Z tyłu hotel, z przodu orkiestra

Konferencję przyszłego sezonu w Operze Narodowej zorganizowano tym razem po południu z tyłu sceny, wśród dekoracji do Halki. Z przodu stały już krzesła na wieczorny orkiestrowy koncert.

Jak zwykle premier nie będzie dużo, ale może być ciekawie. W listopadzie, na urodziny Krzysztofa Pendereckiego, wraca jego Czarna maska, tym razem w reżyserii Davida Pountneya i pod batutą Bassema Akiki. W lutym premiera Simona Boccanegry Verdiego i tu eksperyment, a nawet dwa: muzycznie przygotuje ją Fabio Biondi (!), a reżyseria powierzona zostanie Agnieszce Smoczyńskiej, dla której będzie to debiut w operze. Zamierza ona przenieść akcję do „świata nowego średniowiecza po katastrofie klimatycznej” (hm… po takiej katastrofie to przecież nawet średniowiecza nie będzie, bo ludzkość wyginie, ale fantazjować sobie można), a scenograficznie pomoże tu ta sama Katarzyna Borkowska, która pracowała przy najnowszej premierze Così fan tutte. Trzecią zaś operą będzie w kwietniu Ariadna na Naxos pod kierownictwem muzycznym Lothara Koenigsa (tego, który prowadził Umarłe miasto Korngolda), w reżyserii Mariusza Trelińskiego – mówił dziś, że zakochał się w twórczości Richarda Straussa i będzie chciał wyreżyserować wszystkie jego dzieła (ma już za sobą Salome w Warszawie i Kobietę bez cienia w Lyonie) – ciekawe, na ile mu starczy zapału…

Dwa wykonania operowe: Romeo i Julia Gounoda (dyr. Patrick Fournillier) oraz komedia Duch wojewody Ludwika Grossmana (w swoich czasach hit), podobnie jak świeżo wykonana Beatrix Cenci – z inicjatywy i pod dyrekcją Marty Kluczyńskiej. Baletowe premiery również dwie: Peer Gynt Griega w choreografii Edwarda Cluga i Prometeusz – przedstawienie Krzysztofa Pastora z zastosowaniem muzyki Philipa Glassa i Mozarta.

Tyle zapowiedzi. A wieczorem pojawiła się tu Sinfonia Varsovia z koncertem inaugurującym kolejną, 24. edycję festiwalu Sinfonia Varsovia Swojemu Miastu im. Franciszka Wybrańczyka. Koncert był bardzo uroczysty, ponieważ związany był z jubileuszem 20-lecie wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Stąd przemówienia na początek – dyrektora orkiestry Janusza Marynowskiego, przedstawicielki miasta Aldony Machnowskiej-Góry i dyrektora Opery Narodowej Waldemara Dąbrowskiego. Nie były to przemówienia nadęte, tylko po prostu wyrażające radość z tej rocznicy, a zwieńczyło je wspólne odśpiewanie przez całą salę Mazurka Dąbrowskiego i Ody do radości – wraz z orkiestrą i chórem, a właściwie dwoma połączonymi chórami: Filharmonii Narodowej oraz zorganizowanym specjalnie na tę okazję Chórem Obywatelskim, który wziął też udział w pełnym wykonaniu IX Symfonii Beethovena. Orkiestra bardzo się starała (chór oczywiście też); pochodzący z Węgier, ale działający jako obywatel świata dyrygent Henrik Nánási prowadził całość bardzo energicznie, Tomasz Konieczny wykonał swoje solo bardzo teatralnie, ale najlepsza była Iwona Sobotka – tę piekielną, choć niewielką partię zaśpiewała tak leciutko (ale bardzo słyszalnie i piękną barwą), jakby to nie stanowiło dla niej żadnego problemu. Rzadko zdarza się takie wykonanie.