564878
https://www.facebook.com/events/619083336122122
No i zbliżają się Eufonie.
http://eufonie.pl/program/
Ja natomiast mam jeszcze pojechać do Tychów na Auksodrone:
http://www.auksodrone.com/
I teraz pytanie, czy to wszystko się odbędzie…
@Gostek
Probuje o tym myslec jako o tapering off 😀
(doganiam to co przegapilam w trakcie 😳 🙂 )
Za to szalenie sie ciesze ze nie jestem jedyna czasem sluchajaca czegos w kolko 😆 Pierwszy raz zdarzylo mi sie to chyba z Etude-Tableau Op.33, No.4 w wykonaniu Richtera; do dzis mnie sciska gdy tego slucham.
Na tym konkursie tez mi sie zdarzaja male recydywy 🙂
W ramach niezupełnie szopenodwyku: wnuk Marthy David Chen. Ma 13 lat, wygrał konkursy dla młodych pianistów w Niemczech i Szwajcarii. Obecnie kształci się w Genewie i czasem występuje w duecie z babcią (bis z tegorocznego koncertu w Chantilly niestety usunięty z sieci). Jest za to Berceuse: https://www.youtube.com/watch?v=s_OagjWIvk4
Ciekawe jak się rozwinie i czy będzie kiedyś chciał/potrzebował wystąpić w Konkursie?
O rany, jak dziwnie się ogląda w lustrzanym odbiciu, lewa ręka zamieniona z prawą… Ale dzieciak fajny.
O, lisku, ja jeszcze gorzej, bo czasem coś grywałam w kółko (teraz już nie). Rachmaninow też mi się zdarzał, ale preludia. Natomiast moją najbardziej maniakalną przypadłością był Strawiński – słuchałam w kółko wszystkiego.
A czy Jakub Kuszlik będzie w Studiu im. Lutosławskiego grał, bo nie widzę w repertuarze.
No właśnie w repertuarze jeszcze nie wstawili, ale dostałam zaproszenie mailem.
Trochę mam kłopot, co wybrać, bo i w FN tego dnia atrakcje:
http://filharmonia.pl/repertuar/po-prostu-filharmonia-rozne-muzyki-dawne-muzyka-w-poszukiwaniu-tajemnic
Witam! JanPS faktycznie dobrze ujął to, co słychac było, przynajmniej na żywo, w siedzibie NOSPR. Eva grała momentami swietnie, ale jej rodzaj dźwięku – dość jednolity – wypada naprawdę blado obok magicznych, niezwykle kolorowych brzmień Bruce’a. Ale pewne jest to, ze o Evie usłyszymy nieraz i to bardzo cieszy.
https://muzykophil.wordpress.com/2021/10/28/viii-konkurs-chopinowski-czyli-pochwala-nieortodoksji-od-friedmana-i-benedettiego-do-brucea-liu/
Z drugiej strony: nie wiadomo jak podejść do twierdzeń Bruce’a, ze granie na fortepianie to jedno z jego wielu hobby (wszyscy już wiemy o jego pasji do gokartów)… Dziś usłyszałem, ze nie będzie mógł już grać 5 dni pod rząd w gry video i to go martwi 🙂 Konkurs wygrał pianista-hobbysta? Zauważmy, jak to się różni od stricte chińskiego/azjatyckiego sposobu kształcenia pianistów od 4-5 roku życia… Bruce zaczął ponoć grać na poważnie mając kilkanaście lat.
Oba ciekawe:-) Na Kuszlika pewnie bilety rozejdą się jak ciepłe bułeczki. Ja się zastanawiam, czy w ogóle jeszcze chodzić. Te liczby zakażonych tak galopują, że aż strach. Zaczynam się powoli bać. A pomyśleć, że jeszcze niedawno zastanawiałam się, czy nie pojechać na koncert PA do Berlina. Teraz to zupełnie nierealne, nie mówiąc o tym, że Niemcy pewnie lada chwila wprowadzą nam kwarantannę.
No to na blogu pojawiła się konkursowa Władza Najwyższa…
Okazuje się , że czytających jest o wiele więcej niż piszących
@Frajde
Ja również nie jestem pewna , czy pod koniec listopada zaryzykuję jazdę pociągiem do Amsterdamu, aby usłyszeć jak gra Maria João Pires. Bo u mnie też wzrasta ilość zachorowań.
Nie chcę siać paniki, ale wystarczy wejść na „jedynkę” (pierwszą stronę) Polityki online, żeby zobaczyć, jaki jest znów główny temat, niestety.
@basia n.
Marii João Pires, bardzo żal, ale w pełni rozumiem. Oby żyła, jak najdłużej. Może buddyzm, który, zdaje się, praktykuje, będzie ją utrzymywał w dobrej formie. Ona już jakiś czas temu zarzekała się, że nie będzie koncertować, ale widać odeszła od tego zamiaru. W czasie poprzedniego lockdownu nawet chyba udzielała lekcji online, by się utrzymać.
@ Trazom – dzięki za link, zwłaszcza do minirecitalu Bruce’a – śliczny Rameau i baaardzo ciekawy Beethoven.
@ basia.n 22:13, pierwsze zdanie – przerzucę tu link, jeśli ktoś nie zauważył:
https://szwarcman.blog.polityka.pl/2021/10/20/chopin-na-zawsze/#comment-272566
Bardzo ciekawe. Równie ciekawe jak wywiad w GW. Jak wcześniej powiedziałam przy innej okazji, czasem lepiej milczeć. Ja więc, póki co, milczę.
Słowa mówią same za siebie….
Lepiej mówić o muzyce. Ten Beethoven Bruce’a jest tym bardziej ciekawy, że zagrany w gruncie rzeczy bardzo lekko, z tą jego niesłychaną techniką, dzięki której w ogóle nie słyszy się, że coś jest trudne. Ale opuszczona jest środkowa, wolna część. Może nie było czasu (rozumiem, że to program tv), ale to dopiero byłoby interesujące zobaczyć, jak on się zmaga z czymś takim. Bo strasznie łatwo jest w tej części przynudzić.
A tymczasem,,,
https://slippedisc.com/2021/10/just-in-st-petersburg-bans-concerts-amid-rising-covid-deaths/
Ciekawe, kiedy u nas.
To może cała Hammerklavier w zupełnie innym wykonaniu ( po kilku taktach Bruce’a nie byłam ciekawa dalszego ciągu )
https://www.youtube.com/watch?v=Gt8jIYmQk-Y
Hammerklavier Bruce’a jest fascynująca. Niewielu artystów w wieku 23-24 lat mierzyło się z tym dziełem. Nie jest to może poziom Annie Fischer, ale drzemie w tej interpretacji wielki potencjał. A kontrasty brzmieniowe w I części brzmią nadzwyczajnie. Co do Fugi, tak jak pisze PK, jest dość lekka, pewnie z czasem przyjdzie jakaś większa ważkość koncepcji czy dramaturgii. Liu gra tak, jakby te zawiłości techniczno-fakturalne prawie nie istniały.
Lepiej mówić o muzyce, prawda, ale ja tylko tak na najbardziej odległym marginesie napomknę. Znów pani profesor o tym regulaminie, że wszystko było w porządku. Nie, nie było. To jest oczywiście nieważne, bo nikt nie ma zamiaru wszczynać procedur, ale nie było zgodne. Było bardzo niezgodne. Umówmy się, że ja nie będę nikogo uczył grać na fortepianie, a profesorowie od muzyki nie będą trudnić się wykładnią przepisów, tak będzie lepiej dla wszystkich zainteresowanych i ogólnie dla ludzkości. 😛
@Trazom
Bruce powiedzial ze gdy zaczynal grac bylo to tylko jednym z jego wielu hobby, i dopiero potem stalo sie wazne, szczegolnie gdy poczul ze grą wyraza siebie. Co do innych dzialalnosci o ktorych opowiadal, jesli to istotne, takze plywa i jezdzi na nartach.
Rameau sliczny 🙂
Wodzu, jesli jest konkurs na bardzo wysokim poziomie, dlaczego tak bardzo przeszkadza moze nieco luzna interpretacja jakiegos paragrafu by nagrodzic wieksza liczbe uczestnikow? Tak samo jak czasem, w sytuacji odwrotnej, pierwszej nagrody nie przyznaje sie wcale?
Słowa, słowami, ale myślę, że bardzo duży szacunek dla tego miejsca, że sama prof. Popowa-Zydroń poczuła potrzebę wypowiedzenia się tutaj.
Mi akurat nie przeszkadza, że regulamin został zmieniony na korzyść pianistów. Uważam, że to było bardzo odważne. Konkurs był wyjątkowy.
Przeszkadza mi natomiast to, o czym pisał pan Jakub Puchalski, czyli chów wsobny.
@ Hammerklavier
Giltburg oczywiście znakomity. U Bruce’a jednak brak mi pewnej wagi, którą ten utwór powinien mieć – zobaczymy, jak (jeśli) zagra to za kilka lat. Z wolną częścią oczywiście 😉 Na razie jest to Hammerklavier w wersji light.
Jak już jesteśmy przy młodych, jest taki polsko-amerykański pianista Adam Golka (o którym tu zresztą kiedyś wspominałam), który też jeszcze będąc przed trzydziestką – teraz ma 34 – nagrał płytę z I Sonatą Brahmsa (która ma prawie ten sam temat) i właśnie z Hammerklavier. Bardzo mi się to podobało. Tutaj próbka: https://www.youtube.com/watch?v=XoGjoC0npsA A na Rok Beethovena nagrał komplet sonat, który zatytułował 32@32 – wtedy miał skończone 32 lata 🙂
@ Bruce
Jego słowa przypominają mi trochę to, co mówił po swoim zwycięstwie Cho. Że późno zaczął się uczyć na poważnie, że miał wcześniej różne inne zainteresowania itp. Nie do końca wierzę ani jednemu, ani drugiemu. Żeby mieć taką technikę, trzeba jednak porządnie ją ćwiczyć, inaczej się nie da. Bo to nie tylko paluszki latają, ale też muszą latać w połączeniu z mózgownicą.
@ Pani Profesor
Jednak napiszę parę słów, nie w kwestiach merytorycznych, bo oczywiście każdy z każdym może się spierać, kto jak grał (jak kto uważał).
1. Nikt tu nie uważał, że złe jest zwiększenie ilości nagród, wprost przeciwnie. Jednak pisząc o przekroczeniu regulaminu, odnosiłam się do zdania w paragrafie XVI, pkt 2: „Jury Konkursu ma prawo większością 2/3 głosów zmienić liczbę i układ nagród głównych Z ZASTRZEŻENIEM, ŻE OGÓLNA SUMA PRZEZNACZONA NA NAGRODY GŁÓWNE I WYRÓŻNIENIA NIE MOŻE BYĆ ZWIĘKSZONA, A WYSOKOŚĆ POSZCZEGÓLNYCH NAGRÓD GŁÓWNYCH I WYRÓŻNIEŃ NIE MOŻE ULEC ZMIANIE”. Trzeba wyraźniej? Jeżeli ministerstwo czekało z tymi pieniążkami na zmianę, jakiej Państwo dokonali, to należało ogłosić wcześniej zmianę regulaminu.
2. Gevorgyan nie została okrzyknięta Pogoreliciem konkursu – trudno byłoby wspominając styl gry jednego i drugiego. Co raziło, zwłaszcza w udzielonym przez Panią wywiadzie – to lekceważący ton użyty wobec młodej artystki. Co by nie sądzić o sposobie, w jaki młodym Rosjanom organizowana jest kariera (zwłaszcza jeśli mają protektorów) i w jaki sposób bywają uczeni (o jednym i drugim wspomniałam w moim tekście do papierowej „P”), to ta pianistka ma przy tym swój własny talent. Miejmy nadzieję, że będzie miała możność go rozwijać w pełni, jak robi to obecnie Avdeeva – chyba powinna się w tym celu odpępowić od swojego obecnego układu, ale wygląda na mocną jednak osobę. Gdyby była taka, jak Pani ją określiła, zapewne mogłaby się po Pani słowach podłamać. Zobaczymy, co przyniesie jej przyszłość i w jakim stopniu będzie potrafiła sama ją kształtować.
3. Nagroda krytyków – gdyby istniała, należałaby się zapewne większej ilości pianistów na tym konkursie, którzy zostali odrzuceni kosztem gorszych od siebie. Ale nie będę wymieniać żadnych nazwisk.
4. „Jurorki nie klaszczące” – pisałam o drugim koncercie laureatów, tym, który się odbył w Filharmonii Narodowej następnego dnia po pierwszym w Teatrze Wielkim. Na pierwszym byłam, drugi oglądałam w komputerze i widziałam również balkon.
5. Nie opieram na tym blogu „swojego istnienia, a nawet wyżywienia”. Nie jest on moim źródłem zarobku – dostaję jakiś symboliczny grosz za jego prowadzenie, zarabiam na tekstach osobnych, drukowanych na papierze lub zamieszczanych na stronie poza blogiem. Każdy na czymś opiera swoje istnienie, a nawet wyżywienie, także profesorowie i jurorzy, więc pisanie takich zdań… no cóż. C’est le ton qui fait la chanson.
Brawo 🙂
Wg innego wywiadu, dla Burce’a „pozno” oznacza wiek lat siedmiu 🙂 Zapewne w porownaniu z wieloma chinskimi pianistami zaczynajacymi w wieku lat trzech..
Jak widac pani profesor lubi (probowac) ponizac, lecz tu jej sie nie uda.
🙂
To ja jeszcze dodam, że też nie przeszkadza mi zwiększenie puli nagród ani dopuszczenie do finału dwóch (dwojga? gdzie ten protokół?) więcej pianistów. Przeszkadza mi bardzo wycieranie sobie twarzy regulaminem, wywieszonym dużo wcześniej i obowiązującym tak długo, dopóki nie przeszkadza w życiu. A nie można było napisać dobrego regulaminu? Napisałem kiedyś regulamin konkursu muzycznego, służy długo i dobrze, może dlatego, że jest przemyślany i nie pisał go muzyk ani dział promocji, nic nie trzeba naciągać mimo życiowych przypadków. A naciągać, wspomnę jeszcze raz, trzeba umieć. 😎
Nagroda krytyków? Pomysł zacny, jednak biorąc pod uwagę tegoroczne realia, trzeba by zorganizować osobny konkurs dla wielkich przegranych edycji 2020/2021. Chyba pierwszy raz w historii imprezy liczba wspaniałych odrzuconych podczas eliminacji pianistów była dwucyfrowa.
Napisałam wyżej z grubsza to samo 😉
A tymczasem w „Fakcie” na jedynce: https://www.fakt.pl/kobieta/plotki/flecista-chcial-ukrasc-glowke-do-fletu-pracownicy-nospr-udaremnili-probe/bgp4ccv
Ręce opadają, i szczęka też.
Avi Avital i Marcin Masecki w jakimś wspólnym projekcie
https://filharmonia.szczecin.pl/wydarzenia/1614-MARCIN_MASECKI__AVI_AVITAL
Szok z tą główką.Dla mnie tyn większy,że znam poszkodowanego od dziecka.Bardzo uzdolniony i bardzo miły chłopak ,średnie wykształcenie muzyczne zdobywał w Krośnie,bardzo mu kibicujemy.
https://www.youtube.com/watch?v=a0nh_x32pQ0
…trzy razy „bardzo” …..to z emocji….
Ładnie chłopak gra. Mam nadzieję, że zdał…