Odchodzi historia

To jest czas wspominania tych, co odeszli. Gdy spojrzy się tutaj, widać, jak ważne osoby w dziedzinie muzyki zmarły w ciągu ostatniego roku.

Z różnych dziedzin, z różnych krajów, w różnym wieku. Jakoś zajęta innymi sprawami nie zauważyłam np., że w końcu września, zaraz po swoich 89. urodzinach zmarł jeden z najwybitniejszych twórców litewskich, Bronius Kutavičius – pamiętam wrażenie, jakie wywarł na Warszawskiej Jesieni swoim dziełem-rytuałem Ostatnie obrzędy pogańskie, a potem kolejnymi z tego cyklu. Było to wtedy niezwykle odświeżające – w ponurych latach 80., kiedy to szukało się nowej duchowości na pocieszenie.

Chciałam się jednak tym razem zatrzymać na paru osobach, które uczestniczyły w życiu muzycznym w inny sposób: opisujący, towarzyszący, dokumentujący. Twórczy w inny sposób: w kreowaniu teoretycznego oparcia dla dzieła artystycznego. Czyli – muzykologach. A raczej, muzykolożkach, mówię bowiem o trzech wspaniałych profesoressach, barwnych postaciach, które tworzyły historię.

Prawie dwa tygodnie temu zmarła prof. Anna Czekanowska-Kuklińska, twórczyni polskiej powojennej etnomuzykologii. Stworzyła na Uniwersytecie Warszawskim Zakład Etnomuzykologii, pierwszy taki w naszym kraju; kierowała nim przez wiele lat, przez pewien czas pełniąc również funkcję dyrektora całego Instytutu Muzykologii. Była badaczką cenioną w świecie, wychowała całe pokolenia etnomuzykologów (jej studenci nazywali ją familiarnie „ciotką”). Miała oczywiście swoje osobiste upodobania, ale mimo tego była osobą otwartą. Warto przeczytać tę rozmowę, która wiele mówi o tej interesującej osobie, mającej etnografię w genach (uprawiał tę dziedzinę jej ojciec, prof. Jan Czekanowski), wywodzącej się ze świata, którego już nie ma (przedwojennego Lwowa) i towarzyszącej światom odchodzącym.

Od śmierci prof. Marii Manturzewskiej za niecałe dwa tygodnie minie rok – odeszła niedługo po swych 90. urodzinach. Co prof. Czekanowska uczyniła dla polskiej etnomuzykologii, to prof. Manturzewska dla psychologii muzyki. Zajmowała się tą dziedziną od młodych lat, badając percepcję muzyki, ale też np. rozwój muzyków od samych początków ich artystycznej drogi (osobisty wtręt: właśnie w związku z jej badaniami poznałam panią profesor będąc jeszcze dzieckiem i chodząc na rozmaite ordynowane przez nią testy). Z czasem założyła przy warszawskiej uczelni muzycznej Katedrę Psychologii Muzyki. Niestety, to dzieło zostało zmarnowane i dziś psychologia muzyki na UMFC nie istnieje, choć prowadzono tam wiele ważnych i interesujących badań. Tutaj można szerzej poczytać o drodze naukowej pani profesor, która polegała nie tylko na osobistym działaniu, ale też inspirowaniu. Spotykałyśmy się przy różnych okazjach, zwłaszcza w czasach, gdy pisywałam o edukacji muzycznej. Zawsze dociekliwa, a zarazem niezwykle życzliwa i serdeczna, kiedy wypytywała, co słychać i nie była to kurtuazja, lecz autentyczne zainteresowanie.

Podobną wielką życzliwość do drugiego człowieka odczuwało się zawsze w kontakcie z prof. Reginą Chłopicką, która zmarła tydzień temu. Urodzona pod Lwowem, związana z Krakowem, była nie tyle muzykolożką, co teoretyczką muzyki, działającą na tamtejszej Akademii Muzycznej. W centrum jej zainteresowań leżała twórczość Krzysztofa Pendereckiego, na której temat wydała szereg publikacji (była jedną z pierwszych, ale też najbardziej wnikliwych jej analityków), a także szerzej muzyka współczesna, a zwłaszcza teatr muzyczny. Również zdobyła międzynarodowe uznanie, a ogromną część swojego życia poświęciła pracy pedagogicznej, którą kontynuowała do późnych lat – rozmawiałyśmy o tym, gdy spotkałyśmy się parę lat temu przypadkiem na Plantach i przysiadłyśmy na ploteczki. Nie było chyba osoby, która by jej nie lubiła i nie szanowała – to wspomnienie również mówi o niej wiele. Taka właśnie była, taką ją będziemy pamiętać.