Hiszpania w FN

I znów bardzo ciekawie ułożony program koncertu symfonicznego pod batutą Andrzeja Boreyki – tym razem wokół tematu Hiszpanii, zapewne na cześć solisty, którym był Martín García García.

Pianista pokazał się nam tym razem z zupełnie innej strony i w tym wcieleniu naprawdę mi się podoba. Bez cienia egzaltacji, bez napinania się i bez błazeństw, naprawdę poważnie i intymnie zarazem. Widać, że w muzyce swojej ojczyzny czuje się chyba najlepiej.

Noce w ogrodach Hiszpanii de Falli interpretuje zupełnie inaczej niż nieodżałowany Nelson Freire, który grał to niezwykle subtelnie. Wykonanie Garcíi jest bardziej wyraziste, dźwięk intensywny – solista grał na faziolim, który brzmiał zupełnie inaczej pod jego palcami niż mógłby zabrzmieć steinway. Na bis zagrał Federica Mompou Canción y danza No. 6 (nie dosłyszałam zapowiedzi, ale zidentyfikowałam po nagraniu na YouTube) i nabrałam ochoty na więcej tej muzyki w jego wykonaniu. Grał jej trochę latem na Ogrodach Muzycznych, ale nie było mnie wtedy w Warszawie.

Hiszpańskość w programie była dość nieoczywista, bo to był jedyny utwór hiszpańskiego kompozytora, napisany zresztą w Paryżu. Na początek była za to wariacja jednego Włocha na temat drugiego Włocha działającego w Hiszpanii, czyli skompilowane przez Luciana Berio Quattro versioni originali della „Ritirata notturna di Madrid” di Luigi Boccherini. Ten przydługi tytuł nawiązuje do finału kwintetu La musica notturna delle strade di Madrid op. 30 nr 6 Boccheriniego, w którym zilustrowany jest przemarsz miejscowego wojska. To i w oryginale uroczy utwór, a w wersji orkiestrowej i „nawarstwionej” nabiera dodatkowego wdzięku. To nie jest aż tak pokawałkowany utwór jak Rendering wykorzystujący strzępy z Schuberta, tu da się wszystko rozpoznać.

Na koniec z kolei kompozytor niemiecki na temat hiszpańskiej literatury, czyli Don Kichot op. 35 Richarda Straussa, mający podtytuł: Wariacje fantastyczne na temat o charakterze rycerskim. Dzieło powstało rok po Zaratustrze i dwa po Dylu Sowizdrzale i przypomina trochę – mimo innej, wariacyjnej formy – tego ostatniego: opisane są muzycznie różne przygody, a sam koniec nawiązuje do wstępu. Stylistyka też podobna: gdyby ktoś nie wiedział, czego słucha, niespecjalnie mógłby skojarzyć ten utwór z Hiszpanią. Grywa się go mniej często od o wiele popularniejszych poematów symfonicznych, zapewne dlatego, że potrzebna jest cała grupa solistów: wiolonczela symbolizuje Don Kichota (na początku przyłączają się jeszcze skrzypce), altówka, klarnet basowy i tuba – Sancho Pansę. Dzisiejsze wykonanie, z solistami wybranymi z orkiestry, nie było może porywające, ale na pewno publiczność była zaciekawiona mało znanym utworem, więc warto było zagrać.