Let’s Dance Chopin
Wczoraj była konferencja prasowa nowego dyrektora Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina, Andrzeja Sułka (który obejmując to stanowisko nie zrezygnował z szefowania Filharmonii Łódzkiej, więc pracuje na cztery ręce), z udziałem ministra Zdrojewskiego. Obaj opowiadali o wielu różnych planach na rok najbliższy i na Rok Chopinowski 2010. Trochę ciekawostek tu wrzucę, które mogą nas szczególnie zainteresować.
Festiwal Chopin i jego Europa w przyszłym roku odbędzie się od 14 do 31 sierpnia – będzie to piąta edycja, a więc pierwszy jubileusz. Zapowiadają się m.in. Martha Argerich, Emanuel Ax, Garrick Ohlsson, Marc Minkowski (z Les Musiciens du Louvre), Orkiestra XVIII Wieku, Andreas Steier! No i Nelson Goerner, z którym płyty (ta i ta) z tzw. czarnej serii – Chopin na instrumentach z epoki – otrzymały właśnie Diapazon d’Or. Goerner w sierpniu przyjedzie drugi raz w tym roku, bo już 26 stycznia zagra inauguracyjny koncert z planowanej serii koncertów chopinowskich w Teatrze Wielkim, w Salach Redutowych. Pomysłodawca i NIFC-owy szef od koncertów, Stanisław Leszczyński, mówi: Moim zdaniem Chopin powinien wciąż być obecny w tym miejscu. Przecież to tu miał swój najważniejszy, pożegnalny koncert, tu chodził do opery. Marzy mi się, żeby koncerty chopinowskie były tu co tydzień.
Co do Chopina i jego Europy, to w 2010 r. ma trwać przez cały sierpień. W tym samym roku ma się zamknąć też cykl wszystkich utworów Chopina wydawanych w czarnej serii, co nie znaczy, że cała seria przestanie być kontynuowana. A koncerty oficjalnie zaczną się od dekady między 22 lutego i 3 marca, włączającej koncert inauguracyjny w Teatrze Wielkim. Oczywiście to też rok kolejnego konkursu pianistycznego: na wiosnę eliminacje, jesienią konkurs właściwy. Będzie też akcja „Chopin w stolicach jego Europy”, w ramach której cykl koncertów odbędzie się w miastach, gdzie Chopin koncertował: Pradze, Wiedniu, Berlinie, Paryżu, Londynie i Brukseli. Jest też pomysł na nowy specjalny utwór (prowadzone są rozmowy z polskimi kompozytorami), którego poszczególne partie mają być wykonywane w różnych miejscach Europy i transmitowane do Warszawy, a całość będzie można obejrzeć i posłuchać w mediach i na telebimie na Placu Zamkowym.
Dla turystów – przewodniki i zdefiniowanie szlaków chopinowskich. Dla czytelników – Encyklopedia Chopinowska i trochę ciekawostek: m.in. Pamiętniki Fryderyka Skarbka, powieść Fryderyk Chopin autorstwa wybitnego chopinologa Jean-Jacquesa Eigeldingera, pierwsze polskie tłumaczenie Lucrezii Floriani, skandalizującej powieści George Sand, w której opisała ponoć swój związek z Chopinem. A już wyszła książeczka dla dzieci Mały Chopin Michała Rusinka, którą ministerstwo wraz ze Znakiem wydaje w dziesięciu językach i rozsyła do polskich ambasad w świecie.
No i rzucono też intrygujące hasło: Let’s Dance Chopin, czyli popularyzowanie muzyki Chopina w szerszych kręgach publiczności poprzez taniec. Szczegółów pomysłu jeszcze nie ujawniono, mowa była tylko o odwołaniu się do akcji Filharmonii Berlińskiej. Ciekawe, czy te tańce będą na lodzie…
Komentarze
Już ja widzę te pląsy w takt poloneza-fantazji… 😆
Na lodzie to nie, bo fortepian mógłby się ślizgać…
Ślizganie na lodzie wskazane, byle by się nie załamał…
Chyba że widzowie się najpierw załamią 😆
Ale fortepian może pojechać w jedną, a pianista w drugą. Chyba że stołek będzie przymocowany na stałe. Ale wtedy też strach, bo jak się pianista zapamięta i przestanie kontrolować trasę, to może wpaść na trybuny 🙂
Oj, oj, oj, przypominam, ze fortepian to najbardziej niebezpieczny instrument. Juz wiedzieli o tym starozytni, a potwierdzil Szaniawski w ktoryms z opowiadan.
Fortepian zerwal sie z lancuchow podczas sztormu. A reszta – taniec na lodzie wysiada.
Słuchajcie, Chopina tańczono już od bardzo dawna, czego dowodem jest balet Sylfidy, tańczony od czasów Diagilewa. Ale nie jestem pewien czy to Chopinowi służy. Obawiam się, że tak jak zmasowane ataki świętych Mikołajów od listopada (w tym roku jest oszczędniej) odbierają wyjątkowość Bożego Narodzenia, tak też akcja Let’s Dance Chopin może Go spospolicić.
Ja tam jestem prosty pies i uważam, że Chopin z lodem jest całkowicie w porządku 😀
http://farm1.static.flickr.com/180/486895843_5e850f8ab3.jpg?v=0
Sylfidy – i owszem, wytańcowywano. Wspominany przez nas też Orefice – to też z kawałków Chopina. Nie, dobrze mu to nie robi. A żeby, jak w Berlinie, zatrudniać do tego dzieciaki z zakazanych dzielnic (np. z Pragi Północ 😆 ) do teńca hiphopowego, to też nie ma jak, to nie Święto wiosny.
No, chyba że można by zrobić jeszcze coś takiego, jak zrobiono z Mozartem w Salzburgu w ramach dużej wystawy: w jeden z dzień tygodnia można było przyjść nauczyć się stylowo tańczyć menuety. To może u nas można by tańczyć te paryskie valses brillantes w ubrankach z epoki 😉
Teresko, pamiętam, to było w cyklu o Profesorze Tutce. Zawsze widziałam ten odjeżdżający fortepian oczyma duszy 😀
Bobiczku – Chopin on the rocks? A szczeniaczki takie pijają?
Jezeli tylko na melodie etiudy E-dur z 10 op. nie kaza mi spiewac O salutaris, jak poltora wieku temu, to sie nawet zgodze na mazurki na lodzie.
A widzicie tego umierajacego labadzia wykonujacego notturno? A te nieodlaczne wierzby, tfu? Szumiace i placzace, dziewczyna tez sie w glos rozplakala.
Chopin juz trafial tak pod strzechy. Kiedys przesledzilam troche, co z niego zrobiono na saloonach paryskich. Bonanza to malo. Piesni, poezyje, wzdychy i sole trzezwiace. I zeby to tylko Pauline Viardot, ale kazda panienka. Nie dziwie sie, ze Zurawlew taka walke toczyl. Chociaz… po tych watkach operowych w wykonaniu Afryki zaokiennej, moze dzisiaj to i lepiej.
A moze wpadniecie w odwiedziny w wilnej chwili.
Ja ciagle w zdjeciach
http://www.flickr.com/photos/29981629@N07/sets/72157611044662098/
Tak, ten odjezdzajacy fortepian i burza na morzu. Jakos tak bardzo sugestywne. I te lancuchy.
A a propos valse brillante, mialby byc angielski czy wiedenski i czy to poprawne politycznie?
Pani Kierowniczko, każdy szczeniak, jak mama nie widzi, popija coś, czego mama nie pochwala. 😉
A Chopin on the rocks to jest tu 😀
http://farm1.static.flickr.com/116/271777302_e91635cc9a.jpg?v=0
Tereniu, a jak byś zatańczyła np. Walca Es-dur?
Wiesz, mialabym pewien problem z pointami.
A w ogole to z przytupem. Obcasami. A moze stepujac (to te repetycje), ale nie stepa. A na koncu latalabym na miotle z wdziekiem.
😆 😆 😆
A mazurki nie na lodzie, tylko na kruchym spodzie…
Jeszcze a propos Chopina i tańca. Znalazłem (m.in.) takie rzeczy tańczone do muzyki Chopina: Konstancja (koncert f-moll) prapremiera : Nowy Jork 1944;
Koncert e-moll – Paryż 1937 r., choreografia Bronisława Nizyńska;
Jesienne liście (Les feuilles d’automne) – Anna Pawłowa Rio de Janeiro 1918 ( i taki jest opis: marzący w jesiennym parku poeta daremnie próbuje ocalić wiednące liście) – musiało to być przepiękne;
Oda do sławy – Nowy Jork 1940 (nie wiadomo co to – ale do muzyki Chopina),
Koncert – czyli co grozi każdemu (The Concert or the Perils of Everybody) Nowy Jork 1956, chor.Jerome Robbins (luźne impresje na temat zachowania i wyobrażeń koncertowej publiczności)
Cóż za przesympatyczna lista uczestników 😆 Pozostaje poczekać na konkretne daty koncertów, by przekonać się, co z czym się nakłada 😉
Ja w ogole proponuje napisac petycje do pana ministra, zeby w szkolach na 2010 rok wprowadzic na lekcjach w-f nauke tancow polskich do muzyki Chopina. Konia z rzedem temu, kto nie spoci sie przy holubcach. Chociaz do tanczenia najlepszy Moniuszko. 😆
Niniejszym zegnam szanownych obesnych i udaje sie pod prysznic, a spod niego w wiadomym kierunku.
BraNoc
Beato, a nasz ulubieniec MM ma kolejny koncert w Warszawie już 6 stycznia! Też w Filharmonii Narodowej i z Sinfonią Varsovią, ale… z Możdżerem jako solistą! W programie: Fearful Symmetry Johna Adamsa, suita z West Side Story Bernsteina oraz Amerykanin w Paryżu i Błękitna rapsodia Gershwina 🙂
Blogowisko jeszcze nie wie: w poniedziałek mamy tu z Beatą minizlocik z okazji koncertu Minkowskiego 😉
Dobranoc, Tereso 🙂 I niech przyśni Ci się układ choreograficzny do Walca Es-Dur z udziałem blogowiczów. Może całym Dywanem włączymy się do akcji Let’s Dance Chopin 😉
A ja jutro ruszam do Krakowa. Na jeden dzień – otwierać nową operę i obejrzeć premierę Diabłów z Loudun. Właśnie się zastanawiam, czy brać laptopa, średnio mi się chce, a czasu i tak za dużo nie będzie…
Jeśli chodzi o Ulubieńca, to ja bardzo popieram, niech bywa jak najczęściej 😆 Bo wiosną to go w Polsce pewnie nie ujrzymy, opera za operą.
Do Krakowa to zawsze cudnie! Z laptopem czy bez 😉 Przyjemności wszelakich!
Dzięki i dobranocka 🙂
No no: „Sześć ruchomych zapadni, kieszenie boczne, komputerowo sterowany sufit akustyczny, ruchomy kanał orkiestry…” Ciekawe, co jutro pójdzie w ruch 😉 Pogodnych snów 🙂
Pani Kierowniczka, jak już musi tego tam laptoka nie brać, to by przynajmniej nic nie mówiła. Jak ja wiem, że Kierownictwa jutro cały dzień na blogu nie będzie, to ja mam mieć dobrą noc? 😯 🙁
Bobiczku najmilszy, a kiedy ja bym jutro mogła wskoczyć na blog? Przyjadę w porze obiadowej, coś zjeść i uroczystości zaczynają się koło 17., mowy tronowe, jak to w naszym Krakówku kochają, potem premiera, potem bankiet… potem pewnie padnę martwym bykiem… nie wiem jeszcze, co z powrotem, zjem pewnie w hoteliku śniadanko (hotel Chopin tym razem, a jakże 😉 ) i do pociągu. Chyba że mnie nostalgia rozbierze i pójdę jeszcze w miasto. To kiedy czas na pisanie? 😯
Rano mogę Wam zrobić pa pa 😀 Mnie też będzie jakoś głupio bez blogu, naprawdę! A szykuje się tydzień bezblogowy… 🙁
To jo z komórki mojego bacy wykrodne bic, coby ten tydzień upłynął jako z bica trzasnął 🙂
Pani Kierowniczko, niby wszystko rozumiem, ale serce nie sługa – pojęczeć sobie przynajmniej muszę. 🙁
Owczarku, a nie ma Twój baca na składzie zapasowego okamgnienia? 🙂
Hej, pieseczki ulubione 😀 Jutro przed wyjazdem zajrzę, pojutrze po powrocie zajrzę… a że trochę rzadziej – zdarza się, nawet jak jestem w stolycy…
A tydzień bezblogowy będzie od przyszłego poniedziałku. Wybywamy z rodzinką w tradycyjną ucieczkę od Świąt – tym razem do Bolonii. Ale ja muszę przed sylwestrem wrócić, bo muszę zrobić wywiad z Wandą Wiłkomirską. W związku z tym nie wiem jeszcze, co zrobię z sylwestrem – być może spędzę go pracowicie… 🙁
No proszę, Kierownictwo wszystko robi, żebym zasnął niepocieszony. 🙄
Ale ja nie jestem mściwy i mimo wszystko życzę Kierownictwu dobrej nocy i dużo szpasu na tych wyprawach. 😉
A to nam Pani Kierowniczka swieta szykuje 🙁 bezblogowe, bezmuzyczne!
(Ale pragnienie ucieczki od swiat dobrze rozumiem 🙂 )
Milego otwierania opery w pieknym Krakowie!
A jo byk, Babecko, zycył Poni Dorotecce na odwyrtke: piknego otwierania opery w miłym Krakowie 🙂
Bobicku, o to okamgnienie spytom kota mojej gaździny. Bo kie idzie o wzrok, to wiadomo, ze koty som tutok lepsymi ekspertami niz my, psy 🙂
no ale gdy zaczną rozdawac szaliki biało czerwone z wizerunkiem Chopina przed meczami Euro 2012 to wyjeżdżam stąd i nie przyznaje się że kiedykolwiek miałem przyjemnośc życ w kraju nad Wisłą z wariatami
…
pachnie komercją …
a przecież wielki Fryderyk nie potrzebuje ani reklamy ani adwokatów
Owczarku, czy jesteś pewien, że kocie okamgnienia dają się bez problemów przełożyć na ludzkie? 😉
Dzień dobry śpiącym, którzy sobie potem poczytają 😀
stefciu – wygląda na to, że pan minister uważa, że wielki Fryderyk potrzebuje reklamy i adwokatów. Wszelkie badania zresztą mówią, że w gruncie rzeczy większości społeczeństwa Fryc jest raczej nieznany. Tylko czy taki sposób zapoznawania z nim jest dobry?
Albo taki:
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,95190,6050145,Sobowtory_Chopina_z_gumowymi_nosami_na_Okeciu.html
Bo co do szalików, to nie wierzę, żeby słomiany zapał prochopinowski wyszedł poza rok 2010 😉
To jeszcze jestem winna dwa słówka o wczorajszej Turangalili. Przyznam, że trochę miałam obawy, bo orkiestra ostatnio nie bardzo była w formie – może wyczerpanie po amerykańskich wojażach? Ale wczoraj naprawdę wzięli się do kupy, Wita też nie poznawałam (na plus), pewnie przypomniał sobie, jak to z osiem lat temu robił jeszcze z NOSPR i z tymi samymi solistami dla Naxosa (płyta dostała kilka nagród). Było i od ucha, i cicho-lirycznie, jak potrzeba. Soliści dobrzy, tylko u większości pianistów mnie denerwuje, że te messiaenowskie ptaszki tak sztywno wygrywają. Ten pianista, Weigel, uczeń Yvonne Loriod, może był mniej sztywny, ale też mało ptaszkowy. Obaj soliści byli „z pierwszej ręki”, bo Thomas Bloch, martenocista, uczył się z kolei u Jeanne Loriod.
Witam, choc nie poranie
Te nosy maja bardzo gleboka historie i oparte sa o plotki z planu „najpiekniejszego” polskiego filmu, jakim jest niewatpliwie Pragnienie milosci 😉 😆
Otoz Adamczykowi ten nos sie ciagle odklejal, czasami w trakcie sceny i trzeba bylo krecic raz jeszcze. Poza tym mial jakis taki zielonkawy kolor i trudno bylo swiatla ustawic. Gdyby to ode mnie zalezalo, zatytulowalabym ow pamietny obraz kinematografu „Nos Chopina i co z tego wyniklo”.
To co, nie poświęcił się i nie zrobił operacji plastycznej? 🙂
😆
Zrobil operacje plastyczna, ale wyszedl Cyrano de Bergerac i trzeba bylo skracac.
😆
Ten Adamczyk i do tańca i do różańca.
Bardzo utalentowany. Muszę wierzyć innym, bo nie widziałam żadnego z filmów.
Pozdrawiam Dywanik. 🙂
Też jestem zmartwiona, że sieroctwo nam grozi, kiedy akurat czas sposobny się zrobi na odpoczynek i pogawędki. 🙁
Hmm!
http://pl.youtube.com/watch?v=v5IDqM-KfOE
Trzeba trochę na początku poczekać.
mt7 😆
I za co pytam się, za co, Frycka, tak bez litości?!
Witam!zaluje, ze nie moglem byc na Turangalili. nigdy nie slyszalem tegoz dziela na zywo a musi byc to przezycie niebywale…….
slucham teraz CZeslawa Niemena…….ech, gdzie Ci dawni spiewajacy mezczyzni……no bo kto teraz spiewa??? PIasek Piaseczny..hm…..Wisniewski…..??….Sojka glos juz stracil,no ale to normalne lata robia zwyczajnie swoje…..jestem ciekaw czy Messiaen mial ladny glos….czy ktos slyszal jak spiewal. Moze w taki sposob rozmawial z ptaszkami….
😉
Tja, już widzę oczyma duszy ten nowy program: Chopin – You can dance… 😉
Oj, nie, moze jednak nie, litosci.
Chyba ze zemdleje w ramionach Fryderyka (jezeli on to przezyje, oczywiscie)
Choreografii tez lepiej nie, chyba ze kuluarowe.
A jak sadzicie, czy na Konkurs dadza bialy, czy czerwony fortepian. I jak bedzie ubrana orkiestra? A la George Sand?
Tereso Cz., bo wywróżysz!
Fortepian z orłem (żywym), panowie na biało, panie na czerwono, George Sand w żałobie leżąca krzyżem pod rozdartą wierzbą.
No, to zaczyna byc interesujace.
A co z wierzbami? A armaty ukryte wsrod kfjatuf gdzie postawimy i kirdy beda strzelac do kandydatow?
A moze zrobic konkurs na fortepianie Chopina? Tym wyrzuconym, norwidowskim. Ow konkurs w rzucie fortepianem to nie byl taki glupi pomysl.
To znaczy mialam na mysli nie wierzbe rozdarta, bo ona jedna, a wierzby placzace. Tak posadzic po jednej na kazdym schodku w filc-harmonii, a srodkiem niech plynie Utrata na te okolicznosc do Warszawy przywieziona z calym smrodem i tutti quanti.
Do calosci obrazu brakuje nam koniecznie mazowieckich pol. Proponuje zaorac Galerie Handlowa.
No i watku paryskiego. Poniewaz dzialamy haslowo, postawmy wieze Ajfla na miejsce Palacu Kultury. Kazdy bedzie wiedzial, o co cho, a kiedy i co sie pojawilo – niewazne.
Tym samym mamy juz niezle tlo. Moze cos ktos jeszcze? Choreografie laserowe na warszawskim niebie?
„A armaty ukryte wsrod kfjatuf gdzie postawimy”
Myślę, że dobrym pomysłem byłoby ukrycie małej armaty bezpośrednio pod fortepianem. Wówczas można zsynchronizować wystrzały z uderzeniami w konkretne klawisze co z pewnością da niezapomniany efekt. Oczywiście pojawi się wówczas problem z ładowaniem armaty w trakcie trwania utworu ale wierzę, że organizatorom z łatwością uda się ten problem rozwiązać 😉
A nie można by trochę namieszać? Płaczący orzeł wiszący na białej wierzbie, rzut fortepianem do jednoczącego celu, stadion Wisły Kraków jako mazowiecka równina, bułka paryska na warszawskim chlebie i Utrata zmysłów przez rozdartą George. Przemówienia, fanfary i pokropki gratis. Taniec slalomowy na Torwarze, zakończony demokratycznym wyborem idola. Ponad wszystkim wielka na całe niebo laserowa d… Fryderyka. Bo w końcu trzeba po rzycie sięgać nowe, a nie w uwiędłych laurów liść…
Bobik, mysle, ze z tego, co proponujesz wyszloby cos pomiedzy „Salo” P.P. Pasoliniego i „Buffet froid” B. Bliera. 🙂
… czytaj suszona figa
Bobiku, usmialam sie jak mrowka w ciescie!!! Juz to widze oczyma wyobrazni i dusza ma sie raduje. Mam tylko jedna watpliwosc: pokropek gratis? To chyba nie przejdzie. Jednak.
A nad tym wszystkim unosi sie gigantyczny cien wilenskich Dziadow spiewajacy Oj luli, luli, nie masz matuli w tonacji fis-moll przy akompaniamencie Kapeli Czerniakowskiej na te okolicznosc przebranej w narodowe stroje szkockie.
Honorowy patronat nad uroczystoscia powierzony zostaje Akademii Francuskiej ze szczegolnym uwzglednieniem niesmiertelnych, ktorzy swa niesmiertelnoscia zarazaja zebranych sluchaczy. Sluzba zdrowia bankrutuje.
… A na estrade wychodzi na ugietych nogach kolejny kandydat do KCH i rozpoczyna etiuda na czarnych klawiszach na bialych klawiszach. Armatka wodna wyplukuje go wraz z lzami…
Za kulisami czekaja wdzieczne dziewice w powiewnych szatach skrywajacych wdzieki.
Zimny bufet? Popieram! 😆
Poproszę zestaw parysko-warszawski, czyli foie gras i galaretę ze świńskich odnóży. Możemy nazwać tę kompozycję „zestaw kolacyjny Fryderyk” 😀
Do dziewic obowiązkowo muszą być smoki, bo inaczej żądna krwi publiczność, pozbawiona największej atrakcji, gotowa dać dyla i udać się na „Bal wampirów”. 🙄
zestaw kolacyjny proponuje ze szkocka whiskey albo z dusznicka woda zdrojowa dla muzulmanow.
Smoki popieram w calej rozciaglosci, ale tylko siedmioglowe. Moga rowniez trzepotac syreny. Wyc syreny rowniez moga. Bronic Wwy tez moga. Syrenom wolno wszystko.
A teraz udaje sie na wlasny koncert, wiec opuszczam szanowne zgromadzenie. Mam nadzieje, ze Alicja bedzie mogla na tej podstawie opracowac scenariusz i zlozyc propozycje do NIFC-u. Jestem pewna, ze to propozycja NIE do odrzucenia.
Nic nie rozumiem co powyżej napisano… 🙁 Może to przez czytanie tylko po jednym słowie z komentarza?
Wypraszam sobie – a co złego jest w hasle o tańczeiu Chopina? I czy taniec musi być zawsze traktowany „nieoważnie”, poklepywany i lekceważony – zwracam uwage na słownictwo „pląsy”, „wytańcowywanie”. Chopin świetnie nadaje się do tańczenia (na lodzie tez – bez skojarzeń z niesławnym programem TVP czego co roku dowodem sa liczne programy łyżwiarzy figurowych). Chopina tańczono i interpretowano tanecznie od dawien dawna – słusznie P. Modzelewski powołał się na Sylfidy i Diagilewa. Nas moze śmieszyć instrumentacja na orkiestre symfoniczną ale Sylfidy są cześcia baletowej spóścizny i nikt im, ani Chopinowi tego nie odbierze. Wymieniać by można długo choreografów interpretujacych Chopina, np. z najsławniejszych John Neumeier, na na polskiej scenie choćby „Muzy Chopina” Wołka Karaczewskiego czy „Forepianissimo” Massine’a. Ostatnio nawet Warszawski Teatr Tańca Oli Dziurosz zaprezentował spektakl utzrymany w technice modern „Chopin ex sautro”, a na kolejnym konkursie choreograficznym Opery Narodowej wymagane ma być ponoć tworzenie wyłącznie do muzyki Chopina – efekty mogą yć ciekawe. Balet czy szerzej taniec jako sztuka uniwersalna i wzrokowa (wiadomo ze współczesni odbiorcy kultury to jednak głownie wzrokowcy – nie mówie o wytrawnych melomanach) może zachęcić czy „przybliżyć” Chopina szerszej grupie odbiorców
TeresoCz. & Co, trzeba zejść do podziemia, Gamzatti czuwa!
@gamzatti: ależ proszę nie traktować tego wszystkiego tak poważnie 🙂 Sobotni wieczór to jest dobry czas żeby wrzucić na luz 😎
Gamzati, czemu tak seriozno „wypraszam sobie”.
Przełamywanie utartych przyzwyczajeń jest cechą sztuki, nie wszystkimi muszą one odpowiadać.
Masz słuszność, że może być to ciekawy eksperyment.
Ale każdy ma prawo do własnego zdania i Ty też. 😀
Pzdr
Mnie osobiście drażni wszelkie narodowe nadęcie i zadęcie. Dlatego podobały mi się żarty Teresy i Bobika. 🙂
mt7, Gamzatti też mi się podobał. 😉 Lubię od do i jeszcze dalej, Dywanik pojemny 😀
Drogi gamzatti, caly dowcip lezy w tym, ze za swego zboznego (a moze nie) zywota Chopin odzegnywal sie od tanczenia jak diabel od swieconej wody. Zwlaszcza utworow tanecznych, czyli mazurkow, walcow, polonezow. Nie przyszlo mu niechybnie do glowy, ze ktokolwiek moglby pokusic sie na choreografie do koncertow (widzialam na wlasne oczy, pianista ledwie gral, bo ciagle slyszal tupot point, fortepian byl na scenie, orkiestra w kanale, kanal totalny), sonat, preludiow, etc… Mowil o tym wielokrotnie i explixite. Fakt, ze w XIC wiecznym salonowym kontekscie.
Poza tym sa choreografie calkiem, calkiem, jak na przyklad Sylfidy, ale sa rowniez i gnioty koszmarne. A na walcu Chopina na pewno nikt nie nauczy sie tanczyc walca wiedenskiego. Angielskiego tyz nie. Wiec moze jednak nie tanczmy Chopina. A jezeli – zostawmy to najlepszym. Nie tedy droga. Jednak.
To tak jakby zaczac zdobywac Himalaje od najtrudniejszych szczytow.
A co do narodowego zadecia – no coz, po ostatnich barwnych fortepianach w Teatrze Wielkim wszystkiego mozna sie spodziewac. Podobno na Kremlu tez byl czerwony fortepian. Z gwiazda. Marki Estonia, od morza do morza.
Dla mnie w narodowym zadeciu najbardziej przerazaja schematy utarte. Polska to orzel, biel i czerwien, wierzby, Chopin, Micek, etc… I na tym sie zeruje. Jakby czas sie zatrzymal.
mt7demeczko – to w wolnej chwili zapraszam do Eunate.
http://www.flickr.com/photos/29981629@N07/sets/72157611051539462/
czyli z innej beczki
Ano, ano, Pane Zdenek, czyli Tereso Kochana. 🙂
Idę już spać, chyba. 😀
Zdjęcia proszę wrzucać, w święta je wszystkie obejrzę.
Szukam teraz na Flickr ładnego zdjęcia do Chanukowych życzeń.
Znakomite są niektóre.
Nabrałam szacunku do mojego aparato, bo zobaczyłam kapitalne zdjęcia, tylko obiektyw muszę kupić dłuższy.
Tym sposobem niedługo założę muzeum aparatów i obiektywów.
Zerknę chociaż! 😀
I nie pożyczyłam kolorowych snów Dywanikowi.
I spokojnych! 🙂
mt7demeczko, tego jest tam cala fura, chociaz trzy fury przede mna. Przestalam wrzucac tu linki zeby nie zasmiecac i nie odciagac od meritum
Serdecznosci
i dobraNoc
A ja jeszcze spać nie idę, bo oddaję się ćwiczeniom baletowym. Zobaczyłem co potrafi jeden mój kumpel i pozazdrościłem. Nie jest to wprawdzie pod Frycka, ale i do tego dojdziemy, jak się zaprzemy. 😀
http://uk.youtube.com/watch?v=bxME_AdJQUE&feature=related
Ale tym, którzy już w pościeli, nocy dobrej 🙂
Bobik, to jest właśnie „bardzo ładnie, ale po co?”.
Haneczko, ja to „po co?”. W interesie psa oczywiście, a to dla mnie wystarczający powód.
Ja wcale nie żartuję. Border collies to są pracoholicy i jeżeli nie mają cały czas zajęcia, popadają w świry i robią się nie do wytrzymania. Pies tej rasy, jak ma być normalny, musi mieć do dyspozycji albo stado owiec, albo człowieka, który będzie skłonny poświęcić wiele godzin dziennie na tańczenie z psem, pokonywanie torów przeszkód, rozwiązywanie łamigłówek, itp. Tylko granie w szachy odpada, bo jest zbyt statyczne. 🙂
„Nie bądźmy pochopni”, jak mawiał Drzewiec 😳
Myślałam, że panienka z chęci popisania się wymusiła na psie takie zachowania! Zwracam honor panience i psu. Bobiku, dziękuję.
Bobik,
to puścić takiego psa w labirynt i niech rozwiązuje łamigłówki… 🙄
No, no, no, a czy psy tez maja tanczyc do Chopina?
Swoja droga, dzieki Bobiku, nie mialam zielonego pojecia. Zreszta ja psy lubie, nawet bardzo, ale teoretycznie. Nie posiadam i nie mam zamiaru (ze wzgledow canitarnych).
Witam poludniowo!
A moze rozwiniemy ten scenariusz? Proponuje na przyklad interkontynentajna symultaniczna transmisje z jednoczesnego wykonania koncertow Chopina. Tak jak dorocznych koncertach szkkoly Yamahy, kiedy klony graja naraz.
To może jakiś utwór na cztery ręce – jeden pianista u nas, drugi w Australii 😀
Odnosnie konfiguracji fortepianów przypomniał mi się koncert niemieckich blizniaczek w filharmoni bolonskiej. Jedna grała na białam fortepianie, druga na czarnym, w odpowiednio dobranych kolorystycznie frakach;-). Co grały nie pamietam ;-)))
Doigracie się. Weźmie i się ziści.
No bo tak:
Pomyslmy statystycznie:
Po zwyciestwie Yundi Li 55 milionow Chinczykow zaczelo uczyc sie grac na fortepianie.
Zalozmy, ze tylko 10% z nich cwiczy wiecej niz inni, czyli nie 10, a 14 godzin na dobe, to juz mamy 5,5 miliona pelnosprawnych.
Zalozmy, ze 10% z cwiczacych ponad przecietnosc ma wyjatkowe zdolnosci, to juz mamy 550 tysiecy
Zalozmy, ze 10% z wyjatkowo uzdolnionych ma talent, to jest 55 tysiecy
Zalozmy, ze 10% zglasza sie do Konkursu Chopinowskiego. Mamy 5,5 tysiaca Chinczykow.
To jak usprawnic przesluchania?
Proponuje po 10 jednoczesnie, to mamy 550 sesji przesluchaniowych po pol godziny kazda, czyli 225 godzin.
Zalozmy, ze dziennie jury moze przytomnie sluchac przez 10 godzin, to mamy 22,5 dnia przesluchan samych Chinczykow i tylko pod warunkiem, ze graja po 10 jednoczesnie.
Inaczej trzeba to wszystko pomnozyc przez 10, wiec, prosze Panstwa: zaczynamy przesluchania do Konkursu Chopinowskiego. Moze zdazymy…
Obejrzałam sobie pląsy rusałki, podesłane przez mt7, a potem przeczytałam wasze sugestie co do zastosowania muzyki Fryderyka i popłakałam sie ze smiechu! 😆 😆 😆
Oby się nie ziściło……..
To juz wiem, dlaczego w niektorych kulturach najgorszym zyczeniem jest:
„Niech ci sie spelnia Twoje marzenia”.
Też się popłakałam 😆 😥 😆
A tak ściśle rzecz biorąc, gamzatti jest rodzaju żeńskiego 🙂
A taniec z psem też mnie rozwalił! A jak dekoracyjnie wygląda taki ogon w tańcu! Tylko chłopak (bo to chłopak) faktycznie rusza się gorzej od swojego zwirza…
Wróciłam, bo zimno. Tu zresztą też…
Tereso,
W szkole mojej córki juz wprowadzono hurtowe przesłuchiwania. Na angielskim dzieci śpiewają zadane piosenki po pięć osób na raz i dostają hurtem oceny.
Gdyby jury z Konkursu Chopinowskiego miało jakiś problem w tym temacie, służę kontaktem z fachowcami praktykami (to już druga nauczycielka tak robi!) 😀
Hoko, to ja widze inaczej. Proponuje wykonanie interkontynentalne finalu z sonaty b-moll. Na 50 pianistow zdalnie sterowanych przez komputer. Mozna grac tylko lewa, tylko prawa, nigdy obiema naraz.
A moze wyscigi?
A to nawet calkiem niezly pomysl tych piec piosenek hurtem. Wszystkie spiewaja te sama, czyn moze piec roznych w formie kanonu?
A wygrywa ten, ktory nic nie slyszy, bo jako jedyny nie pomyli sie. Wszystko mu jedno.
O, witam zawrocona z Krakowa. Tu TEZ zimno. Solidarnosc europejska jednak dziala.
A właśnie że człowiek to panienka. Pies to nie wiem.
Tereso( 14:04)
Z tego co wiem, to duzo w tym prawdy. 😆
Malgosiu!!! Cudownie, mamy nowe kryterium oceny niewymiernego! Im gluchszy tym lepszy, siadaj, piatka (przepraszam, szostka)
No właśnie, po tym ogonie najlepiej widać, że psisko nie jest do niczego zmuszane, tylko tańczenie sprawia mu dziką radochę. 🙂
Dlatego proponuję, żeby do tych interkontynentalnych imprez włączyć jakiś psi akcent. Owczarki australijskie to też całkiem zmyślne bestie. Ja oczywiście jestem skłonny ofiarować swój wokal na potrzeby. 😀
Bobiku, a jak sie wzajemnie odnosza do siebie bobiki i kangury? Bo moze w takim razie jakis narodowy symbol Australii zaprosic? W wianku na glowie i z nieodlaczna torba?
I motylka amazońskiego, niech polata.
O nie! Motylki niech się nie angażują! Bo jeszcze jaki wulkan wybuchnie…
Jak już to wulkan z gejzerem. Popioły, diamenty i para w gwizdek.
Kangurzyca musiałaby najpierw zostać przebadana na okoliczność prawidłowej postawy moralnej. W przygotowaniach może jej pomóc regularne śpiewanie pieśni ludowej z regionu Całopolski:
Hej, dziewico-kangurzyco,
nie skacz tak, bo zgubisz wianek
i cię spowiednicy schwycą
w swe objęcia kartoflane.
Dylu-dylu, dana-dana,
lepiej wianek włóż do torby,
to nie będziesz spowiadana
i ominą cię te korby!
Witam!
a propos tanca do muzki,ale ciezko jest mi sobie wyobrazic, ze do utworu Compartment 2 Car 7 PAwla Szymanskiego tanczy balet. Z tego co pamietam to do jego kwartetu czyli 5 utworow…….hm……..w USA wszystko jest mozlywe;-)
A jakby to byl kangur?
To co?
O kangurze, co na gorze
bez potrzeby podskakujesz
nie tup noga, bo to wulkan
jak sie zbudzi, pozalujesz
Juz oparow para wrzaca
do ogona sie dobiera
skacz w doline, byle szybko
jak chcesz latac – odfrun teraz
I tak kangur latajacy
niczym UFO do nas leci
w Filharmoni juz nan czeka
Szopenowski koncert trzeci
Australijsko wszechswiatowy
napisany z wielkim duchem
coz, gdy kangur wyladowal
i przywalil jak obuchem
Zadrzal gmach w posadach swoich
i fortepian sie przerazil,
a publicznosc sie ukryla
tak ja koncert ow porazil.
Ja nie mogę, jak Was talenty w ten weekend męczą 😆
Takie są skutki podbechtywania Dywanika 😎
No to od czasu do czasu będę podbechtywać…
Tańczy kangur z fortepianem,
a Chińczyki wśród publiki
australijską biją pianę
w laserowej takt muzyki.
I w Japonii usia-siusia,
nawet Cesarz nóżką tupie,
nie ma mowy, by se usiadł,
bo ma nadmiar pary w… (słupie)
Radi-ridi w Hameryce,
obereczek na łolstricie.
Rośnie polskość w statystyce,
więc radujmy się nad życie!
Pani Kierowniczko, wszystko przez te klimaty. 😉 Jak jest tak zimno,to się z domu nie ma ochoty wyjść i chcąc nie chcąc w klawisze wali.
A fe! Gdzie Cesarz ma słup? 😳
Usiluje sie domyslic, co autor Bobik mial na mysli
Wydaje mi sie, ze autorowi Bobikowi chodzilo o krego-slup. Moralny, oczywista
Bobiczku, no właśnie się zastanawiam, bo mi się nie chce już dziś wychodzić, ale kusi mnie imprezka z dziedziny oparów absurdu, czyli Schubert na marimbach 😯
http://www.rmfclassic.pl/index.html?a=polecamy&kat=&id=5432
O słupie pary nikt tu nie słyszał? Tu takie słupy nawet w dużej ilości
http://www.interklasa.pl/chmury/pics/zc21.jpg
A na Polach Elizejskich
Wieza Ajfla zatanczyla
A ze nie umiala walca,
zaprosila do kadryla
Tanczy Sarko, tanczy Bruni
Tancza biedni i ubodzy
A z oddali bebny hucza –
To z Afryki bosonodzy
I z meczetu cos tam slychac
muezzin nam podgwizduje
jakis walc, co w rytmie tanga
kolo Luwru koziolkuje.
PS Pani Kierowniczko, ja siedze w fotkach, a to taki plodozmian.
Odpowiem Pani Kierowniczce jak jaki Salomon: absurd (z wyjątkiem tego serwowanego przez czynniki) zawsze może liczyć na moje poparcie, a niechęć do wychodzenia z domu w taką pogodę na moje pełne zrozumienie. A od rozwiązywania nierozwiązywalnych problemów jest tu na szczęście Kierownictwo, nie ja. 😆
Siedzi czynnik, siedzi
w przytulnym półmroku,
pomysły swe śledzi,
co biegają wokół.
Biegają, bo dawno
nie mieszczą się w pale –
tu tańce na lodzie,
a tam festiwale,
Już dla tych pomysłów
brak miejsca w pokoju,
trza by im dać wolność,
rzucić je do boju!
Puka się w łeb czynnik
z rozjaśnioną twarzą:
wypuszczę je w Polskę
niech się porozłażą.
Niechże je z wdzięcznością
naród głodny łyka,
wysławiając przy tym
wielki czyn czynnika!
A co biernik na to?
Niech mi ktos odpowie,
bo z wielkiej zazdrosci
skacze mi po glowie
Biernik sunie gładko
Wołacz podskakuje
a narzędnik chwatko
na przód maszeruje!
Biernik się rozwala
na co miększych sprzętach,
choć aktywnik stale
depcze mu po piętach! 🙄
Z uwaznikiem chwatko
w dyskusje sie wdaje
Choc mu kaza skakac!
Coz to za zwyczaje!
To juz slowa mamy, teraz prosze o melodie. Mazureczki, kujawiaczki, wszystko pieknie plynie.
A moze ogolnoplanetarny konkurs na polskie melodie ludowe???
ludu-lud-ludu,
nie oczekuj cudu!
Drodzy moi. Pragnienie absurdu oczywiście we mnie zwyciężyło i udałam się na Schuberta z udziałem dwóch marimb. Efekt był… cóż, bardzo szczególny 😆 A pomysł nie czyj inny, tylko Hanki Bakuły – tłumaczyła się: no, przecież to dziesiąty festiwal, to musiałam wymyslić coś specjalnego!
Do stałego wykonywania to raczej nie, ale na jeden raz było zabawnie. No i towarzysko – pełna sala, w tym m.in. mój blogowy sąsiad p. Daniel z małżonką. Ja się celowo spóźniłam, żeby ominąć część oficjalną, ale nie udało się, a co gorsza, myślałam, że sobie cicho myknę na salę, ale niestety dostrzegła mnie zapowiadająca Maria Szabłowska Pućką zwana (ta od złogów gomułkowskich 😉 ) i palnęła: „A na wszystkich ważnych wydarzeniach muzycznych można spotkać Dorotę Szwarcman. Proszę państwa, Dorota Szwarcman przyszła, to znaczy, że to jest ważne wydarzenie muzyczne!” Na to były oklaski, ale się nie ukłoniłam 👿
A w Hiszpanii śnieg! 😯
Ale mam nadzieję, przyłączyła się Pani Kierowniczka do braw…
Uuu… za kogo mnie ten Komisarz ma… 😆
Dodam jeszcze, że w sumie była w tym zestawie wokalno-instrumentalnym strona bardzo pozytywna: większość publiczności zobaczyła i usłyszała marimby pierwszy raz w życiu! Publiczność od Bakuły nie jest bardzo wyrafinowana muzycznie, i tu duża zasługa sprawczyni wydarzenia, że ściąga tych ludzi na Schuberta. Jakoś ma do niego słabość. A ja lubię, jak ktoś ma do czegoś pasję, no i lubię wariatuńciowe pomysły – o tym już wiecie 😉
Dla wzmocnienia efektu mogła się Kierowniczka przebrać za marimbę…
To znaczy co – z jednej strony przykleić sobie płytki drewniane, a z drugiej rurki? 😯
http://www.queen.cba.pl/marimba.jpg
A to ten duet:
http://www.axoumduo.com/
Bach tez nie wiedział, że pisał na marimbę 😉
http://www.youtube.com/watch?v=tWKfbaAInkE
Pani Kierowniczko, to marimby pracują w CBA? 😯
Czy Szanowne Blogowisko zechce podsunąć pani Bakule pomysł na koncert Schubertowski w przyszłym roku? 🙂
Małgosiu, a jaki?
A pamiętacie, już ktoś tu kiedyś to wrzucał 😀
http://www.youtube.com/watch?v=qhXCRnkYZNg
a moze tak Schubert w wersji na cymbaly i okaryny……skoro za rok bedzie 11 festiwal p.Bakuly
A Szymanowski na wibrafonie 😀
http://www.swing.pl/festiwal/2003/muzycy_szymanowski.htm
Kolejni pewnie będą Mahler i Wagner 😆
Tam w tych marimbowych Chinczykach to nawet nasz Frycek jest
http://www.youtube.com/watch?v=xnJF8VBA1qE&feature=channel_page
I to potwierdza moja propozycje globalnych przesluchan do KCH
Schubert? Jest taki ladny przenosny instrumencik drumia. W polaczeniu z okaryna akurat do symfonii niedokonczonej.
Cos widze, ze ta linka felerna:
http://www.youtube.com/watch?v=xnJF8VBA1qE
to powinno zadzialac
Drumla, sorry, nie wcelowalam.
Postanawiam od Nowego Roku pisac uwazniej! Ale jeszcze mam 2 tygodnie. 😉
Opuszczam zgromadzonych, serdecznie dobranockujac
Wzruszająca jest powaga tych dzieci, a to najmniejsze ledwo wystaje zza marimby. 🙂
Karol Szymanowski, nie dość że czołowy polski wibrafonista jazzowy, to jeszcze profesor. 😀
Fajnie poczytać i posłuchać cosik wesołego na zakończenie dnia.
Dobranoc!
Męczy mnie, dlaczego nie ukłoniła się Pani Kierowniczka?
Pani Kierowniczka to pewnie nie bardzo ma w ogóle szansę pójść w jakimkolwiek dużym polskim mieście anonimowo na koncert. Zawsze się znajdzie ktoś, ktoś wypatrzy, będzie chciał wypytać, jak się podobało itd.
Do zobaczenia jutro na „Fête Polonaise” 🙂 Już nie mogę się doczekać!
No, ja też! Będziemy w kontakcie 😉
A ten Szymanowski z Bydgoszczy gra na wibrafonie sześcioma pałkami 😯
Mnie też męczy dlaczego nasza Kierowniczka się nie ukłoniła i jakoś nie skwitowała oklasków, ktorymi wyrażono należną jej sympatię i uznanie. Musiała mieć powód. Albo była w szoku.
Ludzie kochane, a nie macie większych problemów? 😯
Pani Kierowniczka na pewno marzy o tym, żeby móc sobie pójść gdzieś anonimowo, bez bandy paparazzich na karku. A poza tym, jak zostanie rozpoznana, to każdy chce po koncercie poznać jej opinię, a nie zawsze ma się ochotę mówić ludziom w oczy to, co się naprawdę myśli. 😉
A propos, Bobiczku, wczoraj na bankiecie w Operze Krakowskiej siedziałam sobie w kącie i plotkowałam spokojnie z Kuzynem Taty 😉 , wtem podeszła panienka z dyktafonem, przedstawiła się, że jest z „Wyborczej” i poprosiła o kilka słów komentarza do premiery, a potem do budynku. Ja najpierw parsknęłam śmiechem, że do czego to doszło, że moja była firma mnie wypytuje, ale udzieliłam wypowiedzi. Padło jeszcze pytanie, „czy zgadzam się z kompozytorem Pendereckim, który twierdzi, że ta opera właściwie nie ma wejścia”. Potem, kiedy sobie poszła, parsknął śmiechem z kolei Andrzej: „za naszych czasów” nie było takich dziennikarek, które by się wyraziły „kompozytor Penderecki” 😀
Ja nie rozumiem, czego Pani Kierowniczka się czepia. Skąd ta dziennikarka mogła wiedzieć, czy Pani coś kiedyś słyszała o panu Pendereckim i o tym, w czym on robi. 😆
A swoją drogą, gdybym wiedział, że się Pani z Kuzynem spotka, to bym o przekazanie pozdrowień poprosił. 😉
He he, ona przecież nie podeszła do mnie jako do anonimowej osoby, tylko do mnie jako do mnie, nawet się wyraziła „jak pani jako fachowiec ocenia…” 😉
A z Kuzynem nawet się specjalnie nie umawiałam, gdyby go nie było, to pewnie bym zadzwoniła. On zresztą znając swoje rodzinne miasto ominął przemówienia i przyszedł od razu na spektakl. Ja za bardzo lubię ten folklor, żebym miała go sobie darować 😆
Pani Kierowniczko, ja wiem, że ona do Pani jak fachowca, ale mnie się zawsze psie figle trzymają. 😉
To mi się w Niemczech bardzo podoba: w programie części oficjalnej podane są wszelkie przemowy z czasem ich trwania i każdy się naprawdę tego trzyma, więc można sobie bardzo precyzyjnie wybrać, co się chce omijać, a co potraktować jako część folklorystyczną i odsiedzieć. Można nawet co 10 minut wychodzić – wchodzić, wychodzić – wchodzić… 😀
Szanowna Pani Redaktor! Wreszcie zdecydowałam się napisać do Pani choć parę słów. Jestem muzykiem z wykształcenia (Wydział Wych. Muz. Poznań), czyli w tej chwili nauczycielem, jak Pani wie, niewykwalifikowanym by móc uczyć w szkole średniej nieszczęsnego WOKu. Był czas, że Pani walczyła o powrót muzyki krytykując WOK, a teraz widzę w podręczniku do tego przedmiotu Pani materiał. Przepraszam, ale czy to brak konsekwencji, czy rezygnacja z walki. Sama próbuję wykorzystywać wszelkie okazje, biorę udział w różnych konferencjach, spotkaniach itd. Mój artykuł ” spustoszenie w edukacji kulturalnej” ukazał się we wrześniu 2007 w Twojej Muzie. Mieliśmy obiecaną wspólną wyjazdową sesję sejmowych komisji edukacji i kultury w Poznaniu – niestety, dwa razy zmieniano terminy, aż w końcu zrezygnowano z pomysłu w ogóle. Wysłałam swój głos na Kongres w Krakowie, ciekawa jestem czy w jakiś sposób będzie brany pod uwagę. Sytuacja jest coraz bardziej dramatyczna, tracimy kolejne roczniki, dowody przytaczam w w/w artykule. Jestem opiekunem klubu Pro Sinfoniki im. Raula Koczalskiego przy jednym z poznańskich liceów, ale tu też mamy coraz większe problemy. W Pro Sinfonice nie promujemy Dody, Wisniewskiego i im podobnych, a taki poziom „sztuki” ma niestety więcej sympatyków niż Chopin. Jestem szczęśliwa z powodu Roku Chopinowskiego 2010 – to moja wielka miłość od dziecka, ale gdzie mówić o Chopinie, kiedy nauczyciel – muzyk nie ma powtarzam „kwalifikacji”. W mojej szkole podczas Konkursu Chopinowskiego w 2005r, romanistka ucząca WOKu mówiła właśnie o kulturze masowej itp. O Konkursie nie było ani słowa, a przecież mogło być tyle pięknych, ciekawych lekcji.
Przy okazji pozwolę sobie wspomnieć jeszcze o uroczystości w Sejmie z okazji 20. rocznicy rządu T. Mazowieckiego. Byłam pod wielkim wrażeniem do momentu, kiedy ogromnie przeze mnie ceniony Marszałek Komorowski zainicjował odśpiewanie Hymnu. Niestety polski Sejm nie zna Hymnu swojego kraju. Może ktoś publicznie powie, że nie ma słów: „PÓKI my żyjemy” i wartości rytmiczne też są inne. A może jakaś lekcja muzyki by się w Parlamencie przydała?
Pozdrawiam serdecznie Bożena Michalska Poznań
Witam serdecznie, Pani Bożeno, chętnie skomentuję Pani wypowiedź, ale w późniejszym terminie, ponieważ wpadłam do domu na chwilkę i dalej pędzę na Warszawską Jesień. Również pozdrawiam!