Lutosławski mimochodem
Jednym ze sposobów na popularyzowanie muzyki współczesnej jest wstawianie jej do programu klasycznego. Czy skutecznym – to zależy od utworu i kontekstu. Wczoraj na koncercie w paryskim Cité de la Musique Muzyka żałobna Lutosławskiego znalazła się obok Bacha i Beethovena, a sam koncert był częścią serii „Domaine privé” z pianistą Alexandre’em Tharaud jako głównym bohaterem.
W Paryżu grało się w tym roku Lutosławskiego zapewne mniej niż w Londynie – i tu najczęściej, inaczej niż tam, stosowano zasadę taką jak powyżej. Gdy w styczniu Krystian Zimerman grał Koncert fortepianowy z Orchestre de Paris pod dyrekcją Paavo Järvi, resztę programu wypełniły dzieła Schumanna i Beethovena. W lutym Filharmonicy Berlińscy pod Rattlem obok Koncertu wiolonczelowego (z Miklosem Perenyi) zagrali co prawda Dutilleux (niemal równolatka Lutosławskiego; kompozytorzy mieli do siebie wiele sympatii), ale i Schumanna. W czerwcu Orchestre Philharmonique de Radio France pod batutą Jukki-Pekki Saraste dała jedyny w tej serii koncert całkowicie współczesnej muzyki i w tym kontekście zagrała III Symfonię, a w tym samym miesiącu Andrey Boreyko poprowadził Orchestre de Paris w Koncercie na orkiestrę oraz w utworach Liszta i Czajkowskiego. Jeszcze 16 grudnia pieśni Lutosławskiego, Debussy’ego i Ravela będą śpiewać młodzi soliści uczestniczący w Atelier Lyrique de l’Opéra national de Paris, w tym trójka Polaków: Ilona Krzywicka, Agata Schmidt i Michał Partyka.
Wczorajszy koncert był przypadkiem szczególnym, ponieważ skoncentrowany był wokół Tharaud. Minifestiwal z nim związany trwa od 13 listopada i kończy się w piątek. Pianista występuje na nim w wielu różnych kombinacjach (w sumie na siedmiu koncertach), a w niedzielę dał aż trzy godzinne recitale: o 11. grał Couperina, Bacha i Rameau, o 15. Schuberta i Chopina, a o 17. Ravela i Satie.
Tharaud jest w Paryżu kochany – to widać. Tyle że, po pierwszym w życiu usłyszeniu go na żywo, zastanawiam się, za co właściwie. Przyznaję, że na jego niektórych płytach to i owo mi się nawet podobało, więc koncert był dla mnie dużym rozczarowaniem. Pianista grał z siłą i wdziękiem umierającego łabędzia, a właściwie już martwego, bo wszystko było zimne i sztywne, bez wyrazu kompletnie. W zagranym na początku wieczoru Koncercie f-moll w dwóch pierwszych częściach tak szemrał, że był praktycznie niesłyszalny; w trzeciej trochę więcej przyłożył, ale niewiele z tego wynikło. W drugim występie, na finał, w III Koncercie Beethovena, trochę bardziej był słyszalny, ale odnosiło się wrażenie, że był nieprzygotowany – w kadencji w pierwszej części pomylił się kilka razy! No i ta kompletna bezwyrazowość, szczególnie bolesna w wolnej, lirycznej części. Ale publiczność paryska wyraziła swój entuzjazm rzęsistymi brawami, próbując wymusić na soliście bis, co jej się zresztą nie udało.
Z mojego punktu widzenia jednak ciekawsze było to, co przedstawiła sama Münchener Kammerorchester pod batutą swego (i NOSPR-owego) szefa artystycznego Alexandra Liebreicha (właśnie sobie przypomniałam, że poprzednim razem słyszałam ją w… Stambule). Zwraca uwagę dość niska średnia wiekowa zespołu, co również słychać, zarówno w kwestii młodzieńczej energii, jak i młodzieńczej nonszalancji. Miło słuchało się IV Symfonii Beethovena, choć nie obeszło sie bez rozpaczliwego kiksu waltorni (ale za to dęte drewniane w finale wymiatały). A Muzyka żałobna (zagrana na początek drugiej części)? Też pół na pół, było parę przykrych wahnięć intonacyjnych, ale w sumie było zadowalająco, a publiczność przyjęła utwór ciepło. Umieszczenie go więc w takim kontekście spełniło swoje zadanie. Sala była pełna, ponieważ… przyszła na Tharaud.
PS. Jutro między 11-14 w Pałacu Prezydenckim odbędzie się debata na temat edukacji muzycznej. Będzie transmitowana internetowo na stronie www.prezydent.pl. Wybieram się tam, ale zaraz potem jadę na lotnisko i lecę do Sofii, gdzie będę jurorować w konkursie dla młodych wykonawców im. Lutosławskiego. Odzywać się będę w miarę możliwości, ale w formie komentarzy, nie wpisów – w końcu jadę tam do pracy.
Komentarze
Do pracy 🙄
Chyba kierować
Ten wybitny pianista został ostatnio, o dziwo, rednaczem branżowej CLASSIKI (dawniej: Le Monde de la Musique), więc może nawał nowych obowiązków szkodzi mu na granie.
Niedawno pewnie wielu widziało go też u Hanekego, co zresztą (moim zdaniem) dobrze posłużyło filmowi.
Hm, no nie widziałam filmu, wstyd się przyznać. Muszę to naprawić, tylko kiedy, ach kiedy?
Irku – nie kierować, bo będę tylko członkinią jury. Skromną reprezentantką Polski obok pedagogów bułgarskich. Trochę się boję…
W kinie owa Miłość już z rzadka tylko bywa, ale chodzi to od pewnego czasu w CANAL+ (najbliższe seanse w piątek i we wtorek), więc nadrobić nietrudno.
I oczywiście z wielu powodów należy; choć przyznam się, że dla mnie największy Haneke to jednak ciągle oryginalne Funny Games, Pianistka oraz Biała wstążka (jeśliby ograniczać się do trzech tytułów).
Przedbutka
Poprzedbutka.
Dobutka!
http://www.youtube.com/watch?v=ieQej-99I6A
Dzień dobry 😀
Ale seria… 😉
Przedbudziłam, się, poprzedbudziłam i dobudziłam, i teraz spokojnie mogę iść na debatę. Na pewno nie zasnę 😆
Do miłego! Jak znajdę gdzieś WiFi, to będę się odzywać.
Do Serdyki zatem …
Bo już myślałem, że do Hagia 🙂
PoDobutka
http://www.youtube.com/playlist?list=PLWT0o_oKekNggAcmyHBTRJFsQ_l_D0jO-
Bielsko-Biała. (Szkoła Muzyczna im. Moniuszki) —
Zwycięzca Ogólnopolskiego Konkursu Orkiestr Szkolnych Szkół muzycznych II Stopnia.
Gratulacje! 🙂
PoPodobutka
„Nasi” czyli Młoda Filharmonia z nowohuckiego Karłowicza wygrali na mocy głosowania internautów 😉 nagrodę publiczności… Walka z Wrocławianami* była (ponoć) łeb w łeb; wygrana smakuje tym lepiej 🙂 A jest nią nagranie w Dwójce, 9 grudnia, jeśli dobrze pamiętam zeznania młodej artystki… 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=uXOaW8mUR0g&list=PLWT0o_oKekNiTDbLh17rIf2AZNzytvvQw
Przepraszam, jeśliby temacik już tu wypłynął… 😳
____
*czy Przegrani byli lepsi, czy nie => „http://www.youtube.com/user/OksosKonkurs/videos”… 🙂
Classica to nie całkiem „dawniej Le M de M”. Classica istnieje od 15 lat, Le M de M powstał dwadzieścia lat wcześniej, po czym został przez Classicę połknięty (2009), podobnie jak wcześniej pismo płytowe Répertoire (1988-2004).
A Tharaud został „rednaczem” tylko na jeden numer, jak się to czasem praktykuje w prasie francuskiej (i nie tylko) : jakaś osobistość obejmuje honorową pieczę nad jednym numerem, np. wybiera różne materiały.
Zresztą francuskim odpowiednikiem polskiego rednacza jest najczęściej „directeur de la rédaction”. W Classica to Bernard Dermoncourt. Wtedy „rédacteur en chef” to kierownik działu. To zależy od struktury całości (np. grupy prasowej, do której tytuł należy) i tradycji, bo już w Diapason na przykład naczelnym jest Emmanuel Dupuy, ale nazywa się „rédacteur en chef” i tak jest już co najmniej od roku 1986, kiedy Yves Petit de Voize zastąpił twórcę pisma, Georges’a Chérière’a. Ten ostatni nosił pewnie tytuł dyrektorski, bo taki tytuł miał w stworzonym przez siebie dwa lata później Répertoire.
Miło mieć Panią Kierowniczkę w jury. Miło też słyszeć o inicjatywie prezydenckiej. Edukacja muzyczna, plastyczna i w ogóle jakas edukacja w zakresie kształtowania dobrego smaku w ogóle to sprawy podstawowe. Nie wiem, czy w długim okresie czasu nie okazują się ważniejsze od matematyki i gramatyki. Gramatyki i tak uczy telewizja, bo przecież wszyscy namiętnie powtarzają błędy językowe uporczywie robione przez czołowych prezenterów telewizyjnych i ich znakomitych gości. Są wyjątki jak Sznuk, w dużej mierze Durczok i jeszcze parę osób. Te wyjątki nie wiele zmieniają, niestety.
Wszyscy zachwycamy się architekturą Francji, Włoch, Skandynawii, Beneluksu. Tą wielka i tą jednorodzinną. Dla mnie niespodzianką nie była wielka architektura amerykańska, bo jej przykłady znałem. Zaskoczeniem było to, że dobrej architektury jest tam tak dużo. Zarówno w wieżowcach jak i domkach jednorodzinnych. Większość nie zdobywałaby może pierwszych nagród na międzynarodowych konkursach, ale budzi szacunek harmonią, funkcjonalnością i ogromnym zróżnicowaniem. Są i kwartały domków prawie identycznych, ale to raczej rzadkość. Dlaczego u nas tak nie można. Według mnie głównym grzechem jest brak prostoty. To szkodzi w każdej dziedzinie sztuki. Zbyt wiele nut. Ten zarzut może był na wyrost, ale, gdy słuszny, psuje muzykę. I teraz porównajmy gmach TVP Bieleckiego z Walt Disney Music Hall (może Concert Hall) w Los Angeles. Chodziliśmy po nim długo i podziwialiśmy, jak to jest proste przy ogromnym skomplikowaniu i jak wszystko służy różnym celom. Na dachu, w parkoogrodzie, amfiteatrzyk dla dzieci i ogródek z fontanną i stoliczkami. Ogródek i fontannę utrzymują damy z kółka wspomagającego filharmonię. Przy całej komplikacji kształtu nie ma tam nic, co można uznać za zbędne. Patrząc na gmach TVP zastanawiamy się, co warto usunąć, żeby zaczęło wyglądać lepiej. A wszystko zaczyna się w szkole, gdzie nikt nie uczy estetyki. Rezygnacja pana Piątka też jest wymowna.
Debata była bardzo ciekawa, chętnie bym ją opisała, ale to dłuższa historia. Pewnie do niej wrócę.
Jestem na lotnisku, wylot za godzinę.
@ Piotr Kamiński
Dziękuję za cenne uściślenie.
Dawniej z francuskich pism przeglądało się Diapason i Le Monde de la Musique (bo Classica i Repertoire wówczas nie wszędzie docierały) – pamiętam, że często mnie w tamtych latach zastanawiał duży rozrzut opinii recenzentów obu tych periodyków; rzecz w końcu naturalna, jeśli spojrzeć z właściwym dystansem, ale dla początkujących dyskofilów zapewne twardy orzech do zgryzienia – komu wierzyć…
A już informacja, że u Alexandre’a Tharaud to była tylko jednorazowa przygoda redaktorska, ucieszyła mnie szczególnie, bo bardzo mi jego pianistyka odpowiada (nawet łącznie z Chopinem), choć znam ją jak dotąd wyłącznie z nagrań.
Pani Kierowniczka pamięta,że tam się kiwa głową odwrotnie? Żeby się w werdykcie nie namieszało.No!
Pobutka.
Faktycznie, jakoś sennie dzisiaj. 🙂
Ciągle budzą i nikt nie zasypia 😈
I opery pod nieobecność Kierowniczki nikt nie uskutecznia.
Kryzys i degrengolada…
A dokładnie 100 lat temu urodził się Benjamin Britten, gdyby ktoś zapomniał (w ferworze innych obchodów o to zresztą nietrudno, skoro nawet Dwójka lekko zaspała).
Nie do końca zaspała
http://www.polskieradio.pl/8/688/Artykul/983897,Koncertowe-urodziny-Brittena-%E2%80%93-transmisje-z-hrabstwa-Suffolk
Niedzielne programy Dwójki znam z ramówki co najmniej od tygodnia. Chodziło mi konkretnie o program dzisiejszy – a dziś było tego tyle, co kot napłakał, raptem parę miłych słów i gestów w Drugiej zmianie (oraz oczywiście wzmianka w Kalendarium).
Uwzględniając rangę kompozytora – dla mnie to zdecydowanie za mało.
A co niedzieli – OK, dobre i to.
Pobutka.
Łabądku, a któż wyrobi z pisaniem tylu oper, ile jest wyjazdów Kierowniczki? 😉
Wbrew temu, co widać na pobutkowym obrazku – panie też czasem grywają Brittena (o śpiewaniu nie wspominając).
Britten forever
22 listopada, w setna rocznice urodzin BENJAMINA BRITTENA, w Konserhuset w Göteborg (moje miasto) byl final obchodow 100 lecia urodzin tego wybitnego kompozytora angielskiego – zwanego „czwartym na B.”
Tutejsi symfonicy, chor chlopieco-dziewczecy katedry wykonali „War requiem” Brittena.
Orkiestre poprowadzil Kent Nagano z solistami Lance Ryan, Juliannna Di Giacomo i Russelem Braunem (syn niezapomnianego barytona Victora).
Niegdys niezyjacy juz Derek Jarman zrobil film na podstawie dziela Brittena i z jego muzyka. Role Weterana gral Laurence Olivier, ktoremu siostra szpitalna pomaga przyczepiac medale do munduru. Jego grymas bolu a nie dumy, zwatpienie i nieartkulowany krzyk poteguje muzyka Brittena. Probuje jednoczesnie uciszyc bol w przypomnieniu dziecinstwa i czulosci z tamtych lat.
Pacyfizm byl druga natura Brittena. Przypomina kompozytor ze swoich szkolnych lat scene, kiedy kolega szkolny zostal pobity i ktoremu nikt nie przyszedl z pomoca. „Przezylem wielki szok, poniewaz doznalem uczucia, ze to jest akceptowane”.
Britten uczcil ofiary wojny komponujac „War requiem” w zwiazku z ponowna konsekracja zbombardoanej w roku 1942 katedry w Coventry. Nosil sie tez z zmiarem naspisania utworow poswiconych Hiroszimie i pamieci zamordowanego Gandhiego. Dzielo monumentalne kompozytora na dwie orkiestry, chory i trojke solistow do tesktow lacinskich mszy zalobnej (pro defunctorum) a takze do poezji mlodego Wilfreda Owena, ktory zginal w koncu I wojny swiatowej.
Juz wczesniej Kent Nagano (tak, tak, ten od Franka Zappy!) dyrygowal IX symfonia (ta znana tez z „A Clockwork Orange) jako „kontraktowy” szef göteborgskich filharmonikow.
„Jakie dzwony bija tym, ktorzy zgineli jak zwierzeta?” To pytanie w partii tenora niczym echo rozchodzi sie przez cale rekwiem. Chor na off-stage, sopran Julianne Di Giacomo, ktora zostala ustawiona posrod choru i pozostalych meskich solistow, czyli tenora Lance´a Ryana i barytona Russela Brauna. Dodam, ze akustyka sali koncertowej w Göteborgu nalezy do wyjatkowego majsersztyku tworcow tej budowli. Pamietam moje rozmowy z niezyjacym panem prof. Jakubem Kirszensteinem, specjalista od akustyki, ktory byl pelen podziwu dla konstruktorow sali koncertowej.
Sama forma Brittena chyba bardziej przypomina pasje Bacha anizeli rekwia Mozarta, Verdiego czy tez Fauré. Pelen temperamentu, poezja Owena i sceny zblizenia – twarza w twarz zolnierze i ten dialog: ” I am the enemy you killed, my friend, I knew you in this dark.” A pozniej: ” Let us sleep now”. Duet, ktorego message podaza dalej do orkiestry i
choru.
____________
PS w Sztokholmie z kolei tamtejsza okiestra symfoniczna pod kierownictwem Sakari Oramo, Paul Agnew (tenor) i Markusa Maskunitty (horn) wykonala oprocz utworow Elgara i Mozarta takze tegorocznego Jubilata „Serenade for tenor,horn and strings” (1943), ktora Britten napisal dla Petera Pearsa i Denisa Braina (horn) do tekstow Blake
Tennysona.
——————————– i jeszcze ciekawostka (propozycja dla Polski) otwarto tu pierwszy dom pensjonariuszy hbtq 🙂 – tez pierwszy w Europie.
Bobiku,z tym to i Telemann by nie wyrobił.Ale taka okazja jak „Bułgarski ślad,czyli nagła dematerializacja PK” długo może się nie trafić.
Bobiku,z tym to i Telemann by nie wyrobił.Ale taka okazja jak „Bułgarski trop,czyli nagła dematerializacja Pani Kierowniczki ” długo może się nie trafić.
Tjaa..Najpierw łotr nie wpuszczał,a później hurtem..
@ ozzy
No, czwarty jak czwarty, ale circa about szósty to przecież też nieźle…
Znaczy, Byrd był na którym miejscu? 😛
Skoro zawsze zaczynamy od Bacha, to z Byrda możemy zrobić co najwyżej zabytek klasy zerowej (choć oczywista doceniam i wielbię, zwłaszcza rzeczy klawiszowe).
No to dla cierpiących na bezsenność przed pobutką coś dla zabicia czasu. Posłuchajmy zabytka. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=WF-j17hIp94
Klawiszowych nie ma, za to na początek jest piosenka z najdłuższym i najbardziej zawiłym tekstem do epoki Rogera Watersa. 😛
Skoro mamy już długą tradycję pobutkową, to niech czasem będzie i cap-strzyk, zwłaszcza gdy kogoś strzyka nocną porą.
A rzeczonego słuchania zabytka prosimy nie rozumieć zbyt szeroko, bo Emma tu dopiero in her mid-fifties.
Co zaś do rankingu prześwietnych panów B., liczę, że może przynajmniej John Bull będzie spoczywał w pokoju.
I jeszcze tylko anons dzisiejszego koncertu na Okólniku, gdyby byliby zainteresowani:
http://www.chopin.edu.pl/pl/?m=20131124&cat=5
Poprawka: drugie by do wyrzucenia.
Pobutka!
http://www.youtube.com/watch?v=xgl6njyKe2w
Dobutka
Solistki – zespol Trio Bulgarka, ktore tu dolaczyly do choru.
Moze Pania Kierowniczke wywolaja 🙂
Dzień dobry!
Jeśli już było, przepraszam, wczoraj dostałam z Yorkshire, które czyta Panią Kierowniczkę 🙂
Klasa!
http://blogs.telegraph.co.uk/news/damianthompson/100243153/pianist-maria-joao-pires-panics-as-she-realises-the-orchestra-has-started-the-wrong-concerto/
To sie zdarzylo pare lat temu. Wyszla z tego cudownie, ale napieta musiala byc potwornie… Nie wiem czy to bylo fair ze strony dyrygenta.
Lisku, według mnie nie bardzo fair, jak belfer, który każe i juszsz.
Fajnego kota znalazłem 🙂
http://pix.avaxnews.com/avaxnews/35/e1/0000e135_big.jpeg
A co niby dyrygent miał zrobić w tej sytuacji? 😉
Przerwać koncert, wysłać bibliotekarza po kwity akompaniamentu do innego koncertu Mozarta, po pół godzinie wznowić i postawić się w odwrotnej sytuacji, tzn. solistka gra przygotowany przez siebie utwór a orkiestra symfoniczna i dyrygent odgrzewają a vista kawałek, który wykonywali być może kilka sezonów wcześniej??? Maria pokazała klasę i wykazała się świetną pamięcią. Swoją drogą, ciekawe co na jej miejscu zrobiliby inni pianiści? Czy np. Krystian Zimerman przygotowany do wykonania koncertu Schumanna podjąłby się spontanicznej realizacji Brahmsa po usłyszeniu nieoczekiwanego wstępu orkiestry?
Zgadzam sie z pytaniem Samotulinusa, bez slowka „niby” 😉 Czy gdyby Maria nie wykazala sie taka klasa i rozlozyla koncert, bylo by lepiej? Czy moze nalezalo przerwac przynajmniej na chwile i dac jej czas do prawdziwej decyzji co chce w tej sytuacji zrobic? Lu przynajmniej zapytac „czy probujemy” zamiast postawic ja w sytuacji bez wyjscia?
Przejęzyczenie. 🙂 Oczywiście nie miałem zamiaru obrazić dyrygenta, a takie błędy składniowe z reguły widać dopiero po kliknięciu przycisku „Opublikuj komentarz”, kiedy jest już za późno na edycję.
Wybrnęli z tego świetnie! Prawdziwa afera byłaby wówczas, gdyby u pianistki nastąpiły zaniki pamięci i ów koncert d-moll zostałby zdemolowany. 🙂
Co miał zrobić dyrygent w tej sytuacji? Z tej sytuacji nie było dobrego wyjścia, pytanie tylko, skąd się wzięła ta sytuacja; nie wiem, więc nie będę się wypowiadać. Napisałam „nie bardzo fair”, bo nie podobało mi się to, co powiedział: „She was expected to play another concerto”. Przedziwne, jak dla mnie, można by sądzić, że MJP wymyśliła sobie jakiś program bez uzgodnienia z dyrygentem.
Mnie przeszkadzalo w zachowaniu dyrygenta to ze postawil sie w roli „kierownika” i zdecydowal za nich oboje, podczas gdy solista/ka ma tak samo prawo do decyzji jak on (jesli nie wiecej). Nawej jesli omylka co do tego co mialo byc grane byla zdaje sie jej.
Z Zimermanem np by to nie przeszlo..
Kochani,tylko melduję, ze nie mam sieci w miejscu zakwaterowania. Odezwę się po powrocie. W każdym razie żyję 🙂
A ja podziwiam jego opanowanie, podzielność uwagi, wiarę w talent solistki. Ktoś musiał podjąć błyskawiczną decyzję a trudno prowadzić jakieś szerzej zakrojone konsultacje i dyskusje jednocześnie dyrygując orkiestrą pod presją szybko upływającego czasu orkiestrowej ekspozycji.
Podejrzewam, że owo dziwaczne, zupełnie niespotykane nieporozumienie wynikło ze strony impresariatu, który wprowadził w błąd pianistkę. Przecież plakat został wydrukowany i wywieszony, bilety wyprzedane, orkiestra przygotowana do prezentacji koncertu d-moll…
Zdziwiło mnie coś innego… Jak to możliwe, że dyrygent nie uzgodnił z solistką temp czy innych niuansów interpretacyjnych, choćby na chwilę przed wyjściem na estradę? Czyżby chałturka? 😉
Bardziej prawdopodobne, że jest to ukartowana ściema i winniśmy podziwiać aktorski talent artystów. 😉
No nie, jak ja już uległem prowokacji Łabądka, to Kierownictwo oświadcza, że żyje? 😯
Udaję, że tego nie czytałem 😈 i wrzucam operę pt.
BUŁGARSKI ŚLAD
czyli
TAJEMNICZA DEMATERIALIZACJA PANI KIEROWNICZKI
Chór Zaniepokojonych:
(dramatycznie)
Po Kierowniczce ani śladu,
nie gada o niej gadu-gadu
i twitter milczy jak zaklęty…
Ach, w jakież wpadła nam odmęty,
gdzie zniknął jej szlachetny profil,
czyżby się utopiła w Sofii?
Sofia:
(z wyraźną dumą)
Czym czerwona, czy też biała,
jednakowy budzę strach,
jak trucizna groźna działam,
albo jak na giełdzie krach.
Gdy wyduldasz mnie butelkę,
zapaść złapie wkrótce cię,
i żołądka bóle wielkie,
z wątrobianą kolką w tle.
Suchość w gardle ością stanie,
cały ci zepsuje dzień,
nie pomoże woda w kranie,
raphacholin ni żeń-szeń.
Przypadkowy Bułgarski Mnich:
(na prawosławną nutę)
Dziwny, dziwny ten świat boży,
przyjechała pojurorzyć
i gdzieś na tutejszych drogach
zapodziała się, nieboga.
Tak okropne to, że w biegu
łyknę Słonecznego Brzegu.
(wyciąga spod habitu butelkę rzeczonej brandy i łyka)
Chór Zaniepokojonych:
(jeszcze dramatyczniej)
Trzy razy księżyc wszedł i zaszedł złoty,
odkąd Bułgarzy wzięli ją w obroty.
Zniknęła jak pies, który wlazł pod kołdrę,
co się z nią dzieje nie wie nawet Snowden.
Przedstawiciel Bułgarskich Służb Specjalnych:
(niezadowolony, z groźbą w głosie)
Kto mówił o Snowdenie, po jaką cholerę?
Jeszcze dyplomatyczną rozpęta aferę!
Takich trefnych tematów proszę nie poruszać,
bo wspomnimy festiwal tego… Orfeusza.
Bułgarski juror:
Nikt jej nie widział nocą,
nikt nie zobaczył rankiem,
ani w piżamie,
ani z ubrankiem.
(z westchnieniem kręci głową w odwrotną stronę)
W kantynie nie zjawiła się,
nie było na obradach jej, o, nie!
Lutosławskiego jak tu ugryźć bez niej,
wejść w jego bezdnie…
O, jak źle!
Znawca Muzyki Bułgarskiej:
Czy do Parowa podążyła szybko,
czy oczarował ją Ljubomir Pipkow,
Badew Atanas omotał i spłynął,
a może uwiódł Marin Goleminow?
Sofia:
(z wredną satysfakcją)
Każdy tu PK zniknięcie drąży,
a moim śladem nikt nie podążył,
więc piękny mi się wydaje świat…
Chór Zaniepokojonych:
(z grobowym smutkiem)
…tu się urywa bułgarski ślad.
Nie wiem czy decyzja koniecznie musiala byc blyskawiczna… Gdybym byla na jej miejscu chyba wolalabym by orkiestra przerwala gre, bylo by pare minut cichej rozmowy na scenie, po czym np anons ze stalo sie tak i tak. lecz mimo wszystko sprobujemy itd. Stres chyba bylby mniejszy.
Ale fakt ze proby generalnej ewidentnie nie bylo 😀 (Na filmiku dyrygent mowi Marii ze przeciez grala ten koncert w poprzednim sezonie, wiec moze wtedy tez grali razem i mieli wszystko obgadane?)
W spiskowa teorie nie wierze:) Chyba ze w sprawie znikniecia Pani Kierowniczki 😆
Też nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych :), więc jedyne sensowne wytłumaczenie tej absurdalnej sytuacji może być takie:
to co oglądamy na filmiku jako tzw. „lunch concert” jest właściwie próbą generalną, w nieformalnych strojach, z udziałem publiczności (która obserwuje to za darmochę, albo po dużo niższej cenie biletów niż na abonamentowy koncert). Impresariat nie dogadał repertuaru z menedżerem pianistki (straszny obciach dla tej szacownej instytucji!). Ta, prawdopodobnie w ostatniej chwili dotarła do Concertgebouw z hotelu czy lotniska i nie zdążyła nawet zerknąć na mijane po drodze plakaty ze swoim nazwiskiem i programem koncertu, ani zamienić słowa z dyrygentem, który już pracował nad przygotowaniem innych utworów. Wkracza na estradę, powitanie, oklaski, siada przy fortepianie i zaczyna się ekspozycja orkiestry, zdziwienie, orkiestra nie przerywa gry, wymiana zdań między rozluźnionym dyrygentem a zaskoczoną pianistką. „No cóż, stało się. Może jednak spróbujesz ten d-moll, przecież grałaś go w ubiegłym sezonie…” Podczas próby generalnej (nawet tej otwartej, z publiką) nie ma obowiązku wykonywania utworów od dechy do dechy. Podejrzewam, że w dalszym przebiegu (skwapliwie wyciętym z filmiku dla lepszego efektu) robili jednak przerwy na dogadanie niuansów interpretacyjnych. Maria Joao Pires odświeżyła w pamięci dawno nie wykonywany utwór i podczas wieczornej oficjalnej prezentacji zagrała na 100%, jak gdyby nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło.
Gdyby taka wersja wydarzeń okazała się prawdziwa (a mało wiarygodną alternatywą jest koncert bez próby, z marszu, rutyniarski, czyli totalne zlekceważenie publiczności przez solistkę i dyrygenta) wówczas zgodziłbym się z krytycznymi uwagami pod adresem dyrygenta. Winien natychmiast przerwać grę, skontaktować się z impresariatem, wyjaśnić przyczynę nieporozumienia i skonsultować z solistką kroki zaradcze.
Bobiku,jak piękne jest życie prowokatora w takich okolicznościach przyrody! Szacun!
Refleks masz jak wyż.wym.Maria J-P (bez II).I żaden dyrygent Ci nie podskoczy i nie zrobi demoll.I tak trzymać!
@Samotulinus
Ten scenariusz dobrze tlumaczy recznik na szyi dyrygenta i cala reszte 😀
Pobutka.
Dzień dobry jeszcze z Sofii, z lotniska 🙂
Lubomir Pipkow rzeczywiście miał coś tu na rzeczy, bo szkoła, w której odbywał się konkurs, była jego imienia. A sam budynek był kiedyś jedną z siedzib Todora Ziwkowa 😈
Piękny stąd widok na góry.
Tak więc bułgarski ślad się zmaterializował, a ja już przed własnym kompem.
Dzięki za wszystkie piękne wrzutki i oczywiście Bobikowi za operę! 🙂
Och Witosza, moje Rodopy! Dobrze, że Szanowne Kierownictwo się zameldowało, bo już chciałam uruchamiać bułgarskich przyjaciół:)
Na Witoszę miałam widok z okna 🙂 Niech ja te zdjęcia wrzucę…
A czy ktoś oglądał w tiwi urodziny Pendereckiego? Ja akurat wieczór miałam wolny, a kablówkę na kwaterze, więc oglądałam. Straszny obciach z tą przerwą w transmisji 🙁 Choć nie powiem, najpierw się roześmiałam, bo to było czysto surrealistyczne 😈
No i jeszcze ten idiotyczny pomysł, żeby do wywiadów zatrudnić L.U.C.-a. Toć on ględził jak ostatni głupek.
Ciekawe, czy długo musiał ćwiczyć rolę. 😆
Pani Kierowniczka jak zwykle kształcąca jest, jeszcze pięć minut temu nie wiedziałem, że ktoś taki istnieje. Co ja teraz zrobię z taką wiedzą? 😕
Możesz spylić mnie, Wodzu. 😈 Ja dalej nie mam pojęcia, kto zacz.
Tylko pamiętaj, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka i policz mi po starej przyjaźni. 😎
Po starej przyjaźni powiem, że lepiej nie wiedzieć. 😎
Poniekąd jest laureatem Paszportu „Polityki” 😈
Pora umierać.Nie chcę dożyć czasów,kiedy Penderecki przyjdzie po wywiad do tego „luka”.
Na razie można obejrzeć zdjęcia z Sofii 🙂
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/Sofia2013
Pobutka.
Za fotki dzięki, obejrzałam z przyjemnością. Ale proszę jednak zdradźcie kto jest ów tajemniczy (dla mnie) tzw. wywiadowca? Odsiedziałam w TW – bez komentarza – więc nic nie wiem, a telewizora aktualnie i tak nie posiadam 🙂
Dzień dobry 🙂
Przecież wujek Gugiel wszystko wie, wystarczy go zapytać 😉
http://www.youtube.com/watch?v=pw7Sp4LXpBs
Ja tam nie mam nic przeciwko temu, co robi, że tak powiem, artystycznie, ale robić z niego „wywiadowcę” to już naprawdę był strzał kulą w płot.
Twórczość to nawet częściowo znałem, ale nie kojarzyłem z człowiekiem. Każdy według swoich możliwości i upodobań, nie mam nic przeciw. Tylko jak spojrzałem na nieco, jakby to powiedzieć, zniewieściały wizerunek, to zatęskniłem za dawnymi czasami, kiedy każdy raper wyglądał jak wielki, łysy Murzyn. Może dlatego, że na ogół był wielkim, łysym Murzynem. 🙂
Trudno wymagać od chudego, długowłosego białasa, żeby był wielkim, łysym Murzynem…
No jasne, nie można, ale raper w dizjanerskich okularkach we wzorki to chyba skutek jakiejś dekonstrukcji i postmodernistycznych przewartościowań. Tylko krok stąd do sweterka w romby. Tak sobie rozważam, nie znam się.
Sweterek w romby to Kononowicz 😆
Kononowicz jest przedstawicielem rdzennego, ludowego sweterkizmu i nie ma nic wspólnego ze sweterkizmem z okolic Placu Konstytucji, nawet jak założy na to trochę za ciasną marynarkę. To są tylko powierzchowne podobieństwa. 😎
Uwaga, uwaga : WUW wyprzedaje Listy Chopina za 11 złotych!!!
http://www.wuw.pl/ksiegarnia/product_info.php?cPath=80&products_id=3943
Coś podobnego 😯
Bardzo polecam, to urocza lektura. Listy młodzieńcze, pełne dowcipu i inwencji językowej. Pycha 🙂
Pytanie do blogownictwa : czy ktoś cuś wie na temat przyczyn rezygnacji Waldemara Zawodzińskiego? Media się sprawą jakoś kompletnie nie zainteresowały (jedna niedługa notka PAP , jeden artykuł Łukasza Kaczyńskiego w DŁ , no i jeden felieton piszącego te słowa – pomyśleć , ile papieru , dla porównania , zużyto ostatnio na dyrekcje Siedlera i Klaty…) , więc może network tutejszy ma jakieś informacje?
Ojej 😯 nie wiedziałam!
W sumie trudno się dziwić, to był jedyny taki przypadek, żeby ten sam facet był dyrektorem w dwóch różnych teatrach, a jeszcze realizował spektakle w innych miastach (ostatnio superprodukcja Poławiaczy pereł we wrocławskiej Hali Stulecia; nie widziałam jej). A co z naczelnym – zostaje?
Skoro nie było o tym mowy , to dwa linki :
tu informacja prasowa , tu mój komentarz.
Nikt nie wspominał o odejściu Nowickiego , nawiasem mówiąc też szefującego dwóm teatrom. Zresztą , ten ostatni nadal podejmuje aktywne działania jako dyrektor.
Hm… przeczytałam Pana komentarz, Panie Tomaszu, i z bardzo wieloma rzeczami się nie zgadzam, ale polemika mogłaby zająć zbyt wiele miejsca. To w tej chwili tylko drobiazg: Opera Wrocławska rozsyłała takie pakiety wszystkim recenzentom. Ja też takie dostałam. A plany tejże opery musiały w tym sezonie zostać bardzo ograniczone z powodu… wywalenia kasy miejskiej na stadion i w związku z tym obcięcia jej na kulturę 👿
Co zaś do działalności Marcina Krzyżanowskiego, rzecz nie jest aż tak jednoznaczna, podobnie jak w przypadku Zdzisława Supierza, któremu zawdzięczamy również… m.in. pierwsze w Polsce (i kilka dalszych, zanim kontakty się nie ubezpośredniły) pojawienie się Orkiestry Osiemnastego Wieku. Ćwierć wieku temu, z Mszą h-moll Bacha w Filharmonii Narodowej.
Przyznaję , że nie wiedziałem o tym Bachu – no , ale to było parę dobrych lat przed okresem , o którym pisałem.
W sprawie albumów – w „Ruchu Muzycznym” nie mieli zielonego pojęcia , co to ma być i po co mi to przysyłają , założyłem więc , że nie jest to normalna praktyka. Ale jeśli jest , to okiej , może chcieli przewietrzyć magazyn – chociaż z tego co pamiętam , na miejscu te albumy kosztują całkiem sporo. Natomiast jednostronność repertuarowa Opery Wrocławskiej trwa bodaj odkąd minął II Festiwal Opery Współczesnej – od tego czasu chyba tylko jednego Krauzego można określić premierą wykraczającą poza repertuar typowy. Rozumiem dlaczego muszą tam oszczędzać , ale nie jestem pewien czy tną w tym miejscu gdzie trzeba.
O Krzyżanowskim nie pisałem jednoznacznie , bo to postać trudna do prostej oceny – coś jak , dajmy na to , Marek Żydowicz. Wszelako do finansowych nieprawidłowości sam się częściowo przyznał , zobowiązania poczynione przezeń wobec Supierza ciążyły także jego następcom , itd. Sporo minusów obok plusów.
A w ogóle to z chęcią bym przeczytał taką polemikę.
à propos RM – czy ktoś z Szanownych Państwa widział nowy numer ?
W empikach straszy jeszcze październikowy, w sieci takoż… czyżby Cyz by nie podołał był redakcyjnym „oportunistom” ?
Panu Piotrowi wielkie dzięki za cenną wiedzę, którą był uprzejmy się podzielić – cóż za pyszna alternatywa dla Ruch-owej bibuły !
Re jedna taka 24 listopada o godz. 11:42 – niezupelnie to samo, ale
“ The Boston Symphony Orchestra was playing a Friday matinee November 22, 1963, when President John F. Kennedy was assassinated in Dallas. Erich Leinsdorf, BSO music director, made the announcement from the stage of Symphony Hall, a historic moment captured on a live radio broadcast. Leinsdorf and the orchestra performed the Funeral March from Beethoven’s “Eroica” symphony as a spontaneous tribute.
Nie wiem jak on to zrobil – przerwal koncert i powiedzial “Panowie i panie, teraz gramy Eroice” – czy polecial na zaplecze i rozdal nuty?
Re #2 – kolejny detalik dla ozzy’ego – kanadyjski epizod tego czwartego na B 😉
http://music.cbc.ca/#/blogs/2013/11/Benjamin-Brittens-Canada
Pobutlka.
Dzień dobry!
pietrek:)
Dzień dobry 🙂
Rzeczywiście tajemnicza historia z tym BSO i Leinsdorfem. Chyba musieli i tak mieć ten utwór w programie, bo jak to inaczej wytłumaczyć? Podobnie jak koncert w kwietniu 2010 r. w Londynie, na którym miało się odbyć prawykonanie IV Symfonii Góreckiego, ale była ona w tym czasie nieukończona, więc zastąpiono ją Symfonią pieśni żałosnych. Z tego powodu nawet powstały nieporozumienia, bo w paru miejscach napisano, że program został zmieniony na znak żałoby po katastrofie smoleńskiej… A przecież i tak ten utwór miał być wykonany.
Jeszcze parę uzupełnień do tematów wieczornych: Zdzisław Supierz z początku swej działalności impresaryjnej (poniekąd jej towarzyszyłam przy nawiązaniu kontaktów w kwestii właśnie tego Bacha i w konsekwencji Filharmonii Narodowej) zajmował się sprowadzaniem polskich pojedynczych muzyków do Holandii oraz niderlandzkich zespołów i solistów z dziedziny muzyki dawnej do Polski – byli to też m.in. Kuijkenowie, Bob van Asperen, Stadler Trio i różne inne podobne pyszności.
Potem się rozpętało z tymi operami objazdowymi – początkowo miała to być działalność „misyjna” obustronna: polscy muzycy mieli zarobić, a niderlandzka prowincja miała liznąć kultury wysokiej. Ale czasy się zmieniły, Polakom otworzył się Zachód, a opera objazdowa kończy działalność, bo, jak wiadomo, w Holandii dzięki populistycznym rządom pada w ogóle kultura. W tym kraju, w którym powodziło się jej wcześniej w sposób wzorcowy.
Co zaś do „RM”, nie miałam czasu zainteresować się kolejnym numerem, ale znam dramatyczne historie z jego powstawania – niestety redaktor prowadzący przypłacił je chorobą. I w ogóle nie słyszałam jeszcze o takim przypadku, żeby CAŁY ZESPÓŁ podlegał ze strony naczelnego mobbingowi. Nie spodziewam się więc, aby mogło z tego wyjść coś dobrego kiedykolwiek. Najwidoczniej dotychczasowa ekipa przeznaczona jest do wywalenia – tylko czemu p. G. z p. C. nie zrobili tego od razu? Byłoby uczciwiej, od razu pokazaliby swoje zamiary, zamiast zatruwać życie i zdrowie piątce ludzi. Bo że trzech niekompetentnych facetów decyduje o kształcie jedynego fachowego pisma muzycznego (trzecim jest grafik, pod którego dyktando siekiera redaktorska jest w nieustannym użyciu), to już chyba się przyzwyczajono. Takie czasy. Pismo się kończy i trzeba zapewne przyjąć to do wiadomości 👿 Tylko co w zamian?
Listopadowy RM dotarł do mnie pocztą kilka dni temu. Red. nacz. przeprasza za skróty poczynione samodzielnie w artykułach zamieszczonych w poprzednim numerze. Nadal brak korekty (stylistycznej). Ponieważ czcionka ciągle dramatycznie mała przedzieranie się przez teksty idzie jak z kamienia. Jednak, nowa szata graficzna jest zdecydowanie na plus.
*
Choroby w związku z [red. nacz. – wstawcie tu sobie tytuł jakiegokolwiek szefa] rzecz dobrze znana, niestety.
@pietrek
dziekuje za info o Brittenie 🙂
Przeprasza za skróty 😆
Powinien to chyba robić po każdym numerze.
A co w nowej szacie jest na plus, jeśli „przedzieranie się przez teksty idzie jak z kamienia”? Czy pismo nie jest po to, żeby je czytać?
Mobbowania całego zespołu doświadczyłam, niestety. Z niewyobrażalnej głupoty i strachu. Efekt był taki, że mobbujący (i jego promotor) stał się ofiarą mobbingu ze strony pracowników całej firmy.
@PK
Jest (do czytania) – czcionka to faktycznie poważny problem. Ale nowy układ tekstów, grafika, zdjęcia, kompozycja (więcej powietrza) są OK. No może niektóre zdjęcia trzebaby powiększyć (miniaturki okładek płyt) – na takie małe można sobie pozwolić gdy reprodukuje się w kolorze.
Poprzedni format RM był, niestety, z epoki kamienia, wszyscy zgadzali się, że trzeba go zmienić.
Pierwszorzędna sprawa to oczywiście „meritum”. W tej sprawie powinni wypowiedzieć się specjaliści – najlepiej po kilku numerach, bo chyba dopiero wtedy będzie można zorientować się w nowej linii.
Mi RM – ja do tej pory – czyta się (jako niespecjaliście), ale zobaczymy. Niepokoją mnie trochę takie (na szczęście nieliczne w poprzednim i obecnym) nowomodne – postmodernistyczne, czy co? -nieco bełkotliwe teksty.
Udałem się wczoraj do FN na szumnie zapowiadany występ German Brass – koncert pt. Around the world …
Sala full, tikety po 80 i więcej, a na estradzie – żenada !!!
Jestem ciekaw jakimi kryteriami kierował się decydent zapraszający. Mocny lobbing ? Szczegóły na życzenie, ale przykro by o tym pisać. Wyszedłem – jak kilka jeszcze znanych mi z widzenia osób – po pierwszej części, w której ów GB doszedł już do polki Jana Straussa.
Po drodze była jeszcze pierwsza część Zimy Vivaldiego (w ramach przyzwoitości mogli zagrać dwie pozostałe), okropna transkrypcja Chóru Pielgrzymów, a także marsz triumfalny z Aidy (sic)
Jak dodać błaznującego zapowiadacza pseudo-showmana – to tylko płakać.
Można raczej by to pokazywać w cyrku albo w ramach obchodów formacji dowodzonej (czy nadal – nie wiem) przez niegdysiejszego premiera a potem v-premiera
A ja wczoraj wysłuchałam w Dwójce retransmisji koncertu monograficznego Elżbiety Sikory – jeszcze jednej tegorocznej jubilatki (70 lat). Bardzo mi się podobał.
Ucieszyłam się na wiadomość, że kolejny festiwal Musica Electronica Nova za dwa lata też podjęła się tworzyć. W tym roku nie dałam rady dojechać z powodów komunikacyjnych. Może do 2015 r. puszczą wreszcie to Pendolino… 😈
ad @ pietrek
wczoraj dostalem w prezencie ksiazke Neila Powella, Benjamin Britten, A Life for Music
ponad 500 str., foto, wyd: A John Macrae Book, Henry Holt and Co , NY 2013
Kod ASY2, trzeba wykorzystać. Jeszcze lepsze byłyby ASY4, ale trzeba umieć zadowolić się małym szczęściem.
Bilety na Actum Humanum przyszły, uda się wreszcie pójść na coś. Wybrane koncerty to Fabio Biondi i jego Europa Galante 10 grudnia, Huelgas Ensemble pod dyrekcją Paula van Nevela 11 i recital arii i duetów A. Vivaldiego w wykonaniu Sonii Priny i Roberty Invernizzi – 15 grudnia
Lesiu, zabrakło mi tylko takiego szczegółu: czy reszta publiczności była zachwycona? 🙂
O, jak miło, Stanisławie, to się zobaczymy 😀
Pani Kierowniczce i wszystkim obchodzacym Jasnych Swiat Chanukowych 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Hr8CJeLSjrw
Cieszę się 🙂
Pani Dorocie i wszystkim fanom bloga najlepszosci Chanukowe
Ps u nas na placu Göta bedzie zapalona 1 swieca , Chabad Lubavitcher, Göteborg, godz.18.00
Wodzu,
oczywiście, tak
tu: http://nation.time.com/2013/11/11/boston-symphony-kennedy-assassination/ opisana ze szczegółami historia reakcji BSO na zamordowanie JFK i możliwość posłuchania fragmentu transmisji
Re p. DS 27 listopada o godz. 9:33
Dzień dobry Rzeczywiście tajemnicza historia z tym BSO i Leinsdorfem. Chyba musieli i tak mieć ten utwór w programie, bo jak to inaczej wytłumaczyć?
Jednak byla jakas przerwa – tu sa akustyczne detale http://www.npr.org/2013/11/21/246328972/moved-by-kennedys-death-the-boston-symphony-played-on
Ale, swoja droga, co to byly za czasy – bez telefonow komorkowych!
Re – ozzy 27 listopada o godz. 11:38 ad @ pietrek
[…] Benjamin Britten, A Life for Music ponad 500 str […]
Dzieki, ale wlasnie skonczylem Jaume Cabre “Wyznaje” i przez jakis czas – wyznaje – bede stronil od ksiazek ponad dwustustronnicowych. 😯
Ale juz sprawdzilem w naszej bibliotece – owszem, maja – jak dojrzeje, to siegne 🙂
Summary This spellbinding centenary biography by Neil Powell; looks at the music, the life, and the legacy of the greatest British composer of the twentieth century….
Jak to się u nas mówi, łajza 😉
Dzięki za wyjaśnienia – bardzo ciekawa historia.
@Wielki Wódz 13:28
@lesio 15:02
Skoro frekwencja zadowolniona,to osochodzi ? 😉
Jeśli zaś chodzi o Ruch Muzyczny,to przyznaję się bez bicia,że pierwszy raz odkąd regularnie czytuję (a będzie ze ćwierć wieku, bo wcześniej raczej podczytywałam okazjonalnie ) z trudem przebiłam się przez szumnie zapowiadany pierwszy numer 🙁 Pierwszy raz w dziejach mojego kontaktu z tym pismem,zamiast połknąć za pierwszym podejściem(a potem wracać do co ciekawszych artykułów ),męczyłam chyba przez kilka tygodni po kawałku. Nawet miałam zamiar napisać mail do rednacza, dzieląc się swoimi wrażeniami,ale jakoś mi się odechciało. Zatem za listopadowym numerem specjalnie nie tęsknię…
A tu Fiołki w tej sprawie :
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=670930762926165&set=a.483789074973669.115138.483774998308410&type=1&theater
@PK 10:49
Ja też się cieszę z tej zapowiedzi. Tegoroczna Electronica była bardzo udana,szkoda że Kierownictwo nie dojechało do nas…
A Pani Kierowniczce i wszystkim współświętującym – pięknych,radosnych, świetlistych Świąt 🙂
BP
we wtorek zmarl ARIK EINSTEIN (1939-2013) legendarny izraelski wokalista
http://www.youtube.com/watch?v=ETqJxlBrQbc „Ja i Ty” ….piekna ballada
„Ja i ty zmienimy swiat”… 🙂
Jego pierwsza piosenka ktora slyszalam byla o inwazji na Czechoslowacje w 68-tym roku, z nia wystapil na festiwalu.
A ta byla o opuszczonym kibucu Beit HaArawa, tez b. stara
http://www.youtube.com/watch?v=7f1K2GwLZbA
Ani we ata – nie wiedziałam, że to on śpiewał. To była jedna z pierwszych piosenek, jakich uczyłam się z tekstem hebrajskim. Bardzo ją lubiłam.
Radosnej Chanuki 🙂
https://scontent-b-cdg.xx.fbcdn.net/hphotos-prn2/q71/1461068_10202013536316569_1107695845_n.jpg
Dziś przysłano mi taką miłą piosenkę chanukową:
http://soundcloud.com/the-klezmatics/woody-guthries-happy-joyous
Z życzeniami dla obchodzących! 😀