Jeszcze pourodzinowo o Chopinie

W okolicach urodzin Chopina wyszło parę publikacji z nim związanych, nakładem PWM i NIFC. Oraz nowa płyta Rafała Blechacza w Deutsche Grammophon.

W cyklu małych monografii PWM przyszła pora na Chopina. Jej autorem jest Jakub Puchalski, którego niektórzy z was pewnie znają z łamów „Tygodnika Powszechnego” lub od paru lat z audycji w Radiu Chopin. Zadanie miał niełatwe, bo cóż jeszcze można powiedzieć o Chopinie? Otóż zawsze się da. Zwłaszcza jeśli ma się tak dobre pióro i taką wiedzę – nie tylko muzykologiczną, ale też z dziedziny historii sztuki (drugi fakultet autora) – można wpisać życiorys i twórczość kompozytora w kontekst epoki, nie tylko muzyczny. Na pewno warto, szczególnie kiedy nie przeczytało się jak ja kilkudziesięciu książek o Chopinie i wokół Chopina, ale chce się wiedzieć o nim coś więcej. A jeśli się chce wiedzieć jeszcze dużo więcej, to PWM wznowił po raz kolejny poszerzoną słynną „biblię chopinowską” prof. Mieczysława Tomaszewskiego.

Jeśli jednak ktoś bardziej jeszcze interesuje się epoką oraz Chopinem jako osobowością muzyczną, może go zainteresować nowa pozycja wydana przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina: listy Friederike Müller, ulubionej uczennicy kompozytora. Młoda obiecująca pianistka z Wiednia przyjechała do Paryża z jedną ze swych ciotek, by uczyć się u którejś z tych trzech gwiazd: Chopina, Liszta lub Thalberga. Ostatecznie wybrała tego pierwszego i odbyła z nim 170 lekcji. Wszystko szczegółowo opisała w listach do dwóch pozostałych ciotek; te listy znalazły się dopiero nie tak dawno, wcześniej było znane jej skrócone świadectwo, które dała biografowi Chopina – Frederickowi Niecksowi, który zacytował je w swej książce. W listach mamy bieżące opisy niemal jak z pamiętnika: on powiedział to, ja zagrałam tamto itp. – jakbyśmy przy tym byli. Friederike mówiła później, że specjalnie pisała tak dokładne listy, by utrwalić swoje wrażenia; opisuje również życie paryskich salonów muzycznych w owych czasach. Zaczęłam czytać i lektura jest fascynująca. Friederike nie zrobiła kariery – z różnych zapewne powodów; wiadomo, że wyszła za mąż za dużo starszego od siebie wiedeńskiego producenta fortepianów Johanna Baptistę Streichera i wychowywała zarówno jego dzieci z pierwszego małżeństwa, jak i wspólną córkę. Czy jest czego żałować, możemy się tylko domyślać, ale świadectwo zawarte w jej listach jest bezcenne.

I jeszcze płyta: Rafał Blechacz po dekadzie od swojej poprzedniej chopinowskiej płyty, z Polonezami, wrócił do tego kompozytora tym razem nagrywając dwie Sonaty, druga i trzecia (plus Nokturn fis-moll i Barkarola). Moje prywatne zdanie jest takie, że Sonata b-moll nie jest w jego typie (wydaje się zbyt chłodna i wykoncypowana), natomiast Sonata h-moll – – owszem, i to bardzo (grał ją na konkursie, również znakomicie), choć też pewne elementy interpretacji zaskakują. A po niej Barkarola ładnie zamyka płytę.