Konkursowa obfitość

Niesamowite, ile w tym roku w Polsce przypada międzynarodowych konkursów wokalnych – mamy właśnie całą ich serię. Za nami VI Konkurs im. Reszków w Częstochowie i II Konkurs im. Antoniny Campi w Lublinie, przed nami IV Konkurs im. Adama Didura w Bytomiu i warszawski jubileuszowy X Konkurs Moniuszkowski.

Turystów konkursowych jest na nich niemało, a rekordzistą, który zgłosił się do wszystkich wymienionych czterech, jest baryton Paweł Trojak, którego pamiętam też z zeszłorocznego katowickiego Konkursu im. Szymanowskiego. I to on właśnie zwyciężył w Lublinie (zaraz po tym, jak otrzymał II nagrodę w Częstochowie), a co więcej, zgarnął jeszcze wszystkie trzy nagrody specjalne, czyli kontrakty na występy w Paryżu, Budapeszcie oraz od agencji Tact, czyli działającego w niej jurora Marcina Kopcia.

Czy słusznie? Pamiętam, że w Katowicach żałowałam, że nie wszedł do finału; tym razem trochę byłam zaskoczona w drugą stronę, zwłaszcza że w arii Hrabiego z Wesela Figara (Hai già vinta la causa) nie był w stanie zaśpiewać tych słynnych triol pod koniec (ale gdy śpiewał już jako laureat, to mu lepiej wyszły). Trzeba jednak przyznać, że aktorsko jest niezły (podobno chciał też być aktorem), a sceny łakną męskich głosów. Tymczasem był to jedyny pan w finale (choć trochę się zdziwiłam, że nie przepuszczono choćby niezłego kontratenora Jakuba Borowczyka).

Co do pań, nie dziwię się, że II nagrodę otrzymała Natalia Rubiś – byłam przekonana, że którąś otrzyma. W kwestii III nagrody trochę mnie zaskoczyło, że otrzymała ją Magdalena Wachowska, choć pamiętam ją z dobrej roli Ewy w Space Opera Aleksandra Nowaka w Poznaniu. Ale jakoś nie zachwyciła mnie zaśpiewana przez nią aria Maryny Mniszech z Borysa Godunowa – choć również drugi raz zaśpiewała ją lepiej. Drugą jej arią (każdy w finale śpiewał po dwie) była ta Cześnikowej ze Strasznego dworu; jakoś mi bardziej pasowało wykonanie Anny Thun, która w ogóle została moim zdaniem niesłusznie niedoceniona. W Katowicach miała niezbyt ciekawy finał; w Lublinie podobała mi się, także jako Ulryka z Balu maskowego. Może trochę za bardzo przypomina pod względem barwy i interpretacji swoją panią profesor Jadwigę Rappé, ale ja to akurat lubię. Cieszę się, że przynajmniej za pieśń doceniono ukraińską sopranistkę Victorię Melnyk – w ogóle zagraniczni śpiewacy nie mieli tu szczęścia.

W końcu miesiąca rozpoczyna się Konkurs im. Didura i poza Pawłem Trojakiem staną do niego inni uczestnicy lubelskiego konkursu – Justyna Sławiec-Korzeń (półfinalistka), Magdalena Wachowska, Joanna Kędzior (finalistka), Anna Thun i Marta Gamrot-Wrzoł (finalistka). Będzie też tam parę nazwisk, które znam z Katowic, jak też ze scen operowych, jak Marcelina Beucher, Ewa Tracz (katowicka zwyciężczyni) i Matheus Pompeu, pamiętny brazylijski Jontek z Halki Fabia Biondiego. Ten ostatni weźmie również udział w Konkursie Moniuszkowskim, a tam też masa znajomych nazwisk – z lubelskich poza Trojakiem Rubiś i Kędzior. Podziwiam kondycję i życzę powodzenia na scenach.