Pytania o jazz

Dziś, w dzień premiery płyty, w Studiu im. Lutosławskiego Piotr Orzechowski „Pianohooligan” dał solowy recital z materiałem z niej.

Właśnie zaczęłam słuchać samej płyty, która jest już na serwisach streamingowych, i to nie całkiem jest to samo, co słyszeliśmy na koncercie (tam wszystko było bardziej rozbudowane, zwłaszcza pierwsza część), ale wiadomo – jest to w niemałym stopniu improwizacja. Temat jednak jest ten sam. Płyta – pierwsza solowa od lat bez mała siedmiu – ma enigmatyczny tytuł Critique of Swing in Two Parts i rzeczywiście składa się z dwóch części: One (14’25”) i Two (23’06”). Na winylu każda z części ma być na innej stronie, ale to detal. Obie dzielą się na szereg epizodów.

O co tu chodzi? Przede wszystkim: dlaczego i za co krytykować swing? Jak zrozumiałam z przedkoncertowych wypowiedzi artysty, chodzi o obiegowy pogląd, że jazz to swing, i w tej sytuacji zachodzi pytanie, a nawet więcej niż jedno pytanie: czy rzeczywiście swing jest do jazzu niezbędny, no i co jest jazzem, a co nie jest. Odpowiedź, jak rozumiem, jest taka, że szufladkować się nie da.

Piotr Orzechowski od dawna penetruje obszar pomiędzy jazzem a muzyką współczesną (po angielsku powiedziałoby się contemporary classical) i na pewno nie daje się zaszufladkować. A co ze swingiem? W pierwszej części pianista stara się udowodnić, że nie jest on potrzebny. To ciąg powolnych akordów wprawiający w kontemplacyjny nastrój, a między nimi nie ma synkop, tego wyznacznika swingu. Są tylko harmonie, które możemy kojarzyć z jazzem, a i to nie cały czas.

Druga część jest za to bardzo rytmiczna, dynamiczna, i jest to cykl etiud czy toccat, jakby puszczone w ruch mechanizmy, w których jak najbardziej brzmią synkopy, ale zarazem powtórzenia jak w repetitive music. Na koncercie do tej części pianista jeszcze trochę podpreparował fortepian; na płycie chwilami przerzuca się na keyboard. Ta część bardzo wciąga, a efekty są momentami jak na pianoli, zwłaszcza pod koniec, kiedy mechanizm „rozregulowuje się” i w tym momencie to już raczej nie jest jazz. Na płycie wypadło to stosunkowo łagodnie, na koncercie pianista bardziej sobie „pochuliganił”. W ostatnim fragmencie znów powrót do nostalgicznego klimatu z One.

W sumie słucha się tego bardzo przyjemnie, a jak kto ciekawy, jak było na koncercie, to był on rejestrowany także wizualnie i zostanie odtworzony 3 maja, pokaże się też wówczas na kanale Dwójki na YT.