Deszczowa, ale wiosna
Poznańska Wiosna Muzyczna, festiwal wielce zasłużony (właśnie mamy jego 43. edycję!) miewał już okresy rozkwitu i zamierania. Teraz znów rozkwita, co mnie bardzo cieszy.
Kiedyś, podobnie jak wrocławski festiwal (zwany od pewnego czasu Musica Polonica Nova), poświęcony był wyłącznie polskiej muzyce współczesnej. Obecna jego wersja, kierowana artystycznie przez kompozytora (i docenta tutejszej Akademii Muzycznej) Artura Kroschela, nie ogranicza się do naszej twórczości. W tym roku skład narodowy jest bardzo zróżnicowane, a nacisk został położony na Czechów (dzięki występowi zespołu Prague Modern) i Estończyków (z powodu projektu Zooming Estonia, tu wykonanie było polskie: młodego zespołu Sepia). Koncerty – poza inauguracyjnym w Auli UAM, gdzie odbył się w piątek – są za darmo, a odbywają się głównie w obu aulach Akademii, starej i nowej.
Dziś po południu jednak spotkaliśmy się jeszcze gdzie indziej: w Starym Browarze, w Słodowni na drugim piętrze. Świetnie słuchało się muzyki w tym ceglanym postindustrialnym wnętrzu, zwłaszcza, że grało TWOgether Duo. Program zawierał zarówno dzieła znane już z pierwszej płyty duetu (Satin Aleksandra Nowaka, od którego płyta wzięła swój tytuł), ale też dwa prawykonania: Skrawki Michała Ossowskiego (krótkie i zręcznie skrawane) i seg Piotra Tabakiernika, ciągnący się ponad pół godziny i zawierający chwyty znane skądinąd, jak np. rzucanie piłeczkami pingpongowymi. Na następny koncert do Akademii trzeba było biec, i to w deszczu.
A tam, w Auli Novej, czekała na nas porcja elektroniki – pięć utworów Magdaleny Długosz, trzy starsze i dwa nowe, w tym jedno prawykonanie. Kompozytorka właśnie dziś obchodzi urodziny, więc miała znakomity prezent. Jak powiedziała Lidia Zielińska (koncert był kolejną pozycją prowadzonego przez nią cyklu Muzyka z prądem), była to okazja, by wejść w jej świat muzyczny, a jest on rzeczywiście dość charakterystyczny i ma swoje chwyty – ciągły ruch, częste ziarnistości faktury. Dwa utwory były z udziałem instrumentów, których brzmienia wtapiały się w dźwięki z głośników.
Ostatni dzisiejszy koncert – to właśnie ów wspomniany projekt estoński. Kompozytorzy pokazani tego wieczoru nie są z grona tych sławnych, znanych nam już trochę. Ja osobiście bardzo lubię muzykę Lepo Sumery, Erkki-Svena Tüüra, Veljo Tormisa, Heleny Tulve. Ale pojawiło się już nowe pokolenie i toruje sobie drogę. Najbardziej zaciekawił mnie 45-letni Tõnu Kõrvits w utworze Thule mustrid na kwartet smyczkowy – coś niby prostego, a świeżego, oryginalnego. Inne utwory były bardziej podobne do rzeczy, które słyszymy u różnych kompozytorów z jakiegokolwiek kraju. A w przerwie między Estończykami (na początek była też kompozytorka z Symferopola, ale mieszkająca dziś w Estonii, Galina Grigorjeva, a była też estońska Rosjanka – Tatjana Kozlova-Johannes) – dwa utwory z repertuaru Warsztatu Muzycznego, które nic sie nie zestarzały: Improvisations sonoristiques Witolda Szalonka i hit nad hity – Swinging Music Kazimierza Serockiego. Właśnie stwierdziliśmy z kolegami, że Warsztat Muzyczny grał ten utwór dużo wolniej, smakując owo szczególne swingowanie. Dzisiejsi młodzi za bardzo się spieszyli, choć widać było, że muzyka im przynosi frajdę.
Niestety tylko tyle mogłam usłyszeć z tegorocznego festiwalu. Rano wracam do Warszawy.
Komentarze
Pobutka.
„Pobutka” ? O jakie butki chodzi?
Rozumiem że śpiącego się buci a nie budzi? 😀
rrt – witam i tłumaczę, jak każdemu nowemu, że tu i tylko tu jest Pobutka (i to pisywana zwykle z dużej litery, jak instytucja 😉 ), a nie pobudka. To taki nasz język blogowy i utarł się on, jak kilka innych sformułowań i skrótowców, przez tych kilka lat istnienia blogu.
Mnie proszę pod żadnym pozorem nie bucić! Wprawdzie są podobno jakieś specjalne buty dla psów, ale jednak najwygodniej łapą bosą. 😎
A ja lubię bucenie 😉
http://www.youtube.com/watch?v=sbQwQetKm2g
A jeszcze piszemy „tromby”. Bo taka nasza fantazja.
A swoja droga, to czy PAKowi juz od dluzszego czasu nie nalezy sie jakis Dyplom Uznania z Wkladem Finansowym za codzienne od lat Pobutki? Zawsze tak starannie, tak , chcialoby sie pwoiedziec, milosnie wyszperane?
Dzieki, PAKu!
Irku, bardzo smieszny ten Lot Czmiela. Kazalem Starej pojsc do lustra i cwiczyc takie mordy jak ta pani na widelu. 😈
Ja też nie mogłem być na całym festiwalu, ale z tych, które słyszałem koncert Prague Modern był najlepszy. Świetny utwór Petra Bakli, niewiele mu ustępujący Martin Smolka (może nieco za długi, ale z piękną, feldmanowską, końcówką) i Ondřej Štochl. Szkoda, że wejście w wykonywany w drugiej części „Hay que caminar” soñando Nono utrudniały odgłosy instrumentów z innej sali (i nie była to jedyna taka sytuacja). Bardzo dobry był też występ akordeonisty Petera Katiny, zwłaszcza kompozycje Ľubicy Čekovskiej (lekko ludowo-transowo), Salvatore Sciarrino (morskie dryfowanie) i Magnusa Lindberga (ciągłe parcie naprzód), utwory Iris Szeghy i Toshio Hosokawy też ciekawe.
Poza tym w pamięć zapadły mu kompozycje George’a Crumba, Aleksandry Grabal, Wojciecha Kilara, Andrzeja Koszewskiego, Aleksandra Nowaka, Märta-Matisa Lilla (te powracające rozchwiane motywy) i Mortona Feldmana. Podobały mi się też utwory Adama Porębskiego, Kevina Volansa, Galiny Grigorjevej i Tõnu Kõrvitsa, Kerri Kotty i Witolda Szalonka.
Pobutka*.
—
*) Jakby co się usprawiedliwiam — kod na dziś to LSD8 🙂
Wiosna powinna być deszczowa. Deszczyk wiosenny jest zdrowy. Ja tu o deszczu, a miało być o muzyce. Jest, Preludium Deszczowe Chopina, albo Deszczowa Piosenka.
Pobutka na wesoly dzien 🙂 🙂
Dzień dobry 🙂
Pyszny ten Baadsvik. A wczorajszą Malenę nieraz tu podziwialiśmy.
Witam piotra tkacza. Żałuję, że nie mogłam być na czeskim koncercie, a wczoraj na recitalu Lilianny Zalesińskiej (Panufnik i inni).
Deszczu tutaj jeszcze nie ma, ale zdaje się, że należy się go spodziewać…
@Andrzej; 25 marca o godz. 8:19:
Jest jeszcze to:
https://www.youtube.com/watch?v=S4v-_p5dU34
Nie do końca w konwencji Dywanu, ale bardzo piękny kawałek.
A jak chcemy „w konwencji Dywanu”, to może być np. to:
https://www.youtube.com/watch?v=v7YNi3Rcj64
Albo to:
http://www.youtube.com/watch?v=tSEmslk0nLc
A dziś w Sezonie na dwójkę poświęconym polsko-rosyjskim stosunkom kulturalnym jeden z dyskutantów wypowiedział się pryncypialnie: jest na świecie może ze stu wybitnych dyrygentów, z tego dziesięciu genialnych, ale bóg jest tylko jeden i nazywa się Walery Giergijew. Dalej było o tym, że Szymanowskiego wypromował i wprowadził na światowe sceny oraz estrady koncertowe nie Antoni Wit i nie nikt inny, lecz ów bóg właśnie.
O Simonie Rattle’u przy tej okazji dyskutant nawet się nie zająknął, ostro dostało się zaś Dudamelowi (za polityczny kontekst muzycznej aktywności, jak się łatwo domyślić).
Rany boskie, a kto to był? 😯
Rattle miał u dyskutanta pewnie właśnie za współpracę z Dudamelem przechlapane. 🙄
Pani Kierowniczko, w takich sprawach lepiej się nie pomylić, ale skoro nie byli to na pewno: prowadzący Jacek Wakar, Antoni Libera, Krystian Lupa, ani tym bardziej Agnieszka Lubomira Piotrowska (gdyby ktoś jeszcze nie znał, świetna tłumaczka, m.in. Czechowa!!!), to – proszę mnie ewentualnie sprostować – wypada na Pawła Potoroczyna.
A rzeczony Gustavo Dudamel (uprzejmnie donoszem) został nawet przezeń nazwany złotym chłopcem.
Paweł Potoroczyn pasuje. http://culture.pl/pl/artykul/najlepsi-2012-muzyka
Chciałem napisać „złotym chłopcem Chaveza”, bo do tego sprowadzał się sens wypowiedzi, lecz może nie byłoby to jednak dosłowne przytoczenie.
Ów panelista-wazeliniarz (nie bójmy się mocnego słowa!) słusznie zresztą przewidział, że pozostali nie czują się zbyt pewnie na muzycznym gruncie – i cokolwiek w tej kwestii powie, nie spotka się z należną ripostą.
Tak, Paweł Potoroczyn. Pod koniec, po 52. minucie:
http://www.polskieradio.pl/8/402/Artykul/1084356,Czy-swiat-potrzebuje-kulturowego-bojkotu-Rosji
Jakby co, to epitafium dla wazeliniarza mam już gotowe. 😎
Tu leży wazeliniarz, który z tego słynie,
że na własnej pośliznął się był wydzielinie.
Przechodniu, obchodź z dala to miejsce przeklęte,
zwłaszcza gdyś jest przypadkiem sławnym dyrygentem,
bo nietrudno, pod nogą mając śliskie gluty,
przejechać się, ku stracie własnej i batuty. 🙄
Pobutka.
Dzien dobry,
„sprawa” Gustavo Dudamela wyglada inaczej anizeli Giergijeva. Realia wenezuelanskie sa zupelnie inne. Ale czy artysta ma tworzyc/wystepowac dla wszystkich? Dudamel jest dyrygentem w LA a jednoczesnie w „toksycznej oazie”, jak nazwala realia Wenezueli pianistka tego kraju Gabriela Montero. I wlasciwie jak to jest, kiedy z jednej strony Wenezuelczycy protestuja przeciw rezimowi Madury a z drugiej striony Dudamel organizuje olbrzymia fete w rocznice El Sistemy (prawie 40 lat). Sukces El Sistemy to wizytowka tego kraju. Tak, Dudamel byl dyrygentem podczas ceremonii pogrzebowych Chaveza. Frank Gehry byl architektem sali koncertowej w rodzinnym miescie Dudamela – obaj zreszta spotkali sie z Maduro. Nie jestem politykiem, jestem artysta – czesto powtarza dyrygent. Jak rozumiem, powinien pozostac poza polityka. El Sistema przezyla wielu dyktatorow – przezyje tez Maduro.
A powracajac do polityki: Maduro nie przeszkadza wcale handel z Amerykanami. I nikt nie wspomina o embargo czy o bojkocie.
Pozdrawiam
PS 9.04-23.04 bede w LA
Dzień dobry,
dziwne byłoby, gdyby Gustavo Dudamel nie czuł się związany z El Sistema, który go wychował i ukształtował. Przy tym bardzo wiele zrobił też dla Los Angeles Philharmonic, jest to obecnie jedna z nielicznych filharmonii w Stanach, na którą kryzys ekonomiczny nie miał destrukcyjnego wpływu.
Ponadto Wenezuela jak na razie nie napadła na żadnych sąsiadów 😉
Potoroczynem jestem zaszokowana. Wiem, musi być dobrze z Gergievem, bo udało mu się go namówić na tę akcję z Szymanowskim i ma nadzieję na dalsze akcje. (Mariusz Treliński z kolei zawdzięcza mu swoje zagraniczne produkcje, łącznie z zapowiedzianą w Met, stąd czołobitny do tego dyrygenta stosunek Opery Narodowej.)
Jednak jeżeli w związku z Szymanowskim nie padło nazwisko Simona Rattle’a, to szok. Przecież IAM współpracował również z nim – co prawda w kwestii Lutosławskiego, ale każdy meloman wie, że to Rattle był pierwszy w odkrywaniu Zachodowi Szymanowskiego, a interpretacje Gergieva nie umywają się do interpretacji Rattle’a, który tę muzykę naprawdę pokochał, a podsuwali mu ją nie Polacy, tylko zaprzyjaźnieni muzycy brytyjscy. Czyżby dla p. Potoroczyna liczyły się tylko takie działania na rzecz polskiej kultury, które były wspierane przez IAM? Trudno w to uwierzyć, a tym bardziej zrozumieć. IAM robi bez wątpienia niezwykle cenne rzeczy, ale jest wiele innych miejsc, instytucji i przede wszystkim ludzi, którzy też to robią bez namawiania…
Może on mówił o „boskości” Gergieva w sensie jego wpływów na świecie? Bo to byłoby prawdą, tak właśnie było; ciekawe swoją drogą, czy jego pozycja się po tym wszystkim utrzyma. Już tu i ówdzie go nie chcą, jak wiemy.
Posłuchałam z linki od jana. Powtórzę raz jeszcze: szok, bo p. P. rzeczywiście zminimalizował dyrygentów-geniuszy, którym artystycznie Gergiev mógłby sznurowadła wiązać. Ale też rzeczywiście odnosi się do dotychczasowej pozycji Gergieva na świecie. Tak, w wielu miejscach niestety był do niego taki stosunek. Może nastąpi przejrzenie na oczy.
Czy myślicie, że król kocha muzykę ?
Nie, on kocha flet, swój flet !
Potoroczyn mówił też przy okazji o „antyhomofobicznych ustawach Putina”. Wiem, to oczywisty lapsus, ale pokazuje, jak dalece przejął się rolą adwokata diabła, która mu w dyskusji przypadła.
Przypomnę też, że i Pierre Boulez zabrał się za Szymanowskiego jeszcze przed Gergievem. Wydał płytę, potem miał dać cykl koncertów w najważniejszych stolicach europejskich – ale ze względu na stan zdrowia koncerty musiał oddać Eötvösowi.
A jeszcze w latach 70. nie byle kto, bo Antal Dorati nagrał dla Dekki dwie symfonie (w tym „Pieśń o nocy” z udziałem Ryszarda Karczykowskiego).
IAM ma teraz problem Roku Polskiego w Rosji, przygotowywali się już do tego solidnie, więc dyrektorowi zależy, żeby to zrobić. Szkoda mu choćby roboty swojej i pracowników.
I to jest rzeczywiście problem: czy robić dla tych 75 proc., co popierają Putina, czy wspierać tych 25 proc., którzy nie popierają. Z tym, że władze wszystko przekształcą w swoją propagandę, a tych 25 proc. i tak nie będą słuchać. Może nawet będą rzucać kłody pod nogi tym wstrętnym Polaczyszkom, którzy kształcili żydobanderowców na Majdanie 😛
A tymczasem Wrocław odpowiada na apel Lwowa, który tu na blogu cytowałam:
Filharmonia Wrocławska ma zaszczyt zaprosić na koncert oratoryjny poświęcony pamięci poległych podczas protestów na kijowskim Majdanie. Koncert odbędzie się 29 marca 2014 o godz. 19:00 w kościele św. Karola Boromeusza przy ul. Kruczej 58. Wystąpią Chór Filharmonii Wrocławskiej oraz Orkiestra Filharmonii Kaliskiej, dyrygować będzie Andrzej Kosendiak. Zabrzmią utwory Luigiego Cherubiniego: Marche funèbre i Requiem c-moll.
Koncert jest odpowiedzią na odezwę Lwowskiej Narodowej Akademii Muzycznej im. M. Łysenki do środowiska muzycznego na świecie. Uczelnia zwróciła się z prośbą o zorganizowanie koncertów muzyki żałobnej w 40 dni po śmierci zastrzelonych demonstrantów.
Zachęcamy do okazania solidarności z narodem ukraińskim poprzez uczestnictwo w koncercie.
Wstęp na wydarzenie jest bezpłatny.
Pomysł:
http://wyborcza.pl/1,75478,15687301,Artysci_proponuja__zamiast_w_Rosji_zrobmy_Rok_Polski.html
„Kultura to całościowy sposób przeżywania świata. To również instrument polityki” – piszą zrzeszeni w Obywatelskim Forum Sztuki Współczesnej artyści w otwartym liście do państwowych instytucji.
„Jeśli nie zareagujemy i będziemy jakby nigdy nic przygotowywać polskie imprezy w Rosji w 2015 r., to Rok Polski w Rosji może być łatwo wykorzystany przez rosyjskie władze do legitymizacji agresywnej polityki prezydenta Putina” – dodają. Decyzja o organizacji Roku Polski w Rosji i Roku Rosji w Polsce zapadła w czerwcu 2012 r. W organizację zaangażowały się MSZ i Instytut Adama Mickiewicza. Do udziału zgłosiło się ponad 200 instytucji, przedstawiając projekty wycenione łącznie na ponad 65 mln zł. Przez pierwszy etap przeszło 87 zgłoszeń, m.in. teatrów TR Warszawa, krakowskiego im. Słowackiego, Węgajty, Białostockiego Teatru Lalek, orkiestr Sinfonia Varsovia i Capella Cracoviensis; wystawy przygotowują warszawski Zamek Królewski, Łazienki Królewskie i Państwowe Muzeum Etnograficzne. Poezję polską chce w Rosji zaprezentować Biuro Literackie, jest też projekt indywidualnej wystawy w Moskwie Katarzyny Kozyry.
Artyści: Kontynuacja projektu zgodą na działania rządu Rosji
Zrzeszeni w OFSW artyści w liście do MSZ, Ministerstwa Kultury i IAM piszą: „Kontynuacja organizacji Roku Polski w Rosji bez żadnej znaczącej modyfikacji może być rozumiana jako zgoda strony polskiej na działania rządu Federacji Rosyjskiej wobec Ukrainy”. – Nasz rząd wzywa wszystkich do sankcji, a sam nie umie odnaleźć się na własnym podwórku w tej kwestii – doprecyzowuje Katarzyna Górna, przewodnicząca OFSW.
Działające od pięciu lat OFSW skupia się m.in. na walce o wypłacanie wynagrodzeń dla artystów przez państwowe instytucje sztuki i objęcie artystów systemem ubezpieczeń emerytalnych i zdrowotnych. Pod listem oprócz Katarzyny Górnej podpisali się pozostali członkowie sekretariatu Forum, m.in. Julita Wójcik, zajmujący się rynkiem sztuki ekonomista Mikołaj Iwański, rzeźbiarka i twórczyni wideoartów Zuzanna Janin oraz związany z grupą CUKT Jacek Niegoda. Jednak, jak zaznacza Górna, list został rozesłany do wszystkich artystów zrzeszonych w OFSW i nikt nie sprzeciwił się jego treści. Artyści w liście odnieśli się m.in. do kwestii pieniędzy, jakie Ministerstwo Kultury zamierza przeznaczyć na projekt. „Spodziewamy się, że polskim instytucjom kultury nie będzie łatwo – nawet w sytuacji militarnego szantażu wobec Ukrainy – z tego zrezygnować. Funduszami, które leżą w puli, trudno wzgardzić. Ale w tym jednostkowym czy nie lepiej skierować ten strumień pieniędzy do ludzi, którzy naprawdę tego potrzebują – do Ukraińców?” – napisali.
MSZ: Nie łączymy wydarzeń kulturalnych z sytuacją polityczną
W poniedziałek rzecznik ministerstwa poinformował, że przygotowania do obchodów Roku Polski w Rosji trwają. MSZ „nie łączy obecnie wydarzeń o charakterze kulturalno-promocyjnym z sytuacją polityczną wokół konfliktu rosyjsko-ukraińskiego”. „Kultura to całościowy sposób przeżywania świata. To również instrument polityki” – odpowiedzieli MSZ artyści. – Bojkot kulturalny uderzy nie w tych, w których jest wymierzony: w polityków Jednej Rosji, urzędników Putina i popierających ich oligarchów – uważa dziennikarz „Wyborczej” Roman Pawłowski. – Dotknie przede wszystkim środowiska artystyczne i publiczność kulturalną w Moskwie i Petersburgu, czyli tę część społeczeństwa rosyjskiego, która myśli niezależnie i jest krytycznie nastawiona do Putina.
– Tekst Romana Pawłowskiego to alibi dla działań rządu. Naszym zdaniem nie można oddzielać kultury od polityki i twierdzić, że rosyjski odbiorca straci, jak nie będzie roku polskiego. Według nas bardziej straci, gdy zobaczy, że nasza władza popiera ten reżim i inwazję na Krym. Chcemy być głosem w tej dyskusji – zaznacza Katarzyna Górna.
Mytkowska: Jeśli artyści zaprotestują, nie zorganizujemy wystawy
– Dyskutujemy o tym w środowisku od dłuższego czasu. W jakiejś mierze podzielam niepokój artystów – mówi „Wyborczej” Joanna Mytkowska, dyrektor Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie: – To oświadczenie to poważny głos, który powinien rozpocząć debatę. Jeśli artyści zaprotestują, to my nie będziemy organizować wystawy. Ale jedna rzecz to decyzja artystów, a druga to stanowisko instytucji. Czy polityka kulturalna powinna być realizowana bez względu na okoliczności, czy zaniechać tego projektu, czy, jak proponują artyści, przenieść go na Ukrainę? Czy może – to jest minimum, które mogę rozważyć – zmienić ramy projektu i wyraźnie wskazać, że artyści będą mieli pełną swobodę wypowiedzi, a projekt nie akceptuje politycznego status quo? Może trzeba by go przeformułować tak, aby wyrażał akceptację dla państwa ukraińskiego? Na pewno trzeba teraz włączyć w dyskusję stronę rosyjską, choć o wspólne stanowisko będzie ciężko. Szczególnie trzeba rozmawiać z artystami opozycyjnymi, z którymi współpracowaliśmy już jako Muzeum Sztuki Nowoczesnej przy okazji projektu Audytorium Moskwa. Nasze działania w Rosji zawsze były w oczywisty sposób związane z opozycją. Rozmawialiśmy już o tej sytuacji z naszymi partnerami po stronie polskich organizatorów. Z jednej strony mówią, że rozumieją nasze stanowisko, z drugiej proszą, żeby ich całkiem nie zostawiać. Nie przesądzam, jak to się skończy. Dobrze by jednak było, gdybyśmy wypracowali wspólne stanowisko, a nie podejmowali decyzji indywidualnie.
Górna: Nie wierzę, że ktoś się przejmie naszym apelem
Instytut Adama Mickiewicza nie chce odnosić się do listu artystów. Odsyła po komentarz do sprawy do Ministerstwa Kultury. Tam także nie sposób dowiedzieć się czegokolwiek o dalszych planach w sprawie Roku Polskiego w Rosji. „Przygotowania do Roku Polskiego w Rosji, które swym zakresem obejmują nie tylko kulturę, ale też m.in. naukę, gospodarkę, turystykę, koordynowane są przez Departament Wschodni MSZ i panią minister Katarzynę Połczyńską Nałęcz z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Wszelkie decyzje dotyczące Programu Kulturalnego Roku Polski w Rosji związane z konfliktem rosyjsko-ukraińskim będą podejmowane w zależności od rozwoju wydarzeń, w konsultacji z polskim MSZ” – czytamy w odpowiedzi na nasze pytania. – My także próbowaliśmy się nieoficjalnie kontaktować się z IAM. Usłyszeliśmy, że są tylko wykonawcami, a konsultować powinniśmy się z Ministerstwem Kultury. Tam skierowano nas do MSZ. Nie wierzę w to, że ktoś w ogóle przejmie się tym naszym apelem, choć oczywiście zależy nam na tym, żeby zwrócić uwagę na tę hipokryzję – zaznacza Katarzyna Górna, przewodnicząca OFSW.
Podbijam wynik ścichapęka:
http://www.classical.net/music/guide/society/lssa/concertregister.php#1924
28-29 listopada 1924 r. Stokowski poprowadził koncert skrzypcowy z Kochańskim.
(OK, to nie nagranie, ale data się liczy)
E, no ale to było jeszcze za życia kompozytora.
O tym, co dla niego zrobił Kochański, też by można długo.
A, no tak, chodzi o pośmiertne dokonania, ale przedrattlowskie.
Jest też nie do pomyślenia, żeby w kontekście propagowania muzyki Szymanowskiego na świecie, nie padło nazwisko Piotra Anderszewskiego. Pada więc. 🙂 http://www2.polskieradio.pl/eo/dokument.aspx?iid=130968 Maestro nie tylko nagrał płytę z utworami na fortepian, ale często gra na koncertach tak utwory solowe, jak muzykę kameralną i Symfonię Koncertującą; zorganizował też mini-festiwale muzyki Szymanowskiego, o czym na lince.
Na początek link do wypowiedzi Valentina Sivestrova – chyba prawdziwego człowieka głęboko przeżywanej kultury Europy, jej Wschodu i Zachodu:
http://www.theinsider.ua/art/kompozitor-valentin-silvestrov-dumayu-putin-prosto-sumasshedshii/
Czym innym jest promocja postaw otwarcia na siebie i innego człowieka poprzez kulturę wśród poszczególnych Rosjan – co należy bezwzględnie czynić również przez Rok Rosyjski IAM, czym innym jest schlebianie wybitnym post-radzieckim artystom w wymiarze pozaartystycznym, w którym to wymiarze sami się lokują poprzez listy popierające Putina – niektórzy z tego co wiem, proszeni, inni z własnej chęci. Tu opinia może być jedna: tacy wielcy artyści, w tym Giergiew i Baszmiet to pełnoobjawowe pozaartystyczne świnie, które albo załatwiają sobie interesy przez Putina, albo nie są ludźmi kultury w jej głębokim rozumieniu, otwarcia na drugiego. Można być niestety świetnym artystą, i nie być człowiekiem kultury, będąc przy tym głupcem i kreaturą.
Tacy artyści stanowią natomiast część takiego anachronicznego i handlowego modelu kultury, od którego wszyscy czujący kulturę jako sferę autentycznego wzruszenia powinni trzymać się z daleka. Bo jest to kultura dworska, dekorum. Kultura trzymania się państwowej kasy. Każdej państwowej kasy i każdej kasy.
Baszmiet – Ukrainiec – własnie został pozbawiony doktoratu honorowego Akademii Lwowskiej – podobno bardzo się tym zdziwił. Mamy obecnie w Rosji prymat państwowego MIEĆ nad państwowym BYĆ. I mamy też taką konfrontację kulturową. Przykro, że polska narodowa instytucja państwa demokratycznego nie może tego adekwatnie rozpoznać i wysila się, aby obronić rzecz nie do obrony: model kultury i obyczaju państwa autorytarnego.
Powiem jeszcze, że tu gdzie jestem – we Francji – nie chcę słyszeć mojego Szymanowskiego dyrygowanego przez chama. Po prostu dla mnie już zawsze będzie to komunikat niespójny. Biorąc nawet pod uwagę, że większość dyrygentów cierpi na zawodowo rozdęte ego, nie ma potrzeby, aby ich w tym jeszcze w tych dniach próby umacniać.
Nie ma Bogów również w sztuce, taka jest jej natura. Wszystko podlega ocenie i refleksji. Religie, które wyznaczają sobie bogów, czynią to dla kreowania terenu własnego wpływu. Dodam, że neofici z reguły wykazują szczególną żarliwość w szerzeniu kultów. Głupiutkie wypowiedzi o bóstwie Giergiewa zaraz prześlę do artystów ukraińskich – dla lepszego rozpoznania przez nich ludzi i instytucji. W sumie – przykro i zupełnie bez wyczucia.
To, że wykonywali i nagrywali Szymanowskiego artyści polscy lub z polskimi korzeniami, w sumie chyba nie powinno dziwić. Rosjanie (z największych choćby Maria Judina, Dawid Ojstrach czy Światosław Richter) też go przecież od dawna propagowali – są tego dowody na płytach. Ale że na długo przed „bogiem” mieli go w repertuarze sławni dyrygenci i soliści działający na Zachodzie, niezwiązani z Polską, o tym jednak – w imię jakichś doraźnych i nie do końca jasnych celów – zapominać nie wolno.
Zastanawiam się przy tej okazji (choć takie kwestie zwykle niezbyt mnie zaprzątają), ile środków z rodzimego budżetu pochłonęła owa huczna, połączona z sesjami nagraniowymi Giergijewowska promocja kompozytora – i czy naprawdę za takie (lub mniejsze) pieniądze nie dałoby się znaleźć artystów znacznie lepiej czujących tę muzykę niż, pominąwszy już nawet Walerija Abisałowicza, choćby Denis Macujew.
(Do jak najsłuszniej przywołanego przez Agę PA dodałbym tu jeszcze Jana Krzysztofa Broję – np. w IV Symfonii, którą nb. słyszałem również na żywo).
I chyba dochodzimy do sedna, gdy idzie o linię obrony co poniektórych z naszych menedżerów kultury; bo czyż w boskim kontekście wypada używać słów takich jak niegospodarność…
Oj, ścichapęku, to chyba żart z tym Denisem-Przesuwającym-Fortepiany? To ostatnia osoba, której warto by było powierzyć muzykę Szymanowskiego. I nie piszę tego dlatego, że putinowiec i sygnatariusz wiadomego listu (z przekonania, o czym już tu mówiliśmy), tylko dlatego, że subtelności ten facet nie ma za grosz, a w takim wypadku w ogóle nie należy się za Szymanowskiego zabierać.
bramman – dzięki za link do Silvestrova, już słyszałam o jego postawie, ale jeszcze nie czytałam.
Matsuev ponoć gra jutro w Kijowie. 😯 http://matsuev.com/concerts/281
Pani Kierowniczko, Ścichapęk podał chyba Matsueva jako przykład negatywny, tzn uważa, że za takie (lub mniejsze) pieniądze dałoby się znaleźć artystów znacznie lepiej czujących tę muzykę, niż koszmarny Denis. Ja w każdym razie tak go zrozumiałam. Niestety, Matsuev gra Szymanowskiego. http://www.arkivmusic.com/classical/album.jsp?album_id=1011293
No przecież sama słyszałam. 👿
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2012/08/20/ostatni-odcinek-edynburski/
Czytam, co piszecie, zażenowana. Rok Polski w Rosji, w 2015? I jeszcze tego nie odwołano? Co za hipokryzja! Czemu ma to służyć w obecnych okolicznościach i niby jak się ma do postulowanych przez Polskę międzynarodowych sankcji wobec agresora? Przypomina mi się nasze niechlubne uczestnictwo w Igrzyskach Olimpijskich w nazistowskim Berlinie w 1936. Ku uciesze Hitlera i jego propagandy wysłaliśmy tam nie tylko sportowców, ale też jako jedyni jakieś programy artystyczne. Wstyd.
Droga Sabo, ale jeśli pretensje, to nie do nas. My po prostu rozmawiamy o tym, co się dzieje.
To jasne, dzięki tej rozmowie dowiedziałam się o całej sprawie, i to ona wzbudza mój niesmak.
Bardzo dobrze rozumiem odczucia Krystiana Lupy.
Toytes proportions gardees, ale pamiętam, że kiedy nastał u nas stan wojenny, baaardzo długo nie chciało mi się w ogóle pisać… Po prostu – człowiek nie może i już.
Zasłuchałem się w Sabine Devieilhe, więc dopiero teraz potwierdzam, że to Aga zrozumiała mnie właściwie. Pani Kierowniczka wie, że cenię pewne walory gry Macujewa w innym repertuarze – stąd może niesłuszny domysł, że chwalę go też za Szymanowskiego. Wprawdzie poparcie Macujewa dla W.W.P. przyjąłem, nie ukrywam, ze smutkiem (choć mnie ono nie zaskoczyło), ale jego Symfonię koncertującą z Giergijewem uważam za knota, na który szkoda było czasu i atłasu. Powiem więcej, nie spotkałem jeszcze nikogo (nawet pośród najzagorzalszych wielbicieli pianisty), komu by się ta interpretacja spodobała. Czyli o żadnym protokole rozbieżności mowy być nie może; rodzimi pomysłodawcy owej serii nagrań moim zdaniem trafili kulą w płot i powinni ponieść tego konsekwencje.
Ech, to mi ulżyło 😉
Witam!
Z tego co pamiętam – ćwierćnuta w „Swinging Music” K.Serockiego = 186, a tegoroczne wykonanie było nawet ciut wolniejsze niż zapisane przez kompozytora.
Nagranie Warsztatu Muzycznego jest znacznie poniżej tego tempa.
Pozdrawiam muzycznie! 🙂
Słuchacz – witam. No to dobrze pamiętaliśmy, że Warsztat grał to wolniej 🙂 Pozdrawiam wzajemnie.
Matsuev nie zagrał w Kijowie, koncert odwołano już jakiś czas temu, czego nie odnotowano na stronie pianisty. http://www.tophitru.com/newsshowdetale.shtml?id=20990