Stęskniłam się za Tansmanem
Nie wiem, czyim pomysłem było przypomnienie, że w tym roku przypada 125. rocznica urodzin Aleksandra Tansmana, ale myślę, że była to inicjatywa dyrygenta dzisiejszego koncertu, Mirosława Jacka Błaszczyka.
Wykonywał przecież jego utwory na pamiętnym, nieistniejącym już niestety łódzkim Tansman Festival, a że był wówczas dyrektorem Filharmonii Śląskiej im. Henryka Mikołaja Góreckiego, to na tym samym festiwalu dokonał z nią polskiego prawykonania IV Symfonii „Tansman Epizody” tegoż Góreckiego.
Przed koncertem wpadłam na wprowadzenie, które wygłosił znany blogowiczom PMac, bo byłam ciekawa, co opowie – i mówił bardzo interesująco. Jednak pozwolę sobie trochę rzecz uzupełnić, jeśli chodzi o wspomniany festiwal. Powiedział, że festiwal odbywał się do 2016 r., a potem zaniechano jego organizacji, zapewne z powodów finansowych, ale może też jeszcze jakichś innych. No więc tak – z finansowych i z innych. Festiwal odbywał się od 1996 r., w 2016 r. faktycznie odbył się po raz ostatni, była to akurat 30. rocznica śmierci kompozytora. Na następną edycję złożony został do ministerstwa projekt, który dostał od zespołu ekspertów jedną z najwyższych ocen. Mimo to został odrzucony. Dlaczego – no cóż. Najpewniej z powodów, dla których swego czasu sam kompozytor został „wypchnięty” z Polski. No a jak już został wypchnięty w czasach młodości i większość życia spędził w Paryżu (a wojnę w Los Angeles), to przecież jaki z niego polski kompozytor, no nie? Jakiś francuski Żyd i tyle. Ktoś taki nie ma prawa mieć w Polsce, nawet w swoim rodzinnym mieście Łodzi, takiego dużego festiwalu. Lepiej dać na „wyklętych”. Nie pierwsza to i nie ostatnia rzecz, jaką podła zmiana zniszczyła w naszej kulturze. Festiwalu więc nie ma, za pieniądze z jakiegoś innego grantu p. Andrzej Wendland, twórca i wieloletni szef festiwalu, stworzył taką stronę, częściowo, acz wyrywkowo dokumentującą dorobek, i szlus. Strasznie przykro, kiedy duży i wartościowy projekt opiera się tylko na jednej osobie, która musi walczyć z wiatrakami i w pewnym momencie po prostu już ma dość. Przykro i wstyd.
Dobrze więc, że czasem jeszcze się zdarza, że ktoś coś Tansmana wykona i wtedy jest zdziwienie – dlaczego nie grywa się takiej dobrej muzyki. III Symfonia Koncertująca była wykonana po raz pierwszy w Polsce również na łódzkim festiwalu, w 2011 r. PMac zastanawiał się dziś, dlaczego o tym utworze zapomniano, skoro miał tak efektowne i prestiżowe prawykonanie (przed królową Belgii, na której zamówienie powstał), i myślę, że faktycznie mogło to się wziąć stąd, że nie został wydany. Szczególną cechą tej kompozycji jest, że funkcję solisty pełni kwartet fortepianowy, traktowany jak jeden instrument (wedle słów samego kompozytora) albo jak concerto grosso. W dzisiejszym wykonaniu, pierwszym w Warszawie, kwartet ten składał się z muzyków orkiestry i chyba rozkręcił się dopiero w drugiej, jazzującej części; w pierwszej było jeszcze trochę sztywno, aż trudno było odróżnić fragment nawiązujący do mazurka. Całość jednak to muzyka, która naprawdę poprawia humor – dlatego właśnie za nią tęsknię, zwłaszcza teraz, gdy powodów do dobrego humoru coraz mniej. (Można tego utworu posłuchać tutaj w wykonaniu… australijskim).
Jednak nie tylko ten utwór, ale i cały koncert wywoływał pozytywne emocje. Po raz pierwszy w Warszawie została wykonana również efektowna Uwertura kubańska Gershwina. Do kompletu Tańce symfoniczne z „West Side Story” Bernsteina i wybór z obu suit z Arlezjanki Bizeta. Zważywszy ilość tańców, można ten koncert nawet nazwać karnawałowym – było lekko, niekoniecznie zawsze łatwo, ale na pewno bardzo przyjemnie. W sobotę powtórzenie.
Komentarze
Pobutka
(wczoraj pierwszy tegoroczny wysyp nowych nagrań, początek całkiem niezły)
https://www.youtube.com/watch?v=HBkNDNLx2fo
Tansman-Muzyka wartko wciąż płynie… Natomiast pierwsza część tekstu PK – b. smutna, bo w zasadzie wszystko to, co powinno tylko procentować (co związane i z Tansmanem, i z tym festiwalem, z tym co działo się na tym festiwalu, i działalnością Pana Andrzeja Wendlanda) rozpływa się jakoś w „dobrozmiennym zobojętnieniu”, a raczej w „dobrozmiennej niechęci”. Nic to – na pewnych polach nie wierzę za bardzo w jakiś dobry rok, ale za to na innych wierzę już nieodmiennie 🙂 I życzę dobrego roku! Można ponoć życzyć do końca stycznia, ja uważam, że można życzyć (ale i działać) zdecydowanie dłużej 🙂 pa pa m
O tak, można i trzeba 🙂 więc wzajemnie!
Optymistyczny akcent jest taki, że i Tansman, i Moszkowski z poprzedniego wpisu, obaj traktowani obojętnie przez naszą doktrynę muzykologiczną, zostali zagospodarowani jak należy za granicą – mają, proszę sobie wystawić, katalogi twórczości. Kto z naszych rdzennych i niekwestionowanych ma coś takiego? Chopin, Szymanowski, Wieniawski (Henryk). Moniuszko nietknięty, Elsner ma połowę i czekamy cierpliwie na drugie pół. Imponujące, nieprawdaż? No i nie można tego zgonić na dobre zmiany, bo rządy przez ostatnie 100 lat zmieniały się parę razy. 🙂 Czego wszystkim życzę, znaczy zmiany rządu. 😛
Tak się jeszcze przyjrzałem temu, com napisał. Z punktu widzenia narodowego. Jeden jest Francuz, drugi spod Kijowa. trzeci Żyd z Lublina, potem Białorusin i Niemiec. Jak żyć, droga redakcjo? 😛
Żadnych szans 😛
Szanowna Pani Doroto,
w tym roku przypada też rocznica urodzin ( i to nie byle jaka, bo 140.) Ignacego Friedmana-wybitnego pianisty, pedagoga i chopinisty. Razem z Jakubem Tchorzewskim udało nam się odkryć, że Friedman był także niezwykłym kompozytorem. Całkiem niedawno, razem z sopranistką Şen Acar, nagraliśmy wszystkie pieśni ( 37 tytułów) Friedmana. Jeśli byłaby Pani zainteresowana naszą płytą to proszę o kontakt. Chętnie mógłbym podesłać egzemplarz.
Pozdrawiam noworocznie!
O, dzięki, bardzo chętnie! Nie wiedziałam nawet, że napisał ich aż tyle.
Wysyłam zatem egzemplarz na adres redakcji !Dziękuje !
Z pozdrowieniem,
Szymon Chojnacki
A ja nieśmiało odchrząkuję, bo też byłbym bardzo zainteresowany. Też nie wiedziałem i jestem wielkim zwolennikiem dowiadywania się. 🙂
Wielki Wodzu,
prosze zatem o kontakt mailowy.
Pozdrawiam serdecznie,
Szymon Chojnacki(bas-baryton)
Adres jest na stronie p. Szymona 🙂
Dzięki, zrobione 🙂
Trzeba się cieszyć, że przynajmniej Francuz, Spodkijowa i Żyd mają!
„W badaniu CAPI, przeprowadzonym w 2019 r. na próbie ogólnopolskiej (w ramach tego projektu), lubienie muzyki poważnej wskazało 26,6 proc. ankietowanych Polaków. Okazuje się jednak, że ten rodzaj muzyki najbardziej lubią kierownicy wyższego szczebla i specjaliści (50,9 proc. badanych), za nimi są właściciele firm (41,5 proc.), a w jeszcze mniejszym stopniu pracownicy umysłowi niższego szczebla(31,6 proc.). Najrzadziej muzyka poważna jest lubiana przez robotników niewykwalifikowanych (16,8 proc.) i rolników (12,7 proc.).”
🙂
https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C1046822%2Cpreferencje-muzyczne-polakow-muzyke-powazna-najbardziej-lubia-kierownicy
Słuchalność Dwójki ok. 0,5%. Radio Classic ok. 1,8%, na poziomie Radio Maryja 😉
A co, taki kierownik ma się przyznać, że lubi disco polo? 😆
Pobutka!
https://www.youtube.com/watch?v=nP9b4LzOoTA
Już się bałam, że po tym wstępie na Pobutkę będzie disco polo 😉
To wykonanie niestety takie sobie. Tu cały ten cykl (pierwszy tom) w wykonaniu duńsko-belgijskiej pianistki: https://www.youtube.com/watch?v=tzgbv-Hh534
Natrzaskał Tansman tych fortepianowych mazurków – te są jeszcze młodzieńcze, później były jeszcze trzy tomy. Pani Andersen nagrała wszystkie, jak kto ciekaw, to też są na tubie:
https://www.youtube.com/watch?v=n2TeV_sMGbs
https://www.youtube.com/watch?v=287JjAS7EBE
https://www.youtube.com/watch?v=MalxojkTtuo
A jeszcze jest mazurek na gitarę, prawykonał go Segovia w 1925. Jest tegoż mazurka wersja na fortepian oraz wersja na gitarę, dwoje skrzypiec, altówkę i wiolonczelę. Oprócz tego Quattro tempi di mazurka, też na gitarę. Siedem mazurków z pierwszego zbioru w opracowaniu na septet (flet, obój, klarnet, fagot, skrzypce, wiolonczela i fortepian). Siedem innych opracowanych na orkiestrę kameralną z fortepianem w składzie. Nie licząc kilkudziesięciu mazurków jako części czegoś większego.
Czego to się człowiek nie dowie z takiego katalogu. 🙂
Te mazurki to są często oberki czy kujawiaki. „Folklor imaginacyjny”, jak mówiono o tym (podobnie zresztą jak mazurki Chopina, Szymanowskiego i innych), ale jeden cytat pojawia się w jego twórczości kilka razy, Tansman go sobie jakoś szczególnie ulubił: Umarł Maciek, umarł. Np. w tej suicie, która jest chyba największym jego gitarowym hiciorem: https://www.youtube.com/watch?v=sPeXLnwo60w
Ostatni utwór, jaki napisał, Hommage à Lech Wałęsa, też jest czymś w rodzaju kujawiaka: https://www.youtube.com/watch?v=QWrhBtW9UWM
Ciekawe nawiasem mówiąc, czy istnieją jakieś prace nad opisem fenomenu przywiązania polskich kompozytorów-Żydów do polskiej muzyki ludowej – pewnie przez Chopina, ale nie tylko. Marek Bracha zagrał ostatniego lata na Warszemuzik program Żydowskie mazurki i to był tylko drobny wybór.