2 x Belcea + 1
Belcea Quartet współgrał tego wieczoru z dwojgiem wybitnych pianistów – z każdym wypadło to inaczej, zapewne też dlatego, że to są bardzo różnie napisane utwory.
W Kwintecie fortepianowym f-moll Césara Francka cały zespół stanowi jeden organizm. I Vadym Kholodenko wpasował się w ten organizm idealnie. Muzycy współbrzmieli harmonijnie przez cały czas, pianista się nie wybijał, choć oczywiście bywał słyszalny. To utwór burzliwy i namiętny, ale romansowa historia przytoczona w omówieniu w programie chyba jest jedynie plotką. Czy Franck ze swoim kolegą Camille’em Saint-Saënsem, który wziął udział w prawykonaniu i był adresatem dedykacji, pokłócili się o kobietę – tu pada nazwisko Augusty Holmes? Raczej nie, choć faktem jest, że Holmes studiowała u Francka, a Saint-Saëns coś gdzieś o niej napisał. Przykre jest jednak – to już całkiem na marginesie – że opowiada się o niej w takim kontekście, nie wspominając, że była to utalentowana kompozytorka, która miała zacięcie do muzyki symfonicznej (napisała też uwerturę Polonia), stworzyła również parę oper, z których jedną nawet wystawiono w Operze Paryskiej.
Wracając do koncertu, w Kwintecie Mieczysława Wajnberga zespół jest zupełnie inaczej skonstruowany: fortepian jest przeciwstawiony kwartetowi, jak w koncercie fortepianowym orkiestrze (co potęguje jeszcze duży epizod solowy w czwartej części). Yulianna Avdeeva wykonywała go z Kremeratą Balticą w opracowaniu na fortepian i orkiestrę smyczkową na Chopiejach pięć lat temu, w tym samym wykonaniu ukazał się na płycie ECM. W wersji oryginalnej faktura jest cieńsza i większa jest równoważność między zespołem a solistką – bo jednak w taki sposób to trzeba postrzegać. Tym silniejsze jest wrażenie. Co więcej, dzisiejszy czas sprawił, że ten utwór przejmuje jeszcze bardziej – to dzieło wojenne, z 1944 r. Jest mroczne, ukazuje smutek, rozpacz, ale i wielką moc. (A poza tym ma swoje tajemnice – do dziś jest dla mnie zagadką, skąd w finale wziął się jako jeden z tematów szybki taniec irlandzki.) I Belcea Quartet, i Avdeeva umieją to wszystko oddać wspaniale. Cała sala zerwała się z miejsc, ale oczywiście po czymś takim bisów być nie może.
Po południu na Zamku Królewskim Mariusz Godlewski z Radosławem Kurkiem wykonywali (znakomicie!) pieśni Moniuszki – była to promocja nowej płyty. Większość z nich jest mało znana: artyści sięgnęli po utwory z szuflady, niewydane. Było więc trochę niespodzianek: Znasz-li ten kraj w zupełnie innym, mniej ciekawym opracowaniu niż to powszechnie znane, czy też pierwotna wersja Łzy z tytułem Pieśń do słońca (ale to do tej ostatecznej wersji bardziej pasuje). Wydaje się, że Moniuszko wiedział, dlaczego chowa coś do szuflady. Ale jednak jeśli się to zachowało, to przez pamięć o kompozytorze wypada to wydać. Moniuszkaliów ciąg dalszy, również połączony z promocją nowej płyty, odbędzie się niedzielnego popołudnia też na Zamku, w wykonaniu Olgi Pasiecznik i Ewy Pobłockiej.
Komentarze
Sam Kwintet fortepianowy f-moll Césara Francka nie przypadł mi do gustu, pomimo świetnych wykonwców, za to Wajnberg poruszający i wspaniale wykonany.
Przyjemny wieczór.
Po Wajnbergu sala ledwo zwlokła się (tu mała korekta do PK) z miejsc ledwo z pierwszym powrotem artystów na scenę. Powinien być stojak od razu! Z resztą na balkonie było 5 takich osób (w tym dyrektor Leszczyński) którzy wyskoczyli słusznie po ostatnim takcie. Largo mieszanka lawy i lodu, chyba jedyna część z utworów, które można było usłyszeć w ostatnich dniach bez ataku spazmatycznego kaszlu albo dzwonka telefonu. Tyle kontekstów, tyle skojarzeń. Mam wrażenie, że niektóre osoby są już zmęczone festiwalem? Nie do końca jestem na tak z odwróceniem kolejności kwintetów. A bis mógłby być np. z preludiów starszego kolegi Wajnberga (op. 87, no. 4 razem z fugą)
Kwintet Wajnberga był po prostu doskonały. Awdiejewa jest niezawodna. Szkoda, że w nadchodzącym sezonie FN nie będzie równie atrakcyjnych punktów programu.
Ja czekałam na odwrócenie kolejności, i się doczekałam 🙂
To fakt, stojak był na drugim wyjściu artystów, ale kładę to na karb oszołomienia. Ja też potrzebowałam oddechu.
A tak w ogólę to wśród publiczności na Francku był Gadijev. W szortach. Może w taką pogodę taki strój powinien być bardziej akceptowalny.
Widzieliście to? 😆
https://www.youtube.com/watch?v=S1Mlm0-O2jY
Tak. Jest to bezguście tak groteskowe, że aż śmieszne, pewnie i dla niego. Chociaż zdjęcia, które on sam wrzuca: jak popyla na skuterze wodnym, czy melexem, cały w bieli, one też są niezłe.
😆 😆 😆
W doborze repertuaru fortepianowego ma jednak lepszy gust. Chyba że mu profesor Dang dobiera 😉
Wszystko jest lepsze od jego klipu z jajkiem.
A tego to nie widziałam.
Ja niestety widziałem. Ale pocieszam się tym, że może on jest jednak trochę ironiczny w tym cały czas. Oto klip z jajkiem: https://www.instagram.com/p/ChXSr2XAgYK/
😆 Chyba nie jest. Chyba to miało być dowcipne…
Ta rzekoma historia z Augustą Holmès (nazwisko artystki – pochodzenia irlandzkiego – powinno być pisane z accent grave, gdyż taką wersję oficjalnie ona stosowała podczas całego swego życia we Francji) wydaje się raczej wyssana z palca. W czasie, gdy Franck kończył Kwintet (1879), Holmès od wielu lat była w związku z poetą Catulle Mendèsem, mieli już zresztą wtedy kilkoro dzieci.
No właśnie. I nie wzięli nigdy ślubu 🙂
Belcea jest zjawiskowa. Ale ten Franck… Rozedrgany, chimeryczny, że aż depresyjny… Nie po mojej myśli była zmiana kolejności utworów. Przyszłam głównie na Weinberga i myślałam sobie, że posłucham w zadumaniu, a potem ten Franck jakoś przeleci. Ale było inaczej. Francuski kompozytor zabrał część moje uwagi.
Weinberg, po przerwie, przejmujący, choć nie przeżyłam tego tak, żeby aż stojak. Takie momenty są wyjątkowe. Ciekawe było poobserwować obie panie, gdy wychodziły do ukłonów. Gorąca, wzruszona Corina Belcea i zimna, zdystansowana Yulianna Avdeeva. Aż dziwne, że ta woda i ogień dały się pogodzić w wykonaniu tego kwintetu. Choć może taki jest Weinberg, poważny w wartwie treści, emocjonalny w formie. Hmm, musiałabym się zastanowić. Ciekawy wieczór.
Nie powiedziałabym, że Avdeeva była zimna i zdystansowana. Była poważna, cała w żałobnej czerni – chyba z premedytacją. Ona w ogóle nie jest zimna, to sympatyczna osoba. Ma miły, ciepły, niski głos.
Ach, takie na mnie zawsze robi wrażenie i tak odbieram jej grę. Wyśmienitą grę. Nie wiem, czy chciałabym wiedzieć, jaka jest poza sceną. Być może wówczas całkowicie inaczej bym ją postrzegała. Mam jednak wrażenia, że to jest jej wizerunek, który sobie wypracowała. Też siła, odrbina męskości, co też podkreśla przez styl ubierania się.
Może jeszcze doprecyzuję, że powyżej nie miałam na myśli rozedrganego i chimerycznego wykonania utworu Francka, tylko samą kompozycję, za którą nie przepadam. Myślę, że była wykonana najlepiej, jak to jest możliwe:-)
W pandemii na swoim fejsie prowadziła spotkania z internautami – fajne, pouczające i właśnie sympatyczne.
Co do stylu ubrania – pewnie dlatego nazwaliśmy ją tu Kocicą, bo z jednej strony spodnie, z drugiej – szpileczki, czasem żabot.
Za Franckiem też nie przepadam, ale dzięki zmianie kolejności mógł zaistnieć jako przystawka, a Wajnberg – za danie główne.
Uśmiałam się szczerze z waszego wyśmiewania klipów reklamowych Bruce’a 😀 Tzn ja też ryczałam ze śmiechu oglądając tą reklamę;) reklamy mają to do siebie że są przerysowane, czasem kiczowate,często śmieszne,ale w życiu nie przyszłoby mi do głowy by oceniać gustowność filmu reklamowego;) czy dobry smak osoby grającej w reklamie. Na Boga, to tylko marketing! Tylko i aż, bo ten światek zdaje się nie doceniać znaczenia tegoż. Młode pokolenie artystów ma już nieco inne podejście do tego tematu, toteż swoją pracą potrafi nie tylko zachwycać ale i zarabiać na życie :p
Reklamy bywały też dowcipne i na poziomie. I skuteczne – niektóre pamiętam do dziś. „Tylko marketing” – to mało. Lepiej, żeby artysta kojarzył się z dobrym gustem niż z bezguściem, a i reklama może być z gustem zrobiona.
Bruce jest chyba jeszcze bardzo dziecinny, poczucie humoru 16-latka zgrywajacego sie na salonowca 🙂
Zgadzam się z tym, że Bruce jest jeszcze dziecinny. Ktoś wpadł na pomysł reklamy luksusowego samochodu (luksusowy tutaj w Am.Płn., nie wiem czy w PL) przy użyciu młodziutkiego talentu muzyki poważnej. Reklama jest dosyć zabawna dla mnie, zupełnie nieszkodliwa. Bruce Liu jest skromny i ma poczucie humoru, to słychać w wywiadach. Wyobrażanie sobie publiczności jako owoce w celu zwalczania tremy – dziecinne wyjaśnienie, które teraz zostanie z nim na zawsze. BL ma 25 lat czyli dopiero staje się dorosły (w odróżnieniu od pań – my jesteśmy prawie dorosłe tak około 18-21, panowie potrzebują więcej czasu ).
Życzę mu jak najlepiej, oby się rozwijał poza Chopinem. Bardzo mi się podoba jego Ravel, bardzo, bardzo!
Pozdrawiam.
Nie zgodzę się zupełnie @lisek. @Berkeley special. Od samego początku Konkursu to właśnie inni przy nim wyglądali i zachowywali się jak dzieci. On wszystko miał i nadal ma przekalkulowane na chłodno, po wielu przegranych konkursach dobrał fortepian i repertuar dokładnie pod swoje zalety i możliwości – w moim odczuciu pokazując regulaminu słabość, bo okazuje się, że mógł nie zagrać, żadnego utworu trudniejszego emocjonalnie, refleksyjnego, ograniczając popisy i śmieszkowanie tylko w przypadku sonaty, która akurat jest tą dramatyczną, a mniej niejednoznaczną – nie wychodząc czubkiem palca poza strefę komfortu przez całe dwa tygodnie. Jego współpraca z DTS tuż przed Konkursem też wydaje się być tutaj bardzo świadomym wyborem. Miał dokładnie przemyślane, co mówić, (a przede wszystkim: mówić mało i skromnie), kiedy może grać w samej koszuli, kiedy jednak założyć górę, redaktorzy Radiowej Dwójki absolutnie kupili jego pomysł na imię (nadane przez rodziców to zdaje się Xiaoyu Liu, a nie Bruce Liu) przychodząc na finał w koszulkach z Brucem Lee. Przykłady można mnożyć: facet jest zaprzeczeniem dziecinności. Rozgrywa wszystkich wokół jak chce genialnie zarządzając swoimi zaletami. I wcale się nie zgrywa na salonowca, proszę przejrzeć jego media społecznościowe. Jak na zgrywanie się, to mało jest tych relacji z nie-luksusowych okoliczności.
Rozumne planowanie a wyrachowanie to dwie różne rzeczy. Manipulatora w nim nie widać ani trochę. Jest dobrze prowadzony, to swietnie. Sympatyczny i szczery chłopak.
Reklama przypomniala mi jego wypowiedz w wywiadzie ze gra za kazdym razem na innym instrumencie to tak jak miec wiele partnerek
🙂
Zgadzam się z p. Lisek. Każdy korzysta z możliwości, jakie ma. Nauka u DTS nie poszła na straty. Wybór programu to coś, co każdy kandydat musiał zrobić. Niektórzy zrobili to lepiej niż inni. Nie wydaje się być wyrachowany. Proszę nie zapominać, że jest Kanadyjczykiem. Skromność to stała cecha Kanadyjczyków, to zupełnie inni ludzie niż Amerykanie, pomijając wspólny język. Ma zdecydowanie bardzo fajne i dziecinne poczucie humoru, wspomniałam o tych owocach na widowni. Czy jakiś wyrachowany artysta mówiłby o tym?
Moja przepowiednia jest, że pozostanie skromny. Chińskie wartości to też skromność, więc wszystko jest bardzo spójne. Na pewno będę go obserwować i życzę mu sukcesów i czekam na nagrania Ravela.
Jaki jest Bruce Liu? Myślę, że dobrze jest posłuchać, co o nim mówił Dang Thai Son w tym roku w Dusznikach (druga połowa rozmowy Róży Światczynskiej jest poświęcona właśnie Liu). Może będzie łatwiej o wstrzemięźliwość w formułowaniu jedynie słusznych poglądów i ocen.
https://polskieradio.pl/7/6063/Artykul/3016266
A ja ciągle nie rozumiem świętego oburzenia tą reklamą. To wcale nie jest zła reklama. Jest śmieszna (nie mylić z dowcipna, taka być nie miała) ale nie żenująca. Kilka miłych dla oka kadrów, zbyt pięknych, zbyt idealnych (koszula pod kolor dywanu :D) jak to w reklamie. Mnie tam śmieszy najbardziej przedstawianie filharmonii i muzyki klasycznej jako czegoś elitarnego (jak reklamowany produkt),ale taka wizja akurat odpowiada wielu polskim słuchaczom muzyki „poważnej” 😉 więc można powiedzieć, że reklama trafia w punkt :p (do mojego serca nie przemawia, bo potrafię słuchać Chopina do kotleta a do filharmonii jeżdżę SKM. Nie gorszy mnie też widok pana w krótkich spodenkach na koncercie. No ale też ani trochę nie zniesmacza mnie ta reklama)
Żeby znowu wyrachowany… niczego takiego nie powiedziałem. Zresztą to słowo w ogóle, moim zdaniem, średnio pasuje do sytuacji uczestnika konkursu i koncertującego muzyka. A że robi to, co trzeba, żeby nam się podobać? No cóż, mądry jest bardzo. Czy to manipulowanie? No pewnie trochę tak, ale lubimy być manipulowani w taki sposób. W każdym razie na pewno szczerości w tym za wiele nie widzę, OK, no on pewnie nie kłamie, ale żeby był oddany jakiejś swojej artystycznej wizji czy idee fix za cenę mniejszej popularności jak Serkin, czy też żeby był taki spontaniczny jak Martin Garcia Garcia, czy Leonora Armellini, to przekonany nie jestem. Ale no pozostańmy przy swoim zdaniu, nie chcę niczego narzucać, to są sprawy odczuć.
Dziękuje za rekomendacje wywiadu z Dang Thai Sonem, bardzo ciekawy.
Ja też dziękuję. Bardzo ciekawy! Pozdrawiam serdecznie.
W końcu obejrzałam reklamę i kurę, o których istnienieniu nie miałabym pojęcia, gdyby nie ten blog. Kura mnie nawet rozśmieszyła. Nie jestem pewna, czy o to chodziło Rameau…:-) Ale instagram jest medium do popularyzowania różnych treści. Może zachęci kogoś, kto w innym przypadku nie posłuchałby tej muzyki. Jest to trochę dziecinne. Mam jednak wrażenie, że zdecydowanie z przymrużeniem oka.
Natomiast reklama jest estetycznie bardzo piękna. Nie wiem, czy chciałabym, żeby mój ulubiony pianista (którym Bruce nie jest) musiał brać udział w takich projektach. Chyba nie… No ale właśnie, ponieaż nie jestem tak bardzo emocjonalnie związana z Bruce’m, oceniam wizualność i jestem dość zachwycona. Wszystko wygląda lepiej niż w rzeczywistości. Piękny i elegancki Bruce, piękna kobieta, piękne samochody i jakby nie nasza filharmonia. Ale powiem przekornie, że cieszę się, że ten filmik powstał. Sądząc po liczniku obejrzeń na YT, widziało go już 1,5 miliona osób. Bardzo dobra reklama dla Polski i Festiwalu. Potrzeba nam takich pozytywnych przekazów.
Jak tu nie kochać DTS. Sporo informacji, których nie znajdziemy nigdzie indziej, o dzieciństwie Bruce’a przede wszystkim. Świetna rekomendacja. Nie wiem jednak, w jaki sposób te wiadomości, np. że był wożony przez tatę do szkoły, żeby nie korzystać z komunikacji miejskiej, albo opinie DTS, że co prawda ma wielkie ego, ale nie jest jego zdaniem narcyzem, miałaby zmienić moje odczucia co do jego funkcjonowania jako muzyka @60jerzy.
A Serkin jako przykład osoby oddanej jakiejś swojej niezbyt popularnej wizji to szukanie zbyt daleko i zbyt łatwo. Robiąc kanapkę pomyślałem, że przecież nawet w Konkursie mogliśmy słuchać zupełnego pasjonata, nie liczącego się już z realiami konkursowymi – Khozyainova – który po 11 latach przyjechał do Warszawy nie nas olśniewać swoimi popisami, czy dzielić swoją joie de vivre, a zrobić nam program właściwie edukacyjny. Wcześniej, w czasie pandemii, produkując filmiki ze wszystkimi kompozycjami Chopina.
Dang fajnie się chichra 😆 i bardzo ładnie mówi o swoim uczniu.
Nie, nie ma świętego oburzenia na reklamę, jest tylko poczucie cringe’u, ale oczywiście wolna wola, jeśli kto tak chce, proszę bardzo.
A kury można było zrobić nawet bardziej dowcipnie 😉
Bruce na pewno nie musiał brać udziału w tej reklamie. Ale pewnie było mu fajnie spróbować. Może rodzice dostaną nowy samochód bo on sam to się raczej samolotem ostatnio przemieszcza…
A sama reklama może przyciągnąc wielbicieli pięknych kobiet do Warszawy. Cóż to zaszkodzi, po pandemii trzeba dbać o turystykę. A w Filharmonii widziałam piękne kobiety, więc nie jest to żadne kłamstwo. Do Rafała Blechacza taka reklama jakoś nie pasuje, nie wiem dokładnie dlaczego, on ma inny styl i nie jest jeszcze (chyba?) bardzo instagramowy.
A ja proszę Państwa wybieram się do Poznania i już nie mogę się doczekać. Pozdrawiam wszystkich.
Rafał Blechacz nie ma nawet przyzwoitej i aktualnej strony internetowej. To jest jednak ryzykowne podejście w dzisiejszych czasach.
Nie sądzę, żeby Bruce Liu myślał o czytelnikach tego (znakomitego!) bloga publikując filmiki na instagramie. Ich raczej nie trzeba namawiać do słuchania Rameau. Zakładam więc, że chodzi mu o dotarcie z muzyką klasyczną do nowych, zwłaszcza młodszych słuchaczy i wykorzystuje przy tym środki i formę przekazu odpowiednią dla tego celu. „Programy edukacyjne” wspaniałego Chozjainowa raczej się do tego nie nadają.
Życzmy więc BL powodzenia!
Myślę, że nieobecność świętego oburzenia (oraz innych emocji pochodzenia algorytmicznego) jest jednym z powodów, dla których tak cenimy ten blog.
Dobrego dnia wszystkim – dziś przed nami maraton.