Konkurs może wyjdzie na prostą?
Aga wrzuciła tutaj nową wiadomość PAP-owską, znów jednak nie jest ona ścisła. Jak wiemy, ministerstwo wypowiadając to, co cytuje PAP, że związek nie jest obecnie upoważniony do udziału w komisji konkursowej, mija się nie tylko z prawdą, ale i z prawem, co tu świetnie udowodniła aPolonia?. W istocie w tym nieszczęsnym ministerstwie jest obecnie pewna konsternacja, której być może by nie było, gdybyśmy nie zaczęli krzyczeć o tym, co się stało; inni członkowie komisji też protestowali. Wszystkie cytowane w komunikacie PAP-owskim wypowiedzi ze strony ministerstwa to bałamuctwa zasugerowane przez prawniczkę Monkiewicza, za jego inspiracją.
PAP nie podaje nazwiska przedstawiciela załogi wybranego w 2010 r., przed powstaniem związku – ja podałam, jest to p. Joanna Polok. Osoba bardzo porządna zresztą, szefowa działu promocji. Monkiewicz na owych słynnych „pączkach” zasugerował, by drugą przedstawicielką załogi była p. Barbara Owczuk, żona odwiecznego (jeszcze z czasów TiFC) dyrektora Żelazowej Woli.
PAP nie podaje też, wymieniając znanych już członków komisji, że nie tylko prof. Andrzej Jasiński, ale także prof. Piotr Paleczny i prof. Katarzyna Popowa-Zydroń są z TiFC (a obaj panowie są wręcz w zarządzie). Nie podaje też, że związek zawodowy zapragnął przywrócić tej komisji należną jej kompetencję, zapraszając dwoje muzykologów w sytuacji, gdy w ogóle żadnego do składu nie włączono (w tym jednego z najwybitniejszych polskich chopinologów).
W każdym razie obecnie sytuacja jest taka, że warunki, przy których obstaje ministerstwo, związek już spełnił: wysłał zawiadomienie o odnośnej uchwale o ilości członków do Monkiewicza oraz zarejestrował zarząd w KRS – wpis powinien się tam znaleźć w piątek. Dyr. Butkiewicz śle do związku kolejne paniczne i dziwaczne listy, a ministerstwo w ogóle nie zauważa faktu, że ten człowiek już totalnie się skompromitował poprzez swoje kontakty z Monkiewiczem. Powinien zostać odsunięty od komisji, a na jego miejsce – jak pisze aPolonia? – zostać powołany jakiś prawdziwy autorytet. W każdym razie trzymajmy kciuki, być może uda się załatwić przynajmniej to, co się związkowi (i konkursowi) należy. Możemy być wtedy odrobinę spokojniejsi o wynik.
PS. Byłam dziś, jak zapowiadałam, na Matrimonio con variazioni Józefa Kofflera. Właściwie nie mam dużo do dopowiedzenia do tego, co swego czasu, gdy spektakl miał premierę (a właściwie prapremierę), napisałam tutaj. Dodam tylko, że po pierwsze, o czym wtedy nie wspomniałam, instrumentacji dokonał Edward Pałłasz (utwór zachował się w wyciągu fortepianowym) i zrobił to znakomicie – na zróżnicowany zespół kameralny, bardzo barwnie. Po drugie, jednak ta historyjka Joanny Kulmowej mniej mnie przekonała i nabrałam jeszcze większej chęci ujrzenia tego w takiej postaci, w jakiej chciał to wystawić sam kompozytor – ale to już pewnie musiałoby być na większej scenie. „I z inną instrumentacją” – dodał instrumentator, kiedy o tym mu wspomniałam. Ale niekoniecznie: gdyby rzecz wykonać np. w Sali Młynarskiego w Operze Narodowej… Libretto Kulmowej jednak dziś wykazuje pewną aktualność, bo chór w pewnym momencie buntuje się niemal w stylu Oburzonych. A muzyka jest świetna. Dodekafoniczny kabaret – to jednak jest wyczyn. Jak kto ciekawy, to jeszcze jest okazja w piątek.
Komentarze
W tym komunikacie PAP są takie okrągłe, nic nie mówiące zwroty:
Resort zapewnia, resort tłumaczy, resort uściślił – he, he, he 😆
„Narodowy Instytut Fryderyka Chopina ma obecnie jednego przedstawiciela załogi, wybranego w roku 2010 – informuje resort, nie podając nazwiska. Ministerstwo poprosiło też o wybranie drugiego reprezentanta załogi.”
Kto i kogo poprosił, to jest zupełnie nieistotne.
A komunikat powinien brzmieć:
Przedstawiciel ministerstwa Pan B., delegowany do komisji konkursowej, poprosił Pana M., biorącego udział w konkursie na stanowisko dyrektora, żeby wybrał reprezentanta spośród podległej sobie załogi do komisji konkursowej.
Specjalnie to powtarzam, bo zawsze może zajrzeć ktoś niezorientowany.
Pobutka.
Wielka Dame Janet. Nawet jak to wszystko nie wygląda, to jak ta kobieta śpiewała…
Dzień dobry w tę ohydną pogodę. Aż wychodzić się nie chce 👿 , ale na razie nie muszę.
@mt7 0:27
Bardzo eleganckie to streszczenie komunikatu.
Z tego wszystkiego nie tylko nie złożyliśmy wczoraj Chopkowi życzeń z okazji pierwszego dnia urodzin 😉 a i dzisiejsze urodziny Haendla nie zostały tutaj zauważone,póki co 🙂 No to na cześć Jubilata trochę hałasu, jakby powiedział Jan Sebastian podczas „Kolacji na cztery ręce”
http://www.youtube.com/watch?v=99s_fJ1H3SY&feature=related
Czy w popularnych gazetach i w TV nikt nie chce się zainteresować ta farsą? Wystarczyłby 1 komentarz w TVN, żeby Ministerstwo podkuliło ogon. Jeden, bo tam, jak zaczną, to wałkują przez cały dzień i to na ogół jest bardzo skuteczne. Sam udział przedstawicieli ZZ niewiele da, jeżeli sprawa nie będzie porządnie nagłośniona. Minister Zdrojewski cieszy się dość dużym zaufaniem, jeśli wierzyć sondażom. Myślę, że zależy mu na tym zaufaniu. Chyba, że sam nie ma wpływu na to, co się dzieje. To też nie jest wykluczone.
U nas tez coś się zaczyna dziać. na poczatku marca Pasja Mateuszowa, 26 i 30 marca Vengerov i w ogóle laureaci ostatniego Konkursu im. Wieniawskiego.
Nie wiem, czy minister Zdrojewski już całkowicie umył ręce od sprawy. Ale bardziej się zapewne boi, czy nie beknie za ACTA, choć premier już zapowiadał, że dymisji nie planuje.
To jednak, że tolerowane jest hasanie p. Monkiewicza po NIFC jak po prywatnym folwarku, wciąż chyba o czymś świadczy. Już nie mówię o owych sławetnych pączkach dla załogi, na które raczej nie wyłożył z własnej kieszeni. Ale fundowanie sobie ZA PIENIĄDZE FIRMY, od prawniczki związanej z firmą, opinii mającej utrącić swoich „wrogów” w konkursie, w którym startuje, to już szczyt wszystkiego.
Wszystkich szokuje postawa pani mec. Roszewskiej. Ale i ona się przejedzie. Albowiem – już ktoś wrzucał tu link – Monkiewicz szuka właśnie nowego prawnika:
http://pl.chopin.nifc.pl/institute/bip/tenders/id/2505
Zarówno wymieniona pani, jak i poprzedni pracujący w firmie prawnicy, choć doświadczeni, nie spełniają warunków określonych w specyfikacji:
http://pl.chopin.nifc.pl/=files/attachment/5/2505/specyfikacja_istotnych_warunkow_zamowenia.doc
Napisane jest tam, że warunkiem udziału w postępowaniu (przetargowym) jest „co najmniej dziesięcioletnie doświadczenie(liczone w pełnych latach) w zawodzie radcy prawnego lub adwokata potwierdzone wpisem na listę radców prawnych prowadzoną przez Okręgową Izbę Radców Prawnych”. Wszyscy dotychczasowi prawnicy zostali na tę listę wpisani później. Rzecz pasuje tylko do jednej pani, którą ściągnął Monkiewicz i która działa pod jego dyktando. Ale zwróćmy też uwagę na kolejny punkt, w którym wymagane jest „trzyletnie doświadczenie (liczone w pełnych latach) w zakresie doradztwa prawnego i reprezentacji prawnej państwowej instytucji kultury (…) lub jednoosobowej spółki akcyjnej Skarbu Państwa, działającej na podstawie ustawy z dnia 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji”. A więc Polskiego Radia SA lub TVP SA, a jak TVP, to wiadomo, kto się kojarzy – może ma kogoś do podesłania? Tak więc przetarg ten wygląda na skrojony pod określone osoby: albo kogoś od p. W., albo panią ściągniętą przez Monkiewicza. Pani akurat ma umowę do końca marca, miałaby ją więc dostać na kolejnych – jak głosi przetarg – 18 miesięcy.
I oto kolejna ciekawostka: wczoraj przedłużono termin składania ofert:
http://pl.chopin.nifc.pl/=files/attachment/5/2509/zawiadomienie_o_przedluzeniu_terminu.doc
Ale i tak wypada on dwa tygodnie wcześniej niż pierwsze posiedzenie konkursu na dyrektora.
Ja tak się wciąż zastanawiam, po co Monkiewicz to robi? Tak jest pewien, że wygra ten konkurs?
Bo jeśli przegra, coraz trudniejsze będzie potem czyszczenie tej stajni Augiasza.
Zadziwiające. Konkurs dla prawników z wymogami niedopuszczalnymi w świetle orzecznictwa z zakresu prawa zamówień publicznych. Wymogi odnośnie doswiadczenia muszą być adekwatne do zadań objętych zamówieniem. Dla prac budowlanych przyjmuje się wymóg doświadczenia nie przekraczający 5 lat, do dostaw i usług 3 lat. Wymóg 10-letni jest nie do przyjęcia. Co prawda jest też 3-letnie doświadczenie specjalistyczne, ale ono powinno być jedynym wymogiem z zakresu doświadczenia. Kazdy wymóg ponad norme przyjętą w ustawie bądź orzecznictwie jest naruszaniem zasady dobrej (równej) konkurencji. Orzecznictwo dotyczy sądów. Krajowej Izby Odwoławczej oraz interpretacji oficjalnych Prezesa Urzędu Zamówień Publicznych. Stanowiska Prezesa i KIO w pewnych kwestiach różnią się od siebie, ale w kwestii dopuszczalnych granic czasowych dokumentowania doświadczenia są zgodne.
Co do drugiej kwestii, nie mam wątpliwości. Pan Monkiewicz ma podstawy do absoluitnej pewności zwycięstwa. Wszak ma wsparcie p. Butkiewicza i Towarzystwa.
O, właśnie – naruszanie zasady równej konkurencji! Czułam, że coś tu śmierdzi.
A to konkurs dla radców prawnych. Oni wiedzą, że to jest naruszenie prawa
U licha, czy nawet w sformułowaniu przetargu ten człowiek nie umie się nie podłożyć? I on chce być dyrektorem? 😯
Być może załączył do SIWZ szczegółowe uzasadnienie, z którego wynika, dlaczego jest mu niezbędny prawnik ze stażem radcowskim co najmniej dziesięcioletni. Ale nie może to być uzasadnienie, z którego wynika, że tylko bardzo doswiadczony prawnik pozwoli bezkarnie robić szwindle. Do zwykłego stosowania prawa 10 lat na pewno nie trzeba. Prawda jest taka, że prawnicy są dobrzy lub słabi. Rzadko staz pracy wiele zmienia pod tym względem, choć kilkuletnie doświadczenie na pewno dobrych czyni jeszcze lepszymi. Najsłabsi prawnicy obijają się w zawodzie nie pogłębiając znajomości przepisów i orzecznictwa. Średniacy znają przepisy i orzecznictwo, ale niewiele rozumieją. Dobry prawnik zna zasady i wie, jak powinien być problem rozstrzygnięty, a dopiero potem posługuje się właściwym przepisem i orzecznictwem, które zna oczywiście i wie, dlaczego są takie a nie inne. Nie zawsze musi się z nimi zgadzać, ale to już zupełnie inna kwestia. Podstawą jest dobre opanowanie na studiach przedmiotu „Teoria państwa i prawa” i prawa rzymskiego. Nie prawo rzymskie dało bezpośrednie podstawy pod nasze prawo, tylko Kodeks Napoleona, ale podstawowe zasady prawa rzymskiego obowiązują powszechnie do dzisiaj. Np. Nemo iudex in causa sua est. To rozumieją wszyscy. A czym jest p. Monkiewicz mianujących dwóch członków komisji, która ma go oceniać, jak nie sędzią we własnej sprawie.
Oczywiście nie twierdze, że znajomość teorii prawa wystarcza do tego, żeby być dobrym prawnikiem. Ale to jak tabliczka mnożenia i twierdzenie Pitagorasa dla matematyka. Może być świetny w rachunku różniczkowym i geometrii analitycznej, ale bez tamtych podstaw jest niczym.
Jest na stronie kilka załączników do SIWZ, ale są to formularze. Uzasadnienia żadnego nie ma.
Zawsze można poprosić o wyjaśnienie warunków przetargu.
Z komunikatu o przesunięciu terminu wynika, że pytań jest sporo i nie są łatwe.
Konkurs Polityki na supermaszkarę rozstrzygniety. Wygrał hotel Gołębiewski w Karpaczu przed figurą świebodzińską. W komentarzu mowa, że Polacy mają problemy z zarządzaniem przestrzenią publiczną. A mnie się wydaje, że to nie Polacy mają kłopoty z zarządzaniem tylko władze samorządowe z liczeniem się z opinią mieszkańców i przede wszystkim znawców architektury. Decyzje prezydenta miasta z zasady podejmowane są arbitralnie, rzadko ogłaszane sa konkursy, a jak są, to różnie jury się dobiera albo zwycięskiego projektu nie dopuszcza do realizacji. Mieszkam w Gdyni, która przed wojną uchodziła za ładne miasto i nadal można tę opinię uznac za słuszną na podstawie zdjęć. Oglądając zdjęcia z różnych okresów czasów widać, że im później tym brzydziej.
Z drugiej strony konkurs nagrodził najlepsze realizacje. Wygrał dom atrialny koło Opola przed Starym Browarem w Poznaniu i siedzibą BRE Banku w Bydgoszczy. Dalej Biblioteka Uniwersytecka (mój faworyt uwzględniając nie tylko wygląd zewnętrzny). Okazuje się, że można i ładnie.
Zwycięzca też jest mistrzuniem w, hm, swobodnym stosunku do prawa:
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,11154020,Jak_Golebiewski_Stefana_Zeromskiego_w_grobie_przewraca.html
Tak, Stanisławie, ale przestrzeń publiczna, to nie tylko udane realizacje architektoniczne.
Ohydny bałagan małej zabudowy, różnych bud i straganów, a nade wszystko koszmarnych reklam, które wywiesz, kto chce i gdzie chce.
W samym centrum Warszawy na odzyskanych kawałkach gruntu właściciele umieszczają gigantyczne nadmuchiwane monstra :https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/KoszmaryUliczne#slideshow/5485908868518162914 , lub gigantyczne reklamy i nie ma silnych. Po co władze miasta, jeżeli każdy może zrobić na swojej podłodze, co mu tylko przyjdzie do miejsca, które zwą głową.
Obrzydliwe stragany po drugiej stronie ulicy Świętokrzyskiej są na kolejnej fotce.
Nie dosyć, że Warszawa została straszliwie okaleczona w czasie wojny, to dodatkowe ciosy zadała jej odbudowa. Z szykownego Paryża Północy powstało jakieś siermiężne kłębowisko, z którego pomimo wysiłków i nowych budowli, nie udaje się wydostać. Ja kocham to miasto, bo tu się urodziłam, ale chciałabym, żeby władze miały odwagę zarządzania tą przestrzenią w sposób spójny, wedle jakiejś wypracowanej koncepcji, a nade wszystko ładu przestrzennego.
Mogłabym chyba tomy pisać na ten temat, więc skonczę.
Ach! Widziałem tę partyturę (Matrimonio con variazioni) w instrumentacji Edwarda Pałłasza. To prawdziwy majstersztyk!
Koncepcja to rzadka rzecz. Był taki wizjoner Haussmann, który nawet swoje wizje zrealizował. Niektórzy twierdzą, że zbyt wiele zniszczył. Ale co z zachowania perełek, które obuduje się koszmarami. Oczywiście, że nie tylko „wielka” architektura się liczy. Ale w Paryżu co krok jakiś park, fontanna. Wszystko współgra jakoś. Tylko koncepcję tworzą urbaniści artyści. Nie ma nic gorszego niż urbanista urzędnik sprawdzający każdy centymetr mapy z obowiązującymi wskaźnikami, które trzeba osiągnąć nie bacząc na nic. Nie mówie, że te wskaźniki – gęstości czy wysokości zabudowy się nie licza, ale to wszystko musi być podporzadkowane okreslonym celom i czasem trzeba odstąpić od wskaźnika, żeby wazniejszy cel osiągnąć. Ale u nas odstępuje się tylko w czyimś partykularnym interesie.
Tropicielom koszmarów architektonicznych polecam nowy blog mojego redakcyjnego kolegi:
http://wrzask.blog.polityka.pl/
mattheos – to i na oko, i na ucho jest świetne 😀
jeszcze o szorowaniu do kolejki..
Następną razą nie kupuję żadnych tiketów do salle Pleyel. Wystarczy ok. 2,5 godz. by zamiast 130 yro siedzieć na tym samym miejscu za 30 yro.
Za pozostającą w kieszeni setkę można spożyć kolację w La Maree – tuż przy sali P. (po wyjściu – w prawo – jakieś 40 m) ; SęŻaki (czyli nasze omułki) są tam fantastyczne.. wybór win też..
Z nadmiaru kulinariów byłbym zapomniał o merituum : Lang-Lang wreszcie ograniczył mimikę i grał bardzo zaangażowanie II koncert Bartoka (z nut); myślę, że on się mizdrzy do publiczności głównie wtedy, kiedy się nudzi. A nudzić się może – przy tak fantastycznej technice – w większości. Bartok jednak nie dawał mu szans..
Po przerwie – dla mnie uczta – V symfonia Prokofiewa. Aha, grali NYPh pod Alanem Gilbertem. Fantastyczne brzmienie..
Fajnie Ci było, lesiu 🙂
My tu pojutrze mamy Geniuszasa. Z Rach 3.
Czy to nie jest ważniejsze, niż posadka dla pana Leszczyńskiego?
http://www.dziennikpolski24.pl/pl/aktualnosci/kultura/1209443-penderecki-walczy-o-chor-polskiego-radia.html
Nie zgadzam się, muzyku praktykujący, z takim porównaniem, bo też i ono pasuje jak pięść do nosa. Chóru bardzo szkoda; też tu przecież stawałam w jego obronie. Ale porównywanie tej sprawy z problemem NIFC, a zwłaszcza krzywdzące sformułowanie „posadka dla p. Leszczyńskiego” w odniesieniu do kogoś, kto od wielu lat systematycznie podnosi poziom naszego życia muzycznego i naprawdę nie muszę wymieniać, dzięki ilu koncertom i wydawnictwom, jest zupełnie nieadekwatne.
25 lutego ma medici.tv Ariadnna na Naxos z Baden-Baden.
Renee Fleming, Sophie Koch, pod batutą Christiana Thielemanna 🙂
moze fajne ?
http://www.medici.tv/#!/ariadne-auf-naxos-festspielhaus-baden-baden-philippe-arlaud
@Lesio:
„SęŻaki (czyli nasze omułki) są tam fantastyczne”
A nie sa to przypadkiem nasze przegrzebki?
Omułki to bylyby chyba „moules”?
Tak sie tylko czepiam gwoli scislosci 🙂
jrk
Jeszcze cos a propos wspomnianego przez Lesia koncertu Filharmonikow Nowojorskich z Alanem Gilbertem i ich dzwieku. Trafilem na stronie Filharmonii Wroclawskiej na wywiad z Maestro Kaspszykiem poprzedzjacy jego tournee po USA, o ktorym pisalem w zeszlym tygodniu. A w nim taki fragment, cytuje:
Pyt: W Polsce wciąż najlepiej kojarzeni są bodaj Nowojorscy Filharmonicy, choć w rankingu orkiestr sporządzonym przez miesięcznik „Grammophon” za najlepszą z amerykańskich orkiestr uznano Chicago Symphony Orchestra.
Odp. Nowojorscy Filharmonicy nigdy nie mieli ani na świecie, ani w Stanach Zjednoczonych pierwszej pozycji, statusu najlepszej orkiestry. Wyprzedzały ich orkiestry z Chicago, Bostonu, Filadelfii, Cleveland, potem Los Angeles, czy Cincinatti. W Nowym Jorku wyższą rangę miała orkiestra Metropolitan Opera. Fenomen Nowojorskich Filharmoników w Polsce polega na totalnej niewiedzy.
Hmmm. Albo Maestro ma jakies osobiste a zle doswiadczenie z ta orkiestra, albo niekoniecznie wie, co mowi. Zaswiadczam z pozycji tubylca, ze Nowojorczycy jak najbardziej sa traktowani jako jedna z Wielkiej Piatki amerykanskich orkiestr. Ani Los Angeles ani juz szczegolnie Cincinnati (taka wlasnie jest pisownia, ale kto we Wroclawiu slyszal o Lucjuszu Kwintusie Cincinnatusie?) mimo wszelkich ambicji i zatrudnienia wunderkinda o nazwisku Dudamel do tej grupy jak dotad nie weszly. Proba uporzadkowania kolejnosci w ramach Piatki jest oczywiscie arbitralna i idiotyczna, choc ostatnio to Filadelfijczycy zdaja sie podupadac, zwlaszcza pod wzgledem finansowym, co sie odbija i na innych sprawach.
jrk
St-jacques to na bank przegrzebki, uwielbiam i zazdroszczę:) mniam.
Do Pani Doroty- jak znalazła pani akustykę berlińską, po przeprowadzce? Tam się gra teraz bardzo trudno, a i słyszalność, zwłaszcza na balkonie ponoć fatalna.. to moje wrażenia po 3 tygodniach spędzonych tam w styczniu z MM.
Ukłony.
Tadeusz mógł słyszeć. We Wrocławiu. No nie, Tadeuszu? 😎
A jako zupełny laik jeszcze powiem, że próba uporządkowania kolejności wydaje mi się tak samo arbitralna i idiotyczna, jak wyłanianie piątki spośród szóstki albo ósemki. 🙄
No faktycznie, mapap grała w Schiller-Theater… Ja nie narzekałam, miałam dobre, w przypadku Oniegina nawet „za” dobre miejsca. Zresztą w zeszłym roku słuchałam Wagnera i Berga z balkonu i tak tragicznie nie było.
Zgadzam się z Wielkim Wodzem – wszelkie rankingi to ściema 👿 No i rzeczywiście dziwne to, co Kaspszyk mówi o Nowojorczykach. Może w istocie coś mu się tam nie powiodło? Nie wiem.
Dzięki, Lolo 🙂
Zmarła Pani Irena Turska, wybitna autorka książek o balecie 🙁 Głupia Wiki nawet nie zrobiła jej hasła 👿
Kaspszyk ma rację, niestety!
Ha! Stanisław @14:00 dokładnie przewidział – jest wiele pytań i nie są one łatwe 😉 I właśnie się na stronie przetargu pokazały:
http://pl.chopin.nifc.pl/institute/bip/tenders/id/2514
Polecam załącznik „Odwołanie Wykonawcy” 😉
Dobrze, że się znalazł wykonawca-odwoływacz.
Przegrzebki dla Stanisława i omułki dla wykonawcy-odwoływacza. 🙂 Albo na odwrót – wedle życzenia. 😉
Pobutka!
http://www.youtube.com/watch?v=C8TVO13h3Vo
ad jrk i mapap
oczywiście że przegrzebki ; ale jedzone naprzemiennie z mulami (niezłe w Leon de Bruxelles na rue Gouvion St.Cyr) prowadzą do omułek, pardon – omyłek 🙂
Do zobaczenia dzisiaj na Rinaldo ; jutro na Geniusasie ; pojutrze (w UW) na dwóch następnych kantatach JSB (m.in. Ich habe genug)
Rażąco zawyżone.
No to na razie mamy z bańki.
Prawnicy, czyńcie swą powinność.
Dzień dobry,
lesiu, miło będzie Cię spotkać dziś i jutro 🙂 Pojutrze planuję inne, bo idę na premierę do Opery Narodowej.
Maria Grinberg w Pobutce bardzo OK, tylko trochę za sieriozno – to taki słitaśny kawałek 😉
Gostku,
no właśnie, jak widać, ktoś już uczynił 😆
http://pl.chopin.nifc.pl/=files/attachment/5/2514/20120223193505771.pdf
Teraz przykra wiadomość: nie udało się niestety uratować Chóru Polskiego Radia 🙁 P.o. dyrektora chóru Aleksander Małkiewicz przysłał mi właśnie uchwałę zarządu PR o likwidacji zespołu, którą otrzymał wczoraj wieczorem, z komentarzem:
„Wczoraj wieczorem dotarła do nas informacja, że Zarząd Polskiego Radia podjął decyzję o likwidacji Chóru Polskiego Radia. Niestety żadne głosy autorytetów muzycznych (prof. Penderecki, Kilar, rektorzy uczelni muzycznych) nie pomogły, a przeważył czynnik finansowy – co jest dla nas tłumaczeniem niezrozumiałym bo jak się ma nasz budżet roczny w wysokości 2 mln do deficytu Polskiego Radia w wysokości 26 mln.
Liczymy na Państwa publiczne głosy i wystąpienia w obronie takiego dorobku kultury – w przyszłym roku Chór obchodziłby jubileusz 65-lecia swojego istnienia”.
@PK 10:25
No tak, ja właśnie o tym.
No tak, PK i Lesio sobie usznie brykają, a ja po banalnej infekcji, niestety, mam wciąż tak zdarte gardło, że nie śmiem się zbliżyć do sali koncertowej. 🙁
[na stronie] – no ciekawe, czy koniaczek pomaga na zdarte gardło?
Zmarł były minister kultury i sztuki prof. Żygulski.
Ja tam nie obdarzam go dobrą pamięcią.
Nawet zresztą nie wiedziałam, że jeszcze żył.
@klakier 11:13
koniaczek jest dobry na wszystko 🙂
@Aga 11:09
Ago,może jednak nie każą Ci śpiewać 😉
A aplauz po koncercie można ograniczyć do oklasków i tupania – to oszczędzisz sfatygowane gardło 😉 🙂
Przyszło właśnie zaproszenie na tego niedzielnego Bacha. Gra La Tempesta. Szkoda, że nie mogę się rozdwoić 🙁
@klakier 12:21
@PK 12:38
Rzeczywiście,może i nie był najlepszym ministrem, ale też przyszło Mu ministrować w dość parszywych czasach 🙁
Ale postacią był raczej nietuzinkową : http://lwow.home.pl/zygulski/zygulski.html
Niezmiennie mam wrażenie, że żyję w dość parszywych czasach, zwłaszcza jeśli chodzi o ministrów. Działań Pana Ministra Żygulskiego nie pamiętam, ale coś w nich musiało takiego być, co kazało mi pamiętać, że był taki minister.
A Kresy (dziś owiane legendą i nostalgią) były tyglem narodów, z którego wywodziło się wielu nietuzinkowych ludzi.
Do Pani Szwarcman – idzie Pani na niedzielną premierę, bo warto, czy z obowiązku Naczelnego Krytyka Muzycznego RP?
MET ogłosiła repertuar na następny sezon. Na „Parsifala” 3.03.2013) z Kaufmannem, Dalayman, Pape i Matteim już ostrzę sobie uszy , chociaż trzeba będzie chyba odwiedzić Uć. W Warszawie, warunki dźwiękowe w Teatrze Studio do słuchania Wagnera się nie nadają. Z poloniców: 13.10.2012 „L’Elisir d’amore” z Kwietniem i Netrebko, 16.02.2013 „Rigoletto” z Beczałą, Lucucem i Damrau (Beczała ma jeszcze śpiewać Fausta).Nie przewidziano transmisji z „Traviaty” z Domingiem w roli Germonta. Może i lepiej. Ciekawie zapowiada się też „Giulio Cesare” (Daniels, Coote, Dessay), bo na „Trojan” chyba lepiej w czerwcu do Covent Garden.
@ klakier
Idę z obowiązku, ale i z ciekawości 🙂 Nie wiem jeszcze, czy warto, póki nie zobaczyłam i nie usłyszałam.
@ew_ka 12:42
Nie śpiewać? Nie chciałabym, żeby audytorium wychodziło rozczarowane. 😎 Chwilami sama siebie mam ochotę wziąć za gardło i wyprowadzić z domowej sali koncertowej, a następnie zbesztać za zakłócanie dźwięku. 😈 A koniak nie wiem, czy jest dobry na wszystko, ale jeszcze nigdy mi nie zaszkodził. 😎
Dobry wieczór. Dziś nie ma czego żałować, wyszłam po pierwszej części. Wkurzyłam się: jak można wykonywać Rinalda bez Rinalda? Pani śpiewająca tę rolę kompletnie bezbarwna, podobnie jak większość śpiewaków, nad którymi spuszczę zasłonę dyskretnego milczenia. Tylko zespół, Lautten Compagney, grał fajnie, z energią, w dobrych tempach, choć też może nie idealnie, ale przynajmniej jedno pozytywne wrażenie. Ale to za mało. Poplotkowawszy z lesiem i naszą koleżanką – nawiałam 👿
He, he, no właśnie widziałam, widziałam. 😀
Nie była Pani jedyna, na początku drugiej części wyszło jeszcze parę osób.
Orkiestra też mi się wydała dobra, dużo starych instrumentów, widać było, że bawią się w porywach muzyką.
Przeszkadzała im część publiczności, która rozkręciła się w drugiej części i nagradzała gorącymi brawami, każdy akcję śpiewaków.
Zaraz pewnie Bazylika zeznanie złoży, bo spotkałyśmy na chwilę. 🙂
A ten Kritik wytrzymał i pochwalił 🙂
http://www.lauttencompagney.de/index.php?m=14&f=11_kritiken&ID_Stueck=171&ID_Kritik=232
Tylko, Pani Kierowniczko, wyczytałem coś o Kooperation mit dem Puppentheater, a na stronie FN nic nie ma o pupach. Były jakieś?
No jak to, Wodzu, oczywiście, że pup była pełna sala, wszyscyśmy na nich siedzieli 😛
W tej recenzji parę kluczowych nazwisk jest innych i myślę, że ten fakt to i owo tłumaczy.
To było dziś całe zebranie blogowe, a ja ślepota nie zauważyłam 😯
Faktycznie, muzycy się znakomicie spisali, ach te trąbki (poprzerwie pokoncertowały) !
W niedawno oglądanym Rinaldo na Mezzo (Collegium 1704) też był spory kłopot ze śpiewakami.
To jednak jest trudna opera 👿
Bo nie było już programów, jak wpadłam w ostatniej chwili, więc na przerwie rzuciłam się w obieganie obsługi.
Beznadziejną sytuację uratował młody człowiek na balkonie; ponieważ przybiegłam do niego pierwsza, to po pewnych perturbacjach dostałam jeden z trzech wyszperanych w zakamarkach egzemplarzy, ku nieskrywanej zazdrości chętnego tłumu.
Myślałam, że Kierownictwu pomacham, jak będzie wracało z przerwy, a tu Kierownictwo ze znajomą zmieniło wizerunek nie do poznania. 😯
Ja zmieniłam wizerunek? 😯 No, chyba że na moim miejscu usiadł ktoś inny 😉
Padnę już do wyrka. Ten niekorzystny biometr nas wykończy… Dobranoc!
a ja oglądam Ariadnę z Baden-Baden
To występy klaunów, Lolo. 😉
Dzięki.