Fotografia z przyjęcia urodzinowego

Nawiązuję powyżej do tytułu jednego z wykonanych dziś utworów Pawła Szymańskiego, ale można powiedzieć, że odnosi się do całego wieczoru.

Był to bowiem portret kompozytora dość wszechstronny i z różnych lat: najstarszy, Villanelle, z 1981, Dwie etiudy na fortepian z tej samej dekady (1986), z lat 90. – Pięć utworów na kwartet smyczkowy (1982), Recalling a serenade (1996) i wspomniana Fotografia (1998), wreszcie mały utworek z 2020 r., który zabrzmiał chyba po raz pierwszy w Polsce – Composing a fugue suddenly interrupted by the ghost of Franz Liszt.

Dwie etiudy nagrał kilka lat temu na swoją płytę 33 Simon Ghraichy, francusko-libański pianista – tytuł z okazji swoich 33. urodzin, zawartość składankowa, od Tarregi i Alkana poprzez Schumanna po Szymańskiego, ale też Glassa i Nymana. Pianista bardzo sprawny, ale dla mnie nikt nie przebije Szabolcsa Esztényiego (tutaj i tutaj). Później zabawny pomysł, żeby zestawić dwa krótkie utworki na kwartet: najpierw Royal String Quartet z rzeczoną Fotografią – podtytuł: Kwartet Śląski w cieniu Bartóka, więc rzeczywiście nawiązania do tego kompozytora, ale w lekkiej konwencji; potem Composing a fugue w wykonaniu niderlandzkiego Matangi Quartet, który w czasie pandemii zamówił ten drobiazg jako część akcji #90Seconds. Na koniec pierwszej części muzycy z Hashtag Ensemble zagrali Recalling a serenade – piękny utwór na klarnet i kwartet, a konkretnie dla Kwartetu Śląskiego i fińskiego klarnecisty Kariego Kriikku do wykonania na festiwalu w Kuhmo (urocza impreza, byłam tam, ale nie wtedy), tym razem jest to „dekonstrukcja” idiomu mozartowskiego: pomiędzy pogodnymi, acz konwencjonalnymi fragmentami – szczeliny, rozjazdy, zawieszenia.

O ile pierwsza część koncertu była w sumie jakby lżejsza, to w drugiej była już pełna powaga. Przepiękna jest Villanelle na kontratenor, dwie altówki i klawesyn; napisana została do tego tekstu i ciekawe, że pierwsze trzy wersy wykorzystane są w sumie trzy razy (a sam pierwszy wers cztery) za każdym razem w inny sposób, a dalsza część wiersza pojawia się dopiero w ostatnim fragmencie. Kontratenora Daniela Oktawiana Piotrowskiego słyszałam pierwszy raz; podobało mi się, że wykonał utwór z prostotą, nie nadymając się.

Pięć utworów na kwartet smyczkowy są absolutnie genialne i chwytające za gardło. Poświęcone są pamięci Jerzego Stajudy i zwykle kiedy ich słucham, to strasznie mi żal, że Stajuda, jeden z najwierniejszych wielbicieli talentu Szymańskiego, nie mógł tego dzieła usłyszeć. Kwartet Matangi to kolejny zespół, który je interpretuje – ciekawie, trochę inaczej.

Wspaniałe było na tym koncercie nie tylko to, że słuchaliśmy tej wyjątkowej muzyki w świetnych wykonaniach, ale i to, że sala była pełna, co się tutaj wcale nieczęsto zdarza. Był i bis w wykonaniu Royalsów: Michał Pepol dokonał swoistej parafrazy czwartego z Pięciu utworów na temat Happy Birthday. Bardzo to zgrabnie zrobił i byłam wdzięczna, że po tak intensywnym utworze mogliśmy się przez chwilę po prostu uśmiechnąć.

Retransmisja w Dwójce za tydzień, 4 kwietnia, o 19:30.