Znów zjazd przyjaciół
Zaczyna się apogeum obchodów 90. urodzin Krzysztofa Pendereckiego. Dokładna data jubileuszu jutro – wtedy w FN zagra Anne-Sophie Mutter.
Ponadto jutro semisceniczne wykonanie Czarnej maski w NOSPR (nie będę, bo będę na Mutter), w piątek i niedzielę Raj utracony w Teatrze Wielkim w Łodzi (wybieram się w niedzielę), Jutrznia w Kościele Wszystkich Świętych w sobotę w ramach Eufonii (nie mogę być), a ponadto jeszcze dwa koncerty Festiwalu Pendereckiego, na których również nie będę: w piątek w FN Te Deum oraz Góreckiego Symfonia pieśni żałosnych, a w niedzielę na zamknięcie Credo w Operze Narodowej. Z tego wszystkiego najbardziej szkoda mi Jutrzni, na którą cieszyłam się od dawna. Mam kilka różnych wykonań na płytach, ale to nie zastąpi bycia w tym na żywo. Jakie to wrażenie, wiem, bo byłam na warszawskim wykonaniu w katedrze w moich czasach studenckich. Co prawda takiej atmosfery poznawania czegoś nowego i wielkiego już nie ma, ale wrażenie to z pewnością nadal robi.
A dziś byłam na skromnym koncercie w Sali Kameralnej FN. Zwykle przy okazjach związanych z postacią tego kompozytora zjeżdżają się wspaniali muzycy, którzy należeli i wciąż należą do kręgu jego przyjaciół. To wzruszające. Na widowni też było kameralnie i też głównie przyjaciele. Ciekawe, co się będzie wykonywać, kiedy przyjaciele odejdą. Myślę, że raczej tę część twórczości, która teraz jest rzadziej wykonywana, bo jest po prostu bardziej efektowna. Ale późniejsze kameralne utwory też mają pewien urok. Jeden był wyjątek: zagrane na początku Trzy miniatury na klarnet i fortepian – studencki, neoklasyczny utwór w figlarnym wykonaniu Michela Lethieca i Łukasza Krupińskiego.
Dalej już szło z grubsza chronologicznie, poczynając od późnych lat 90. Zaimponował mi Arto Noras – zagrał całą Suitę na wiolonczelę solo (jej 8 części pisane były sukcesywnie od 1994 do 2013 r.) bardzo po prostu i prawdziwie, a ponadto dodał na bis Per Arto – krótki utwór, bodaj ostatni, jaki Penderecki napisał i dał swemu wieloletniemu przyjacielowi w prezencie; polskie prawykonanie odbyło się przy tej okazji. Noras ma 81 lat i zwykle smyczkowcy w tym wieku unikają już grania. On nie ma powodu. To było naprawdę pięknie.
Hiszpańska skrzypaczka Leticia Moreno z Krupińskim podjęli się niełatwego zadania wykonania rozbudowanej II Sonaty na skrzypce i fortepian z 1999 r. – czas powstania utworów Pendereckiego bywa łatwy do odgadnięcia, np. pewne upodobanie do marszy trochę a la Prokofiew przyszło właśnie w tym czasie. Na długo też zagościły motywy doskonale znane z Ubu Króla.
Duo concertante na skrzypce i kontrabas zostało napisane dla Anne-Sophie Mutter i Romana Patkolo, ale i w całkowicie polskim wykonaniu – Aleksandry Kuls i Jurka Dybała – zabrzmiało z prawdziwym wdziękiem. Nie bardzo przypadła mi do gustu wersja Chaccony in memoriam Giovanni Paolo II na trio fortepianowe (autorstwa Jeajoona Ryu, koreańskiego ucznia Pendereckiego), fortepian za bardzo się wybijał. Za to Kartki z nienapisanego dziennika – tym razem w wersji na kwintet z kontrabasem (Kwartet Dafô i Jurek Dybał) – były godnym zwieńczeniem koncertu, pozostawiając nas jednak w niepokoju. Taki to utwór, takie to wspomnienia.
Komentarze
A Gostek z Gostkową wczoraj wybrali się na ul. Okólnik, żeby zobaczyć co się dzieje u pana Manfreda.
Wystąpił Shai Maestro. Kiedy weszliśmy na salę i zobaczyłem sam fortepian, trochę się zdziwiłem, bo byłem przekonany, że idę obejrzeć występ trio. Występ trwał trochę ponad godzinę i składał się z muzyki improwizowanej, w którą tu i tam pianista wplótł standardy jazzowe – Someone to Watch Over Me i jeden czy dwa inne – zapomniałem 🙁
Wieczór jako całość można uważać za udany, choć muzycznie nie było to jakoś specjalnie śmiałe czy oryginalne – przeważnie ostinata lewą ręką okraszone stopniowo rozbudowywanymi zawijasami prawej – tu melancholijnie, tam wirtuozowsko, z jednym utworem zbudowanym ze stuków ręką w obudowę fortepianu (zainspirowanych zresztą stukaniem butów kogoś, kto akurat postanowił opuścić salę) w połączeniu z szarpaniem strun fortepianu drugą ręką i pogwizdywaniem – takie jednoosobowe trio 😉 Brzmienie fortepianu bardzo ładne, choć w sumie niezbyt zróżnicowane.
Ta muzyka ogólnie kojarzyła mi się z, nie wiem, Georgem Winstonem (którego z Gostkową skądinąd bardzo lubimy) – miłe dla ucha, ale muzycznie niezbyt wymagające. Artysta pomagał sobie w grze wydając z siebie co jakiś czas quasi-jarrettowskie pomruki. Pozycja przy fortepianie w większości recitalu z głową skręconą mocno w prawo. Czy to nie spowoduje jakichś poważnych problemów z kręgosłupem?
Sala była daleka od pełnej. Może przez podłą pogodę.
Dziś Bobo Stenson Trio (sprawdziłem 🙂 ) Ralph Towner odwołał występ ze względu na chorobę.
Bobo żałuję. Townera też, oby wyzdrowiał, ma przecież swoje lata. Siedem lat temu byłam na jego koncercie na WSJD, był piękny. https://szwarcman.blog.polityka.pl/2016/07/11/the-guitar-day/