Udręka i ekstaza?
Udręka – bo to muzyka udręczenia. Czy ekstaza? Na pewno fascynacja i szok, a w efekcie stojak. Szósta Mahlera w Filharmonii Śląskiej pod Yaroslavem Shemetem.
Znajomi warszawscy melomani (w tym pianofil i Jakób) już od pewnego czasu jeżdżą do Katowic specjalnie na koncerty tej orkiestry pod batutą szefa. Nic dziwnego – sama już wielokrotnie wspominałam, że to już jest zupełnie inna orkiestra, co było też uderzające chociażby przy okazji zeszłorocznego Konkursu im. Fitelberga. Nie dość, że brzmi, to jeszcze jest prawdziwym, współpracującym zespołem. Nawet w dzisiejszym, zwiększonym składzie, w którym trochę muzyków było dopożyczonych. Wszystkie grupy były znakomite: smyczki, bardzo energetyczna perkusja, precyzyjna blacha (! może jeden czy dwa kiksy), świetne drzewo.
W tej symfonii bycie zespołem jest szczególnie potrzebne. To już piąta z wykonywanych przez nich: po Pierwszej, Drugiej, Czwartej i Dziewiątej. Reszta w przyszłym sezonie, w tym Ósma, czyli Symfonia Tysiąca – nie wiem, czy mogę już zdradzić, gdzie będzie wykonana, w każdym razie będzie to już blisko jubileuszu 80-lecia instytucji.
Szósta wymaga zespołu o składzie, który ledwie się mieścił na tej niezbyt wielkiej w sumie scenie (103 osoby). Siedziałam dziś w pierwszym rzędzie balkonu i dzięki temu dystansowi mogłam bliżej obserwować, jak niesamowite są tam pomysły instrumentacyjne, jakie przedziwne zestawienia. Przy tym niezwykła jedność polifonii i harmonii, bardzo cierpkiej i wyrafinowanej (jak np. w chorałowym temacie pobocznym). I ta ciągła przewałka emocjonalna, zwłaszcza w bezlitosnym już zupełnie finale (choć i w poprzednich częściach): ledwie coś zaczyna się rozjaśniać, bum (ze słynnym młotem i nie tylko) i znów upadek. Utwór o tym, że nie ma zmiłuj. Ktoś ze znajomych wyraził się po koncercie, że czuł się, jakby dostał po pysku. Ja natomiast myślałam tym razem o wojnie, o tym, co dzieje się pod Charkowem, skąd pochodzi dyrygent…
Rzadko wykonuje się Szóstą – i nic dziwnego. Ja na żywo słyszałam ją ostatni raz pod Semkowem 16 lat temu – pomyśleć. Jest to muzyka prawdziwie na dzisiejsze czasy. Wstrząsająca.
Komentarze
A ja na żywo słyszałam Szóstą Mahlera w lutym , dyrygował Lahav Shani. Muzyka wstrząsająca, wykonanie wprost niebotyczne. Shani wznosi orkiestrę z Rotterdamu na poziom o którym wiele orkiestr może tylko marzyć. Ogromna szkoda, że przyszły sezon będzie ostatnim pod jego kierownictwem.
Pewną pociechą jest fakt, że zostaje honorowym dyrygentem, będzie więc wracał każdego roku.
Widziałm już agendę koncertową na przyszły sezon.
We wrześniu Martha z Bartokiem no3, listopad – Bruckner no8, a w maju na pożegnanie Mahler no9. Jest na co czekać 🙂
No pozazdrościć 🙂
Jest transmisja w Medici.tv, jak ktoś ma abonament, może obejrzeć.
Zastanawiam się, że 63 euro rcznie to nie jest wygórowana cena.
https://www.medici.tv/en/concerts/lahav-shani-conducts-strauss-and-mahler-sixth-symphony-chen-reiss-rotterdam-philharmonic?utm_source=youtube&utm_medium=teaser&utm_campaign=8027_rpo-shani-mahler6-2024
Ja zaś trafiłem na VI Symfonię Mahlera w połowie marca w Wiedniu – w gmachu Musikverein wystąpiła orkiestra Bayerische Rundfunk z Simonem Rattle’m. Wykonanie było poruszające, niezwykle skoncentrowane (no i oczywiście perfekcyjne).
W finale pojawił się jednak element groteskowy. Na weekendowe koncerty o 15.30 przychodzą głównie seniorzy. I podsypiają, bo pora poobiednia i poziom cukru we krwi się podnosi. Dwie starsze panie, siedzące dwa rzędy przede mną, kimały w najlepsze, kiedy to w drastyczny sposób obudziło je uderzenie młota. Najpierw się przeraziły, a potem zaczęły histerycznie chichotać. Po drugim uderzeniu młota wpadły wręcz w atak szaleńczego śmiechu, którego nie były w stanie opanować.
Dziwne to było doznanie.
No bo to jest dość groteskowy widok, jak perkusista (zwykle pan) bierze takie wielkie młocisko i ostentacyjnie niemal się nim zamachuje 🙂
Nie à propos, notka dla wielbicieli Kate Liu. FN wrzuciła na swój kanał na YouTube dwudziesty koncert Mozarta:
https://www.youtube.com/watch?v=eMG0O-0BL1M
Bez udręki, ekstazy czy groteski.
Z kolei à propos, mnie z całego dorobku Mahlera najbardziej bierze Das Lied von der Erde, a potem siódma symfonia. (Szósta, hmmmm.)
Jeśli chodzi o to, co mnie najbardziej „bierze” z dzieł Mahlera, to tu się zgadzam co do Das Lied von der Erde 🙂
Dzięki za link do „beethovenowskiego Mozarta” Kate.
Szanowni Państwo! Ogromnie się cieszę, że mogę uczestniczyć w cyklu Mahlerowskim w Filharmonii Śląskiej pod dyrekcją Pana Shemeta. Oczywiście wysłuchaliśmy znakomitej interpretacji 6 symfonii. Czekam teraz na czerwcowy koncert w NOSPR i drugą Mahlera po dyrekcją Pani Alsop. Czekam też oczywiście na 8 symfonię w następnym sezonie w FŚ. Mam tylko jedną wątpliwość. Czy niewielka i pod względem akustycznym chyba niezbyt doskonała sala FŚ uniesie taką potęgę dźwięku jak w 8 symfonii, o liczbie wykonawców nie wspomnę?
Jeszcze dwa małe a propos. W zeszłym tygodniu miało miejsce uroczyste odnowienie doktoratu profesora Edwarda Balcerzana, legendy polskiego literaturoznawstwa, także znakomitego tłumacza, poety i prozaika. Profesor Balcerzan urodził się w Wołczańsku, niedaleko Charkowa. Co się tam teraz dzieje, wiedzą wszyscy śledzący wydarzenia wojny rosyjsko-ukraińskiej.
Drugie a propos dotyczy dzisiejszego koncertu jubileuszowego Pani Joanny Wnuk-Nazarowej, która przez 18 lat pełniła funkcję dyrektora naczelnego NOSPR – to za jej kadencji zbudowano nową siedzibę orkiestry – a której jubileusz organizuje… Filharmonia Śląska. Nie znam oczywiście wszystkich uwarunkowań środowiskowych, ale nie wygląda to najlepiej.
Pozdrawiam z Katowic
Właśnie wracam z tegoż jubileuszu i zaraz zrobię nowy wpis. Co do Ósmej Mahlera, to przecież dałam do zrozumienia wyżej, że NIE będzie wykonana w sali Filharmonii Śląskiej 🙂
Wykonanie VI w FŚ to jednak bardziej była udręka. Ani malutka sala, ani orkiestra nie były w stanie unieść ten wspaniały symfoniczny moloch. Dyrygent też mam wrażenie, że nie do końca podołał za zadaniem – dopasowując np. tempa do raczej suchawej akustyki sali. Nie mam zielonego pojęcia, za co ten stojak, tym bardziej w kontekście niedawnego koncertu takiej klasy zespołu jak Concertgebouworkest – oba zespoły dzieli przepaść. Znając trochę możliwości i potencjał indiwidualnych muzyków w Polskich orkiestrach, jestem głęboko przekonany, że stać na dużo więcej, na zupełnie inny poziom grania. Powinniśmy dążyć do tego, żeby NOSPR starał się takim orkiestrom jak Concertgebouw (powiedzmy Top5-Top10) czy hr-Sinfonieorchester (dawniej orkiestra partnerska NOSPR) dorównać , analogicznie taka FŚ np. Symfonikom z Duisburga czy Filharmonii Rotterdamskiej, która była tu na forum też niedawno wspomniana. W każdym razie, nie bądzmy gotowi pochwalić jeszcze ten maras muzyczny, w którym siedzimy – bo możemy dużo więcej. Dobrze by zacząc od szczeego spojrzenia w lustro.
Duch Gałkiewicza wiecznie żywy. Jak ma zachwycać, kiedy nie zachwyca – „mnie nie zachwyca”. Bo czemu miałby zachwycać. Nie tylko Pani Kierownik fatyguje się z Warszawy do „malutkiej sali” Filharmonii Śląskiej, fatygują się inni melomani, ale – jak widać – słuch nie ten. Oczywiście nasz nieusatysfakcjonowany meloman uda się za nieco ponad dwa tygodnie do NOSPR, gdzie Pani Alsop będzie dyrygować II symfonią Mahlera. Będzie okazja do porównań, bo utwór ten w wykonaniu FŚ i Pana Shemeta wypadł znakomicie i zdecydowanie „podołał za zadaniem”.
To nie meloman, to muzyk 😉 i pewnie uda się na koncert Marin Alsop, tym bardziej że, o ile wiem, mieszka teraz w Katowicach. Ale urodził się i dużo przebywał poza Polską, więc te trochę niezręczności językowych można wybaczyć. Tylko nie jestem pewna, czy słowo „maras” jest tu użyte w znaczeniu śląskim (błoto), czy też może chodziło o „marazm”, co zresztą właściwie na jedno wychodzi.
A sala FŚ jest zdecydowanie za mała na Mahlera. Ale cóż zrobić.