Urodziny z marszem żałobnym
Wielu ludzi czekało, by się ucieszyć na urodzinach Chopina Bruce’em Liu, jego błyskotliwą techniką, pogodną naturą i poczuciem humoru. Nikt się nie spodziewał, że pojawią się takie okoliczności, w których trudno się cieszyć.
Oczywiście Bruce nie zawiódł, a po koncercie tłumy zebrały się w foyer, czekając na pianistę, który obiecał podpisywać płyty (ja już sobie poszłam). Entuzjazm był wielki, włączywszy stojak. Mnie się podoba, że jego interpretacje są żywe, nigdy takie same. Niektóre utwory grał zupełnie inaczej niż na konkursie. Nokturn cis-moll był chyba trochę bardziej mroczny (ale nie aż tak, jakim pokazała go Eva Gevorgyan). Rondo a la Mazur, jego przebój, był jak zwykle leciutki jak piórko i pełen humoru, ale trochę jakby za mgłą. Przeciwnie Ballada F-dur – na konkursie trochę z nią wydziwiał, schował jakby główny temat; tym razem temat był wyrazisty i ta wersja bardziej mi odpowiadała. Po niej Ballada As-dur, której na konkursie nie grał – pogodna i swobodna.
W drugiej części Sonata b-moll była taka w sam raz – wszystko na swoim miejscu. Choć w większości utworu, podobnie jak na konkursie, miałam wrażenie mniejszej wagi, braku autentycznego dramatyzmu, to marsz tym razem był poważniejszy. Ale później znów powrót do pogody i wesołych fikołków w Wielkim Polonezie.
Wyraźnie był trochę rozdwojony, ogólnie sprawiał poważniejsze wrażenie, czemu się zresztą nie dziwię zważywszy kontekst. Dał jednak trzy bisy – też w różnych charakterach: refleksyjny Nokturn cis-moll op. posth., beztroskie Ecossaises i na koniec Walc a-moll op. posth., który poprzedził dość cichą zapowiedzią (bliżej siedzący mi potem przekazali), że w związku z tym, że koncert ten poświęcony jest ofiarom wojny na Ukrainie, to zagra pierwszy utwór Chopina, jakiego nauczył się jako dziecko, dedykując go pamięci ukraińskich dzieci. Całego koncertu wciąż można posłuchać tutaj.
Nie da się ukryć, że dla mnie jak Liu, to raczej Kate niż Bruce, ale i on ma swoje zalety – te, które wymieniłam w pierwszym zdaniu. Ma też znakomite wyczucie frazy, co jest wielkim plusem. Ale głębi na razie w tym nie tak wiele, może kiedyś. W końcu jest bardzo młody. I bardzo utalentowany.
Natomiast tylko przez sieć, ale z wielką przyjemnością słuchałam dziś recitalu Piotra Alexewicza na erardzie w Żelazowej Woli. Niestety ten koncert już nie jest dostępny.
Komentarze
Balladę As-dur grał na konkursie – ale tylko w eliminacjach. Tu można porównać: https://www.youtube.com/watch?v=S3VgFJIMvnA&t=11374s
Słyszałem parę opinii, że wydawał się już zmęczony, co przy paru miesiącach koncertowania jest zrozumiałe.
Oglądałam recital na żywo na YouTube. Bardzo mi się podobał, chociaż też widzę zmęczenie. Mam wrażenie, że koncert jutrzejszy kończy jego obligacje związane z wygraniem KCh, niemniej jednak mam wrażenie, że w Warszawie będzie częstym gościem.
Powiedział, że walca (z bisu) nauczył się w wieku 10 lat jako pierwszy utwór Chopina. I to przywiodło na myśl dzieci Ukrainy. Słyszałam, że podpisywał płyty przez ponad 2 godziny.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie – dużo zdrowia i spokoju!
Z programów filharmonii, z radiowej Dwójki usuwani kompozytorzy rosyjscy, np. Czajkowski…Naprawdę oszaleliśmy!
Wydal mi sie nie tylko zmeczony, ale i troche stremowany – po konkursie parokrotnie mowil ze granie Chopina przed polska publicznoscia jest wyzwaniem, i mysle ze chcial pokazac ze jest wart nagrody ktora otrzymal. Oczywiscie znow gral inaczej, bardziej szukal glebi, mniej blyskotliwosci.
Co do jego Ronda, najlepsze jak dla mnie wykonanie jest to
@Robert2
Dyskusja na ten temat zaczęła się już w poprzednim wpisie. Według mnie najbardziej dotkliwą (z braku lepszego słowa) formą protestu byłoby wystawianie / wykonywanie tych dzieł i przekazywanie wpływów na wsparcie Ukrainy. Radia to oczywiście nie dotyczy, ale przy każdym wykonaniu rosyjskiego dzieła można wspominać o konieczności wsparcia, na złość, na przekór.
Trudniejsze jest oddzielenie rosyjskich artystów – tych w oczywisty sposób pro-fiutinowskich (gergiew, netrebko) od pozostałych.
Na szczęście za gergiewem nigdy nie przepadałem, więc przynajmniej tu nie mam moralnych dylematów 😛
@ Gostek Przelotem
jestem jak najbardziej za banowaniem rosyjskich instytucji kultury finansowanych przez reżim, artystów (w tym Netrebko i Gergiewa) otwarcie popierających Kreml, Netrebko nawet przekazywała kasę w 2014…Ale cancelowanie dziewiętnastowiecznego kompozytora to już jakiś obłęd. To już krok od palenia książek. Ktoś gdzies wspomniał o losie muzyki Wagnera w Izraelu. Kompletnie pomieszanie z poplątaniem ogarnia polskie głowy.
A po drugie – jeśli Ukraińcy nie chcą wykonywania muzyki rosyjskiej u siebie to nawet ich rozumiem. Ale my nie jesteśmy Ukrainą, To nie Polska jest w stanie wojny z Rosją a kompozytorzy rosyjscy to dobro kultury światowej.
Wykonywanie dzieł rosyjskich kompozytorow i przekazywanie wpływów na wsparcie Ukrainy to swietny pomysl.
Genialne. Tak zwany strzał w dziesiątkę. Może jakiś epicki w swoich rozmiarach koncert rosyjskiej muzyki, a cały dochód dla Ukrainy?
Festiwal Beethovenowski również zmierza w stronę absurdu. Żeby wyrzucić z programu akurat XIII Symfonię „Babi Jar” Szostakowicza czy Symfonię psalmów Strawińskiego? To trzeba, przepraszam, upaść na głowę.
Inna sprawa to skasowanie występów Evy Gevorgyan czy Khozyainova. Oboje bali się w jakikolwiek sposób wypowiedzieć na temat wojny, ja w każdym razie nie słyszałam. Można ich jakoś zrozumieć, że nie chcą palić mostów do bądź co bądź swojej ojczyzny. Nawiasem mówiąc, taki Trifonov to już mógłby się wypowiedzieć: mieszka w Stanach, ma światową karierę, koncertów w Rosji nie przewiduje. Khozyainov zresztą też nie wykazuje na swojej stronie występów w Rosji.
…zwłaszcza po ataku rakietowym na wieżę telewizyjną… 👿
Trifonov ma zapewne rodzine w Rosji, moze sie o nich bać
No tak, to też trzeba uwzględnić.
Można i zapytać, czy np. granie i Chopina i np. czytanie „Fortepianu Chopina” jest / może być / właściwą, najwłaściwszą bronią w wojnie z szaleństwem i barbarzyństwem? Czy lepiej zamilknąć… I to może być właśnie… najwłaściwsze… Moim zdaniem to nie jest wojna Rosji z Ukrainą. Ukraińcy w zasadzie walczą teraz o prawa do normalnego świata, normalnego świata, być może nawet każdego z nas… Bojkotowanie rosyjskich artystów (i tu zgodzę się z Panem Robertem), w tym przecież rosyjskich kompozytorów, jest pewno takim pierwszym odruchem czasów wojny… ale jakby ten odruch choć trochę pogłębić (dać mu choć prawa do drugiego odruchu) to już przecież nie wszystko wyda się takie oczywiste, jak tocząca się teraz wojna. Pytanie – rok, czy nawet wiek, w jakim się dany rosyjski artysta urodził mają być wyznacznikiem? Czyli co – bojkotujmy np. tych urodzonych po rewolucji październikowej tylko? I w dodatku wszystkich… Bojkot prowadzący donikąd… Pomysł Pana Gostka ciekawy, z tym, że znów… to nie rosyjska kultura (w tym jej wielcy przedstawiciele) jest na wojnie z Ukrainą, tylko ktoś komu się wydaje, że (też) gra na fortepianie i że (też) śpiewa… A było już kilku przed nim którym się też wydawało… że są artystami. pa pa m
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=e_pKE-VSi6Y
Ivan Velikanov, francusko-rosyjski dyrygent zatrudniony w Rosji wypowiedzial sie na scenie przeciwko wojnie w Ukrainie i zadyrygowal Odą do wolnosci. Juz nie pracuje 😉
https://westobserver.com/news/europe/ivan-velikanov-a-cold-civil-war-is-raging-in-russia/
Oda do radosci…
@lisek. – Myślę, że w tym przypadku Zygmuś by się uśmiechnął 🙂
Szostakowicz poleciał? To już jakby lekarstwo gorsze od choroby.
Co do takich person jak dyrygencka marionetka Putina nie ma żadnych dylematów. Dziwić tylko może: dlaczego tak późno? Powinno było się z nim zrywać współpracę już po aneksji Krymu. Druga sprawa, że ten niegdyś świetny artysta, dziś jest bardzo przeciętnym dyrygentem. Inną jeszcze rzeczą jest jego etyka pracy. Natomiast jeśli chodzi o kompozytorów to zaczyna się grzebanie w zjawiskach, które wymykają się jednoznacznym interpretacjom, elaboracji pojęć, kategoryzacjom.
Dzień dobry! Inter arma silent Musae… „To nie rosyjska kultura jest na wojnie z Ukrainą…” Właśnie. Po pierwsze, także rosyjska kultura współtworzyła od setek lat rosyjski imperializm, który tak ponuro wybrzmiał w w wojennym przemówieniu Putina. Mały przykład, Nikołaj Karamzin, pisarz i historyk żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku, uważał, że „Polska nie powinna powstać w żadnym kształcie ani imieniu”. Czy miał też na myśli polską kulturę? Po drugie, te szalone imperialne rojenia spowodowały, że po raz pierwszy od ponad 80 lat w Europie wybuchła wojna. Brutalna, imperialna wojna, której cele i strony są jasno określone. Z jednej strony mamy bandytów, z drugiej zaatakowaną i niszczoną Ukrainę, która walczy – jak to określił Prezydent Zełenski – o Europę. Po trzecie, rosyjska kultura ma teraz zadanie usunąć szaleńca, zanim on naciśnie na nuklearny guzik. Potem możemy wrócić do słuchania rosyjskiej muzyki i rosyjskich artystów. Inter arma silent Musae…
P.S. O koncercie G. Sokołowa w NOSPR pisałem w komentarzu do wpisu z 26.02.
P.S. 2 Czy na temat agresji na Ukrainę wypowiadał się Pan Zimerman?
Ja bym Szostakowicza grał teraz podwójnie a jakby się wypowiedział negatywnie o agresji na Ukrainę to nawet potrójnie.
Ale to by wymagało jakiejś refleksji a może i o zgrozo inteligencji.
„Inter arma silent Musae” – i będę do pewnego stopnia niekonsekwentny (bo konsekwentny to będę tylko w jednym tak czuję) – też nie jest to tak jednoznaczne jak się w pierwszym jedynym odruchu wydaje… bo co powiemy w takiej chwili np. o Baczyńskim?
Mnie się zdaje, że te wszystkie odwołania i kasowania z repertuaru to nie tylko jakaś forma nadgorliwości lub odreagowania stresu, ale w wielu miejscach jednak chyba obnażenie niedouczenia osób kierujących instytucjami kultury.
@ JanPS
Ale nie wszyscy przedstawiciele kultury rosyjskiej wspierali imperium. Zwłaszcza co do Strawińskiego jest to totalny absurd. Z Rosji wyjechał mając pod trzydziestkę, mieszkał w Szwajcarii, Francji, Stanach Zjednoczonych. Symfonia psalmów to wielkie, uniwersalne dzieło.
Babi Jar Szostakowicza – to wyraz wielkiego współczucia dla tragedii, która tam się odbyła. Pomnik tej tragedii właśnie zbombardowały wojska Putina. Właśnie teraz należałoby to zagrać.
Co do Borysa Godunowa – tu sprawa jest niejednoznaczna. Z jednej strony car-batiuszka i pokłony ludu, ale jego potęga zbudowana jest na zbrodni i ta zbrodnia go dogania. To wszystko tam jest. Z drugiej strony – nie byłoby pewnie miło teraz słuchać chórów pochwalnych dla cara ani też oglądać Polaków jako postaci negatywne. Tak że cień zrozumienia dla tej decyzji mam.
Co do Zimermana – przypomnę, że w Rosji on od dawna z premedytacją nie grywa. Rosyjskiego repertuaru również nie wykonuje od lat – chyba od czasów Rachmaninowa sprzed dwóch dekad.
O, jednak Strawińskiego też nie wolno. Ale to był przecież obywatel USA?? Wiele, jak nie większość, utworów przerobił po uzyskaniu obywatelstwa amerykańskiego, więc są amerykańskie.
Borys Godunow jest niejednoznaczny. Jak i Chowańszczyzna. Jak każde wielkie dzieło. Mnie te zakazy najbardziej przypominają lans celebrytów: patrzcie jacy jesteśmy wspaniali, nawet pokażemy ukraińską flagę, nawet rosyjskich kompozytorów nie gramy.
Kiedy zaczniemy z bibliotek wyrzucać książki Sołżenicyna?
Nie „zaczniemy”, być może ktoś już to robi, ale nikt nikomu tego robić nie każe. Każdy ma prawo wyrażać swoje stanowisko i swoje poparcie dla Ukrainy w sposób, w jaki chce i potrafi. Jeśli dla niektórych potencjalnych odbiorców te gesty są bez sensu – trudno. Rosyjska kultura, sport ani duch nie zginie.
Gdyby ktoś z państwa miał ochotę na live stream rzadko wykonywanej XII symfonii Szostakowicza to dziś o 20:15 „leci” prosto z Amsterdamu w wykonaniu Concertgebouworkest. Relacja na FB i youtube (https://www.youtube.com/watch?v=OE8pGFttZPg).
Tam krystaliczna głupota w postaci kasowania tejże nadzwyczajnej muzyki nie dotarła. Wycinając Babi Jar decydenci naszego Festiwalu Beethovenowskiego zachowali się w zupełnie innych dla siebie okolicznościach jak Jewgienij Mrawinski odmawiający poprowadzenia tego utworu. Szkoda, bo nie licząc mistycznego, rodem z innego świata, zakończenia symfonii XV finał Babiego Jaru to jedno z najpiękniejszych podsumowań formy symfonicznej u Szostakowicza. Porównując bardzo pobieżnie wymowę/tło/przesłanie symfonii pt. Rok 1917 i Babi Jar gdyby tak dziś ktoś zaproponował wykonanie tej pierwszej w Polsce to chyba by go obdarli ze skóry.
BTW, ciekawe co miałby (nieoficjalnie) do powiedzenia Martín García García ograbiony z radości wykonania trzeciego koncertu Rachmaninowa na poniedziałkowych urodzinach Sinfonia Varsovia. Albo przywołany z zaświatów duet Panufnik – Lutosławski zapytany dlaczego podczas okupacji niemieckiej gra niemiecką muzykę.
Ścięto też planowaną na jesień premierę Oniegina w Bydgoszczy, co dalej? Dziadek do Orzechów też na szafot? Może (daj Bóg, żeby tego nikt nie przeczytał i nie powtórzył decydenckiej ciemnocie) niech specjalista Kaczmarek powtarzając „sukces” kantaty o szczęściu naskrobie jakiegoś nutcrackera na miarę nowych czasów, tak, żeby dało się to zagrać wszędzie i każdemu.
Narodowi Ukraińskiemu należy się wielki szacunek i wsparcie. Cały dochód z koncertu w Amsterdamie rzecz jasna przekazany zostanie na rzecz Ukrainy, można też składać dodatkowe donacje w trakcie koncertu. Tak się to robi.
Czyli dokładnie jak postulował Gostek: grać Rosjan, a z zysku wspomagać Ukrainę 😉
W cywilizowanym świecie tak się nie wygłupiają oczywiście. Filharmonia Paryska miała mieć w marcu dni muzyki rosyjskiej, opierające się przede wszystkim na kilku koncertach orkiestry teatru Bolszoj pod Tuganem Sokhievem. Te zostały oczywiście odwołane. Ale np. koncert Orchestre Pasdeloup pod batutą Marzeny Diakun z utworami Agaty Zubel, ale też Prokofiewa i Czajkowskiego, jak najbardziej się odbędzie. Rachmaninow, Strawiński, też oczywiście nadal są w repertuarach koncertowych.
A jeszcze wspomnę, że Strawiński miał korzenie ukraińsko-polskie i polski herb Sulima. Rodzina miała dobra w Uściługu na Wołyniu. Nawet starał się przed wojną o polskie obywatelstwo, z czego nic nie wyszło.
Polskie korzenie miał też Szostakowicz.
A Prokofiew urodził się w dzisiejszym Donbasie.
Dzięki za link.
W Amsterdamie będzie ponadto ukraiński hymn po koncercie. Podane jest też konto dla donacji.
Ale jakoś mam nieodparte wrażenie że kierownictwo Beethovenowskiego dostało propozycję nie do odrzucenia i pytanie czy na pewno o Ukrainę tu chodzi w pierwszej kolejności.
Słucham …
W niedzielę 6 marca odbędzie się również w Concertgebouw koncert For Peace
Wystąpią razem ukraińsko-rosyjska pianistka Anna Fedorova i rosyjska wiolonczelistka Maya Fridman . Oprócz nich również holendersko – rosyjska skrzypaczka Liza Ferschtman, ukraińska skrzypaczka Diana Tischenko, gruzińska pianistka Nino Gvetadze i holenderska wiolonczelistka Quirine Viersen.
Nie wiem czy rownież będzie live stream.
Też dziękuję za ten link. Przyjemnie było posłuchać cudownej blachy w Finlandii Sibeliusa, a też świetny był utwór Henriëtte Bosmans – zapomnianej kompozytorki, której ojciec był pierwszym wiolonczelistą Concertgebouw. Dlatego też się zdziwiłam, że tego utworu nie grano 70 lat, bo świetnie napisany. I znakomity solista, Vesko Eschkenazy, na co dzień koncertmistrz tej orkiestry.
Teraz przerwa, potem Szostakowicz. Nie wiem, czy mi się będzie chciało.
@1133
Również dziękuję za link. Też słucham. Najbardziej czekam na Szostakowicza.
Trzeba zajrzeć na stronę internetową Concertgebouw, bo koncert w niedzielę będzie również live
Włączyłam jednak pod koniec i cieszę się, bo wspaniale zagrali hymn Ukrainy. I te światła w barwach narodowych… Bardzo piękne to było.
Jutro będzie koncert również z tym programem i również live.
9,10, 11,13,14 marca – 6 symfonia Czajowskiego i 3 koncert Rachmaninowa .
Gra Yefim Bronfman ! Pojadę !
Patrzę w zmieniony program festiwalu i tak myślę, że może gdyby, dajmy na to, Strawiński nie nazywał się Strawiński, toby się może uchował.
@PK – zgoda, piękne. Wykonania hymnu Ukrainy ostatnio w każdym możliwym odcieniu – bardzo dobrze! Jak powiedziała w zeszły weekend p. Agnieszka Duczmal w FN – róbmy w tej sytuacji to co potrafimy i możemy najlepiej. Lepiej Orkiestra Concertgebouw zagrać tego hymnu raczej nie mogła, dostojnie z należytą czcią, w typie solemnis ale z zacięciem. Z wersji kameralnych hymnu polecam wykonanie Bastardy na koncercie urodzinowym PR2 (od 5:35 https://www.youtube.com/watch?v=XSMdsZOZuHE) .
A! bo ten cały post jest o Bruce Liu – nie zaliczam się do tym bardziej psycho- ani -fanów Bruce’a Liu ale rzutem na taśmę zdecydowałem się uczestniczyć 1.03 – jego performance potrafił skutecznie skupić myśli na muzyce – szczególnie w Nokturnie cis-moll i Balladzie As-dur (były echa mazowieckich iskier i popiołu). Andante + Polonez zagrał w wersji „uśmiechnięte dzieci z dobrego przedszkola” – wesoło, równo, oryginalnie, nieprzaśnie bo przedszkole dobre. Fantastycznie, że to trzymał na koniec. Jedynie w czym mnie zawiódł to Finale Presto z Sonaty. To musi być grane elektrycznie albo najlepiej elektronicznie. Dać to grać Orzechowskiemu, dać zaprogramować Jackowi Sienkiewiczowi albo Francesco Tristano. Ale ogólnie klasa – czyli jeszcze chłopak nam pokaże pazury. Zgoła inne breweryje się wyprawiały po 22:00 w studiu PR, gdzie już w trakcie swoistej wypowiedzi Lyncha (to było nagrane specjalnie na koncert?) w podkładzie pojawiło się preludium horroru rodem z okolic Seattle. Nie za bardzo jest sens słuchać tego z Ytb, bo tam w radiu i światło, i pył, i specyficzna publiczność… Bruce Liu został „przebity”, nieznacznie, finałowy koncert 85. urodzin drugiego programu polskiego radia przez jego uczestników (szacuje w przytłaczającej większości będzie wspominany tylko pozytywnie).
@ basia.n – jedną z niewielu zalet pandemii był/jest fakt, że masowo (po pierwszym szoku na przełomie zimy i wiosny 2020, kiedy było raczej cicho i głucho wszędzie) wszelakie, w tym najlepsze orkiestry na świecie zaczęły albo transmitować albo udostępniać koncerty – i to koncerty które zmiatały z planszy. Trzeba tylko trzymać rękę na pulsie 😉 Pamiętam jak w marcu tamtego roku, kiedy ludzie myli ręce 30 razy dziennie, podobnie jak opakowania przyniesionych do domu makaronów, ryżu i puszek w odczuciu zupełnego chaosu i braku wiedzy jak bardzo nas ta pandemia pogrzebie jako (chyba?) pierwsza ze streamem live w pustej sali (12 marca 2020) wystrzeliła frankfurcka radiówka . Zostawiam obiektywnej ocenie czy to było dobre wykonanie (https://www.youtube.com/watch?v=L0bX1BVXJak) ale w tamtym dziwnym czasie mrok i dziwaczność muzyki na instrumenty strunowe, perkusję i czelestę Bartóka się pięknie wstrzeliły.
Do Amsterdamu zawsze 🙂 Widząc ogłoszenie dzisiejszego koncertu już prawie siedziałem w KLM z Warszawy do Amsterdamu za 379 PLN (ceny całkiem urodziwe mają).
@1133
Jeśli do Amsterdmu zawsze, to może 29 maja na recital
Kristiana Zimermana?
Ja niedawno byłam w Rotterdamie na koncercie Marthy Argerich ( pisałam tutaj o nim). A teraz jak będzie wkrótce jeszcze Bronfman, to spokojnie poczekam na ten maj , który będzie moim ukoronowaniem sezonu. 🙂
Anna Netrebko usunięta z występów w MET Opera w najbliższych miesiącach. Nie jestem tak blisko dyrekcji, żeby wiedzieć czy sama się usunęła czy też jej bliskość do Putina teraz razi. A przedtem nie raziła nikogo? Mnie raziła bo ja Putinowi nigdy nie ufałam.
Mogą Państwo myśleć co chcą, ale ja uważam, że USA i kraje zachodu powinny się bardziej czynnie włączyć. Zwłaszcza, że pewnie będą musiały się włączyć- nie lepiej wcześniej? Do Afghanistanu wszyscy się włączyli…
Pozdrawiam serdecznie.
Jeśli chodzi o Netrebko to z oświadczenia MET wynika, że nie widzą możliwości współpracy z powodu tego, że artystka publicznie nie odcięła się od poparcia dla Putina. Staatsoper Berlin też, oczywiście, zwolniła ją z roli Turandot w czerwcu – ciekawe kogo znajdą na zastępstwo, bo bilety od tygodni są wyprzedane ze względu na jej udział.
Oczywiście sama Netrebko też coś tam oświadczyła i mieliśmy odnieść wrażenie, że to ona zawiesza występy. Próbowała uratować kontrakty publikując ten głupi wpis na insta, że po kilku dniach przemyśleń potępia wojnę.
Tak o poranku, poczułam potrzebę podziękowania, że ten blog jest. Czas jest trudny i smutny. Myślę, że wszyscy przeżywamy to, co się dzieje na Ukrainie. Zaczynam od blogu dzień. Czytam nasze komentarze, jak reaguje kultura. To dodaje mi otuchy, że tu jesteśmy i wspólnie wymieniamy się opiniami.
Mój głos w sprawie szaleństwa ograniczania gry rosyjskich muzyków jest zdecydowanie na nie. Prokofiew, Szostakowicz wiele wycierpieli ze strony systemu władzy. Powinno się ich teraz słuchać, jako przestrogi.
I ja dziękuję wszystkim, że tu jesteście.
Najbardziej niesamowitą przestrogą a propos Prokofiewa jest jego Kantata na XX-lecie rewolucji październikowej: https://www.youtube.com/watch?v=-5Z8Bq35d0k
Straszna. Jak na straszny 1937 rok przystało. Nie dziwię się, że Stalin nie chciał, żeby to wykonywać.
Jutro rocznica śmierci i Prokofiewa, i Stalina.
Nie czytuję „Faktu” (choć dla niego się ostatnio wypowiadałam w omawianej tu kwestii), ale przypadkiem trafiłam na to: https://www.fakt.pl/kobieta/plotki/jamala-uciekla-z-kijowa-dramatyczna-relacja-zwyciezczyni-eurowizji-2016/4yc075f
To ona śpiewała – znakomicie! – sopranową partię w IX Symfonii Beethovena z I, Culture Orchestra na kijowskim Majdanie w 2015 r.
Andrzej Boreyko pięknie w dzisiejszej Wyborczej:
https://wyborcza.pl/7,113768,28172420,boreyko-milczenie-jest-niedopuszczalne-dotyczy-to-nie-tylko.html
Przepraszam, że jeszcze wtrącę kilka słów na temat Szostakowicza. Zacytuję Stalina: „muzycy są lepszymi dyplomatami niż wszyscy urzędnicy komisariatu spraw zagranicznych”. Dlatego Stalinowi potrzebni byli tacy kompozytorzy jak Prokofiew i Szostakowicz. Oczywiście nie byli oni zupełnie bezwolnymi narzędziami w rękach tyrana. Dlatego popadali czasem w niełaskę „Wodza”. Po premierze „Lady Makbet mceńskiego powiatu”, która bardzo nie spodobała się Stalinowi, Szostakowiczowi cofnięto przepustkę na Kreml i przestano zapraszać na kremlowskie koncerty. Zatem wcześniej – a musiało to być w czasie Wielkiego Głodu – kompozytor gościł u Stalina i pewno nie wychodził stamtąd głodny. Gdy Szostakowicz stał się później celem intryg kolegów-muzyków, „popadł w tak wielką zgryzotę, że obawiano się o stan jego zdrowia. Zwrócono mu przepustkę na Kreml i jakby dla zatarcia złych wspomnień ofiarowano daczę pod Moskwą” (cyt. za A. Andrusiewicz „Trzeci Rzym. Z dziejów rosyjskiego nacjonalizmu”). Poza tym Szostakowicz PIĘĆ razy był laureatem Nagrody Stalinowskiej. Dokładnie te same mechanizmy obowiązywały w Polsce „Ludowej”. Jerzy Andrzejewski za „Popiół i diament” dostał w dowód „uznania” willę w Szczecinie. Te same metody stosuje teraz Putin. Pozwolę sobie dodać jeszcze, że ulubionym kompozytorem Stalina był Czajkowski.
P.S. Wczorajszy koncert w NOSPR rozpoczął się od hymnu Ukrainy. Potem przejmujący Koncert na skrzypce i orkiestrę symfoniczną Pawła Mykietyna.
Szostakowicz napisał Pieśń lasów, op. 81. 1949 rok. Powtórne przykręcanie śruby. Usiłowałem posłuchać, ale jest nie tylko nudne, ale czuć w niej potworny strach, że napisze się takt, który się nie spodoba.
I to jest różnica między obecnymi muzykami, a np. Szostakowiczem: on był poddany ogromnej presji, bał się o swoje życie i swoich bliskich. Pierwsza żona Prokofiewa, jak został zdjęty parasol ochronny, powędrowała do Gułagu. Przeżyła.
Ci obecni muzycy nie mają zagrożenia życia, oni podlizują się, aby mieć sławę, pieniądze, zaszczyty… Majątek Giergiewa poza Rosją szacują na 150 milionów euro, piszą w Rzeczpospolitej. W domu ma pałac w stylu późnego Putina.
Wczoraj bardzo dobry koncert, trio Benedetti, Elschenbroich, Grynyuk. Schumann, Rihm, Brahms. Turnee europejskie, w Warszawie też mają być. Bardzo ciekawy Rihm (Fremde Szene III). Piękny dźwięk instrumentów.
a czy nie jest jednak aby tak, że (jak chce Vincent):
„mogą za nas mówić tylko nasze obrazy” ?
i jasne… można oczywiście czytać tylko listy Bułhakowa do Stalina… można powiedzmy w drugim odruchu czytać „Dziennik Mistrza i Małgorzaty” (wydany dekadę temu także w Polsce; jakże cenne uzupełnienie naszej wiedzy także o tej lekturze) ale wszystko o tym systemie… ale i w ogóle „wszystko” (nawet to od Młynarskiego – „wszystko”) jest w tej arcypowieści… i co – mamy sobie teraz w tej właśnie chwili powiedzieć, że i Bułhakow jest jakimś „narzędziem dyplomacji kulturalnej sowieckiej, czy tam postsowieckiej, Rosji”? pa pa m
Czy ktos pamieta, ze w Polsce po II WS (teraz to juz chyba trzeba pisac po ktorej wojnie) Wagner tez byl na indeksie? Wspomina o tym Robert w kontekscie Izraela.
Natomiast nikt jakos nigdy nie zaproponowal zakazu grania ulubionego utworu Wlodzimierza Iljicza, ktory to utwor, kazdego 22 kwietnia, nadawalo naboznie Polskie Radio w wykonaniu Egona Petriego.
PS1 Przypomne – ten utwor to Nr 23, f moll, op 57 😉
PS 2 Jak Pan Bóg chce kogo ukarać, to mu najpierw rozum odbiera. Czy autor tej sentencji, tez nie powinien byc w Polsce zakazany?
Postanowienie organizatorów międzynarodowego konkursu Van Cliburn w USA jest takie, że młodzi rosyjscy pianiści nie reprezentują Rosji ani nie są sponsorowani przez państwo rosyjskie i z tego względu mogą uczestniczyć w eliminacjach trwających od 6 do 12 marca. Pozwolę sobie przypomnieć, że Van Cliburn odniósł swój sukces w Moskwie w trakcie zimnej wojny.
W tym roku z 72 pianistów uczestniczących w 2022 Cliburn Competition 15 urodziło się w Rosji, z których 8 w tej chwili mieszka w Moskwie.
Pozdrawiam wszystkich.
Trio, o którym pisze tadpiotr, gra w Warszawie we wtorek. Bardzo żałuję, ale nie będę na tym koncercie, bo wylatuję we wtorek rano do Paryża. Oczywiście załatwiałam to, gdy jeszcze nikomu nie było w głowie to, co się dzieje teraz, ale skoro już załatwiłam, to polecę. Powrót w sobotę wieczorem.
Nicola Benedetti to teraz prawdziwa figura. Nie tylko jest znakomitą skrzypaczką, ale właśnie została mianowana dyrektorką festiwalu w Edynburgu. Jako pierwsza kobieta, i – w co trudno uwierzyć – pierwsza Szkotka na tym stanowisku.
Bardzo poruszający koncert sióstr Pasiecznik w NFM, dużo ludzi, przyznaję, że pierwszy raz chyba słyszałem pieśni kompozytorów ukraińskich, Łysenko, Stepowyj, Stecenko, Kosenko, Sylwestrow, w zasadzie powtórzona pierwsza część koncertu https://www.nfm.wroclaw.pl/images/Sezon_2019_2020/omowienia/pazdziernik/10102019_web.pdf, z dodatkiem stylizacji ludowych.
Pani Pasiecznik powiedziała, że Sylwestrow właśnie próbuje przedostać się przez granicę. Ma 85 lat.
Dokładnie 69 lat temu świat odetchnął z ulgą: zmarł Stalin. Następujący Chruszczow był Ukraińcem.
Myślałam właśnie o Sylwestrowie – artysta z głową w obłokach – i ta wojna… I myślę wciąż o wielu wspaniałych muzykach, naszych przyjaciołach.
Nie poszłam dziś do FN, bo nie chciało mi się Wagnera, ale był tam też bardzo ciekawy utwór Rueda Langgarda. Znalazłam go na tubie i posłuchałam zamiast koncertu na żywo. Fajna muzyka.
https://www.youtube.com/watch?v=p44c80o7RKY
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=mUfwy3f3R4s
Wzruszająca pobutka. Taka właśnie na ten czas. To jest budujące, że nawet tak daleki amerykański świat tak solidaryzuje się z Ukrainą. Już nigdy świat nie będzie taki sam. Tylko jaki będzie..
Hymn Ukrainy był odegrany także na wczorajszym koncercie w Filharmonii w Szczecinie.
Czajkowski został zastąpiony koncertem wiolonczelowym (Christian Poltéra) Dvořaka.
Przy okazji już ostatni raz dodam coś do usuwania z programów koncertowych Rosjan. Dla mnie śledzenie czy jeśli Stalin lubił Czajkowskiego to tym gorzej dla Czajkowskiego jest już piętrową aberracją. Ale nie o tym. Staram się zrozumieć te decyzje. W wielu polskich orkiestrach pracują muzycy ukraińscy. I jeśli ich rani w tych dniach granie muzyki rosyjskiej to w pełni to rozumiem i może dyrekcje robią to dla nich.
Wczoraj wieczorem mojego czasu zadzwonili do mnie japońscy znajomi z Tokyo, cała rodzina. Po co? Aby powiedzieć mi co widzieli u siebie w wiadomościach: niesamowita postawa narodu polskiego przyjmującego Ukraińców. Brawo Polska!
Pozdrawiam.
Od kiedy weszliśmy do Unii Europejskiej są w Polsce Ukraińcy. Zżyliśmy się z nimi, lubimy się. Wiele rodzin pewnie ma znajomych Ukraińców/Ukrainki, którym może teraz pomóc fizycznie, czy mentalnie. Oni są nam też teraz potrzebni, żebyśmy mieli poczucie, że coś robimy. Pospolite ruszenie jest godne podziwu. Mamy szansę się zrehabilitować za nieprzyjęcie uchodźców z Syrii i z Afryki.
Jeszcze jedno mnie cieszy, że świat się dowiaduje, że istnieje taki niemały, dzielny kraj jak Ukraina. I wszyscy nauczymy się hymnu Ukraińskiego.
Argument o Ukraińskich muzykach w orkiestrach ciekawy i brzmi rozsądnie. Czy rzeczywiście są jednak u nas Ukraińscy muzycy w orkiestrach?
Przymiotnik ukraiński pisze się z małej litery.
Ukraińscy muzycy są w Polsce jeszcze od lat 90. Był czas, kiedy w np. rzeszowskiej filharmonii był spory ich procent. Ogólnie jest ich dużo we wschodnich zespołach. Ale też w innych miastach pojedynczy muzycy są, nawet w Szczecinie.
A hymn jest piękny. Ja już go umiem, nauczyłam się, kiedy jechałam do Kijowa, żeby z nimi śpiewać. Samą melodię znam od dzieciństwa, bo śpiewała ją moja ciocia (urodzona pod Równem, śpiewała piosenki w sześciu językach); to jeszcze nie był wtedy hymn – i już nie był, bo pełnił tę funkcję w krótkim momencie niepodległości Ukrainy po 1917 r.
Bardzo sobie cenię ten blog zarówno z powodu Autorki jak i czytelników. Jedno z niewielu a może jedyne miejsce w polskiej cyberprzestrzeni gdzie nie słychać warkotu i ujadania. Z tego też powodu proszę o wybaczenie wszystkich, których poniższym tekstem zirytuję czy znużę. Nie taki był zamiar mój. Wpisy o muzyce rosyjskiej tutaj były przyczyną ważną w napisaniu poniższego.
Sowieci.
Sowieci. Ruscy. Moskale. Bolszewicy. Kacapy. Tak nazywamy Rosjan, ludzi, którzy w niczym i nigdy nie zasłużyli sobie na naszą pogardę czy nienawiść. Rosjan, którzy byli ofiarami tej samej co my nędzy, zbrodni i kłamstwa, któremu na imię Imperium. Kłamstwa, bo nigdy ten twór żadnym imperium nie był. Powstały na gruzach zdegenerowanej i skorumpowanej carskiej Rosji historyczny absurd dzięki garstce gotowych na wszystko bandytów ogłosił się państwem proletariackiego raju, którego szczęścia miały od teraz strzec karabiny maszynowe i syberyjski śnieg.
Drugi absurd powstały na gruzach zniszczonego państwa, poszedł o krok dalej i katorgę zamienił na gaz. Rosjanie zapłacili za zwycięstwo nad hitlerem milionami ofiar. Walczyli dzielnie i nieustępliwie, walczyli za swój kraj i życie innych budząc trwogę nie tylko u wroga. Dla wielu z nich defilada zwycięstwa zakończyła się na Sybirze.
Teraz ten zmutowany absurd zwany putinowską Rosją najechał niepodległą i bohaterską Ukrainę, naszych sąsiadów, naszych braci.
Są w ojczyźnie rachunki krzywd, których obca dłoń nie wykreśli. My, Polacy pokazujemy w tym trudnym czasie, że wiersz pamiętamy. Jednak zjednoczeni w pomocy dla Ukrainy nie zapominajmy o Rosjanach. Nie pozwólmy, żeby pulchna łapa kremlowskiego satrapy wykreśliła następne pokolenia Rosjan.
Ich miejsce jest tu, obok nas, w dostatniej i bezpiecznej Europie, która choć powstała na zgliszczach wojen nie jest żadnym absurdem, ale snem tych wszystkich, którzy chcą żyć, tworzyć i kochać. I nic więcej, więcej nic.
tomekT.T poeta wielkomiejski.
Frapujący był wczorajszy koncert w Filharmonii Narodowej (choć salę wypełniono publicznością tylko w 1/4) – oprócz hitów z „Pierścienia Nibelunga” (dla każdego wagnerianina to zawsze gratka) można było usłyszeć „Muzykę sfer” Rueda Langgaarda, zapomnianego kompozytora duńskiego (wspomina o tym PK wyżej).
Niezwykłe to dzieło, trudne do określenia stylistycznego: trochę jakby Debussy’ego skrzyżować z Glassem, dodać nieco modalizmów w rodzaju Sibeliusa, metafizyki i ezoteryki w typie Skriabina (w tytułach poszczególnych 15 części nasunęło mi się parę skojarzeń z Bławatską czy Przybyszewskim), a także postmodernistycznych cytatów (np. z symfonii Haydna i muzyki Mahlera) czy efektownych glissand wykonywanych na strunach fortepianu. Fascynujące i ciekawie zagrane. A to wszystko w utworze skomponowanym w latach 1916-1918, na co nawet nabrał się Ligeti pół wieku później.
Niedawno (przełom stycznia i lutego) berlińska Deutsche Oper przygotowała premierę jedynej opery tego twórcy „Antychryst”, recenzje czytałem bardzo zachęcające. Warto się zainteresować twórczością tego dość ekscentrycznego artysty (1893-1952).
Kiedyś komplet symfonii Langgaarda nagrała Filharmonia Łódzka. A było to tak: przez kilka lat jej dyrektorem był niejaki Ilya Stupel, urodzony w Wilnie, od dziecka w Polsce, po studiach u Wodiczki (podobno był jego ulubionym uczniem), w 1968 r. wyemigrował do Szwecji. Kiedy działał w Łodzi, załatwił taki kontrakt z wytwórnią Danacord. Nie słyszałam tych wszystkich płyt, na pewno bardzo ciekawe. Parę z nich jest na YouTube:
https://www.youtube.com/watch?v=NqCddoiGmM4
https://www.youtube.com/watch?v=GoXQMrQxv_U
Widzę, że są też na Spotify.
Niestety Stupel, choć był świetnym muzykiem, miał też kłopoty z prawem i współpraca z Łodzią jakoś nieprzyjemnie się skończyła. Później znów działał jako dyrygent w różnych miejscach, przez jakiś czas był też związany z Filharmonią Lwowską. Co teraz robi, nie mam pojęcia.
Ponieważ na półce mam (istotnie znakomite) nagranie Rożdiestwienskiego, postanowiłem skorzystać z jedynej (wyjąwszy dzisiejszą repetę) szansy, by posłuchać Langgaardowskiej Fantazji o życiu i śmierci na żywo.
Warto było! A i kwadrofonię mieliśmy w całej okazałości, we fragmentach z chórem na balkonie i solistką (świetna Sylwia Olszyńska). Rzecz raczej nie do podrobienia w nagraniach – choćby najlepszych, jak to z Chandosu.
Pewnie gdyby zamiast Muzyki sfer zagrano wszechobecne Planety Holsta, frekwencja byłaby lepsza, ale ja szedłem właśnie na nieco zapoznanego kompozytora z Danii – która nie samym Nielsenem przecież stoi.
A Wagner wiadomo. Dobry sprawdzian dla orkiestry.
Na powrót do koncertowego życia repertuar jak znalazł 😉
Muzyka Langgaarda się bardzo zwinnie wymyka klasyfikacji – swoista, momentami obezwładniająca. Osobiście wolałbym usłyszeć jego symfonię, dowolną z szesnastu albo dwie krótsze (choćby dlatego, że „Muzyka sfer” jest akurat chyba najbardziej ograna z tego sporego a nieobecnego w salach koncertowych repertuaru). Z drugiej strony symfonie są słuchalne „w domu” bez przepastnej starty a ten akurat utwór w sali koncertowej dostaje zupełnie inne życie.
@muzon – tak! Brzmi momentami nie tylko jak Debussy czy Glass (idąc dalej – Max Richter a precyzyjnie wydawnictwo Vivaldi recomposed z 2012, tam są chyba nawet cytaty z „Muzyki sfer”) ale nawet jak Gershiwn, Barber czy Górecki.
Obsada perkusyjna rozbudowana – poza czterema kotlistami – piąty (?) schowany offstage. Brutalne kulminacje a z drugiej strony asceza, repetycjami kreślona szeroka perspektywa – zakładam, że to ten kosmos o którym opowiada dzieło. Momentami próżnia odmalowana muzyką. Hipnotyzujące, niespotykane, brzmienie czy to skrzypiec, fletów czy chóru rozlokowanego na balkonach.
„Fantazja o życiu i śmierci” to jeden z takich utworów gdzie miejsce zajęte w sali koncertowej ma kluczowe znaczenie (niby każdy taki jest, szczególnie przy salach niedoskonałych jak FN). Jedną z piętnastu części utworu inicjował zespół „kameralny” migoczącym motywem docierającym przez nawet nie mocno otwarte, ale uchylone drzwi na pierwszym balkonie z wyczuciem przejętym przez orkiestrę od tej samej „strony”. Takie arcy-stereo zaprogramowane ponad 104 lata temu. Langgaard poczeka na swój czas jak Mahler, choć są to „działa” o nieporównywalnej sile rażenia.
Zgroza, że nawet dyrygent prowadzący koncert nie zadał sobie trudu żeby przyswoić prawidłową wymowę imienia i nazwiska kompozytora (patrz zapowiedź do koncertów na FB). Myślę, że orkiestra i chór FN z Langgaardem poradziły sobie nad wyraz dobrze. Publiczność oceniała wykonanie bardziej niż serdecznie. Mało brakowało do trzeciego wyjścia dyrygenta. Porównując to do owacji po koncercie pod obiegowym tytułem „rozczłonkowane dyrdymały na flet i organy” P. Mossa gdzie oklaski umilkły w momencie pierwszego zejścia dyrygenta i solisty była to reakcja wręcz entuzjastyczna.
@ścichapęk – Wagner zupełnie osobny temat, pytanie do znawców – jak ten sprawdzian wypadł?
No to niekoniecznie do mnie 😉 Ale zgodziliśmy się z pianofilem, że mają przećwiczone… I w przeciwieństwie do Langgaarda Wagnera grali tu już w XXI wieku (Krenz), przynajmniej w części. Chyba im dalej, tym było ciekawiej (Zygfryd, Zmierzch bogów). Ciarki w każdym razie chwilami chodziły 🙂
Nie wiem jak to się stało, że przegapiłam w ubiegłym sezonie koncert, na który tak bardzo czekałam. Ten program miał być wykonany w marcu 2021, ale wtedy odwołano wszystkie koncerty. Ja już nie szukałam dalej, nie przypuszczając że zostanie jeszcze wykonany ! A mogłam tam być i słyszeć . W tym roku miał być wykonany w lutym i znów z powodu lockdownu w pewnym momencie zmieniono program wielu koncertów i ten się nie odbył. Właśnie teraz przypadkowo zobaczyłam na youtube nagranie tego koncertu z 28 maja 2021 r, gdzie Lahav Shani występuje w podwójnej roli – solisty i dyrygenta.
https://www.youtube.com/watch?v=etP50trEKqA
https://www.theguardian.com/music/2022/mar/05/maddalena-casulana-missing-renaissance-madrigals-rediscovered
Dopiero teraz wysłuchałam i widzę, że to było nagranie koncertu bez publiczności !
Ale jakie !!
lisku posłuchaj 🙂
Recital Piotra Alexewicza z Żelazowej Woli z 1.03. jest już z powrotem na kanale YT Nifcu. Bardzo przejmujący występ. Pozdrawiam wszystkich!
Dzięki za wiadomość – koniecznie! Słuchałam na żywo, w pewnym momencie musiałam wyłączyć, ale większość słyszałam. Chętnie sobie powtórzę.
Dzień dobry, nieco w innym temacie. Czy był ktoś wczoraj na Urodzinowym Koncercie Sinfonii Varsovii w TWON? Niestety nie udało mi się dotrzeć, a ciekawa jestem wrażeń!