Festiwal naprawdę wielkanocny

Chyba jeszcze nie było takiej edycji Actus Humanus Resurrectio, na której wszystkie (poza oczywiście niedzielnym) koncerty byłyby poświęcone tematyce pasyjnej.

W tym roku tak właśnie jest, i jakoś pasuje to do dzisiejszych czasów, żeby grać i śpiewać muzykę o cierpieniu. Repertuar obraca się więc głównie wokół Ciemnych Jutrzni. W opracowaniu kolejno: Marc-Antoine’a Charpentiera, Tomása Luisa de Victorii, François Couperina plus Lamentacje Jeremiasza Orlanda di Lasso. Można byłoby podejrzewać, że będzie monotonnie, i nie można byłoby się bardziej pomylić.

Chociażby dwa pierwsze wieczorne koncerty – chyba trudno sobie wyobrazić bardziej różnorodne, choć przecież temat ten sam. Ale zupełnie inna muzyka, zupełnie inne epoki, zupełnie inne zespoły i koncepcje wykonawcze.

Le Poème Harmonique – wiadomo, wielka klasa, ale też emocje. Charpentier – muzyka skupiona, ale przy tym bardzo retoryczna, a dzięki temu bardzo żywa. Nastrój przeżywania żałoby, podkreślony jeszcze rytualnością: ciemność, liczne świece na końcu stopniowo gaszone. Przypomniał mi się pierwszy koncert zespołu na Misteriach Paschaliach w 2007 r. (jeszcze nie prowadziłam tego blogu, nie opisałam go więc), w kościele św. Józefa na Podgórzu – wówczas były dzieła różnych twórców, Charpentiera też, ale przede wszystkim Michela-Richarda de Lalande’a, i to właśnie przy jego Miserere również kolejno były gaszone świece. Wówczas skład zespołu wokalnego był mieszany, wczoraj – wyłącznie męski. Było po prostu przepięknie – fakt, że czego nie dotknie się Vincent Dumestre, jest to rewelacja. Żal tylko, że siedzący z tyłu nie mogli docenić tego występu w pełni – ale tak to już niestety jest w dużym kościele, jakim jest dzisiejsze Centrum św. Jana.

Zespół The Tallis Scholars przyjechał do Gdańska po raz pierwszy i wystąpił w Dworze Artusa z muzyką o wiek wcześniejszą, jeszcze bez barokowych ozdobników. Tomás Luis de Victoria to uosobienie muzycznej skromności i głębi zarazem – jest tu też skupienie, ale zupełnie innego rodzaju. Choć u obu kompozytorów wyczuwa się autentyczną wiarę. De Victoria – Hiszpan działający w Rzymie, w wykonaniu Anglików; doprawdy to niemal wieża Babel. Nie wiemy, jak wykonywano te utwory za jego czasów; The Tallis Scholars pod dyrekcją niezmordowanego Petera Phillipsa zaprezentował styl śpiewania, jaki znamy w wykonaniach tego zespołu od lat, czysto brytyjski: mocne, absolutnie czyste, proste głosy. Śpiewało 10 osób, sześć pań i czterech panów. Można było zachwycić się urodą tych brzmień, ale też zauważyć pewną monotonię. Znajomy po koncercie stwierdził: „To było tak sterylne jak sobór trydencki”, i coś jest na rzeczy. Podziwiać jednak też było można, sala wstała, a w efekcie otrzymaliśmy jeszcze bis, również da Victorii – Ave Maria.

Z popołudniowych koncertów również jeden był „w temacie”: pieśni pasyjne w wykonaniu Adama Struga z Hipolitem Woźniakiem przy lirze korbowej. Pieśni głównie z Kurpiów, bo stamtąd Adam pochodzi; przy niektórych nawet nadmieniał, że śpiewała ją jego babcia. Bardzo to było ujmujące, bo prawdziwe. Publiczność była też włączana we wspólne śpiewanie, choć może nie szło to najlepiej, ale na początek i to dobre. Dziś z kolei pojawiła się na festiwalu po raz drugi flecistka Agnieszka Gorajska, która na traverso zagrała krótki utwór Diego Ortiza, Partitę a-moll Johanna Sebastiana Bacha oraz Carla Philippa Emanuela Bacha Suitę a-moll. Tym razem było krócej niż wówczas, gdy wystąpiła z kompletem Fantazji Telemanna, ale też bardzo ładnie. `