Avdeeva na 213. urodziny Chopina

Godne to było uczczenie tych urodzin w FN: obok Chopina utwory jego przyjaciela, Liszta, oraz kompozytora, który tak jak on opuścił Warszawę jako 20-latek – Mieczysława Wajnberga.

Utworami Chopina pianistka wypełniła całą pierwszą część koncertu. Świetnie skomponowała program, dobierając nawet tonacjami. Słuchając jej wspominałam, jak podczas konkursu w 2010 r. wyrażałam zdanie, że to „znakomita pianistka, ale czy chopinistka?”. Dziś już takie pytanie nie przyszłoby mi do głowy. Za takie Mazurki op. 41 mogłaby może nawet dostać nagrodę? Zrywne Scherzo cis-moll bardzo pasuje do jej temperamentu, ale Barkarola też miała właściwy, śpiewno-wodny nastrój. No i Polonez-Fantazja – rzadko się zdarza, żeby ktoś tak dobrze rozumiał ten utwór. Jedno tylko, że przydarzyło się jej kilka drobnych potknięć, ale myślę, że dla laika niezauważalnych. Mniej jednak zaskoczyły, bo Avdeeva jest zwykle absolutnie bez pudła. Ale zawsze jakieś rozproszenie może się przydarzyć.

W drugiej części już go zresztą nie było – wszystko w dziesiątkę. Już od dawna wiadomo, że ta pianistka jest znakomitą interpretatorką późnego Liszta. Tych rzeczy jeszcze w jej wykonaniu nie znaliśmy (i w ogóle nieczęsto się je grywa): zdumiewające, wybiegające w przyszłość Bagatelle sans tonalité (1885) i Unstern! Sinistre, disastro (1881) – ciarki przy tym chodzą; ciekawe, jak by zareagował na tę muzykę Chopin, który miał Liszta za lekkoducha, ale innego go nie znał – i również z późniejszych lat, ale wcześniejszy Święty Franciszek z Asyżu (1863). No i IV Sonata Wajnberga – dla zawiedzionych jej brakiem w transmisji podrzucam wykonanie sprzed półtora roku z Chopiejów (wrzucone przez osobę prywatną), ale mam wrażenie, że dzisiaj ta sonata była trochę inna, jeszcze bardziej płynna, szybka (z wyjątkiem refleksyjnej III części), nerwowa, a przy tym zagrana z niezwykłą precyzją. Wspaniałe to było.

Pierwszy bis artystka zapowiedziała, gra go zresztą – jak wspomniała – przez wszystkie te straszne miesiące. Była to Bagatela nr 2 Sylvestrova, którego pianistka „miała zaszczyt poznać i grać przed nim”. Pięknie wczuła się w nastrój. Ale to było oczywiście dla publiczności za mało, więc na koniec jeszcze był Polonez As-dur i w końcu nagrodzono ją należnym stojakiem.