Świat dźwięków, świat wojny

Wieczorem w Studiu im. Lutosławskiego świetny koncert amerykańskiego zespołu TALEA. A rano w teatrze Guliwer, w ramach Małej Warszawskiej Jesieni – spektakl muzyczny dla dzieci o wojnie.

Jak opowiadać dzieciom o czymś tak strasznym i w normalnym życiu niewyobrażalnym jak wojna? Spektakl Wojna, która zmieniła Rondo próbuje jakoś temu sprostać, a część jego twórców zna niestety problem z doświadczenia. To przykład współpracy ukraińsko-polskiej: ukraińska kompozytorka Bohdana Frolyak, ukraińscy autorzy (Romana Romanenko i Andrij Łesiw) książki, na której podstawie libretto stworzył Polak (Mariusz Gołosz), aktorzy polscy plus jedna aktorka ukraińska, muzycy (trio smyczkowe) polscy, scenografię i światła opracowali Polacy, kostiumy – Ukrainka. W tekście czasami celowo padały ukraińskie słowa i zwroty.

Książka powstała po aneksji Krymu w 2014 r.; potworności wojny, jakie Ukraina poznaje dziś, jeszcze wówczas nie miały miejsca. Obraz wojny jest więc stosunkowo łagodny, symbolizują ją tylko zapadające ciemności i złowrogie komunikaty z głośników. Ale stosunkowo małym dzieciom więcej przerażających obrazów raczej nie potrzeba. Jest też motyw podnoszący na duchu: główni bohaterowie, trójka dzieci, zwyciężają ciemności, gdy zdają sobie sprawę, że niedźwiedź, który się zbudził, jednak ich nie zjadł. To prosta metafora: kiedy pozostajesz sobą, wygrywasz. Gdyby to zawsze było takie proste… Ale bajka dla dzieci ma swoje prawa. Także muzyka do takich bajek – łagodna i klasycyzująca, gdy mowa o czasach pokoju, bardziej burzliwa na czas wojny.

Wieczornym koncertem wróciłam na Jesień „dorosłą”. Znakomity amerykański zespół TALEA w składzie siedmioosobowym plus dyrygent James Baker, grał muzykę błyskotliwą i skrzącą się od pomysłów, choć w każdym utworze wyglądało to trochę inaczej. Krzysztof Wołek w COH (Chocolate, Oranges and Ham) poza ciągiem efektów dźwiękowych sięgnął do innych zmysłów, każąc pod koniec utworu rozpylać aromat pomarańczowy, a publiczności jeść czekoladowe cukierki rozdawane przy wejściu. Dobrze, że szynki nie było… A chodziło o deficyty z czasów peerelu, czyli dzieciństwa kompozytora. Kolejne utwory coraz bardziej olśniewały efektami i formą: La Arqueologia del Neón Oscara Bettisona i Mnemosis George’a E. Lewisa, ale najwięcej wynalazczości było w nowym utworze Agaty Zubel Flash na perkusję i zespół instrumentalny. Podobno w partyturze były też zdjęcia islandzkiej przyrody, na podstawie których improwizowano… W sumie świetnie się tego koncertu słuchało z poczuciem, że znów mamy starą dobrą Jesień.