Oko i ucho
Spędziłam urocze sobotnie przedpołudnie z Franciszką i Stefanem Themersonami. Nie żyją już od 20 lat – ona zmarła 29 czerwca, on, o trzy lata młodszy, przeżył ją tylko dwa miesiące – ale ich obecność, gdy ktoś ma okazję ją dostrzec, jest tak żywa, że aż trudno uwierzyć.
Na tę rocznicę Centrum Sztuki Współczesnej – Zamek Ujazdowski zorganizowało dużą, porządnie zrobioną wystawę pt. O potrzebie tworzenia widzeń; poświęcona jest właściwie Stefanowi, ale tak naprawdę trudno ich rozdzielić, byli razem we wszystkim, także w twórczości – choć każde miało swoje ścieżki, duża część ich aktywności twórczej odbywała się wspólnie. Wystawę otwarto w piątek; w sobotę były pokazy filmów dokumentalnych i wykład krytyczki sztuki Jasi Reichardt, wychowanicy Themersonów, opiekującej się ich londyńskim archiwum.
Do wystawy jest świetny katalog, a poza tym właśnie CSW razem z Polskim Wydawnictwem Audiowizualnym i przy ministerialnym wsparciu wydało zachowane filmy Themersonów: Przygoda człowieka poczciwego (z muzyką Stefana Kisielewskiego) zrobiona jeszcze w Polsce w 1937 r., oraz stworzone już w Wielkiej Brytanii Calling Mr Smith oraz (1943) oraz Oko i ucho (1944/45). I przy tym ostatnim filmie chcę się tu zatrzymać.
Themersona znały w Polsce dzieci paru pokoleń (nie wiem, czy dziś ta książeczka jest znana) z Pan Tom buduje dom. Franciszka i tę książeczkę ilustrowała, choć nie przypomina ona późniejszej, zwariowanej i eleganckiej kreski. Później stopniowo wychodziły jego książki, powoli dozowane. Wreszcie miłośnicy starego kina eksperymentalnego znają wspomniane Przygody człowieka poczciwego, do których potem nawiązał w swej studenckiej etiudzie Dwaj ludzie z szafą Roman Polański. W sumie, odcięci od świata w szarym PRL, nie znaliśmy nawet założonego przez Themersonów w Londynie wydawnictwa Gaberbocchus (ja, tropiąc od dawna ich ślady, zdobyłam książeczkę Kurt Schwitters in England zawierającą kolaże i wiersze słynnego niemieskiego awangardzisty oraz angielskie wydanie Kardynała Pölätüo. Ale już z tego, co poznaliśmy, widoczne było wspaniałe poczucie humoru, przywiązanie do racjonalizmu i absurdu zarazem.
Awangardową część działalności Themersonów poznajemy dopiero teraz. Fotogramy, czyli fotografie robione bez użycia aparatu, czy też właśnie filmy – było ich więcej, część się nie zachowała, część we fragmentach. Wszystko można obejrzeć na wystawie z komentarzem. Ale Oko i ucho to rzecz wyjątkowa. To próba przetłumaczenia muzyki na obraz – trochę podobna do tego, co wspominałam w pierwszym na tym blogu wpisie.
Do ilustracji autorzy użyli Słopiewni Szymanowskiego do słów Tuwima. Tu zacytuję autora: „Niestety niewiele problemów wzajemnej zależności obrazu i dźwięku, a także ich możliwości artystycznych znalazło do tej pory rozwiązanie. Nadal brakuje nam konwencji i trzeba stworzyć te najbardziej podstawowe, abyśmy mogli iść dalej (…) Rytm nie jest jedynym rodzajem wzorca strukturalnego, wspólnego zarówno zjawiskom wizualnym, jak i muzycznym. Być może to ważne, że niektóre nuty nazywamy wysokimi (co jest pojęciem ‚wizualnym’), a inne niskimi. Mówimy: dźwięk jasny, czysty, przejrzysty, a także: ciemny, ciężki, gruby, nabrzmiały. Mówimy często o linii melodycznej, linii falistej i wdzięcznej lub gwałtownej i kanciastej; może to być linia prosta lub obdarzona arabeską nut”.
Pewne odwzorowania przyjęli Themersonowie w filmie. W Zielonych słowach równoległości obrazu i dźwięku odzwierciedlone są w obrazach przyrody: liści, odbłysków wody, lasu, w Świętym Franciszku kształty geometryczne, których ruch jest zsynchronizowany z linią melodyczną, nałożone są na – animowany również – obraz Piera della Francesca. W Kalinowych dworach są już same abstrakcyjne figury, a w Wandzie (Woda wanda wiślana…) – fale wzbudzane jakby przez muzykę, poruszane zanurzoną w nich dłonią. Sorry za jakość na tubie, ale warto to obejrzeć. I jak się podoba?
PS. Rano wsiadam w pociąg i jadę do Krakowa na Festiwal Kultury Żydowskiej. Kompa biorę, więc pozostaniemy w kontakcie 😀
Komentarze
Bardzo się podoba. Wysłałam warszawskim znajomym link do Pani wpisu, żeby mogli się skusić na wystawę.
A jo mógłbyk niby spróbować wroz z owieckami ku temu Zamkowi Ujazdowskiemu rusyć, ale… To juz by było chyba za duzo wyciecek do Warsiawy naroz. Więc tym rozem chyba se jednak odpusce 🙂
Dobrej nocki syćkim! 🙂
Z pisanego tylko Pan Tom? Profesor MMaa nie dostąpił zaszczytu bycia wspomnianym? 🙁
Bobiczku! Przecież napisałam: stopniowo wychodziły jego książki, powoli dozowane. Prawie cały Themerson został już w Polsce wydany. I wspomniany Kardynał, i Tom Harris, i Generał Piesc, i Wyspa Hobsona, i Pędrek Wyrzutek, i Euklides był osłem, i onże Wykład oczywiście… wszystko zresztą karnie stoi na mojej półce. Ale nigdy nie osiągnęły te książki popularności Pana Toma (czemu zresztą trudno się dziwić 🙂 ).
Kurcze, ja się już z pół roku przymierzam do wpisu o Themersonie, ale jakoś mi cały czas schodzi – może po wakacjach. Na razie mam tylko tytuł 😆
Kolejna dziura, znowu czegoś nie znam, nawet Pana Toma. Obejrzeć bardzo warto. Jutro do biblioteki.
Dzień dobry.Sprawdziłam ,że wystawa na Zamku Ujazdowskim będzie do sierpnia. Nie jest wykluczone ,że w lipcu ją odwiedzę.
Jasia R. bardzo troskliwie i z wielkim samozaparciem opiekowala sie Themersonami pod koniec ich zycia, zwlaszcza kiedy Pani Franka zostala sama.Slyszalam, ze czesc archiwow przekazala pare lat temu jakiemus uniwersytetowi w Polsce ( czy nie torunskiemu?).
Juz po smierci Themersonow ogladalam wspolna znakomita wystawe Franciszki, Kramsztyka i Adlera. Pamietam moja furie, kiedy redakcyjna kolezanka w recenzji z wystawy, oznajmila: Wystawa trzech nieznanych polskich malarzy. Ale to chyba prawda. Cala trojka lepiej jest znana na Zachodzie niz w Polsce.
A Wyklad Profesora Mmaa jest najlepsza powiescia jaka powstala w jezyku polskim w XX wieku. Pare miesiecy temu wrocilam do niej i zasmiewalam sie, zdumiewajac sie jak jest wciaz zywa.
Wlasnie znalazlam wsrod swoich ksiazek The Mystery of the Sardine Stefana Themersona. Kupilam to kiedys, wepchnelam miedzy ksiazki i… nie przeczytalam. Zapomnialam, ze mam. Teraz sie zabiore, jsk skoncze Hrabiego Monte Cristo 😉
A motto do tej powiesci jest takie:
Axioms are mortal,
politics is mortal,
poetry is mortal, –
good manners are immortal.
Jako szczeniak starej daty 🙂 podpisuję się pod ostatnim, chociaż obserwując inne szczeniaki nie do końca jestem pewien, czy się sprawdza. 🙁
O Profesora upomniałem się po kumotersku – po starej znajomości 🙂
Bobik, wiedzialam, ze Ci sie spodoba. Jako szczeniakowi starej daty. Bardzo starej, ale wciaz atrakcyjnej.
Swietny tez jest poczatek tej „nowej” powiesci. Bo nie wytrzymalam i zajrzalam:
He knew his hatred had its own existence, that it was all the time in him, in his anathomy, he knew this as one knows that one’s gall bladder is there permanently, and not only when one has a billious attack and feeels its bitterness creeping up to the taste buds in one’s tongue. He neither liked nor disliked his hatred. He cultivated it. He cultivated it because it so happened that precisely those pages which he wrote when the hatred was at its highest proved his greatest success…
Przeczytalam wlasnie, ze Palac Prezydencki nawoluje by prokuratura zajela sie Walesa…
Heleno, czytasz wyjątkowo kontrastowo.
Bo, Haneczko, staram sie kultywowac horyzonty, w odroznieniu od prezydenta IV RP 🙂 🙂 🙂
Piotrze M.,
imieninowo życzę Ci bardzo dużo zdrowia i cierpliwości. Mam nadzieję, że moje gafy pierwszego nie nadwyrężą, a drugiego nie nadużyją 🙂
Haneczko, dziękuję za zyczenia – ale jakie gafy. Zawsze czytam Twoje wpisy z wielką przyjemnością, zresztą jak i wszystkich blogowiczów.
Podziwiam Helenę, jak bardzo oględnie i kulturalnie wraziła się o prezydencie; jakkolwiek uważam aby na blogu nie wypsnęło mi się coś grubszego – ale w tym przypadku chyba nie powstrzymałbym się. Więc nie zahaczam o ten nieszczęsny temat.
Piotrze, napisałam o horyzontach pana LK, ale ugryzłam się w palec i wymazałam.
Hop, hop! Komunikat ze Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa od Życzliwej 😉
Wszystkiego…
Wszystkiego najlepszego!
A dla kogo?
Dla Piotra Modzelewskiego!
Pana oględnego
I kulturalnego 😉 ,
W gustach wyrafinowanego
I sympatycznego
Zdrowie! 😀
I jeszcze wszystkiego najlepszego!
A dla kogo?
Dla Piotra Sąsiedzkiego!
Pana smakosza
I melomana,
Który nadaje
Smak dobry od rana…
Wiwat! 😀
I jeszcze raz wszystkiego najlepszego!
A dla kogo?
Dla Owczarka Podhalańskiego!
Psiska przemiłego,
Piknie gadającego,
Ogonem do świata
Wesoło machającego…
Kufa! 😀
Heleno,
liczyłam na coś o Themersonach od strony londyńskiej 😉
Polskie Archiwum Themersonów mieści się na tzw. Usiu, czyli Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Mam nadzieję, że znajdę kiedyś czas, żeby tam zajrzeć. Piszą na ulotce, którą dostałam w Centrum, że dostęp jest możliwy po wcześniejszym uzgodnieniu terminów z jego opiekunami. Stronka: http://themersons.us.edu.pl
A Themersonowie to temat morze. Zmieściłam tu chyba z jedną dwudziestą tego, co chciałabym o nich napisać. Pewnie więc będę wracać do tematu.
Aha – jak to Pani Franka została sama? Przecież to ona umarła pierwsza…
Pani Doroto,serdecznie dziękuję za życzenia. I jeszcze a propos wagi. Napisałem „tak trzymać” – bo na podstawie zdjęć (a zwłaszcza tego w schronisku) oraz stałego cztelnika -sądzę, że akurat teraz osiągnęła Pani swoją pełnię. Jestem przekonany, że ubytek wagi byłby obojętny – zatem po co się torturować. Lepiej nie kłaść się z pustym żołądkiem i korzystać z uroków życia – i co najważniejsze – obdarzać nim innych, co czyni Pani wytrwale.
Ach, miły Solenizancie, doprawdy nie wiem, jak mam rozumieć końcówkę ostatniego zdania 😆
Tak, „obdarzać urokami zycia” – to pojemne określenie. Ale skoro uroki życia są najjaśniejszą jego stroną- zatem osoba obdarzająca nimi jest tą, która wiedzie ku jasności i radości.
On byl, jesli dobrze pamietam w domu starcow. Sluchalam nieustannie opowiesci jak Jasia zajmuje sie Pania Franka od wspolnej przyjaciolki, ktora byla z nimi zaprzyjazniona, dr Irki W.. tez juz nie zyjacej.
Interesowalam sie Jasia, poniewaz zrobila na mnie lata temu wielkie wrazenie. Mieszkalam u niej przez tydzien z dawnym narzeczonym,jej kuzynem ( i kuzynem Themersonow), bodaj w 1978 r., byla wowczas mlodym naukowcem, o zadziwiajacej urodzie i najtlusciejszym blond warkoczu jaki widzialam w zyciu, dlugim, przerzuconym przez ramie. Mieszkala w jednym bodaj pokoju, a reszte wynajmowala roznym naukowcom. W duzym gabinecie, zajmowanym przez Jasie, od stop do glow zastawionym ksiazkami, miescila sie takze jej przedziwna, zdmiewajaca kolekcja ludzkich automatonow, robotow, czlekopodobnych konstrukcji, miedzy ktorymi przechadzaly sie syjamskie koty. Robila Jasia wrazenie troche nie z tego swiata. Takie lubimy. Dom byl stary, wiktorianski i bardzo zimny, ogrzewany malymi piecykami, nie pamietam nawet gdzie sie miescil, bo nie znalam wtedy Londynu.
Wiem, ze teraz mieszka w jakimns pieknym mieszkaniu, bo widzialam je kiedys, kiedy Open University BBC robil z nia dluga o czyms rozmowe. Zobaczylam, ze ta kolekcja dostala piekna oprawe, duzo powietrza. I automatonow i kotow jest wiecej.
Nigdy sama nie spotkalam Themersonow. Byli natomiast stale obecni w opiowiesciach Irki.
Latam po blogach z wywieszonym ozorkiem, bo wszędzie imieniny i a nuż coś na ozorek skapnie. 😀 Ale oczywiście nie darowałbym sobie, gdybym nie złożył życzeń Piotrowi Tutejszemu. Piotrze M. – tyle muzyki w życiu, ile uszy z radością przyjmą, tyle wina, ile głowa i żołądek bez uszczerbku wytrzymają, a co do kobiet… E, to już sam sobie musisz dośpiewać. 😆
Wszystkiego najlepszego dla naszych Piotrów! W Poznaniu imieniny Piotra (i Pawła) to również imieniny miasta. Wśród poznańskich Piotrów i Pawłów losuje się imienników miasta i obsypuje się ich prezentami 🙂 Z okazji imienin dzisiaj nie tylko przedstawienia teatralne, fajerwerki, ale i plenerowy koncert Filharmonii Poznańskiej nad Maltą 🙂
Tymczasem, skoro dziś dzień finału Niemcy-Hiszpania, popatrzmy, jak by to mogło wyglądać, gdyby podejść do tego bardziej filozoficznie 😉
http://www.youtube.com/watch?v=ur5fGSBsfq8
Wszystkiego najlepszego Piotrom i Pawłom
Panom Piotrom i Pawłom na ręce Piotra Modzelewskiego najlepsze imieninowe życzenia !
Piotrze M.,
Również ode mnie wszystkiego najlepszego w dniu Imienin. 🙂
Wszystkiego najlepszego Piotrom! I tym, którzy się ujawnili, i tym, którzy udają, że ich tu nie ma 😉
Najlepsze życzenia dla Piotrów i Pawłów 🙂
p.s. trzymajmy kciuki za Hiszpanów!
Beato 😀 😀 😀
Quake, zacukają się i nie dadzą rady, ale potrzymam.
Haneczko +łaś mi tymi słowami otuchy
danke
Już po 20.00 , a więc tradycyjna pora toastowa – Piotrowi M i ewentualnym innym Piotrom i Pawłom wszystkiego dobrego.
spóźnione ale szczere:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Zdrowko02/photo#s5205365704443974706
Piotrowi M. oraz innym Piotrom i Pawłom zaglądającym na ten blog życzę nieustającej ochoty na muzykę, ciekawe rozmowy i dobre jedzenie w interesującym i niestresującym towarzystwie i otoczeniu. No i zdrowia na to wszystko 😀
@haneczka: a jednak dali radę 🙂 😀
I bardzo dobrze, Quake! Przy okazji następnych mistrzostw poproś mnie otypy i obstawiaj odwrotnie. Majątek masz jak w banku (albo i lepiej 😀 ).
OK haneczko, za cztery lata obstawimy grrrrrrube stawki 😉
Hiszpanom należało się jak mnie kość. Patrzyło się na ich grę z przyjemnością, to i dobrze, że wygrali. Salud! 😀
Ha ha!
Byłam ja sobie na koncercie trzech kantorów (prawie jak trzech tenorów) i z drugiej części wiele osób wyszło, żeby oglądać mecz 😉 Ja nie wyszłam, ale jak wyszłam z koncertu, mijała mnie dziewczyna, która mówiła do chłopaka:
– No i co? Teraz nie będzie Dojczland, tylko srojczland…
I już wiedziałam, że wygrali ci, którym i ja tego życzyłam 😆
„Srojczland”? No nie mogę 😆
Uwaga, uwaga, wiadomość dla passpartout pod poprzednim wpisem! Od wydawcy książeczki 😉
passpartout, jak to nemo, znowu coś wygrała 😀
A dla wydawcy – również Piotra – też wszystkiego najlepszego!!!
Nieustające zdrowie licznych miłych Solenizantów 😀
O brzydko. Tak się nie bawię.
A to dlotego, ze Miemcy śpiewajom: „Dojczland, Dojczland iber alles”. No i stało sie – Iberowie wygrali 🙂
@haneczka: ale o co chodzi?
No właśnie? 😯
Niemcy tu właśnie opowiadają w telewizji, że powinni się uczyć od Hiszpanów. Tego jeszcze nie było, żeby oni się od kogoś uczyć chcieli! 😯
Owczarku podhalański – dowcip z Iberami genialny.
Gdyby mnie Piotr nie wyprzedził, to samo bym Owczarkowi powiedział. Właśnie się cała moja rodzina z tego zarykuje. 😀
Zdrowie Owczarka po raz nieustający!
I Piotra M również…
A właśnie, Bobiku, to jest najlepszy efekt tego wydarzenia! Zrzucili pychę z serca – i to baaardzo zdrowe 😀
Srojczland mi się nie podoba.
@haneczka: bez przesadyzmu. To przecież tylko niewinny – zasłyszany – żarcik był…
Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!Wygrali!
😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆
No właśnie… opowiadam tylko, co usłyszałam!
No czasem przesadzam, ogródek mam. Niemców było mi żal. Spętało ich strasznie. Zawsze mi żal, gdy ktoś bardzo chce, a nie daje rady. Ale palce trzymałam za Hiszpanów 😉
No! Wiedziałam, kto tu najbardziej się ucieszy 😆
Mam te śmieszki poprawić? 😉
Alla zrobiła wejście smoka 😉
Zawsze twierdziłem, że Niemcy ładnie przegrywać nie umieją, a już jak wygrywają, to są, za przeproszeniem, do zrzygania. Ale komentarze, które teraz słyszę, są zdumiewająco spokojne i wyważone. Hiszpanom przyznają, że wygrali zasłużenie, a równocześnie nie starają się swoich za karę wdeptać w błoto i nie szukają kozłów ofiarnych. Jeżeli tak będzie dalej, to by znaczyło, że coś się zmienia. No, ale poczekajmy, aż jutrzejszy „Bild” się ukaże. 🙂
Bobik, a kto umie ładnie przegrywać? Tenis, snooker, curling (Szwajcarzy przepięknie przegrali) to tak, ale w piłkę?!
Teraz wywiad zLehmannem. Taki wyciszono-smutny, że naprawdę aż go żal. Haneczko, pogłaskaj Lehmanna!
Już go swoi popieszczą…
Bobik, ty mi tu Lehmanna nie podsuwaj.
Już ja wiem, kogo chcę głaskać 🙂
Z tym Niemców nieładnym przegrywaniem miałem na myśli nie tylko piłkę. Piłkę właściwie dopiero na dość dalekim miejscu.
Pani Kierowniczko, Lehmanna swoi raczej się czepiać nie powinni. Gdyby nie on, to więcej do kółka by było.
Ja zrozumiałam, że nie tylko o piłkę chodziło…
Przynajmniej dobrze, że raz chociaż jak się coś zmienia, to na lepsze…
Bobik, bałam sie, że Hiszpanie struchleją. Bezradni Niemcy to rzadki widok.
Diabli wiedzą, czy ze zmieniania na lepsze należy się cieszyć. Pani Kierowniczka zna przecież stary greps – co się polepszy, to się popieprzy…
A ja jutro znowu wstaję o straszliwej, nieistniejącej porze… Dobranoc Państwu 🙂
haneczko, mnie to się zdaje, że akurat Hiszpanie i na szarżujące byki mają sposoby, i na bezradne. 😀
No tak, no tak…
Wyrazy współczucia dla Pana Radcy i życzenia dobrej nocy 🙂
A tymczasem zbliża się północ. Że zacytuję nieobecnego (na dłużej?) klasyka:
„Koniec imienin!
Włodzimierz Lenin”.
Co nie znaczy, że Solenizantom od tej chwili już dobrze nie życzymy 😉 😆
Quake, prezydencka rada: Nie chcesz pan mieć nieistniejących godzin, stłucz pan zegarek! 😀
Kocica się po mnie tarza, czerwone się skończyło, jutro wstaję przed nieistniejącą.
PS. Bobik, skąd Niemcy wzięli tego upiornego trenera?!
haneczko, to był breloczek do Klinsmanna. Klinsmann się wyhuśtał, breloczek się rozhuśtał.
Nic nie rozumiem 😆
Ośmielę się zauważyć, że Kierownictwo wydaje się mieć niejakie luki w edukacji futbolowej… 🙂
A ja owszem. Co za śmiesznota. Dziekuję Bobiku. Dobranoc wszystkim.
O, rozumienie się łajznęło. Tym bardziej dobranoc.
No cóż, Bobiku, jest w tym coś z prawdy…
Nie można wiedzieć wszystkiego o wszystkim, to niezdrowo 😉
Dobranoc?
Jestem sobie teraz w hostelu prawie tak fajnym jak Okidoki, tylko o wiele spokojniejszym, ale też z kompami z dostępem do sieci. Wszyscy poszli spać. Ja też może już pójdę, bo tak się składa, że prawie nie spałam już dwie noce…
Ja tam w Krakowie tak wcześnie spać nie chadzam. No, ale nie jestem w Krakowie 🙂 Chociaż… Jeszcze dwa, trzy tygodnie i będę! To jeszcze lepsze niż Mistrzostwa! 😆
Na wszelki wypadek dobranoc.
Ooo… Bobiczku! Może jakaś sprawna akcja? 😉 😀
Jam do akcji zawsze gotów,
zwłaszcza do gonienia…
a, nie, przepraszam, jako Honorowemu nie wypada mi się przyznawać. No to do akcji jako takiej. 😀
Honorowy też czasem ptaszki goni 😉
Będziemy w kontakcie 🙂
Dzień dobry 🙂 Fajnie ma nasze Kierownictwo, będąc sobie w Krakowie. A to chyba dziś występuje ten pan od kremu katalońskiego, rozgrzanego do czerwoności noża i posypywania cukrem?
O tak! I ma być też pani od ryżu z sepiami i kalmarami 😆
Pani Doroto, nie dość że wpisuję się z dużym opóźnieniem, to jeszcze wiedziony ciekawością. Nie pisze Pani nic o operze Stefana Themersona, „Ubu król”. Czy była ona kiedykolwiek wystawiona? Z „Ubu królem”, ale innym, śpieszę z ciekawą informacją. Otóż w późnych latach 50-tych działał w Sztokholmie znakomity Teatr Marionetek, gdzie wystawiono „Ubu króla” z muzyką Krzysztofa Pendereckiego. Dekoracje i lalki zaprojektowała… Franciszka Themerson. O ile wiem, zachowało się nagranie tego spektaklu, a także, w muzeum tego teatru, lalki (nie wiem, czy wszystkie).
Witam Leona!
Fragmenciki tego sztokholmskiego spektaklu z dekoracjami Franciszki i muzyką Pendereckiego, sfilmowanego w czerni i bieli (to były wczesne lata 60.) widziałam właśnie w sobotę w jednym z filmów dokumentalnym o Themersonach – coś rozkosznego! Za Pendereckim temat chodził całe życie, wreszcie 30 niemal lat później stworzył operę Ubu Król.
Themerson natomiast stworzył inną operę – Święty Franciszek i wilk z Gubbio, całkowicie autorską. Wystawiano to dziełko (bardzo kameralne i dość awangardowo zanotowane), a także rekonstruowano i przerabiano (np. zrobił to nieżyjący już kompozytor Andrzej Bieżan). Dłużej może napiszę o tym kiedy indziej, bo pędzę na kolejny koncert FKŻ, ale nie chciałam Pana pytań pozostawić bez odpowiedzi. Serdecznie pozdrawiam!