Już tylko Chopin
Podobnie jak pięć lat temu, w II etapie konkursu uczestnicy grają już tylko utwory patrona. Z drobną różnicą: obok mazurków i sonaty zamiast poloneza jest walc.
Dziś wysłuchaliśmy tylko siedmiorga pianistów, ponieważ Koreanka, która miała grać ostatnia, była niedysponowana i przełożono jej występ na zakończenie jutrzejszych przesłuchań. Tak więc dziś szybciej mogliśmy pójść do domu, za to jutro pójdziemy później.
Jak patrzę na moje zapiski sprzed pięciu lat, to wynika z nich, że do II etapu dostało się więcej pianistów N niż P. Czyżby tym razem było odwrotnie? Jeszcze nie wiem, co nas czeka jutro, bo tych pianistów nie słyszałam będąc na wagarach, ale dziś rzeczywiście więcej było z kategorii P. Czy jednak to wystarcza? Cóż, nie zawsze. Taki Derek Wang, który tak pewnie zachowywał się grając Bacha, Mozarta czy młodego Chopina, w muzyce dojrzałego Chopina niestety padł. Mazurki były blade, Sonata b-moll zupełnie nie jest dla niego (w ogóle były dziś z nią kłopoty), a Walc As-dur op. 42 na koniec (taka kolejność mówi sama za siebie o osobowości pianisty, podobnie było w przypadku Bruce’a Liu na „dużym” konkursie) był dla niego wyraźnie chwilą wytchnienia w atmosferze salonowej, która mu zdecydowanie bardziej pasuje.
Również Yonghuan Zhong, 18-letni chiński student prof. Wojciecha Świtały, też pewnie trochę już zdążył usłyszeć od profesora zarówno o wykonawstwie historycznym, jak o Chopinie w ogóle, i ślady tego było nawet trochę słychać, ale nie było to do końca przekonujące i jego produkcja także wypadła raczej blado. I on grał Sonatę b-moll; chyba pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się nudzić przy Marszu żałobnym…
Nienajlepiej też się powiodło Włoszce Alice Baccalini, która tak interesująco grała zwłaszcza Mozarta. Owszem, ma ona w sobie coś ujmującego, ale i dla niej Chopin okazał się trudny; mazurki grane zbyt delikatnie, walca zagrała trochę za szybko, co chyba ją rozproszyło, bo i Sonatę (b-moll, a jakże) rozpoczęła nader szybko i poczuła się chyba niepewnie, w każdym razie takie sprawiała wrażenie. Miała jednak piękne momenty, jak tajemniczy, mroczny początek przetworzenia I części, podobnie też było z Marszem, a finał był wręcz szmerowy. Ale ogólnie trochę zawiodła.
Nieźle wypadła Joanna Goranko (co do chwalonej tu sukienki, to dziś była ubrana nawet ładniej; zjawiskową kieckę miała też na „dużym” konkursie). Bardzo ładnie wypadły jej mazurki – grała te same co Zhong, ale o niebo lepiej, także walc był wdzięczny. Jej Sonata b-moll była nierówna; ogólnie raczej niezła, ale były momenty zachwiania, zwłaszcza w Scherzu. Wyszła jednak z nich. O wiele mniej szczęścia miała najmłodsza Japonka Saya Kamada, która kompletnie się wywaliła niemal na zakończenie występu, w całości zresztą raczej szkolnego.
Na koniec zostawiłam sobie najlepszych. Eric Guo pięknie kontrastował nastroje i brzmienia w mazurkach; w walcu trochę się rozproszył, ale się ogarnął. I jemu prawdę mówiąc nie wszystko wyszło w Sonacie b-moll, miał momenty trochę przekombinowane (repryza I części) czy zbyt rozpędzone (początek Scherza – chyba się trochę wówczas zdenerwował). Ale ogólnie zachwycał muzykalnością, brzmieniem, rubatem; forte nigdy nie było krzykliwe, piano jak mgiełka. Dziwiłabym się, gdyby nie wszedł do finału.
Absolutnie bezkonkurencyjna była dziś Angie Zhang. Bardzo ciekawy miała pomysł, by wczesne mazurki, te z op. 17, zagrać na grafie; zabrzmiały pięknie, delikatnie, może nawet pianistka trochę nadużywała lewego pedału, ale efekt był zjawiskowy. Na Sonatę h-moll przesiadła się do pleyela i wspaniale zbudowała formę całego dzieła, jak też poszczególnych części. Jestem też zafascynowana jej wyczuciem rubata. Po sonacie wróciła do grafa, na którym Walc op. 42 zabrzmiał leciutko i wdzięcznie. Przez cały występ odczuwało się frajdę, jaką pianistka miała z muzykowania; to się udzielało. Może to będzie jedna z nagród?
Komentarze
Jedyną osobą, której dzisiaj posłuchałem, była Saya Kamada. No i strategicznie to niefortunna decyzja. Bo jakoś ogólnie mnie ten konkurs niezbyt interesuje, z sentymentu posłuchałem ostatnio trochę Erica Guo, ale tak to niespecjalnie.
No ale że akurat całkiem interesuje mnie ostatnimi laty z kolei Japonia no to cyk, włączyłem, jakieś to kryterium wyboru jest, a może występ zachęci do śledzenia dalej? Ale no niestety, po fajnym pierwszym, naprawdę obiecującym muzycznie pod różnymi względami, mazurku, ona zaczęła się strasznie, ale to naprawdę strasznie sypać. Tak że wyłączyłem po prostu jeszcze przed walcem, (jak potem do niego jeszcze przewinąłem, to było oczywiście spodziewanie jeszcze gorzej), bo to skądinąd naprawdę chyba pozytywna, sympatyczna osoba, przez co tym bardziej to było nie do słuchania, trzeci mazurek, naprawdę to było strasznie przykre, szybko sobie przypomniałem, czemu skupiam się na dużych konkursach.
Szkoda. Bo ma ona znacznie większe chyba ambicje, możliwości, patrząc po samym początku jej występu, niż jej dzisiaj pozwoliły pokazać nerwy (czy może po prostu przygotowanie).
Ale też, co trzeba powiedzieć: takie półfinały nie budują marki tego wydarzenia. Wizerunkowo jest to zwyczajnie błąd. I to wynikający chyba z po prostu błędnej oceny jury, no bo z czego innego. No może to kwestia, że niektórzy się nie odnajdują zbytnio na tych instrumentach? No nie wiem. W KCh nie przypominam sobie w każdym razie podobnych sytuacji, nawet w drugim etapie.
Z tego wszystkiego, w ramach odreagowywania po tamtym stresie włączyłem polecaną Angie Zhang, a co tam. I od razu zrozumiałem uwagę na temat rubato. I w ogóle wszystko zrozumiałem. Jest niesamowita. Ale ona w ogóle nie brzmi z kolei, jakby przyjechała tu na jakiś konkurs. To jest recital, co ja słyszę. I to jaki. Zresztą, zupełnie się nie boi tego grafa, jak czasem przyciśnie… Wspaniałe kontrasty zachowane na ostatniego mazurka, też trzeba mieć spokój, ale i świadomość i kontrolę nad środkami, żeby tak planować i to dobrze zrealizować. Cudo.
Ale tutaj? To jest zjawisko, nigdy czegoś takiego w tym mazurku nie słyszałem:
https://www.youtube.com/live/mZoHYI5AY_U?si=r7F3NFxRHxLD0HGS&t=4292
Żeby ona przyjechała tu za dwa lata… Wszyscy strasznie charczą na widowni, ale może trzeba będzie jednak jej posłuchać w finale, jakby się miało okazać, że jej na Dużym Konkursie nie będzie? Po czymś takim to w ogóle trudno sobie wyobrazić, żeby, niezależnie w sumie od gry reszty, nie była laureatką.
Zjawisko.
Kamada ma na swoje usprawiedliwienie to, że ma tylko 18 lat. Chociaż już tyle śmielszych 18-latków na estradzie bywało…
Zobaczymy, co usłyszymy dziś. To już będą wyłącznie pianiści, których wcześniej nie słyszałam.
Jasne. Różnie ludzie sobie dorastają, mamy i mnóstwo fajnych late bloomerów, w pewnym sensie i Bruce jest late bloomerem, jakoś mi już jakiś czas temu przeszło docenianie czyjegoś wysokiego poziomu bardziej niż innych, jeżeli tylko mu się ten poziom uda osiągnąć w młodszym wieku. Ale z drugiej strony wiadomo no, jak ktoś szybko tak dojrzeje muzycznie, to to działa oczywiście na wyobraźnię.
Cóż, Kamadzie to nie chyba grozi.
Ale wystarczy nam Kevin Chen czy Yunchan Lim. A propos Lima, trochę szkoda, że u nas październik to bardziej te chrzanione wybory, i to w obowiązkowym smrodzie palonych w piecach opon, niż to, co wyobraża sobie sobie on, ale na szczęście ponagrywano go w trasie, można zamknąć media, okno, i się podelektować Październikiem, który zagrał w Budapeszcie niecałe dwa tygodnie temu:
https://youtu.be/qGwUdiC4UeQ?si=2BMHwK0Aw1wIK00h&t=2260
Natomiast kiedy Pani słucha na miejscu reszty, ja sobie poprzeglądałem, co robiła wcześniej Zhang, no i co naprawdę dziwi to, czemu do tej pory o niej nie słyszeliśmy. Czyżby zwyczajnie fortepiany budowane aktualnie to nie był jej konik? Na instrumentach z epoki ma mnóstwo nagrań. Czasem na jakichś zupełnych cudach, np. na babcocku, takim dziwnym kwadratowym fortepianie. Do dzisiaj nie wiedziałem o tego czegoś istnieniu.
A w ogóle to doktoryzuje się aktualnie, była jedną z, o ile nie najmłodszą, prowadzącą zajęcia na swojej uczelni. Z fun factów, to że gra od 3 roku życia. Rodzice martwili się, że jakoś nie mówi. Tak, że w końcu poszli do szpitala to sprawdzić. Tam machnięto jej testy inteligencji. I pobiła tego szpitala rekord. Ostatecznie uznano więc, że co innego ją ekscytuje, że niespecjalnie po prostu ma ochotę gadać.
To tak jak w tym dowcipie, że synek długo nie mówił, wszyscy się niepokoili, i nagle opieprzył rodzinę za przypalony obiad. Rodzina się ucieszyła: o, synku, to dlaczego wcześniej nic nie mówiłeś? A on: bo dotąd wszystko było w porządku 😛
Po pierwszej czwórce środowej. Strasznie się te dzieciaki denerwują. Mariia Kurtynina myliła się zbyt wiele razy, by można było docenić jej sympatyczne pomysły, np. żeby z Walca As-dur op. 42 zrobić katarynkę przyspieszającą i zwalniającą, albo żeby w jednym z mazurków zagrać fragment środkowej części w bardzo delikatnym piano. Poza tym jej gra wydaje się zbyt lekka dla pleyela, nie wszystko brzmiało z odpowiednim ciężarem gatunkowym. Być może to ją zaskoczyło i dlatego się rozproszyła – szkoda, bo poza tym to muzykalna dziewczyna.
Za to Nicolas Margarit, choć pomyłek miał dużo mniej, to jedną straszliwą – zakończył Sonatę b-moll dźwiękiem as. I w ogóle ta sonata chyba mu nie leżała – niby zagrał wszystko, ale w moim odczuciu jakoś bez wyrazu. O wiele bardziej odpowiadały mu mazurki i walc, które zagrał swobodnie i wdzięcznie.
Z kolei Martin Nöbauer był cały czas swobodny, gra sprawiała mu po prostu przyjemność – co chwila się uśmiechał. I grał pewniej, choć i jemu potknięć nie zabrakło, jednak to było prawdziwe muzykowanie. Po wdzięcznych drobiazgach bardzo porządnie zbudował Sonatę h-moll. Ciekawe też miał rubata, czasem zaskakujące.
Na koniec również udana produkcja Piotra Pawlaka – ten wciąż przecież młody (25 lat) pianista brał już udział w dwóch „dużych” Konkursach Chopinowskich i za każdym razem odpadał; bardzo się od tej pory rozwinął i zmienił – stał się osobowością. Z życiorysu można wyczytać, że dwa lata temu ukończył z wyróżnieniem gdańską uczelnię w klasie Waldemara Wojtala, że studiuje teraz dyrygenturę i organy, improwizuje i jest magistrem matematyki (!). Kiedy to dąży? Ciekawe. Jego interpretacje były jakby trochę na przekór powszechnie stosowanym: Walc Es-dur zagrał w tempie prawdziwego walca, nie pędził jak wszyscy. Mazurkami op. 17 ładnie się bawił, także barwą; jako jedyne grał je na pleyelu, co nadało im intymny wyraz. Sonatę b-moll natomiast zagrał na erardzie, co chyba lepiej jej zrobiło – współcześni pianiści pewniej się czują przy erardach, bo te bardziej przypominają to, co już znali. Niestety i jemu nie wszystko wyszło. W I części galopował jak narowisty koń, trochę chyba za szybko, i też w pewnym momencie wybił się z transu, zaczęła się seria potknięć, w scherzu także. Natomiast marsz i finał bardzo ciekawe. W sumie więc odbiór pozytywny.
Po południu piątka.
Ten akord na koniec sonaty nawet ładny, na swój sposób 😛
Czwórka oczywiście. Coś źle połączyłam. Wczoraj miała być czwórka, ale była trójka, więc skoro dziś miała być trójka, to będzie czwórka 🙂
Wyznam szczerze, że podczas tego akordu jęknęłam…
Policzyłam, nie połączyłam. Głupi telefon.
„Zjawiskowa kiecka”. Świetne. Pani kierowniczka ma nie tylko wyjątkowo muzyczne ucho ale i oko malarza. Nierówno na tym świecie są karty rozdane. Ech!
Czy tylko ja mam takie wrażenie, ale wydaje mi się, ze jest cala plejada pianistów, którzy na tyle nie spodziewali się, ze wejdą do drugiego etapu, ze ratują się teraz jak mogą. Tak było z Japonka, tak teraz z Włoszką, niektórzy poprzedni tez grali na krawędzi, nawet Mariia. Ja rozumiem nerwy, ale jednak… Współczuję odrzuconym, choćby Wiercińskiemu, ale nie tylko.
A na marginesie: smaczek Friederike Müller z 9 grudnia 1844 roku:
„Niebezpiecznie na ulicach, w „Charivari” piszą, że jeśli chce się być bezpiecznym w Paryżu, trzeba krzyczeć: „precz z systemem!”, wtedy od razu ma się
zapewnione towarzystwo żandarmów i nie zostanie się obrabowanym.”
Jakoś tak pomyślałam o p. Hannie Machińskiej. 😉
Jakże żałuję, ze okrojone te listy. Rozumiem, ale żałuję!
A tym czasem na stronie pewnego festiwalu znalazłem coś takiego:
Etiude in C flat major, Op. 10 nr 7
…
…i z wrażenia sam posadziłem ortografa, eh
No, cóż zrobić. Jeśli flat, to przechlapane… Trudniej. A akurat tej etiudzie na pewno flat nie służy.
No tak, popołudniowa sesja rzeczywiście była w większości rozpaczliwa. Stosunkowo najlepiej wypadła Kamila Sacharzewska – elegancki walc, subtelne mazurki, ale już w nich parę razy się zachwiała. W sonacie niestety też. Choć ciekawy, nietypowy był marsz, powolny i tajemniczy. I finał – jak rozbuchany wiatr, nie poddający się w swoich porywach logice.
Jannik Truong też trochę się pogubił tu i ówdzie, Vincenti – pomińmy milczeniem 🙁 Na koniec Koreanka Hyunji Kim – takie dziewczęce granie, też z potknięciami.
Jak z tego wybrać szóstkę? Bo ja wiem… niedługo zobaczymy.
Op. 10 nr 7 nie jest co prawda flat, ale jest niewygodna do grania jak cholera. Wiem, bo grałam.
Ale bez flata, Pani Kierowniczko. Moze z sharpem byłoby łatwiej.
W oczekiwaniu na wyniki:
Friederike 24 maja 1841:
jednocześnie do salonu wszedł przyjaciel Chopina, Fontana,
który mieszka w Bordeaux. Da mi pani kwadrans, dobrze? – rzekł Pinerl
i wziął Fontanę do swego pokoju, podczas gdy Dessauer został z nami i był
niezwykle zabawny; jeszcze go takim nie widziałam. À propos, chce się ze
mną ożenić, ale kiedy mu powiedziałam, że wolę fortepian od męża, gdyż lepiej trzyma strój, przestał mi się sprzeciwiać.
No to mamy:
Eric Guo
Martin Nöbauer
Piotr Pawlak
Kamila Sacharzewska
Angie Zhang
Yonghuan Zhong
Krótko: moi faworyci przeszli. Zhongiem jestem trochę zdziwiona, ale cóż. Kogoś trzeba było wybrać.
Czyli przygotowani. Ale czy umieją koncerty?
Truong by się przydał, on fajny jest.
A Koreanka mnie ujęła sonatą z kukułką. Premiera! To bardzo ciekawa dziewczyna, tylko musi się wyzbyć „ładności”.
Dla mnie była jednak za mdła.
To już wolałam tę Chinkę, której nie puścili do II etapu…
To, ile czasu na ogłaszaniu wyników poświęcono instrumentom: wiele mówiące. Powtórzę się: tak kiepskie wybory jury nie mogą budować marki tego wydarzenia.
Nie jest trudno nagiąć regulamin, żeby wepchnąć parę osób więcej, jak to było w 2021. Trudniej dopuścić ich mniej. To, jak wyniki są zaskakująco, precyzyjnie zgodne z naszymi jednomyślnymi chyba przewidywaniami tutaj, co normalnie dawałoby jakąś frajdę, niestety właśnie ani zaskakujące, ani przyjemne nie jest. Selekcja w jakiejś mierze negatywna, wystarczy mieć po prostu ucho do materiału.
Ale nie ma co odbierać oczywiście tym, którzy zagrali fajowo, których sobie powoli można dziś i jutro teraz ponadrabiać.
Czy ktoś się orientuje, w której sesji zagra Angie Zhang?
Pewnie w pierwszej. Wszystkie etapy idą według kolejności wylosowanej wcześniej. Pierwszy był Wang, teraz pierwsza będzie ona.
To doprawdy straszne. Sześć e-mollów! 😈
@ Zympansie, ale kogo wybrać?
Tu jest wielki rozziew miedzy trudnością (tak, trudnością) pierwszego i drugiego etapu. Bach – wybrany ze złogów (nawet była fuga dwugłosową, w nastoletniej pogardzie trzymana) / Fantazja Mozarta – niemal obowiązkowa w wieku 10-11 lat. Rondo niekoniecznie. Polonez Ogińskiego – grany jeszcze wcześniej (u nas / na Zachodzie młodzieńcze Chopina). Młodzieńczy polonez Chopina – no, wdzięczne, ale średnia szkoła, etc…
A tu nagle sonata.
Ci, którzy grają, olali pierwszy etap; ci, którzy grają nie bardzo, wycyzelowali pierwszy etap. No i wyszło, jak wyszło.
Zgodzę się, nie jest to chwalebne. No i mam nadzieje, ze cala szóstka umie koncert. A to nie takie pewne.
Całe szczęście, że będę tylko na pierwszym dniu finałów. Sześciu e-mollów bym nie zdzierżyła.
Pani Kierowniczko, dlatego na tym konkursie w finałach trzeba odejść od repertuaru chopinowskiego. Ile można e-molla… A niech Hummla ktos zagra, czy innego Steibelta. Zobaczymy czy wyrobi.
Pani Doroto, dziękuję, rzeczywiście, to łatwo było sprawdzić.
Zhang będzie, zakładam, w takim razie podwójnie, pierwsza, taki żarcik, a dalej Guo i Pawlak. No i fajnie. Może uda mi się dostać na tę pierwszą sesję, jej półfinałem byłem zachwycony. A co do Guo: takie mam przeczucie, że, jakby się teraz nie skończyło, usłyszymy go za 2, albo za 7 lat ponownie.
@tjc
OK, ale czyja to wina? No bo chyba nie słuchaczy czy osób, które chcemy do śledzenia konkursu zachęcić. To nie jest tak, że jury musi tam siedzieć. Z przeróżnych powodów i w większych konkursach muzycy rezygnowali z udziału w pracach jury, co świetnie wiemy. A co dopiero jak regulamin jest niefunkcjonalny, do chrzanu, wsadzający na minę, to chyba w ogóle oczywista sprawa, że należałoby zgłosić uwagi, albo się wypisać z interesu… No chyba że właśnie uważali, że są w stanie rzetelnie ocenić po tym Bachu i Polonezie Frycka, ale to wtedy już ich problem.
@Zympans, a po konkursie kto będzie na tych fortepianach karierę robił???
To albo robimy konkurs odkrywczy repertuarowo na instrumentach, które brzmią inaczej, a właściwie nie brzmią jak na dzisiejsze standardy, albo robimy konkurs przed-chopinowski. Ale odkrywczy repertuarowo.
Ktora sala koncertowa dysponuje instrumentem z epoki (i jakim)? Tomek Ritter w Paris ville grał na steinwayu (albo na yamasze, nie pamiętam).
A taki Kristian Bezuidenhout to gdzie i na czym gra? 😉
No, na steinwayu.
Gdzie?
BEETHOVEN: Piano Concerto Nr. 3 in C minor, Op. 37
Kristian Bezuidenhout, Steinway
Gürzenich Orchester, François Xavier Roth, conductor
Live from the Kölner Philharmonie, October 2020
On gra na różnych instrumentach, także na klawesynie, ale i na współczesnym fortepianie też. Ale specjalistą jest od fortepianu historycznego i na nim najczęściej gra i nagrywa.
PK, pamiętam doskonale Kole, który usiłował zagrać etiudę Chopina (10/1) na fortepianie w Bibliotece Polskiej w Paris. Nie ugrał ani czterech taktów.
Najbliższy koncert Bezuidenhouta: w listopadzie br. w Pierre-Boulez-Saal w Berlinie gra na fortepiano towarzysząc Julianowi Prégardienowi.
@PK, nie wiadomo, na jakim fortepiano, ale dobrze, tylko czy on jest laureatem KCH na instrumentach historycznych?
Tereniu, to dopiero drugi konkurs, dajmy mu się rozwinąć. Widać już zmianę o tyle, że przyjechało więcej fachowych osób i więcej na ten temat wiedzą. A że trema ich zjada, to inny problem.
I tu jest piesa pogrzebana. Mamy w ręcach diament, tylko nikt nie ma pomysłu, co z nim tak naprawdę zrobić.
Dorotko, to nie trema, zapewniam Cię. A ja nie pragnę niczego innego, tylko żeby się rozwinął. 🙂
A prezydentem Jury i głównym jurorem powinien być dożywotnio Kevin Kenner!
Jak to nie trema, siedzę w czwartym rzędzie i widzę, jak chłopakowi trzęsą się ręce albo dziewczynie paluszek się obsunie i już jest przerażona i zbija się z pantałyku. To pewnie wynika z braku doświadczenia. Starszych to nie dotyczy, tam bywają inne problemy. Chopin też nie dla każdego.
No bo to właśnie brak doświadczenia, brak ogrania, brak złych koncertów, po których człowiek się zbiera. Brak przygotowania. Bo tak przygotowywane są konkursy (a dzisiaj to już w ogóle).
Byl taki jeden, co po raz pierwszy grał publicznie swój program na KCH. Ale nazywał się Dang Tai Son.
Ciekawa dyskusja. Ta szóstka, która przeszła to dla mnie satysfakcjonujący wybór. Nie w 100% mój, ale czterech faworytów w niej jest.
Dla mnie ten Konkurs jest b. ciekawy. Nie wiem czy dam radę obejrzeć/wysłuchać 6 razy e-moll. Stawiam na p. Guo i na p. Kamilę, nie wiem w jakiej kolejności na miejsce I i II.
I mam pytanie, pewnie bardzo naiwne wobec wiedzy tutejszego grona: dlaczego Sonata nr 1 in C minor, chyba Op.4 nie jest opcją w programie Konkursu? Szczerze mówiąc to nigdy nie słyszałam jej granej na żywo nigdzie. Nawet nie jest łatwo znaleźć nagrań video tej sonaty. Ona bardzo mi się podoba (mam nagrania audio), dlaczego jest takim Kopciuszkiem niedopuszczonym do pokazania się na balach? Będę wdzięczna za w miarę proste wyjaśnienie, tak na poziomie nie wyższym niż podstawowy.
Dziękuję i pozdrawiam. Już o to pytałam (2 x) wcześniej, ale żaden z tych komentarzy się nie pojawił. Wtedy też nie pojawił mi się nowy wpis PK (mimo odświeżania strony). Potem już wszystko dobrze. Mam nadzieję, że ten przejdzie, że nie ma klątwy Sonaty Nr 1.
Ale gorąca dyskusja tutaj 🙂 Podczytywałam wczoraj, ale już nie miałam siły uczestniczyć. Potwierdzam, byłam na wiosnę na koncercie Krystiana Bezuidenhouta w Amsterdamie i grał na uroczym fortepianie historycznym. Nie pamiętam, co to był za fortepian, nie znany mi, żaden z tych, którymi dysponuje Instytut.
A o Konkursie, jestem raczej zadowolona z wyników. Jestem też przytłoczona i tak naprawdę trzeba by jeszcze raz na spokojnie przesłuchać tych, którzy się zakwalifikowali, ale na to trzeba czasu. Myślę, że jest wyższy poziom niż pięć lat temu, a jednak nikt mnie tak bardzo nie zachwycił do tej pory jak Ablogin wówczas.
Tak coś czuję, że będę sympatyzowała z Austriakiem. Podobał mi się w pierwszym etapie, drugi słyszałam niestety tylko w radiu, czuję, że się cały czas rozwija w tym Konkursie. Także czekam na finał.
Nie wiem, jak dam radę wysłuchać te sześć e-molli 🙂 Martwi mnie natomiast, że Pani Kierowniczka udaje się na częściowe wagary… Jest mi zawsze przyjemniej, gdy widzę na sali, gdzieś w oddali, Panią Kierowniczkę, która też słucha 🙂
Taki interesujący artykuł w Guardianie:
https://www.theguardian.com/music/2023/oct/12/joana-mallwitz-meet-berlin-konzerthauss-new-chief-conductor-no-she-hasnt-seen-tar
Będzie jeszcze ciekawiej w Berlinie 🙂
Dzięki – już poprowadziła tam pierwsze koncerty. To wspaniała dyrygentka, także operowa, widziałam ją w akcji w Dreźnie.
Co do konkursu, to moją faworytką jest Angie. Ona jest najbardziej niezawodna. I wysoko też widziałabym Guo i Austriaka. Polacy też ciekawi. Wszystko zależy od tego, jak pójdą koncerty.
Na częściowe wagary muszę iść, bo jest premiera w Operze Narodowej. A nawet prapremiera.
@ Berkeley special – Sonatę op. 4 uczestnicy mogą wybierać, jest w repertuarze, podobnie jak na „dużym” konkursie. Rzecz w tym, że nikt nie chce – zapewne dlatego, że jest za mało „chopinowska”. Trochę się dziwię, bo właśnie do tego konkursu by pasowała – może tym pianistom P, którzy wyspecjalizowali się bardziej w klasyce, odpowiadałaby bardziej. Ale wybór jest ich sprawą, i tyle.
Powyższy komentarz miał się ukazać już ok. 11, ale znów była awaria. Teraz już jest dobrze.
Trzymam kciuki za Joane Mallwitz i przy okazji za osoby odpowiedzialne za wybór następcy A. Boreyki w OFN 🙂
Acha, jakoś nie doczytałam, że ta Sonata op.4 jednak jest dopuszczana. Dziękuję za wyjaśnienie. Ja też odbieram ją jako dzieło inne właśnie, może bez ogromnie interesujących fraz lirycznych (to najlepiej jak mogę to opisać), bardzo takie prawie naukowe o wielkiej trudności. Jednocześnie bardzo piękne dla moich uszu, moich uczuć.
Austriak też bardzo mi się podoba, Guo i Polacy. Na Angie jakoś nie stawiałam, nie byłam przekonana. Kamilą jestem zachwycona. Bardzo chcę, by dobrze zagrała koncert.
A te listy Frederike to też będę czytać. No to trzymamy kciuki za wszystkich!
Pozdrawiam.
@Berkeley special, to w takim razie mala rada praktyczna na bardzo zimna zimę i bardzo zimne klawisze. Od Friederike (z 1 lutego 1840):
Zaczerwienienie rąk całkiem zniknęło i – żeby je porządnie wzmocnić – myję je rano przez prawie kwadrans w zimnej wodzie, a trzy–cztery–pięć razy dziennie w najmocniejszej wódce, żeby wzmocnić nerwy i mięśnie.
😉
@Berkeley
Co do Sonaty: jak sobie rozmawiałem z jedną z osób należących do grona naszych starych przyjaciół z KCh, po tej osoby trzecim etapie bodajże, to, jak zeszło na Sonaty, to jakoś stwierdziłem, że pierwsza w sumie to mnie nigdy nie interesowała, na co usłyszałem, że we don’t really care either czy coś w ten deseń. Mało satysfakcjonująca muzycznie dla najlepszych? Tak wnioskuję. To na pewno nie przypadek, że tak rzadko ją słyszymy.
A co do wyboru następcy, tak w sumie sobie pomyślałem: czy w ogóle rozważa się osoby spoza PL? A jak nie to dlaczego? Teraz pomyślałem, że nawet odkładając kwestie strategii instytucji kultury, których nie znam, nie jestem też np. pewien rzeczy znacznie bardziej trywialnej, a mianowicie czy w polskich orkiestrach wszyscy znają języki obce. Czy to było / jest standardowo wymagane przy staraniu się o taką posadę?
Orkiestra NFM miała przez kilka lat za dyrektora Giancarlo Guerrerę, NOSPR – Alexandra Liebreicha, Lawrence’a Fostera, a teraz Marin Alsop. Ogólnie muzycy znają języki obce, bo to im po prostu potrzebne w życiu.
Do tjc: to trzeba by ustalić jaka to była najmocniejsza wódka do mycia rąk! Dziękuję za ten smaczek!
P. Zympans: wiadomo, że de gustibus…i przez to świat jest piękny, że ludziom podobają się różne rzeczy. Dla mnie ta sonata jest bardzo piękna i chętnie bym ją częściej słyszała. Sama jej nie zagram bo za trudna, niestety.
Pozdrawiam serdecznie.
@Berkeley
A czy ja wiem, czy tej osobie chodziło o gust jej czy innych studentów. Wydaje mi się, że nikt nie kwestionuje, że ładna. Raczej podważa się jej poziom w porównaniu do dwóch pozostałych Sonat, które są arcydziełami, a przy których ona wydaje się być trochę szkolną. Ale to trzeba by dopytać.
Nawet sobie słuchałem teraz. Nagrania Harasiewicza. Boję się jednak, że poza Harasiewiczem to mało kto by umiał cokolwiek z tej Sonaty dzisiaj wydobyć. Ta pierwsza część potrafi brzmieć jak jaka relacja z budowania przydużej pozytywki, coś w tym stylu.
A nocnym markom proponuję takie dziwactwo: Lullaby W.H. Audena w wykonaniu takiego oto, cokolwiek na pozór egzotycznego, duetu: Brad Mehldau i Ian Bostridge: https://youtu.be/F18afai1Mwg?si=04T6IYApA_PqVzL-
są tu też w ogóle pikantniejsze rzeczy, pieśń ułożona do wiersza the boys e. e. cummingsa i różne inne ciekawostki.
A co do dyrygentów i dyrygentek: faktycznie pisali tu Państwo o Alsop całkiem sporo niedawno, teraz sobie przypominam, kurczę. Natomiast w Warszawie to nie kojarzyłem, żeby kiedyś kierował orkiestrą ktoś spoza PL, a tak mnie to zastanowiło, bo chyba tu najbardziej potrzebujemy świeżego powiewu.
@Berkeley – absynt na pewno był wysokoprocentowy (powyżej 40%), ale myślę, że inne okowity też by się znalazły.
Zimne ręce OK, ale jak to strasznie musiało wysuszać skórę, takie mycie.
Jeszcze Najleniwsza miała Minkowskiego przez jakiś czas.
No i w ogóle przecież często przyjeżdżają dyrygenci zagraniczni, więc orkiestra musi znać co najmniej angielski, żeby móc go zrozumieć.
FN rzeczywiście nie miała dotąd dyrygenta-szefa obcokrajowca. Właściwie nie wiem, dlaczego.
Okazuje się, że Jakub Józef Orliński jest też miłośnikiem sztuki i/lub filantropem. Jesli ktoś jest spragniony jego muzyki może podążyć na aukcję charytatywną do Desy, cena wstępu jednak jedynie dla wybranych, ale cel zacny:
https://desa.pl/pl/aukcje-dziel-sztuki/spragnieni-piekna-kim-jestesmy/
Lubię takie połączenia między sztukami, gdybym była patronem sztuki tj. gdyby mnie było stać :smile:, chętnie posłuchałabym JJO w takim otoczeniu.
Gostek Przelotem- tak myślałam, że może absynt, ale pewnie byłyby też przebarwienia skóry od tego. A że sucha skóra to może nieważne? Byleby rozgrzewała ręce ta gorzała. Listów Frederiki w zwykłej księgarni (Empik) nie ma, będę musiała szukać gdzieś dalej. Albo u siebie po ang.
Pozdrawiam.
@Berkeley special, listy Frederiki kupiłam w sklepie PWN (kropka pl, oczywiście)
https://ksiegarnia.pwn.pl/Friederike-Muller-listy-z-Paryza-1839-1845.-Nauczanie-i-otoczenie-Fryderyka-Chopina,1025000190,p.html
tjc: bardzo dziękuję. Takich rzeczy chyba nie ma w zwykłych księgarniach.
Proszę Państwa, dyryguje dzisiaj orkiestrą (x3) utalentowany juror Václav Luks! Wydawał mi się bardzo energiczny, sympatyczny i taki z werwą. Najmłodszy juror chyba, bardzo wszechstronny!
Pozdrawiam.
Vaclav Luks jest nie tylko świetnym muzykiem – koncerty z jego kolegium 1704 są zawsze pełne przeżyć, a szczzęśliwie koncertuje w Polsce często, ale wydał mi się niesamowicie sympatyczny, gdy tak przemykał w hallu sali kameralnej, wśród publiczności. Bardzo się cieszę, że to właśnie on będzie dyrygował!
Jestem ciekawa czy dyrygent pełni jednocześnie funkcję jurora. Na Konkursie The Kliburn dyrygent nie może oceniać. Z tym, że są jakieś zasady, gdyby doszło do niezgody, to chyba wtedy ma decydujący głos, ale nie mam stuprocentowej pewności. Coś tam jest możliwe, a jak jest na obecnym Konkursie to nie mam pojęcia.
Na etapie I byłam ze starszą panią, która od lat gości u siebie w domu międzynarodowe koncerty kameralne i recitale. I jej przypomniało się, że jeden z jurorów grał u niej w domu na początku swojej kariery. Mimo, że dostęp widzów do jurorów był ograniczony, to na poszła do niego i porozmawiali sobie. Co ciekawe, pani jest z pochodzenia Holenderką, a muzyk mimo, że nie jest, mówi płynnie po niderlandzku. Mały świat.
Pozdrawiam.
Spojrzałam, teraz już nawet PWN nie ma listów Friederike. Wszędzie piszą, że produkt niedostępny. Jest tylko w księgarni NIFC, ale w pełnej cenie 80 zł.
Chyba mówi się „jak ciepłe bułeczki”, tak poszła ta książka. Czyli jest zainteresowanie (albo mały nakład ).
Berkeley – kupiłam wczoraj w bonito.pl, ale widzę, że dziś już nie ma. Trzeba kliknąć na powiadomienia, wtedy dadzą znać, jak będzie dostępna. Tak zrobiłam i czekałam na powiadomienie 2 dni.
P. Bucek , bardzo dziękuję za informację.
Pozdrawiam.
No tak, ja ekranowa jestem i ebookowa. Ścian już brak od dawna, a w łóżku śpię (jednak).
To mały smaczek:
Mój mały palec ma się lepiej, ale te głupie fortepiany zawsze narażają na
zranienie palców. Thalberg bardzo przez to cierpiał, a Wieck nie mogła
przez jakiś czas grać. Nie pojmuję, dlaczego Érard tak ostro opiłowuje klawisze. U Pleyela wcale tego nie ma, a Chopin śmieje się jak szelma, kiedy
się na to skarżę, i mówi: Ach, to są erardy, znam je z doświadczenia. To
prawda, że fortepiany skrzydłowe są pod tym względem lepsze, ale wiem
również, że żadnego nie dostanę. Jest ich bardzo mało i teraz jeszcze dam sobie z tym spokój. Jeśli kiedyś będę go potrzebowała, porozmawiam [o tym]
Plastrów na palce widać nie było. 😉
„Friederike” czytają w tym tygodniu w Dwójce, stąd może też popularność, choć dziwiłoby mnie to. W Polsce się tak mało czyta… Ale może chopinowski cud 🙂
Nakładu w książce nie podają. Tu można posłuchać fragmentów:
https://www.polskieradio.pl/8/738/Artykul/3251498,friederike-m%C3%BCller-ulubiona-uczennica-chopina-i-jej-listy-z-paryza-posluchaj
PS Niedziela 19 stycznia 1840… To ważne.