Dosyć już tych Adasiów
Zawsze uważałam, że filmy Koterskiego są szkodliwe i im więcej ludzi („polskich facetów”) utożsamia się z Adasiem Miauczyńskim, tym gorzej dla przyszłości naszego kraju, że tak się górnolotnie wyrażę. Bo ja rozumiem, że ktoś stawia gorzką diagnozę, ale jeżeli ludzi to przy tym bawi, to już zupełnie źle. Podniecanie się zarówno tym, że Adaś wciąż powtarza „wyrazy”, jak jego nerwicą natręctw czy ogólną nienawiścią czy może pogardą dla bliźnich (pamiętacie modlitwę Polaka na koniec filmu? W operze jej zresztą nie ma), przeraża mnie. Ale wręcz wkurzające jest windowanie tegoż Adasia do poziomu wielkiej metafory, kreowanie go na postać niemal kafkowską (!), a zwłaszcza – udawanie, że to właśnie jest postać współczesnego polskiego inteligenta. Otóż nie, to nie jest polski inteligent, to jest lumpeninteligent i w gruncie rzeczy nie różni się dla mnie aż tak bardzo od Króla Ubu działającego „w Polsce, czyli nigdzie”. Póki będą w tym społeczeństwie działać tacy nienawistnicy, „w Polsce” będzie nadal znaczyło „nigdzie”.
Rozumiecie więc, że do samego pomysłu zrobienia opery (?!) z Dnia świra od początku nie odnosiłam się z entuzjazmem. Stało się niestety tak, jak myślałam – Adaś został rozdęty do rozmiaru mitu i Wielkiej Metafory, a na scenie nawet rozmnożony do siedmiu, żeby jeszcze podkreślić, że takich Adasiów jest legion. Jeżeli więc siedmiu Adasiów (plus dośpiewywujących „głos wewnętrzny” chłopaków z Audiofeels stojących po bokach sceny), to i siedem Bab popychających ich w kolejce i siedem szczekających piesków (dziewczyny w tzw. paczkach, czyli spódniczkach a la Jezioro łabędzie, chodzące na czworakach) – aż dziw, że pozostałe postaci są tylko w jednym egzemplarzu.
Pisałam właśnie recenzję na Afisz i staram się nie powtarzać, ale tym razem muszę: po pierwsze, muzyka Tabęckiego rzeczywiście jest hipertrywialna, ale tego się można było spodziewać, bo jakiż w końcu jest Adaś; po drugie, jest śmiertelnie nudna. Długaśne toto, ponad trzy godziny siedzi się w operze i rzeczywiście patrzy końca. Podsłuchiwałam reakcje ludzi: jedni śmiali się przy przekleństwach czy też absurdalnych zestawieniach pospolitych zwrotów z napuszonymi frazami muzycznymi, inni byli wyraźnie znużeni i przed wcześniejszym wyjściem powstrzymywał ich tylko zapewne pogląd, że nie wypada. Słyszałam kilka osób za mną, które gratulowały sobie nawzajem wytrwałości; ktoś powiedział, że chętnie wybierze się na Straszny dwór, bo tamto jest przynajmniej jakieś żywe (! czyżbyśmy mieli renesans Moniuszki?). Fakt, że z Dnia świra biła jakaś martwota, i to nie tylko dlatego, że Adaś jest kimś już praktycznie martwym za życia.
Z siedmiu Adasiów paru było lepszych (ale nie odróżniałam, który jest który), podobała mi się też w epizodycznej rólce Kobiety Życia Monika Mych oraz, jako Syn, młody Bartłomiej Szczeszek. Orkiestra robiła, co mogła. Ale fakt: gdybym nie musiała być do końca, też miałabym wielką ochotę wyjść wcześniej.
Komentarze
Po tym głosie, PK, chyba nie będę musiał już tłumaczyć dlaczego nie wybieram się na DŚ po raz drugi.
Za to wybiorę się w piątek na Straszy Dwór.
A propos, w dwóch księgarniach sprzedających muzykę klasyczną w Poznaniu, zapytano mnie, czy nie wiem nic o nowym wydaniu Strasznego Dworu na CD, jeszcze lepiej na DVD. Podobno jest zainteresowanie klientów a nakłady Polskich Nagrań oraz Pomatonu się wyczerpały i nie wiedzą kiedy je wznowią. W wersji wizyjnej, chyba zaś nigdy się nie ukazał. Może czas nakręcić wersję filmową naszej opery narodowej! Wiem, ze kiedyś myślał o tym poważnie Marek Weiss, ale czy to aktualne? I czy warto?
Oj, zaraz szkodliwe. Tu się wyjątkowo, raz w roku, nie zgadzamy. 😛
To całkiem dobry film, a że lud go odbiera jak odbiera, to przecież nie Koterskiego wina. Od tego lud jest. Dużo lepszy Dom wariatów nie jest kultowy, bo gazetowe autorytety nie kazały się zachwycać i nikt go nie oglądał.
Wyrazy współczucia, Pani Kierowniczko. 😉
PS
Czy dobrze rozumiem, gdyby bohater nie był trywialny, to Tabęcki byłby w stanie napisać nietrywialną muzykę? A gdyby bohater był genialny… Chyba źle kombinuję. 😆
Pierwszy akapit wyraza w 100% moja wlasna opinie. Nie moglem zupelnie zrozumiec popularnosci bohatera filmu. Jak to przyjemnie zobaczyc, ze nie jest sie osamotnionym w tej opinii.
To, że strzaska Pani głosem gniewnym ową „światową prapremierę” „stanowiącą poprzez połączenie muzyki Tabęckiego i opowieści Koterskiego „nową jakość” było do przewidzenia. Bardzo byłem ciekawy, jak Pani to uczyni. Jak przystało na klakiera urządzam standing ovation dla poglądów zawartych w recenzji i dla Pani „osobiście” (jak to się mówi). Dzięki za pierwszy akapit – wreszcie mi się we łbie poukładało, dlaczego ten film (zawierający skądinąd wiele trafnych obserwacji – ale obrazeczków) mnie tak … denerwował.
Pobutka!
http://www.youtube.com/watch?v=Oq1q4PymNSE&feature=related
Pobutka (troche na glucho, bo nie mam ani polskich znakow, ani dzwieku…).
Dwie pobutki to lepsze niż RedBull.
Tę pierwszą często grywałem na rozpoczęcie nabożeństwa, bo jest krótka i celebrans słysząc nieodległe zakończenie, nie przerywał, co jest miłym zwyczajem polskiego kleru …
Hoko,
czyja to jest wersja ? tak mocno pompatyczna.. Stokowskiego ?
Wersja, zdaje się, Luciena Cailliet. Przynajmniej tylko o takim nagraniu Fiedlera wspominają na bach-cantatas.com 🙂
Film jest (był?) świetny, bo jest lustrem.
Może byłoby dobrze, gdyby po tym spojrzeniu w lustro lud coś ze sobą zrobił. No ale to już za duży wysiłek, bo w końcu to nie JA jestem Adaś, tylko mój sąsiad.
Witam porannie (prawie)
Z tego, co wiem, Straszny Dwor jest jak najbardziej dostepny (pod Gorzynskim). Co prawda we fragmentach, ale jednak jest.
http://www.polskienagrania.com.pl/oferta/muzyka_powazna/stanislaw_moniuszko/stanislaw_moniuszko._straszny_dwor/
Poza tym na Amazonie jest nagranie pod Krenzem i pod Kaspszykiem.
Ale fakt, ze wszystko trudno dostepne. Znaczy do reki nie wezmiesz, a ja starej daty. Jak czegos w rece nie ma, znaczy nie istnieje 😉
Musze i ja z prawdziwa satysfakcją wyrazić swoja solidarność z Pania Dorotą i innymi blogowiczami, ktorzy jakos nie mogli odnaleźć sie w postaci owego karykaturalnego filmowego Adasia . Ta recenzja mi wystarczy, na spektakl nie pójde!
Dzięki Ci, PK za mądre słowa. Nie wiem co się dzieje z doskonałą niegdyś sceną operową. Bierdiajew się w grobie przewraca, a jego następcy do Dondajewskiego włącznie też pewnie klątwy rzucają (ten ostatni zresztą żyje). W ub roku zrobiono „rok kobiety” – 7 realizacji byle jakich, byle czego, w tym roku przyszła pora na „rok mężczyzny” Pierwsze efekty PK odsiedziała na własnych 4 literach. Nie wierzę, że w Polsce nie ma pieniędzy na teatry, jeżeli można je marnować na podobne eksperymenty rok po roku.
Jaruto, az strach pomyslec, co bedzie w roku przyszlym, bo jezeli na przyklad „Rok Nastolatka”, przeczuwam najgorsze.
Postuluje „Rok Kota”, byle bez Miauczynskich.
@tjczekaj
Ale te całościowe wydawnictwa, nie są dostępne w księgarniech i dla handlowców, na allegro itp to wtórny obieg. A swoją drogą to myślałem, ze skoro EMI Pomaton wydało już Polską operę, to utrzyma ją stale w sprzedaży. Niemieckie CPO, ciągle sprzedaje Halkę pod Satanowskim i to tylko w Polsce.
@Jaruta, tjczekaj
Nie będzie roku kota, ani nastolatka. Według pomysłów Znanieckiego 2013, ma być rokiem trójki (Tryptyk, Miłość do trzech pomarańczy itp)
Trochę cienia na artykuł Pani Iwony Torbickiej z GW, rzucają komentatorzy.
Przyczyną jej ataku na Dzień Świra, są podobno względy osobiste (mąż aktor stanął do castingu na Adasia i przegrał) – ciekawe jak długo utrzyma pracę u Michnika.
Link do komentarza
@Szujski
W ksiegarniach przegrywaja z Justinem Bieberem (lub czyms w tym stylu), wiec nie maja prawa zabierac cennych cm szesciennych. Gdzies tam w szufladzie moze…
A tak nawiasem mowiac, w promocji wlasnego zawsze bylismy daleko za miedza.
Tym, ktorzy wybieraja sie nad Sekwane, zapodaje, ze od maja do grudnia w Pleyelu beda koncerty pod wspolnym tytulem „Szymanowski w Pleyelu”. 🙂 Posluchamy.
Adaś Miauczyński miał być karykaturą, gorzką pigułką. To, że przyjęto go z entuzjazmem, świadczy jedynie o zdrowej zdolności Polaków do samokrytycyzmu. No ale zawsze znajdzie się ktoś, kogo prawda w oczy kole ;] Pozdrawiam!
Przy stole w sąsiedztwie trwa dyskusja nad imieniem Mickiewicza. Nemo jest za Adamem, ale są i inne propozycje. Dość tych Adasiów trafia w tę dyskusje osobliwie.
Ale na serio. Marek Kondrat w jednym z ostatnich wywiadów zarzeka się, że cały jego dorobek aktorski jest wart niewiele z wyjątkiem Adasia.
Ma świętą rację Pani Kierowniczka. Filmy szkodzą. Widzę nieomal na każdym kroku, że ludzie czerpią wzorce zachowania z filmów, seriali i teledysków a te niestety są dziś w ogromnej większości ohydne. Nie widzę, by ktoś stał się lepszy po spojrzeniu w takie lustro. Przerysowany filmowy obraz wkrótce przestaje szokować konsumentów i staje się normą, co skłania producentów do serwowania coraz większych dawek ohydy. W wyniku takiego sprzężenia i sztuka i społeczeństwa stają coraz gorsze. Nie byłbym w stanie wysiedzieć do końca na takim filmie, nie mówiąc już o operze.
Szujski – pani Trobicka napisała niemal to, co ja, a w moim przypadku żadne względy osobiste nie grały roli. I ja zwróciłam już uwagę na pewne „inspiracje” Królem Ubu Pendereckiego (nie tu, w recenzji na Afisz), dlatego też i w powyższym wpisie o Ubu wspomniałam. No i powtórzę: można by wybaczyć trywialność, gdyby była naprawdę dowcipna i gdyby rzecz miała tempo. A nudziła, jako rzekłam, śmiertelnie.
Stanisławie, Kondrat oczywiście wie, że zrobił świetną aktorską robotę, ale wyłącznie jako zadanie do wykonania – po prostu jest (był, bo już nie uprawia zawodu) prawdziwym fachurą. Ale potem nie chciał Adasia grać i dobrze rozumiem, dlaczego. Bo tak naprawdę niczego w nim z Adasia nie ma.
mm – witam. Nie, nie zgadzam się. Widzę, że to nie „zdrowa zdolność Polaków do samokrytycyzmu”, tylko rodzaj radosnego usprawiedliwienia własnego nieudacznictwa. Jestem taki jak Adaś, więc tak ma być. To utrwalanie samospełniającej się przepowiedni, która niestety ma już długą tradycję. Gdy wspominam tę „modlitwę” odmawianą na balkonach, od razu przypomina mi się powiedzonko dużo starsze niż Dzień świra: że Polska to jest taki kraj, gdzie ksiądz proboszcz zazdrości pani aptekarzowej, ze miała lekki poród 👿
Jaka prawda w oczy kole, skoro to nie musi być prawda i można naprawdę wiele zrobić, by nią nie była.
Zauważyliśmy to już dawno, że nasi krajanie lubia oglądać ludzi bylejakich i głosować na bylejakich, bo to swoje chłopy. Też lubi wypić i ukraść. Sąd wytknął prokuraturze, że akta Wąsacza są pełne śmieci i należy z nich usunąć ponad 90% materiału jako bezwartościowego. Komentarze internautów do tej wiadomości to oskarżenia pod adresem wszystkich ministrów skarbu, bo to przecież wszystko złodzieje. Dlaczego tym ludziom tak bardzo na tym zależy? Bo to fajnie, gdy ministraowie złodziejami. Cóż tedy złego, że sam kradnę. A zazdrość o lekki poród aptekarzowej to wręcz klasyka. Ale jesteśmy najwspanialszym społeczeństwem na świecie. Już tylko brakuje nam oficjalnego wyniesienia Chrystusa na króla Polski. A to nie żart przecież.
Narodem, Stanisławie. Nie obrażaj Narodu społeczeństwem.
A co to jest Naród? Ja żyję w społeczeństwie i nie zaglądam nikomu do rodowodu, bo mnie on nie interesuje. W tej chwili społeczeństwo jest polskie, bo mniejszości praktycznie nie ma w wyróżniających się zbiorowościach. Można czuć odrębność narodową, ale społecznie nic z tego nie może wyniknąć poza spotkaniami klubowymi i wzajemnym wspieraniem się. A szkoda, bogatsze są społeczeństwa bardziej zróżnicowane, gdzie nawzajem od siebie można czerpać. A ktoś, kto chce całe obecne polskie społeczeństwo zawłaszczyć do jednego Narodu jest idiotą za przeproszeniem. Stąd już ćwierć kroku tylko do hasła „Polska dla Polaków” i „Polak katolik”. Na tym blogu nie trzeba tego tłumaczyc przecież. Wybacz Haneczko tę złość moją, wiem przecież, że Prawdziwy Polak jest z najwspanialszego Narodu nie społeczeństwa, ale mało co mnie tak złości jak Prawdziwi Polacy.
Mnie też, dlatego gryzę ironią.
drobna uwaga:
z linku wynika, że Pani nazywa się Trobicka.
No to sorry, zaraz poprawiam literówkę 🙂
Kompletnie nie na temat ale nie mogę się powstrzymać. Słucham właśnie świeżo nabytej Marii Padilli z ubiegłorocznego Beethoven-festival. Rewelacja ! Na żywo tak dobrze tego nie odebrałem. To chyba najlepsza jak dotąd produkcja Borowicza.
Jakoś dziwnie nie lubię Szujskiego.
Czy przypadkiem nie upowszechnia własnych komentarzy.
Każdy ma prawo do własnych opinii, ale nie insynuacji.
Filmu nie oglądałam, pomimo uznania dla Marka Kondrata, podobnie, jak wielu filmów, których fabuła mi nie odpowiada. Nienawidzę wulgaryzmów i uważam, że dzięki filmom typu „Psy” wszyscy k…ami dzisiaj lecą, niezależnie od profesji.
Na operę też raczej bym się nie wybrała.
Dzięki Pani Doroto, za ocenę dzieła.
Sorry za emocje.
Dostałam właśnie tę Marię Padillę – no, to chyba warto posłuchać 🙂
mt7, raczej to nie są opinie Szujskiego – wcześniej wypowiadał się o dziele i bynajmniej nie był muzyką zachwycony.
Bardzo dziękuję za takie recenzje, bo wtedy zawsze wiem, na co nie iść, a nawet nie mieć cienia żalu, że się nie wybierałam 😉 Uważam, podobnie jak mt7, że wulgaryzmy nie podnoszą rangi artystycznej żadnego dzieła. I prawdę mówiąc, lustro mam w domu, dlatego filmu też nie oglądałam. Nie czytałam żadnej recenzji, która by mnie zachęciła 😉
Film filmem (mi ten „Dzień Świra” sie podoboł, chociaz w stopniu racej ponizej średniej krajowej), ba jeśli więksość operowidzów zgodzi sie z niniejsom recenzjom Poni Dorotecki, to… ta opera moze sie okazać pocątkiem końca wierchowania pona Miauczyńskiego 😀
Chyba należę do nielicznych, którzy filmu nie znają (usprawiedliwiam się tym, żem pies niekrajowy). A ponieważ opery – sądząc po recenzjach – nawet nie mam ochoty poznać, to pewnie będę na wieki uboższy o taki element kodu kulturowego, jak Adaś Miauczyński. 🙄
Z niejakim wstydem wyznaję, że moja żałość z tego powodu utrzymuje się w granicach umiarkowanych. 😳
Oczywiście, gdyby to był Hauczyński, rozmowa byłaby całkiem inna. 😈
Pani Kierownik dziekuje za obrone! Wydaje mi sie, ze opinie recenzentow sa tak skrajne, bo jedni widza jakiego gnota napisal Tabecki,a pozostalym nie miesci sie to w glowie i sadza, ze celowo autor stworzyl pastisz gatunku. Ja uwazam, ze kompozytor pokazal ze zadanie napisania opery go przeroslo.
Mnie nie chodziło o recenzje Szujskiego, tylko o opinie:
– ten promuje B, bo razem z nim coś robił, tamta krytykuje, bo męża odrzucili.
Zawsze zostanie jakiś osad, jakaś wątpliwość.
Dlatego napisałam, co napisałam, bo chciałabym, żeby nie było tu takich wątków.
Bobicku, a co byś pedzioł na psa, co nazywołby sie Adaś Gadającypoludzkiński? 😀
Hej, Owcarecku 😀
Ja kiedyś myślałam, że Miauczyński to od Koterski. Ale potem w jakimś wywiadzie przeczytałam, że podobno to stąd, że matka przyszłego reżysera, kiedy na coś się skarżył, mówiła mu „nie miaucz” 😛
Bobiczku, nawet na tubie (póki co) można obejrzeć w odcinkach, jak kto ma ochotę 😉
http://www.youtube.com/watch?v=aEtIsKGdMmM
@mt7 Rozumiem,ale przy watku o NIFC, wiele osob pisalo o tym kto kogo popiera. Wydawalo mi sie ze niezaleznie od opini ta Pani nie moze byc bezstronna. Obiecuje wiecej takich spraw nie poruszac.
A kto twierdził, że mam ochotę? 😈
Z Gadającympoludzińskim to zależy. Gdyby to było w Wigilię, powiedziałbym – normalka. A gdyby poza Wigilią, powiedziałbym – O, Owcarek. 😆
Ale trzeba powiedzieć, że pomysł muzyczny z tym desperackim akordem z Rewolucyjnej na napisach czołowych jest wart całej „opery” Tabęckiego 😈
Umarła Pani Wisława Szymborska 😥
http://wyborcza.pl/1,75475,11073657,Wislawa_Szymborska_nie_zyje.html
No właśnie.
„Tego nie robi się kotu”… 🙁
Mam ogromnie wiele ciepła w sercu, kiedy o Niej myślę, chociaż teraz jest bardzo żal.
Zostawiła fantastyczne słowa.
ww.youtube.com/watch?v=8ES8nf9ETVc
Przepraszam, niepełny adres.
http://www.youtube.com/watch?v=8ES8nf9ETVc
Bardzo smutno..
Wyjątkowo bzdurny film. Żenujący i niesmaczny w dodatku. No i jaki nudny!Jak ktoś się chce dowiedzieć czegoś o psychologii i nerwicach to o wiele ciekawiej przeczytać dobrą książkę na ten temat. W tym filmie nie ma żadnej filozofii ani żadnego „portretu Polaka” tylko chaotyczny ciąg niezbyt udanych skeczów, który w zamyśle miał chyba stanowić jakiś rodzaj farsy. Więcej pisać nie będę, bo w furii wyciągnąłem płytkę jeszcze przed końcem filmu i dokonałem na niej szeregu czynności nieekologicznych.
Właśnie obejrzałam to w TVN24. Bardzo dobre.
Nie wszyscy mają dostęp do TVN, bardzo polecam wszystkie 8 odcinkow.
Tego sie nie robi zima…
http://www.teksty.idl.pl/index.php/Brzechwa-Jan/Taktowne-umieranie.html
Amen. Dzien Swira to gniot jakich malo. To chyba dla nas typowe, nieudacznika wynosi sie na piedestal, robiac jakas metna idealogie, ze to ofiara jakiegos systemu.
Och, tak Wielkiej Damie chyba nikt nie będzie śmał zarzucić śmierci w niewłaściwej porze roku.
Może nawet kot zrozumie…
Ja myślę, Tereniu i Bobiczku, że Wielka Dama zrobiła to, żeby pogrzeb był dyskretny… Wiadomo przecież, że dyskrecję ceniła nade wszystko.
Pobutka:
http://www.youtube.com/watch?v=D4UWaoIvGfY
Widzę, że w temacie wpisu odezwali się jeszcze Pp i lemur – witam. Cóż tu dodać – pełna zgoda…
Czemu nie uczynić wzorca osobowego z naszej Wielkiej Damy, która przecież była osobą najbardziej naturalną pod słońcem. I najcenniejsza rzecz: poczucie humoru. I zachwyt światem, uśmiech, który miała najpiękniejszy na świecie. Powie ktoś: ale ona była genialna, a nie każdy jest. Ale czy w postawie życiowej o geniusz chodzi, czy ona musi z nim mieć coś wspólnego?
„[…]
Nie ma takiego życia,
które by choć przez chwilę
nie było nieśmiertelne.
Śmierć
zawsze o tę chwilę przybywa spóźniona.
Na próżno szarpie klamką
niewidzialnych drzwi.
Kto ile zdążył,
tego mu cofnąć nie może.”
(Wislawa Szymborska, O Smierci bez Przesady )
Fajnego kota spotkałam…
http://bi.gazeta.pl/im/0/11073/z11073840X,Jedna-z-kartek-kolazy-Wislawy-Szymborskiej.jpg
Odgrzebane
http://niniwa2.cba.pl/SZYM.HTM
Dzięki! Przeczytałam od razu, tak się składa, że nie czytałam wcześniej tego.
Nie róbcie wzorca z Damy, chyba że potajemnie. Inaczej straszną to krzywdą się stanie. Jedni będą miauczeć, że nie zasługuje, inni usztywnią z miejsca, jak na wzorzec przystało. I w Sevres umieszczą albo na Wawelu. Nie mam nic przeciwko umieszczeniu na Wawelu, ale czy by chciała?
No potajemnie, ma się rozumieć 🙂 To należy do tej osobowości 🙂
Z grubsza życiorysy warto znać. Życiorys Mickiewicza czy Broniewskiego jest przydatny przy ocenie twórczości, jednak wcale niekoniecznie. Gorzej, że lektury omawia się z podręcznikowymi wyjasnieniami „co autor miał na myśli”. To szkody wywołuje wielkie. Im większy artysta literacki, tym więcej mówi do różnych ludzi. Najwięksi mówia tymi samymi słowami co innego prawie do kaźdego z czytelników. Oczywiście „rżnij karabinem o bruk ulicy” jest wierszem jednoznacznym i takich też jest wiele. Są sprawy, które czegos takiego wymagają.
Jeśli potajemnie, to jestem za i to bardzo.
Ja też fajnego zimowego kota znalazłam :
http://wiadomosci.onet.pl/daj-znac/foto/-20-st-c-mrozu-na-waszych-zdjeciach,5015280,0,fotoreportaz-duzy.html
Ten kot usadził się na z góry upatrzonej pozycji 😆
Pewna poetka z planety Ziemia,
choć wciąż ma wiele do powiedzenia,
milczy – to prawo zmarłych jest pierwsze.
Lecz jej milczenie także jest wierszem
– co było do przewidzenia.
Bardzo ładne, Ago.
Znalazłam TEGO kota, któremu się tego nie robi:
http://ulubiency.wp.pl/gid,10347205,img,10347328,kat,88994,title,Artysci-sa-kociarzami,galeriazdjecie.html?ticaid=1dd9a
(choć ktoś w komentarzu pod zdjęciem twierdzi, że to nie ten kot)
Nie ma nigdzie innego zdjęcia, więc może to Mizia.
TEN kot jest uniwersalny. 🙂
…a najsmutniejsze jest to, że nie będzie nowych „wierszyków” pisanych „od niechcenia”.
Pobutka.
Wielka Dama już nas opuściła,
a z nią razem prawości cna siła
Z Jej cnót malujemy wzorzec,
on siłę odzyskać pomoże
Wzorzec lepszy niż pomnika bryła
Kot uniwersalny? Może służyć do głaskania, karmienia, łapania myszy i ptaszków, wreszcie do czyszczenia butów (osobiście nie używam, ale słyszałem o przypadkach). Do zamieszczania na Dywanie, oczywiście. Do wyszukiwania przez Hoko i jeszcze parę osób, ale już nie tak gorliwie. Do fotografowania i pisania o. Do czego jeszcze? Ale do tego wszystkiego, ewentualnie z wyjątkiem wyszukiwania przez Hoko, może służyć każdy kot. Czym więc charakteryzuje się uniwersalny?
Każdy majsterkowicz wie, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego 🙂
Ten na pewno nie jest uniwersalny 🙄
http://www.goodwp.com/large/201103/15628.jpg
Hmm,jak się okazuje,kot może służyć także do liczenia 🙂 http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/500223,urzednicy-kazali-zarzadcom-policzyc-bezpanskie-koty,id,t.html
Może jeszcze służyć do oglądania na dachu i do ściągania z drzewa. I do hałasowania w marcu. To już za miesiąc.
Kot uniwersalny charakteryzuje się tym, że zawsze można o nim porozmawiać, jak inne tematy wysychają!
Kot uniwersalny charakteryzuje się tym, że zawsze można z nim porozmawiać, jak inne osoby się nie nadają.
No to wracając do merituma ( trochę okrężnie ) 😉 http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/500275,dzien-swira-w-operze-kontra-rewolucja-w-dolnoslaskich,id,t.html
Uuu… ten kot od Hoko to na pewno nie jest uniwersalny 😯 A że za miesiąc i on będzie hałasować, trudno uwierzyć. Tak jak i w to, że to już za miesiąc… brrr…
Ja co prawda w ostatnich latach do teatru, który nie jest operą, raczej nie chodzę, ale koleżanka redakcyjna od teatru poświadcza, że tam wulgaryzmy są powszechne od lat i opera teraz tylko dogania 😛
Jest nadzieja,że przynajmniej w tym spektaklu tzw.wyrazów nie będzie 😉
http://cjg.gazeta.pl/CJG_Wroclaw/1,104514,11072765,Premiera_baletu__Corka_Zle_Strzezona__w_Operze.html
Ale kto wie,odkąd nawet pantomima bywa miejscami „gadana”,to nic już chyba nie powinno dziwić 🙂
Córka źle strzeżona. Tytuł godny refleksji. Któż jeszcze choćby próbuje strzec córkę.
Wczoraj sporo miejsca poświęcono cebuli. Jakie dwa przykładu geniuszu” „Echo złożone w chór” oraz „Idiotyzm doskonałości”.
Do teatru chodzimy. Wulgaryzmy nie sa może powszechne ale bardzo częste. Najwięcej ich w „dziełach” bełkotliwych, ale od czasu do czasu trafiają się w spektaklach moim zdaniem wybitnych, ale w wybitnych na ogół nie rażą – są na miejscu. Podobnie jest z nagością. Niegdyś zawsze szokowała. Teraz szokuje, gdy nie da się jej wytłumaczyć inaczej niż chęcią przyciągnięcia widza. Kilka lat temu w Gdańsku wystawiano „Noże w kurach”, gdzie nagość dwojga bohaterów była eksponowana nachalnie i z bardzo bliska, bo na małej scenie. Nie mam pojęcia, jaką rolę nagości wyznaczono. Niewiele poza nią z tego spektaklu zostało w pamięci. Wydaje mi się, że bez nagoścu byłby to spektakl znacznie lepszy, ponieważ chodziła tam o coś i sens był jakiś. Nie wiem, czy w didaskaliach autor kazał się aktorom rozbierać, ale przecież didaskalia nie są całkiem obowiązujące. A może ja po prostu nie zrozumiałem czegoś. Wracając do wulgaryzmów. Chyba coraz mniej wydaje się wulgaryzmem. Gdy w „Indyku” padało ze sceny „d…”, robiło to wrażenie. Teraz słowo to brzmi zwyczajnie. Ale przed „Indykiem” była sztuka wcześniejsza, gdzie zapamiętałem „Moja d… nie szczudło”. Z L.H. Morstinem jakoś mi się to kojarzy. Ale u majora, choć hrabiego, wulgaryzmy nie dziwią.
Problem jest szerszy. Błoto językowe otacza nas zewsząd. Prezesi wielkich spółek, czołowi samorządowcy, luminarze w rozmowach w swoim towarzystwie bluzgają aż miło (niemiło). To sposób buycia i wysławiania się, gdzie niekoniecznie wulgaryzmy rażą najbardziej. Dyrektor regionu dużego banku (skądinąd bardzo odpowiedzialny, inteligentny i sympatyczny osobnik): „Nawaliłem się wczoraj jak stodoła”. Nie nawala się często, a nawalony zachowuje się przyzwoicie. Jednak środowisko, w jakim się obraca, powoduje, że i sam tak się wysławia, choć nie jest to jego naturalny sposób formułowania myśli. Dyrektor generalny wielkiej firmy z kapitałem zagranicznym: „O k…, ale fajnie Basi p… pomacać, a to przywilej dyrektora. W tym drugim przykładzie nie ma, co komentować, ale zapewniam, że w razie potrzeby ów pan potrafił prezentować maniery nienaganne. Czy można się dziwić, że ten język przenika do teatru.
Stanisławie 😯
Stanisław ma wyjątkowo ciężką pracę 🙁
Dzień dobry!
No właśnie, ew_ko, byłem na inkryminowanej pantomimie i dość mnie zdziwiło, że pan recytuje większe kawałki Apokalipsy. Jakoś anty-pantomimicznie było.
To może ta córka źle strzeżona też będzie używać wyrazów… ❓
O tempora, o mores!
Panie Stanisławie, czy można się dziwić, że ten język przenika do teatrów? No nie można się dziwić. Wszak owe wielkie firmy sponsorują działalność teatrów, to i kształtują repertuar.
Że pan dyrektor prezentuje nienaganne maniery?
A bo teraz w miejsce wielkoprzemysłowej klasy robotniczej stanowiącej ongiś zdrową siłę narodu weszła „kicha” – klasa inteligentnego chamstwa.
Lecz bym nie rozdzierał szat z powodu inwazji gołki i języka do teatrów wszelakiego rodzaju. I nie marzył, że będą to świątynie bluzeczek zapiętych pod szyję i języka ą-ę.
Zresztą sam pan napisał, że w dziełach wybitnych to nie razi, a z byle jakiego to tylko tę nagość Pan zapamiętał. 😀
Pozwolę sobie wygłosić kolejny truizm – że Sztuka goła, czy ubrana, jeżeli jest przez duże S zawsze się obroni.
A w przypadku opery „Dzień Świra” od razu można było założyć, że to będzie byleco – bo sam temat nie operowy.
Jeśli zrobić uproszczone założenie, że opera to emocje – jakie emocje może wzbudzać szare życie nauczyciołka zdołowanego przez kolejne kobiety jego życia? Tu i sam Puccini by się zarżnął swoją muzyką, choć Adaś Miauczyński wszak werystycznym jest. 😉
@ Dorota Szwarcman 3 lutego o godz. 11:21
Ale zawsze można ją „pokusić” – znaczy się, bardziej kuso ubrać 😉
No nie, to jakas hekatomba
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11082509,Zmarl_profesor_Andrzej_Szczeklik.html?lokale=czestochowa
Ciężka zima… 🙁
@tjczekaj 12:23
ano właśnie 🙁
I znów trzeba powtórzyć „tego się nie robi kotu”… 🙁
Często wracam do obydwu „pozamedycznych” książek Profesora ( „Katharsis’ i „Kore” ) -piękna i mądra lektura,polecam…
@Stanisław 10:57
Spostrzeżenia dotyczące słownictwa w tzw.sferach potwierdzam. Jest to element większej całości,niestety … Moje uszy nie są jakoś szczególnie wrażliwe i nie więdną z byle powodu,ale czasami rzeczywiście trudno przejść do porządku dziennego nad ograniczeniem konwersacji do kilku powszechnie zrozumiałych wyrazów i zwrotów.
Natomiast wspomniane „Noże w kurach” wystawiane były kilka lat temu we Wrocławiu przez mały teatr offowy i żadnej rozbieranki nie było, czyli nie jest to w tej sztuce warunek sine qua non,ale raczej emanacja rozbrykanego ego reżysera,że zacytuję PMK .
A Paryz (a moze i nie tylko) ma do kompletu jeszcze Macieja Niemca. To znaczy juz nie ma.
http://zeszytyliterackie.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1589&Itemid=2
Czytając nekrologi prasowe w dniu 3 lutego 2012 r.
Dziękujemy za poezję uhonorowaną Noblem – podziękowała marszałek Sejmu. Prezydent pochwalił się znajomością poezji Zmarłej używając cytatu. Premier przyznał że Poetka była „mistrzynią poetyckiej refleksji”. Zarząd Banku pożegnał „przez wiele lat naszą Klientkę” (a co z tajemnicą bankową ?). Minister Nauki, jak to naukowiec, posłużyła się obszernym cytatem z noblowskiego werdyktu. Minister Kultury skonstatował, że Zmarła swoje życie poświęciła literaturze. Minister Edukacji wskazała na edukacyjny walor Twórczości Poetki. Przewodniczący partii (będącej teraz u władzy) zwięźle podkreślił wybitność Zmarłej.
Koledzy, twórcy z ZAIKS-u ograniczyli się do męskiego „dziękujemy za wszystko”.
Licznie wystąpiły rzeczowniki: Smutek, Żal, Strata.
Tymczasem lud naszej krainy martwi się atakiem mrozu, z trudem przemierza drogi do prac i do szkół. W Krakowie wystawiono koksowniki ale i księgi kondolencji a na gmachach publicznych flagi okryto kirem. Miłe gesty i takie krakowskie. Przy okazji słyszano osoby, które wyznały, że nigdy jeszcze nie wpisywały się do takiej księgi ale teraz po prostu musiały. To coś znaczy. Trwa karnawał i potrwa jeszcze jakiś czas. Jest rok przestępny – olimpijski. Odczuwa się tchnienie kryzysu gospodarczego ale i kryzysu wartości. Czy tu może pomóc poezja ?
Może, Maciasku, bardzo może pomóc, ale nie każda.
Np. JMR zdecydowanie nie!
Trochę z innej beczki – znowu powrót Pana I?
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/530115,Mazowsze-strajkuje-Zespol-moze-upasc
@macias 14:19
„Odczuwa się tchnienie kryzysu gospodarczego ale i kryzysu wartości. Czy tu może pomóc poezja ?” Właśnie tu może pomóc,zawsze pomaga w trudnych czasach.
@mt7 14:44
Ależ Emtesiódemeczko,JMR też (nie mówię tutaj o jego najnowszej twórczości,bo to bardzo smutne 🙁 )
Tak się składa, że dzisiejszym rankiem skypowałem z Japonią (gdzie ranek już dawno był minął), z Polką, która wyjechała już wiele lat temu, ale od czasu do czasu w kraju bywa. I ona właśnie o tym mówiła, że pierwsza zmiana, którą po przyjeździe do Polski zauważa, to postępująca wulgaryzacja języka. Że nie sposób się przed tym obronić, bo nie wystarczy, jak dawniej, omijać kolesiów spod budki z piwem. Dziś rzucenia k…ą można się spodziewać dosłownie od każdego.
„Co się z ludźmi porobiło?” – pytała Polka z dalekiej Japonii, a ja, mimo że znacznie Polski bliżej, nie umiałem jej udzielić żadnej sensownej odpowiedzi. 🙄
Jestem w Polsce i też nie całkiem umiem. Mam swoją teorię, ale niekoniecznie ona musi być słuszna, więc się powstrzymam.
Pan I w Mazowszu – już współczuję Mazowszu 😉 Chociaż w ogóle im współczuję, smutny upadek dawnej wielkości.
Szanowna Pani Doroto, powiada Pani:”Jaka prawda w oczy kole, skoro to nie musi być prawda i można naprawdę wiele zrobić, by nią nie była.” Oczywiście, ale najpierw sobie trzeba tę gorzką prawdę uświadomić. I temu miał służyć ten film, tak jak od wieków służy literatura i ogólnie sztuka. A próby usprawiedliwiania nim swojego nieudacznictwa są po prostu nieprawidłową interpretacją. Uważam, że Miauczyński nie jest w tym swoim nieudacznictwie bierny, on cały czas walczy i szuka, mimo że właściwie pogodził się z przegranym życiem. Pozdrawiam.
@maciasowi odpowiedz
To juz wole francuskie okreslenie „Mozart de la poésie”
A propo’s Mazowsza i podobnych ogólnopolskich problemów. Byłem wczoraj na koncercie Chóru Polskiego Radia i myślę, że strasznie byłoby, gdyby nie udało się ich uratować http://bachandlang.blogspot.com/2012/02/chor-polskiego-radia-w-mrozie-i-zimnie.html
Było bardzo dobrze, bez porównania lepiej, niż w Poznaniu – jak czytam. Pani Doroto bardzo podobały mi się Pani słowa, o tym że nie wszyscy inteligenci są w Polsce, jak Adaś. Pozornie banalne, ale za to cholernie celne. Podpisuję się pod tym.
Zważywszy precyzję i zwięzłość tych wierszy, trafne określenie 🙂
Powyższe było do Tereski oczywiście 🙂
🙂
Niewielka (a wlasciwie zadna) pociecha, ze nie tylko nad Wisla:
http://www.qobuz.com/blogs/claudesamuel/2012/01/31/quand-paris-perd-ses-concours-rostropovitch-rampal-solal-et-les-autres-christophe-girard-et-georges-francois-hirsch-les-mal-aimes-milan-kundera-–-photos-d’archives/
Jest TRAGICZNIE!
Zawstydzony zostałem, ale piszę o tym, co istnieje, co zresztą parę osób potwierdziło. Pracy ciężkiej nie mam, bo tu, gdzie pracuję obecnie i tam, gdzie w związku z praca bywam, „słownictwo” nie występuje. Nawet na placu budowy po awarii bywa tylko sporadycznie. Ale kiedyś miałem ciężką rzeczywiście
Upadek w tym Paryżewie 🙁
Stanisławie – zwykle wstydzi się nie ten, co powinien… 🙄
Często wchodzę na budowę po cichu i zanim mnie zobaczą słyszę,że 90% tekstów to „partykuły”.Z tym się już niestety pogodziłam.Zresztą,kiedy mnie zobaczą trochę się wstydzą.Ale kiedy słyszę to samo w komórkowych rozmówkach wybrańców narodu,to mam ochotę mordować.Opcja nie gra roli…
Co do Paryżewa,to ktoś mi ostatnio narzekał,że „nic się nie dzieje”i wszystko jest produktem turystycznym.Pora umierać…
Hej, łabądku, jak Ci się żyje w okolicach bieguna zimna? 😉
Bo łabądki w tych dniach to łatwo nie mają…
http://www.tvn24.pl/2499200,28377,0,0,1,wideo.html
Właśnie jedno okno /nowe!/zamarzło mi od wewnątrz! Zabiję producenta!Źle się pisze w rękawiczkach.A tu jeszcze Putin bawi się kurkiem…
Jak w tym dowcipie o Syberii
-Podobno u was -50 stopni?
-Skąd,tylko -30.
Ale w telewizji mówili,że -50.
-A,to może na zewnątrz…
🙁
Maxim Vengerov opowiadał, jak to jako dzieciak w Nowosybirsku, kiedy było na zewnątrz -40, ćwiczył na skrzypcach w rękawiczkach z obciętymi końcami palców…
Mitenki,znaczy się?
Tak cóś w podobie 🙂
Ponoć takie rękawiczki teraz w modzie… Jedni mówią, że to dla palaczy, inni – że po to, żeby było łatwiej esemesować 😉
Ale na mrozie pazury sinieją!
Ja bym tam nie ryzykowała 😉
Najlepsze okłady z kota Grzeje.
A Ty masz teraz kota? 😯
@łabądek 17:41
No i znowu zawracamy kota ogonem 😉
Ale to prawda,kot na tę porę roku szczególnie przydatnym jest 🙂
A co do słownictwa na budowach (a też czasami bywam,choć rzadziej niż dawnymi laty ) muszę przyznać,że znacznie rzadziej słyszę tzw.wyrazy ze strony panów pracujących na rusztowaniu czy przy taczce (rzeczywiście pewnie dlatego,że się krepują używać ich w mojej obecności) niż ze strony tzw.kadry,często obficie utytułowanej, która podobnych oporów nie posiada. Nie mówię tutaj o sytuacjach podbramkowo- awaryjnych,gdy rzucenie mięsem (Bobiku,wybacz 😉 ) jest wentylem bezpieczeństwa i pełni zbawienną funkcję terapeutyczną.
Ja myślę, że w panach na rusztowaniach zachował się jeszcze syndrom różnicy klas, więc się wstydzą. Inaczej z kadrą, która temu nie podlega 😈
Rzucanie mięsem słownym z natury rzeczy mnie nie cieszy, bo co ja z tego mam? 👿 Ale gdyby tak, w ramach pomysłu racjonalizatorskiego, za każde publiczne rzucenie kurtyzaną wprowadzić obowiązek rzucenia realnego kawałka mięsa? Pożytek byłby tak czy owak: albo ze względu na uciążliwość i wydatek przestano by rzucać słówkami, albo ja bym się najadł. 😈
O.to ,to…
Kota nie mam,ale znajomi mają 5 i dają pomacać.
A w „Zemście” pewnie niedługo usłyszymy;Mocium Panie,K..mać!
Alez, prosze szanownego Dywanowstwa, powszechnie wiadomo, ze polska jezyk trudna jezyk, a interpunkcja, to hoho.
Wiec lud podbudkopiwny wymyslil nowy znak przestankowy, ktory zastepuje wszelakie inne. Kurtyzane znaczy. Dobra na wszystko. W skrocie (alibo we wzdlugu) kutrzykropkia. Symbolu brak, totez trzeba wypowiedziec. Co sie czyni, oj czyni.
Postuluje wiec: zastapic poczciwy wloski zakret pelnym slowem, znaczy kutrzykropkia. Zapewniam, po tygodniu kazdemu sie znudzi.
Petycyjka? 😉
I jeszcze ma to słowo jedną zaletę: zwykle się go nie odmienia! 😀
Wczoraj w TWON w Madame Butterfly śpiewali soliści Teatru Maryjskiego Elena Nebera i Sergey Semishkur. Będą śpiewać w środę. Czy ktoś z Państwa słyszał już ich może i mógłby się podzielić opinią?
Semishkura słyszałam kiedyś w La Boheme. Owszem, może być. O niej nie słyszałam.
A ja miałem nadzieję, że zobaczę wreszcie prawdziwą zimę a tu w ciągu najbliższych dni ma być jeszcze cieplej… 🙁
Rafale, to na wycieczkę do wschodnich sąsiadów. Albo południowych (w Czechach 38 stopni). 😈
Łoo matko, jaką zimę? Niech jedzie na Syberię! 🙁
A do tego Phila, czy jak mu tam, temu świstaku, należy perswadować, ze się biedaczek pomylił, bo wiosna tuż.
Dlaczego Łotr podkreśla mi na czerwono słowo ‚niech’?
Bo głupi 🙂
Ciekawostka przyrodnicza:
http://tigi.blox.pl/2012/02/ACTA-kiedy-negatyw-zmienia-sie-w-pozytyw.html
Nebera śpiewała w TWON Turandot (chyba w październiku 2011). Jest takie nagranie na jutubku:
http://www.youtube.com/watch?v=inOz7DfKUR8
Wystąpi również w czerwcu jako Liza w Damie Pikowej.
Od 2011 jest solistką TM.
Nagranie na jutubku jest jakieś takie „metalowe”.
Motyla noga
Miała rację nasza PK nie chcąc się wybrać na Wundera (FN dzisiaj o 19.30). Najprościej mi będzie opisać w punktach
1/
Nie in golf, ale w doskonale skrojonym fraku i sztuczkowych spodniach. I na tym właściwie kończą się pozytywy
2/
Żadnej koncepcji jak grać Czajkowskiego
3/
Żadnej chęci do grania – wogóle. Od ostatniego Konkursu nastąpił jakiś antyrozwój. W obecnej formie nie przebrnąłby przez eliminacje
4/
Pierwszy bis – chyba jakiś walczyk (brzmiało jak Schubert w wersji Rachmaninowa) a takim charakterystycznym akompaniamentem w lewej ręce wybijającej raczej monotonnie – umpapa umpapa
5/
drugi bis – to chyba u cioci na imieninach lepiej grają
6/
Siedząc na balkonie musiałem mocno wzrok wytężyć by dostrzec, że fortepian to jest Steinway. Bo kiedy nie wytężałem to się wydawało, że co najwyżej Calisia z okresu masowej produkcji.
Może FN powinna zamówić porządny instrument, a może tylko zmienić korektora / stroiciela…
A przy okazji dziwię się, że Wunder zechciał grać na tymtym..
Najwięcej radości sprawiła symfonia niejakiego Franciszka Mireckiego – rówieśnika Mozarta, bardziej znanego w Wenecji i Genui niż w kraju oj-czystym. W drugiej i czwartej jej części przewija się zresztą temat znany z II cz kf c-moll WAM (to jest chyba KV491). I doskonale dyrygujący Michał Dworzyński
I bardzo dobra była na te luty gorąca czekolada w przerwie. Smakowała niegorzej niż u opodalszego Wedla
Lesiu, toś się umartwił (z przerwą na czekoladę). 🙁
szymborska klęła. witkacy. gombrowicz. reszta poetów i artystów polskich też. skąd to zakłamanie i obłuda? przyczepiła się pani do przekleństw w operze. a przecież już w Cyganerii Pucciniego klęli jak szewcy. tyle, że po włosku. tez skandal był. tez krzyczeli „wara” i „hańba”. a dzisiaj co? klasyk… kilka taktów w świrze na 7/8 pani usłyszała i już „podobne do króla ubu pendereckiego”, bo tylko u niego są takie metra na świecie, trzy akty po 40 minut nie sumują się w trzy godziny w żaden sposób, psów się też pani nie doliczyła – merytoryczna żenada. „nudne” i „lumpeninteligent”, powiada pani? przy pani każdy jest nudnym lumpeninteligentem. gust pani ogarnia cmentarze pełne żywych trupów, a rozmowa zniża się do poziomu stagnacji kostnicy. trudno oddychać! jeśli wg pani nudne są próby poruszania poważnych problemów, to przepraszam – nie ma o czym mówić. sednem świra jest wszystko poza przekleństwami, ale tam by trzeba dotrzeć myślą. nie wszystkim to jak widać będzie dane…
Ano, Ago, ciężkie jest życie melomana..
Pocieszam się, że Lang-Lang w sali Pleyela (Bartok) z NYPh (Prokofiew) w najbliższy wtorek osłodzi mi powunderowską traumę.
O ile wtorkowy samolot AF-u poleci (bo zapowiadane są strajki całego personelu latającego i naziemnego)
wciąż chodzi mi po głowie motyw pierwszego bisu – nie mogę go jednak zidentyfikować. A może to była któraś z pieśni Franza w wersji Ferenca. Bo motyw bardzo śpiewny był..
Dobrze skrojona pobutka.
Gdzieś nad ranem przyszła do mnie myśl nieśmiała
I wtuliwszy się w zmarznięte sny
Ni to pyta, ni to kpi
Może Polska jeszcze jedną by operę miała?
– Tą operą byłby „Miś”!
zainspirowany Pobutką znalazłem ten brutalny filmik:
http://www.youtube.com/watch?v=6NXo7pr8iRM&NR=1&feature=endscreen
Cudne oba te filmy, nic się nie starzeją 🙂
A propos brutalności, witam pucciniego (kompozytor w grobie się przewraca). Pewnie, że prywatnie klnie prawie każdy, i artyści też. Ale na miłość boską, nie tak banalnie. Wisława Szymborska – wyłącznie w limerykach, lepiejach i innych podobnych żarcikach, gdzie to jest wręcz wymagane; w wierszach na serio nigdy. Witkacy i Gombrowicz wymyślali przekleństwa własne. W Cyganerii też nie klęli „jak szewcy” (najlepiej byłoby, jakby to sprecyzował PMK, ale nie pokazuje się ostatnio). Podobieństwo do Króla Ubu Pendereckiego we fragmentach Dnia świra jest nie tylko w rytmie na siedem ósmych, ale i w rodzajach harmonii. Trzy godziny były jak byk (z przerwami) – spektakl rozpoczął się o 19., z teatru wyszłam ok. 22. A że psów (dziewczyn) może było pięć czy sześć, a nie siedem – czy to istotne? Kit pozostaje kitem mimo tego, co Pan wypisuje. A jeśli Panu trudno oddychać, po co Pan tu zagląda? Niech Pan się tak nie męczy 😛
Nie „poruszanie poważnych problemów” (których w dziele Tabęckiego nie widać) mnie znudziło w tym spektaklu, tylko przeraźliwie nudna muzyka, wyraźnie o tym pisałam. Pisałam: można nawet byłoby w tym wypadku wybaczyć trywialność, nie można wybaczyć nudy. Gdyby spektakl miał tempo i jakiś cień wdzięku, to co innego. Nie ma tam po prostu nic. Przykre, ale prawdziwe.
Szkoda tylko, ze Marek Kondrat uwaza swoja role w ” Dniu Swira” za jedna z najwybitniejszych w swojej karierze. Ja w kazdym razie nie mam najmniejszej ochoty ogladac go po raz drugi w tym filmie.
Zdecydowanie lepszy jest „Dzien Swira” dla ubogich czyli „Kiepscy”. Tak! Wiele razy bylem zaskoczony jakze inteligentna obserwacja naszego spoleczenstwa. To nie jest glupi serial, kazdy, takze madrala moze znalezc cos dla siebie.
Ooo, a jaki merytorycznie wysoki poziom swojego błyskotliwego i eleganckiego wpisu zaprezentował puccinii.
Rozumiem z niego, ze dzieło zawierało wstrząsającą, intelektualną głębię, do której tylko nielicznym udaje się dotrzeć. I niech już tak zostanie.
Jak juz, to z klasa poprosze…
http://www.youtube.com/watch?v=CNrtM_sIcE0
A poza tym przecież sama sobie winna… x4
Nie przeproszę. Nie przeproszę, niech mnie skarżą
mogą mówić, przekonywać aż do jutra.
Żeby znowu wyjeżdżała do mnie z twarzą
Zwykła flądra, ordynarna bramaputra?
Nie przeproszę. Zresztą nawet nie powinnam,
niech nie myśli, że honoru we mnie brak.
A poza tym, przecież sama sobie winna,
zaraz Państwu wytłumaczę, było tak:
Ona pierwsza się czepiała,
ta szantrapa, ta walpurgia, ta grymała.
To sodoma, to gomora! Do mnie z twarzą?
Bezwstydnica, wernyhora!!!
Powiedziała, że mam zeza
ta fistuła, ta ofelia, ta bereza.
Niechże zajrzy raz do lustra.
Ta egzema, melomania, zaratustra.
Niech zobaczy raz pokrakie.
Nosek taki, usta takie,
główka łysa z jednym kłakiem…
A te ślipki, och, Boże mój.
Mnie wymyślać od potwora.
A to mątwa, analiza, terpsychora.
A to fluksja, a to zmora.
Katapulta, z przeproszeniem, tfuj!
A poza tym przecież sama sobie winna… x2
Powiem wszystko, wszystkie brudy powynoszę.
Nie ulęknę się żadnego trybunała.
Niech mnie skażą, niech powieszą, bardzo proszę.
Za swój honor będę chętnie umierała.
Za to potem, kiedy pójdę już do nieba
Gdy na sąd mnie ostateczny dadzą znak…
To dopiero rąbnę wszystko jak potrzeba.
Rzeknę: święty trebunale, było tak:
Ona pierwsza się narwała,
ta ksantypa, ta farfuła, dyrdymała.
A w języku strasznie harda,
limba jedna, mamałyga, halabarda.
Żem jej za to buzię skuła?
Zasłużyła, ta palestra, molekuła.
Mnie wymyślać od potwora.
A to mątwa, analiza, terpsychora.
A to fluksja, a to zmora.
Katapulta, z przeproszeniem, tfuj!
A poza tym przecież sama sobie winna… x2
Moje prawo, moja racja.
Co się czepia mnie ta makrela, dedykacja?
Jej na pewno to się przyda.
To rebelia, artemida. To pretensja, to elida.
Ty jej nie znasz, Boże mój. Niech na przyszłość nie zaczyna,
Anomalia, morwa jedna, witamina.
To plastyka, to angina. Gwadelupa, z przeproszeniem, tfuj!
A poza tym przecież sama sobie winna… x4
A poza tym przecież sama sobie winna!
@Dorota Szwarcman 4 lutego o godz. 10:32
Ja tu chciałbym się z Panią nie zgodzić w jednym fragmencie. Otóż, że nieistotna jest liczba psów.
Pozwalam sobie tę opinię przypisać wszech ogólnej tu na blogu sympatii do kotów z jednoczesnym przychylnym traktowaniem jednego przedstawiciela psiej nacji.
Ale ad meritum. Problem psi w „Dniu Świra” jest problemem dość rozbudowanym (rzekłbym nawet ważkim w sensie publicystyki wychowawczej społeczeństwa zawartej w filmie). Ba może stanowi m. in. owo seDno. Nie może być więc tak, że któreś ego „bohatera narodowego” w operze byłoby pozbawione swego psa. W operze Adasiów jest siedmiu (zapamiętałem, że jeden jest romantyczny – wyobrażenie romantycznego „kjp” mnie rozrzewnia) to i psów musi być siedem.
To jest wzór niedościgniony 😀
A Witkacy tylko: „purwa jego sucza maść” albo „ciućka jego tango tańcowała”… 😉
klakier 😆
Pod tym wpisem koty jakoś szczególnie się rozpanoszyły. 👿 W związku z tym czuję się w obowiązku przypomnieć, że psy też koncertują i nie będą się tu koty stroić w piórka jedynych kulturalnych zwierząt. 😎
Koncert zaraz czas zacząć… Bobik zastrzygł uchem,
skoczył i nader zgrabnie w locie złapał muchę
(bo prawdziwy artysta, jak go doszły słuchy,
na koncercie wystąpić nie może bez muchy),
odrzucił lok znad czoła, kurs bezbłędnie wziął ku
scenie, podwinął ogon i zasiadł na stołku,
po czym, wpatrzony w nuty niby w udko kurze,
z wdziękiem położył łapy dwie na klawiaturze
i zagrał…
Pierwsze takty bobiczej muzyki
obudziły drzemiące w fotelach jamniki,
co filharmonii będąc stale bywalcami,
siedziały w pierwszym rzędzie, przed innymi psami.
Zaczęło się szczekanie smętne i płaczliwe,
jakby na salę wpuścił ktoś borsuki żywe,
bo borsuk ma tak dziwną władzę nad jamnikiem,
że ten głos z siebie daje jak po strunach smykiem.
Od razu, nie czekając i nie myśląc wiele,
włączyły się z przeciągłym wyciem trzy spaniele,
które dźwięki umiały modulować świetnie,
przez to, że swemu panu podwędziły fletnię.
Za chwilę dog zaszczekał, najgrubiej jak da się,
głosem, co zdał wzorować się na kontrabasie,
setery ogonami posępnie zamiotły,
warcząc równo, miarowo, jak bębny lub kotły,
a wyżły, wspominając sznycle i kotlety,
tony z gardeł wydały słodkie niczym flety,
lecz zaraz ową słodkość zmącił pomruk srogi,
bo trąbiąc się do akcji włączyły buldogi.
Na to, gdy już zaczęły się numery dęte,
york z yorkową oboje gruchnęli lamentem,
co niejakie współczucie wzbudził między psami,
uspokoił nastroje i stopniowo zamilkł.
Bobik, ciągle na scenie i z muchą pod szyją,
czekał, kiedy się wszyscy wywarczą, wywyją,
wyszczekają… gdy wreszcie instynktu porywem
wyczuł, że teraz solo grać może prawdziwe,
to tak dał po klawiszach i tak się rozbrykał,
że aż przeszło po sali coś jak woń befsztyka
i każdy pies, co nie był na uszy kaleką,
szeptał w trwożnym zachwycie: Mistrzu, jeszcze deko!
Wtedy Bobik – artysta, koneser i smakosz –
się oblizał, wykonał swój ostatni akord
i za nic sobie mając brawa oraz bisy,
na pasztetówkę szybko pobiegł za kulisy.
Dzięki, o Mistrzu Bobiku, za przypomnienie wiekopomnego dzieła będącego ozdobą tomu Merdanie na Dywanie (Wyd. Ogonum) 😀
O, Wieszczu Bobiku!!!!
Bobiczku 😆
Co za widok, co za koncert!
Że nie znalazł się jeszcze mistrz pędzla, który byłby w stanie oddać całą złożoną poetykę Twej twórczości. 😀
Do usług. 😎 Zawsze, kiedy mogę zadbać o przywrócenie równowagi psio-kociej, robię to chętnie i bezinteresownie. 😈
Aż szkoda, że właśnie wrzuciłam nowy wpis, i to bynajmniej nie miły i sympatyczny 🙁
Mistrz pędzla, jak mistrz pędzla – ale jakiś kreskówkarz i kompozytor.
W programach graficznych też są pędzle, klakierku. 🙂
Zresztą, może lepiej rzecz zostawić wyobraźni.
@Szujski > Polskie Nagrania wznowiły Straszny Dwór (wybór) na jednej płycie, dwa tygodnie temu.
Dodruk kompletnej wersji 4CD w planach.