Popołudnie z fortepianem
Deutsche Grammophon uczęstowało nas występami dziesiątki pianistów, których płyty wydaje, a którzy wpuścili nas – nie wszyscy – do swoich domów. Całość do obejrzenia na YouTube jeszcze przez trzy dni.
Może nie wszystko z tego w równym stopniu jest warte słuchania, ale DG ułatwiło nam trochę sytuację opisując pod filmem, w którym momencie gra który pianista, można więc pominąć coś, co się nie podoba, i przejść do następnego występu. Ja zresztą przyznam się bez bicia, że nie wszystkich oglądałam, bo zostałam wyciągnięta na psi spacerek, żeby trochę łyknąć świeżego powietrza, ale tego, co opuściłam, akurat nie żałuję (i nie będę nadrabiać). Odeszłam od komputera, gdy zaczynał grać Joep Beving, którego stylistyki nawet nie będę opisywać, ominęłam Buchbindera (całkiem jak na Festiwalu Beethovenowskim, który właśnie by trwał…) i wróciłam w połowie występu Seong-Jin Cho, który jak dla mnie kompletnie zarąbał Brahmsa.
Zaczęło się jednak dużo ładniej: Maria João Pires przywitała nas w swoim domu „in the middle of nowhere” i wygłosiwszy budujące przesłanie zagrała Patetyczną – naprawdę świetnie, mimo drobnych mankamentów (odniosłam tylko wrażenie, że niektóre akordy gra w formie uproszczonej – ma małe rączki, znam dobrze ten ból). Po niej objawił się nam Vikingur Ólafsson w beżowym sweterku i na bosaka, w swoim domu na Islandii, do którego wprowadził się parę dni temu i nawet jeszcze nie umeblował. Za oknem ma drzewa, a w domu trzy fortepiany – zagrał na najmniejszym, nowojorskim steinwayu, który ma miękki, ciepły dźwięk. Pokazał parę utworów z dwóch swoich ostatnich płyt: poprzedniej Bachowskiej (wolna część jednej z sonat organowych w transkrypcji Augusta Stradela) i najnowszej, tej z Debussym i Rameau, no i trochę muszę się zgodzić z Gostkiem, że Rameau (Le rappel des oiseaux) był trochę automatyczny (choć pianista ładnie opowiedział o dwóch przegadujących się ptaszkach), a Debussy (La fille aux cheveux de lin) miększy i bardziej poetycki.
Po przerwie i obejrzeniu końcówki Cho od kolejnego występu też momentami odchodziłam. Niestety, Jan Lisiecki po prostu niczym mnie nie przyciąga. Grał łatwy, bezpieczny repertuar (kilka Pieśni bez słów Mendelssohna, parę nokturnów Chopina), co można oczywiście zrobić w sposób uroczy, a on był zwyczajnie nudny. Za to wystąpił w ładnym anturażu swojego pokoju w bieli, z kominkiem, w którym palił się ogień (prawdziwy? A fe, nieekologicznie), a nad nim świeczka. I jeszcze Marzenie Schumanna na koniec – po prostu cukierek.
Ciekawie przedstawił się Kit Armstrong, także interesujące był miejsce, w którym grał: kupił dawny kościół św. Teresy w Hirson na północy Francji; wnętrze, jak powiedział, jest jego living roomem, ale organizuje tam również cykl koncertów. Poczęstował nas dość szerokim i nietuzinkowo dobranym repertuarem, od Thomasa Prestona i Williama Byrda po Liszta i Louisa Vierne’a. W zupełnie bezosobowym wnętrzu w Paryżu przywitał nas za to Simon Ghraichy, młody pianista o korzeniach meksykańskich i libańskich (prawdę mówiąc nie znałam go wcześniej); on z kolei wędrował od Villi Lobosa poprzez Bacha do Michaela Nymana.
Od niego prawdę mówiąc też odchodziłam, żeby sobie przygotować kolację, ale przy końcówce już siedziałam: najpierw Kissin z Polonezem As-dur Chopina – to był jedyny utwór w jego wykonaniu, chyba nagrany wcześniej i jedyny bez żadnej zapowiedzi, jednak także w domu (na ścianie portrety Mozarta i Beethovena). I na koniec przedziwny występ Trifonova w masce – nie byłam w stanie zrozumieć z zapowiedzi, gdzie on jest, ale gdzieś, gdzie każą nosić maski, także w sali koncertowej szkoły muzycznej, która jest teraz zamknięta, a otwarto ją właśnie dla niego. Kamera stała daleko od pianisty, w sali był pogłos jak w kościele, a Trifonov, nadal w masce, zagrał pierwszych kilka contrapunctusów z Kunst der Fuge. Bardzo to było interesujące, nawet ze zniekształceniem właśnie przez tę odległość i pogłos.
I na tym się skończyło, w sam raz, by w kilkanaście minut później zajrzeć do Igora Levita. Tym razem był Mozart, Sonata B-dur KV 570, bardzo mi bliska, bo grałam ją jeszcze w podstawówce. Pierwszą część odrobinę zapędził jak na mój gust, ale ja we wczesnej młodości też lubiłam się tak bawić…
Komentarze
🙂
Nie wiadomo gdzie oko i ucho wsadzić.
A mówią, że od przybytku głowa nie boli.
Dzień dobry.
Nieoryginalnie przyznam, że nie umiem już patrzeć na grę pianistów ze spokojem. Wchłonęła ich pewna plastyka ekspresji, pewien cielesny werbalizm, który z trudem się ogląda. Horowitz w wypowiedzi nagranej w 1974 znakomicie sparodiował ten typ zachowania. Tęsknie i po nocach śnie starą, dobrą szkołę siedzenia przy fortepianie bez tych wszystkich wygibasów, min, lewitacji, omdleń.
Pewną świeżością wydaje się ten cały Kit. No i grał na Steingraeberze, całkiem przyjemnie roznoszącym się po tym niemałym wnętrzu. Nie pamiętam, kiedy ostatnio słyszałem ten instrument z kimś dobrym, można było niemal zapomnieć, że mieli większy wkład w muzykę niż tylko w Parsifala.
Na grę Víkingura Ólafssona to ja chyba nigdy nie będę gotów, za bardzo to pachnie ładną widokówką.
A jakie wrażenia po pieśniach Beethovena z Matthiasem Goerne?
https://www.youtube.com/watch?v=zO5akqSvhZo
Pozdrawiam
Krzysztof Penderecki, R.I.P. …
https://kultura.gazeta.pl/kultura/7,114526,25828164,nie-zyje-krzysztof-penderecki-wybitny-kompozytor-mial-86-lat.html
smutne wiesci z Krakowa. Nie zyje Krzysztof Penderecki.
Chodzi o tę najnowszą płytę z Lisieckim? Matthiasa Goerne lubię, a i Lisiecki w tej roli bardziej przekonujący. Inna sprawa, że za pieśniami Beethovena akurat nie przepadam.
Co do „plastyki ekspresji”, są pianiści i pianiści. Z tych wczorajszych Pires to właśnie ta stara, dobra szkoła. I rzeczywiście ogląda się tę szkołę coraz rzadziej. Ale najważniejsze jest to, co brzmi, czasem trzeba chyba po prostu zamknąć oczy 😉 A czasem kończy się na wyglądaniu.
Dzięki za Brahmsa Mindru Katza – przepiękny. Taki właśnie dokładnie, jaki trzeba.
Właśnie usłyszałam. Bardzo smutno.
Portugalczycy są bardzo dumni z Pires, ilekroć wspominam o Chopinie, oni od razu mówią o swojej pianistce, z wielkimi emocjami i zachwytem; słynny epizod w jej karierze, kiedy w Amsterdamie musiała zagrać …nie ten koncert Mozarta, do którego się przygotowywała (na Youtube Maria Jao Pires wrong concerto, Mozart koncert d-moll)- ale tutaj na pewno to wszyscy wiedzą:)
Ja też wczoraj wieczór fortepianowy z DG, ale Blechacz w każdej postaci, dzięki Sotify; ta niesamowita, nieopisana miękkość w koncercie e-moll Chopina…uwielbiam też, jak gra Bacha, brzmi jak zupełnie inna, nowa muzyka.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/1950668,1,krzysztof-penderecki-byl-jak-meteor-pozostala-nam-muzyka.read?src=mt
Kto wie w jakim stadium jest jego IX Symfonia?
A Fedra?
Hm, nie wiem, czy ją w ogóle zaczął. Ostatni wywiad robiłam z nim ponad rok temu i wtedy mówił, że zaczyna. Ale też myślał o muzyce kameralnej, właściwie miał na nią większą ochotę. Chciał napisać septet dla przyjaciół, Anne-Sophie Mutter prosiła go o koncert na czworo skrzypiec, jak u Vivaldiego, bo chciała grać ze swoimi studentami. Ale też pewnie nic z tego nie wyszło. Ci, którzy mogą coś więcej wiedzieć, mają teraz niestety co innego na głowie 🙁
Odpowiadałam Gostkowi. Co do Fedry, to ją rzucił. Zabierał się do niej sto razy, ale w końcu się poddał. Chciał zmienić temat, myślał o napisaniu zamiast tego Austerii, ale Opera Wiedeńska się nie zgodziła. Stwierdził w końcu, że już da sobie z tym spokój.
Hm, dzięki 🙁
Podrzuciłabym ten wspomniany mój wywiad, który zrobiłam dla pisma „La Vie”, ale kiedy wchodzę na tę stronę, komp mi się zawiesza. Nie wiem, czy tylko mnie, czy coś w ogóle w tej stronie jest, co ją spowalnia, ale wywiad wisi tam w całości.
http://www.laviemag.pl/krzysztof-penderecki/
Dziękuję, mam nadzieję, że wam się nie zawiesza.
Owszem, myslalam ze wywieszony do trzepania 🙂
Odsłuchałam w końcu sonatę Schuberta A-dur w wykonaniu Radu Lupu, o której rozmawialiśmy dwa wpisy wcześniej. Nie wiem, czy to jakość nagrania, czy zasugerowałam się wpisem Pani Kierowniczki, w każdym razie znużyłam się. Taka gra to przeciwieństwo drapieżnego i chyba bardzo precyzyjnego Levita. Mogę tylko napisać, że Andantino podobało mi się, ale tyle. Szukam złotego środka. Może Sokolov zatem, ale to następnym razem.
Wczoraj w TVP Kultura dokument o Pendereckim z 2013 roku. Wtedy Fedra i IX Symfonia jeszcze jak najbardziej były na tapecie…..
Ad Schubert – zakładam, że mówimy o D959, nie D664? 😎
Do rozważenia: Pollini, Kempff, Schiff, no i Richter.
@Cyriak – jestem z Tobą!!!
Gostku (tudzież pianofile всех стран 😉 )!
Chętnie bym rozważył, czy jednak masz (macie) absolutną pewność, że ktokolwiek kiedykolwiek zarejestrował wykonanie sonaty A-dur D 959 przez Richtera – albo że artysta w ogóle choć raz ją publicznie zagrał?
Byłaby to dla mnie nowa informacja, a jego dyskografię znam chyba nie najgorzej… I dlatego z miejsca zgodziłbym się z rekomendacją wcześniejszej sonaty w tej tonacji (właśnie D 664) spod palców Ś.R., gdyby tylko się taka pojawiła 🙂
@ścichapęk:
Otóż według niejakiego p. Falka Schwarza („The Recorded Legacy of Sviatoslav Richter”)* istnieje szereg nagrań D664, natomiast D959 faktycznie nie nagrał.
Obrona wnosi o złagodzenie wyroku.
*Wyguglaj tytuł, pojawi się link 🙂
Otóż według niejakiego p. Falka Schwarza („The Recorded Legacy of Sviatoslav Richter”)*, istnieje nawet kilka nagrań D664. Natomiast D959 faktycznie nie została uwieczniona.
Obrona wnosi o złagodzenie wyroku.
*wyguglaj tytuł, pojwi się link 🙂
W zamian mogę jeszcze zaproponować Arraua (obie) i Perahię (959).
Ścichapęk, ja także z przyjemnością posłuchałbym Sonaty d 959 w jakiejkolwiek interpretacji Richtera. Niestety, takie nagranie nie istnieje biorąc pod uwagę nawet listy niekomercyjnych i amatorskich rejestracji recitali artysty. Do listy warto jednak dodać Shurę Cherkasskiego. Obie Sonaty A-dur gra po mistrzowsku.
Ten typ tak miał: albo dużo i często, albo wcale. No i stanowczo nie był komplecistą.
Arraua może niekoniecznie, ale Perahię sam chciałem dorzucić. Skoro jednak zostałem wyręczony, dokładam do puli Kovacevicha oraz (dawniejszego) Radu Lupu – powiedzmy na miejsce Polliniego 😉
Frajde szuka złotego środka. Obawiam się, że w takim utworze nie będzie to łatwe – trzeba słuchać danego wykonania w zależności od nastroju, potrzeby, pory roku…
Albo zainspirować się pomysłem Goulda i złożyć sobie własną sonatę z kilku różnych wykonań 🙂
Coś w tym jest. Zwłaszcza, jeżeli artysta na recitalu potrafi nas zainteresować, a wchodząc do studia zanudzić (Pollini grając ten utwór niestety zaoferował całkowicie odmienne koncepcje). Do listy wyjątkowych wykonań dołączyłbym jeszcze płytową interpretację Afanassieva. Fakt, jego stosunek do operowania muzycznym czasem można uznać za co najmniej niestandardowy, ale wszystko jest nakreślone w bardzo sugestywny sposób.
Polliniego słucham, gdym mam potrzebę usłyszenia krystalicznego monolitu bez skazy – chłodnego w dotyku, estetycznie doskonałego 🙂
Widzę, że Panowie zaproponowali kolejne zadania domowe:-) Imponuje wiedza dyskograficzna. Każdy ma jakieś ulubione. Cieszę się, choć nie mogę tyle słuchać naraz, bo jak już pisałam, to dla mnie prawdziwie przygnębiająca sonata i traci coś ze swojego mistycyzmu, gdy traktuje się ją jak konia wyścigowego. Będę, stopniowo, odsłuchiwać wybranych propozycji.
Richter miał chyba bardzo subiektywne podejście do swojego repertuaru. Jego akurat bardzo mi żal, że nie ma.
No to i ja się podzielę ostatnim urobkiem 😉 Niedzielny wieczór podzieliłem sprawiedliwie między operę a pianistykę. Nie było wyjścia: paryski Don wisiał tylko do wczoraj. Pewnie oczekiwania miałem zbyt duże (zwłaszcza po zeszłorocznej uczcie w Covent Garden z rewelacyjnymi Donną Anną i Leporellem), ale tym razem poczułem się jak na studenckim spektaklu. Ze śpiewaków wyróżniłbym chyba jedynie Pana i Sługę. I nie jest przecie winą Etienne’a Dupuis, że reżyser kazał mu nie walczyć z ojcem Anny, lecz znienacka go zastrzelić (kompletnie nieuzbrojonego!). Dlaczego aż tak?
Na szczęście potem przełączyłem się na Radio Chopin, by posłuchać polecanego tu przez M.M. Roberta Maciejowskiego. I szybko powetowałem sobie operowe rozczarowanie. Poetyckość gry zachwyca (nie tylko np. w balladach Fryca, co bardziej może oczywiste, ale nawet w najsłynniejszym walcu Liszta); takoż uroda dźwięku i wyobraźnia artysty. Wprost nie mogłem się oderwać od radia – mimo że wokół muzycznych pokus (i to z obrazkami!) aż nadto.
Tej miary talentu istotnie nie wolno ani zmarnować, ani przeoczyć…
Pianistę polecał (i wczorajszą audycję przygotował) oczywiście D.M., a nie żaden tam M.M. 🙂
Ścichapęku, dziękuję Ci serdecznie za ten komentarz. Podpisuję się absolutnie pod wszystkim o czym przed chwilą wspomniałeś. Ze swojej strony mogę dodać tylko, że słyszałem nagrania które Maciejowski wysłał zgłaszając się na konkurs i w niektórych fragmentach Ballady f-moll poezji było jeszcze więcej.
Poza tym, artysta zaoferował nam dwie, całkowicie odmienne a przy tym równie przejmujące interpretacje Etiudy oktawowej, co świadczy o jego dużej wyobraźni. Ścichapęku, jeszcze raz dzięki.
Z sprawie min przy fortepianie : mało kto dorówna pod tym względem wczesnemu Brendlowi. Dokładnie 50 lat temu, w roku beethovenowskim 1970, grał po raz pierwszy w Warszawie – na Okólniku. Przy niezbyt pełnej nawet tamtej sali. Chwała Bogu, że się z czasem trochę uspokoił, bo tamten recital nadawał się wyłącznie na transmisję radiową.
Nie to, że wciskam Kit… 😉
https://www.ccma.cat/catradio/alacarta/els-concerts-de-catalunya-musica/el-quartet-schumann-i-el-pianista-kit-armstrong/audio/1067355/
Ścichapęk 13:45
Pewnie reżyserowi do koncepcji pasowało a sam tekst na to pozwala –
Bravo! Due imprese leggiadre!
Sforzar la figlia, ed ammazzar il padre!
Ammazzare jest wieloznaczne, ale chyba bardziej sugeruje zabójstwo niż walkę.
D.M. I mazurki śliczne, i w ogóle 🙂 Chłopak stanowczo ma to COŚ.
Milczenia w tak słusznej sprawie bym sobie nie wybaczył.
A podziękowania należą się przede wszystkim tym krytykom (i innym sprawczym osobom), które ową wyborną pianistykę nie tylko doceniają, ale i propagują. Oby ich było jak najwięcej.
Urszula 15:47 Czyżby?
COMMENDATORE
Battiti!
DON GIOVANNI
Misero! Attendi, se vuoi morir!
(Si battono. Il Commendatore è ferito.)
[…]
Don Giovanni rani Komandora w walce (na szpady), a nie dokonuje na nim egzekucji, strzelając do bezbronnego z pistoletu.
Ironiczne podsumowanie Leporella nic tu nie zmienia. Istotnie mówi on o zabiciu ojca, ale przecież taki właśnie (śmiertelny) był skutek zranienia w walce. Dziwne, że można z tego uczynić argument, że tekst da Pontego pozwala reżyserowi na tak daleko posuniętą licencję…
Drobna autokorekta w przedostatnim wierszu komentarza z 16:15: „którzy”, nie „które”.
I jeszcze jedno, coby było jasne: bynajmniej nie wykluczam u Pana Jasia istnienia dolus directus – a już z pewnością dolus eventualis 😉
Jeszcze tylko dzisiaj do obejrzenia i wysłuchania:
https://boulezsaal.de/intermission?utm_source=newsletter&utm_medium=email&utm_campaign=200327_Intermission2_EN
No niestety, wyświetla się tylko: Sorry
Because of its privacy settings, this video cannot be played here.
O co chodzi, nie wiem.
Miło widzieć 60jerzyka.
Sprawdziłem przed chwilą raz jeszcze i i działa.
Może z tej linki pójdzie:
https://boulezsaal.de/intermission
Chodzi mi o SIR ANDRÁSA SCHIFFA i Wariacje Goldbergowskie (wykład plus dzieło w całości).
Teraz ok, dzięki! Super 🙂
On jest uroczy 🙂
Ha haaaaa haa
„(Program) zajmie niecałe 2 godziny – to krótsze niż Złoto Renu, a muzyka dużo lepsza.”
Tak, ten komentarz rozczulił mnie. Kursy mistrzowskie AS też zawierają takie perełeczki. Na medici 3 kwietnia przypomną jeden z nich:
https://www.medici.tv/en/masterclasses/master-class-andras-schiff/
Zresztą trochę jest ich w sieci. Sir Andras potrafi z wielką klasą i wdziękiem uświadomić kursantowi ignorancję (kursanta), ale przy tym kursant ów nie czuje się dotknięty, a raczej zmobilizowany do podciągnięcia się. Bardzo przypomina mi w tym prof. Bardiniego. Młodemu pokoleniu chyba już zupełnie nieznanego, niestety.
Ech, tak, on był niezrównany. Można powiedzieć, że to, co ich łączy, to mądrość, ciepło, klasa i absolutna kompetencja.
Jerzy wielkie dzięki! Domyślam się, że tam byłeś…:-) Wykład wysłuchany. Teraz już muzyka.
Schiff jest niesamowity, jakie on ma poczucie humoru i wyobraźnię literacko-muzyczną.
Jednocześnie, potrafi opowiadać bez epatowania teoretycznymi terminami, zrozumiałymi tylko dla wybranych. Zachwyciłam się.
Jeżeli się komuś wiesza, proponuję sprawdzić różne przeglądarki tj. wieszał się w Mozilli na PC, a w Safarii na Macu nie było problemu.
To ja jestem w samotnej mniejszości, bo granie Schiffa niespecjalnie na mnie działa 🙂
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=smV7n8k8yfs
Z ogromną przyjemością wysłuchalam zarowno wykładu Schiffa, jak wykonania Wariacji ( są dla mnie jednym z kilku, ktore zabralabym na samotną wyspę ) Ale dla mnie najpiękniej gra je Murray Perahia. Mam nie tylko cd, ale mialam ten przywilej slyszeć je na żywo w Amsterdamie .
To są takie rzadkie momenty w życiu, kiedy trafia się poprzez dźwięki w inne regiony universum…to był jeden z nich.
Dla pewnego porównania z Nikolajewą – wariacja 13 i 14 🙂
No i cztery poczatkowe
https://www.youtube.com/watch?v=WSAiotel9AI
Oczywiście każdy z nas ma swoje preferencje.
Jednym z moich przypadkowych odkryć na you tube, był znakomity cykl telewizyjny, prowadzony przez wybitnego pedagoga izraelskiego Arie Vardi. ( jego wychowankiem jest między innymi Boris Giltburg) W jego programach gośćmi są wielcy pianiści różnych pokoleń. Tam wlaśnie usłyszalam rozmowę z Perahią na temat muzyki i interpretacji. Lubię słuchać również, jak Perahia mówi o muzyce i ilustruje to na instrumencie.
W linku ktory podam poniżej – rozmowa toczy się w dużej części o interpretacji Bacha 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=nV17QiQgBV8
Wkleiłam inny link niż zamierzałam, więc wkleję ten właściwy.
https://www.youtube.com/watch?v=iBKA6sgLnO0&t=5s
Frajde: akurat w Berlinie na tym recitalu nie byłem. W 2015 roku Wariacji Goldbergowskich w tym właśnie wykonaniu mogliśmy wysłuchać w Katowicach w ramach festiwalu Katowice Kultura Natura. Trzy lata później powtórzyłem tę samą przyjemność w Lipsku.
Sprostowanie: jeszcze dzisiaj można obejrzeć ten wykład i koncert. W tej całej sytuacji człowiek powoli traci poczucie czasu – czy dzisiaj jest wczoraj czy jutro.
Ja byłam na tym koncercie w NOSPR, ale siedziałam w jak najgorszym miejscu do słuchania fortepianu – na drugim balkonie w pierwszym rzędzie. I tak byłam pod wrażeniem, ale pewnie nie takim, jakim mogłabym być, gdybym siedziała np. na parterze.
Nikołajewą pamiętam, wiele lat temu dała w FN cały cykl poświęcony Bachowi. Wtedy to była dla nas rewelacja. Pamiętam zwłaszcza Kunst der Fuge i koniec, kiedy zagrała ostatnią fugę, urwaną, i zaraz po ostatniej nucie zamknęła klapę fortepianu.
Smierć Pendereckiego to coś więcej niż to, że „umarł wielki artysta”. To będzie sztuka „przed i po Pendereckim“ I nie mam tu na myśli jego wielkiego dorobku artystycznego. Czy będzie jeszcze możliwe wspólne przeżywanie wydarzeń kulturalnych czy już jedynie indywidualnie we własnym świecie i komentowanie tego tak jak na tym blogu?
Z czego będą żyć artyści? Słuchanie ich na YouTube nic mnie nie kosztuje. 500+?
Tak, to jest prawdziwy problem.
Pandemia oczywiście kiedyś się skończy, ale jeszcze potrwa niestety.
@ 60jerzy
Miało być do wczoraj, ale przedłużono do dziś do 18. Pewnie było wielkie zainteresowanie, czemu się nie dziwię.
Fortepian dla miłośników jazzu: dziś o 20. na poniższym kanale będzie można posłuchać na żywo występu Dominika Wani. Świetny jest, polecam.
http://www.bit.ly/DigsterLive
Philip Clark pięknie o Pendereckim:
https://www.theguardian.com/music/2020/mar/29/a-guide-to-krzysztof-penderecki-music
Dzięki za ten link!
Dalej o Pendereckim. CBC szykuje jakas mega-audycje poswiecona KP. Na razie sa problemy, bo CBC operuje w trybie awaryjnym: W rozglosni sa trzy osoby; kazda obsluguje pieciogodzinny blok audycji i opracowanie takiego programu musi sie odwlec. Tymczasem puscili Benedictus – bo: The Benedictus was premiered in 2002 at the International Choir Festival in Toronto. :-O
Sposrod najrozniejszych wykonan https://www.youtube.com/watch?v=CDEGWbZ4lg0
https://www.jso.co.il/en/news/4878-2/
Byłam na tym koncercie…
Kompozytor nie żyje, dyrygent (Lorin Maazel) nie żyje, recytator (Boris Carmeli) też nie żyje…
Coś weselszego (świrowanie, żeby nie ześwirować do reszty)…
https://twitter.com/igorpianist/status/1244621319477567489
Płyta Piotra Beczały z Karłowiczem i Moniuszką, wydana przez NIFC, otrzymała Diapason d’Or! Brawo!
Filmik dla tych, którzy marzyli czasem, żeby mieć dużą muzyczną rodzinę, ale są jedynakami i mają za to dużo muzycznych znajomych:-))) Bardzo przytulnie w rodzinie brytyjskiego wiolonczelisty. Niech nie mylą początkowe kadry z gry w Monopoly.
https://www.facebook.com/ShekuKMOfficial/videos/2668665006702293/
Świat się kończy!
https://www.bayreuther-festspiele.de/en/festspiele/news/2020/suspension-bayreuth-festival-2020/
@PK & Igor – To już było (w pewnej odmianie) w Amadeuszu… 😛
W ramach swirowania, dyrygowanie w czasach zarazy 🙂
Znowu mi się Francuzi narazili: program Et in Arcadia ego sur la musique de Rameau à l’Opéra Comique miał wisieć do dziś – tak przynajmniej stoi w Bachtrack – a już po południu (co najmniej, bom wcześniej nie zdążył sprawdzić) France TV go zdjęła. No, świństwo po prostu! Żal zwłaszcza solistki Lei Desandre (której nazwisko we Francji prononsują zresztą dwojako – nie bardzo wiem dlaczego).
Ale może jeszcze gdzieś to wróci.
@basia.n
Program Ariego Vardi rzeczywiscie bardzo dobry. Gosci nie tylko pianistow, ale wiekszosc odcinkow jest po hebrajsku
(A raczej byl).
Jako kontynuacja wykladu i koncertu w Pierre Boulez Saal, tu Schiff rozmawia z Vardim o Bachu
lisek.
31 marca o godz. 23:32 268637
@basia.n
Zauważylam, że większość tych programów jest po hebrajsku ( ktorego nie znam) ale na szczęscie są też po angielsku. Byłam i jestem oczarowana sposobem ich prowadzenia przez Vardiego.
Ogromna wiedza, kultura , no i charme 🙂
Dlatego w jego rozmowach z Perahią obaj świetnie rozumieją się w pół słowa.Z przyjemnością posłucham programu z Schiffem.
Napisałaś raczej był Czy cykl się zakończył ?
Dzięki szczególne za Schiffa, bo choć oficjalnie Praskiej Wiosny jeszcze nie odwołano (jak na razie tylko konkurs z nią powiązany), to zapewne też to zrobią i nie pojadę… Miałam tam być w końcówce maja i posłuchać dwóch jego występów – mało realne chyba 😥
Kolejna wiadomość o Misteriach Paschaliach. Poza zapowiedzianymi retransmisjami na Facebooku, które będą pojawiać się codziennie od Niedzieli Palmowej o godz. 20., będzie jeszcze cykl retransmisji w radiowej Dwójce – te wcześniej, o godz. 18. O ile te firmowane przez Festiwal dotyczą tylko lat 2017-2019, ponieważ tylko w tym czasie współpracowało z nim Mezzo, to Dwójka przedstawi nagrania z poprzednich festiwali. Ten cykl zacznie się już w piątek! Dokładną rozpiskę podaje Facebook Misteriów.
Tak, cykl znikl. Tu jeden z jego sluchaczy przygotowal spis wszystkich odcinkow, z linkami:
https://cs.nyu.edu/faculty/davise/personal/intermezzo/EpisodeList.html
(Jest zaznaczone ktore odcinki sa po angielsku).
Dzięki za spis. Skopiowałam. Będę miała wiele przyjemności, słuchając tego, co jest dostępne po angielsku.
Trochę później posłucham programu z Schiffem.
Ja czekałam na Luganskiego 24 maja i Volodosa 7 czerwca, ale zobaczymy czy się odbędą. Na razie nie są odwołane, ale mam mało nadziei
Ale wiem już, że Mahler z Shanim z 14 maja jest przełożony, jeszcze bez podania daty. Smutno mi, ale na szczęście istnieją archiwa, no i własna domowa fonoteka
Royal Opera House https://www.roh.org.uk/ zawiadamia:
Watch Acis and Galatea from Friday 3 April at 7pm BST.
No czyli jednak w końcu i oni dołączyli.
Nowina: jutrzejszy recital Igora Levita będzie transmitowany z pałacu Bellevue. Prezydent Steinmeier go zaprosił 🙂
A na liście programów, zamieszczonej przez Liska znalazłam program z młodym Levitem. Jest prawie nie do poznania: https://www.youtube.com/watch?v=i7z8khmHcRs. Nie wiem, czy nie wolę odrobinę tamtego, bo jednak wolę muzyków mniej eksponowanych, niż Levit obecnie. Dzisiaj jednak o tym nie mówmy, bo na pewno to duży zaszczyt i wyróżnienie być zaproszonym do samego prezydenta.
No proszę, nawet GW napisała 🙂
https://wyborcza.pl/7,113768,25839337,najpierw-z-domu-potem-z-zamku-pianista-igor-levit.html#S.kultura-K.P-B.1-L.1.maly
Czy to tez bedzie szlo przez Twitter, czy z palacu bedzie inny system transmisji?
Napisał, że spotka się z publicznością jak codziennie, tylko skądinąd. Może jeszcze uściśli.
Ale śmieszny jest w tym programie z Vardim – taki pyzaty szczeniak-prymus szkolny. A teraz zrobił się z niego prawdziwy przystojniak. 2007 r.! To miał 20 lat.
I Piemontesi, i Yeol Eum Son – jacy smarkaci 🙂
Bardzo sympatyczny ten program, a jakie niesamowite utwory Vardi dobiera – nie do odgadnięcia.
My dziś po obejrzeniu odcinka programu Areigo Vardi z Levitem, Piemontesim i Eum Son zrobiliśmy sobie pół dnia z muzyką Yeol Eum Son, zadając sobie pytanie, czy jest ona gorszą pianistką np od Yuji. Chyba nie, ale widać nie ma tego czegoś, co by przyciągnęło do nie duże wytwórnie płytowe, co leży poza muzyką i dotyczy chyba siły i wyrazistości charakteru. Ech.
Uff, ale Igor dał czadu z Waldsteinowską. O wiele lepiej niż na pierwszym Hauskonzercie. Może trochę za bardzo zapędzona tu i ówdzie, on miewa takie tendencje, jak ja to nazywam „źrebakowate”. Parę dni temu grał „moją dyplomową” Sonatę Es=dur op. 31 nr 3 i poza menuetem wszystkie części zapędził, co jest może uzasadnione w szalonym finale, ale nie w eleganckiej pierwszej części.
Musical America podaje, że Carnegie Hall będzie zamknięta aż do przyszłego sezonu, czyli 7 października. Trzeba dodać: jak dobrze pójdzie.
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=Vt_xMSlAkLw
Praca zdalna a.k.a. hołmofis pozdrawia
https://www.youtube.com/watch?v=1q2JDjNA5WQ
My w „P” sprawnie już hołmofisujemy. Zebrania przez zooma, korekta przez maila. I numery się robią.
Ja chwilowo nie mam nic do pisania, więc zaczęłam odgruzowywanie mieszkania i po raz pierwszy od dobrych paru lat utorowałam sobie drogę do fortepianu. Pięknie rozstrojony, jak w saloonie jakimś… szkoda, że państwo tego nie słyszą… 😈
Chyba jedną z pierwszych rzeczy, jakie zrobię po pandemii, będzie zawezwanie stroiciela. 😐
Paczka dla Pani Kierowniczki pewnie już jest w redakcji. Nie mieliśmy adresu hołmowego. 🙂
A ja w takim ofisie już kilkanaście lat, więc nic nowego. Pracowników mam 350 km stąd, więc trudno by było na siódmą dojeżdżać. 😎
Dzięki za paczkę 🙂 kto wie, kiedy ją będę mogła odebrać…
„szkoda, że państwo tego nie słyszą…”
Home piano day – problem solved. 😀
Chyba jakiś specjalny utwór napiszę… 😆
…albo zaimprowizuję. Właśnie spróbowałam. Nieźle 😉
A tymczasem można sobie posłuchać koronawirusa 😉
https://www.sciencemag.org/news/2020/04/scientists-have-turned-structure-coronavirus-music?utm_campaign=news_weekly_2020-04-03&et_rid=421639379&et_cid=3272271#
I jeszcze taka wiadomość:
Jutro o 16. będzie można obejrzeć live recital chopinowski prof. Lidii Grychtołówny z jej warszawskiego mieszkania. Link do wydarzenia na fb:
https://facebook.com/events/s/lidia-grychto%C5%82owna-live-from-h/202863251162149/?ti=icl
Pani Profesor skończy w lipcu 92 lata i podobno jest w świetnej formie.
National Theatre at Home
https://www.youtube.com/channel/UCUDq1XzCY0NIOYVJvEMQjqw