Koncert z prawykonaniem
Mogłam dziś, jak co roku, obchodzić święto 4 czerwca (tym razem na Placu Zamkowym), mogłam też pójść na wręczenie nagród architektonicznych „Polityki”, ale ostatecznie wybrałam się na koncert Sinfonii Varsovii w Studiu im. Lutosławskiego.
Z naszą orkiestrą wystąpili tym razem goście z Wielkiej Brytanii – dyrygent Christopher Austin – i z Danii – wiolonczelista Jakob Kullberg i kompozytor Niels Rønsholdt. Ten ostatni napisał dla solisty drugi już koncert wiolonczelowy (wbrew temu, co powiedziała zapowiadając Monika Pasiecznik, nie było to zamówienie od Sinfonii Varsovii, tyle tylko, że orkiestra została zaproszona do nagrania utworu). Pierwszy nazywał się Country i był już w Polsce wykonany – na ostatnim Sacrum Profanum, również przez tego solistę, ale z Orkiestrą Muzyki Nowej. Jak wspomniałam wówczas, solista w tamtym utworze często musi trzymać wiolonczelę jak gitarę, często też śpiewa – i wypadł wówczas dobrze, choć utwór w całości nużył, zwłaszcza że trwał prawie godzinę.
Dzisiejszy nazywa się Western i jest na szczęście o połowę krótszy; nie ma w nim też tego rodzaju ekscesów, i solista, i zespół grają zupełnie normalnie, śpiewów też nie ma. Utwór jest też bardziej konsonansowy, tonalny. I też trochę nużący, ale do wytrzymania. Kompozytor po ukłonach dołączył się do wykonawców i w zagranym na bis fragmencie owego poprzedniego koncertu śpiewał z wiolonczelistą na dwa głosy – wyszło to całkiem zabawnie, ale solista był tym razem niezbyt przy głosie.
W ogóle nie był chyba w najlepszej formie, ponieważ wcześniej grał Koncert a-moll Schumanna i niestety nie było to dobre wykonanie – niezbyt piękną barwą, z kłopotami intonacyjnymi, dość toporne w ekspresji. Nieraz zdarza się, że ktoś, kto dobrze gra muzykę współczesną, w klasyce niekoniecznie się sprawdza. Ale gdy to wychodzi na jaw, zaczynamy mieć wątpliwości i co do jego wykonawstwa muzyki współczesnej…
Za to ramy koncertu były urodziwe. Muzyka Ralpha Vaughana Williamsa często przywodzi na myśl łagodne angielskie krajobrazy, nie inaczej jest w Fantazji na temat Thomasa Tallisa, w której melodia tego wybitnego twórcy barokowego jest podstawą. Zamknęła zaś program suita Ravela Le Tombeau de Couperin – tu powiązanie z Williamsem, który brał lekcje u Ravela parę lat przed napisaniem Fantazji.
Miło było zobaczyć, że Studio było tym razem wypełnione, co nie tak często się zdarza. Koncert odbył się w ramach festiwalu Sinfonia Varsovia Swojemu Miastu. Zamknięcie imprezy w niedzielę na Grochowskiej. Zapowiada się bardzo ciekawie, miejmy nadzieję, że pogoda dopisze.
PS. Tu jeszcze link do newsa ze Śląska.
Komentarze
Z innej beczki: Kate przeszła na Konkursie Gezy Andy do szóstki półfinalistów. Chyba nas to nie dziwi 🙂 Gra we czwartek Koncert d-moll Mozarta (pod batutą Pletneva): przesłuchania rozpoczynają się o 19:30, ona jest druga.
Trochę nużący, ale do wytrzymania. 🙂 Pani Kierowniczka to tak mało abuzywnie relacjonuje (chyba dobrze napisałem nowe słowo?). Teraz artyści tacy wrażliwi są, tacy delikatni, nazywanie rzeczy po imieniu mogłoby się odbić jednemu czy drugiemu. Kiedyś wprawdzie geniusze umierali bardzo młodo i świat jakoś sobie radził, ale może nie eksperymentujmy ze światem. 😎
Bo ja ostatnio słyszałem przez radio utwór współczesny, nagrodzony na takiej imprezie europejskiej, no i gdybym miał własnymi słowami, to pewnie mielibyśmy własnie takiego następnego martwego geniusza. A tymczasem Pani Kierowniczka dwa lata temu słyszała to samo i podsumowała w tym samym sensie, a w jakże innym stylu:
https://szwarcman.blog.polityka.pl/2022/09/25/pstry-final-jesieni/
Na marginesie – jest bardzo prawdopodobne, że kompozytor naprawdę nie wie, w jakim to języku jest tytuł. Mówię to na podstawie jego swobodnej wypowiedzi już po otrzymaniu nagrody. 🙂
Ojtam ojtam, WW, po pierwsze, to przecież wcale nie było to samo, a po drugie, chyba istnieje jakieś stopniowanie. Jeżeli piszę, że trochę nużące, ale do wytrzymania, to tak było, co więcej, nie wszystkich musiało nużyć, bo harmonie w tym koncercie wiolonczelowym były przyjemne i można było się nawet zrelaksować. A mogło być nużąco i nieprzyjemnie 😉
A ja muszę, muszę pochwalić orkiestrę i dyrygenta! Sinfonia Varsovia grała wczoraj pięknie! Ostatnio różnie z tym niestety bywało i nie były to pjedyncze wypadki przy pracy. Tym razem zwłaszcza w Williamsie i Ravelu potencjał jaki mają ci przecież świetni muzycy zajaśniał w pełni! Zagrane to było zgrabnie, z wdziękiem oraz pełną kulturą. Do tego wspaniała barwa, światłocień (smyczki!) i piękne dialogi dęciaków. Dlatego wymienię jeszcze raz nazwisko dyrygenta, Christophera Austina, który ten znakomity rezultat z muzykami wypracował.
Oby tak dalej!
Dołączam się do pochwał pod adresem orkiestry! A z koncertu najbardziej podobały mi się skrajne punkty programu…
Najważniejsze jednak, że dzięki uprzejmości Pani Redaktor i jej mailowego znajomego możemy słuchać Kate w Zurychu. Przede mną ta przyjemność dopiero dziś (wczoraj zdążyłam tylko początek Liszta), a jutro półfinał. Też jestem ciekawa jej interpretacji Mozarta – pewnie będzie trochę inna niż to, co w styczniu słyszeliśmy na żywo
A ja jutro wieczorem „na gorąco” napiszę o koncercie, na który czekałam cały sezon 🙂
Program :
Lili Boulanger D’un soir triste
Prokofjev Derde pianoconcert
Strauss Don Quixote
Solista i dyrygent Lahav Shani
W bardziej wyrozumiały sposób podszedłem do tego koncertu wiolonczelowego, ale co do wykonania koncertu Schumana – pełna zgoda.
Tymczasem FN ma w piątek ogłosić program na nowy sezon i nazwisko nowego dyrektora artystycznego – Pani Kierowniczka już pewnie wie, ale kurtuazyjnie nie uprzedza wydarzeń 🙂
Co gorsza, właśnie jutro rano wyjeżdżam i nie będzie mnie na tej konferencji, a przed nią nie mogę nic powiedzieć 🙁
A tymczasem wczoraj w Operze Narodowej podano, kto będzie realizował operę o Warszawie (według książki Grzegorza Piątka Najlepsze miasto świata), której premiera odbędzie się 19 września przyszłego roku, na inaugurację Warszawskiej Jesieni i w 80. rocznicę rozpoczęcia odbudowy Warszawy. Muzykę tworzy właśnie Cezary Duchnowski i ma skończyć do tej jesieni. O projekcie pisałam tutaj: https://szwarcman.blog.polityka.pl/2023/02/10/najlepsze-miasto-swiata/
Grać będzie, jak już wiadomo, Sinfonia Varsovia, a dyrygować – Bassem Akiki.
Konkurs na koncepcję reżyserską wygrała Barbara Wiśniewska z zespołem – ta od zeszłorocznego Holendra w Operze Leśnej w Sopocie (a potem w Operze Bałtyckiej). I tu będzie z nią współpracować scenografka Natalia Kitamikado, kostiumy stworzy Emil Wysocki, choreografię Maćko Prusak, a projekcje – Bartek Macias. Dramaturgiem będzie Marcin Cecko.
Reżyserka opowiadała o swojej koncepcji – temat traktuje bardzo osobiście, ponieważ jest warszawianką w piątym pokoleniu. Bohaterkami opery – libretto napisał Beniamin Bukowski – mają być znana architektka Helena Syrkus, sekretarz generalna Naczelnej Rady Odbudowy Warszawy, oraz dziennikarka amerykańska Anna Louise Strong, zafascynowana komunizmem, która nadawała wówczas relacje z Polski (ciekawam, jak zostanie przedstawiona ta kontrowersyjna postać). O Helenie Syrkus, przedwojennej awangardzistce, współzałożycielce wraz z mężem Szymonem i kilkorgiem innych znanych architektów grupy Praesens, Wiśniewska wspomniała, że przed wojną wyrażała się, że Warszawę właściwie należałoby wybudować na nowo. Jej słowa niestety ziściły się w straszny sposób, ale rzeczywiście dzięki temu w mieście można było dokonać wielu ulepszeń – o tym mówi też książka Piątka. Przestrzeń materialna, czyli gruzy, zderza się tu z przestrzenią idei (marzenia, wspomnienia). Ważną rolę ma tu odgrywać chór mieszkańców.
Zobaczymy, co z tego wyjdzie…
A tu Kate (i nie tylko ona) będzie grała Mozarta: https://www.youtube.com/watch?v=y4gucO1rLx4
Potwierdzone. Krzysztof Urbański nowym szefem muzycznym FN, powstaje nowe stanowisko głównego dyrygenta gościnnego, którym będzie Christoph Koenig.
Śledziłem przesłuchania z zapartym tchem. Szkoda wielka, że Kate nie została dopuszczona do wąskiego finału (3 osoby z 6 półfinalistów). Nie wiem, na ile to moja nadinterpretacja, ale odniosłem wrażenie, że bardzo jej zależało, co nie pozwoliło jej być w pełni sobą. Przejawiało się to w drobnostkach, minimalnych usterkach, omsknięciach, czy może kilku frazach w finale, w których trochę brakowało oddechu. Ponieważ był to konkurs, zamiast skupić się na pięknie, zastanawiam się, co mogło być zagrane lepiej, zwłaszcza znając werdykt jury. A przecież jej interpretacja była bardzo piękna; znamy ją z niedawnego koncertu w Warszawie, który można odsłuchać na kanale FN. Tylko czy atmosfera konkursowa to właściwy czas i miejsce na zaprezentowanie słuchaczom i jury tego typu doświadczenia, jakie Kate dostarcza nam podczas swoich recitali?
Uczciwie jednak muszę oddać sprawiedliwość, że trójka finalistów grała bardzo dobrze. Zwłaszcza występujący na koniec Ilja Szmukler – zagrał błyskotliwie, zadziornie, bardzo retorycznie. Podobnie jak drugi rosyjski finalista, dobrze rozumiał się z Pletniowem. Na uwagę zasługuje również łotewski pianista Daumants Liepins, który podobnie jak Szmukler, grał XVII Koncert Mozarta; może nie aż tak iskrząco i błyskotliwie, ale bardzo pewnie.
Może gdyby konkurs odbywał się w innym kraju, nie w znanej z porządku i zasad Szwajcarii, do finału dopuszczono by wyjątkowo 4 finalistów. Wtedy, prezentując zapewne f-moll Chopina (czy może III Beethovena – ktoś wie, jakie były plany?), Kate zdobyłaby upragnione zwycięstwo?
Z drugiej strony, czy dla publiczności, nie tylko w Polsce, ale i wiernych fanów na całym świecie, którzy autentycznie kochają jej niepowtarzalny styl gry i muzyczną osobowość, ma znaczenie to, czy została nagrodzona w takim czy innym konkursie?
Na stronie FN jest już repertuar na przyszły sezon. Z tego co widzę, wracają kompozytorzy rosyjscy, będzie np. Kissin grający Prokofiewa, I symfonia Szostakowicza i „Persefona” Strawińskiego.
@Jakobie, nie wiem. Słuchałam tylko wczorajszego dnia i słyszałam przede wszystkim trzy rożne orkiestry i trzech rożnych dyrygentów : ironicznego, robiącego wbrew i dialogującego. Szmukler grał wspaniale, ale i Pletniev bardzo mu pomógł. W dwóch pierwszych Mozartach (a zwłaszcza z Kate) było o wiele gorzej. Jak Kate poprowadziła ekspozycje do kulminacji, a orkiestra siadła, pomyślałam, ze powinna dyrygować od fortepianu, byłoby lepiej. Inna sprawa, ze orkiestra w d-moll nie nadążała, było sporo obsuw w dętych, łącznie z chwiejna pulsacja. No i wyszło, jak wyszło. Kate to wielka i bardzo zdecydowana osobowość artystyczna i trzeba za nią iść, w ciemno.
No i tak, wielka nagroda bardzo jej potrzebna, właśnie dlatego, żeby te koncerty MIEĆ.
Zgadzam się niestety, Pletnev dyrygował przy Kate jak kapeć. Nie starał się wcale. Bardzo przykra sytuacja. Wolę Kate nawet z potknięciami, bo ma wiele do powiedzenia, Szmuklera oglądałam, bo uwielbiam ten koncert, ale dla mnie był taki sobie. Łotysz też jakiś sztywny, zmanierowany.
Trudno. Ale bardzo szkoda.
Klika moskiewska z Yudeniczem w tle… Szmukler grał jak orkiestra mu grała. Wyszło prawie super.
A miałem jakieś zle przeczucie, jak zobaczyłam tylu Rosjan na liście, i ten Pletnev… przeciwko wojnie, ale zawsze za swoimi jednak.
Pani Kierowniczko, Thomas Tallis zdecydowanie był kompozytorem doby renesansu, a nie jak Pani napisała baroku… 🙂